III Wojna Światowa

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Optymistyczny end game, to branie głodem wspomnianego miasta i zerwanie połączenia przez Kercz. Chciałbym zobaczyć jak duma putinowskiej architektury ostatecznie ląduje w wodzie. Ale ten most pewnie jest teraz bardzo dobrze broniony i trudno będzie go teraz wykończyć, nawet jeśli przydałoby się to zrobić jak najszybciej.

Być może jego istnienie i połączenie za jego pomocą Krymu z Rosją okaże się tematem rozmów dyplomatycznych, jeśli wojna pójdzie koncertowo nie po myśli Rosji. Jego pozostawienie byłoby oznaką dobrej woli ze strony Ukraińców, o ile w Kerczu pojawiłoby się normalne przejście graniczne. Jeżeli Ukraińcy w ogóle nie zamierzają współpracować z Rosją po wojnie, destrukcja tego mostu może okazać się symbolicznym aktem zerwania więzów z Moskwą na dobre.
Mówię i mam.


Tak wygląda WOD, war-on-demand. Lepsza niż VOD, chociaż mam nadzieję, że filmiki też się pojawią, bo rozwalanie wielkiej infrastruktury w formie tam czy innych Gwiazd Śmierci jest jedynym sensownym z punktu widzenia estetycznym powodem obserwowania nowoczesnych konfliktów zbrojnych.



View: https://www.youtube.com/watch?v=E1DCxpMz8aU


View: https://www.youtube.com/watch?v=v4PUxf6mNAE
 
Ostatnia edycja:

myname

Active Member
308
219

Frosty2

Twój lekarz poleca papierosy Malboro
394
222
 

ckl78

Well-Known Member
1 881
2 033
Może odpowiadają w sondażach tak, by za opinię nie oberwać? - surowe kary za krytykę.
 

kompowiec

freetard
2 580
2 646
Wojna w Ukrainie trwa już dwa miesiące. Wielu Rosjan otwarcie wspiera "operację specjalną", przymykając oko na zabójstwa i gwałty, ostrzeliwanie miast, niewyobrażalne zniszczenia i miliony ludzi, którzy stracili domy. Dziennikarz Szura Burtin od tygodni rozmawiał z obywatelami Federacji Rosyjskiej o tym, co czują, gdy myślą o wojnie — a teraz opowiada, jak strach i poczucie upokorzenia pokonały w nich człowieczeństwo.
Dziennikarz Szura Burtin przepytuje Rosjan w Moskwie i z dala od dużych miast, dlaczego popierają wojnę. Wszyscy wierzą w telewizyjną propagandę
Burtin pisze o "wejściu w ciemność". To wstrząsający portret dużej części rosyjskiego społeczeństwa
Tekst publikujemy dzięki uprzejmości serwisu Meduza. Prosimy o wsparcie pracy niezależnych rosyjskich dziennikarzy
Więcej informacji na stronie głównej Onetu
"Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie w Rosji milczą!" — ten okrzyk w pierwszych tygodniach wojny można było przeczytać w setkach tysięcy ukraińskich postów. "Czy oni naprawdę to popierają? Czy ich to nie obchodzi? My jesteśmy bombardowani, a oni boją się grzywny za pójście na wiec? Może nie wiedzą, co się dzieje? Powiedz im!".

Po Buczy i Kramatorsku Ukraińcy nie przejmują się już tym, co myślą Rosjanie. Ale ja wciąż nie rozumiałem, jak większość Rosjan może to wszystko popierać. Wygląda to jak ciemność, z której trzeba uciec.

Przez wiele dziesięcioleci wszyscy zadawali sobie pytanie: czy Niemcy w 1939 r. tego nie rozumieli? Jak cały naród, wszyscy ci normalni ludzie, mogli ulec absolutnemu szaleństwu? Pomyślałem, że możemy dziś odpowiedzieć na to pytanie. Razem z moją przyjaciółką socjolog Alicją (imię zmienione) zaczęliśmy chodzić po Moskwie i pytać przypadkowych ludzi, co sądzą o wojnie w Ukrainie.

Połowa osób odmówiła rozmowy. Później rozmawiałem z ludźmi z regionów Kaługi i Kostromy. W sumie przeprowadziliśmy ponad 50 wywiadów. Nie ma tu żadnej reprezentatywności. Chcieliśmy po prostu coś poczuć. Chcieliśmy wejść w tę ciemność i znaleźć w niej ludzi.


ROZDZIAŁ 1. Przemówienia
Przeciętna subiektywna opinia

Dwóch 50-letnich mężczyzn przy centrum sportowym w moskiewskim parku wyjaśnia, że od młodości spotykają się tu w weekendy i grają w piłkę. Jeden z nich rzeczywiście ma na sobie strój sportowy, ale nie ma piłki. Mężczyźni piją nalewkę żurawinową i zajadają się pieczoną wieprzowiną. W pełni popierają "operację specjalną".

— Żona mojego przyjaciela jest w Charkowie. Niedawno został zbombardowany, ale teraz jest tam spokojnie — mówi jeden z nich. — Wygląda na to, że [rosyjskie wojska] już przejęły kontrolę. Żona Iryka nawiązała kontakt, wygląda na to, że ukrywają się tam w piwnicy. Mówią, że strzelają. Ale to nie nasi ludzie strzelają, dlaczego nasi ludzie mieliby strzelać? Mam już tego dość, szczerze mówiąc, zapomnieli nawet o COVID-19.

— Czy znasz kogoś, kto jest przeciwny wojnie?

— Wszyscy są przeciwko wojnie! Co masz na myśli? Czy jestem za wojną? Ja też jestem przeciw! Ci politycy, Zełenski... On też rozdawał broń, to straszne. Oczywiście, że jestem przeciw! Życie jest dane raz, jak możesz walczyć?

— Czy myślisz, że ludzie w Ukrainie wspierają swój rząd?

— Myślę, że nie.

— A co oni myślą o naszej inwazji?

— Sądząc po przekazie telewizyjnym, bardzo pozytywnie — odpowiada drugi mężczyzna. — Wszystko zostało przemyślane z wyprzedzeniem. To inwazja na wielki kraj, który narobił g...a całemu światu. Ale nie jestem politykiem, to moja subiektywna opinia.

Słyszeliśmy to zdanie później wiele razy. Ludzie powtarzali propagandowe tyrady z telewizji i dodawali, że to ich czysto osobista opinia. Podobnie jak większość ludzi, z którymi rozmawiałem, mężczyźni byli przeciwni wojnie w ogóle, ale bardzo popierali tę konkretną wojnę — i nie widzieli w tym żadnej sprzeczności.

Pytaliśmy, co dokładnie czuła dana osoba w różnych momentach: kiedy dowiedziała się o rozpoczęciu "operacji", kiedy rozmawiała o tym z bliskimi i co czuje teraz. Zazwyczaj powodowało to lekkie zakłopotanie i raz za razem widzieliśmy zdziwione spojrzenia. Było jasne, że to, jak ludzie się czują, ma niewiele wspólnego z tym, co mówią.

— Jak się czułeś?

— W pełni popieram działania naszego prezydenta!

Tę samą i nieco dziwną odpowiedź na pytanie: "Jak się czujesz?" słyszeliśmy raz za razem, osiem razy na dziesięć. Zwykle było to wymawiane z wyzwaniem, lekkim marszczeniem czoła, tak jakbyśmy się już zaczęli kłócić. Pytaliśmy o więcej szczegółów, a ta osoba zaczynała mówić o zagrożeniu ze strony NATO i ukraińskich "nazistach".

Ale jeśli poszukamy głębiej, zobaczymy, że każdy używa tych formuł z własnych powodów. Ludzie budują swój własny obraz świata z cegiełek podsuwanych przez propagandę, ale każdy w nieco inny sposób, a za tym obrazem widać ich samych.

Istnieje opinia, że poparcie dla wojny w Rosji jest wynikiem propagandy. To z pewnością prawda. Ale dlaczego ludzie w tę propagandę wierzą? Te formuły działają, ponieważ ludzie potrafią je wykorzystać na swoją korzyść. Ludzie są ofiarami propagandy, ale są też jej klientami.

Kontrowersje

Prawie wszystkie nasze rozmowy były pełne sprzecznych stwierdzeń, co nas totalnie zaskoczyło.

1.

— Wszyscy się cieszą, zacierają ręce, że udało im się skłócić jeden naród z drugim — powiedział mi moskiewski taksówkarz. — Walczcie tutaj, eksterminujcie się nawzajem! Ich celem zawsze było wykrwawienie Rosji do sucha, zniszczenie jej. Tak, sytuacja jest zła, trudna, ale myślę, że nie było innej drogi.

2.

— Wymieniłem dziś pieniądze, kupiłem dolary. Już dobrze, wszystko będzie dobrze, teraz odłączymy się od dolara.

3.

Moje pytanie: — To Rosja zaatakowała Ukrainę?

— Nie. To znaczy tak, ale nie byliśmy pierwsi.

4.

— Nie można było zrobić inaczej!

Moje pytanie:— Czy na miesiąc przed wojną zdawałeś sobie sprawę, że nie można zrobić inaczej?

— Nie zastanawiałem się nad tym.

5.

— My ich wyzwalamy.

Moje pytanie: —A jeśli tamtejsza ludność nie chce być wyzwalana?

— Cóż, może tak jest. Nie walczymy przeciwko cywilom. Tak się jednak składa, że mieszkają na terenie, na którym odbywają się te wszystkie operacje wojskowe.

6.

Pytam: — Czy czułeś, że Ukraina mogła nas zaatakować?

— Oczywiście, na zawodach sportowych krzyczeli antyrosyjskie hasła. Mogli zbudować bombę atomową.

7.

— Mamy normalny stosunek do Ukraińców, prawda?

Ja: — Wiele osób mówi nam, że musimy ukarać Ukraińców.

— To prawda, powinni zostać ukarani!

8.

— Niech mają różne stany w Ameryce, a w naszym kraju niech wszyscy będą razem: Ukraina, Czuwasze, ale wszyscy razem, braterskie narody, jak, z grubsza rzecz biorąc, ZSRR ze swoimi republikami. Ale tutaj wszystko było połamane, rozdrobnione. Jak wielkie przedsiębiorstwo — rozbijasz je na kawałki i zabierasz za bezcen.

— Czy nie uważasz, że Ukraina jest suwerennym krajem?

— Uważam, że Donieck i Ługańsk to suwerenne kraje. Wyrazili swoją niezależność — więc daj im ją. Dlaczego nie dasz im niezależności?

W jednym z pierwszych dni wojny jechałem w Moskwie tramwajem z Nowokuźnieckiej do Czystyje Prudy. Po drugiej stronie przejścia siedziała starsza kobieta po siedemdziesiątce, która nagle, ni stąd, ni zowąd, zaczęła przeklinać "zdrajców" — tego dnia gdzieś w centrum odbywał się wiec antywojenny. Powiedziałem jej, że jestem takim "zdrajcą", a ona od razu pękła.

Odwróciła się do mnie i przez dłuższą chwilę krzyczała: — Po prostu zastrzeliłabym was wszystkich! Jesteś egoistą! Oni nie lubią wojny! Dlaczego nie pójdziesz na wojnę, co? Idź na wojnę! Ukraińcy zawsze tacy byli! Pracowałam w Tarnopolu, była tam pewna kobieta, która powiedziała mi wtedy: "Zastrzeliłabym was wszystkich, Moskale". Czy to normalne, powiesz mi?

Zamknięta kawiarnia Starbucks w MoskwieFoto: Konstantin Zavrazhin/Getty Images / Getty Images
Zamknięta kawiarnia Starbucks w Moskwie
Babcia była brzydka, jej krzyk był absurdalny, pełen sprzeczności. Ale nie było sensu jej na nich przyłapywać. Wręcz przeciwnie — to, co chciała wyrazić, było właśnie w tym krzyku.

Zauważyliśmy, że prawdziwe uczucia ludzi pojawiają się nie tyle w mowie, ile w drobnych uwagach, zastrzeżeniach, przebitkach, unikaniu, sprzecznościach, intonacji, spojrzeniach, postawach.

Pewien starszy urzędnik, którego zatrzymaliśmy z żoną w centrum handlowym, gdy tylko zadałem niewygodne pytanie, odwrócił się ode mnie jak dziecko i stanął do mnie plecami. Byli bardzo wzruszającą parą, najmilszymi ludźmi, jakich spotkałem, nigdy w życiu nikogo by nie skrzywdzili. Wspierali wojnę żarliwie i szczerze. Mąż z przerażeniem w oczach słuchał moich pytań o bombardowanie Charkowa. A potem wyjął długopis i starannie skopiował dane z mojej karty prasowej.

Cynizm

Wchodzimy do kawiarni w małym miasteczku w obwodzie kałuskim. Przy odległym stole siedzą dwie zgrabne młode kobiety z regionalnej administracji. Nie mają nic przeciwko rozmowie z dziennikarzem — to coś ciekawego podczas lunchu.

— Wojna cię nie przeraża?

— Nie, jestem patriotką — mówi wesoło pulchna dziewczyna. — Jedyną rzeczą, której jestem przeciwna, jest światowa polityka wobec rosyjskich sportowców. Nie jest mi żal poborowych, Ukraińców, Rosjan, żołnierzy czy cywilów — jest mi żal sportowców! Nie wolno im nigdzie wchodzić! Poświęcił taki swoje życie, by bronić honoru kraju, trenował 14 godzin dziennie...

— I to jest bardziej przykre niż śmierć cywilów?

— Tak!

Dziewczyna mówi głośno, patrząc w przestrzeń, jakby wygłaszała jakieś oświadczenie. Chwali się swoim cynizmem, a jej koleżanka patrzy na mnie z ciekawością.

Lamenty w sprawie sankcji przeciwko sportowcom słyszałem wiele razy. To świetny powód do oburzenia. Nie musisz się zastanawiać, co sądzisz o bombardowaniu miast. Wystarczy, że przypomnisz sobie, jak obrażono naszych sportowców czy Walerija Giergijewa ("To świetny dyrygent!"), a wojna schodzi na dalszy plan.

— Nie prowadzimy wojny! Odbywa się akcja wojskowa w ramach specjalnej operacji wyzwolenia. Gdyby nasze wojska nie wkroczyły, ich wojska wkroczyłyby do nas!

Dziewczyna wymyśla frazy, czerpiąc zauważalną przyjemność z ich retorycznej mocy. Wydaje jej się, że zdolność do określania tego, co jest prawdą, jest siłą. Wsłuchuję się w jej intonację: jest bezczelna i obojętna.

— Dlaczego myślisz, że Ukraina mogłaby nas zaatakować?

— Wanga przewidziała, że do 2026 r. Rosja stanie się światowym imperium. Nie ma innej drogi, by stać się wielkim mocarstwem. W historii zawsze odbywało się to kosztem aneksji terytoriów.

Do Wangi odniosło się czterech rozmówców. Baba Wanga była bułgarską jasnowidzką, która w latach 70. przewidziała, że Rosja będzie rządzić światem, a na jej czele będzie stać wówczas człowiek o imieniu Władimir. Do dziś jest bardzo popularna w Rosji.

— Więc przejmujemy Ukrainę?

— Nie, my ją wyzwalamy. Nie mamy zamiaru zawłaszczać ich ziem. Niech sami tam siedzą.

To słowo wyraża pogardliwy stosunek do Ukrainy, który, jak zauważam, jest bardzo popularny.

Dziewczyna nie jest zakłopotana tym, że sama sobie przeczy. Dla niej to tylko ping-pong, niezobowiązujące trollowanie przeciwnika. Wszystkie te pytania dotyczące wojny są dyskursem wroga, a jej zadaniem jest po prostu przerzucanie piłki. Wyczuwam jednak, że w sprzecznych twierdzeniach jest jeszcze jakieś psychologiczne znaczenie:

"Amerykanie chcą przejąć Ukrainę, spójrzcie na ten kraj!" — "Nikt, k...a, nie chce Ukrainy! To biedni ludzie..."
"Zwykli ludzie czekają na nas, żebyśmy wyprowadzili nazistów!" — "Ukraińcy zawsze nas nienawidzili!"
"Jesteśmy jednym narodem!" — "Tam nigdy nie było ludzi!"
"To prawda, że [Putin] rozpoczął wojnę, najwyższy czas, byśmy zrobili z tym porządek!" — "Ameryka zaciera ręce, nastawiając Słowian przeciwko sobie"
"Sytuacja jest trudna, ale myślę, że nie mieliśmy innego wyboru!" — "Europejczycy sami sprowokowali: Putin, kiedy zaatakujesz Ukrainę? Chodź!"
"Gdyby nie my, to oni zaatakowaliby pierwsi!" — "Nie wiedzą, jak walczyć, chowają się za ludźmi..."
Jest coś transowego w tym, że osoba mówi jedno, a potem mówi coś zupełnie przeciwnego. Wydaje się, że jest to reakcja na rozpaczliwą sytuację. Psychika nie wie, jak odnieść się do tego, co się dzieje, a mówienie czegoś przeciwnego w jakiś sposób usuwa cię z tej rzeczywistości: to tak, jakby cię tam nie było.

— Czy naprawdę nie wzrusza cię śmierć ludzi? — pytam dziewczynę.

— Słuchaj, nic się nie zmieni w stosunku do tego, co mówimy ci teraz. Nawet jeśli teraz zmienimy nasze nastawienie, co to zmieni? Nic. O co tu chodzi?! Po co o tym myśleć? Pomyśl o swojej rodzinie i przyjaciołach. Daj im więcej miłości.

○ ○ ○

Wieczorem w tej samej kawiarni spotkaliśmy fantazyjnego młodego chłopaka z brodą.

— Nie lubisz wujka Wowy [Putina]? Czy podoba ci się pajac Zełenski? W porządku, wujek Wowa zajmie się nimi. Wspieram go.

Kiedy koleś wyszedł, znajoma powiedziała, że go zna: był to duży hurtowy handlarz narkotyków, który robił interesy z dala od Moskwy, żeby nie rzucać się w oczy. "Wujek Wowa" był wspierany przez człowieka, którego wrzuciłby do więzienia na 15 lat.

— Po prostu dobrze sobie radzi, jest w porządku — wyjaśniła moja znajoma.

Później długo spierałem się z młodym diakonem, który też był biznesmenem. Przekonywał mnie, że Rosja jest najbardziej wolnym krajem na świecie, bo nikt nie powstrzymuje go przed zarabianiem pieniędzy w tym kraju. On również w pełni poparł "operację", porównując Ukrainę do "nastoletniego narkomana", którego należy "przymusowo leczyć".

Z urzędnikiem i dilerem narkotyków łączyło go to, że wszyscy oni podkreślali, że ich życie jest zwykłe i normalne. Mieli wiele do stracenia, więc nie chcieli myśleć o niczym nieprzyjemnym. Przynależność do silnych była opłacalną strategią: stawałeś po stronie silnych i dostawałeś więcej.

Brak sprzeczności

Spotkałem tylko jedną osobę, która nie wiedziała, co się dzieje w Ukrainie. Była to 30-letnia kobieta, która pracowała w piekarni w małym mieście. Wyczułem, że była szczerze zaskoczona moimi pytaniami.

— Co sądzisz o Ukrainie?

— Cóż, Rosja wygra.

— I co się tam dzieje?

— Mówią, że eksterminuje się tam faszystów. Sąsiedzi mówią mi, że czeczeńskie wojska są tam dla nas. Wszystko jest w porządku. Wygramy w każdej sytuacji.

— Czy bombardują tam miasta?

— Czy nasze miasta są bombardowane? — Kobieta myśli przez chwilę. — Myślę, że nie. Oni [Ukraińcy] wszystko ustawiają, celowo kręcą fałszywe reportaże.

— A co czuje ludność?

— Wszyscy uciekają do Rosji. W Rosji czują się chronieni. Tam [w Ukrainie] są terroryści, bombardują. Nie ma dla nich różnicy: dziecko, kobieta... Dosłownie — terroryści, faszyści. Ale my jesteśmy za pokojem, nie za wojną. Nie chcieliśmy tej wojny. Oni chcieli tej wojny.

— Czy Ukraina wprowadziła wojska do Rosji?

— Przygotowywali się do tej wojny przez osiem lat. Kopali okopy, budowali broń. Przygotowywali się, prawda?

— Żeby zaatakować Rosję?

— Nie tyle, żeby atakować... Ale przecież chcieli, prawda? Jesteś za Ukrainą? Szczerze mówiąc, nie chcę już więcej rozmawiać.

Widziałem, że naprawdę nie podejrzewała, że jej wyobrażenia mogą nie odpowiadać rzeczywistości. Po prostu uwierzyła telewizji i nawet nie pomyślała, że można zainteresować się wojną jako pewnego rodzaju rzeczywistością, pomyśleć inaczej. Patrzyła na mnie przestraszona, jakbym zaproponował jej jakiś narkotyk.

Innym skrajnym przypadkiem była para modnych chłopaków, których spotkaliśmy w centrum handlowym. Oni z kolei doskonale wiedzieli, co się dzieje i byli jak najbardziej za wojną, bombardowaniem miast i zabijaniem cywilów. Jeden z nich, potężny facet o zimnych oczach, spokojnie powiedział, że "pójdzie i sam ich wszystkich zabije".

— Myślałem, że wujek Wowa rozbije Ukrainę w 2016 r., gdy poszli na rajd ze zdjęciami Bandery. Powinni byli wtedy użyć [wyrzutni rakiet] Grada i nie przejmować się tym, że to cywile.

— Naprawdę masz to w d...e?

— Oczywiście, że mam to w d...e. Dlaczego naziści nie przejmowali się naszymi cywilami?

— Może dlatego, że nie byli faszystami.

— My byliśmy faszystami dla nich, oni byli faszystami dla nas.

— Czy cywile mogą być poświęcani?

— Tak, a czy możemy tolerować faszyzm w XXI w.? To zagraża reszcie świata.

Ale w ogromnej większości przypadków nie słyszałem takiej prostoty. Ludzie domyślali się, co się dzieje i bronili się przed tym: "Szkoda mi ludzi, ale co możesz zrobić. Jeśli wycinasz las, to lecą drzazgi".

Sklep z T-shirtami w Moskwie. Widać koszulki z symbolem "Z"Foto: Konstantin Zavrazhin/Getty Images / Getty Images
Sklep z T-shirtami w Moskwie. Widać koszulki z symbolem "Z"
ROZDZIAŁ 2. My i oni
Krewni

Wśród "niewzruszonych" na żadne argumenty znalazło się kilka podobnie złośliwych kobiet po sześćdziesiątce. Wierzyły w nuklearną i bakteriologiczną broń Ukrainy (jedna uważała za udowodnione, że nad nią pracują) i ogólnie imponowały tym, że w ich przemówieniach nie było nic poza telewizyjnym wariactwem. Wyłącznie hermetycznie wymyślona rzeczywistość.

— Nasi traktują ukraińskich żołnierzy dobrze, dają im pić, karmią. Myślę, że są traktowani zbyt humanitarnie. Przecież oni żywcem obdzierali naszych jeńców ze skóry.

— Bardzo się bałam, że oni [armia ukraińska] zaczną bombardować Rostów. Ten sprzęt, broń, to niekończące się pompowanie "Zabij Rosjanina, zabij Rosjanina" — powiedziała mi w centrum handlowym 60-letnia kobieta z torbą na wózku na zakupy. — Wiem, co się dzieje w Kijowie, to jest nieustający horror. Nie ma tam żadnej władzy, panuje całkowita anarchia, [Ukraińcy] byliby szczęśliwi, gdyby nasi ludzie przyszli i wyciągnęli tych towarzyszy, którzy przygotowali się do zabicia każdego Ukraińca. Taki jest ich [nacjonalistów] cel — oczyścić terytorium z Ukraińców.

Co zaskakujące, wszystkie te kobiety miały krewnych lub przyjaciół w Ukrainie. W czasie wojny nawet dzwonili, ale nikt tu nie chciał uwierzyć w ich słowa.

— Ukraińcy to dranie — kontynuuje kobieta z torbą na wózku. — Mam przyjaciółkę, która tam mieszka, napisała do mnie: "Nie dzwoń". Są tam prześladowani, jeśli okażą się prorosyjscy. Jeśli powie dwa dobre słowa o Rosji, źle się to dla niej skończy.

Z wielkim trudem udało nam się ustalić, co dokładnie krewni mówili do tych kobiet.

— No, wszystko negatywne...

Słyszałem to słowo już wcześniej — od mojej własnej matki. Trzeciego dnia wojny przyszedłem ją odwiedzić, a ona nagle zaczęła mówić o uderzeniach punktowych i o tym, "jak wyglądało ostatnie osiem lat". Zacząłem jej opowiadać o bombardowaniach, o dziewczynie, którą znałem z Charkowa, która zadzwoniła do mnie przerażona w przerwie między bombardowaniami. Wyjaśniłem, że toczy się prawdziwa wojna i nie rozumiem, jak ludzie mogą tego nie widzieć.

Moja mama siedziała sztywno, patrząc w podłogę. — Ludzie są zmęczeni negatywizmem — wydyszała.

To zdanie coś wyjaśniało. Za każdym razem, w ciągu ostatnich 20 lat, gdy przypadkowo słuchałem telewizji, pojawiał się jakiś rodzaj zastraszenia: migranci, gejropa, banderowcy, ale przede wszystkim po prostu obcy. Przypuszczam, że tego właśnie chcieli widzowie. Być może strach przed czymś konkretnym był łatwiejszy niż strach przed nieznanym, którego ludzie doświadczali w latach 90.

Teraz wszystkie te kobiety wolały wierzyć w zmyślone horrory niż w te prawdziwe, wykrzykiwane do tuby przez ich bliskich.

— Ona nie pisze tego, co myśli — mówi nam o swojej przyjaciółce z Ukrainy kobieta w moskiewskim centrum handlowym. — Pisze same negatywne rzeczy. Mówi negatywne rzeczy i pokazuje mi...

Kobieta wykonuje kilka szybkich, nieuchwytnych gestów i grymasów, co musi oznaczać, że jej przyjaciółka celowo mówi nieprawdę z obawy przed podsłuchami.

— Czy masz krewnych w Ukrainie? — pytamy drugą kobietę.

— Tak, mam. Dmucha się im do uszu i bardzo dobrze pierze się mózgi. Nie wiedzieli nic o Doniecku i Ługańsku, wszystko było dla nich w porządku. A teraz pocisk spada pięć kilometrów dalej na lotnisko i — "Mój Boże, mój Boże!". Mam nadzieję, że moja siostra z Ukrainy przyjedzie do mnie, wsadzę ją do pokoju, żeby oglądała Rossija24, minie tydzień i już coś zmieni w jej głowie.

— A gdybyś pojechała tam, do Ukrainy?

— Nie! Tam bardzo sprytnie piorą mózg!

Okazało się, że jedna z kobiet, która żarliwie popierała wojnę, miała męża Ukraińca.

— Jak on się teraz czuje? — zapytaliśmy.

— No co, boi się o swoją matkę.

— Jak myślisz, co czują Ukraińcy?

— Co mnie prowokujesz? Mówiłem ci, że jestem za!

— Mam przyjaciół ze szkoły, oni mają krewnych w Ukrainie — powiedziała żona emerytowanego urzędnika, bardzo życzliwa kobieta. — Przyszłam do nich, a oni byli tak negatywnie nastawieni!... Dzięki Bogu nie mamy tam żadnych krewnych.

Wiedziała, że gdyby miała tam krewnych, stanęłaby przed nierozwiązywalną sprzecznością i nie byłaby w stanie ich odepchnąć. Więc cieszy się, że ich nie ma.

Kreml ma wciąż dużo pieniędzy na wojnę i socjal. Rosyjski biznesmen mówi, co najbardziej zaboli Putina
— Napisz: Wspieram operację! Oni mają jedną propagandę, my mamy inną. Wierzę w to, co tu mówią — wyjaśnił mi szczerze dozorca na moskiewskim targu. — Pojechała tam moja przyjaciółka ze szkoły, mieszka w Kijowie. Korespondowaliśmy ze sobą, prawie się pobraliśmy. Nagle okazało się, że mamy przeciwstawne poglądy. Tam została ostrzelana karetka. Ona uważa, że to donieccy [formacje wojskowe tzw. Republiki Donieckiej] strzelali celowo. Czy my strzelamy do karetek? Nie mogę tego zrozumieć! Przeczytałem, co napisała i przestałem odpisywać. Ona jest już innym człowiekiem...

Byłem zaskoczony, że tak łatwo przestraszył się kobiety, w której był zakochany. Zrezygnował ze swoich osobistych planów, żeby poczuć się dobrze.

Ukraińcy wciąż pytają: czy Rosjanie nie wiedzą, co się tu dzieje? Tak, większość z nich nie wie. Chociaż rozumieją. Po 15 minutach wszyscy zwolennicy "operacji specjalnej" przyznali mimochodem: no tak, pewnie, miasta są bombardowane, giną ludzie i wszyscy w Ukrainie nas nienawidzą.

Na jakimś poziomie wszyscy to rozumieją — ale nie wiedzą. I nie chcą się tego dowiedzieć — nawet jeśli mają bezpośrednie dowody od bliskich im osób.

Braterski naród

Stwierdzam, że słowa "braterski naród" dla większości ludzi nic nie znaczą. To czysta retoryka. Ludzie w Charkowie i Mariupolu nadal mówią po rosyjsku, ale nikt tak naprawdę nie uważa ich w Rosji za "swoich". Braterstwo, poczucie jednego narodu rodzi się nie z języka, ale z codziennego doświadczenia ludzi, z milionów drobnych kontaktów, rozmów telefonicznych, wspólnych spraw, żywych znajomości. Wszystko to stało się nieporównywalnie mniejsze po upadku ZSRR.

— Poprosiłem o wyjazd na wojnę, poszedłem do biura zaciągowego — wyznał mi mężczyzna, który sprzedawał ubrania na targu. — Nie wzięli.

— Dlaczego o to poprosiłeś?

— By walczyć, by strzelać.

— Zabijać ludzi?

— Jestem mechanikiem-kierowcą, co mnie to obchodzi? Poszedłem tam, gdzie mi kazano.

— Czy naprawdę poszedłbyś zabijać Ukraińców?

Mężczyzna patrzy na mnie, jakbym mówił po angielsku.

— Nie chcę, by mój syn został wysłany. Niech wychowuje swoje dzieci, a ja bym poszedł. Ma córkę, dziecko urodzone w grudniu, moją wnuczkę. I już mnie na to stać.

— Czy [Ukraińcy] nas nienawidzą? Cóż, mają do tego prawo — powiedział mi emerytowany wojskowy w centrum handlowym. — Ale niewielu już ludzi przejmuje się tym, co oni myślą.

I natychmiast dodał: — Kto chce siedzieć w piwnicy, w zimnie, w głodzie? Wiem, jak to jest być dotkniętym przez huragan, nie życzyłbym tego nikomu. Nic nie możesz zrobić, by się przed tym uchronić. Przerażające, naprawdę. Wiem, czym jest wojna.

Emerytowany wojskowy był gorącym zwolennikiem "operacji specjalnej". Myślę, że gdyby Syberia oderwała się od Rosji w czasie pierestrojki, ludzie byliby dziś tak samo spokojni o bombardowanie Nowokuźniecka czy Kemerowa [miast na Syberii].

— Czy wojna nie jest dla was wstrząsająca? — pytam dwie kobiety siedzące przy stoliku w strefie restauracji w centrum handlowym.

— Nie, to mnie nie szokuje. Jestem za wojną — odpowiada jedna z nich.

— Czy w czasach Związku Radzieckiego mogłabyś sobie wyobrazić wojnę między Rosją a Ukrainą?

— Nie! Więc teraz, jako ludzie ZSRR, traktujemy to normalnie!

W rozmowach z nami ludzie raz po raz przywoływali swoje doświadczenie zetknięcia się z "ukraińskim nacjonalizmem". Każdy nieprzyjemny epizod był interpretowany jako systemowy. — Kiedy nasz samolot został wysadzony w powietrze w Egipcie, miałam tam przyjaciela, który był z Ukraińcami w hotelu — mówi kobieta w centrum handlowym. — Mówił: "Trzeba było widzieć, jacy byli szczęśliwi. Chciałem wziąć karabin maszynowy i zastrzelić wszystkich".

— A dlaczego nie możemy ich zbombardować? — zastanawia się starszy, duży mężczyzna, który sprzedaje miód na targu w okolicach Kaługi. I opowiada, jak w młodości pojechał w okolice Lwowa na zaproszenie przyjaciela. — Powiedziano mi: "Słuchaj, ty Moskalu. Gdybyś nie był gościem u naszego, nie wyszedłbyś stąd". A były to lata 80. A teraz to się wzmocniło, ta nienawiść do nas.

Ten refren — "oni zawsze nas nienawidzili" — powtarza się w dwóch z trzech naszych rozmów. W towarzystwie: "to nasz bratni naród" i "nie ma takiego narodu".

— Co to do cholery jest Ukraina? Kiedy to się w ogóle pojawiło? Całkowicie sztuczny twór! — moskiewski taksówkarz jest oburzony.

— Oni wszyscy są Rosjanami, a to, że teraz zrobiono im pranie mózgu, to wszystko jest tymczasowe — przekonywała mnie żarliwie kobieta, której siostra została w Ukrainie. — Staniemy się jeszcze silniejszymi braćmi!

— Po tej wojnie?

— Nie ma żadnej wojny!

Oczywiście, zbombardowanie Charkowa czy Mariupola było możliwe tylko dzięki ośmiu latom propagandy. Przekonanie, że Ukraińcy od dawna nas nienawidzą, pozwala ludziom odciąć się od strasznej prawdy. Myśl, że "są obcy, można ich zbombardować" współistnieje w umysłach Rosjan z przekonaniem, że Ukraina jest częścią kraju, który trzeba odzyskać.

Ogólne poczucie katastrofy i upadku kraju w latach 90. jest zabarwione narodowym resentymentem: "Rosjanie są prześladowani". A propaganda w ostatnich latach podsycała właśnie to uczucie. "Ukraińska rusofobia" wydaje się szczególnie obraźliwa dla Rosjan, którzy mówią: "Oni wiedzą, kim jesteśmy, ale teraz chcą przestać mieć z nami cokolwiek wspólnego: odwracają się, zdradzają i odchodzą".

Czuję, że obraz wroga, którego widzą ludzie, jest nieświadomy. Dla nich samych nie ma żadnej sprzeczności w tym, że mieszają nazistów i parady gejów. Swastyka i tęczowa flaga są tylko różnymi zewnętrznymi przejawami czegoś obcego: "Są nasi i są obcy, którzy zawsze byli przeciwko nam". Ukraińcy "zdradzili" "nas" i stali się "nimi".

W tym obrazie nie może być niezależnej Ukrainy; jest on absolutnie dychotomiczny: tylko "my" i "oni". Propaganda ciężko pracowała, by wydobyć to archaiczne uczucie z głębin podświadomości. Ale przypuszczam, że ludzie potrzebowali tego, by przesłonić jeszcze głębszy niepokój związany z nowymi, zupełnie niezrozumiałymi czasami.

Rosja od dawna żyje legendą konfrontacji z siłami zła i chaosu: latami 90., terrorystami, Zachodem. Ta legenda wyznacza rację bytu. Dziś, gdy Putin postanowił wydać temu "złu" zdecydowaną walkę, ludziom szczególnie trudno jest zacząć wątpić. Bo to zburzy cały ich światopogląd.

Plac Czerwony w Moskwie, kwiecień 2022 r.Foto: Konstantin Zavrazhin/Getty Images / Getty Images
Plac Czerwony w Moskwie, kwiecień 2022 r.
ROZDZIAŁ 3. Uczucia
Wina

— Kto ponosi winę za wojnę? — pytam moskiewskiego taksówkarza.

— Pierwotna wina była i zawsze będzie nasza. Nie ma z tego wyjścia. Oni zawsze będą nas potępiać. W ogóle nie mogą nas znieść.

Ludzie bronią się przed oskarżeniami — usprawiedliwiają się jak mąż, który bił swoją żonę: "Sama mnie do tego zmusiła, nie było innej możliwości, nie robiłem tego na siłę, chciałem tylko zrozumieć". Człowiek mówi w ten sposób, kiedy w głębi serca wie, że zrobił coś, czego nie może usprawiedliwić. On wie, ale się do tego nie przyznaje. Gdy mówiliśmy o śmierci cywilów, nasi rozmówcy natychmiast odpowiadali: "Czy Donbas nie był bombardowany przez osiem lat?". Nie pozwolili sobie na sekundę zastanowienia się nad problemem, od razu szukali winnego.

— Wszystko zrobiliśmy dobrze! Ameryka zrobiła to samo w Kosowie! [chodzi o bombardowania Serbii w 1999 r.] — powiedział 35-letni prawnik w moskiewskim centrum handlowym.

— Czyli dobrze robiła?

— Tak! To znaczy nie!

Tak wiele osób opowiadało mi o naszej niewytłumaczalnej, niewybaczalnej dobroci.

"Czy wiesz, dlaczego nas nie lubią? Z powodu naszej dobroci. Wierzymy wszystkim, więc dajemy się wkręcać, oszukiwać i wybaczamy wszystkim. Rosjanie mają zbyt dobrą duszę".

"Bezczelni, nie przestają uderzać w Rosję. Kiedy byłem uczniem, pomagaliśmy wszystkim. Kto miał trzęsienie ziemi — pomoże Rosja. Ich prezydent jest taki sam: gdzie jest pomoc humanitarna? Znowu Rosja! Zboża, konserwy".

"Czy bombardujemy [ukraińskie miasta]? A dlaczego odcięli wodę na Krymie? Zaopatrywaliśmy ich w paliwo, jedzenie. Cóż, tam są ludzie! Nie możesz tego zrobić, ludzie muszą być nakarmieni. Jestem po prostu zdumiony naszym humanizmem".

Rosyjscy żołnierze z Buczy trafiają do niewoli. Strona ukraińska ujawnia, co ich czeka
Wojna rodzi pytania w umysłach ludzi i trzeba je uciszyć czymś drastycznym. Chodzi o to, że jesteśmy nienormalnie dobrzy. W takim bajkowym obrazie wojnę można jeszcze jakoś wytłumaczyć.

— Jak się czułeś, kiedy zaczęła się wojna? — zapytałem jednego z mężczyzn.

— Zachód nigdy nas nie lubił i nigdy nie polubi.

Pomieszały się podmiot i przedmiot. Emocje, w których nasz rozmówca żył przez ostatnie lata, były obroną przed oskarżeniami. Telewizja ciągle pokazywała, jak niesprawiedliwie traktują nas wszyscy wokół. Mężczyzna był zmęczony życiem w tej emocji, a wojna, zerwanie z całym światem, była postrzegana jako długo oczekiwane wyzwolenie z tej chorej relacji.

Idąc przez małe miasteczko, widzimy zapełnionego śmieciami minivana, obok którego wyleguje się dwóch nauczycieli. Jeden wyjeżdża do Armenii, drugi pomaga mu się pakować.

— Wielu ludzi zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak — mówi nauczyciel historii — i próbuje znaleźć wymówki, by nie być w tak zagubionym stanie. Powtarzają z telewizji: "Jeśli wejdzie NATO...". Ale widać, że czysto emocjonalnie jest to dla nich trudne.

Alarm

— Najgorsze jest to, że teraz znowu dyskutują o tych porozumieniach, żeby zatrzymać wojnę, żeby dojść do porozumienia — mówi mi moskiewski taksówkarz. — Gdy operacja się rozpocznie, nie ma potrzeby patrzeć im w oczy. Musimy iść na całość!

— Myślę, że bombardujemy naszych własnych ludzi — odpowiadam. — To jakbyśmy bombardowali Woroneż.

Gdy wysiadam z samochodu, taksówkarz patrzy na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. W ciągu ostatnich kilku dni kilkakrotnie widziałem to spojrzenie, które mówi mi, że mężczyzna wyczuwa niebezpieczeństwo i uważa mnie za wroga.

Pewnego dnia podeszliśmy do mężczyzny siedzącego przy stoliku w centrum handlowym. Mój kolega, po przywitaniu się i wyjaśnieniu, że jesteśmy dziennikarzami, zapytał o jego stosunek do wojny. Mężczyzna spojrzał na nas obu takim samym intensywnym wzrokiem, powiedział: "W pełni popieram działania naszego prezydenta" i zasłonił się papierową torbą ze sklepu.

Cofnęliśmy się, a wtedy zobaczyłem, że mężczyzna zmierza w stronę strażnika: zidentyfikował szpiegów i spieszył się, by dyskretnie zgłosić się we właściwym miejscu.

— Skąd w ogóle pochodzisz? — Mężczyzna zmrużył oczy i stanął obok strażnika, gdy ten oglądał nasze dokumenty.

— Jestem z Rostowa — odpowiedział mój kolega.

— Jaka się nazywa główna ulica w Rostowie? — zapytał, mając nadzieję, że nas zdemaskuje.

Teraz taksówkarz również patrzył na mnie tym samym wzrokiem, jakby zastanawiał się, czy powinien mnie gdzieś zgłosić. Myślałem, że kieruje nim strach. To właśnie zmuszało go do opowiedzenia się po którejś ze stron.

— Niepokój obezwładnia. Ludzie umierają za nic. Cóż, jest jakiś powód, ale szkoda mi ludzi — powiedział mi mężczyzna na targu w obwodzie kałuskim. — Oczywiście, konieczne jest wykorzenienie tej całej banderowszczyzny. Nikt nie jest oszczędzany, ani dzieci, ani kobiety, prawda? NATO zbliża się do naszych granic, prawda?

— My pokazujemy jedną rzecz, oni pokazują inną — odpowiedziałem.

— Mój brat jest tam teraz. Pocisk trafił w sąsiednie drzwi, zginęło sześć osób. Winę zrzucili na Rosjan.

— Rozmawiałem wczoraj z tatą przez telefon — mówi mój kolega. — Jest bardzo naładowany, choć nigdy nie interesował się polityką. Ale nagle zaczął na mnie nacierać: "Czym jest dla ciebie Putin? Putin dał ci też wykształcenie! Ci naziści tam [na Ukrainie]!". Zapytałem: "Tato, co się z tobą dzieje?". Nigdy nie wierzył władzom, mówił: oni wszyscy są kłamcami. Ale teraz ludzie się trzęsą, są przerażeni i nie wiedzą, co robić. Nie pozwalają sobie zadać pytania, podają pierwszą gotową odpowiedź. Mój ojciec bardzo się boi, że ja i moja siostra pójdziemy do więzienia, i próbuje nas przekonać, byśmy dołączyli do bezpiecznej strony.

Niejednokrotnie ludzie odpowiadali, że czują się zaniepokojeni. Były to głównie kobiety, które nie popierały wojny. Ale wydawało mi się, że poparcie dla "operacji" było też paradoksalnym wyrazem niepokoju. W takiej sytuacji dla ludzi nie liczy się ich własne zdanie, ale możliwość doświadczenia wspólnoty z innymi.

Nie jestem zaskoczony 80-proc. poparciem dla Putina. Nie wydaje mi się jednak, żeby ci ludzie mieli na myśli masowe poparcie dla wojny; wręcz przeciwnie, mają na myśli strach przed nią.

Upokorzenie

— Wszyscy jesteśmy upokorzeni, delikatnie mówiąc — uśmiechnął się sprzedawca butów i spodni na targu w obwodzie kałuskim. — Wszyscy nie-Rosjanie zawsze nas wkręcają: jak dzieci, zawsze. Ostatnie wojny: tylko Rosjanie i Rosjanki zabijają się nawzajem. I ci wszyscy Anglicy, Amerykanie... Wystrzeliłbym rakietę w kierunku Anglii. I na Amerykę, żeby nas nie rozjechali. Nie, nie jestem zwolennikiem wojny, ale mam już dość tego, że wycierają sobie o nas nogi.

Motyw niewytłumaczalnego upokorzenia był bardzo częstym powodem wspierania wojny, zwłaszcza wśród starszego pokolenia.

"Rosjanin był wyśmiewany. To zwykły frajer, człowiek moralnie obłąkany. Wystarczyło mi kilka ostatnich olimpiad. Nie ma flagi, nie ma hymnu. Ale to nie może trwać wiecznie!".

"Nie ma hymnu, nie ma flagi, nie wpuszczą biednych inwalidów...".

— My, Rosjanie, nigdy nie żyliśmy dobrze — powiedział mi zirytowany pszczelarz na targu w Kałudze. — W czasach sowieckich obrzeżom [republikom ZSRR] żyło się o wiele lepiej. Nigdy nie żyłem spokojnie! Zawsze był Czarnobyl, potem pierestrojka, całe to gów... Jestem niezależnym mężczyzną! — nalegał, podnosząc głos. — Nie obchodzi mnie, jaki rząd ma ten kraj. Komuniści, demokraci, ktokolwiek! Zawsze mogę dostać kawałek chleba! Nikt nigdy nie będzie w stanie wpłynąć na mnie moralnie! — Pszczelarz krzyczał coraz głośniej i było jasne, że nie mówi tego, co myśli.

— Co teraz czujesz?

— Nie ma nic do czucia! Musimy zakończyć tę sprawę zwycięstwem. Tu nie ma innej opcji i nie powinno być.

Było jasne, że jego pragnienie zwycięstwa było bezpośrednią odpowiedzią na lata upokorzeń.

— Opinia Rosji nie została nigdzie wysłuchana — kontynuował pszczelarz. — Cenzura była na okrągło. Okazało się, że jesteśmy łajdakami na skalę światową.

Już wiele razy słyszałem tę skargę, że nikt nas nie kocha. Jest to mieszanka kompleksu niższości i poczucia bycia ofiarą. Widzę, że on, jak wielu, chce wymyślić tego zewnętrznego oskarżyciela i z nim polemizować. Dlaczego? Może po to, by czuć się dobrze. Albo po prostu istnieć w czyichś oczach.

— Cieszę się, że mój prezydent w końcu się na to zdecydował! Chłopaki, wystarczy! Jeśli nie chcesz szacunku, będziesz się bał!

— Czyli bombardujemy Charków, żeby się nas bano na Zachodzie? — wyjaśniam.

W oczach pszczelarza widzę przestraszone spojrzenie pełne zrozumienia. Nie jest ani głupcem, ani złoczyńcą: — W czasie, gdy mój kraj jest w stanie wojny, nie powinno się dyskutować o działaniach mojego prezydenta! Jeśli naród rosyjski nie zgodzi się z moim prezydentem, mój kraj przegra, a ja nie chcę do tego dopuścić.

Z grubsza rozumiem, na co on liczy. Teraz wreszcie udowodnimy wszystkim, że jesteśmy twardzi, a zwycięzców się nie osądza.

Od lat ludzie uciekają od tego poczucia upokorzenia do rzeczywistości, w której dokonaliśmy czegoś wielkiego. Świętość zwycięstwa i ocalenia świata przed faszyzmem daje poczucie sprawiedliwości działaniom państwa i nas wszystkich. Wojna jednoczy, daje poczucie przynależności. Jest odpowiedzią na kryzys sensu, na samotność.

— Jestem chrześcijanką, więc w pełni popieram tę operację — powiedziała nam kobieta, której mąż jest Ukraińcem. — Antychryst musi przyjść, wiesz o tym. Antychryst przyjdzie w Niemczech, w Europie, każdy chrześcijanin to wie.

Wydawało mi się, że czeka na apokalipsę, na moment, gdy świat zewnętrzny zbiegnie się z jej przeciągającym się wewnętrznym koszmarem. Słyszałem to też w innych rozmowach: no, wreszcie coś będzie miało sens. To było tak, jakby wojna zakończyła lata niepewności.

— Dla psychiki wojna jest ulgą po latach stagnacji — wyjaśnił mi znajomy psycholog. — Jak pożar w więzieniu: przynajmniej jest to jakaś rozrywka.

Mieć rację

Zaskoczył mnie 60-letni mężczyzna, którego spotkaliśmy na progu jego domu w małym miasteczku w obwodzie kałuskim. Z jego intonacji wyczuwałem, że jest miłym i sympatycznym człowiekiem.

— Faszyści muszą zostać zabici. Mój dziadek walczył z nimi i ich zabił. Nie mam nic przeciwko tym ludziom, ale powinni zostać usunięci, przegonieni do Europy.

— Nie masz żadnych wątpliwości?

— Nie może być żadnych wątpliwości! Dziadek walczył, jakie miał wątpliwości? Nie atakowaliśmy tak, jak robili to naziści. Cóż, tak, zaatakowaliśmy, niech tak będzie. Ale kogo? Nie ludzi, lecz nazistów. Tam [w Ukrainie] są dobrzy ludzie. Ten dom zbudowali chłopaki ze Lwowa. Więc jeśli ich spotkam, to czy ich zastrzelę? Nie, oczywiście, że nie!

W przeciwieństwie do wielu jego rozmówców, w tym człowieku nie było poczucia cynizmu, głupoty czy nieuczciwości.

— Przyjaciel mi opowiadał: w 1979 r. podniesiono alarm, niczego nie wyjaśniono, zabrano dokumenty wojskowe, samolot wylądował, a im powiedziano: "Jesteście w Republice Afganistanu" — kontynuował mężczyzna. — Powiedział: "Przeczołgałem się [po skale], a trzy metry dalej stał Afgańczyk odwrócony do mnie plecami. Jak można zabić człowieka? Idziesz i zarzynasz świnię, karmisz ją w tym celu, ale i tak wypijasz setę na odwagę. A on nigdy takiego nie widział, jest niedoświadczony. Zamknął oczy, pociągnął za spust i przestał strzelać dopiero wtedy, gdy skończyła mu się amunicja. A kiedy zaczną spadać bomby, oczywiście, że ludzie będą przerażeni, będą cię nienawidzić.

Ten człowiek mnie zaskoczył. Rozumiał, że to prawdziwa wojna, że ginęli cywile i że wojna jest straszna. Jednocześnie w pełni popierał "operację". Miał świadomość, że w telewizji pokazuje mu się propagandowy obrazek, ale wierzył w niego. Te sprzeczne rozumienia zdawały się żyć w różnych częściach jego umysłu, nie przylegając do siebie i nie rodząc żadnych wątpliwości.

Ludzie nie mogli dopuścić do siebie myśli, że rozpętaliśmy straszliwą wojnę i byli gotowi wymyślić każde wytłumaczenie, byle tylko chronić wizerunek siebie jako dobrych ludzi. Dlaczego? Dlaczego nie do zniesienia było dla nich udowodnienie, że się mylą? Wydawało mi się, że wynikało to ze starożytnej wiary w sprawiedliwy świat. Brak sprawiedliwości wydawał się pozbawiać ich wszelkiej nadziei na szczęście.

Widać było, że żyją w obrazie absolutnej słuszności, która stawała się tym bardziej pancerna, im bardziej przerażające stawało się wszystko wokół nich. Aby bronić swoich racji, muszą przedstawiać wszystko w czarno-białych barwach.

Kiedy sam usłyszałem o wojnie, miałem dokładnie taką samą reakcję — tyle że z drugiej strony. Złapałem się na tym, że nie chciałem słuchać dowodów, które nie zgadzały się z moimi poglądami: na przykład o mieszkańcach, którzy bardzo cieszyli się z inwazji, albo o ukraińskim wojsku strzelającym do rannych rosyjskich jeńców. Niuanse były destrukcyjne dla psychiki i sprawiały, że było mi fizycznie niedobrze. W tej sytuacji potrzebna była prostota.

Bardzo się bałem, że się pomylę. To było tak, jakby zdewaluowano wszystkie moje ideały. Bałem się, że czyjeś ideały zostaną mi narzucone. Myślę, że każdy w takiej sytuacji czuje się zagrożony i chroni się jak tylko może.

Moja przyjaciółka powiedziała mi, że jej matka, kiedy kłóciła się z nią o wojnę, ciągle wpadała w oburzony, oskarżycielski krzyk, a potem nagle mówiła zrezygnowanym głosem: — Więc nasi żołnierze umierają na darmo?

Gorycz

Co dziwne, wydawało mi się, że ludzie w Moskwie byli znacznie bardziej naładowani ideologicznie. Poparcie dla wojny w stolicy było nerwowe i bezkompromisowe. Ludzie w regionach również w większości popierali "operację", ale byli łagodniejsi, częściej zdawali sobie sprawę ze złożoności sytuacji i częściej sympatyzowali z ludźmi w Ukrainie.

Poparcie dla wojny gwałtownie maleje, gdy ktoś w jakiś sposób się z nią zetknie — np. matki synów w wieku poborowym czy osoby, które mają bliskich krewnych w Ukrainie (choć nie wszyscy). Większość protestujących przeciwko wojnie, których spotkaliśmy, to proste kobiety, które wyraźnie nie kierowały się poglądami politycznymi, ale głęboko zakorzenionym strachem przed wojną.

Pewna kobieta, siedząca na ławce niedaleko Dworca Kijowskiego w Moskwie, gdy zapytaliśmy ją, jak się czuje, spojrzała na nas ze zdziwieniem, jakby myślała o tym samym: — Co czuję? Kłopoty i smutek!

— Czy możesz mi powiedzieć coś więcej?

— Nie, przykro mi, nie będę o tym rozmawiać. To sprawa osobista. Mam trzech synów...

Kobieta rozpłakała się, podskoczyła i szybko się oddaliła.

Cztery razy spotkałem ludzi, którym trudno było rozmawiać o wojnie z powodu emocji. Jeden z nich, mężczyzna, który palił papierosy na bulwarze, prawie się rozpłakał podczas naszej rozmowy. Kiedy zapytaliśmy, co czuje, spojrzał na nas przestraszony. Z drżącymi ustami — z pewną nadzieją — zaczął mówić, że bardzo chciałby wyjechać z Rosji, ale nie wie, dokąd mógłby pojechać z rodziną.

Ku mojemu zaskoczeniu, większość sprzedawców na targu w Kałudze, którzy zgodzili się porozmawiać o wojnie, była jej przeciwna. Myślę, że to dlatego, że zarobki tych ludzi zależały bezpośrednio od sytuacji ekonomicznej — w przeciwieństwie do emerytów i pracowników państwowych.

"Och, ja nawet nic nie czuję. Współczuję obu stronom".

"Uczucia? Strach, oczywiście. Współczuję ludziom, współczuję dzieciom, czy to po tej, czy po tamtej stronie, nie ma różnicy. Nie sądziłem oczywiście, że do tego dojdzie".

"To, że nas okłamują, że oni są okłamywani — w nic nie wierzę. Nie dotyczy to nas teraz, ale dotknie nas później, i to w dobry sposób. Syn mojego brata został zabrany [do wojska]. Właśnie przedwczoraj otrzymałem wiadomość. Jak na to patrzą matki?".

— Tak, jestem od tego daleki. Jesteśmy Rosjanami, jesteśmy gotowi na wszystko — powiedział mi sprzedawca. Po chwili dogonił mnie i dodał: — Przyjdź tu bez legitymacji dziennikarskiej, a powiedzą ci, co myślą naprawdę.

Zamknięty sklep w moskiewskiej galerii handlowej, kwiecień 2022 r.Foto: Konstantin Zavrazhin/Getty Images / Getty Images
Zamknięty sklep w moskiewskiej galerii handlowej, kwiecień 2022 r.
ROZDZIAŁ 4. Odpowiedzialność
Wszystko będzie dobrze

Najprostszym sposobem na uniknięcie niepokoju jest zawężenie swojego obszaru odpowiedzialności. Człowiek po prostu mówi sobie, że nic nie zależy od niego samego i nie myśli już o tym, co musi brać za pewnik. Załóżmy, że wszyscy wiemy, że spaliny zanieczyszczają środowisko, ale to nie my decydujemy o tym, czy jeździmy samochodami. Ludzie przyjęli wojnę jako coś oczywistego.

— Nie sądzę, żebyśmy teraz znali prawdę. Dowiemy się po jakimś czasie — powiedziała jedna z kobiet do swojej córki, która z powodu wojny wyjeżdżała w pośpiechu za granicę. — Tak, jest bardzo źle, a Żenka jest tam teraz, syn cioci Leny, modlę się za niego każdego wieczoru, żeby wrócił. Ale prawdziwych, podstawowych powodów, jeśli nie zagłębisz się w historię, jeśli nie zaangażujesz się w politykę, nie widzimy. Myślę, że po prostu nie było innego wyjścia...

— Nic nie wiemy — taką tezę wyraziło wiele osób. Kobiety mówiły, że modlą się za kogoś konkretnego, ale starały się nie mieć zdania na temat sytuacji. Wygląda na to, że cała populacja wybrała bycie dzieckiem, które nie chce niczego zrozumieć.

"Mamy nadzieję, że to się dobrze skończy! Mamy nadzieję, że pójdzie szybko!".

"Co się stanie, bo wybuchła wojna? Cukier się nie zmarnuje, gryka się nie zmarnuje".

Mężczyźni wydawali się bardziej zainteresowani wygrywaniem, podczas gdy kobiety były tym mało zainteresowane. Mimo to próbowały spojrzeć na wojnę przez pryzmat państwa, co mogło być dla nich uspokajające.

— Nie spodziewałem się, że wybuchnie wojna — powiedział nam prawnik w centrum handlowym w Moskwie. — Ale skoro prezydent zdecydował się na taki krok, musiał być jakiś powód! Działają tu inne kategorie. Dla całego kraju jest to być może zbawienie.

W jednym z pierwszych dni wojny podchodzimy z kolegą do matki i córki, które siedzą na huśtawce w parku. Córka, młoda nauczycielka z Moskwy, jest oburzona wojną. Matka, emerytka spoza stolicy, jest jedną z tych, którzy wierzą, że "na szczycie nie ma głupców":

Matka: — Młodzi ludzie są maksymalistami. W tej kwestii jesteśmy chyba trochę bardziej wyluzowani. Nikt nie podchodzi do tego z entuzjazmem. Mamy jednak nadzieję, że to wszystko wkrótce się skończy. Zmienią rząd [w Kijowie] i wszystko się ustabilizuje.

Widać było, że bardzo boi się wojny. Miała nadzieję, że uda jej się to "przeskoczyć" tak szybko, jak to możliwe.

Wiele kobiet, z którymi rozmawialiśmy, było bardzo zaniepokojonych wojną, ale raz po raz słyszeliśmy spokojne: "Wszystko będzie dobrze". Na początku nie rozumiałem: jak zrozumienie rozgrywającej się tragedii mogło łączyć się z niechęcią do myślenia?

— Jakie są proste reakcje na niebezpieczeństwo? Uciekaj, atakuj albo stój — wyjaśnił mi znajomy psycholog. — Kto może, ten ucieka. Atakować to znaczy przyłączyć się do agresora. A stanie w miejscu, udawanie, że jest się martwym, jest wewnętrzną emigracją. Nie reagować publicznie, by przetrwać.

Widzieliśmy dokładnie reakcję zamrożenia: niepodejmowanie żadnych działań, niewyciąganie żadnych wniosków, bycie jak wszyscy inni. Ich poparcie dla wojny było czysto nominalne.

Dołącz do silnych

Te uliczne rozmowy dały nam ogólny obraz, ale nie pozwoliły zajrzeć w życie naszych rozmówców. Pomogły opowieści znajomych o ich kontaktach z krewnymi lub przyjaciółmi. Znali ich dobrze i potrafili wyjaśnić, dlaczego zdecydowali się poprzeć wojnę.

Jedna z przyjaciółek opowiedziała o swej koleżance dentystce, u której leczy się od wielu lat. Kiedy wybuchła wojna, przyjaciółka poprosiła znajomych na Facebooku, by ci, którzy popierają wojnę, przerwali znajomość z nią. Dentystka wysłała jej wiadomość:

Wypisałam się z Twojego konta na Facebooku jak człowiek uczciwy. Ja też bardzo się martwię, codziennie czytam i słucham. Z pewnością nie jestem za wojną, nie jestem za tym, by gin
 

kompowiec

freetard
2 580
2 646
ęli ludzie i dzieci. Ale wiesz, ja wcale nie popieram Twojego punktu widzenia. Uważam, że nie mieliśmy innego wyboru. Że najprawdopodobniej wojna odbyłaby się na naszym terytorium. Negocjowanie z nimi [Ukraińcami] było nierealistyczne. Mam stamtąd wielu pacjentów. Mam takie nastawienie, żyję tak, jak czuję. I właśnie dlatego nie chcę się zmienić. Jestem za państwem autorytarnym, za tym, by istniał car. Nie cieszę się z wolności słowa, prasy i wszystkich tych rzeczy, za którymi Ty jesteś.

Moja przyjaciółka, która znała tę kobietę jako dobrą i myślącą osobę, była zaskoczona: — Dużo rozmawialiśmy. Jest bardzo skrupulatną lekarką. Ale nie wydaje się, żeby była w stanie zrobić cokolwiek dobrze sama. Ma takie przekonanie, że Rosjanin nie może nic zrobić sam, trzeba go ciągle zmuszać do pracy, do życia, do nauki. Potrzebuje silnej ręki, to Putin poskładał kraj. Mówi: "A po co mi ta wolność słowa? Co to zmienia w moim życiu?". Jest w tym wszystkim poczucie znużenia.

Nasuwa mi się paradoksalna myśl: być może wielu ludzi, którzy popierają Putina, patrzy na nasze życie bardziej pesymistycznie niż ci, którzy tego nie robią? Obraz, który zdaje się malować mój przyjaciel, jest opisany przez pojęcie "wyuczonej bezradności".

Co Rosjanie sądzą o wojnie? Wydaje mi się, że jeśli spróbujesz sprowadzić to do jednego zdania, to brzmi ono tak: "Cóż, przetrwaliśmy lata 90...".

— Moi przyjaciele lekarze, mąż i żona, bardzo się pokłócili o wojnę — mówi Alicja. — Po raz pierwszy w życiu. Dwa dni po wybuchu wojny szli ulicą, a ich 10-letni syn zapytał, co się stało. Ninka powiedziała mu, że toczy się wojna, że Rosja zaatakowała Ukrainę. A Denis krzyczał na nią, żeby nie mówiła dziecku takich rzeczy.

— Zaczął mówić, że wszystko jest w porządku. Wcześniej też był przerażony, ale wtedy przekroczył granicę. Ninka mówi, że to musiał być strach o dziecko, że mówienie mu o wojnie brzmiało zbyt ciężko. Może czuł, że musi coś zrobić, ale nie rozumiał co. Poszedł w zaparte i już nie wrócił: bardzo się zamknął, mówi sloganami. Od miesiąca nie są w stanie normalnie rozmawiać.

Denis i Ninka ciężko harowali, by mieć takie życie, jakie sobie teraz ułożyli. Ułożyli sobie życie, a ich zaufanie do państwa wzrosło. I wtedy, nagle, musisz się odwrócić od państwa. I co, tak po prostu odwołujesz swoje życie? — pyta Alicja.

— Przyjechałem do rodziców 24 lutego — mówi znajomy z Kraju Stawropolskiego. — Moja mama powiedziała do mnie: "Co się stało z twoją twarzą? Dlaczego jesteś taki smutny?".

— Wiesz, mamo, że wojna już się zaczęła.

— Och, nie wiem i nie chcę wiedzieć.

— Moja babcia — kontynuuje mój znajomy — miała kilka zasad, których nauczyła swoje dzieci: szef ma zawsze rację; nie wychylaj się; najważniejsze to znaleźć pracę, w której będziesz mógł siedzieć na tyłku i nie martwić się; car jest dobry. Moja mama została na tym wychowana. Ten ponury, niezrozumiały obraz w sumie jej odpowiada.

— Nie mam kontaktu z własną siostrą. Pracowała w służbie cywilnej, na profilu ma awatar z symbolem "Z". W 1939 r. należałaby do NSDAP. Uśmiecha się, patrzy na mnie, a ja widzę w jej spojrzeniu, że uważa mnie za głupca.

— Poznałem męża mojej siostry, ma uśmiech na twarzy i chce ze mną rozmawiać. Rozumiem, że cieszy się z tej sytuacji. Na tydzień przed wojną miał zdanie: "Kiedy zbombardujemy Kijów? A teraz [po miesiącu wojny]: "He, he, wszystko jest w porządku, wszystko idzie zgodnie z planem".

— Mieszkam w miasteczku, w którym żyje 30 tys. ludzi. Samochody z literą Z są tu częścią krajobrazu. Nie znam nikogo, kto by wątpił w wojnę. Życie w takim środowisku jest wygodne. Czy będzie nam się żyło gorzej? Cóż, nie żyło nam się do tej pory dobrze — kończy mój znajomy.

Adaptacja

Wielu myślało: gdy trumny trafią do rosyjskich miast, ludzie zaczną o tym myśleć.

— Pochodzę z Uralu, niedawno dzwoniłem tam do mojego brata — powiedział mi znajomy artysta. — Tam jest małe miasteczko, wszyscy się znają. Sześć trumien żołnierzy przywieziono do nich tego samego dnia. Mój brat mówi: "Ogólnie rzecz biorąc, ta Ukraina powinna być zniszczona już dawno temu... Stalin trzymał tych wszystkich faszystów, wrogów ludu, w obozach. Chruszczow uwolnił wszystkich banderowców, Czeczenów, Gorbaczow zrujnował kraj, Jelcyn uzbroił Ukrainę i oddał Krym. Więc teraz Putin musi to wszystko posprzątać.

Tak Woroneż żegnał rosyjskiego spadochroniarza zabitego w Ukrainie. "Kiryłł walczył z szatańskimi duchami"
Większość moich przyjaciół w Moskwie czuła, że 24 lutego ich życie straciło sens. Wszystko, czego się trzymaliśmy, rozpadło się. I tak, nie tylko ze strachu, ogromna liczba ludzi wyjechała. Ale dla wielu ludzi, wręcz przeciwnie, wszystko nabrało teraz znaczenia i nadziei.

Nie jest im przykro, że stracili życie sprzed wojny. Z drugiej strony pojawiło się bowiem wielkie wewnętrzne poczucie sprawiedliwości, którego teraz nie może zburzyć żadne bombardowanie stacji kolejowych. Być może pod pewnymi względami życie stało się trudniejsze, ale pojawiła się za to nadzieja: teraz zjednoczymy się, pokonamy zło i wszystko się ułoży.

I bardzo trudno jest nam się wzajemnie zrozumieć.

Zaskoczyła mnie pewna znajoma, która powiedziała mi, że chciała opuścić Rosję po aneksji Krymu, ale teraz popiera "operację specjalną": — Kiedy nadszedł 2014 rok, powiedziałam mężowi: albo wyjedziemy na Zachód i będziemy żyć tymi wartościami, albo zostaniemy i dostosujemy się tutaj. Nie chciał iść. Po płaczu i łzach postanowiłam podzielić jego los.

W tej rozmowie odkryłem, że wiele osób popiera to, co się dzieje, po prostu dlatego, że nie widzą dla siebie możliwości ucieczki — lub oporu.

— Po prostu daliśmy się nabrać na te prowokacje. Bazy NATO, laboratoria biologiczne, to wszystko jest logiczne — powiedziała moja znajoma. — Nie ma znaczenia, czy były, czy nie były... Wszystko jest bardzo skomplikowane. To jest niejednoznaczne.

— Dlaczego miałabyś w to wierzyć?

— A nawet jeśli nie uwierzę, to co to zmieni? Car tak powiedział! Widzisz, kiedy chłopi się biją, głowy chłopów się łamią. Ukraina jest w rzeczywistości dzieckiem. Zrobili tam niezły bałagan! I to się nazywa wolność!

Czuję, że jej "wszystko jest niejednoznaczne" ma głębsze korzenie niż tylko usprawiedliwianie oficjalnych kłamstw. Moja znajoma czuje swoją bezradność i uważa to za normę, jest przyzwyczajona do życia w defensywie, chowa się w swoim życiu prywatnym, gdzie wszystko jest jasne. A teraz, gdy sytuacja szczególnie ją przeraża, defensywnie powtarza to, co kiedyś czuła: "Nie jestem zła (oni sami są źli)".

— Nieważne, kto ma rację. Taka jest rzeczywistość.

— Będziemy musieli odpowiedzieć za tę wojnę — mówię.

— Już dawno temu zdałam sobie sprawę, że będziemy odpowiedzialni. Będziemy dzielić się zarówno zwycięstwami, jak i porażkami. Albo powinniśmy byli stąd odejść. Ci, którzy są niezadowoleni, powinni naprawdę odejść, bo niezadowoleni nie są tu lubiani.

Mówiąc, że dzieli los kraju, nie przechwala się, ale raczej wyjaśnia, że nie ma wyboru: ludzie we wspólnocie, do której należy, kochają Putina i popierają wojnę. Aby być z nimi, musi się na to zgodzić.

— A oni [Zachód] w ogóle nie troszczą się o naród ukraiński! — kontynuuje. — Prowadzą te wszystkie wojny, zamachy stanu, rewolucje. Ludzie są dla nich tylko materiałem...

Choć może się to wydawać dziwne, w słowach tej młodej kobiety po raz pierwszy wyczułem szczery strach przed Zachodem: jesteśmy prości, bezradni, wszystkie te elementy są poza naszą kontrolą. Nie dotykajcie nas, nie róbcie nam nic, nie kusicie nas niczym! Ktoś nas kontroluje — i tak jest dobrze.

Ta rozmowa odbyła się po Buczy. Nie miała innego wyjścia, jak tylko zatkać uszy, wygnać myśli i po prostu uwierzyć, że mamy rację.

— Nigdy nie skrytykuję Putina, zwłaszcza teraz — mówi urocza lekarka z małej wioski w obwodzie kostromskim. — Prezydent jest spokojny, ja jestem spokojna. Nie wysyła naszych chłopców na wojnę. Wysyła specjalistów, a nie mięso armatnie. Możesz to nawet zobaczyć w telewizji: kiedy mówi o naszych żołnierzach, jego głos drży, od razu widać, że jest dobrym człowiekiem. Zawsze jestem takiego zdania: to nie nasze mózgi myślą. Wcześniej, w Czeczenii, w Afganistanie, szkoda było wysyłać dzieci, miałam wtedy dwóch chłopców... Chciałabym, żeby nie było wojny — to najważniejsze!

Stało się dla mnie jasne, że ta kobieta, która prowadziła bardzo trudne życie, potrzebowała po prostu uwierzyć w dobry, normalny świat, w którym rządzą dobrzy ludzie.

Putin zmienił zdanie. Na Kremlu opracowano nowy plan wojny
ROZDZIAŁ 5. Szaleństwo
Delirium

Pewnego dnia podeszliśmy do mężczyzny siedzącego na ławce w moskiewskim centrum handlowym Erewań Plaza. Mówił mniej więcej to, co wszyscy inni: to wszystko jest wielką grą: — Toczy się gra, działania militarne: niebieski, zielony. W niektórych kręgach dzieją się poważne rzeczy. Dzieje się wiele rzeczy, ale nie sądzę, żeby ludzie w Związku Radzieckim, który jest tak duży, byli głupcami. W związku z tym pewne kwestie są obecnie rozwiązywane. A pod spodem kryje się coś poważnego. W telewizji jest jakiś Biały Dom, ktoś udzielał wywiadu, sprawdziłem to — to coś innego. Ja też byłem w wojsku, też służyłem i grałem w karty. Ale to jest mój osobisty pogląd...

Znudziło mi się to. Miałem już dość słuchania tych bzdur. I wtedy zauważyłem, że pod mężczyzną leży ręcznik, obok niego kilka worków na śmieci, a wokół leżą resztki jedzenia. Zdałem sobie sprawę, że ten człowiek jest szalony. Jednak jego delirium było prawie nie do odróżnienia od delirium większości ludzi.

— Jesteś egoistą! — krzyknęła na mnie ta starsza kobieta w tramwaju. Dlaczego "egoistą"? Myślała, że nie chcemy jej pomóc. My — zimni, młodzi ludzie — zostawimy ją samą, samą z jej starością i nieszczęściem. Jesteśmy egoistami, bo nie jesteśmy z nią razem, nie chcemy jej zamykać, chować w czymś ciepłym. Czuła, że jest sama z życiem, które jest zupełnie niezrozumiałe. Ona była przerażona — a nas, egoistów, to nie obchodziło.

Zdałem sobie sprawę, że ona jest w gruncie rzeczy dzieckiem. Poczucie samotności, bezradności, strach przed odpowiedzialnością. A także pretensje o to, że zmuszasz ją do dorastania i pozbawiasz ją w ten sposób prawdy o jej pierwotnym, dziecięcym postrzeganiu. Chciała być z kimś, kto ochroni ją przed tym chłodem, zmiażdży racje, pozwoli jej pozostać dzieckiem. W pełni poparłaby tego, kto dokonałby tego szaleństwa — bo to właśnie szalone działania bezpośrednio wyrażały uczucia jej istnienia. Babcia krzyknęła, żebyśmy usłyszeli. "Ja istnieję! Czy widzisz?!". — krzyknęło to zdezorientowane dziecko. Jakby prosiła o pomoc.

Po tragedii w Buczy mój fiński przyjaciel, który od wielu lat mieszka w Rosji, napisał po rosyjsku rozpaczliwy post. Zwrócił się w nim do tych Rosjan, którzy popierają wojnę i zapytał, jak mogą żyć z takimi myślami. Nie mógł zrozumieć, jak Rosjanie mogą to sobie tłumaczyć.

W tych samych dniach zobaczyłem post mojej starej przyjaciółki, która napisała, że jest "bardzo zaniepokojona małostkowym i haniebnym pacyfizmem moralnym rosyjskiej inteligencji". Moja przyjaciółka była oburzona, że państwo nie zamknęło wszystkich wrogich mediów i nie wsadzało do więzień za rusofobiczne teksty. I cieszyła się z nowo odnalezionej "wolności od iluzji moralnej sterylności i hipokryzji, która tak długo trzymała nas w swoim lepkim uścisku".

Zapytałem ją o to: — Liberalne treści negujące Rosję jako kod cywilizacyjny są oczywiście przestępcze. Ukraińcy to przecież nasz naród. Trwa dyskusja, czy Rosja pozostanie na liście światowych cywilizacji. Cały świat patrzy teraz na Rosję. Ponieważ my, Rosjanie, wyprzedzamy wszystkich, jak zawsze, na białym koniu z czerwonym sztandarem. Istnieje możliwość wyjścia z pandemii zwanej dolarem.

Przez chwilę oderwałem się od znaczenia jej słów. Przez intonację czułem, że nie mówię do osoby, ale do szaleństwa. Jej delirium było zamkniętą, doskonale logiczną rzeczywistością: — Wszystko to dzieje się tak długo właśnie dlatego, że nie bombardujemy cywilnych miast! Dzięki Bogu rosyjski przemysł obronny produkuje wystarczająco dużo precyzyjnej broni. Walczymy tylko z nazistowską armią ukraińską.

— Ale Mariupol jest całkowicie zniszczony — powiedziałem.

— Czy nie wiesz, że ukraińska armia ukrywa się w dzielnicach mieszkalnych?

— Tak, ale w rezultacie rosyjska armia ich bombarduje. Czy rozumiesz, że to się dzieje?

— Szura, dlaczego to robisz? To jest po prostu... To jest pytanie propagandowe!

Głos mojej przyjaciółki drży z urazy. Wciągałem ją w jakąś straszną, wrogą rzeczywistość.

— Czy naprawdę nie rozumiesz, że codziennie giną tam ludzie?

— Chcesz, żebym przyznała, że jestem krwiożerczą suką?! — krzyknęła do telefonu. — W porządku, jestem po stronie zabójców! Ale pocieszam się tym, że ludzie są po tej stronie razem ze mną. Ja, oczywiście, jestem z moimi ludźmi. Ty mi odpowiedz: to dlaczego Putin rozpoczął operację specjalną? Nie, odpowiedz mi!

Pewna inteligentna kobieta, którą spotkaliśmy w kościele w Kostromie, ujęła to w ten sposób: — Ludzie w Rosji są teraz jak dziecko, któremu powiedziano, że jego ojciec jest maniakiem zabójcą. Nie może w to uwierzyć, zaczyna się bronić, złości się, wymyśla jakieś wersje, szuka kogoś, kogo można obwinić. Oczywiście, że czuje się bardzo, bardzo źle.

"Walczyła o życie. Na koniec strzelili jej w skroń" — dla rosyjskich najeźdźców gwałt to "narzędzie"
Rok 1939

Wszyscy zauważyli, że powód inwazji na Ukrainę jest identyczny z tym, co mówił Hitler, gdy zaatakował Polskę.

Chodziło o ochronę naszych granic, bezpieczeństwa Rzeszy i uciskanej mniejszości niemieckiej w Polsce. Gdańsk zawsze był miastem niemieckim, Niemcy mają prawo do suwerenności nad niemieckimi terytoriami. Świat liberalny kłamie, chcemy pokoju, cierpliwie proponowaliśmy ograniczenie wzrostu zbrojeń, ale Polska przerwała rozmowy pokojowe i zmobilizowała się. Nie prowadzimy wojny z ludnością, nasze siły powietrzne atakują tylko cele wojskowe. Ktokolwiek użyje bomb lub broni chemicznej, spotka się z miażdżącą odpowiedzią. Jesteśmy gotowi do walki z każdym.

Kiedy czytasz przemówienie Hitlera z 1 września 1939 r., nie możesz uwierzyć własnym oczom. Na początku nawet podejrzewałem, że to ukraińska fałszywka. W przededniu wojny byłem tak samo oszołomiony doniesieniami o inwazji ukraińskich dywersantów — było to bezpośrednie nawiązanie do prowokacji gliwickiej.

Dzieci w przedszkolach ustawiają się w rzędzie ze znakiem Z. Jest też malowany na drzwiach dysydentów, których trzeba zastraszyć. Ma zuchwały, faszystowski urok. Jest znakiem siły i woli, łamania granic i konwencji. Semiotycznie jest identyczny z błyskawicami oddziałów SS.

W tym samym czasie cała Rosja — od Putina po kasjera w sklepie — wierzy, że walczy z nazizmem. Czy po to 20-letni chłopcy zabijają tysiące innych osób, które mówią tym samym językiem co oni? Czy to jest powód, dla którego niszczymy rosyjskojęzyczne miasta, a miliony ich mieszkańców uciekają do Europy?

Ludzie w Rosji są przyzwyczajeni do myślenia o wojnie jako o świętym doświadczeniu, które może zmyć wszystko i przywrócić im jakiś prawdziwy sens do samych siebie. Wydaje im się, że wojna wyzwoli ich z tego, w co popadli. W całym kraju powtarza się słowa "denazyfikacja", "demilitaryzacja" i "wyzwolenie".

Można pokusić się o refleksję, że te słowa nie były przypadkowe. Ludzie podświadomie tego chcą, ale nie mogą tego dostać. I wyrażają to w formie agresji wobec tych, których uważają za jak najbardziej podobnych do siebie. Rosja robi z Ukrainą to, co sama chciałaby zrobić ze sobą.

"Z" jest rysowany za pomocą wstążek świętego Jerzego [symbolu zwycięstwa w II wojnie światowej]. Wydaje mi się to naturalną schizofrenią, objawem prawdziwego, klinicznego szaleństwa. To tak, jakby ktoś oszalał na punkcie wojny, założył mundur SS, czapkę radzieckiego pilota, podniósł czerwony sztandar i poszedł mordować swojego sąsiada.

Psychiatrzy twierdzą, że od urojeń nie można się uwolnić. Nie ma sensu tłumaczyć osobie w psychozie nielogiczności jej obrazu świata. Urojenie prawdopodobnie wyraża coś ważnego w danej osobie i psychika będzie go bronić. Jest to sposób radzenia sobie z jakimś wewnętrznym konfliktem, z którego nie ma świadomego wyjścia.

— W psychiatrii istnieje pojęcie psychozy indukowanej, kiedy to zdrowa osoba zaczyna wierzyć w urojenia narzucane przez kogoś bliskiego — mówi znajomy psycholog. — Zwykle występuje w izolacji z osobą chorą, przy długotrwałym napięciu nerwowym. Fizjologiczny mechanizm masowego szaleństwa jest prawdopodobnie podobny.

Pewnego dnia wdałem się w rozmowę z kobietą i dwoma mężczyznami, którzy przed wejściem do sklepu dyskutowali o polityce. Byli sąsiadami i dobrze się znali. Kobieta była zagorzałą zwolenniczką "operacji", mówiła dużo o "nazistach". Jeden z mężczyzn też był za, ale bez entuzjazmu, raczej konformistycznie. Ten drugi okazał się przeciwnikiem wojny, podobnie jak ja.

Rozmowa przebiegała dość spokojnie, ale kobieta nieoczekiwanie znalazła się w mniejszości i dość szybko wyczerpała wszystkie swoje argumenty.

— Zrozum — powiedziałem — tam umierają zwykli ludzie. Trudno jest sprawić, by pokochali nas za pomocą bomb.

— Rozumiem, ale co z tego?! — wykrzyknęła kobieta.

Delirium. Pytamy Rosjan, dlaczego popierają wojnę w Ukrainie

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
To jest najlepszy do tej pory materiał podsumowujący dotychczasowe wyczyny Rosji na wojnie z rosyjskiego punktu widzenia, z wyjątkowo krytycznym wobec Putina Igorem Girkinem - oraz Władymirem Kwaczkowem, czyli żywą skamieliną, gościem żyjącym oczekiwaniami, że armia będzie działać dokładnie tak jak w czasach ZSRR a wszelkie próby jej reformy i dostosowania do nowej epoki były błędem. Dowiecie się również, że Rosja w przeciwieństwie Ukrainy nie ma dobrej ideologii i przez to armia nie wie o co walczy, ale "rosyjski chrześcijański socjalizm jako fundament ideologii państwowej przyszłej Rosji" powinien załatwić sprawę. :D

Na uwagę zwraca czarny scenariusz zakładający, że Polska w parę miesięcy stworzy 300-tysięczną armię o pełnym standardzie NATO, równie zawziętą jak ta ukraińska, zajmie zachodnią część kraju, aby zluzować przebywających tam żołnierzy Zełenskiego, dzięki czemu będą mogli dołączyć do bitwy o Donbas a kto wie, może z rozpędu pójdą na Moskwę, bo Rosja jest zupełnie nieprzygotowana do obrony, o czym świadczą kolejne akcje wypadowe ukraińskiego lotnictwa wysadzające kolejne cele na terytorium wgłąb kraju w przygranicznych rejonach.

Panowie też sądzą, że ewentualna porażka Rosji w tej wojnie, zakończy się jej rozpadem i decentralizacją. A poza tym, narzekają na Żydów, Putina i niedostateczną rosyjskość rosyjskiej armii, potwierdzając też srogość strat, łatanych starymi ludźmi bez żadnego doświadczenia, bez szkoleń, którzy pójdą na przemiał, bo pierwszy raz zobaczą karabin, gdy ich ktoś postawi przed wrogiem.

Ogólnie mimo beznadziei sytuacji i braku jakichkolwiek sygnałów o możliwej poprawie, panowie wierzą, że i tak zwyciężą, bo nie ma innego wyjścia i duch dziejów będzie musiał z łaski tę Rosję jakoś pod respirator wziąć, żeby wbrew wszystkiemu przetrwała.



View: https://www.youtube.com/watch?v=cxW28pXPiSY


Godzina nadzwyczajnej szczerości, uświadamiająca, że tam poważne funkcje państwowe pełnią zupełne szury.
 
Ostatnia edycja:

noniewiem

Well-Known Member
619
979
Sprzęt dociera jak widać na tym filmiku. Zdobyczny polski granatnik Rosjanin uznał za..amerykański, a polską instrukcję za tekst ukraiński pisany łacinką (ale po co???) Lolkontent pierwsza klasa

Ten typ to dziennikarz i uznał że amerykańce napisali test po ukraińsku ale złym alfabetem bo są głupi.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Poza ostatnią plagą pożarów różnych rosyjskich fabryk broni czy głosami ekspertów wojskowości stwierdzających, że w drugiej fazie wojny Rosjanie mają się znacząco poprawić, stosunkowo niewiele wiadomo.

Jeśli traktować tę wojnę nie jako konflikt toczony z powodu rzeczywistego interesu całego państwa a wyłącznie dla celu zapewnienia sobie przez Putina odpowiednich słupków poparcia i odsunięcia uwagi od sytuacji wewnętrznej i zalania wszystkiego efektem propagandowym, warto się przyjrzeć temu, co tam będzie się działo na 9 maja.


Ploty głoszą, że ukraińscy jeńcy mają zostać postawieni przed jakimś marionetkowym trybunałem w ramach parady zwycięstwa.

Tekst z:


View: https://t.me/NetGulagu/2585


potraktowany translatorem DeepL.

According to sources, the Kremlin is considering the participation of more than 500 Ukrainian prisoners of war in the "Victory Parade," which will be held in front of a shocked public and videotaped to demonstrate the strength and superiority of the Russian army and to suppress the will/demoralization of Ukrainians. The final decision has not yet been made, but the implementation of this scenario is being worked out and by May 6 there will be a final decision on the issue. To accomplish this task, FSIN and FSB operatives are conducting operative work with Ukrainians held in a number of penitentiary institutions, who have been placed in different facilities of the FSIN at a distance of 100-300 km from Moscow in a number of PDFs and PFRSIs under colonies.
The source reports that during the daytime the prisoners of war are escorted through concentration camps by special riot squad soldiers in masks, and they and the staff of the institutions are instructed to "give a harsh welcome" to all newcomers, the most active resisting prisoners are isolated in the isolation ward and then "special measures" are taken separately with each of them. Special Forces soldiers complain that they have to "overwork" and their commanders force them to work with great overloads. In addition to the drill, marches and suppression of will, the SPKN soldiers take prisoners of war to the investigators of the SKR, who interrogate them and involve them en masse as witnesses, suspects and accused persons. Overwork and awareness of complicity in war crimes demoralize many POWs.
As he warned before, Putin continues to hatch a plan for "his own tribunal" where, on the basis of the "extracted testimonies", in the coming months the biggest trial (read: farce, imitation of a trial) against "Nazis", "Benderites", etc. may begin in the history of Russia and the former Soviet Union. In the building of the General Prosecutor's Office on Bolshaya Dmitrovka they are already preparing for the "can repeat" in the literal sense of the word, the prosecutors are studying the features and characteristics of the Nuremberg Trials, to make the new tribunal as spectacular, historical and credible as possible for the average man.
The source informs that for Igor Krasnov, the current Prosecutor General of the Russian Federation, the organization of the tribunal is the task number one, assigned not only by Putin, but also by the entire Soviet Union, and now he and more than 40 prosecutors are studying the speech of Soviet Prosecutor General Roman Rudenko, who was the chief prosecutor for the USSR at the Nuremberg trials. "On August 30, 1946, Rudenko gave his closing speech ... At the end Rudenko said: "The prosecution has done its duty before the High Court, before the bright memory of the innocent victims, before the conscience of the nations, before its own conscience. May the judgment of the peoples - a just and severe judgment - be carried out on the fascist executioners!" Something similar, as conceived by Putin and his political strategists, will be voiced by Igor Krasnov.
Not everyone is ready to participate in this farce, and some are already filing reports and retiring or transferring, fearing not only future sanctions, but also embarrassment. Also, Putin's international partners in the CSTO are in no hurry to give their consent to participate in this "tribunal", fearing sanctions and strained relations with the US and Europe.
Taking into account the defeat of the human rights community in Russia, the neutralization of all public control subjects, and the extreme level of violence in the Federal Penitentiary Service, we believe that Ukrainian prisoners of war have been subjected to inhuman treatment and torture, in flagrant violation of Article 5 of the UN Declaration of Human Rights. All the alleged confessions and testimonies signed by them against third parties are null and void and cannot be subsequently recognized by the international community.
We call on the Russian authorities to immediately allow international UN observers, journalists and lawyers, including Ukrainian lawyers, to visit the captured Ukrainians in these military concentration camps.
We consider the mass humiliation of the honor and dignity of Ukrainian POWs unacceptable in the 21st century and urge the Russian authorities to abandon their treacherous plans to escort POWs through Red Square and attempt to present Ukrainians as allegedly captive fascists. The Ukrainians did not attack Russian territory.
 

kompowiec

freetard
2 580
2 646
Na 9 maja będzie impreza, jak za najlepszych czasów III rzeszy. Poza defiladą na której nie będzie dużo sprzętu bo Ukraińcy już go odholowali traktorami.
Będzie ruska wersja hitlerjugend, będa przemowy, będą "entuzjastyczne i wcale nie planowane" publiczne deklaracje poparcia dla denazywikacji Ukrainy ogłaszane przez "przypadkowych obywateli".
Będzie zalewanie zarówno propagandą, jak i wódką (a mają jej teraz duży zapas, gdyż eksport padł). Będzie odgrażanie się NATO i przypominanie, że w hangarach i silosach Rosja ma rdzewiejący zapas broni atomowej, której środki przenoszenia są z pewnością tak samo sprawne, jak 50 lat temu, gdy opuszczały fabrykę.
Będzie dużo liter "Z" i "V", choć nie występują w cyrylicy, ale nagle stały się ich symbolem patriotycznym. Tak to zwykłe znaki szybkiej identyfikacji (które tylko przypadkiem mają formę tych liter, a nie penisów, albo słoneczek) stały się ich nowym narodowo-socjalistycznym symbolem. No i te literki będą wszędzie, prawie jak na ścianie w kiblu fana Konfederacji.
Duzo będzie i z pewnością będzie śmiesznie. Z pokazowymi procesami, albo bez nich. Ruskie władze i państwowe media już są tak mocno odklejone od rzeczywistości, że z pewnością te obchody będa bardzo memiczne. Co w mniejszej skali przerabiamy od kilku lat w Polsce...
Pentagon: Rosja nie odnosi w Ukrainie takich sukcesów, jakich by chciała
— Widzimy co najwyżej minimalne postępy Rosjan w Donbasie. Rosjanie nie odnoszą takich sukcesów, jak by chcieli — powiedział w poniedziałek dziennikarzom wysoki rangą amerykański urzędnik. Dodał, że Rosjanie tracą też grunt w okolicach Charkowa i zostali wypchnięci na 40 km od miasta. W rozmowie z dziennikarzami zdradził również nowe fakty na temat szefa rosyjskiego sztabu generalnego Walerija Gierasimowa.

Amerykański urzędnik powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że Rosja nie odnosi na froncie w Ukrainie takich sukcesów, jakich by chciała. – Nadal widzimy co najwyżej minimalne postępy Rosjan w Donbasie. Rosjanie nie odnoszą takich sukcesów, jak by chcieli – powiedział dokładnie urzędnik, opisując sytuację po 68 dniach wojny. Jak dodał, siły Rosjan są "anemiczne" i nie są skłonne do podejmowania ryzyka, a postępy bywają krótkotrwałe.

– Oni wchodzą, ogłaszają zwycięstwo, a potem wychodzą, pozwalając Ukraińcom na odzyskanie (terenu) – powiedział oficjel. Dodał, że Rosjanie tracą też grunt w okolicach Charkowa i zostali wypchnięci na 40 km od miasta.

Pentagon ocenia, że Rosja ma do dyspozycji ok. 75 proc. sił bojowych zgromadzonych na początku inwazji, a wewnątrz Ukrainy znajduje się 93 batalionowych grup taktycznych (przed inwazją zgromadzono 125 takich oddziałów). Nie wszystkie według USA są w pełni sprawne bojowo.

Urzędnik potwierdził również plany Rosji, by na terenie zajętego ukraińskiego Chersonia przeprowadzić referendum i stworzyć "ludową republikę" na wzór Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Z informacji władz USA wynika, że Rosja dodatkowo planuje aneksję DRL i ŁRL.

Osoba, która w poniedziałek rozmawiała z dziennikarzami, powiedziała również, że póki co nie ma żadnych oznak, by Rosja miała najechać na kolejne niezależne państwo np. Mołdawię.

Urzędnik podał także, że liczba ukraińskich artylerzystów przeszkolonych z korzystania z ofiarowanych przez USA haubic M777 wyniesie ok. 220. Stany Zjednoczone mają przekazać łącznie 90 takich dział – z czego 80 proc. zostało już dostarczonych, a kolejne egzemplarze mają dostarczyć też m.in. Kanada i Australia. Na Ukrainę trafiła już ponad połowa z 184 tys. pocisków do tych haubic.
Mam wątpliwości, czy w drugiej fazie wojny Rosjanie się poprawią. Mogą przeprowadzić mobilizację i zalać Ukrainę falą źle przeszkolonej piechoty i zakonserwowanego sprzętu pancernego z czyszczeniem przedpola przez ciągnioną artylerię wyprodukowaną 80 lat temu. To mogą i pomimo dużych strat to by im dało przewagę.
Te lepsze rosyjskie jednostki są mocno przetrzebione i zdemoralizowane. Zakładam też, że coraz trudniej jest im uzupełniać straty względnie nowoczesnym i sprawnym technicznie sprzętem. Teraz dupnęło im w fabryce amunicji, to kolejny kłopot dla ruskich, gdyż pewnie im już stopniały zapasy (wojna trwa długo, wystrzelali się). Można rzucać na front zardzewiałe T-54, armaty na holu, GAZy ze składów na Uralu i dać im stalowe hełmy oraz pepesze. Tylko, czy Rosję stać na takie straty?
Ambasador przy OBWE: Rosja planuje aneksję Donbasu i referendum
- Mamy doniesienia, że Rosja planuje anektowanie tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych oraz przeprowadzenie referendum na temat utworzenia "Chersońskiej Republiki Ludowej" - powiedział w poniedziałek ambasador USA przy OBWE Michael Carpenter. Dodał, że nie wiadomo, czy Rosja będzie w stanie te plany zrealizować.

- Tak jak wcześniej Rosja stworzyła quasi-państewka Ługańską Republikę Ludową i Doniecką Republikę Ludową, uważamy, że teraz rosyjskie władze będą starały się zorganizować Chersońską Republikę Ludową - oświadczył Carpenter podczas briefingu prasowego w Departamencie Stanu, powołując się na "wiarygodne doniesienia".

Dodał, że z informacji władz USA wynika, że Rosja dodatkowo planuje aneksję DRL i ŁRL.

Pytany o szczegóły planów Rosji i planowanej odpowiedzi USA, Carpenter odmówił podania źródła tych informacji, lecz stwierdził, że może się to wydarzyć do połowy maja. Jednocześnie zaznaczył, że nie wie, czy Rosja będzie w stanie zrealizować swoje plany.

Carpenter stwierdził, że plany Rosji są jej odpowiedzią na niepowodzenie pierwotnego planu inwazji, który zakładał obalenie władz Ukrainy i ustanowienie marionetkowego rządu. Ocenił, że zamiast tego Kreml stara się teraz zainstalować władze marionetkowe na okupowanych przez wojska rosyjskie terytoriach.

Ambasador podkreślił, że świadczą o tym uprowadzenia przedstawicieli lokalnych władz i elit, w tym dziennikarzy, duchownych i aktywistów.

Dyplomata odniósł się też do doniesień na temat tzw. obozów filtracyjnych prowadzonych przez Rosję, których celem jest deportacja ludności z okupowanych terenów oraz eliminacja osób o sympatiach proukraińskich. Stwierdził, że według informacji władz USA Rosja prowadzi cztery takie obozy wokół Mariupola w obwodzie donieckim.
Może to odwalą na 9 maja? Aneksja?

Putin zapewne podziwia Stalina i porównywanie go z nim mógłby uznać za nobilitację. Dlatego właśnie dobrze, by przykleił się do niego Hitler, najlepiej na stałe. W Rosji budzi on podobne skojarzenia jak u nas i szczerze życzę Putinowi, by jego rodacy również go tak zapamiętali. Najlepiej jako tego co przyniósł zgubę Rosji.
 
Ostatnia edycja:

Non Serviam

Well-Known Member
834
2 251
Dlatego właśnie dobrze, by przykleił się do niego Hitler, najlepiej na stałe. W Rosji budzi on podobne skojarzenia jak u nas i szczerze życzę Putinowi, by jego rodacy również go tak zapamiętali. Najlepiej jako tego co przyniósł zgubę Rosji.
wątpię, po pierwsze większość ruskich nie ma kontaktu z zachodem więc nawet nie wie że jest przyrównywany do Hitlera a po drugie w Rosji działa sporo grup neonazistowskich w porównaniu do innych krajów (może tutaj Niemcy i USA są lepsze). Dość często witam się w CSie pozdrowieniem wychwalającym Sławnego Akwarelistę (chodzi rzecz jasna o Thomasa Endera) i ruskie dość często odpowiadają w stosowny sposób. Hitler może działa na ichniejszych boomerów ale dla młodszych to taki boogey-man.

Lepiej żeby Rosja zbyt mocno w papę nie dostała bo wtedy USA zacznie mącić na Pacyfiku, a tak będzie musiało trzymać armię w Europie
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Mam wątpliwości, czy w drugiej fazie wojny Rosjanie się poprawią. Mogą przeprowadzić mobilizację i zalać Ukrainę falą źle przeszkolonej piechoty i zakonserwowanego sprzętu pancernego z czyszczeniem przedpola przez ciągnioną artylerię wyprodukowaną 80 lat temu. To mogą i pomimo dużych strat to by im dało przewagę.
Te lepsze rosyjskie jednostki są mocno przetrzebione i zdemoralizowane. Zakładam też, że coraz trudniej jest im uzupełniać straty względnie nowoczesnym i sprawnym technicznie sprzętem. Teraz dupnęło im w fabryce amunicji, to kolejny kłopot dla ruskich, gdyż pewnie im już stopniały zapasy (wojna trwa długo, wystrzelali się). Można rzucać na front zardzewiałe T-54, armaty na holu, GAZy ze składów na Uralu i dać im stalowe hełmy oraz pepesze. Tylko, czy Rosję stać na takie straty?
Rosję zdecydowanie nie, ale Putina... w sumie, cóż go to obchodzi?

Ja też nie wierzę, że da się cokolwiek tutaj odwrócić - wojsko ukraińskie musiałoby być w fatalnej sytuacji i zaraz się załamać, żeby wydarzyło się coś szczególnie dramatycznego. Na nic takiego się nie zanosi.

Przypomina mi się maksyma Madlocka dotycząca przebiegów rozgrywek strategicznych, która brzmiała mniej więcej tak, że: "im bardziej przegrywasz, tym z biegiem czasu bardziej będziesz przegrywać a im bardziej wygrywasz, tym bardziej będziesz wygrywał w przyszłości" - znaczy: z reguły trudno odwrócić nieprzychylny przebieg początku rozgrywek, który często ustawia końcowy rezultat.

Ktoś roztropny, gdy wie już, że mocno umoczył, na ogół stara się jak najszybciej wyjść z niekorzystnej sytuacji, zamiast pozwolić sobie na dalsze pogrążanie. W Rosji nie ma żadnych takich przebłysków. Oni prą dalej, nie wyciągając żadnych wniosków, od początku prowadzą ten konflikt bez jakiegokolwiek rozeznania. Cała wojna wydaje się być nieudaną rekonstrukcją historyczną kreśloną wokół fantazji Putina, robioną na zasadzie sprawienia mu przyjemności. A ponieważ nikt nie chce stracić stołka albo zostać oskarżonym o zaniedbania przygotowań czy wręcz sabotowanie wysiłku armii, będą udawać do samego końca, że dadzą radę i jeszcze wszystko jest do odwrócenia.

Rosja nie ma tak naprawdę żadnej zdolności korekcji swoich błędów, bo żeby w ogóle móc coś naprawić, trzeba przyznać, że się to schrzaniło. A tam wszystko musi być optymistyczną fikcją istniejącą wyłącznie po to, aby zaspokoić zwierzchnika i kryć własną dupę. I tak jest od całych dekad.

Śmiejemy się z Amerykanów, którzy ładują się w wojny na drugim końcu świata, w jakieś Iraki, Afganistany, przejmują kraj po błyskawicznych kampaniach wejścia do niego, a później nie mają już kompetencji co z nim robić dalej, poza instalowaniem demokracji, która nie sprawdza się w społeczeństwach, w jakich istnieje jeszcze silna obecność grup pierwotnych czy plemiennych. No głupi Jankesi, nie rozumieją czy nawet nie chce im się poznać kultur miejscówek w jakie wyruszają, nie słuchają akademików, więc grzęzną na całe lata na jakichś zadupiach, długoterminowo nie osiągając nic.

Ale już łatwiej jest zrozumieć sytuację, w której Amerykanin może nie być w stanie zrozumieć dobrze mentalności człowieka z drugiej strony globu; jakiegoś biednego Afgańczyka, żyjącego w totalnie odmiennych warunkach, niż wytłumaczyć Rosjan nie ogarniających nawet swojego najbliższego sąsiedztwa czy jeszcze lepiej - podwórka. Bo już pal licho informacje wywiadowcze o Ukrainie - Rosjanie nie rozumieją nawet siebie samych i skutków funkcjonowania systemu w jakim żyją. Niby znają realia od podszewki, wiedzą, że się ładnie wszystko rozkrada, demontuje, żeby zarobić coś na boku i odchodzi piękna prywatyzacja, bo taki jest zwyczaj i wszyscy to wiedzą, ale nie biorą na to żadnej poprawki - ani nie przyjdzie im nawet, żeby jakoś sprawdzić prawdziwość informacji o swoich własnych zdolnościach. Udają, że skoro na papierze jest jak jest, to w rzeczywistości też tak być musi, zapominając, że ich kultura na bank spowoduje jakieś nawarstwiające się przekłamania. I zamiast uwzględnić to większe ryzyko odstępstw od normy w swoich planach albo dwa razy sprawdzić, to oni przed sobą udają, że wszystko będzie zgodne z nominalnymi wartościami, gdy wiadomo z góry, że wszystko tam będzie przegnite.

Funkcjonując w takich realiach nie da się zbyt wiele poprawić. Po prostu wyślą kolejnych nieprzygotowanych ludzi na przemiał, tak samo jak do tej pory zaklinając rzeczywistość. I będą próbować do skutku, aż jakimś cudem uzyskają, to co chcą, albo to wszystko się im na łeb nie zawali, bo uznanie, że uwikłali się w coś bezsensownego, pozbawi również sensu poprzedniego trudu i ofiar. Strat będzie więc tylko więcej, ale czego się spodziewać po Rosji? Jeżeli metoda brute force nie daje rezultatu, to znak, że musisz przyłożyć więcej siły i nie odpuszczać.

Nikt nie będzie szacował, czy inwestycja ma sens, czy należy ją uciąć, tnąc też straty. Zamiast godzić się z rzeczywistością, trzeba próbować do końca, bo uznanie pomyłki jest niemalże końcem świata.
Może to odwalą na 9 maja? Aneksja?

Putin zapewne podziwia Stalina i porównywanie go z nim mógłby uznać za nobilitację. Dlatego właśnie dobrze, by przykleił się do niego Hitler, najlepiej na stałe. W Rosji budzi on podobne skojarzenia jak u nas i szczerze życzę Putinowi, by jego rodacy również go tak zapamiętali. Najlepiej jako tego co przyniósł zgubę Rosji.
Mnie w ogóle zastanawia, czy oni nie rozumieją, że jakakolwiek próba dokonania nieuznanej przez nikogo aneksji dla krótkoterminowych korzyści wyłącznie na wewnętrzne, propagandowe potrzeby, skończy się haniebnie, gdy za kilka miesięcy czy w przyszłym roku, wszystkie te anektowane tereny przepadną?

Zaleźli tą wojną za skórę i ośmieszyli przez to zbyt wiele osób na poważnych stanowiskach na Zachodzie, aby było to puszczone płazem. Sprawa poszła za daleko i stała się kwestią ambicjonalną, wymagającą aby przywrócić stan ex ante. I bez względu na stopień demolki wschodniej Ukrainy, ten stan zostanie w ten czy inny sposób przywrócony, bez względu na to, czy Rosja się w wyniku tego rozpadnie, czy nie, czy straci 50 tysięcy żołnierzy czy 100 tysięcy, czy wyśle tam swoich weteranów z Afganistanu na balkonikach, czy nie. Strumień pieniędzy będzie z Zachodu płynął dalej do momentu, aż Rosja przegra i jest to tylko i wyłącznie jej wybór, jak wielkie straty zechce przy tym zanotować.



Pierwsze przebłyski świadomości społecznej i reakcji na przebieg wojny mogą być bardzo ciekawe. Warto obserwować jak będzie się z czasem zmieniać reakcja rosyjskiej ulicy. Zobaczymy jak wielkoruskość będzie parowała wraz z powiększającą się trupiarnią, której już nie zagłuszy żaden patriotyczny spęd na Łużnikach.
 
Do góry Bottom