GAZDA
EL GAZDA
- 7 687
- 11 168
napisze filozofie gazdyzmu hehe
Wyolbrzymienie takie prowadzi raczej do zupełnie absurdalnych hipotez i analogii, które nijak nie pasują do rzeczywistości i przedstawiają jej karykaturę. W ten sposób można doprowadzić do absurdu nawet najbardziej słuszną opcję.
Jeśli chcesz, żeby ktoś kupował, to znaczy, że wcześniej ta ziemia ma jakiegoś właściciela, czyli nie odnosi się to do tego co pisze Gazda i lebiediew.Załóżmy, że jako pierwszy kupuję małą działeczkę na dużym, pięknym terenie do wzięcia. Nie stać mnie na więcej niż obszar 40x40 metrów, ale zaczynam smrodzić tak, że nikt o zdrowych zmysłach nie kupi ziemi obok - w ten sposób praktycznie zawłaszczam sobie cały obszar, na którym czuć mój smród.
// cut
Bo jeśli w jakimkolwiek przypadku chcesz hałasować tak bardzo jak lotnisko, to wykup teren, poza który twój hałas nie będzie dochodzić.
Gazda, lebiediew, niestety mylicie się tak bardzo, jak bardzo można mylić się w Internecie.Jeśli założycie, że "śmierdziało wcześniej, trzeba było się nie sprowadzać", to w praktyce akceptujecie sposób zagarniania dla siebie nieswojej ziemi poprzez sprawienie, że będzie bezużyteczna dla innych. Załóżmy, że jako pierwszy kupuję małą działeczkę na dużym, pięknym terenie do wzięcia. Nie stać mnie na więcej niż obszar 40x40 metrów, ale zaczynam smrodzić tak, że nikt o zdrowych zmysłach nie kupi ziemi obok - w ten sposób praktycznie zawłaszczam sobie cały obszar, na którym czuć mój smród.
A co do lotnisk - po zastanowieniu się pretensje byłyby jednak uzasadnione. Bo jeśli w jakimkolwiek przypadku chcesz hałasować tak bardzo jak lotnisko, to wykup teren, poza który twój hałas nie będzie dochodzić. Jeżeli kupujesz mały skrawek, a następnie zaczynasz na nim prowadzić działalność, która sprawia, ze cała okolica staje się niemożliwa do zamieszkania - to sorry, wykup całą okolicę albo dostosuj się do jej nowych mieszkańców. Jeśli pozwalasz, żeby ktoś kupił działkę obok, to ten ktoś może się domagać, żeby twój hałas czy smród omijał jego posiadłość.
Nieważne - własność ziemi jest równorzędna i, jeśli w warunkach sprzedaży nie było sprecyzowane, że sąsiad może sobie śmierdzieć ile chce, nie możesz dzielić terenu na "mój" i "mójszy". Jest moje, znaczy jest moje i wypierdalaj ze swoim smrodem na swoją działkę.
Ziemia niemal zawsze ziemia ma właściciela. Lebiediew mówi sobie jakieś historie, które nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości. Ciek kupił teren, a ten mu wyskakuje z pierwszymi osadnikami. Sąsiedzi cieka nie są pierwszymi osadnikami, a ten nie zajmuje dziewiczej ziemi. Nie wiadomo kto był wcześniej, na jednym pokoleniu się nie kończy.
O co więc chodzi w byciu pierwszym? Jeżeli jeden sąsiad pojedzie na wakacje a potem nie chcąc wracać do domu, sprzeda go, to już nowy właściciel musi się pogodzić z tym co robili jego sąsiedzi podczas nieobecności wcześniejszego właściciela, gdyż ci byli "wcześniej"? Dla jednego bycie wcześniej to dla kogo innego bycie później. Od kogo liczymy? Od obecnego właściciela czy od pierwszego osadnika?
A teraz, wracając do mojego przykładu z państwem:
-Czy hałas, smród itp. może zostać uznany za agresje? Owszem;
-Czy państwo było przed tobą? Tak, i w obu przypadkach ciężko o znalezienie pierwotnego właściciela;
Więc gdzie się myliłem? I tu i tu mamy agresję usprawiedliwioną przez fakt bycia wcześniej
Dlatego przykład military kogoś, kto będzie zasmradzał wielki teren jest totalnie nierealistyczny - boby zasmrodzić bufor ten ktoś musiałby żyć w potwornym smrodzie.
A zasada pierwotnego zawłaszczenia przypomina mi kłótnie dzieci o komputer: "ja byłem pierwszy / nie, ja byłem pierwszy! / ale ja urodziłem się wcześniej / ale ja wcześniej miałem ten pokój!". Tak to se można.
Zakładam, że przykładowy śmierdziel nie był pierwszy W OGÓLE na danym skrawku ziemi, więc można założyć, że PRZED NIM nic nie śmierdziało - tym bardziej, jeśli byli inni ludzie w okolicy. On musiał ZACZĄĆ śmierdzieć, więc twoja teoria pierwszeństwa jest po prostu bez sensu, bo zakładasz, jakby ktoś gdzieś coś robił ZAWSZE, OD POCZĄTKU ŚWIATA. Każdy musi ZACZĄĆ przeszkadzać.
Tylko że nie mówimy o wspólnym domu, a o dwóch domach stojących obok - przy czym właściciel jednego obrzuca drugi zgniłymi jajami.
Ale odniosłeś się ogólnie do koncepcji "pierwotnego zawłaszczenia", więc stanąłem w jej obronie.
W tej konkretnej sprawie obie strony mają IMO mocne argumenty i potrzeba arbitra. Aksjomaty to taka maszyna, która nie zawsze jest do końca bezobsługowa (przynajmniej w tej kwestii nie wypluwa na wyjściu automatycznie jednoznacznej odpowiedzi).
Lebiediew, Ty lepiej mi odpowiedź, gdzie zawłaszczenie wg Rothbarda obejmuje prawo do otoczenia.
Zakładam, że przykładowy śmierdziel nie był pierwszy W OGÓLE na danym skrawku ziemi, więc można założyć, że PRZED NIM nic nie śmierdziało - tym bardziej, jeśli byli inni ludzie w okolicy. On musiał ZACZĄĆ śmierdzieć, więc twoja teoria pierwszeństwa jest po prostu bez sensu, bo zakładasz, jakby ktoś gdzieś coś robił ZAWSZE, OD POCZĄTKU ŚWIATA. Każdy musi ZACZĄĆ przeszkadzać. Czy mam rozumieć, że jeśli jest trzech sąsiadów: jeden, co jest najdawniej, drugi, co sprowadził się 2 lata temu, i trzeci, co sprowadził się wczoraj, to jeśli drugi zacznie smrodzić, tylko pierwszy ma prawo zwrócić mu uwagę? I ten drugi musi usłuchać tylko dlatego, że pierwszy był tu wcześniej?.