Hulaj dusza – piekła nie ma, czyli na drodze i bezdrożu.....

woolybully

Active Member
186
241
Też patrzę na motocykl ostatnio chociaż chyba większą pojemność, ale jak zacząłem czytać o wyrabianiu prawa jazdy to entuzjazm opadł mi prawie do zera. Koszt 1500 zł minimum, zdawalność poniżej 30%. Przykładowe pytanie jakie znalazłem w necie "jakie wymiary powinna mieć tablica rejestracyjna jednorzędowa?", "od czego należy zacząć odpowietrzenie układu zasilania silnika o zapłonie samoczynnym?", "jaką długość powinien mieć drążek od skrzyni biegów?". Prawko kat. B mam już kilkanaście lat ...

Jakby ktoś mógł polecić jakiś w miarę klasycznie wyglądający (cruiser) pojazd do 125 cc, byłbym wdzięczny. Myślałem, żeby kupić na dobry początek cośw stylu Junak M16 (koszt około 10k za nówkę), a później, jak się podszkolę i złapię bakcyla, to Harleya.

Junak m16:
a7222db68c963775c73a1ab31ae35987.jpg

Niestety, pojemność 350, a z tego prawa jazdy A chyba nic nie będzie.

Jedyne co widziałem w tym typie to

Keeway Superlight

keeway-superlight_blue_10.jpg
http://www.swiatmotocykli.pl/Motocykle/56,113441,15110031,Honda_VT_125_Shadow,,2.html
Polecam. Mój kolega posiada to cudo,także znam z autopsji. Pomimo 125ccm potrafi zadziwić(dwa cylindry:). Jest niezawodny i mało pali.
 

Grzechotnik

Well-Known Member
988
2 223
Przypomniała mi się zabawna historia od kumpla. Wieczór, zima, śnieg. Znajomy na prawym fotel c-klasy kolegi. Z tyłu jeszcze dwie osoby. Wjeźdzają na małe rondo, kierowca wciska gaz i robi ładne dwa okrążenia powerslide'm, planując trzecie, gdy nagle kątem oka zauważa radiowóz zbliżający się do wjazdu na rondo. Zjeżdżają. Miśki za nimi. Kogucik i zatrzymanko.
-Starszy jakiś tam chuj, co Panie kierowco, driftować się zachciało, co? - usłyszał smutny, oczekujący werdyktu kierowca, gdy nagle zaczął się bardzo szeroko uśmiechać, co wywołało konsternację towarzystwa. Spojrzał nieruchomym wzrokiem przed siebie, nie skupiając się na kontynującym (że mandat być musi i że zaprasza do radiowzu) psie i próbując opanować nieadekwatny uśmiech.
-Żaden drift, panie policjancie - uciął pewien sztucznej powagi.
-Tak?
-Droga nieodśnieżona, samochód przez to wpadł w poślizg. Musiałem się ratować, na co mam trzech świadków. Mandatu nie przyjmuję, proszę pisać do grodzkiego -
kontynuował, już nie utrzymując bezczelnego uśmiechu w ryzach (coś ala Doyle w moim avku). :D
Wszyscy z kierowcy spojrzeli na psa. Ten zmieszany i zdziwiony. Spogląda z jednej twarzy w aucie na drugą. Przełyka ślinę.
Odchodzi bez słowa, po czym odjeżdża, po chwili tłumaczenia zaistniałej sytuacji koledze.
 
OP
OP
workingclass

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
Jako, że sprawa Froga sie przeciąga, bo znaleźli jakichś nowych świadków, ktorzy zeznają w sprawie, to wrzucam taka historię.

http://sniadanie.riderblog.pl/Sposob_na_zycie_Bandit,b3114.html

Sposób na życie? Bandit
Wszystko można robić przy pomocy motocykla. Wprowadzać w spokojne życie sąsiadów pierwiastek bezsenności przy pomocy rur niesłusznie nazywanych tłumikami. Staruszkę rozjechać na czerwonym. Pod kawiarenką w Ciechocinku zaprezentować błyskotliwe stoppie ku uciesze pensjonariuszy, jakimi wszyscy się kiedyś staniemy, a nawet wprowadzać w życie porady dr Wisłockiej oraz dr Lwa-Starowicza. Można też rabować banki.
Urodzony w Tel Awiwie Ronnie Leibovitz na początku lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia* stał się cierniem w oku izraelskiej policji oraz - jak przypuszczam - wielu motocyklistów, którzy za jego sprawą wzięci zostali pod lupę większą od tej, do jakiej byli przyzwyczajeni.

Co robił Leibovitz na swoim Moto Guzzi? Niewiele, a przynajmniej jego skromnym zdaniem. Podjeżdżał pod upatrzony bank, wchodził, inkasował to, co jego zdaniem prawnie mu się należało przy pomocy niezgodnych z prawem metod, a następnie odjeżdżał ku słońcu i nowym perspektywom, przez które rozumieć należy opracowywanie kolejnego wjazdu do specyficznego „bankomatu”, gdzie pinem w pewnym momencie miał się okazać pistolet.

Ciekawe, że motywem jego działań była wściekłość i frustracja spowodowana testamentem dziadka, który na handlu oliwą dorobił się niemałej fortuny. Ronnie nie znajdując w nim swojego imienia odciął się od zdradliwej familii, z którą toczył boje o należny mu grosz i zajął się nienawidzeniem prawdopodobnie całego świata, a na pewno jego izraelskiej części.

Pierwszy napad Motocyklowego Bandyty - bo pod takim kryptonimem figurował w mediach zachwyconych jego poczynaniami - był zupełnie amatorski. Rajd pod bank, szybkie wejście (jeszcze bez broni), dużo krzyku, gotówka, wypad, jedynka, dwójka, dyl, adrenalina. Motto Guzzi to jednak jest coś!

Kolejne wypady nie były już tak amatorskie. Zaopatrzony w pistolet Leibovitz przed akcją dokładnie sprawdzał okolicę banku, opracowywał strategie, dbał, aby diabeł nie wdarł się w żaden szczegół. Kiedy w jego rozumieniu teren został rozpracowany, wpadał do banku, oddawał wyjaśniający wiele, jeśli nie wszystko strzał w powietrze i inkasował za niego gotówkę. Wiadomo, naboje na czarnym rynku kosztują niemało, a on do biznesu dokładać nie zamierzał.

Na specjalne uwzględnienie zasługuje fakt, iż izraelski Bandit uwielbiał wracać do wcześniej obrabowanego banku i tam napawać się atmosferą mentalnej destrukcji zaordynowanej wcześniej przy pomocy niebezpiecznego narzędzia, jaką w istocie broń palna potrafi bywać.

Jak wpadł przebiegły motocyklista? Banalnie. Jeszcze przebieglejsza policja wydała oświadczenie, w którym z radością oznajmiła miastu i światu, że napady na bank zaliczyć można w poczet przeszłości, bowiem ich sprawca znajduje się już pod czujnym nadzorem wymiaru sprawiedliwości oraz innych wymiarów. Bandit, jak to Bandit, urażony w swojej dumie postanowił obnażyć ewidentne kłamstwo organów poprzez szturm kolejnego banku. O ile wejść było mu łatwo, wyjście również nie okazało się kłopotliwe, tak już powrót do domu był najgorszy z możliwych, przy czym warto podkreślić, że dom okazał się nowy, choć stary jak świat.

Ujęty z pistoletem używanym podczas w istocie nieskomplikowanego procesu wzbogacania się Leibovitz przyznał się do grzechów przy jednoczesnym wyrażeniu skruchy przez oddanie zrabowanych pieniędzy, czynność kontrowersyjną i całą z pewnością poddaną negacji przez chociażby członków Bractwa Aryjskiego znanych ze swojego zamiłowania do pojazdów dwukołowych i niejednokrotnie w swojej bogatej działalności wykorzystujących ich mobilność. Członkowie Bloods, Crips czy Mara Salvatrucha musieli mieć podobne zdanie.

Dwadzieścia jeden zrobionych banków być może nie zapewniło mu tytułu lidera wśród osób nie odprowadzających podatku z prowadzonej przez siebie działalności, jednak z pewnością pozwoliło mu zapisać się złotą zgłoską w annałach kryminalistyki. Skazany na dwadzieścia lat więzienia Leibovitz wyszedł po latach ośmiu, podczas których swoje przemyślenia na temat oddawania strzału w powietrze w miejscach publicznych zawarł w książce zatytułowanej, jakże by inaczej, Motorcykle Bandit.

Szalom!
 
OP
OP
workingclass

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
Robert N. pseudonim FROG z zarzutami! Spowodował bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym!

http://superauto24.se.pl/moto-news/...ieczenstwo-katastrofy-w-ruchu-lad_422661.html
Autor: Rafał Mądry


Głośna sprawa szaleńczego rajdu ulicami Warszawy może niebawem znaleźć swój finał. Kierowca Robert N. wezwany w poniedziałek 15 września do prokuratury, usłyszał zrzuty. Dwa razy sprowadził bezpośrednie zagrożenie katastrofy w ruchu lądowym - pierwszy raz na obwodnicy Kielc uciekając policji Mercedesem Klasy C, a po raz drugi szalejąc po Warszawie białym BMW M3.

Do dnia dzisiejszego postępowanie prowadzone było w sprawie Roberta N. Teraz po przeanalizowaniu dowodów i przedstawieniu piratowi drogowemu zarzutów, postępowanie zmieniło swój charakter i toczy się już przeciwko Robertowi N., który według Prokuratury Okręgowej w Płocku dopuścił się przestępstwa, a nie wykroczenia.

Zarzuty potwierdza udokumentowana szaleńcza jazda, jakiej 23-latek dopuścił się aż dwa razy a także zeznania świadków. Według powołanych biegłych niebezpieczny rajd po obwodnicy Kielc oraz późniejszy prowadzony ulicami Warszawy, stanowiły zagrożenie dla życia lub zdrowia innych uczestników ruchu.

Podejrzany odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu teraz za popełnienie tych czynów od pół roku do 8 lat więzienia. Jednym ze środków zapobiegawczych nałożonych przez prokuraturę na Roberta N., jest nakaz powstrzymania się od prowadzenia pojazdów

- Nie będę odpowiadał na pytania, dziękuje wam za całą tę sytuację, ale pozdrawiam wszystkich. Ta cała sytuacja jest przez was, przez media nakręcona i nie będę z wami rozmawiał - powiedział dziennikarzom Robert N.




 
OP
OP
workingclass

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
Korwin-Mikke: "jadąc 150 km/h, dojeżdżam w 4 h. Gdy 70 km/h, 8"
Mateusz Klimek | 02 sierpnia 2014
http://autokrata.pl/news/korwinmikke-jadac-150-kmh-dojezdzam-w-4-h-gdy-70-kmh-8_a21829

Jak napisaliśmy na naszym fanpage'u, nie podejmujemy na Autokracie tematów politycznych. Zwykle rodzą one niepotrzebną nienawiść i wywiązuje się pod nimi prowadząca donikąd dyskusja, w której stężenie jadu przekracza wszelkie dopuszczalne normy. A zresztą, jesteśmy - koniec końców - serwisem przede wszystkim motoryzacyjnym.

Tym razem postanowiliśmy jednak zrobić wyjątek. Dlaczego? Otóż znany ze swoich, delikatnie mówiąc, kontrowersyjnych poglądów Janusz Korwin-Mikke udostępnił ten wpis z naszego serwisu na swoim fanpage'u. Ponadto, na jego podstawie postanowił udzielić komentarza na temat ograniczeń prędkości i ich wpływu na bezpieczeństwo. Wybraliśmy najciekawszy dla nas fragment:

"Przypominam, że wielokrotnie pisałem, iż pracując jeszcze (w 1969 roku) w Instytucie Transportu Samochodowego czytałem prace fachowe, w której wielokrotnie dowodzono na przykładach, że obniżka prędkości powoduje wzrost liczby wypadków.
Pisałem o tym wielokrotnie, wyjaśniając przy tym, dlaczego tak się dzieje. Powodów jest zresztą wiele. Na przykład: gdy jadę z Warszawy do Szczecina 150 km/h to dojeżdżam w niecałe 4 godziny; gdy jadę 70 km/h to dojeżdżam po ośmiu godzinach - i na ostatnich 50 km (zmęczony i wyczerpany, chcący jak wreszcie znaleźć się u celu) mam ogromną szansę na wypadek."

Do tych słów nie będziemy się na razie odnosić. Dołożymy jednak wszelkich starań, by w najbliższym czasie porozmawiać z panem Januszem o jego pomysłach na walkę z patologiami na polskich drogach oraz o motoryzacji w ogóle. Kto wie, może okaże się rasowym "petrolheadem"?

 
OP
OP
workingclass

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
http://www.hotmoney.pl/nabiezaco/To...ource=o2_SG&utm_medium=Biznes&utm_campaign=o2
Jak wyjaśniają aktywiści, ich motyw jest jeden – nie chcą, aby miejska biurokracja była zasilana pieniędzmi z mandatów. Wolą więc wydać swoje 6 złotych, żeby tylko inni ludzie nie musieli płacić łącznie kilkuset złotych kary. Jak podkreślają – wszystko odbywa się całkowicie zgodnie z planem.


http://www.hotmoney.pl/nabiezaco/Hi...ource=o2_SG&utm_medium=Biznes&utm_campaign=o2
Wśród internautów coraz większą popularność zdobywa wzór pisma, które powinniśmy wysłać do straży miejskiej, gdy otrzymamy mandat na podstawie fotoradaru – a nie chcemy płacić. Prawnicy przyznają: dokument może nas uratować przed mandatem.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
To apropo sprawy Froga ale dotyczy sprawności wymiaru sprawiedliwości
Premier zadeklarował zaraz, że coś takiego nikomu w Polsce nie ujdzie płazem, policja zabrała się do sprawy.

Dochodzenie dostało Biuro Kryminalne Komendy Stołecznej Policji oraz wszystkie inne jednostki, w razie potrzeby. Zabrano się do ustalania, kto kierował. Policjanci uznali, że jest tylko jedno takie BMW w Warszawie, kierowane przez Norberta N., znanego jako Frog: 24-latka prowadzącego firmę, właściciela licencji kierowcy wyścigowego, który wcześniej jeździł nocami z kolegami na zamkniętym pasie w okolicach cargo przy lotnisku na Okęciu. Tor był nielegalny, policja zrobiła kilka nalotów i się skończyło – teraz jeżdżą gdzie się da, choćby ulicami.

Prokuratura, przeanalizowawszy film, uznała, że nie ma podstaw, by uznać jazdę BMW za mogącą spowodować katastrofę w ruchu lądowym i wszcząć śledztwo. O takim zagrożeniu można mówić, gdy liczba potencjalnych ofiar to nie mniej niż 6, a nawet (według innych) 10. Katastrofą może być na przykład wjechanie w przystanek pełen ludzi czy na przejazd kolejowy wprost pod pociąg albo choć powodowanie swoją jazdą tego, że piesi będą zmuszeni uciekać, uskakiwać, a samochody gwałtownie zjeżdżać z własnej drogi. W przypadku szarży białego BMW nic takiego się nie wydarzyło.

W sprawę włączyli się, prócz premiera, komendant główny oraz minister spraw wewnętrznych. Nie można było pociągnąć kierowcy do odpowiedzialności karnej za sfilmowaną jazdę, to może za coś innego? Policjanci z Wydziału Odzyskiwania Mienia Komendy Stołecznej Policji, utworzonego do szukania majątków pochodzących z przestępstw, zaczęli więc słać do banków pisma w sprawie Norberta N. Pytali, czy występował o kredyty, jak wygląda sytuacja z ich spłatą i jakie dokumenty przedkładał i czy przypadkiem nie zaświadczenie o zatrudnieniu w firmie… (tu padała nazwa), bo według wiedzy policji byłaby to nieprawda. Znalazł się taki bank. Przygotowano więc pierwszy zarzut: wyłudzenie kredytu na podstawie dokumentu stwierdzającego nieprawdę, zagrożony karą do 5 lat więzienia. Niebawem znalazł się i drugi zarzut: poświadczenie nieprawdy w zaświadczeniu o zarobkach, jakie wystawił Frog swojemu pracownikowi, gdy ten starał się o kredyt, dla innego banku. Wpisał wyższe, niż było.

Policjanci dowiedzieli się też, że Frog planuje przenieść się z Warszawy do Krakowa i ma tam wynajęte mieszkanie. W piątek 13 czerwca o godzinie 8 rano na polecenie naczelnika krakowskiego CBŚ udała się tam ekipa policjantów z pionu narkotykowego i kryminalnego CBŚ. Kilkunastu policjantów, wśród nich naczelnik CBŚ, technicy kryminalni, ludzie z psami do poszukiwania narkotyków, a wszystko nadzorował na gorącej linii komendant wojewódzki.

Na miejscu była tylko kobieta z małym dzieckiem, właścicielka mieszkania. Powiedzieli jej, że nakaz będzie później. Do dziś jest tak przerażona, że o tym, co działo się przez 8 godzin przeszukania, nie chce rozmawiać, wypowiedziała też wynajem mieszkania Frogowi.

Narkotyków nie znaleziono. Była natomiast cudza książeczka wojskowa i pistolet gazowo-hukowy Walter P-99. Policjanci opisali go jako broń palną, na którą potrzebne jest zezwolenie – choć można ją kupić normalnie w sklepach z bronią. Dwa dni później, w niedzielę 15 czerwca, już inni funkcjonariusze CBŚ, tym razem z Koszalina, nie mając prokuratorskiego nakazu zatrzymania z bronią, otoczyli Froga, gdy ten opalał się ze znajomymi na plaży w Mielnie. Prosto z piasku w eskorcie przywieziono go do Warszawy, a następnie do prokuratury, wraz z teczką zawierającą wszystkie zebrane materiały przeciwko niemu z banków i z przeszukania krakowskiego mieszkania. Na wierzchu leżał napisany przez policję wniosek o wystąpienie o areszt dla Froga. Jednym z argumentów policji za aresztem dla Froga było to, że nie mieszka tam, gdzie jest zameldowany, oraz ma na koncie wyłudzenia bankowe oraz nielegalnie posiadał broń.

Prokurator poprzestał jednak na dozorze policyjnym i puścił Froga do domu. W toku dalszego śledztwa zarzuty zaczęły się sypać. Właściciel książeczki wojskowej przesłuchany zeznał, że po prostu kiedyś mieszkał w tym samym mieszkaniu i zapomniał ją zabrać, a na pistolet Frog przedłożył paragon – kupił go legalnie, w sklepie. Sprzedawca, którego również przesłuchano, potwierdził, że taka broń jest w ciągłej sprzedaży i nie jest na nią wymagane zezwolenie. Ponieważ z laboratorium Komendy Stołecznej przyszła kontropinia, że ta broń – jednak – wymaga zezwolenia, trzeba będzie powołać kolejnego biegłego.

Tymczasem w internetowej bazie spraw prokuratorskich znaleziono inną sprawę Froga. Już umorzoną, z Prokuratury Rejonowej Kielce Zachód. Frog pędził po krajowej siódemce z prędkością 220 km/h. Ruszył za nim policyjny radiowóz. Frog ucieczkę zakończył, rozbijając się – i był to jedyny wypadek w jego życiu. Prokuratura postawiła mu zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia innych użytkowników dróg, ale po analizie uznano, że nie da się tego obronić w sądzie. Stanęło na 80 wykroczeniach. Prokurator generalny kazał ściągnąć akta tej sprawy, uchylił umorzenie i zapisał swoje zalecenia: rozważyć sprawę pod kątem „sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej”, poszukać ewentualnych pokrzywdzonych i powołać biegłego.

Tę i wszystkie sprawy drogowe Froga przekazał o szczebel wyżej, do Prokuratury Okręgowej w Płocku. Tam wszczęto śledztwo „w sprawie sprowadzenia w dniu 5 czerwca 2014 r. w Warszawie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym przez kierującego samochodem BMW M3”. Rzeczniczka zapowiada, że szybko się nie skończy. Będą przesłuchiwani jeszcze świadkowie – policja prosi, by zgłaszali się wszyscy, którzy mają jakąś wiedzę – a potem trzeba będzie zająć się sprawą kielecką. Opinia biegłego na razie nie potwierdza tezy zagrożenia katastrofą, więc szykuje się długie i żmudne dochodzenie.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
c.d.
Tymczasem komendant główny Policji gen. Marek Działoszyński, po burzy w sprawie Froga, kazał powołać w każdej komendzie wojewódzkiej zespół do walki z piratami drogowymi. W ich skład mają wejść policjanci ruchu drogowego wyposażeni w wideorejestratory, policjanci z pionu kryminalnego i ci mający dostęp do baz danych. Jedną z metod walki ma być tropienie w sieci podobnych filmików. Potem będzie się ustalać sprawców i z całą surowością ich ścigać.

W praktyce zapowiada się wielka biurokracja. Policja ma już bowiem za sobą podobne eksperymenty w lokalnej skali. Kiedy w grudniu ubiegłego roku w internecie, a potem w telewizji pokazano film o bójce dwóch kierowców, wybuchła dyskusja o agresji na drodze. W odpowiedzi komendant kazał wprowadzić w komendach programy „Stop agresji na drodze”. Na specjalnie utworzoną skrzynkę mailową każdy mógł wysłać film ukazujący drogową agresję. Policjanci z pionu ruchu drogowego mieli ustalać dane agresywnych kierowców i ich karać.

Oto działanie programu na przykładzie Śląska. Gdy tylko tamtejsza policja zwróciła się z apelem o przysyłanie takich filmów, ruszyła lawina.
Filmy były przeróżne – np. o tym, jak pijany mężczyzna chodzi pomiędzy samochodami i usiłuje wsiąść do jadącego autobusu. Nadesłano ich ponad 300, i to z całego kraju. Pierwsze sito zajęło się więc ustalaniem, gdzie zdarzenie miało miejsce – żeby zgodnie z prawem przesłać film do właściwej komendy, by tam zajęli się sprawą. Tylko w co trzecim przypadku udało się w ogóle określić miejsce zdarzenia.

Potem było żmudne i długotrwałe ustalanie nazwisk kierowców. – Cała para poszła w gwizdek. Zamiast ścigać prawdziwych piratów, którzy tu i teraz stanowią realne zagrożenie na drodze, musimy ślęczeć nad filmikami, starając się ustalić miejsce zdarzenia. To nonsens – mówi anonimowo jeden z policjantów drogówki. Policja nie udostępnia danych na temat realnych efektów tej akcji. Nadkomisarz Włodzimierz Mogiła, naczelnik śląskiej drogówki, nie wie, co działo się dalej z kilkuset filmami po wysłaniu ich ze Śląska. Nie wie też, czy kogoś w ogóle ukarano. Jak podkreśla naczelnik, chodzi przecież o oddziaływanie prewencyjne. – Każda akcja musi wywoływać reakcję – mówi nadkom. Włodzimierz Mogiła. – Żeby czuli, że te ich wybryki ktoś może nagrać i mogą mieć kłopoty. Żeby im temperament stopniał.
 

Claude mOnet

Well-Known Member
1 033
2 337
I to jest niewiarygodne, skąd taki gość się wziął w Szwecji??? Swoją drogą Krzysiu to zapodałeś najlepszego i najodważniejszego motocyklistę na youtube, każdy motocyklista go zna, podobno nie żyje, ale kto to wie...

Ps. Ja pomiędzy Tirami nie przekraczam 80km/h, a on 200km/h zapierdziela z łatwoscią. Szacun!

Ps2. Podobno wygląda tak (niech Was wygląd nie zmyli, ten pan jest rekordzistą najszybszego przejazdu na 1 kole: 307km/h):
a359d5ce5459.jpg
 
Ostatnia edycja:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Swoją drogą Krzysiu to zapodałeś najlepszego i najodważniejszego motocyklistę na youtube, każdy motocyklista go zna,...
Celowo podaję w miarę możliwości najlepsze przykłady, by "małosiusiakowcy" nie myśleli wyłącznie o własnym zwieraczu odbytnicy i by choć raz spojrzeli ku gwiazdom. ;) By ewoluowali. By lewicowe i zamordystyczne geny schowały się do swoich nor i pewnego dnia zniknęły z puli genów, przynajmniej na Sławskich Ziemiach. Bez tego nie będzie wolności.
Jak będziemy czcić przeciętność, jak nie będziemy piętnować cech waginalnych i grania na empatii, to jutro przyjdzie tu kalifat. Kalifat przyjdzie, bo nikt kto kocha wolność, nie będzie bronił tego syfu, a wartość bojowa obrońców systemu jest niewielka. Życie i bezpieczeństwo nie mogą być najważniejsze. Są ważniejsze rzeczy, takie jak jak prawda, honor, odwaga, chęc podejmowania ryzyka...
 
Do góry Bottom