Komunizm w praktyce

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Jest to cytat z książki Normana Davisa, Orzeł biały czerwona gwiazda (gorąco polecam), komunizm w akcji :D

protokół z zebrania lokalnego komitetu partii w Smoleńsku ujawnił „poważne pogorszenie się sytuacji w zaopatrzeniu”:

1 Kiepski stan młynów i niewystarczające dostawy chleba - Trzeba zmusić ludność do naprawy młynów
2 Chłopi nie mielą na mąkę całego zboża - Trzeba wzmocnić „prodotnady” [oddziały zaopatrzeniowe]
3 Brakuje worków - Trzeba zmobilizować kobiety do szycia
4 Brakuje juty na worki - Trzeba zaktywizować produkcję niektórych fabryk
5 Brak odpowiedzialnych aktywistów partyjnych do prowadzenia kampanii zaopatrzeniowej w miastach
6 Kiepski stan dróg i mostów - Trzeba nakłonić ludność do robót drogowych.
7 Brak współdziałania między urzędami zaopatrzenia a innymi urzędami radzieckimi

Towarzysz Perno podkreślił konieczność zebrania większej ilości ziemniaków, gdyż nie ma już ziarna z
ubiegłego roku
Towarzysz Władimirow oświadczył, że sam garnizon smoleński zużywa miesięcznie 1382 tony mąki, a w
obecnej chwili nie ma żadnych zapasów
Mundury jest dość materiału na uszycie miesięcznie 50-60 tysięcy mundurów, ale trzeba było przedłużyć
dzień roboczy w szwalniach z ośmiu do dziesięciu godzin [ ]
Uchwalono naprawić młyny, wyreperować drogi i mosty, znaleźć paliwo, utworzyć brygady ziemniaczane,
dać pierwszeństwo zaopatrzeniu wojskowemu, przenieść robotników na front zaopatrzeniowy, poprawić
propagandę
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
"Przesłuchanie jeńców wykazało, że są przeważnie rolnikami z kołchozu. Wygląd ich jest pożałowania godny. Młodzi, w wieku 21, 22 lat przedstawiali obraz ruiny fizycznej. Chudzi z zapadniętymi piersiami robili wrażenie ludzi zagładzanych od pierwszej chwili swego życia. Umundurowanie tandetne, przeważnie łatane stare obuwie. Uzbrojenie było podobne. Z Polakami bić się nie chcą. Muszą jednak, bo im zagrożono, że w razie oporu będą wystrzelani. W czasie walki pilnują ich oficerowie i komisarze. Gdy szli do Polski, mówili im, że to ćwiczenia. Po przekroczeniu granicy, że idą na wojnę z Niemcami. Po przesłuchaniu jeńców dowódzca powiedział im, że będą mogli wrócić do swoich oddziałów albo do Niemców. Reakcja ich była niespodziana. Jeńcy zaczęli błagać aby ich nie odsyłać. Zaczęły się skargi na stosunki w kraju i w wojsku. Opowiadali o nędzy i złym traktowaniu. Dopiero po wejściu do Polski zobaczyli jak żyją inni ludzie; u was sami amerykanie, każdy ma chałupę, ziemię, nawet dachy na domach są całe - mówili. Oni już nigdy do siebie nie wrócą - tu jest tak dobrze. Gdy już wyczerpali swe wszystkie argumenty zaczęli prosić aby ich wcielić do Polskich oddziałów. Przysięgali, że będą nam wierni w walce i pójdą wszędzie z nami. Wcieliliśmy naszych jeńców do oddziałów. Bili się z nami do końca. Byli wiernymi i oddanymi nam towarzyszami."

wspomnienie płk. Adama Eplera o sowieckich jeńcach wojennych.

69823_499833616742797_1238011189_n.jpg
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Post skopiowany z : https://libertarianizm.net/threads/...ezależnej-społeczności.4115/page-5#post-68590

Wracając do tej zacnej inicjatywy, to ciekawym prognostykiem jej efektu może być relacja z hipisowskiego zjazdu zwanego Rainbow Gathering, przytaczam w całości, nic nie wytłuszczam bo warto się zapoznać z całością :D ( http://krokamibumelanta.blogspot.com/ ) :)

Teoria wg Wiki : Rainbow Gatherings are temporary intentional communities,[1] typically held in outdoor settings, and espousing and practicing ideals of peace, love, harmony, freedom and community, as a consciously expressed alternative to mainstream popular culture, consumerism, capitalism and mass media.

Praktyka :

Wciaz siedze na Rainbow w Portugalii (europejskie Rainbow). Z okolo 1500 osob jakie tu zastalem, zostala nas moze dziesiatka. Te Rainbow zaskakuje mnie z dwoch powodow (z dwoch glownych, bo jest wiecej rzeczy ktore mnie zaskakuje, glownie pozytywnie). Po pierwsze przez wiekszosc czasu niczego mi tu nie brakuje, a wszystko spada mi z nieba (chociaz tez zdazaja sie czasem bardzo "chude" dni). Dostalem tu juz darbuke (moge juz na siebie zarabiac), buty, siekiere, patelnie (ta przyda sie do paczkow) i pare innych rzeczy. Zadziwia mnie wlasnie z tego powodu, ze o nic nie prosilem. Drugi powod jest taki, ze po raz pierwszy w zyciu na Rainbow spotkalem tylu szalencow w jednym czasie i w jednej przestrzeni teroryzujacych innych: krzykiem, dotykiem, a raz zdarzylo sie ze jakis gosciu przylozyl komus noz do gardla. Zdarzaly sie tez kradzieze i to stosunkowo wiele. Zaproponowalem, aby w przyszlym roku na slowackim Rainbow (przyszlym europejskim) porozmawiac w Vision Council i podjac probe wypracowania narzedzi na takie wlasnie osoby i sytuacje. Teraz spotykam sie (z moim zdaniem jednoczesnie slusznym, ale i nieskutecznym) postepowaniem w stylu, "wiecej milosci". Ok, ale co jesli to nie dziala zupelnie? Byla tez nie jedna sytuacja gdzie ktos uzywal agresji i przemocy, a ktos inny sie bronil i ludzie byli zli na tego co sie bronil, jako ze uzyl przemocy. Tylko tyle ze ten gosciu co atakowal wiele razy wczesniej naruszal przestrzen innych, w tym cielesna. Niezaleznie od tego, ze to Rainbow, kazdy ma prawo do obrony. Zwlaszcza ze tak zwane "wiecej milosci" okazuje sie zwyklym frazesem i nie dziala (co innego jesli ktos posiada w sobie taka moc i na prawde jest to skuteczne) Osobiscie nie pojawiam sie na Rainbow, aby wydatkowac energie na unikanie konfliktowych agresywnych osob, nie po to jade z Babilonu, by spotkac Babilon na Rainbow (wiem, ze i we mnie duzo tego Babilonu, zdaje sobie z tego sprawe, ale Rainbow jest dla mnie miejscem ktore powinno leczyc. Mysle tez ze te tak zwane szalone agresywne postacie jesli chca pomocy i uleczenia moga skorzystac z Workshopow, ale jesli nie korzystaja i teroryzuja innych to moim zdaniem sa tu po to, aby karmic sie strachem innych). Tu na prawde zaistniala taka sytuacja ze pod koniec Rainbow jedna osoba spowodowala, ze inni zaczeli stad uciekac. Pojade w przyszlym roku na Rainbow porozmawiac z ludzmi na temat tych narzedzi, a jesli nie uda sie tego wypracowac bedzie to moje ostatnie (przynajmnie tak duze) Rainbow w zyciu. W kazdym razie (moze teraz trudniej) mozna wciaz znalezc tu przestrzen dla siebie. Kto czego szuka: warsztatow, zabawy, uleczenia, rozmowy, wiedzy. Piekne jest to, ze zdarzaja sie takie sytuacje, jak dzis. Dzis przyjechala na Rainbow portugalska armia (trenujaca tu przed misja w Afganistanie. Mam pare fotek, ale nie ogarniam tematu na tym muzealnym sprzecie. Beda kiedy indziej) i przywiozla nam ...jedzenie. W nocy bylo party z zolnierzami (nie bralem w tym udzialu). Dzis tez po raz pierwszy w zyciu jadlem kasztany. To jednak na kolacje, bo na sniadanie zjadlem magiczne grzyby. Podczas "tripu" mialem chec dzielenia sie wszystkim co mam, za darmo(oderwalem sie zupelnie od ego). Kiedy grzyby "zeszly" ze mnie uswiadomilem sobie, ze moje serce pragnie zyc jak najblizej Centrum. Pragnie dzielic sie wszystkim co ma, ale czysty pragmatyzm plynacy z doswiadczenia pokazuje, ze jesli nie wiele posiadam to nie wiele moge zaoferowac i w pierwszej kolejnosci dziele sie z tymi co pozniej pamietaja i o mnie. Za pieniadze jakie dostalem od ludzi mimo wszystko i tak rozdalem wiele jedzenia, bo... ufam. Wiem, ze nie pojde teraz do Main Kitchen (teraz w Children Area) bo nie chce konfrontacji z jednym szalonym gosciem, co steroryzowal Main Kitchen: "This is my Kingdom" i nie zjem tam, bo mam wciaz wiele przestrzeni dla siebie (Rainbow jest teraz podzielone na tych co akceptuja krolestwo Szubana i na tych co unikaja go), ale Shila poprosila mnie o ziemniaki. Przynioslem wiecej: fasole, cukier, popcorn, bo moze oni nie maja co jesc. Jak sie okazalo maja. Zlosc czlowieka bierze, ze daje sie tak oszukiwac, ale co zrobic? Mieszkam sam w starej kuchni. Teraz wyglada jak prawdziwy dom. Milo znalezc zloty srodek miedzy mysleniem o sobie, a mysleniem o innych. Milosc nie moze byc przyslonieta glupota, bo jezeli wiem, ze oddalem komus ostatniego ziemniaka bo mowil ze nie ma zadnych warzyw a okazuje sie ze mial i w dodatku pozniej nie chce ze mna sie podzielic to wiecej ode mnie nic nie dostanie. Mam nadzieje kiedys "miec" wiecej, bo wtedy nie bede musial tak bardzo koncentrowac sie na sobie. Strach o to co zjem jutro rowniez nie powinien przyslaniac Milosci...
 
D

Deleted member 427

Guest
Komunizm w praktyce:

Jestem zmęczona, zmęczona FARC, zmęczona ludźmi, zmęczona tym życiem we wspólnocie. Zmęczona tym, że nie mam nigdy niczego tylko dla siebie. To wszystko miałoby sens, gdyby człowiek wiedział, o co walczy. Ale tak naprawdę to ja już w to nie wierzę. Co to za organizacja, gdzie niektórzy mają kasę, papierosy, słodycze, a cała reszta musi żebrać, a ci pierwsi się od nich opędzają albo ich ochrzaniają. Tak było już cztery lata temu, kiedy tu przyjechałam, i nic się nie zmieniło. Co to za organizacja, w której dziewczyna z dużym biustem i ładną buzią może zatrząść całym dowództwem, które ileś czasu zgodnie współpracowało. Gdzie musimy harować cały dzień, a dowódcy tylko nas opieprzają. Kto wie, czy ja kiedykolwiek wyjdę z tej dżungli. Na miłość boską, oni nigdzie nie chcą mnie stąd posłać. Już nie wiem, co mówić. Chcę stąd odejść. Przynajmniej z tego oddziału. Ale każdy tu wie, że właściwie jest jakby więźniem. I co mogę zrobić? Mam dość tego bla, bla, bla w kółko, że jesteśmy komuniści, uczciwi, karni, niczego nie wolno nam marnować. A potem widzisz tych zakłamanych komendantów, którzy sami zabawowi i perfidni. A jak tylko ktoś się poważy ich skrytykować, nie mają litości.
(...)
Naturalnie dowódcy i ich żony mają osobną prywatną zabawę, co, uważam, jest obrzydliwe. Wszyscy pozostali, zwykli żołnierze i partyzanci bez stopni, będą mogli co najwyżej dopić jutro to, co dziś zostawią dowódcy. Cholera jasna. Mam gdzieś tę zabawę. Pójdę sobie gdzieś i siądę sama. Tak przynajmniej zaprotestuję. Wczoraj taka głupia baba Margaret woła mnie i pyta, czy chcę słodycze. Ta idiotka miała całą torbę. Co za upokorzenie. Kobiety dowódców to osobna klasa, mają przywileje, zawsze wiedzą co i jak, często same wydają rozkazy. No i muszą rodzić dzieci.
(...)
Żony komendantów w Ferrari Testarrosa, ze sztucznymi piersiami i zajadające się kawiorem, chyba tak będzie. Kobieta dowódcy. Na pewno ma jedwabną bieliznę i jeśli jej nie wyrzuci do śmieci po użyciu, może nam się trafi. Piękne stroje, szampan. Rzygać się chce.
(...)
Straciłam zaufanie do ludzi. Chce mi się palić, ale dadzą nam papierosy dopiero za dwa tygodnie. Może będę musiała wyżebrać albo wymusić paczkę na kimś. Co mnie jeszcze czeka?
(...)
Znalazłam 'przyjaciela'. Ustaliliśmy, że on pogada z szefem, czy możemy być razem. Bez jednego pocałunku ani niczego. Czyste negocjacje.

[link]
 
D

Deleted member 427

Guest
Na Wall Street dodatkowo grasował Murzyn-gwałciciel, więc nie, to co innego :)
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 287
Cytat z Leona Degrella (Belga walczącego na froncie wschodnim podczas II WŚ):
Siedemdziesiąt pięć procent naszych żołnierzy stanowili robotnicy. Wielu z nich było niegdyś podatnych na propagandę sowiecką. Gapili się teraz z otwartymi gębami patrząc na upadek i upodlenie rosyjskiego proletariatu. Z niedowierzaniem potrząsali głowami, widząc tak skrajną nędzę.

Cytaty z "Myśli w obcęgach" Stanisława Mackiewicza:
Jak się dzieje, że w tej Rosji, na ulicy w Moskwie ktoś jeden sprzedaje kromkę chleba, że w Niżnim Nowogrodzie za funt chleba płaci się trzy ruble, że cała Rosja jest głodna, głodna, głodna, jak głodny pies. Rosja! ten kraj - stodoła globu naszego!
Albo postawmy pytanie jeszcze inaczej.
Podróż kolejowa. Bufet na stacji kolejowej. Pasażer dostanie tu talerz jakiejś buzy z zielska. U nas pies by tego nie kosztował. Idzie się za budynek stacyjny. Znajduje się tam włościanki. Jedna ma mleko, druga jaja, trzecia chleb, czwarta sadło. Za drogie pieniądze, bo każda przyniosła szmuglem, bo każda może sprzedać tylko tyle, ile przyniosła za pazuchą - ale cóż za różnica z tym, co potrafi nam dostarczyć aparat państwowy.
(...)
W tym zestawieniu, że system socjalistyczny nie tylko nie daje towarów przemysłowych, lecz i kawałka chleba, łyżki masła (masło w Moskwie należy do rzeczy najrzadszych, łatwiej, o! tysiąc razy łatwiej! o perfumy niż o masło), i w tym, że gdy tylko system socjalistyczny się cofnie, to wszystko się znajduje, widzimy nie tylko eksperymentalne bankructwo socjalizmu, lecz i horoskopy dla wszystkich bolszewickich piatiletek.
Widać, świat jest tak zrobiony, że praca tylko wtedy popłaca, gdy człowiek ma z tego korzyść, gdy kierownik, inicjator, przedsiębiorca mają z tego korzyść. Każdy spotkany na ulicy robotnik w starszym wieku powiada ci: „kiedy pracowałem na choziaina (gospodarza), miałem wszystko, teraz jestem sam gospodarzem i nic nie mam”. Słyszałem to wiele razy na własne uszy.

Chociaż w towarzystwie dwóch ludzi znających miasto łaziłem po Niżnim Nowogrodzie, od 10.00 do 4.00 nie udało mi się kupić szklanki. Natomiast jeden ze znajomych moich tragarzy sprzedał mi łyżeczkę do herbaty.
Co mi imponuje w Bolszewii, to pogarda do konsumenta!

W ten sposób traktuje się w Bolszewii wszystkie dolegliwości, wynikające z panowania socjalistycznego systemu. „Ktoś głoduje” - „Niech zdycha” - ”Co to może kogo obchodzić”.
Nasz humanitaryzm - oparty na przekonaniu, że jeśli ktoś jest głodny, to reszta świata nie ma nic pilniejszego do roboty ani godniejszego uwagi, jak biec temu głodnemu smażyć jajecznicę - tam nie istnieje.
- Jesteś głodny, to zdychaj - wyjście znakomite!

Na zakończenie opowiem, jak wygląda ulica sowiecka. Wzdłuż domu kolejki, kolejki i kolejki bez końca, i do wszystkiego. Potem reszta trotuaru i część bruku ulicznego zajęta zbitym, skondensowanym tłumem. Mrowie ludzi, rzesze ludzi, gęstwa ludzi. Chodnik i rynsztok w Moskwie pokryte są tłumem, chyba ze sto razy gęściejszym niż w Paryżu. Natomiast środkiem ulicy stosunek jest odwrotny. Na najbardziej ruchliwych ulicach wehikuły jeżdżą w odległości jakich dwustu metrów od siebie. Te odrapane, zmiętoszone, po nędzarsku ubrane tłumy koło odrapanych, niechlujnych domów. Co pewien czas fetor nieludzki. To restauracja. Gdy przyjechałem do Baranowicz, wydawało mi się, jakbym przyjechał do Biarritz. Właśnie takie zrobiło na mnie wrażenie to miasteczko, którego zawsze nie znosiłem. Wyglądało mi eleganckie, Żydzi na chodnikach wydali mi się być ubrani jak lordowie.

Nie wierzę, aby przemysł innych krajów mógł być prześcignięty przez ludzi, których rządy sprawiły, że w tak wielkim rolniczym kraju nie można dostać kawałka chleba, że doprowadzili nędzę i brak wszystkiego do stanu nie widzianego przez stulecia, nie widzianego i nie znanego podczas największych klęsk i wojen. Nie wierzę, że system socjalistyczny może wyjść z próby zwycięsko, gdy na każdym kroku widzę całkowite zwycięstwo nad tym systemem pokątnego, ściganego strachem śmierci przedsiębiorcy. Jakiż wspaniały symbol, że państwo sowieckie sadzało do więzienia spekulantów, którzy płacili włościaninowi za ziarno więcej niż państwo i potrafili przewozić ziarno do głodnych prowincji. „Spekulant” płacił wytwórcy więcej, szmuglował i jeszcze zaopatrywał głodującą prowincję, czyli ratował głodnych. Za to wszystko szedł do więzienia.
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
W relacjach polskich Żydów ZSRR jawi się jako kraj nędzy, terroru, kłamliwej propagandy i absurdu ogarniającego rzeczy najdrobniejsze. Niejaki Leopold Spira wspominał: „W maju 1940 r. chciałem się napić wody sodowej na pl. Mariackim [we Lwowie]. Przy wózku z wodą sodową siedzi stara Żydówka. Proszę o wodę sodową z sokiem. Jest tylko czysta woda sodowa. »A ze sokiem nie ma? «. Żydówka odpowiada: » Mój trust sprzedaje tylko wodę sodową czystą. Ten Ukrainiec pod hotelem George'a, naprzeciw jest z trustu wody sodowej z sokiem «”.

Z książki Krzysztofa Jasiewicza, "Rzeczywistość sowiecka 1939-1941 w świadectwach polskich Żydów".
 

Racibor

Well-Known Member
408
2 159
Wiktor Suworow "Matka diabła"

Sytuacja w rolnictwie, przemyśle, transporcie i Siłach Zbrojnych też nie napawała optymizmem.
Powód — wyjątkowo niewydolny socjalistyczny system gospodarczy.
W imię sprawiedliwości społecznej w Związku Radzieckim zniesiono własność prywatną środków produkcji. Skoro w kraju nie ma własności prywatnej środków produkcji, kto będzie zarządzał tą produkcją? Słusznie: państwo. A czym jest państwo? Słusznie: to urzędy państwowe — rząd, ministerstwa, komitety państwowe i tak dalej. Zwyczajnie mówiąc — biurokracja.

Są dwie opcje:
• albo przemysł, transport, rolnictwo, gazety, czasopisma, teatry, telewizja, handel — wszystko to należy do obywateli,
• albo wszystko należy do biurokracji.

Socjalizm to władza państwa, czyli władza biurokracji. Tak więc w czasie rządów komunistycznych, od chwili przejęcia władzy w 1917 roku do upadku w 1991 roku, kraj znajdował się w warunkach potwornego kryzysu gospodarczego i totalnego niedoboru rozmaitych towarów. Brakowało wszystkiego: domów mieszkalnych i autobusów, butów i toreb, skarpetek i rękawiczek, dywanów i mebli, samochodów i garaży, bielizny i instrumentów medycznych, dróg i mostów, narzędzi rolniczych i naczyń, papieru toaletowego i podręczników szkolnych, proszku do prania i mięsa, części zamiennych i lamp radiowych.

Z życia wzięte: Facet niesie dziesięć rolek papieru toaletowego. Wszyscy napotkani pytają: Skąd, w którym sklepie kupił? Ten broni się przed ciekawskimi: Nie kupiłem! Niosę z pralni!

Kolejki — główna cecha charakterystyczna socjalizmu. Wszędzie, gdzie gospodarka przechodziła pod kontrolę państwa — czyli biurokracji — natychmiast pojawiały się kolejki: po chleb i naftę, mydło i zapałki, kiełbasę i białe kapcie. Kolejka oznaczała brak, a z braku zrodził się czarny rynek. Przeżywał rozkwit. Chruszczow walczył z czarnym rynkiem ulubioną metodą — egzekucjami. Problemy gospodarcze próbował rozwiązać narzędziami kata. Jasne, że nie mogło się to udać. Braki artykułów codziennego użytku stawały się coraz bardziej dotkliwe, czarny rynek objął cały kraj — wszyscy wszystko zdobywali przez znajomości.

Dla wszystkich starczało tylko wódki. Ludzie pracowali, budowali czołgi i samoloty, rakiety i okręty podwodne. Za swoją pracę dostawali pieniądze. A towarów mało. Określano to naukowym wyrażeniem — „popyt przewyższa podaż”. Gdy państwo drukuje dużo pieniędzy, za które nic nie można kupić, to ceny szybują w górę, a pieniądz traci na wartości. Do zwiększenia produkcji i jakości towarów państwo socjalistyczne nie było zdolne. Pozostawało w jakiś sposób wyciągnąć te pieniądze z kieszeni obywateli. Metodę wymyślono prostą — wprowadzić monopol na produkcję i handel wódką. Walka z inflacją po radziecku — rozpijanie własnych obywateli. Każda inna produkcja wódki oprócz państwowej była traktowana jako przestępstwo kryminalne. Każdy, kto sam próbował pędzić wódkę, trafiał do więzienia.
Gospodarkę wielkiego kraju Chruszczow doprowadził do tego, że pod koniec dziesięciolecia jego rządów wprowadzono kartki na chleb.

O tym, jak się miała gospodarka Związku Radzieckiego w zwycięskim 1961 roku, świadczy taki fakt. Sześć dni po pierwszym locie człowieka w kosmos, 18 kwietnia 1961 roku, pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego Komunistycznej Patii Związku Radzieckiego, przewodniczący Rady Ministrów ZSRR, towarzysz Nikita Siergiejewicz Chruszczow podpisał tajne polecenie: „W imieniu Rządu ZSRR koniecznie obdarować pierwszego pilota–kosmonautę ZSRR majora Gagarina J.A. oraz członków jego rodziny samochodem Wołga, domem mieszkalnym, meblami oraz wyposażeniem zgodnie z załącznikiem”. Na tej liście znalazło się wiele dobrych rzeczy. Między innymi:
• pościel — 6 kompletów;
• kołdry — 2 sztuki;
• obuwie — dwie pary (ciemne i jasne);
• koszule białe — 6 sztuk;
• skarpetki — 6 par;
• chusteczki do nosa — 12 sztuk;
• rękawiczki — 1 para.

Gdyby Gagarin nie poleciał w kosmos, zostałby bez skarpetek i pościeli.
No to mamy „obraz sytuacji”: przywódca supermocarstwa, przywódca pierwszego na świecie państwa socjalistycznego, lider światowego ruchu komunistycznego osobiście rozdziela chusteczki do nosa szczególnie zasłużonym osobom.
Ale co tam! Towarzyszu, wierz, że wkrótce nadejdzie szczęśliwe i radosne życie, kiedy wszyscy dostaną według potrzeb.
 

k94k

Active Member
101
98
Wielki skok Mao

Na początku 1960 roku kryzys był już powszechny, do czego przyczyniły się władze ściągające obowiązkowe podatki od zbiorów za poprzedni rok. Wysoki podatek (15%) wyliczony był w stosunku do planowanych, a nie rzeczywistych zbiorów, zakończył się zatem konfiskatą całej żywności. Zrozpaczeni chłopi zaczęli jeść szczury, liście i korę z drzew. Doszło nawet do wypadków sprzedawania dzieci i wykopywania zmarłych. Ponieważ każda śmierć powodowała zmniejszenie racji w stołówce, nie informowano władz o zgonach. Pomimo tego racje w stołówkach i tak stopniowo ograniczano, wprowadzano także "żywność zastępczą" w postaci np. masy papierowej. Za kradzież żywności groziła kara śmierci. W wielu miejscach chłopi łączyli się w bandy atakujące pociągi z żywnością, a nawet próbowali plądrować miasta. Do największych buntów należała rebelia 800 chłopów w Jieyangu w prowincji Guangdong w marcu 1960 roku (połowa zginęła podczas starć z wojskiem) oraz próba zaatakowania przez buntowników miasteczka Zhangde (prow. Hunan) w maju1961roku. Sytuację na kontynencie próbował wykorzystać reżim Czang Kaj-szeka na Tajwanie, wysyłając wiosną 1962 roku komandosów do prowincji Fujian. Pomimo prób nie udało się im jednak poderwać ludności do powstania, mającego otworzyć Czangowi drogę do powrotu na kontynent.
Liczba ofiar głodu jest nieznana. Według Wanga Ruoshui z Chińskiej Akademii Nauk zmarło minimum 10 mln osób. John King Fairbank w książce China: A New History podaje liczbę 20-30 mln. Jasper Becker, autor monografii poświęconej wielkiemu skokowi szacuje liczbę ofiar na ponad 43 mln.

Władze ukrywały prawdę o sytuacji na wsi, a kiedy już nie dało się jej zatuszować, oficjalnie ogłoszono że głód jest wynikiem klęsk żywiołowych. Dopiero w 1962 roku zakupiono z zagranicy 6 mln ton zboża, które i tak w większości skierowano do miast.

System komun ludowych w przeciągu dwóch lat doprowadził do zapaści gospodarczej i klęski głodu w Chinach, przyczyniając się do klęski wielkiego skoku. Gdy kierownictwo KPCh zdało sobie sprawę z ostatecznej klęski założeń Mao, pod koniec 1959 z inicjatywy Liu Shaoqi i Deng Xiaopinga przystąpiono do reorganizacji komun. Zniesiono wówczas wspólne stołówki i bezpłatne zaopatrzenie, przywrócono także prawo do posiadania ogródków przydomowych, prywatnego inwentarza oraz dniówki obrachunkowe. Zniesiono przymusową przynależność do komun, a środki produkcji i finanse kierowano do nowo tworzonych brygad produkcyjnych.
Wersja rządowa Wielkiego skoku naprzód:
10.jpg


A tak było naprawde:
Great_LeapForward_famine.JPG

famine_china.jpg
 

Racibor

Well-Known Member
408
2 159
Wiktor Suworow "Matka diabła"

W rolnictwo państwo ładowało kolosalne środki, do kołchozów kierowano setki tysięcy traktorów, samochodów, kombajnów, miliony ton nawozów, niewiarygodną ilość części zamiennych, paliwa i smarów. Uczelnie przygotowywały i kierowały do rolnictwa niezliczone stada agronomów, inżynierów, melioratorów, zootechników, weterynarzy.

Rolnictwem kierował specjalnie do tego oddelegowany sekretarz Komitetu Centralnego partii z wielkim sztabem pracowników. Podlegało mu Ministerstwo Rolnictwa. Ponadto istniało Ministerstwo Zaopatrzenia. I Ministerstwo Budowy Maszyn Rolniczych. Ministerstwo Budowy Maszyn dla Hodowli i Produkcji Paszy. Ministerstwo do spraw Produkcji Nawozów Mineralnych. I Ministerstwo Roślin Przemysłowych. Ministerstwo Hodowli. Ministerstwo Sowchozów. Ministerstwo Upraw Bawełny. Ministerstwo Produktów Zbożowych. Ministerstwo Płodów Rolnych. Ministerstwo Melioracji i Gospodarki Wodnej.


Co więcej, w każdej republice był partyjny sekretarz do spraw rolnictwa z wielką administracją i własnymi ministerstwami. W każdym obwodzie i rejonie też siedziały rolnicze szychy w dużych ilościach.
Sytuację w rolnictwie regularnie omawiano na najwyższym szczeblu: na zjazdach partii i plenach Komitetu Centralnego. Przyjmowano rezolucje i wyciągano wnioski praktyczne. Doszło do tego, że mądra partia komunistyczna swoją decyzją przyjęła wielki program żywnościowy, którego z jakiegoś powodu i tak nie udało się zrealizować.


Do wspierania rozwoju rolnictwa partia komunistyczna kierowała funkcjonariuszy partyjnych i młodzież, oficerów rezerwy i pracowników kultury. Dla rolnictwa pracowały instytuty naukowe i cała Akademia Nauk Rolniczych. Na żniwa wysyłano żołnierzy, zapominając o szkoleniu bojowym, robotników z fabryk, nie wykonując planów produkcji, studentów i uczniów, zakłócając proces nauczania.


Niemniej działki przyzagrodowe obywateli stanowiły 2,5 procent użytków rolnych i dawały 51 procent produktów rolnych. Z tych nędznych skrawków ziemi pochodziło 62 procent produktów pochodzących z hodowli.


Co to oznaczało?
Sytuacja wyglądała tak: Na 97,5 procent ziemi rolnej przez cały dzień pracowali wszyscy rolnicy, wszystkie traktory i kombajny, wszyscy specjaliści od rolnictwa, tu ładowano wszystkie inwestycje, tu twórczo harowali wszyscy specjaliści oraz cała wielomilionowa rzesza żołnierzy, studentów, uczniów i całej reszty pomocników. A wieczorem zmęczony chłop wracał do domu i przekopywał ogródek łopatą, nie licząc się z rezolucjami zjazdów i plenów, nie zastanawiając się nad zaleceniami Akademii Nauk Rolniczych, nie oglądając się na instrukcje Komitetu Centralnego, ministerstw, urzędów, komitetów obwodowych i rejonowych, nie słuchając poleceń przewodniczącego kołchozu, pozostając bez kontroli brygadzisty, obywając się bez mądrych rad agronoma, bez traktora i kombajnu, bez nawozów, bez wsparcia armii i floty. I produkował nawet więcej, niż wyrosło na bezkresnych polach naszej wielkiej ojczyzny.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Pamiętam taką historię z czasów pierestrojki kiedy nakazano kołchozom reformę i wydzierżawienie części działek kołchoźnikom.
Więc jeden z kołchozów znalazł najgorszego pijaka i dał mu najgorsze ugory w okolicy. Po kilku latach ten pijak produkował więcej niż jego macierzysty zakład.

Taka krótka lista zbrodni komunizmu z "Czarnej Księgi Komunizmu" <link>:
20 milionów w ZSRR
45 - 72 miliony w Chinach,
1,3 - 2,3 miliona w Kambodży,
2 miliony w Korei Północnej,
1,7 miliona w Afryce,
1,5 miliona w Afganistanie,
1 milion w Wietnamie,
1 milion we Wschodniej Europie i
150 tysięcy w Ameryce Łacińskiej.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 033
Zrozpaczeni chłopi zaczęli jeść szczury, liście i korę z drzew. Doszło nawet do wypadków sprzedawania dzieci i wykopywania zmarłych. Ponieważ każda śmierć powodowała zmniejszenie racji w stołówce, nie informowano władz o zgonach. Pomimo tego racje w stołówkach i tak stopniowo ograniczano, wprowadzano także "żywność zastępczą" w postaci np. masy papierowej.

#TAKBĘDZIEWKOMUNIE
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 287
Cytat z "Polityki Józefa Becka" Cata-Mackiewicza:

Druga cecha, która uderzyła mnie w Rosji sowieckiej, to powszechny głód i nędza, o jakiej obywatel zachodnioeuropejski nie może mieć wyobrażenia i na szczęście nigdy nie będzie miał wyobrażenia. (...) Otóż zobaczyłem, co to jest rosyjski głód, gdy zacząłem jeździć bocznymi kolejami. Pamiętam, że w Kazaniu, do którego przyjechałem statkiem po Wołdze, gdy poszedłem na dworzec, aby kupić bilet do Moskwy, powiedziano mi - był to maj - że bilet otrzymam na pierwszą połowę października. (...) W Rosji w tym okresie, gdy się komuś kończyły sznurowadła w butach, chodził bez sznurowadeł, bo nie mógł ich dostać. Brakło absolutnie wszystkiego, nie było absolutnie nic. Jakiś koszmar otaczał cię, koszmar niemożności otrzymania czegokolwiek do ubrania, do jedzenia, jakiegokolwiek towaru.
Składały się na to
(1) system biurokratyczny
(2) specjalnie rosyjska niechęć do większej organizacji i poddawania się trybom większej maszyny
(3) zabicie wszelkiej indywidualnej inicjatywy oraz indywidualnej korzyści.
Wiem, że konsul polski telefonował w mojej obecności do wszystkich innych konsulów, czy nie mają proszka aspiryny, bo mu żona zachorowała, wiem, że w tym Petersburgu, otoczonym lasami, konsulat polski sprowadzał drzewo z Finlandii, wiem, że gdy poczęstowałem czekoladą dziewczynę nauczycielkę, powiedziała mi, że "już trzy razy w życiu" jadła czekoladę, wiem, że mój towarzysz podróży po 24 godzinach wspólnie spędzonych w jednym przedziale kolejowym zwrócił się do mnie z całym speechem, że ma do mnie wielką prośbę, że jeśli mu odmówię, to się nie obrazi, lecz jeśli nie odmówię... itd. "Co u diabła - myślałem,- facet chce mnie prosić o protekcję dla uzyskania paszportu polskiego, czy coś takiego?" Okazało się, że prośba była o "papierośnicę". Papierośnica było to normalne puste pudełko od 20 papierosów polskich, które rzuciłem za siebie po wyczęstowaniu ostatniego papierosa. W tym kraju każdy śmieć nabierał wartości skarbu.

Głód i nędza w Rosji sowieckiej, tak straszliwe w roku 1921, że powodowały nad Wołgą wypadki ludożerstwa, ulegały przypływom i odpływom. Za czasów NEP-u, czyli zezwolenia na wolny handel, było lepiej, potem wolny handel znów został zakazany, znów nędza zaczęła przybierać. (...) W roku 1939 wszystkie poselstwa w Moskwie całą aprowizacje na obiady, śniadania i kolacje sprowadzały z Polski, mydło do prania i w ogóle wszelkie przedmioty użytku codziennego także z Polski.

Ale gorsze było to co nazwałem "myślą w obcęgach". Myśl ludzka była wpakowana w obcęgi myślenia według pryncypiów nauki o walce klas. Wszelka twórczość myśli ludzkiej miała służyć wyłącznie tej doktrynie, wszelka dawna twórczość naukowa czy artystyczna musiała być w to wpakowana. (...) Pewną wówczas wydaną powieść wycofano z obiegu, a autora jej ukarano za passus, który brzmiał: "Wielka cisza otaczała jezioro, w ciszy stały drzewa i naokoło było cicho". Frazes ten uznano za "kontrrewolucyjny". Jak to? Naokoło huczy trzeci rok nakazanej przez Stalina pięciolatki, a ten łajdak ośmiela się pisać, że było cicho! Profesora biologii po ciągnięto do odpowiedzialności za sformułowanie pewnego zdania przy wykładzie o białych i czerwonych ciałkach krwi. (...) Później w hitleryźmie widziałem ten sam ucisk na mózg (...). Muszę jednak obiektywnie przyznać, że ta "myśl w obcęgach" nie doszła nigdy w Niemczech do takich patologicznych ekstremów, jak to się stało w Rosji.
 
A

Antoni Wiech

Guest
To ja może coś ze swojego podwórka: Jak byłem dzieckiem (to już było pod koniec komuny) pojechałem na kolonię. Miałem tam jednego znajomego co miał pudełko czekoladek mars (takich mini marsów, połowę wielkości zwykłych) przywiezionych z Niemiec. Poczęstował mnie, ale prosił żebym nie mówił innym dzieciakom. Ja jako, że miałem miękkie serce nie dotrzymałem sekretu i poczęstowałem innego dzieciaka w tajemnicy również. On widać zrobił ten sam błąd co ja. Dzieciaki niemal z całej kolonii przychodziły falami i niemal błagały o tego marsa. Próbowały się wymieniać na jakieś swoje zabawki i inne rzeczy. No kurwa, czujecie, za kawałek czekoladki. Pamiętam jak dziś...
 
Do góry Bottom