Komorowski - Sumliński - WSI

tolep

five miles out
8 555
15 441
Motto:
@tolep Sam jesteś "przychlast", w murzyńskich 4 literach byłeś gówno widziałeś, więc i gówno wiesz... Ech, gimbaza trafia na salony libnetu...

Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, ale patrzę na swojego posta (pierwszą odpowiedź w ogóle w tym wątku) i się napawam. Gdybym miał przed sobą lustro, dostałbym erekcji.

Jak ABW śledziło Sumlińskiego

„ powiedziałem do kierowcy:
- Na Okęcie.
Ruszyliśmy. Ale nie ruszyliśmy sami. Przy pierwszych światłach, o kilometr od mojego mieszkania na Bielanach, spojrzałem przez tylne okno. Szara toyota zatrzymała się kilka wozów za mną i rozpoznałem ją, jako tę, którą w ostatnim czasie już kilka razy spostrzegałem w zasięgu mojego wzroku. Ale mógł to być zbieg okoliczności. Światła zmieniły się na zielone i ruszyliśmy dalej ulica Marymoncką. To samo zrobiła toyota. Dotknąłem ramienia kierowcy.
- Proszę się tu zatrzymać, chcę kupić gazetę.
Wysiadłem. Toyota, która jechała za nami, zatrzymała się także. Nikt do niej nie wsiadł, nikt z niej nie wysiadł. Wszedłem do kiosku, kupiłem gazetę, której nie potrzebowałem, i wyszedłem. Toyota nadal tam stała. Ruszyliśmy ponownie i po paru chwilach powiedziałem do kierowcy:"
„Sumliński, "Czego nie powie Masa o polskiej mafii"


"Powiedziałem mu: "Na lotnisko Schiphol" - i wsiadłem do samochodu. Ruszyliśmy. Ale nie ruszyliśmy sami. Przy pierwszych światłach, o dwadzieścia jardów od hotelu, spojrzałem przez tylne okienko. Taksówka marki Mercedes w żółte pasy zatrzymała się o dwa wozy za nami i rozpoznałem ją jako tę, która zazwyczaj stała na postoju niedaleko hotelu. Ale mógł to być zbieg okoliczności. Światła zmieniły się na zielone i ruszyliśmy w Vijzelstraat. To samo zrobił mercedes w żółte pasy.

Dotknąłem ramienia kierowcy. - Proszę się tu zatrzymać, chcę kupić papierosy.

Wysiadłem. Mercedes jechał tuż za nami i zatrzymał się także. Nikt do niego nie wsiadł, nikt nie wysiadał. Wszedłem do hallu jakiegoś hotelu, kupiłem papierosy, których nie potrzebowałem, i wyszedłem. Mercedes nadal tam stał. Ruszyliśmy i po paru chwilach powiedziałem do kierowcy:"
MacLean, „Lalka na łańcuchu”
 
Ostatnia edycja:

tolep

five miles out
8 555
15 441
A oto przed Szanowną Publicznością wspomniane powyżej warszawskie mieszkanie pana Sumlińskiego.

Grand Pacific 1.jpg Grand Pacific 2.jpg

"na tym niedoskonałym świecie nie istnieje nic skończenie doskonałego - zamki w drzwiach mojego warszawskiego mieszkania były po prostu do luftu"
Sumliński, "Czego nie powie Masa o polskiej mafii"


"na tym niedoskonałym świecie nie istnieje nic skończenie doskonałego - zamki w drzwiach sypialni hotelu „Grand Pacific" były po prostu do luftu"
MacLean, "Mroczny krzyżowiec"


Już wyjaśniam. Ten hotel Grand Pacific (Viti Levu, Fidżi) był według podmiotu lirycznego najlepszym bezsprzecznie hotelem na całym zachodnim Pacyfiku. Tak mi to się wbiło w głowę, że całe lata temu szukałem go w Google i nie mogłem znaleźć.

A teraz znalazłem go na tripadvisorze, skąd zdjęcia powyżej.
http://www.tripadvisor.com/Hotel_Re...views-Grand_Pacific_Hotel-Suva_Viti_Levu.html
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Do wszystkiego, co można o Sumlińskim powiedzieć (łgarz, oszczerca, plagiator, mitoman, cyniczny świr i tak dalej), trzeba dorzucić jeszcze jedno.

To jest kompletny kretyn, który publikując w latach 2010-tych najwyraźniej sądził, że takie rzeczy nie wyjdą na jaw.
Co jeszcze śmieszniejsze: sądził nie całkiem bezpodstawnie - książki Sumlińskiego stały się bestsellerami, a dopiero ktoś z Lisweeka odkrył plagiaty po dłuuuugim czasie.

Naprawdę współczuję teraz jego fanom.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Wg mnie to mogło być tak, że Sumliński wynajął sobie jakiegoś ghostwritera, żeby mu dorobił akcję fabularną, a ten miał na kompie pełno książek sensacyjnych i wyszukując odpowiednie słowa czy frazy mógł szybko poznajdywać fragmenty. Sam Sumliński musiałby być kompletnym niedorozwojem, żeby samodzielnie kopiować całe fragmenty. No chyba że te środowisko przyzwyczajone jest, że im wszystko uchodzi na sucho i są takimi mentalnymi rozpieszczonymi i leniwymi (resortowymi) dziećmi.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
ghostwritera, żeby mu dorobił akcję fabularną
I pozwolił ghostwriterowi wymyślać spotkania ministra Komorowskiego z oficerami Admiralicji Brytyjskiej z "HMS Ulisses"? W sytuacji gdy książka miałą być "po bandzie" i grozić ewentualnym procesem o zniesławienie?

Absokurwalutnie wykluczone i chuj.

btw. nieprzypadkowo wydawcą książki Sumlińskiego jest wydawnictwo "Wojciech Sumliński Reporter". Każdy inny wydawca zatrudnia prawdopodobnie jakichś redaktorów którzy zmasakrowaliby te "jego" dzieła. Poza tym wydawca wziąłby jakąś część pieniędzy.
 
OP
OP
Staszek Alcatraz

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Widzę, że jesteś na czasie. Wtopa z Olszewskim i plagiat artykułu jakiejś dziennikarki są znane od lat. Sumliński powiedział, że ma rodzinę na utrzymaniu a wtedy bardzo potrzebował pieniędzy, więc przepisał sobie cudzy artykuł xD Duży niesmak.

To co ty zapodajesz to jakieś pierdoły, które budzą niesmak, ale nie udowadniają, że Sumliński jest hochsztaplerem, który wszystko zmyśla, że wszystko co napisał to bujda.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Widzę, że jesteś na czasie. Wtopa z Olszewskim i plagiat artykułu jakiejś dziennikarki są znane od lat. Sumliński powiedział, że ma rodzinę na utrzymaniu a wtedy bardzo potrzebował pieniędzy, więc przepisał sobie cudzy artykuł xD Duży niesmak.

To co ty zapodajesz to jakieś pierdoły, które budzą niesmak, ale nie udowadniają, że Sumliński jest hochsztaplerem, który wszystko zmyśla, że wszystko co napisał to bujda.

Wszystko, co nie jest potwierdzone w innych źródłach. WSZYSTKO. Za komuny krążył dowcip, że w Dzienniku Telewizyjnym prawda jest tylko w sporcie i prognozie pogody.
U Sumlińskiego jest gorzej z wiarygodnością.

I on się odszczekuje teraz tak: http://sdp.pl/wywiady/12254,nikt-mnie-nie-zlamie,1452540099

[Dziennikarz:] Zagląda Pan od piątku na stronę internetową „Newsweeka”, gdzie czytelnicy wyszukują fragmentów kryminałów i sensacji, które Pan wykorzystał w książce „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”?
[Sumliński:] Oczywiście znam treść oszczerczego materiału o mnie, ale mam ciekawsze zajęcia, aniżeli zaglądanie na stronę internetową „Newsweeka”. Gardzę oszczercami, jak niektórzy redaktorzy „Newsweeka” i podam ich do sądu, niech sąd rozstrzygnie, gdzie jest granica inspiracji i plagiatu. To jest podły tekst tygodnika Tomasza Lisa.
(...)
[Dziennikarz:] 3 grudnia 2006 roku Ustka zalegała pod zwałami śniegu, a powietrze było przejrzyste i lodowate, jak Pan pisze?
[Sumliński:] Tak było.
[Dziennikarz:] Bo wie Pan, dokładnie tak samo Stieg Larsson opisuje miejscowość Hedestadt: „w nocy napadało bardzo dużo śniegu, ale rano niebo się wypogodziło i wysiadającego z pociągu Mikaela uderzyło przejrzyste i lodowate powietrze”.

A według archiwum weatheronline.pl, 3 grudnia 2006r. w Ustce było 9 stopni na plusie :)

...........

Dopiero teraz natrafiłem na pierwszy fragment z Chandlera, splagiatowany przez Sumlińskiego. To naprawdę niesamowite.

"Żegnaj laleczko" w tłumaczeniu Ewy Życieńskiej. I jeszcze akurat TEN FRAGMENT. Chandler był geniuszem w opisywaniu takich rzeczy, "Żegnaj laleczko" to chyba jego najlepsza książka, a i tłumaczenie Życieńskiej doskonałe. Opis prezencji Nulty'ego rozpoznałbym o pierwszej w nocy rzygając do kibla z przepicia podczas imprezy z muzyką dubstep.

I ten kretyn postanowił akurat Chandlera splagiatować? I żaden z dziesiątek lub setek tysięcy czytelników tego nie zauważył?

Podłogę pokrywało brudne brunatne linoleum, a w powietrzu wisiał odór starych niedopałków. Aspirant miał wystrzępiona koszulę, a mankiety marynarki podwinięte do środka („Niebezpieczne związki”, W. Sumliński).

A fragment z Nultym wygląda tak w oryginale jak niżej. Zrozumiecie, dlaczego tego nie da się zapomnieć albo pomylić z czymkolwiek innym:

"Sprawę dostał niejaki Nulty, facet o spiczastym podbródku, zgorzkniałej gębie i długich, żółtych dłoniach, które prawie przez cały czas, kiedy rozmawiał ze mną, trzymał splecione na kolanach. Był to porucznik wydziału śledczego Rejonu Ulicy Siedemdziesiątej Siódmej i rozmawialiśmy w pustym pokoju, w którym naprzeciwko siebie pod ścianami stały dwa biurka zostawiając między sobą tyle miejsca, żeby można się było poruszać, o ile nie spróbowałyby tego dwie osoby naraz. Podłogę pokrywało brudne brunatne linoleum, a w powietrzu wisiał odór starych niedopałków od cygar. Nulty miał wystrzępioną koszulę, a mankiety marynarki podwinięte do środka. Choć wyglądał wystarczająco biednie, aby być uczciwym, nie robił wrażenia człowieka, który mógłby się zmierzyć z Myszką Malloyem.
Zapalił połówkę cygara i rzucił zapałkę na podłogę, gdzie już na nią czekało liczne towarzystwo innych. W jego głosie zabrzmiała gorycz.
- Smoluchy. Jeszcze jedno murzyńskie zabójstwo. Oto, na co sobie zasłużyłem po czterdziestu latach twardej harówki w tym wydziale. Ani zdjęć, ani miejsca choćby na cztery linijki w rubryce drobnych ogłoszeń.
Nic nie mówiłem. Podniósł moją wizytówkę, przeczytał ją po raz drugi i rzucił na biurko."
 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Odnośnie pogody Ustce w grudniu 2006 roku. W 2006 roku pracowałem w Gdańsku na przełomie grudnia i stycznia. Nieco ponad miesiąc. Pamiętam dokładnie, że świeciło słońce non-stop a temperatura dochodziła do 15 stopni na plusie. Zimy nie było żadnej. Pracowałem wyłącznie na powietrzu i był to początek mojej pracy zawodowej w całkowicie nowej dla mnie wtedy branży. Stąd pamiętam dokładnie wyjątkowo łagodną zimę i całkowity brak śniegu i mrozu. Ustka a Gdańsk odległość może nieco ponad sto kilometrów.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
"Głowa nieszczęśnika spoczywała na stole, na którym leżała Beretta Px4. To pistolet nieco większy od standardowego smartfonu, jednak jego pocisk 9 mm, zamiast przebić ciało ofiary na wylot, niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze"

To będzie ciężka lektura.

Beretta Px4 jest niewiele większa od telefonu komórkowego, waży około 700 gramów i można z niej oddać 10 strzałów. Ma wiele zalet: jest mała i lekka, łatwo ją ukryć w kieszeni, a jej małokalibrowy pocisk, zamiast przebić ciało ofiary na wylot, niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze (Paulo Coelho, Zwycięzca jest sam, przełożył Jarek Jeździkowski, Drzewo Babel, Warszawa 2009, s. 13).
 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Nie rozumiem dlaczego zapożyczył z tak wielu autorów. Przecież jak sami coś piszemy to dosyć ciężko jest znaleźć albo przypomnieć sobie o jakimś fragmencie z innych książek, który akurat pasuje nam jak ulał w danym momencie. Myślę, że o wiele prościej i szybciej jest napisać samemu. Pierwsza jego książka "Kto naprawdę go zabił?" bodajże z 2005 roku ( wtedy ją czytałem ) jest napisana zupełnie innym językiem ( zakładam, że własnym ) niż te ostatnie i jest zupełnie niezła. Chyba, że czytając na bieżąco notuje fragmenty, które mu się bardzo podobają i później korzysta z takiej biblioteczki cudzych dokonań na zasadzie a nóż się przyda do mojej własnej. Nie rozumiem jego sposobu myślenia.
 
Do góry Bottom