Kompowiec2
Satatnistyczny libertarianin
- 459
- 168
Sam powiedziałem, że jedyny warunek to żeby była 100% bawełna (koszula). Spodnie to ino słynne jeansy lub takie robocze, "dla chłopów". Reszta dla mnie nie ma znaczenia. Nie zwracam uwagi też na ww. rzeczy, zarost robię z lenistwa, prawie nigdy z wyjątkiem tych różnych okazji okolicznościowych nie używam perfum (dezodorant ino), zastanawiam się czy obciąć fryzę czy zapuścić prawdziwego kuca... dla innych mogę więc reprezentować niechlujność, częściowo to prawda. Dom mogę zmienić tak jakby przeszło po nim tornado, ale jak sprzątnę to robię to dość porządnie.Według mnie nie ubieramy się "dla kogoś", tylko swoim ubiorem wyrażamy siebie, tak samo jak wyglądem ciała (na tyle na ile mamy na niego wpływ), zapachem, fryzurą, zarostem, sposobem poruszania czy wysławiania się: wszystkie te elementy można zdeprecjonować i powiedzieć, że robimy to nie dla siebie, więc jesteśmy atencyjnym ścierwem. Oczywiście nie mówię tu o przypadkach ewidentnego strojenia się, bo ktoś każe, bo tak wypada, czyli np. biała koszula i garniak ubrane do kościoła/do pracy w sytuacji, gdy dana osoba się w tym źle czuje.
Jak szef mi by dał za to parę stówek więcej, to czemu nieWarto dobrze wyglądać, ludzie inaczej podchodzą do takiej osoby.