III Wojna Światowa

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794


Lot of recent talk about Russian (and Ukrainian) casualties.
Reports vary, based on who provides them, and how they are counting the losses.
History shows that in war, those who are conducting the offense (Russia), casualties tend to be higher...in the defense, lower 1/18
But number of casualties are also affected by other things:
-the type of conflict (conventional vs insurgency)
-the method of war (infantry vs tanks/aircraft)
-the quality of medical support 2/

This war is different than what Americans are used to seeing in Iraq & Afghanistan, with patrols taking fire or vehicles hitting IEDs.
In an insurgency/counterinsurgency, casualties are mostly among infantry, engineers, support personnel...and there are fewer killed/injured. 3/
I have a box on my desk with cards showing the faces of 153 soldiers who made the ultimate sacrifice who were part of the Division I commanded during a 15 month tour in 2007-8
I look at those pictures daily, and remember those soldiers. It still hurts 4/ Image
The number of casualties Russians and Ukrainians are taking in this conflict are - so far - staggering to those who fought in Iraq and Afghanistan.
It's a different conflict, where tanks, armored carriers, artillery, and airplanes are engaging on this battlefield. 5/
The type of conflict is different. The battles are more intense with more killed and wounded. I would guess the probability has a RU unit losing 153 soldiers in a day, as opposed to our 15 months in combat.
But the intensity and type of fight is only one factor. 6/
Medical support is another factor.
There was much made about RU "stocking blood" a few weeks ago in Belarus. That is critical, for if a wounded soldier loses more than 1-2 pints...he won't make it. 7/
You have to have highly trained medics with each unit...
That's tougher with long convoys, and the Russian army soldier is mostly a conscript. That includes their medics, too. Not very well trained. 8/
Contributing to medical support is something the US military calls "the golden hour."
If you don't get a wounded soldier initial aid (a medic) and then to an aid facility with doctors within an hour, their chance of survival drops significantly. 9/
Which brings me to the 40-mile convoy everyone was talking about.
Yes, that convoy was stalled with fuel, ammo, food, & spare part for several days.
I would bet there was also medical support in that column...and they were there to execute ground transport to aid stations. 10/
What about the famous "airevac," or what we've learned to get the seriously wounded back to a combat hospital?
Well, this hasn't shown to be an environment where helicopters fly without being shot down. So scratch that approach, too. 11/
Logisticians & medical officers use planning factors to get the wounded out...but as I said a few days ago, the RU generals are not very good at integrating logistics plans into their combat operations.
So, a lot of wounded Russians will likely die due to lack of aid. 12/
Finally, as the terrific @juliaioffe mentioned tonight, Russians don't use the word "cannon fodder" in combat...they derisively call their soldiers "cannon meat."
Horrific. Shows the leadership approach by Russian officers and civilian masters. 13/
Now, this type of intense conflict also affects Ukraine's soldiers. It will be harsh, and lethal, and catastrophic.
But in hosting Ukraines' soldiers at our facility in Germany, they were provided medic training for those going to Afghanistan as part of ISAF. 14/
The Ukrainian senior and junior officers - and newly established NCO corps - were also provided with training on establishing ways to get wounded soldiers off the battlefield.
And that, i'm convinced, will make a difference. 15/
But Russia attacking civilian populations also affects this calculation. It is part of their plan.
Attacking civilians causes confusion, chaos, frustration, death and injury, and the desire to escape.
That's what's happening now as Russia strikes civilian cities. 16/
Attacking civilians takes manpower away from the Ukrainian fight. The medical personnel (and those giving out sandwiches, protecting busses, getting families out) are pulled in two directions:
Protect the citizens, or go with the Ukrainian units? 17/
I only provide this for information for consideration by those who are uninitiated to what we're seeing now.
But will end with one statement: It is Vladimir Putin who is purposely causing this pain and death...to his soldiers, and to Ukraine.
That's why he sickens me. 18/18
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Niech żyje ogólnoświatowa rusofobia!

Polska i kraje bałtyckie rozumieją Kreml lepiej niż rządy państw zachodnich, ale ich ostrzeżenia przed Putinem zostały zignorowane. Przez lata zachodni Europejczycy lekceważyli polityków z naszych krajów, gdy ci bili na alarm w związku z zagrożeniem ze strony prezydenta Rosji, pisze Stuart Lau z POLITICO.
Wczoraj, 22:02
  • Mieszkańcy Wschodu trafiali na ścianę, gdy domagali się zwiększenia liczebności NATO, mówili o atakach cybernetycznych i wzywali Berlin, by nie uzależniał Unii od tłoczących gaz rurociągów
  • Cykl rosyjskiej agresji ma swoje początki w 2007 r., gdy Putin powiedział w Monachium, że nie zgadza się na stworzony przez USA jednobiegunowy świat i marsz NATO na wschód
  • W tym samym 2007 r. doszło do ataku hakerów na Estonię, który wyłączył kraj cyfrowo na wiele tygodni, a NATO nie chciało przyjąć do wiadomości, że odpowiedzialna może być Rosja
  • Łotewski polityk: stała gotowość do utrzymywania stosunków z Rosją, bez względu na to, jakie popełniła naruszenia, doprowadziła nas niestety do dzisiejszej sytuacji
  • Były prezydent Estonii: trzeba było dopiero inwazji, brutalnej inwazji na Ukrainę, żeby ludzie się wreszcie otrząsnęli

Dziś, po napaści Rosji na Ukrainę, zachodni przywódcy zdali sobie sprawę, że powinni byli słuchać krajów, które mają o wiele głębszą wiedzę na temat Kremla i gorzką pamięć historyczną o przemocy, którą Moskwa jest gotowa stosować, aby osiągnąć swoje cele.
Przedtem kraje Zachodu wolały podążyć ścieżką handlowego i politycznego ugłaskiwania prezydenta Władimira Putina, prowadzoną przez byłą kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Ta strategia spektakularnie upadła, gdy bombardowane są miasta Ukrainy, a jej obywatele masowo uciekają z kraju.
– Zachodni Europejczycy zbywali nas i traktowali protekcjonalnie przez ostatnie 30 lat – powiedział europoseł Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych Polski. – Przez lata traktowali nas protekcjonalnie w związku z naszą postawą i mówili: "Wy Środkowoeuropejczycy, jesteście nadmiernie nerwowi, przewrażliwieni i uprzedzeni do Rosji".
Mieszkańcy Wschodu twierdzą, że trafiali na ścianę, gdy domagali się zwiększenia liczebności wojsk NATO, zwracali uwagę na ataki cybernetyczne i wzywali Berlin, by nie pozwolił, by Unia stała się zakładnikiem gigantycznych rurociągów tłoczących gaz prosto do Niemiec.

Sikorski: to pakt Ribbentrop – Mołotow

Wyrazisty i wojowniczy Sikorski, ówczesny minister obrony, wywołał oburzenie w delikatnych kręgach dyplomatycznych w 2006 r., gdy odważył się porównać projekt omijającego Polskę gazociągu Nord Stream z Rosji do Niemiec, do paktu Ribbentrop –Mołotow z 1939 r., który podzielił Polskę między nazistów i sowietów.
Polscy i bałtyccy przywódcy postrzegali inwazję Rosji na Krym w 2014 r. jako definiujący moment, który sygnalizował, że Putin musi zostać powstrzymany prawdziwym pokazem siły ze strony Zachodu, w przeciwnym bowiem razie zaatakuje kolejne cele.
W trakcie bezowocnych spotkań w Brukseli polscy i bałtyccy dyplomaci odkryli jednak, że większość Unii Europejskiej jest niechętna nałożeniu ostrych sankcji na Moskwę pomimo jej inwazji na sojusznika Unii. Rozzłoszczony obóz antyputinowski nazwał kierowany przez Włochów sprzeciw wobec sankcji ugrupowaniem "Club Med".

Historyczne zaszłości

Ta niechęć do Moskwy ma wielowiekowe korzenie.
Polska straciła niepodległość w XVIII w. na rzecz koalicji napastników pod wodzą Rosji, walczyła z Rosją w dwóch krwawych i nieudanych powstaniach w XIX w., a w 1920 r. odniosła oszałamiające zwycięstwo nad komunistycznymi sowietami. ZSRR zemścił się w 1939 r., zajmując połowę Polski, wymierzając krwawe kary, rozstrzeliwując 20 tys. jeńców wojennych i deportując setki tysięcy cywilów, a następnie poddając powojenną Polskę czterem dekadom dyktatury komunistycznej.
W okresie międzywojennym kraje bałtyckie cieszyły się dwiema dekadami niepodległości, zanim zostały zaanektowane przez Związek Radziecki. Tysiące ludzi zostało zamordowanych, a wielu innych deportowano w głąb ZSRR. Kraje zostały skolonizowane przez rosyjskich osadników i ledwo przetrwały, by w końcu odzyskać niepodległość po upadku Związku Radzieckiego.

Przemówienie monachijskie Putina

Najnowszy cykl rosyjskiej agresji ma swoje początki w roku 2007. Putin wygłosił wtedy przemówienie na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, które stało się podstawą wielu późniejszych decyzji. Skrytykował w nim Stany Zjednoczone za tworzenie jednobiegunowego świata, "w którym jest jeden pan, jeden suweren", skrytykował ekspansję NATO na wschód i zakwestionował post zimnowojenny porządek w Europie.
Sikorski, który w tym samym roku został szefem polskiej dyplomacji, zaczął domagać się zwiększenia sił NATO w swoim kraju. W Niemczech stacjonowało przecież 35 tys. amerykańskich żołnierzy i dalszy wysiłek w kierunku zrównoważenia sił w obliczu kampanii modernizacji wojskowej Rosji wydawał się sensowny.
Jednak w tamtym czasie nie wszyscy w NATO tak myśleli.
– Kiedy wielokrotnie domagałem się, aby nasze członkostwo w NATO zostało spełnione poprzez fizyczną obecność, a prosiłem tylko o dwie brygady, czyli 10 tys. żołnierzy amerykańskich, uznano to za oburzające. Zwłaszcza Niemcy, ale także inni, po raz pierwszy w historii znaleźli się w otoczeniu wyłącznie przyjaznych państw. I nie czuli naszego bólu bycia krajem granicznym, bycia na skraju świata demokracji, rządów prawa i bezpieczeństwa – powiedział Sikorski.
Po okresie rządów Sikorskiego, od czasu przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość w 2015 r., przekaz na temat Moskwy z Warszawy stał się dużo bardziej mętny. PiS wygrał dzięki nieprawdziwej teorii spiskowej, jakoby Rosja była odpowiedzialna za katastrofę lotniczą z 2010 r., w której zginął prezydent Polski i wielu wysokich urzędników.
Polski rząd poświęcił dużo energii na przedstawianie Niemiec jako wroga, angażując się w wojnę z Unią o rządy prawa, przeprowadzając ataki na osoby LGBTQ+ i bratając się z prawicowymi sojusznikami Putina, takimi jak Matteo Salvini z Włoch i Marine Le Pen z Francji.

"Nie wiecie, o czym mówicie"

Estończycy pamiętają inny epizod z 2007 r.
W kwietniu serwery w tym bałtyckim kraju zostały zaatakowane ogromną falą ataków DDoS (distributed denial-of-service) na publiczne i prywatne strony internetowe, co faktycznie wyłączyło cały kraj cyfrowo na długie tygodnie.
Jak twierdzi ówczesny minister obrony, prawie milion komputerów "zombie" zostało zainfekowanych wkrótce po tym, jak pojawił się plan przeniesienia sowieckiego "Pomnika Wyzwolicieli Estonii" z centrum Tallina.
Chociaż rząd rosyjski wielokrotnie zaprzeczał udziałowi w cyberatakach, Estonia nie była przekonana. Jednak jeszcze bardziej szokujące dla urzędników w Tallinie było to, co miało nastąpić później, kiedy przedstawili swoją sprawę innym krajom NATO.
– Niektórzy z naszych europejskich sojuszników z NATO mówili nam: "Nie wiecie, o czym mówicie, jesteście po prostu rusofobami" i to w czasach, gdy ludzie w większości nie odróżniali komputera od tostera, a my już wtedy byliśmy najbardziej zaawansowanym cyfrowo krajem w Europie – powiedział Toomas Hendrik Ilves, który w czasie cyberataków był prezydentem Estonii. Urodził się w Szwecji po tym, jak jego rodzice uciekli przed sowiecką okupacją. W końcu NATO przeprowadziło wewnętrzną ocenę i zgodziło się z podejrzeniami Estończyków.
Ze względów językowych i historycznych – a także z czystego strachu przed zagrożeniem zza granicy – kraje bałtyckie często dysponują doskonałymi informacjami wywiadowczymi i analizami dotyczącymi aktywności Rosji, ale coraz to przekonują się, że mogą w tej sprawie zostać całkowicie zignorowane.
Rihard Kols, przewodniczący komisji spraw zagranicznych łotewskiego parlamentu, powiedział, że Ryga ostrzegała NATO przed ambicjami Rosji przed jej inwazją na Gruzję w 2008 r. i dodał, że wciąż ma trudności z przekonaniem swoich rozmówców na Zachodzie, jak niebezpieczny może być Putin.
– Ogólnie rzecz biorąc, kraje bałtyckie ostrzegały naszych kolegów na Zachodzie, aby byli czujni i nie popadali w naiwność opartą na myśleniu życzeniowym. Stała gotowość do utrzymywania stosunków z Rosją, bez względu na to, jakie popełniła naruszenia, jest tym, co niestety doprowadziło nas do dzisiejszej sytuacji – powiedział.

Reset z Rosją

W 2009 r. Stany Zjednoczone, pod rządami Baracka Obamy, zdecydowały się nawet na "reset" z Rosją.
Projekt ten zaczął się od problemów, gdy sekretarz stanu Hillary Clinton wręczyła swojemu rosyjskiemu odpowiednikowi Siergiejowi Ławrowowi duży czerwony przycisk, na którym jednak napisano niewłaściwe rosyjskie słowo peregruzka, które nie znaczy reset, tylko przeładowanie.
Niezależnie od złego rosyjskiego, była to decyzja, którą Ilves nazywa "katastrofalną".
Wśród europejskich przywódców, którzy zawsze go "zaskakiwali", była też Merkel. Wychowała się za żelazną kurtyną, ale okazała się enigmatyczna, jeśli chodzi o to, czy naprawdę zdawała sobie sprawę z ryzyka.
– Prywatnie wydawała się nie mieć złudzeń, ale sądzę, że widziała, iż jest to coś, co publicznie musi robić – stwierdził Ilves. – Albo mówiła mi coś, w co sama nie wierzyła. Nie wiem. Nie potrafię powiedzieć.
Teraz wszystkim otworzyły się oczy na prawdziwą naturę Putina.
– 24 lutego nastąpiła ta dramatyczna rewolucja i to wszystko, co widzimy. Trzeba było dopiero inwazji, brutalnej inwazji na Ukrainę, żeby ludzie wreszcie otrząsnęli się. Widzieli przecież wcześniejsze zachowanie Rosjan, z inwazją na Krym i inwazją na Gruzję, ale dopiero to okazało się, jak sądzę, tak szalone, że nawet oni musieli zareagować – powiedział Ilves.

Chodzi o jedność wobec Rosji

W sierpniu 2014 r. kilka miesięcy po aneksji Krymu przez Rosję, ministrowie spraw zagranicznych Unii toczyli gorące dyskusje na temat tego, jak daleko posunąć się w sankcjach wobec Kremla. Bałtowie, jak zwykle, opowiedzieli się po stronie Polaków, Brytyjczyków i Szwedów, wzywając do ostrzejszych sankcji.
Przeciwny obóz reprezentowały byłe kraje komunistyczne – Węgry i Słowacja, oba rządzone przez prokremlowskich populistów.
– Polityka sankcji prowadzona przez Zachód, wyrządza więcej szkody nam niż Rosji – powiedział wtedy premier Węgier Viktor Orbán. – W polityce nazywa się to strzelaniem sobie w stopę.
Ówczesny minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkevičius odpowiedział, że lepiej strzelić sobie w stopę, niż dać sobie strzelić w głowę.
Przesłanie było jasne: jeśli Putinowi ujdzie na sucho sprawa Krymu, będzie kontynuował swoje zaborcze wojny.
W wywiadzie udzielonym w Wilnie Linkevičius ubolewał nad brakiem działań ze strony Zachodu w ciągu ostatnich 15 lat w odpowiedzi na ekspansjonizm Putina. Przypomniał spotkanie Rady NATO – Rosja w 2008 r. w Rumunii, na którym Putin już wtedy nazwał Ukrainę "sztucznym tworem".
Określenie to nie pozostało niezauważone. Anders Fogh Rasmussen, ówczesny premier Danii, zanim został sekretarzem generalnym NATO, odpowiedział Putinowi, że w ten sposób nie powinno się rozmawiać o partnerach.
– Putin mówi to, co mówi – powiedział Linkevičius. – Udawanie teraz, że jesteśmy zaskoczeni, że coś poszło nie tak, to już zbyt wiele.
Kiedy miesiąc temu wojska Putina zostały zgromadzone wokół Ukrainy, prezydent Francji Emmanuel Macron był jednym z tych zachodnioeuropejskich przywódców, którzy polecieli do Moskwy, aby spróbować przekonać Putina, by zrezygnował z tego, co było nieuniknione.
Linkevičius nie był pod wrażeniem. – To jest jak psychoterapia. Wszystkie te rozmowy do tej pory były iluzją – powiedział.
Podkreślił, że Zachód nie ponosi żadnej winy za to, co dzieje się obecnie w Ukrainie, gdyż jest to w całości dzieło Rosji. Jednak, jak stwierdził, jeśli "ci, którzy mieli możliwość zrobienia czegoś w odpowiednim czasie, nie zrobili tego, muszą teraz przyjąć na siebie odpowiedzialność".
Wojna tocząca się obecnie w Ukrainie, zdaniem Ilvesa, powinna być dla Europy Zachodniej nauczką: – Nie prowadźcie polityki wobec Rosji bez konsultacji z ludźmi, którzy wiedzą o niej znacznie więcej niż wy. Nie polegajcie na ludziach, którzy zostali wyszkoleni na dyplomatów, ale nie mają bladego pojęcia o wzorcach rosyjskiego zachowania.
Redakcja: Michał Broniatowski
 

kompowiec

freetard
2 580
2 646
Ta wojna różni się do poprzednich także kompletnym brakiem nagrań z pierwszej linii frontu. Pomijam juz reprterów wojennych ale w poprzednich konfliktach żołnierze kręcili telefonami, kamerkami go-pro a teraz totalnie nic.
Jak to nie ma, na telegramie do tej pory było ich pełno, tylko że najczęściej to ruskie wrzucają (xD) bo ukraińskie to wyglądają tak:



View: https://www.youtube.com/watch?v=k8DX0Nudv6w
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794

UKRAINA - ROSJA
Pod Kijowem stacjonują kadyrowcy, którzy nie pozwalają na odwrót wojsk rosyjskich - przekazał deputowany do ukraińskiej Rady Najwyższej z prezydenckiej frakcji Sługa Narodu Fiodor Wenisławski cytowany w piątek przez Ukrainską Prawdę.
"Mamy informacje, że wśród sił okupantów są tworzone 'oddziały zaporowe', które nie pozwalają rosyjskim żołnierzom na odwrót. Oznacza to, że jest odtwarzany sposób prowadzenia wojny przez Hitlera i Stalina" - skomentował Wenisławski.
Według deputowanego takie oddziały zaporowe kadyrowców, czyli czeczeńskich sił specjalnych, podlegających sterowanemu z Kremla przywódcy Czeczenii Ramzanowi Kadyrowowi, stacjonują w okolicy Kijowa - Zbiornika Kijowskiego, Irpinu, Hostomelu, Buczy. Mają one za zadania uniemożliwiać rosyjskim żołnierzom unikania walki z siłami zbrojnymi Ukrainy.
Wenisławski widzi w tym powód do optymizmu, "ponieważ wróg jest potężny, ale nie niepokonany".
W czasie II wojny światowej oddziały zaporowe wystawiało NKWD.

Wojna w Ukrainie. Brytyjski wywiad: Rosja zmienia ustawienie wojsk

Inwazja Rosji na Ukrainę trwa od 24 lutego 2022 r.
Według brytyjskiego ministerstwa obrony Rosja prawdopodobnie stara się zmienić ustawienie swych wojsk na Ukrainie, by wznowić działania ofensywne, także na Kijów.
"Jest wysoce mało prawdopodobne, że Rosji udało się osiągnąć cele nakreślone w jej planie sprzed inwazji. Rosyjskie siły lądowe nadal dokonują ograniczonego postępu. Problemy logistyczne, które utrudniały rosyjski ruch naprzód, nadal się utrzymują, podobnie jak silny opór ukraiński. Rosja prawdopodobnie stara się przestawić swoje siły i zmienić ich ustawienie, aby wznowić działania ofensywne w najbliższych dniach. To prawdopodobnie będzie obejmowało operacje przeciwko stolicy Kijowowi" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.

Capture7.PNG
 

hrab

Well-Known Member
246
443
Ciekawe czy Ruski użyją przeciw Ukrainie taktycznej broni jądrowej. Wydaje mi się, że jeśli dalej będą przegrywać to jest to bardzo bardzo prawdopodobne. Mięsci się w ich doktrynie użycia broni jądrowej, pozwoli błyskawicznie wygrać kompromitującą ich wojnę i jest o tyle "bezpieczne" że nie wiąże się z ryzykiem atomowego odwetu NATO.
Odciąć wszystkich rosyjskich oligarchów od ich majątków i cofnąć oligarchom i ich rodzinom prawo wjazdu i pobytu na terenie innych państw. Wtedy Putin szybko zostałby zdetronizowany metodą sowiecką: wiadomo jaką.
 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Jestem za - Uk i inni chapną miliardy ruskich oligarchów - my chapniemy kilka baniek Ukraińców. Chujowy układ. Wolałbym odwrotnie.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Szybkie zdobycie dużych miast przez armię rosyjską, z racji poniesionych strat oraz ogromnej determinacji ukraińskiego narodu, stało się już niemożliwe. Oznacza to konieczność długotrwałego oblężenia każdego z nich i toczenia wyczerpujących walk pozycyjnych. Jak mogą wyglądać, wystarczy sobie przypomnieć Aleppo. Pomimo olbrzymiej przewagi wojsk reżymu Baszara al-Asada, wspieranych przez siły rosyjskie, zdobywano to miasto od lipca 2012 do grudnia 2016. Ukraińcy swych miast będą bronili z równie wielką, a może nawet większą determinacją. Jednocześnie cały czas mogą liczyć na dostawy nowoczesnej broni z krajów zachodnich. Co stanowi olbrzymi atut, jaki nie był dany syryjskim powstańcom.
Całkowity brak chęci do ustępstw okazał minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow podczas rozmów, prowadzonych w tym tygodniu w tureckiej Antalyi. Zażądał od swego ukraińskiego odpowiednika Dmytro Kułeby kapitulacji i zdania się na łaskę Kremla. Resztę świata poczęstował oświadczeniem: "Nie planujemy ataków na inne kraje, nie zaatakowaliśmy też Ukrainy". Od wieków jest tradycją, że jeśli z Kremla płyną kłamstwa tak absurdalne, iż nikt nie potrafi w nie uwierzyć, oznacza to demonstrowanie siły i braku lęku przed wrogami. Kompromisu w najbliższym czasie raczej nie będzie. Podobnie jak buntu wewnątrz Rosji.
Faktycznie działania zbrojne da się podtrzymać na kroplówce, jaką zapewnia Moskwie eksport surowców energetycznych. Ogłoszony w tym tygodniu przez Waszyngton zakaz importu rosyjskiej ropy, do którego przyłączyła się Wielka Brytania, a wcześniej wprowadziła Kanada, na dłuższą metę niewiele zmienia. Kreml traci rynek gwarantujący mu sprzedanie ok. 0,6 mln baryłek dziennie. Pozostała jednak cała Europa na czele z Niemcami i Holandią, kupująca każdego dnia od rosyjskiego dostawcy ok. 4,5 mln baryłek. W przypadku gazu z Rosji UE zakupi dziś każdą ilość. Moskwie, z racji wzrostu cen paliw kopalnych, pieniędzy na wojnę z Ukrainą szybko nie zabraknie. Natomiast wspomniane 250 mld dolarów strat będą musieli wziąć na swe barki zwykli Rosjanie. Ograniczając, zgodnie z tradycją "wielkiej wojny ojczyźnianej", swe życiowe potrzeby do minimum. Jak bywało nieraz w przeszłości, zaznają nędzy w imię militarnego zwycięstwa. Ale nawet gdyby ono zostało odniesione, to już nie szybko i kosztem ogromnej liczby ofiar w ludziach.
 

Frosty2

Twój lekarz poleca papierosy Malboro
394
222
Proukraińscy squattersi zajęli w nocy z niedzieli na poniedziałek warty 25 mln funtów dom w Londynie należący do rodziny Olega Deripaski, rosyjskiego oligarchy, na którego kilka dni temu brytyjski rząd nałożył sankcje - podał w poniedziałek "Daily Mail".
Jak informuje gazeta, aktywiści wtargnęli do znajdującej się w prestiżowej londyńskiej dzielnicy Belgravia nieruchomości krótko po północy, po czym wywiesili na niej ukraińskie flagi oraz transparenty z napisami "Posiadłość została wyzwolona" i "Putin idź się pier...".


View: https://twitter.com/nexta_tv/status/1503318710907506689
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 412
4 448
Słuchałem sobie właśnie najnowszego komentarza Bartosiaka u Zychowicza:
Zwróciłem uwagę na fragment (nie zaznaczam, cała rozmowa zdaje się być warta polecenia), którym ten pierwszy przyznaje, że nie docenił siły tego, co nazywa "globalnym oceanem", czyli po prostu totalnej globalizacji, w której środkami nacisku stają się Instagram i McDonald's. Wciąż odcięcie od platformy do wrzucania zdjęć dupska nie ma tej siły rażenia, co porządne bombardowanie, za to nie łamie NAPu. Wolałbym mimo wszystko żyć w świecie, w którym istnieją influencerzy modowi i kanapka Filet-o-fish, niż dyktatorzy z imperialnymi ambicjami.
 
Do góry Bottom