- Moderator
- #61
- 8 902
- 25 790
Ale jestem zajebisty!Jak wyżej, podtrzymuję to co napisałem. Uprawiasz wygodną maskaradę myślową, używając podręcznikowej sofistyki.
Fajny punkt widzenia bezalternatywisty. Skoro przyjmujesz taką optykę, to i tak nie da się niczego zdziałać, bo czego byś nie robił, system sam sobie zapewni legitymację do rządzenia.Wszyscy ten system legitymizujemy - bo go nie delegitymizujemy. Niezależnie od tego czy kogokolwiek wybierzesz czy nie, sam system się utrwala, także dzięki twojej pasywnej jego akceptacji.
Tak nie jest.
W monarchii na przykład delegitymizujące byłoby podważanie sensowności idei pomazańca bożego lub czyjegoś pochodzenia z prawego łoża (ale w tym drugim przypadku, uderzałoby to jedynie w interes tej konkretnej jednostki, a nie wplywało na zmianę całego systemu).
Jeżeli w demokracji podważanie zasady i praktyki głosowania nie jest delegitymizujace dla systemu, to ja nie wiem, co w ogóle jest i być może.
No i ja poszerzam to okno świadomości społecznej poprzez wybory a konkretniej ich bojkot. Aby zwiększyć zasięg, musiałbym już zorganizować innych ludzi i zarejestrować happeningowy komitet wyborczy antydemokratów, podważających sensowność demokracji w ogóle i demonstracyjnie niszczących karty do głosowania, ośmieszających głosujących w swoich hasłach antywyborczych, upowszechniając modę na niegłosowanie.próba poszerzenia okna świadomości społecznej w strone wolności min poprzez wybory- ostatnie dwie opcje są sensowne i równoprawne. Innych nie ma, chyba że zaistnieje możliwość wyjazdu do Liberlandu, czy czegos w tym stylu
Jeżeli jednak nie ma wystarczająco licznej grupy ludzi, którzy rozumieją że demokracja to państwowy środek polityczny i ogół jest tak chętny w uczestnictwie w wyborach władzy, nie ma z kim tego robić, bo nie ma woli oporu. Nawet w środowisku nominalnie anarchistycznym, jak libnet.