Prekariat, umowy śmieciowe, a praca etatowa

joker1

New Member
13
0
Myślę,że części z nas forumowiczów dotyczy problem (?) pracy na umowach tzw. śmieciowych-dzieło, zlecenie. Dokoła wszyscy wołają o zaletach etatu i wadach śmieciówek. Z punktu widzenia tru-libertarianina oczywiście śmieciówki są lepsze-mniejsze podatki/składki, więc mniej doi państwo. Ale ideologia swoje,a życie swoje. W sumie lepiej mieć np. 3-miesięczny okres wypowiedzenia,niż móc być wywalony z dnia na dzień. Trochę czasu też straciłem w niskopłatnych śmieciowych pracach. Może lepiej było się wtedy zarejestrować w UP,dostać staż i doić podatników nic nie robiąc. Ideologia mi na to nie pozwoliła-czy słusznie.
Współpracuję też z mediami,jako dziennikarz-wolny strzelec. Tu umowa o dzieło jest uzasadniona. Tym niemniej czasem zazdroszczę etatowym.
a co Wy o tym sądzicie? Czy lepiej być etatowym pracownikiem czy wolnym strzelcem? Czy lepiej dawać się dymać za grosze u głupiego szefa na śmieciówce czy skorzystać z łaski państwa i np dostać staż czy nawet etat w urzędzie?
Co sądzicie o ogłoszeniu powstanai nowej klasy-prekariatu? Czy to lewackie biadolenie nieudaczników? A może efekt wyzysku państwa,które zwiększa koszta "normalnej'' pracy? Czujecie się prekariuszami czy wręcz przeciwnie?
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
A ja miałem śmieciówkę i 3 miesięczny okres wypowiedzenia. Więc można i tak, zależy od pracodawcy. Ale bezrobotnego bym nie miał, choć nic by mi nie dało, nawet gdybym miał. Robić trzeba za kasę, a nie bezrobocie.

Ale jak mamy taki "wolny" rynek, jaki mamy, to możemy sobie pobiadolić jedynie. Wolny ma być, to się będzie w umowach przebierać.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Ja pracowałem siedem lat na etacie i nie chciałbym tego powtarzać. Okres wypowiedzenia to, niestety, miecz obosieczny. Pracodawca nie chciał mnie wypuścić i kazał odbębnić całe trzy miechy, mimo że już miałem drugą pracę na oku. :/ Teraz pracuję śmieciowo jako samozatrudniony. Pracodawca zobowiązuje się do dwóch miesięcy wypowiedzenia, ja nie zobowiązuję się do niczego (mogę przestać pracować z dnia na dzień). Kasa większa i jeszcze mogę w koszty firmy wrzucać różne zakupy.
 
OP
OP
J

joker1

New Member
13
0
OK,ale nie chodzi mi tu o ludzi na własnej działalności,którzy dobrze zarabiają i im się opłaca,lecz o prekariat. O sytuację w której zarabiasz poniżej płacy minimalnej,bo umowa cywlinoprawna to dopuszcza. A np nie możesz znaleźc innej pracy. Znam ludzi, którzy po ukończeniu studiów zarabiają ok 50ozł. Nie lepiej,żeby poszli na bezrobocie i dostali np staż w urzędzie za 800zł? Czy może tru-libertarianin to potępia i wzywa takiego gościa, by był dojony?
 

margines

wujek dobra rada
626
84
Chyba już o tym pisałem i podobny watek przewinął się gdzieś na starym forum. Z praktycznego punktu widzenia, moim zdaniem, najlepiej jest pracować na umowę zlecenie na 100 zł (jest odprowadzana składka zdrowotna, więc karetka przyjedzie) a reszta na czarno. Pod względem ekonomicznym to oszczędność dla każdej ze stron (pracodawcy i pracownika) ok. 1000 złotych. I tak zamiast zarabiać 3000 brutto na etacie w oparciu o komunistyczny kodeks pracy, zarabiasz 3000 na czysto i masz wyjebane na wszystko, a pracę możesz zmienić z dnia na dzień.
 
OP
OP
J

joker1

New Member
13
0
A pracodawca może Ci nie wypłacić wynagrodzenia i jesteś bezradny. Nie masz też udokomunetowanego dochodu i nie weźmiesz kredytu. Choć mnie to akurat nie boli,bo kredyty to gówno.
 

margines

wujek dobra rada
626
84
A pracodawca może Ci nie wypłacić wynagrodzenia i jesteś bezradny. Nie masz też udokomunetowanego dochodu i nie weźmiesz kredytu. Choć mnie to akurat nie boli,bo kredyty to gówno.
Podpisałeś umowę cywilnoprawną, więc możesz się sądzić. Jak na czarno, to trzeba z głową dobierać pracodawców, a jak nie zapłaci to sam sobie weź z kasy (ja tak zrobiłem, nawet mordobicia nie było). To, że nie masz udokumentowanego dochodu to chyba dobrze, bo nie płacisz podatku dochodowego :) Kredyt dostaniesz teraz od ręki, albo pod zastaw, są różne sposoby.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
"Prekariat" to jakieś nowy komuszy wymysł, tak samo jak pejoratywne określenie "śmieciowe". To, że zamiast umowy o pracę ma się zwykłą umowę cywilnoprawną nic nie oznacza. Można zarabiać dużo, a można mało, czyli tak samo jak na umowie o pracę. Pozapłacowe składniki wynagrodzenia też mogą być różne, tak samo jak inne przywileje. Zarobki są wypadkową własnych cech i umiejętności oraz sytuacji na rynku pracy. Za te dwa pierwsze odpowiadamy sami, za to trzecie odpowiada państwo, tak więc pod te dwa adresy można kierować ewentualne skargi i wnioski. Z punktu widzenia libertarianina prawo pracy to syf, jak każda ingerencja państwa w stosunki między ludźmi, natomiast co kto sobie w życiu wybiera to tylko i wyłącznie jego sprawa. Jak kogoś cieszy umowa o pracę no to luzik, mi nic do tego, chociaż mnie akurat by nie cieszyła.

P.S. To, że ktoś ma umowę o pracę nie oznacza, że dostaje płacę minimalną, przecież może robić na 1/5 etatu już nawet nie za 500 ale za 300.
 
OP
OP
J

joker1

New Member
13
0
Bo ja wiem czy komuszy. Umowa o pracę na czas nieokreślony daje ZAZWYCZAJ większą pewność,niż zlecenie. Fajniej jest zawrzeć taką umowę na np 3000zł netto,niż zlecenie na 3000netto. Bo w tym pierwszym przypadku nie możesz z dnia na dzień roboty utracić. Co prawda sam jesteś ograniczony,ale aktualnie to raczej nie pracodawcy się biją o pracowników,tylko odwrotnie.
A co do minimalnej-przy ułamku etatu jest ona odpowiednio zmniejszona. Ale przeliczając na godzinę pracy to minimum jest zachowane.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Pracodawca nie daje ci do wybory 3000 zł netto na umowie o pracę albo 3000 zł netto na cywilnoprawnej. Do zatrudnienia ciebie ma kwotę do wykorzystania i jest to kwota brutto + koszty dodatkowe. Średnia krajowa to koszt dla pracodawcy około 5000 zeta miesięcznie. To 5000 zł możesz dostać na podstawie wystawionej faktury, wtedy jak jesteś na preferencyjnej stawce ZUS to przy małej gimnastyce z kosztami wyjdzie ci na rękę 4200 - 4400 plus możliwość odpisywania VATu jeśli jesteś watowcem, czyli robienia tańszych zakupów związanych mniej lub bardziej z działalnością gospodarczą (np. rower jak najbardziej jest kosztem firmy, komputer, telewizor - czyli "projektor multimedialny" ;) ), a możesz też dostać to w ramach umowy o pracę - wtedy wyjdzie ci 3000 na rękę i wsio. Jeśli dłuższy zazwyczaj termin wypowiedzenia jest dla ciebie wart 1000 - 1400 zł miesięcznie to wolnoć Tomku w swoim domku. Dla mnie akurat nie jest i w swoich 2 umowach "śmieciowych" mam 1 miesiąc i uważam, że to jest aż nadto - koncepcja okresu wypowiedzenia szczególnie do mnie nie przemawia, tylko raz byłem zatrudniony na umowę o pracę i gdy się rozstawaliśmy to poszliśmy na taki układ, że w piątek podpisaliśmy antydatowane wypowiedzenie, dostałem na rękę miesięczne zarobki (a właściwie to prawie dwumiesięczne bo dostałem kwotę netto) i w poniedziałek już nie przyszedłem. Ciężko mi wyobrazić sobie, że miałbym siedzieć miesiącami u kogoś, kto mnie nie chce, a i moja wydajność poleciałaby na łeb, na szyję. Prawo pracy to jest głównie zabawka w sferze budżetowej oraz w dużych przedsiębiorstwach, w małych traktowane jest elastycznie.

Niech ktoś z Grupy Trzymającej Władzę przeniesie to do nierządu, w końcu te umowy to popularny temat i się wszyscy o to chandryczą.
 
M

Matrix

Guest
Ja mam umowy śmieciowe : 2 kontrakty ( na własą działalność ), + umowa zlecenie, oraz 1/4 umowy o pracę. Wszystkie te umowy są na czas określony. Wcale nie jest tak swobodnie, w razie gdy nie mogę przyjść do pracy muszę sama poszukać zastępstwa, inaczej płace dużą karę, grafiki pracy muszę dostosować do wszystkich zatrudnień, jestem niewolnikiem własnego, wcześniej ustalonego osobiście planu pracy, nie mogę sobie np popić i nie iść do pracy, bo nie mam możliwości L4, dlatego opłaca się prowadzić higieniczny tryb życia, Najgorzej jest z urlopem, bo jest bezpłatny, a rachunki trzeba płacić. Obowiązuje mnie też okres wcześniejszego wypowiedzenia. Koszt mojej pracy to ZUS, oraz podatek od dochodów.
Umowa o pracę ( w pełnym wymiarze ) za duże koszty, za mały zarobek.
 
OP
OP
J

joker1

New Member
13
0
Rozumiem,że koszty pracy są większe przy umowach kodeksowych. To właśnie jest powód prekaryzacji. Mimo to zjawisko to dotyka młodych, bo starsi są np zasiedziali na umowach o pracę w budżetówce, a niekiedy nie można ich zwolnić,bo się im zbliża emerytura.
Można też mówić,że problem nie istnieje,bo umowy "śmieciowe" są lepsze. Z punktu widzenia ideologicznego (i aktualnych zarobków)-tak-bo mniej nas doi państwo. Ale skoro już żyjemy w tym systemie i mamy też własne interesy... Z punktu widzenia pracownika umowa o pracę ma wiele plusów. Może właśnie dlatego,że jest komusza,a komuchy dbają (no załóżmy) o pracowników, a nie szefów czy konsumentów.
Te plusyto: płaca minimalna, płatny urlop, podleganie pod kodeks pracy (w którym jesteśmy stroną uprzywilejowaną w razie procesu) czy okres wypowiedzenia. Ub. zdrowotne może być też w zleceniu, więc o nim nie mówię. A emerytalne to kpina.
Sprawa jest nie taka,że prekariusze robią na umowy śmieciowe,bo dzięki temu więcej zarabiają,;ale że zarabiają tyle samo,a często mniej niż np. stare zasiedziałe babcie w budżetówce. To może budzić wściekłość.
PS Dla jasności-mówię tu o praktyce,o tym co dobre z punktu widzenia pracownika. Jestem przy tym libertarianinem i chciałbym zniesienia wszelkich obciążeń pracy. Dzięki czemu sytuacja pracowników by się poprawiła,kosztem socjału. Ale póki państwo nas wyzyskuje,a kapitaliści to wykorzystują,to może lepiej np szukać etatu u Lewiatana? No nie wiem,podaję pod rozwagę.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Te plusyto: płaca minimalna
Jeśli zarabiasz w okolicach płacy minimalnej to czas się nauczyć czegoś nowego, w ogóle przebranżowić lub wyemigrować. Płaca minimalna to coś w stylu podstawowej grupy żywieniowej w GUŁagu – przez jakiś czas utrzyma cię przy życiu ale stopniowo i tak będziesz się wyniszczał więc lepiej iść w tajgę póki jeszcze masz siłę :) To żaden plus, traktowałby to raczej jako czerwony alarm.
Ja tam mam płatny urlop również w ramach umowy cywilnoprawnej – przez jakiś czas odpowiadający z grubsza urlopowi z KP może mnie nie być, a rozliczam się i tak miesięcznie. Poza tym i tak pracuję głównie zadaniowo więc jak sobie odpuszczę dzień i pojadę na rybki czy tam coś to nikt nie robi wielkiego halo.
podleganie pod kodeks pracy (w którym jesteśmy stroną uprzywilejowaną w razie procesu)
W razie procesu o co i po co? Umowy o pracę są dobre dla młodych kobiet, które chcą zajść i czmychnąć na socjal, co oczywiście powoduje, że szanse złapania etatu przez taką osobę są mniejsze.
czy okres wypowiedzenia.
W cywilnoprawnej możesz sobie zapisać choćby i 100 lat okresu wypowiedzenia.

To zjawisko, pozostańmy przy tych „prekariuszach”, nie ma nic wspólnego z charakterem umów. Ci ludzie są zwyczajnie ofiarami systemu sprawiedliwości społecznej; zabito w nich pomyślunek systemem publicznej edukacji, czego ukoronowaniem były studia, które większości niczego nie nauczyły. Z takim przygotowaniem teoretycznym, trafiają one na zbiurokratyzowany do granic możliwości rynek pracy, z największą ilością pozamykanych zawodów świata, gdzie bandy darmozjadów z US i ZUS tylko czyhają by ograbić ich z ostatniej złotówki. Sytuacja ludzi na rynku pracy jest głównie pochodną podaży i popytu na pracę. U nas podaż pracowników jest bardzo duża, a popyt niewielki, o co dbają już towarzysze z Wiejskiej. W sytuacji gdy na jedno ogłoszenie o pracę zgłasza się 100 kandydatów to oczywistym jest, że oferowane warunki będą fatalne, a najprawdopodobniej i tak skończy się na tym, że weźmie to jakaś cizia, która będzie robić za darmo w zamian za bajeczkę o zdobyciu doświadczenia i jeszcze czasem obciągnie druta pod stołem. Nazwa umowy nie ma znaczenia – umowa zlecenia, umowa o pracę, kontrakt feudalny – gdy jest tylu chętnych na jakąkolwiek robotę to ich sytuacja musi być chujowa. Mamy spaczony rynek, spaczoną gospodarkę, to i siłą rzeczy rynek pracy też musi być spaczony. Ludzie nie kombinują co by tu produkować i sprzedawać tylko marzą o etacie w urzędzie, gdzie sobie będą popijać herbatkę a na ich utrzymanie to już inni frajerzy porobią. Tak się zwyczajnie nie da, ten czas najwyraźniej dobiega już końca. W Grecji, Hiszpanii już pierdolnęło, do nas przyjdzie pewnie z tradycyjnym 1 – 1,5 rocznym opóźnieniem.

Sprawa jest nie taka,że prekariusze robią na umowy śmieciowe,bo dzięki temu więcej zarabiają,;ale że zarabiają tyle samo,a często mniej niż np. stare zasiedziałe babcie w budżetówce. To może budzić wściekłość.
Kwestia tych umów to typowy temat zastępczy dla lemingów. Sensowne pytanie brzmi po co nam te babcie w budżetówce i po chuj nam w ogóle ta budżetówka. To przez jej rozrost sytuacja w sektorze prywatnym jest tak zła, w końcu urzędnik jak bierze średnią krajową to na te jego koszty dla pracodawcy (jak wcześniej podałem 5 tysiaków) musi się zrzucić kilka osób, które coś wytwarzają i sprzedają.
 
OP
OP
J

joker1

New Member
13
0
1. Może być umowa cywilna z gwarancjami lepszymi niż umowa kodeksowa. W praktyce jednak to się zdarza b rzadko. Najczęściej śmieciówka daje znacznie mniej uprawnień,świadczeń etc. Bagatelizujecie to, a tymczasem np. procesować się można choćby o oszustwa pracodawcy lub brak wypłaty. Tak się składa,że menadżerowie i przedsiębiorcy to często banda cwaniaków-przynajmniej w Polsce. I podleganie pod KP się przydaje. Jak ktoś chce sobie np. wziąc kredyt od banksterów,to też preferują oni umowy o pracę,albo nawet stały dochód emerytów.

2 Nie zamierzam dyskutować z faktem, że sytuacja na rynku pracy jest w dużej mierze winą państwa. Państwo jest winne,ale w takim układzie może lepiej dołączyć do winnych zamiast dawać się wyzyskiwać w sektorze prywatnym? Nie chodzi mi tu o dyskusje teoretyczne. Nie zamierzam też użalać się nad sobą,bo nie jestem wcale w jakiejś strasznej sytuacji,a wygląda,że będzie i lepiej.

3 Chodzi mi o to,że wielu młodych ludzi traci czas na kijowe prace za grosze (można je nazwać śmieciówkami,można inaczej). Mnie to dotyczyło zwłaszcza także w okresie bezpośrednio po studiach. Nie chodzi tu tylko o rodzaj umowy,ale o wszystko co się z takimi pracami wiąże. Chodzi tu o telemarketing czy "własną działalność" w firmach ubezpieczeniowych.

4 Sedno sprawy jest takie: czy pewne rozumienie idei wolnorynkowych nie sprzyja temu,że ludzie wolą iść do prywaciarza cwaniaczka za grosze,bo "prywatne jest lepsze". ślepy kult przedsiębiorców sprawia,że łatwiej uwierzą oni w bajeczki opowiadane w prywatnych firmach o możliwościach jakie dają etc. Mają ideologiczny opór przed zarejestrowaniem się w UP i np. podjęciem stażu w urzędzie;podczas gdy mogliby na tym lepiej wyjść zarówno pod względem nerwów, jak i nawet finansowo.
Tak było np. ze mną i podejrzewam,że nie tylko. Teraz rejestracja w UP nie miałaby dla mnie sensu,ale w okresie wcześniejszym mógłbym na tym wyjść lepiej. Ale przez poglądy wolnorynkowe omijałem urząd pracy czy staże w urzędach szerokim łukiem.
Może to było czyste ideologicznie,ale głupie praktycznie? Czy libertarianin nie powinien nigdy szukać zatrudnienia w państwie? Zwłaszcza w czasach,gdy warunki zatrudnienia w prywatnych firmach psują się coraz bardziej. Czy nie powinien porzucić głupiego kultu prywaciarzy,który sprawia,że naiwnie daje się przez nich dymać? Przynajmniej aż sam nabierze doświadczenia życiowego-więc ten kult jest groźny zwłaszcza dla młodych wolnorynkowców bezpośrednio np. po studiach.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Taki kult prywaciarzy to chyba w kontestacji, bo na tym forum nie zauważyłem. Korporacje jako państwowe twory nie cieszą się tu żadnym szacunkiem. Tak jak prywaciarze robiący interesy z państwem. W ogóle to płacąc podatki opłacasz mafię. I bądź tu mądry.
 
OP
OP
J

joker1

New Member
13
0
No właśnie-albo jesteś w sektorze prywatnym i wspierasz podatkami państwo,albo sam jesteś podłym wyzyskiwaczem żyjącym z państwa. Paranoja.
 

margines

wujek dobra rada
626
84
Wygląda na to, że idealna (i realna) opcja na dziś jest taka: rób swoje, unikaj płacenia haraczu, dymaj państwo na ile się da, nie daj się przecwelić. Jak ktoś ma coś do dodania, bo pewnie przeoczyłem, niech pisze.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
1. Może być umowa cywilna z gwarancjami lepszymi niż umowa kodeksowa. W praktyce jednak to się zdarza b rzadko. Najczęściej śmieciówka daje znacznie mniej uprawnień,świadczeń etc. Bagatelizujecie to, a tymczasem np. procesować się można choćby o oszustwa pracodawcy lub brak wypłaty .
To w razie oszustwa na drodze cywilnoprawnej nie można się procesować? Postępowanie odrębne w sprawach z zakresu prawa pracy stwarza pewne ułatwienia ale dla kogoś, kto jest skory poświęcić kilkanaście minut na szperanie po sieci i skonstruować pozew nie ma to zbyt wielkiego znaczenia – i tak kończy się na nakazie zapłaty i wsio, jak nie ma podstaw to nikt tego nie będzie zaskarżał / wnosił zarzutów.

I podleganie pod KP się przydaje. Jak ktoś chce sobie np. wziąc kredyt od banksterów,to też preferują oni umowy o pracę, albo nawet stały dochód emerytów
Dla mnie to nie zaleta, a wręcz wada ale ja jestem ogólnie dziwny i np. uważam, że wpisywanie ludzi na różne czarne listy bankowe / rejestry itp. wychodzi im na zdrowie. Sam kiedyś wdałem się w dyskusję z panią, która zadzwoniła do mnie na firmowy nr i proponowała, że wpisze mi dłużników do jakiegoś KRD, przez co nie dostaną kredytów itp. to się jej spytałem czy sam mógłbym się wpisać po jakieś preferencyjnej stawce bo się obawiam, że zacznie mi makówka niedomagać kiedyś i nieszczęście gotowe, albo ktoś dziadkowi zabierze dowód … Niestety, nie dało się, a pani była bardzo zdziwiona i chyba nawet się śmiała. Cóż, kolejny leming, pewnie na śmieciówce za tysiąc złotych ;) głupich nie sieją :)
3 Chodzi mi o to,że wielu młodych ludzi traci czas na kijowe prace za grosze (można je nazwać śmieciówkami,można inaczej). Mnie to dotyczyło zwłaszcza także w okresie bezpośrednio po studiach. Nie chodzi tu tylko o rodzaj umowy,ale o wszystko co się z takimi pracami wiąże. Chodzi tu o telemarketing czy "własną działalność" w firmach ubezpieczeniowych.
Ponieważ nic nie potrafią, a na rynku są całe tłumy zupełnie nikomu niepotrzebnych absolwentów, czego można było się spodziewać wprowadzając „darmowe” studia, które dla większości ludzi nie są żadną decyzją kierowaną względami ekonomicznymi ale przede wszystkim rozwinięciem własnego hobby lub też podążaniem za tłumem, który ostatecznie przecież finiszuje w urzędzie pracy. Co musi umieć telemarketer albo obnośny sprzedawca? To są prace niewymagające żadnych kwalifikacji, to i zarobki są najniżesz.

Tak się składa,że menadżerowie i przedsiębiorcy to często banda cwaniaków-przynajmniej w Polsce.
To chyba oczywiste, że chcąc przetrwać w dżungli jest się twardym, a zły przykład idzie zawsze z góry. Czy państwo dyma swoich niewolników na każdym kroku, wyciskając z nich ostatnie soki jak z byle cytryny? Ano, wyciska, w takiej sytuacji nie dziwi, że niewolnicy między sobą też też przyjęli taki wzorce zachowań. Moje dzieci klną ale nie winię ich za to, sam od najmłodszych ich lat rzucałem przy nich kurwami (tylko nikomu nie mówcie, bo jeszcze mi je zabiorą ;) ).

Ludzie wykazują tendencję do jazdy po pracodawcach, nazywając ich cwaniaczkami, wyzyskiwaczami itp. ale przyznaj szczerze, płaciłbyś 10 zł za kilo ziemniaków jeżeli bez problemów mógłbyś takie same nabyć za złotówkę? W końcu rolnik też człowiek, chce żyć, nie? Mam do sprzedania dobry tegoroczny miodek, za 200 zł chętnie opchnę 1 kg słoik, a i dostawa będzie nawet darmowa, jesteś może zainteresowany? Weź proszę pod uwagę, że ja mam dzieci, wszyscy chcemy żyć … :)

Słyszałem, że nie jest problemem znalezienie pracy fizycznej, a jest ona często lepiej opłacana niż umysłowa. Osobiście nie robię żadnego halo o to, że kolega z podstawówki, który odpadł z zawodówki zarabia więcej niż ja jako radca prawny oferując niszowe usługi budowlane – potrafi to robić, wstrzelił się w niszę to kasę kosi. Tymczasem radców prawnych jest cała masa, większość nie dysponuje żadnymi realnymi umiejętnościami więc stawki są śmieszne, 100 zł za godzinę + VAT coraz częściej jest standardem, a na taką kasę mechanik samochodowy bądź też inny specjalista w dużym mieście się nie połakomi. Dlaczego ludzie nie chcą chwytać za łopatę, młotek, czy tam jeszcze coś? Ot, jest to typowy objaw choroby zwanej lemingozą; pokończyli studia to są przekonani o tym, że stanowią elitę, której rąk nie wypada sobie brudzić, choć żrą chleb z cukrem, nerwowo spoglądając na kurs franka. No i oczywiście nie każdy umie malować wałkiem, jak się balowało 5 lat to rozumiem, że pewnych umiejętności nie było kiedy nabyć :)

4 Sedno sprawy jest takie: czy pewne rozumienie idei wolnorynkowych nie sprzyja temu,że ludzie wolą iść do prywaciarza cwaniaczka za grosze,bo "prywatne jest lepsze". ślepy kult przedsiębiorców sprawia,że łatwiej uwierzą oni w bajeczki opowiadane w prywatnych firmach o możliwościach jakie dają etc. Mają ideologiczny opór przed zarejestrowaniem się w UP i np. podjęciem stażu w urzędzie;podczas gdy mogliby na tym lepiej wyjść zarówno pod względem nerwów, jak i nawet finansowo.
Cóż, nie uważając się za libertarianina siłą rzeczy nie jestem zbyt dobrym teoretykiem i wydaje mi się, że tu lepiej napisałby jakiś specjalista od NAPu :) Odnoszę jednak wrażenie, że to jest niemoralne, że człowiek pracuje w urzędzie i nie dość, że utrzymywany jest z owoców cudzej pracy, to jeszcze temu wyrobnikowi przeszkadza. Natomiast nie winię ludzi, którzy w ten sposób zarabiają na życie bo rozumiem, że coś do gara należy włożyć. Ba, sam nawet po studiach znalazłem na pół roku zatrudnienie w urzędzie bo mój dotychczasowy pracodawca nie chciał płacić za mnie ZUSu i wolał wziąć na moje miejsce innego pracownika, co było dla mnie szokiem i trudno było mi się odnaleźć. Tylko ten urząd, fatalnie opłacany, nic mi nie dawał poza finansową zapomogą, czułem wręcz, ze cofam się w rozwoju co stwarza ryzyko na przeszłość. Dlatego znalazłem sobie coś innego i wiem, że mój kolejny pracodawca doceniał to, że wziąłem cokolwiek bo sam mi mówił, że wolał osobę skłonną przerzucać gnój, czy tam robić urzędzie, od takiej, która siedzi sobie na garnuszku rodziców i marudzi po forach jak jest źle. Dziś zarabiam wielokrotność tego co dawali w urzędzie i traktuję ten epizod lekko humorystycznie, aczkolwiek miał pewną wartość. Dzięki niemu na własne oczy zobaczyłem jak wygląda taka praca i powiem szczerze, że takiego nieróbstwa nie widziałem nigdy wcześniej i nigdy później. Sam zajmowałem się głównie czytaniem książek w formie ebooków, bo nie miałem dostępu do sieci :) Oczywiście nie przeszkadza mi to wszystko natomiast w swobodnym wypowiadaniu się, że ludzie, którzy doprowadzili do tego, że w urzędach jest tyle stanowisko, czyli uchwalili całą masę debilnych przepisów prawa, to nic poza jebanymi szkodnikami, złodziejami i najgorszym rodzajem ludzkich odpadów, z którymi najlepiej byłoby zrobić Sami-Wiecie-Co wraz z potomstwem ;)

Libertarianizm to mocno indywidualistyczna ideologia, a zatem nie widzę problemów by kierować się głównie własnym interesem. Pozostaje tylko pytanie gdzie leży granica, bo jeden dopuści możliwość pracy w urzędzie, a drugi będzie strzelać z TTki w potylice skazańców ale to są kwestie indywidualne. I dużo zależy od indywidualnych przypadków. Łączy je jednak wspólny mianownik – zarówno urzędnicy jak i etatowi kaci związani są z państwem, bez którego, w systemie naturalnym, nie występują. Tych pierwszych bez państwa goni się kijami lub psami, a tych drugich odstrzeliwuje, i jest to dobre, ba powiedziałbym nawet, że jest to sztuką czynienia tego co dobre i słuszne :)

Co do samego kultu strefy prywatnej to się nie spotkałem więc ciężko mi cokolwiek na ten temat powiedzieć. Nie obserwuję tego również tutaj na forum, bo szczególnie po większych przedsiębiorstwach z tzw. strefy styku biznesu z władzą leci się tutaj jak z furą gówna, z czym oczywiście się zgadzam.

Ponawiam apel o przeniesienie do „Nierządu”. Ja rozumiem, że się boicie, że tow. Shogu nas zatrolluje na śmierć ale … :)

Wygląda na to, że idealna (i realna) opcja na dziś jest taka: rób swoje, unikaj płacenia haraczu, dymaj państwo na ile się da, nie daj się przecwelić. Jak ktoś ma coś do dodania, bo pewnie przeoczyłem, niech pisze.
Z ust mi to wyjąłeś. Ewentualnie dodałbym jeszcze, że od podatków najłatwiej się migać w sektorze prywatnym, nie zakładając jarzma umowy o pracę :)[/quote]
 

Norden

Well-Known Member
723
900
Na ostatnim posiedzeniu rządu premier powiedział, że chce „ozusować umowy śmieciowe”, czyli wprowadzić obowiązek odprowadzenia od nich składek na ubezpieczenie społeczne. Oświadczył też, że taka zapowiedź pojawi się w jego długo oczekiwanym wystąpieniu nazywanym przez polityków Platformy drugim expose – pisze tygodnik „Newsweek”.

http://nczas.com/wiadomosci/polska/...-o-dzielo-i-umowy-zlecenia-twierdzi-newsweek/

Natknąłem się na tą informację drugi raz czytając "metro".
Generalnie artykuł wychwalał rząd, że wreszcie wziął się do pracy nad tą ustawą w celu poprawienia losu osób będących na tej umowie. W sumie nic dziwnego gazetka ta jest wydawana przez tą samą spółkę co gówno.
Szykuje się nowa fala bankructw mniejszych przedsiębiorstw i masowe zwolnienia.
 
Do góry Bottom