L
lebiediew
Guest
Jest symetryczna. Chciałem Ci pokazać, że jak to napisałeś ładnie "element temporalny" nie ma znaczenia w przypadku prawa własności.
W przypadku miejsc takich jak poligon, hałasujący tartak, lotnisko, śmierdzące gnojówką pole osadnik zdobywa prawo do smrodzenia/hałasowania wokół obszar jego własności, jeśli ów otaczający obszar jest niezamieszkany. Nie zyskuje prawa do tego obszaru, ponieważ nie zmieszał z nim swojej pracy. Następna osoba, jeśli zawłaszczy działkę, która należy do terenu przylegającego musi liczyć się ze smrodem/hałasem. To jest jedyne sensowne rozwiązanie, ponieważ każde inne rozwiązanie uniemożliwiło by istnienie takich przedsięwzięć. Prawo własności nie jest tutaj rozmyte. Po prostu nikt nie każe Ci osiedlać się na działce, o której wiadomo, że będą na nią przelatywać smrody/hałas.
To w jaki sposób to zostanie ustalone to jest temat na inną dyskusję. Nie interesuje mnie jednak zasada, która uznaje rozmyte prawo własności do otoczenia.
Hałasujący tartak mógłby mówić, że wszędzie gdzie dociera jego hałas teren jest jego. Ale tego nie robi, dając prawo ludziom się osiedlić, jeśli będą znosili hałas. Więc to nie jest tak, że tartak inicjuje agresję. Trzeba zadać sobie pytanie, w jaki sposób ktoś, kto osiedlił się na dziewiczym terenie i zaczął na nim smrodzić/hałasować inicjuje agresję? Moim zdaniem w żaden. Jedyną osobą, która inicjuje agresję, jest ktoś, kto przychodzi jako drugi (czynnik temporalny) i zabrania mu robić tego, co robił zawsze. Jakim prawem?
Zdecyduj się.
Decyduję się: nie zdobywasz prawa własności do dziewiczego terenu, na który smrodzisz/ hałasujesz, a jedynie prawo do hałasowania/smrodzenia.
Cała sprawa sprowadza się do tego, że osadnik na dziewiczym terenie nie ma obowiązku ograniczać swoich działań do teren swojej działki, bo nie robi nikomu krzywdy. Druga osoba przybywająca na ten teren widzi, w jaki sposób żyje osadnik i musi zadecydować. Buduje sobie dom zaraz obok niego i akceptuje hałas/smród, buduje sobie dom dwieście metrów dalej. Rozwiązanie, które proponuje ja nie prowadzi do konfliktów. Twoje rozwiązanie sprawia, że drugi osadnik zyskuje władze nad osadnikiem pierwszym, może bowiem twierdzić, że jego działania uniemożliwiają mu spokojne życie i żądać zmiany jego zachowań. Jest oczywiste, że agresję inicjuje ten drugi.
W kodeksie cywilnym mamy takie pojęcie jak "społeczno - gospodarcze przeznaczenie" i chociaż mam lekką alergię na wszystko co ma coś wspólnego ze społeczeństwem, to uważam, że to akurat jest całkiem niezłe i przydatne.
Czyli co, jak Ci pasuje to jesteś libem, a jak nie pasuje, to nagle NAP to "bajeczki dla idealistów", a o tym, co kto może rozstrzyga stare dobre
PRLowskie prawo. Nigga, please. Moim zdaniem to wygląda tak: pierwszy koleś się osadza i buduje dom. I teraz już nikt nie może wybudować tam tartaku, lotniska, śmierdzącej przetwórni. Więc inni ludzie budują swoje domy - powstaje osada mieszkalna. Pięć kilometrów dalej ktoś buduje tartak. Nikt nie wybuduje tam domu, więc inni producenci budują tam fabryki. Masz dystrykt fabryczny i dystrykt mieszkalny i wszystko jest ok. W przypadku, który ty podałeś jest kluczowe czy kolesie od zawsze tak robili, czy np. przestawili sławojkę już po fakcie osadzenia innych - jeśli tak, to można żądać zmiany.
Kiedyś widziałem zabawny reportaż, gdzie przedstawiono blok, w którym z jednego mieszkania zrobiono melinę na gromadzenie śmieci zbieranych po śmietnikach. Ze śmieci jebało ponoć niemiłosiernie, a z mieszkania rozpełzały się karaluchy. I co teraS? Jest okej? No, nie, ewidentnie nie jest, bo mieszkanie to nie jest "normalne" miejsce na składowisko śmieci, a pozostali mieszkańcy wcale nie lubią karaluchów. Swoją drogą, w tym reportażu było powiedziane, że mieszkańcy są bezsilni i właściwie nie ma co zrobić ze śmieciarzami bo prawo jest bezsilne. W akapie natomiast argument w postaci dwururki jest właściwie nie do odrzucenia.
To akurat oczywista sprawa. Ponieważ melina została założona później - pierwsze było prawo do mieszkania i bycia wolnym od smrodu. Nie jest potrzebne żadne odgórne prawo mówiące do czego służy dany teren.