Cmentarz

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
W wieku 69 lat zmarł Greg Lake. Rak. Przy życiu ostał się już tylko Carl Palmer.

http://www.guitarworld.com/artist-n...palmer-and-king-crimson-musician-was-69/30321

edit: A co mi tam, wbijam hiciora. Uwielbiam. Co prawda akronim się zgadza, ale za bębnami bez Palmera, za to z nieżyjącym od dłuższego już czasu Cozy Powellem.
Muzyka Lake'a towarzyszy mi od nastoletnich czasów, więc cóż powiedzieć ...

 
Ostatnia edycja:

MaxStirner

Well-Known Member
2 729
4 693
Wiem, że to news mainstreamowy, manipulowanie tłumem i tak dalej - ale w tym wypadku wklejam bo dzieciaka żal
Jebany kurwa bokser, mam nadzieje że na celi ktoś mu dołoży tak jak on temu dziecku...

"Choć miała cztery lata, prawie nie mówiła. Ostatnio za to często płakała. Bo partner jej matki bił ją. A bił, jak zeznał, bo... płakała. Bolały ją złamane żebro, obojczyk, łokieć. Jak się dowiedzieliśmy, mówiła matce, że boi się zostawać z Kamilem S., ale Joanna N. tylko smarowała rany maścią. Na pogotowie zaniosła dziecko, gdy to już nie żyło. Dziś 27-latka usłyszała zarzuty narażenia dziecka na utratę życia. Za jej śmierć odpowie 33-letni konkubent matki. Jemu grozi dożywocie, jej - 5 lat więzienia. Oboje trafili do aresztu.

Sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o tymczasowy, trzymiesięczny areszt dla Joanny N. Kobieta - podobnie jak jej 33-letni konkubent - za kratkami spędzi co najmniej najbliższe trzy miesiące. Wiedziała, nie zrobiła nic - Od listopada wiedziałam, że dzieje się coś złego - mówiła dzisiaj śledczym matka Oliwii. Gdy była doprowadzana do prokuratury nie było po niej widać żadnych emocji. Podobnie zresztą - według świadków - jak wtedy, gdy lekarze w szpitalu powiedzieli jej, że córka nie żyje, że została pobita na śmierć. Co zrobiła, gdy zorientowała się, że jej córka jest bita przez nowego partner, dociekali śledczy. Joanna N. twierdzi, że pytała Kamila S. o obrażenia córki. Ten miał się tłumaczyć, ale ona - jak zapewniała dziś - w te tłumaczenia nie wierzyła. Nie szukała jednak pomocy, nie zabrała czterolatki do lekarza. Ślady przemocy miała smarować maścią. Nie zrobiła nic też wtedy, gdy Oliwia mająca duże problemy z mówieniem, miała jej powiedzieć, że "boi się zostawać sam na sam" z 33-latkiem. Dlaczego nie odeszła od partnera? Prokuratorzy usłyszeli, że "nie miała pieniędzy na bilet", żeby wrócić do rodzinnych Gliwic.
Kobieta, która jest w kolejnej ciąży, usłyszała zarzut dotyczący tego, że mimo ciążącego na niej obowiązku opieki, naraziła córkę na bezpośrednio niebezpieczeństwo utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Złożyła obszerne wyjaśnienia. Formalnie nie przyznała się do stawianych jej zarzutów. Twierdzi, że sama dziecka nigdy nie uderzyła. Bił jej partner. Prokuratorzy nie mają wątpliwości, że ostatnie dni, tygodnie życia były dla czteroletniej Oliwi piekłem. Dziewczynka musiała cierpieć, płakać, bo chodziła z trzema złamaniami. Zanim - w ten wtorek - została skatowana na śmierć, jej złamania zaczęły się już goić
To właśnie "płacz i marudność" dziecka denerwowało Kamila S. Dwa dni temu pobił czterolatkę bardziej niż zazwyczaj. Dziewczynka straciła przytomność. Gdy się ocknęła, dostała kolejne ciosy - tym razem śmiertelne. Nie od razu zadzwonił do swojej partnerki, matki dziewczynki. Gdy kobieta przyszła z nią na pogotowie, dziewczynka nie żyła już - zdaniem lekarzy - od kilku godzin. W środę oprawca Oliwii został aresztowany. Jest podejrzany o zabójstwo Oliwii i znęcanie się nad nią ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna szczegółowo opowiadał, jak bił dziecko. Nie przyznał się jednak do zarzutu zabójstwa. - O przedstawieniu zarzutów zdecydował całokształt ustaleń dowodowych, a zwłaszcza wyniki przeprowadzonej sądowo–lekarskiej sekcji zwłok - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. Sekcja wykazała, że czteroletnia dziewczynka zmarła na skutek "olbrzymich obrażeń powstałych w różnym czasie".
- Przede wszystkim stwierdzono rozległe obrażenia głowy, w tym krwiak i obrzęk mózgu, obrażenia jamy brzusznej z rozerwaniem kreski jelita cienkiego - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. W wyniku sekcji ujawniono też, że dziecko miało gojące się złamanie żebra, obojczyka oraz kości łokciowej lewej ręki. Na całym ciele Oliwii były też sińce i otarcia. - Ze wstępnych ocen biegłych wynika, że do śmierci doprowadziły liczne obrażenia wielonarządowe - mówi Kopania. Śledczy nie mają żadnych wątpliwości, że dziewczynka była ofiarą "rażącej i długotrwałej przemocy".
O dramacie, który rozegrał się na łódzkich Bałutach usłyszeliśmy wczoraj. Śledczy poinformowali, że we wtorek po południu na pogotowie przyszła kobieta z dzieckiem na rękach krzycząc, że mała nie oddycha. Reakcja lekarzy miała być natychmiastowa. - Lekarze weszli z dziewczynką do gabinetu, matka została na korytarzu. Już po chwili jeden z medyków wyszedł do niej i zaczął krzyczeć, że dziecko jest pobite - opowiadał TVN24 świadek interwencji. Mówi, że dziecko nie ruszało się, "wyglądało jak lalka". Lekarze stwierdzili, że dziecko nie żyje od dłuższego czasu.

Na miejsce zostali wezwani policjanci. Niedługo potem zatrzymali najpierw 27-latkę, a potem jej konkubenta. Funkcjonariusze przeszukali też mieszkanie na Bałutach, w którym mieszkała czterolatka.
- Podczas oględzin ujawniono plamy o wyglądzie śladów krwi na poduszce, ścianie oraz na pozostawionych w łazience i schowanych do szafy ubrankach dziewczynki - mówi Kopania. Oględziny zwłok dziecka upewniły śledczych, że było ono ofiarą "drastycznej przemocy". - Ujawniono obrażenia główki i twarzy, a także wybroczyny na tułowiu - mówi prokurator
"
 
Ostatnia edycja:

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Wiem, że to news mainstreamowy, manipulowanie tłumem i tak dalej - ale w tym wypadku wklejam bo dzieciaka żal
Jebany kurwa bokser, mam nadzieje że na celi ktoś mu dołoży tak jak on temu dziecku...

"Choć miała cztery lata, prawie nie mówiła. Ostatnio za to często płakała. Bo partner jej matki bił ją. A bił, jak zeznał, bo... płakała. Bolały ją złamane żebro, obojczyk, łokieć. Jak się dowiedzieliśmy, mówiła matce, że boi się zostawać z Kamilem S., ale Joanna N. tylko smarowała rany maścią. Na pogotowie zaniosła dziecko, gdy to już nie żyło. Dziś 27-latka usłyszała zarzuty narażenia dziecka na utratę życia. Za jej śmierć odpowie 33-letni konkubent matki. Jemu grozi dożywocie, jej - 5 lat więzienia. Oboje trafili do aresztu.

Sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o tymczasowy, trzymiesięczny areszt dla Joanny N. Kobieta - podobnie jak jej 33-letni konkubent - za kratkami spędzi co najmniej najbliższe trzy miesiące. Wiedziała, nie zrobiła nic - Od listopada wiedziałam, że dzieje się coś złego - mówiła dzisiaj śledczym matka Oliwii. Gdy była doprowadzana do prokuratury nie było po niej widać żadnych emocji. Podobnie zresztą - według świadków - jak wtedy, gdy lekarze w szpitalu powiedzieli jej, że córka nie żyje, że została pobita na śmierć. Co zrobiła, gdy zorientowała się, że jej córka jest bita przez nowego partner, dociekali śledczy. Joanna N. twierdzi, że pytała Kamila S. o obrażenia córki. Ten miał się tłumaczyć, ale ona - jak zapewniała dziś - w te tłumaczenia nie wierzyła. Nie szukała jednak pomocy, nie zabrała czterolatki do lekarza. Ślady przemocy miała smarować maścią. Nie zrobiła nic też wtedy, gdy Oliwia mająca duże problemy z mówieniem, miała jej powiedzieć, że "boi się zostawać sam na sam" z 33-latkiem. Dlaczego nie odeszła od partnera? Prokuratorzy usłyszeli, że "nie miała pieniędzy na bilet", żeby wrócić do rodzinnych Gliwic.
Kobieta, która jest w kolejnej ciąży, usłyszała zarzut dotyczący tego, że mimo ciążącego na niej obowiązku opieki, naraziła córkę na bezpośrednio niebezpieczeństwo utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Złożyła obszerne wyjaśnienia. Formalnie nie przyznała się do stawianych jej zarzutów. Twierdzi, że sama dziecka nigdy nie uderzyła. Bił jej partner. Prokuratorzy nie mają wątpliwości, że ostatnie dni, tygodnie życia były dla czteroletniej Oliwi piekłem. Dziewczynka musiała cierpieć, płakać, bo chodziła z trzema złamaniami. Zanim - w ten wtorek - została skatowana na śmierć, jej złamania zaczęły się już goić
To właśnie "płacz i marudność" dziecka denerwowało Kamila S. Dwa dni temu pobił czterolatkę bardziej niż zazwyczaj. Dziewczynka straciła przytomność. Gdy się ocknęła, dostała kolejne ciosy - tym razem śmiertelne. Nie od razu zadzwonił do swojej partnerki, matki dziewczynki. Gdy kobieta przyszła z nią na pogotowie, dziewczynka nie żyła już - zdaniem lekarzy - od kilku godzin. W środę oprawca Oliwii został aresztowany. Jest podejrzany o zabójstwo Oliwii i znęcanie się nad nią ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna szczegółowo opowiadał, jak bił dziecko. Nie przyznał się jednak do zarzutu zabójstwa. - O przedstawieniu zarzutów zdecydował całokształt ustaleń dowodowych, a zwłaszcza wyniki przeprowadzonej sądowo–lekarskiej sekcji zwłok - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. Sekcja wykazała, że czteroletnia dziewczynka zmarła na skutek "olbrzymich obrażeń powstałych w różnym czasie".
- Przede wszystkim stwierdzono rozległe obrażenia głowy, w tym krwiak i obrzęk mózgu, obrażenia jamy brzusznej z rozerwaniem kreski jelita cienkiego - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. W wyniku sekcji ujawniono też, że dziecko miało gojące się złamanie żebra, obojczyka oraz kości łokciowej lewej ręki. Na całym ciele Oliwii były też sińce i otarcia. - Ze wstępnych ocen biegłych wynika, że do śmierci doprowadziły liczne obrażenia wielonarządowe - mówi Kopania. Śledczy nie mają żadnych wątpliwości, że dziewczynka była ofiarą "rażącej i długotrwałej przemocy".
O dramacie, który rozegrał się na łódzkich Bałutach usłyszeliśmy wczoraj. Śledczy poinformowali, że we wtorek po południu na pogotowie przyszła kobieta z dzieckiem na rękach krzycząc, że mała nie oddycha. Reakcja lekarzy miała być natychmiastowa. - Lekarze weszli z dziewczynką do gabinetu, matka została na korytarzu. Już po chwili jeden z medyków wyszedł do niej i zaczął krzyczeć, że dziecko jest pobite - opowiadał TVN24 świadek interwencji. Mówi, że dziecko nie ruszało się, "wyglądało jak lalka". Lekarze stwierdzili, że dziecko nie żyje od dłuższego czasu.

Na miejsce zostali wezwani policjanci. Niedługo potem zatrzymali najpierw 27-latkę, a potem jej konkubenta. Funkcjonariusze przeszukali też mieszkanie na Bałutach, w którym mieszkała czterolatka.
- Podczas oględzin ujawniono plamy o wyglądzie śladów krwi na poduszce, ścianie oraz na pozostawionych w łazience i schowanych do szafy ubrankach dziewczynki - mówi Kopania. Oględziny zwłok dziecka upewniły śledczych, że było ono ofiarą "drastycznej przemocy". - Ujawniono obrażenia główki i twarzy, a także wybroczyny na tułowiu - mówi prokurator
"
hmm, że żaden sąsiad nie reagował jak dziecko wyło? to chyba nie jest łamanie napu jak najpierw pojdzie sie bezposrednio do typa i powie zeby sie ogarnal grozac policja a jak sie to powtorzy to na psy dzwonic co. to sie rozchodzi jak zwykle o legendarne pytanie o samoposiadanie sie dzieci
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 729
4 693
Te całe Bałuty to ponoć dzielnica patoli (miasto meneli jak to zauwazył Linda) weź mi nawet nie mów jakim zjebem trza być żeby zostawić dziecko ze złamanym żebrem obojczykiem czy ręką a jak beczy to mu jeszcze za to przywalić - jak to czytam budzą sie we mnie demony
 
U

ultimate

Guest
64OktkqTURBXy81N2ZjNjRlY2VkMDE1Yjc2YTA2NDA3NDZjZDczMDBiMC5qcGVnkpUDAMyrzQPnzQIxkwXNAyDNAcI


Bohdan Smoleń nie żyje - taka informacja pojawiła się na stronie Fundacji "Stworzenia Pana Smolenia". Był jedną z największych polskich gwiazd lat 70. i 80. - jego skecze z Zenonem Laskowikiem to dziś klasyka polskiego kabaretu. Występował na scenie, nagrywał piosenki i płyty, pojawiał się w filmach i w telewizji. Przeżył dwie wielkie tragedie, samobójczą śmierć syna i żony. Pod koniec życia, mimo poważnych problemów ze zdrowiem, zaangażował się w działalność charytatywną, tworząc Fundację "Stworzenia Pana Smolenia". Bohdan Smoleń miał 69 lat.
http://film.onet.pl/bohdan-smolen-nie-zyje-bylem-normalny-czlowiek/reg5y6
 
U

ultimate

Guest
Nie żyje Andrzej Wasilewicz. Zmarł 13 grudnia w Stanach Zjednoczonych.
Nie wiadomo, co było przyczyną śmierci aktora. Miał 65 lat.

BTKktkqTURBXy80NzQ0N2VjYTY5ZmE4MmVlNTg4M2Y2MzdiNWY5OTRlOC5qcGVnkpUCzQJsAMLDlQIAzQJYwsM


Znany był przede wszystkim ze swojej roli w "Nie ma mocnych", drugiej części sagi o Kargulach i Pawlakach. Wcielił się w postać narzeczonego Ani, granej przez Annę Dymną.W 1975 roku dostał główną rolę w serialu "Trzecia granica", a w następnych latach wcielił się jeszcze w dwadzieścia innych postaci. Występował między innymi w "Bilecie powrotnym", "Arii dla atlety", "Wizji lokalnej 1901" i "Misiu".
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172
Kończy się rok więc dorzucę kilka osób ze świata muzyki, które zmarły w 2016, warte są moim zdaniem wspomnienia a nie zostały tu wymienione.
Eugeniusz Rudnik - kompozytor muzyki elektroakustycznej związany ze Studiem Muzyki Eksperymentalnej Polskiego Radia i Westdeutsche Rundfunk. Komponował od połowy lat pięćdziesiątych. Zmarł w wieku 83 lat.


Boruch Alan Bermowitz występujący pod pseudonimem Alan Vega. Śpiewał w elektronicznym, protopunkowym, nowojorskim Suicide, który był pierwszym lub jednym z pierwszych duetów wokalista-klawiszowiec. Niektórzy twierdzą, że to on wymyślił termin punk rock. Żył 78 lat.


Skoro już mowa o punk rocku to w tym roku zmarła też Vi Subversa (właściwie Frances Sokolow), wokalistka punkowej grupy Poison Girls. Gdy nastała pierwsza fala punka Subversa przekroczyła czterdziestkę, ale może to czyniło, że muzyka jej zespołu, choć jak najbardziej utrzymana w punkowej stylistyce, tak bardzo wyróżniała się na tle młodzieńców przyśpiewujących sobie przy piwie. Zmarła w wieku 80 lat.
 
Ostatnia edycja:

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
John Hurt drugi raz przegrał walkę z "obcym". Rak trzustki. Zawsze marnie wyglądał, jak zaawansowany morfinista.

2I0T3559_88732c.jpg



Nie żyje również Butch Trucks - rewelacyjny perkusista Allman Brothers Band. Podobnie jak Keith Emerson, strzelił sobie w głowę. Przy żonie.

bc9aa5972ac8fc43c5817c039c979101.jpg
Butch%2BTrucks%2Bphoto%2Bgrammy.jpg


 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Jaki Liebezeit (ur. 26 maja 1938 w Dreźnie, zm. 22 stycznia2017[1]) – niemiecki perkusista rockowy i jazzowy. W 2007 roku muzyk został sklasyfikowany na 3. miejscu listy 50 najlepszych perkusistów rockowych według Stylus Magazine[2].

Liebezeit-Jaki-Stadtgarten-Koeln-041211.jpg



izował Jaki Liebezeit inny pomysł – w 2005 nawiązał współpracę z artystą Wernerem Kiera, znanym jako Datenverarbeiter. Owocem tej współpracy są kolaże dźwiękowe i niekonwencjonalne, archaizujące rytmy. Współpraca została udokumentowana albumem Datenverarbeiter vs. Jaki Liebezeit: Givt Online-Album.

Pod koniec 2008 Jaki Liebezeit rozpoczął pracę w Berliner Recording Session Studio jako perkusista nad nowym albumem Phillipa Boa; Album Phillip Boa And The Voodoo Club – Diamonds Fall ukazał się na początku 2009.

W ciągu swej wieloletniej kariery muzycznej Jaki Liebezeit wykształcił własny, specyficzny styl gry na perkusji, charakteryzujący się ciężkim, monotonnym rytmem. Używał specjalnej, przez siebie zaprojektowanej, perkusji bezpedałowej.

 
U

ultimate

Guest
2e538f294e7fae320ad03de2627e2480_L.jpg


Jerzy Kossela współzałożyciel legendarnych Czerwonych Gitar. Był autorem tekstów i kompozytorem a także członkiem zespołów Elektron, Niebiesko-Czarni, Pięciolinie i właśnie Czerwone Gitary.

 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry Bottom