Trikster
Active Member
- 361
- 26
Powiedz, że udajesz.
Skoro właściciel niejako tworzy swój własny język, to chyba mówimy o różnych językach, nie? I o tym piszę od samego początku. Przyjmuję bowiem Ajdukiewiczowską koncepcję języka, zgodnie z którą język jest definiowany przez dyrektywy znaczeniowe (choć nie tylko). A więc różnica choć jednej dyrektywy przekłada się na istnienie dwóch różnych języków.
Chodzi mi o to, że albo uznamy, że właściciel może definiować agresję i działać na podstawie tej definicji, a więc, że jest w pewnym sensie suwerennym państwem, albo, jeśli nie może definiować agresji lub działać na podstawie opracowanej przez siebie definicji, nie różni się niczym od właściciela z art. 140 kc w tym sensie, że jest podległy jakiejś instancji, która ustala ZA NIEGO znaczenia, w związku z czym nie jest w ogóle właścicielem według teorii propertariańskiej.
Skoro właściciel niejako tworzy swój własny język, to chyba mówimy o różnych językach, nie? I o tym piszę od samego początku. Przyjmuję bowiem Ajdukiewiczowską koncepcję języka, zgodnie z którą język jest definiowany przez dyrektywy znaczeniowe (choć nie tylko). A więc różnica choć jednej dyrektywy przekłada się na istnienie dwóch różnych języków.
Chodzi mi o to, że albo uznamy, że właściciel może definiować agresję i działać na podstawie tej definicji, a więc, że jest w pewnym sensie suwerennym państwem, albo, jeśli nie może definiować agresji lub działać na podstawie opracowanej przez siebie definicji, nie różni się niczym od właściciela z art. 140 kc w tym sensie, że jest podległy jakiejś instancji, która ustala ZA NIEGO znaczenia, w związku z czym nie jest w ogóle właścicielem według teorii propertariańskiej.