- Moderator
- #41
- 8 902
- 25 636
Konserwatyzm.pl wrzucił fajny tekścik o ideowych komunistach. Wrzucę fragment:
Ci komuniści bezkrytycznie przyjmujący wszystko co partia powie, piętnujący wczorajszych przyjaciół , dziś aresztowanych za wysługiwanie się ,,luksemburskim imperialistom’’, żądających w masowych wiecach kary śmierci dla zdrajców Ojczyzny, wcześniej czy później znaleźli się także w łagrach. To jak się zachowywali wcześniej (przed aresztowaniem) i już w obozie, wreszcie jak tłumaczyli sobie swoją obecną sytuację, pozwala na podzielenie ich na następujące grupy:
1. Ludzi uważających, że rządy Stalina są kontrrewolucją, odejściem od leninowskich norm; ich aresztowanie za Lenina byłoby nie do pomyślenia
2. Ludzi uważających, że wśród najbliższego otoczenia Stalina doszło do kontrrewolucji – streścić to można powiedzeniem ,,car dobry, urzędnicy źli’’, łatwiej było myśleć, że Stalin został oszukany niż wyzbyć się wiary w niego
3. Ludzi bezkrytycznie ufających partii pomimo aresztowania, tłumaczących sobie aresztowanie pomyłką (,,tylu wrogów dookoła, zdarza się przecież aresztować niewinnego’’ czy ,,gdzie drwa rąbią tam wióry lecą’’
Oczywiście żadna z tych grup nie była więźniami politycznymi sensu stricto (chociaż w przeważającej części skazana z ,,politycznego’’ artykułu 58). Zostali aresztowani i skazani, tak jak miliony innych obywateli Związku Sowieckiego, w ramach ,,zaostrzania się walki klasowej’’.
Tak jak komuniści z grupy 1 i 2 mieli jakieś racjonalne dla siebie wytłumaczenie aresztowania, tak dla ludzi z grupy 3 wytłumaczenie, o ile mogło być racjonalne na samym początku, tak im dłużej siedzieli w łagrze, pozbawieni wszelkich nadziei na zwolnienie, stawało się pretekstem do obwiniania siebie, wyszukiwania w swoim życiu, jakiegoś kontrrewolucyjnego epizodu. Paradoksalnie: by wybielić partię przed samym sobą musieli w sobie znaleźć winę. Jakaś kontrrewolucyjna rozmowa, jakiś gest (Czy samo zastanawianie się nad tym dlaczego ich aresztowano nie było już przestępstwem; wątpieniem w słuszność postępowania partii?) Musieli to zrobić by nie stracić wiary w partię. Tak jak łatwiej było myśleć, że Stalin został oszukany niż wyzbyć się wiary w niego, tak samo łatwiej było uwierzyć w to, że popełniło się jakiś błąd (który doprowadził do aresztowania) niż w to, że całe życie oparte na wierze w partię okazało się błędem.
(Takie tłumaczenie bardzo przypomina przejście do porządku dziennego nad kwestią terroru w Związku Sowieckim jakie miało miejsce wśród wielu zachodnioeuropejskich intelektualistów: ważniejsza dla nich była wiara w to, że socjalistyczny eksperyment, któremu kibicowali, może przynieść szczęście ludzkości niż przyznać się, że ich zaangażowanie we wspieranie bolszewizmu było błędem.
W końcu dochodzili do wniosku, że są winni (przecież zbuntowali się w duchu na sam fakt aresztowania a nie aresztowano ich bezpodstawnie, skoro się zbuntowali tzn. nie w pełni byli ludźmi sowieckimi; reakcją na ich aresztowanie nie powinno być oburzenie; ,,Bać się może tylko wróg, który boi się zdemaskowania’’, człowiek niewinny się nie boi) nie do końca przecież zaufali władzy. Być może ich aresztowanie na tym etapie jakiegoś śledztwa (w końcu dookoła tyle spisków!) wymaga ich udziału, ich zeznań.
Śledczy wytłumaczył Eugenii Ginzburg jaką postawę w czasie śledztwa powinien przyjąć prawdziwy komunista:
,,Wygłasza w natchnieniu całe przemówienie – niemal dziesięciominutowe, którego sens sprowadza się do tego, jak niewłaściwe jest moje zachowanie. Przecież nie trafiłam do lochów gestapo. Tam to wszystko byłoby na miejscu: dumne milczenie, odmowa zeznań, nieujawnianie nazwisk. Ale tu jestem w swoim więzieniu. Major wyraża pewność, że mimo ciężkich błędów, które popełniłam, w głębi duszy pozostałam komunistką. Należy więc złożyć broń, uklęknąć przed partią, wymienić nazwiska tych, którzy popchnęli moją pełną pasji emocjonalną naturę do współpracy ze stęchłym podziemiem (…) Wczoraj major rozmawiał telefonicznie z towarzyszem Aksionowem. Ten – uczciwy członek partii – ciężko to przeżywa, zwłaszcza gdy widzi, że jego żona coraz bardziej się pogrąża przez niewłaściwą, czy wręcz – tu major nie będzie owijał słów w bawełnę – całkiem nieradziecką postawę’’
Prawdziwy komunista powinien w trakcie śledztwa współpracować. Nie dość, że sam się przyznać (do win niepopełnionych) to jeszcze podać nazwę organizacji, wymienić najwięcej jak najwięcej jej członków – absurd tego wykazał znajomy z celi Weissberga-Cybulskiego, który na pytania śledczego o członków jego ,,siatki’’ wymienił wszystkich lekarzy w mieście, co siłą rzeczy musiało ograniczyć aresztowania – słowem: wykonać całą pracę za śledczego. Taka postawa już na etapie śledztwa, co prawda nie ma żadnego wpływu na wyrok (ten zapadł już wcześniej i gdzie indziej), lecz może sprawić wrażenie, że współpraca z Organami daje możliwość pozostania ,,radzieckim człowiekiem’’
1. Ludzi uważających, że rządy Stalina są kontrrewolucją, odejściem od leninowskich norm; ich aresztowanie za Lenina byłoby nie do pomyślenia
2. Ludzi uważających, że wśród najbliższego otoczenia Stalina doszło do kontrrewolucji – streścić to można powiedzeniem ,,car dobry, urzędnicy źli’’, łatwiej było myśleć, że Stalin został oszukany niż wyzbyć się wiary w niego
3. Ludzi bezkrytycznie ufających partii pomimo aresztowania, tłumaczących sobie aresztowanie pomyłką (,,tylu wrogów dookoła, zdarza się przecież aresztować niewinnego’’ czy ,,gdzie drwa rąbią tam wióry lecą’’
Oczywiście żadna z tych grup nie była więźniami politycznymi sensu stricto (chociaż w przeważającej części skazana z ,,politycznego’’ artykułu 58). Zostali aresztowani i skazani, tak jak miliony innych obywateli Związku Sowieckiego, w ramach ,,zaostrzania się walki klasowej’’.
Tak jak komuniści z grupy 1 i 2 mieli jakieś racjonalne dla siebie wytłumaczenie aresztowania, tak dla ludzi z grupy 3 wytłumaczenie, o ile mogło być racjonalne na samym początku, tak im dłużej siedzieli w łagrze, pozbawieni wszelkich nadziei na zwolnienie, stawało się pretekstem do obwiniania siebie, wyszukiwania w swoim życiu, jakiegoś kontrrewolucyjnego epizodu. Paradoksalnie: by wybielić partię przed samym sobą musieli w sobie znaleźć winę. Jakaś kontrrewolucyjna rozmowa, jakiś gest (Czy samo zastanawianie się nad tym dlaczego ich aresztowano nie było już przestępstwem; wątpieniem w słuszność postępowania partii?) Musieli to zrobić by nie stracić wiary w partię. Tak jak łatwiej było myśleć, że Stalin został oszukany niż wyzbyć się wiary w niego, tak samo łatwiej było uwierzyć w to, że popełniło się jakiś błąd (który doprowadził do aresztowania) niż w to, że całe życie oparte na wierze w partię okazało się błędem.
(Takie tłumaczenie bardzo przypomina przejście do porządku dziennego nad kwestią terroru w Związku Sowieckim jakie miało miejsce wśród wielu zachodnioeuropejskich intelektualistów: ważniejsza dla nich była wiara w to, że socjalistyczny eksperyment, któremu kibicowali, może przynieść szczęście ludzkości niż przyznać się, że ich zaangażowanie we wspieranie bolszewizmu było błędem.
W końcu dochodzili do wniosku, że są winni (przecież zbuntowali się w duchu na sam fakt aresztowania a nie aresztowano ich bezpodstawnie, skoro się zbuntowali tzn. nie w pełni byli ludźmi sowieckimi; reakcją na ich aresztowanie nie powinno być oburzenie; ,,Bać się może tylko wróg, który boi się zdemaskowania’’, człowiek niewinny się nie boi) nie do końca przecież zaufali władzy. Być może ich aresztowanie na tym etapie jakiegoś śledztwa (w końcu dookoła tyle spisków!) wymaga ich udziału, ich zeznań.
Śledczy wytłumaczył Eugenii Ginzburg jaką postawę w czasie śledztwa powinien przyjąć prawdziwy komunista:
,,Wygłasza w natchnieniu całe przemówienie – niemal dziesięciominutowe, którego sens sprowadza się do tego, jak niewłaściwe jest moje zachowanie. Przecież nie trafiłam do lochów gestapo. Tam to wszystko byłoby na miejscu: dumne milczenie, odmowa zeznań, nieujawnianie nazwisk. Ale tu jestem w swoim więzieniu. Major wyraża pewność, że mimo ciężkich błędów, które popełniłam, w głębi duszy pozostałam komunistką. Należy więc złożyć broń, uklęknąć przed partią, wymienić nazwiska tych, którzy popchnęli moją pełną pasji emocjonalną naturę do współpracy ze stęchłym podziemiem (…) Wczoraj major rozmawiał telefonicznie z towarzyszem Aksionowem. Ten – uczciwy członek partii – ciężko to przeżywa, zwłaszcza gdy widzi, że jego żona coraz bardziej się pogrąża przez niewłaściwą, czy wręcz – tu major nie będzie owijał słów w bawełnę – całkiem nieradziecką postawę’’
Prawdziwy komunista powinien w trakcie śledztwa współpracować. Nie dość, że sam się przyznać (do win niepopełnionych) to jeszcze podać nazwę organizacji, wymienić najwięcej jak najwięcej jej członków – absurd tego wykazał znajomy z celi Weissberga-Cybulskiego, który na pytania śledczego o członków jego ,,siatki’’ wymienił wszystkich lekarzy w mieście, co siłą rzeczy musiało ograniczyć aresztowania – słowem: wykonać całą pracę za śledczego. Taka postawa już na etapie śledztwa, co prawda nie ma żadnego wpływu na wyrok (ten zapadł już wcześniej i gdzie indziej), lecz może sprawić wrażenie, że współpraca z Organami daje możliwość pozostania ,,radzieckim człowiekiem’’