Non Serviam
Well-Known Member
- 834
- 2 251
I huj to da, nawet jeżeli sprawisz wrażenie z libków jest 700 razy więcej niż faktycznie jest [czyli jakieś 700.000 - tyle co głosujących Korwinistów] to nic to zmieni bo masz 2 sposoby obalenia obecnego systemu - oba siłowe - jeden poprzez zebranie własnej armii, drugi poprzez ewentualne przejęcie armii państwowej. Tego pierwszego nie zrobisz strosząc piórka, tego drugiego też nie bo fantomowe libki nie mają prawa głosu. Z resztą głosowanie też w moim mniemaniu jest jedynie formą minimalizowania strat ew. stworzenie lepszych warunków na opcję nr.1Sprawianie wrażenia, że libów jest więcej niż jest, dzięki nadrabianiu tego aktywnością w masowych środkach przekazu.
Wojna informacyjna ma to do siebie że żeby cokolwiek na niej zdziałać to to najpierw ktoś musi się wystawić na ostrzał, a na libkowskie środki przekazu wchodzą tylko libkiRzeczywiście chcesz akapu? To może zademonstruj to w końcu w działaniu, wykazując się w ten czy inny sposób na froncie wojny informacyjnej.
Roboty polegającej na pisaniu bzdur które będą czytać inne libki. Czyli dokładnie zachęcasz do lizania się po jajach.Nie zamierzam się wzajemnie lizać po jajach w libkowskim gronie, tylko zagnać je w końcu do roboty, skoro już ustaliliśmy, że to działania określają naszą tożsamość. Na razie mamy tożsamość śmieszków, bo tym się głównie zajmujemy na tym forum. Pora zacząć w końcu działać, robiąc nawet drobne rzeczy, ale codziennie.
Tylko na czym ten wysiłek miałby polegać? I jaki miałby przełożenie na rzeczywistość? Stworzenie kolejny 10 niegłosujących libków?Może. A może po prostu zaszczepię tu nieco patriarchalnej tradycji i powiem, że kto nie chce pracować, niech też nie je i zwyczajnie odejdzie od libnetowego stołu? Może warto po prostu odsiać ludzi, którym niczego się już nie chce robić, są tu tylko z przyzwyczajenia i nie stać ich na jakikolwiek wolontaryjny wysiłek w wolnym czasie?
Nie, bo i tak nikt tego nie przeczyta, albo jak przeczyta to stwierdzi że jestem kolejnym wolnorynkowym kucem który z tego zaraz wyrośnie. Kto ma być libkiem ten nim będzie, ilość libków jest biologicznie ograniczona i tyle.Jak dziecko. Konsumujesz biernie kontent, traktując to tylko jak rozrywkową pożywkę, która ma cię zabawiać, ale z siebie nic nie dasz. Może zamiast oglądać jakieś spierdoliny, sam zaoferujesz, że zrobisz coś, co przyda się naszym ideom?
Mocno przeceniasz wartość pióra; jesteś z tych idiotów którym się wydaje że propagandą i kaznodziejstwem zwojują świat. Zapominasz o jedynym - kartkę papieru z zapisanymi nawet najsłuszniejszymi ideami można zignorować, z czego większość ludzi korzysta, więc ta cała twoja wojna informacyjna jest po prostu gówno warta. Wolę mieć korwina z 5% w sejmie, bo jego obecność chociaż może realnie wpłynąć na to czy będzie bardziej zamordystycne prawo czy nie.
No fajnie, ale to jak z pojedynczym pikinierem, faktycznie sam nie stanowi żadnej wartości, ale wraz z innymi pikinierami stanowi już mur nie do przebicia. Zawsze jest taka grupka co sobie mysli 'mój głos jest niewiele warty więc nie pójdę na głosowanie', tyle że ta gromada pojedynczych 'pikinierów' spierdalających z pola walki łamie całą formację która mogłaby zatrzymać 'natarcie', dyscyplina jest podstawą każdej armii, dobry pikinier nie powinien się zastanawiać nad sensownością tylko posłuchać dowódcy, uklęknąć, wystawić dzidę i liczyć że jego koledzy nie postanowią spierdolić. Alternatywą jest wejście na drzewo i krzyczenie jak jakaś spierdolina której się wydaje że krzykami coś zmieni, jak Fat.Muszę powiedzieć, że gdybym wierzył, że mój pojedynczy głos umocni Konfederację, to nie deklarowałbym tego, że już nie będę głosował w wyborach. Jednak nie wierzę w to. Czy bym zagłosował, czy nie, nie wpłynie to na wynik wyborów. Jeden głos to po prostu za mało. Wiedziałem to naturalnie wcześniej, ale wcześniej bawiło mnie odbieranie karty, pochylanie się z długopisem, ale zaznałem tej przyjemności tyle razy, że mi się przejadła.