- Moderator
- #41
- 3 585
- 6 861
Ja używam zwrotu "dziki socjalizm". Serio.
Rządząca partia komunistyczna, etatyzm, klientelizm, niskie podatki, pranie brudnych pieniędzy, rozrośnięty sektor bankowy.
No niestety Zbyszek wygrywa
Niekoniecznie. Na argument "wypierdalaj stąd", zawsze można zapytać "stąd to znaczy skąd?", w końcu jakby nie było jesteśmy za absolutną wolnością, ale tylko na swojej działce i tam gdzie właściciele terenu nam na nią pozwolą. Nie należy też nigdy zapominać, że praktycznie niczego od społeczeństwa nie wymagamy, jesteśmy na wygranej pozycji w stosunku do ludzi, którzy chcą "zbawiać świat". Argument "tak jest od zawsze" kiepsko brzmi w ustach człowieka, który nie potrafi wskazać różnic pomiędzy państwem a mafią, a postuluje pierwsze krytykując drugie.Ogólnie "nie podoba się? To wypad" jest moim zdaniem najgorszym, co może zdarzyć się w dyskusji, bo wtedy libowie są na przegranej pozycji: jak wspomniałem, to oni mącą wodę i zakłócają przyjęty porządek rzeczy. Można więc odbić piłeczkę w postaci "sam wyjedź tam, gdzie mnie nie ma - nie będziesz musiał się ze mną męczyć", ale to mimo wszystko słabizna; można też wdać się w mierzenie penisów w stylu "moja rodzina mieszka tu od czasów Piasta", ale to bezproduktywne i debilne. A jeśli po prostu przemilczymy prowokację, będzie wyglądało, że potulnie przyznaliśmy jej autorowi rację.
Ekonomiczny talmudysta nie zrozumie, że państwowe przedsiębiorstwo, będąc monopolistą, nie nadaje się do prywatyzacji. Historia londyńskiej kanalizacji, renacjonalizoanej z powodu paniki powstałej po prywatyzacji (ceny w górę, jakość w dół) to nic - ale skoro tak, to może talmudystka Tomcia poczyta Prebble'a. Nie, nowozelandzki rząd nie sprywatyzował, tylko urynkowił państwowe molochy. Niemcy nie sprzedali sieci energetycznej, bo to oznaczałoby przerobienie monopolu państwowego na prywatny - i wyszłoby jeszcze gorzej, bo zamiast być dobrem wspólnym taka rzecz staje się szkodnikiem dla wszystkich. Niemożliwe? Helouł, realny świat wita!
Co do władzy - to Hoppe mówił wprost - organiczne społeczeństwo średniowieczne rządziło się patria potestat: ojciec - senior - król - Bóg (Ojciec Wszechmogący!) Pojedynczy fenomen ojca-władcy jest tutaj redukcją i namiestnikiem Boga. I to jest NATURALNY PORZĄDEK, a nie fantazyje młodszej generacji talmudycznej szkoły ekonomii.
AD1 Londyńska sieć kanalizacji została sprywatyzowana. Ceny podskoczyły, jakość dramatycznie spadła. Kanalizację ponownie znacjonalizowano.
AD2 Naturalny porządek opiera się na władzy - plemiona wybierały sobie wodzów nie bez kozery. Oczywiście, libertarianie mają inną interpretację historii. Cóż, w tym miejscu się nie pogodzimy, mimo miażdżącej dysproporcji (liczbowej) wśród historyków na niekorzyść lumpenliberałów.
AD3 Badania empiryczne do kosza... no tak. To oczywiście zamyka pewne pole dyskusji. Na szczęście rabbi Mises nie jest tutaj autorytetem. Konstrukty myślowe Misesa nie są poważnie rozpatrywane przez nikogo poważnego :>
AD4 Konstrukt myślowy to takie fajne coś, co konstruujesz z założeniami a priori i za pomocą prakseologii oceniasz każde ludzkie działanie i jakimś cudem zawsze wychodzi Ci, że wolny rynek jest fajniejszy. Np. zgodnie z przekonaniami talmudystów - jeśli ludzie chcą ćpać, to nie ma sensu zakazywać ćpania, ponieważ zakaz = zwiększenie kosztów ćpania i opłacalności dystrybucji ćpaczy. wolny rynek wyeliminuje zbytnich ćpaczy przez ich niezdolność do niczego, czyt. zdechną na ulicy, bo tak.
AD5 Dla talmudystów jak widać społeczeństwo jest mitem, który należy zdemistyfikować. Takeż koszty społeczne są dla nich mitem. Nie interesuje ich, że np. tak jak na Jamajce społeczeństwo przez dragi może po prostu zdechnąć, i to zarówno ekonomicznie. Dla radykalniejszych talmudystów ("rothbardyści") to bez znaczenia - jak społeczeństwo chce zdechnizmu, to trzeba my utorować drogę O/
AD6 Na wolnym rynku mielibyśmy: osobne sieci energetyczne, osobne sieci kolejowe, osobne kanalizację w miastach (a to dobre, uśmiali się właśnie urbaniści). I żaden z tych operatorów nie skorzystałby ze swojej pozycji i nie pobierałby renty monopolisty. Bo na rynku NIE MA MONOPOLI, BO TAK. Co tam opinie ludzi pracujących w gospodarce, co tam międzynarodowe zarządzanie i wielokrotne poruszany problem uzależnienia od jedynego dostawcy. Witamy w świecie talmudycznego aprioryzmu. Nie będzie monopoli, bo tak powiedział Mises (ten to dopiero odfruwał częstokroć).
Jeśli utrzymanie państwowego monopolu oznacza mniejsze koszty dla wszystkich, niż utrzymanie prywatnego, to jakie wyjście z punktu widzenia efektywności gospodarczej jest lepsze? Nie chodzi o regułę, tylko o ten konkretny przypadek. Nie wiem, co jest ze mną, może mam kiepską wyobraźnię, ale niemożliwym do wyobrażenia jest alternatywny system wodociągów. Każdy urbanista słysząc takie coś, uśmiechnąłby się litościwie. Mises zauważał ten problem, ale wzruszał ramionami. Skoro drożej - znaczy, tak ma być. Ale czemu tak ma być? Nie powiedział nic poza tym, że rynek tak chce i konsumenci tak muszą... Nic jednak dziwnego, gdy traktuje się społeczeństwo jako zbiór samoistnych monad, w takim wypadku pojęcie dobra wspólnego nie istnieje.
Państwa mają różne ustroje – jeśli o to Panu chodzi. Natomiast obawiam się, ze nie docenia Pan naturalnych przyczyn zjawiska nazywanego władzą. Ono się bierze z naturalnej potrzeby dominacji – spotykanej również wśród zwierząt żyjących w stadach hierarchicznych. Tam chodzi głównie o możliwość kopulowania z samicami i tzw. kolejność dziobania – ale również – i to jest własnie najciekawsze – o kwestie prestiżowe, związane z pozycją w stadzie. Szerzej na ten temat: Konrad Lorenz – “Tak zwane zło”. Skoro tak, to stany anarchii MUSZĄ mieć charakter przemijający.