Kto zarządzałby wojskiem w akapie?

T

Tralalala

Guest
Czemu nie jest? Jako Imperator Zamordzisław Pierwszy rozwalam wszytskie elektrownie w sąsiadującej ze mną AKAPii. Jak się nie ukożą, rozwale mosty, a potem szkoły i szpitale. Rozwalam, bo utrzymynie na chodzie 300 samolotów bojowych przekracza możliwości anarchizmu z definicji. To jest koszt i ogranizacja tworząca państwo. Szach mat.
1) Skąd pomysł, że jednostki przerastające Ciebie inteligencją nie wpadną na to, że można elektrownię zbombardować i nie będą chciały same produkować prądu? Przecież to jest jasne.
2) Gratuluję pomysłu bombardowania masowo cywilów, ilu ich wymordujesz? Co z opinią publiczną? Co z twoimi ludźmi w twoim państwie? Co z twoim systemem finansowym?


AKAPowe drony zostaną zagłuszone przez urządzenia do walki WRE na które atakujące państwo wydało masę hajsu. A ponieważ były to drony z AKAP, to kupowano je wolnorynkowo bez oglądania się na protekcjonizm. Ja Imperator Zamordzisław Pierwszy przewidziałem to i podstawiłem milicjom AKAPii producenta. W ich dronach są moje backdoory.
Nie połapali się, bo wojna to dla nich coś jak głosowanie we wspólnocie mieszkaniowej, a ja do tego mam 300tys ludzi na etatach, planistów i służby specjalne. Połowa komendandów AKAPii to moi TW nawiasem mówiąc, bo pryncypialnie nie tworzyli kontrwywiadu i ja to bezwzględnie wykorzystałem.
Ha ha ha

A ponieważ były to drony z akapu to akapy budowali je sobie sami, bo sporo akapów to ludzie techniczni.
Ty zamordysta przewidujesz jedynie gdzie twoje gówno spadnie, etatyści to w większości jednostki o nikłej inteligencji.
Nikogo nie podstawiłeś bo nikt nie kupował tego od producenta tylko conajwyżej od znajomego.
Jacy komendanci w akapie? Skoro nie ma komendantów to nie ma TW.
Hacking jest formą wywiadu.

Sprawa wygląda tak, że drogą do anarchii jest międzyinnymi niszczenie systemów finansowych państw i przed tym się nie obronią.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Gratuluję pomysłu bombardowania masowo cywilów, ilu ich wymordujesz? Co z opinią publiczną?
Opinie publiczną mam w dupie, bo jestem "swoim skurwysynem" i mam poparcie ONZ oraz holiłudu. To was się obsmaruje jako terrorystów używających żywych tarcz oraz stosujących grubymi nićmi szyte prowokację jak np. ostrzeliwanie własnych miast.
A ponieważ były to drony z akapu to akapy budowali je sobie sami, bo sporo akapów to ludzie techniczni.
Techniczni czy nie, nie będą przecież robić każdej części w autarkii. Podrzucę im jakiś procesor albo silniczek. Kupią go na wolnym rynku.
Ty zamordysta przewidujesz jedynie gdzie twoje gówno spadnie, etatyści to w większości jednostki o nikłej inteligencji.
Swój niedobór IQ rekompensuję zatrudnianiem najlepszych fachowców. Vernher von Braun i Korolow to moi ludzie.
Jacy komendanci w akapie? Skoro nie ma komendantów to nie ma TW.
Skoro nie ma nawet komendantów to sprawa staje się jeszcze łatwiejsza. Niezorganizowana masa uzbrojonych ludzi to coś jak rozbita armia.
Hacking jest formą wywiadu.
ale nie stanowi sam w sobie wywiadu.

Poza tym jak widzę mylnie zakładasz mobilizacjcę ideologiczną całej populacji i coś w rodzaju socjalistycznej utopii. tzn. budujesz kibuc, a w tym kibucu AKAPy będą budowały broń od A do Z, bo to ludzie inteligentni i techniczni. Będą po godzinach budować drony i hackować.
A ja Ci mówię, że albo ta partyzantka pójdzie w pizdu w konfrontacji z co lepszymi zawodowcami albo tak naprawdę zbudujesz państwo z presją czynu społecznego. I to pod płaszczykiem AKAP.

Milicje AKAPu mogą się nadawać do obrony przed słabymi państwami, utrudniać cichy i szybki podbój kraju za pomocą komandosów, najemników itd. Mogą tworzyć problem dyplomatyczny dla potęgi, która z jakiś tam względów musi się miarkować. Jeśli jednak zaatakuje pierwszoligowa potęga (nie mówię supermocarstwo) mająca zielone światło "społeczności międzynarodowej" to zapomnij. Twoi amatorzy zesrają się i tyle.

PS. wiele zależy od warunków terenowych. Górzysty teren albo rozległe puszcze znakomicie ułatwią obronę AKAPu. Miasta teoretycznie też, ale uporczywa obrona w miastach to kwestia dyskusyjna moralnie. Przepalasz w tej obronie tych których masz niby bronić.
 
Ostatnia edycja:
T

Tralalala

Guest
Techniczni czy nie, nie będą przecież robić każdej części w autarkii. Podrzucę im jakiś procesor albo silniczek. Kupią go na wolnym rynku.
A czemu nie kupić od anarchisty?

Swój niedobór IQ rekompensuję zatrudnianiem najlepszych fachowców. Vernher von Braun i Korolow to moi ludzie.
Nadal 99% twojej organizacji stanowią ludzie o niższej średniej inteligencji niż ludność którą chcesz zaatakować.

Skoro nie ma nawet komendantów to sprawa staje się jeszcze łatwiejsza. Niezorganizowana masa uzbrojonych ludzi to coś jak rozbita armia.
Rozumiem, że jedyną formą organizacji jest wyznaczenie komendantów?

ale nie stanowi sam w sobie wywiadu.
Jak to nie?

Poza tym jak widzę mylnie zakładasz mobilizacjcę ideologiczną całej populacji
W którym miejscu?

a w tym kibucu AKAPy będą budowały broń od A do Z, bo to ludzie inteligentni i techniczni. Będą po godzinach budować drony i hackować.
A co się zmieni w stosunku do dzisiaj? Magicznie przestaną lubić to robić?

A ja Ci mówię, że albo ta partyzantka pójdzie w pizdu w konfrontacji z co lepszymi zawodowcami albo tak naprawdę zbudujesz państwo z presją czynu społecznego. I to pod płaszczykiem AKAP.
Zawodowiec to imo osoba która ma w czymś spore doświadczenie. Większość żołnierzy NIE MIAŁA do czynienia z wojną, wobec czego, WTF? Przypominam iż wcześniej pisałeś o 300k, zakładam, że to cała armia albo jej duża część.

Twoi amatorzy zesrają się i tyle.
Czytaj wyżej. To będą tacy sami amatorzy jak po drugiej stronie, w większości.

Sprawa wygląda tak, że drogą do anarchii jest międzyinnymi niszczenie systemów finansowych państw i przed tym się nie obronią.
Dzisiaj nie dały rady kurwy z CIA, MI6, Rosja się obsrała i wchodzi w dupę. Walą mnie twoje państwa, spróbuj wyłączyć Bitcoina to wtedy pogadamy. Dopóki blok idzie za blokiem państwa są na przegranej pozycji a kwestią czasu jest gdy w którymś bitcoin wejdzie na tyle, że je wyrwie.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Rozumiem, że jedyną formą organizacji jest wyznaczenie komendantów?
A jak sobie wyobrażasz jakąkolwiek organizację bez osób odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji? Struktura może być płaska (preferuję), sieciocentryczna, p2p...ale kogoś trzeba wyznaczyć. Inaczej w każdym oddziałku będziesz mieć wielogodzinne debaty i głosowania pt. "idziemy nad rzekę czy okopujemy się na skraju lasu". :D Anarchizm w akapie to nie synonim na chaos i bardak. Anarchizm oznacza, że komendanci są wyłaniani oddolnie i nie ma kogoś kto po całość trzymał za pysk nie oglądając się na resztę.
A co się zmieni w stosunku do dzisiaj? Magicznie przestaną lubić to robić?
a co ma do tego lubienie. Inżynier idzie do pracy i robi swoje. Jeśli budowa własnego drona od A do Z jest ekonomicznie nieopłacalna, to co w tym wypadku poczniesz?
A po co to w ogóle? Jak by sobie poradziło lotnictwo w przypadku ataku rakietowego Rosji?
Prawdopodobnie nawet by nie zdążyli wsiąść do samolotów żeby nimi uciec do Niemiec.

Nie rozpatrywałem tematu z punktu widzenia Polski. Ale jeśli już, to
  1. Jest teraz moda, że nie ma wroga poza Rosją, a reszta to sami przyjaciele. Jest to bzdura. Mogę sobie wyobrazić kilka bomb paliwowo powietrznych rzuconych na ukraińską czerń albo karną ekspedycję nad Berlin.
  2. Zgoda. Atak Rosji to koniec polskiego lotnictwa w ciągu paru minut
  3. Polska ma status blokowy i swoje wojska szykuje do misji kolonialnych w ramach NATO. Ostatnio kupujemy JASSM do F16, a to oznacza, że te samoloty nie mają nawet przeznaczenia myśliwskiego, tylko mają niszczyć obiekty położone na głębokich tyłach wroga. Ma to sens jedynie przy ataku, bo w wojnie obronnej nasze eFy faktycznie zostaną rozwalone, a rosyjskiego terytorium raczej nie spenetrują samotnie, bo komitet powitalny będzie dla nich za duży. Dopiero użyte w całej machinie NATO będą w stanie przebić się i zrobić swoje.
  4. Ucieczka do Niemiec też nie jest głupim pomysłem z punktu widzenia naszych "sojuszników". Skretyniała II RP kupowała niszczyciele i one spierdoliły do Anglii. Czyli Anglicy pozyskali na swoje cele darmowe okręty, a odbyło się to kosztem kupna np. broni ppanc. Teraz skretyniała III RP robi podobnie. tzn. robi z siebie kozaka, stawia na sojusze i rozbraja obywateli.
  5. W obecnej sytuacji atak Rosji na Polskę nie ma kompletnie sensu, a gadanie o nim to przygotowanie mentalne obywateli na sytuację z pkt. 3 tzn. gdy my będziemy atakować. Dysproporcja między NATO a Rosją jest olbrzymia. Ludność: 800 milionów vs 150. Lotnictwo jak 1:10. Technologie, PKB, zaplecze, bufor terytorialny....Masz obecnie w mediach takie samo pierdolo jak w czasie ataku na Irak. On też miał zaatakować bez motywu i szansy wygranej.
 
T

Tralalala

Guest
A jak sobie wyobrażasz jakąkolwiek organizację bez osób odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji? Struktura może być płaska (preferuję), sieciocentryczna, p2p...ale kogoś trzeba wyznaczyć. Inaczej w każdym oddziałku będziesz mieć wielogodzinne debaty i głosowania pt. "idziemy nad rzekę czy okopujemy się na skraju lasu".
Po co debata? Strzelasz do wroga i tyle. Chcesz się zgadać na daną akcję to się na nią zgadujesz. Zresztą skąd założenie, że ludzie by tego nie ogarniali na wstępie? Przecież każdy anarchista jest świadom zapędów państwa.

Anarchizm w akapie to nie synonim na chaos i bardak. Anarchizm oznacza, że komendanci są wyłaniani oddolnie i nie ma kogoś kto po całość trzymał za pysk nie oglądając się na resztę.
Anarchizm to dobrowolność, chcesz aby ktoś Ciebie trzymał za pysk to tego chcesz, inni robią po swojemu.

a co ma do tego lubienie. Inżynier idzie do pracy i robi swoje. Jeśli budowa własnego drona od A do Z jest ekonomicznie nieopłacalna, to co w tym wypadku poczniesz?
Nie sądzę aby dla osób które są zainteresowane czymś chodziło o zysk. Zresztą o czym rozmowa? Bo póki co to jakoś Bitcoin nadal istnieje i akumulacja się powiększa w odpowiednich dłoniach i nie myl tych dłoni z państwowymi grabiami.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Dysproporcja między NATO a Rosją jest olbrzymia. Ludność: 800 milionów vs 150. Lotnictwo jak 1:10. Technologie, PKB, zaplecze, bufor terytorialny....Masz obecnie w mediach takie samo pierdolo jak w czasie ataku na Irak. On też miał zaatakować bez motywu i szansy wygranej.

Też uważam, że zagrożenie ze strony Rosji to propaganda. Ale jednocześnie jestem pewien, że w razie ataku kraje NATO nie stanęłyby do otwartej wojny. Właściwie nasze bezpieczeństwo opiera się głównie na tym, ze Rosji po prostu nie opłaca się taki podbój.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Po co debata? Strzelasz do wroga i tyle. Chcesz się zgadać na daną akcję to się na nią zgadujesz.

Francuzi w 1940 mieli więcej czołgów niż Niemcy. Ich czołgi po prostu "strzelały do wroga i tyle". Francuzi rozsmarowali je po wszystkich dywizjach na całej długości frontu. Niemcy natomiast porobili dywizje pancerne i lokalnie koncentrowali tyle czołgów, że nic nie mogło ich zatrzymać. Tymi dywizjami wykonywali śmiałe manewry. I tak wygrali wojnę.

Armia dowodzona reaguje inteligentnie. np. gdy wróg uderza w punkcie A, to ustala się jakie siły należy ściągnąć w celu obrony A.
Armia niedowodzona naraża się na szereg błędów. Może na przykład ściągnąć do A wszystko co ma (bo wszyscy panikują) i odsłonić obronę w innych miejsach; a może też nie ściągnąć nic (bo każdy myśli, że inni tym się zajęli). Odbierając dowodzenie pozbawiasz armię zdolności koncentracji sił i manewru. Narażasz ją też na friendly fire.
Przeciwnik nimi dysponuje.
To co proponujesz to przepis jak mając 5 milionów ludzi przegrać z 20 tysiącami.
I to w imię porypanego doktrynerstwa które boi się słowa "dowodzenie", bo przecież dowódca polowy to wg. Ciebie zamordysta. W ten sposób sprowadzasz pożyteczne idee do absurdu.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Zgadzam się co to tego, że dowodzenie pozwala na stosowanie ekonomi sił itd. ale ten system ma też wady. Dowództwo może poświęcić jakiś oddział, (żeby bronił się przeciwko przeważającym siłom albo wykonał niebezpieczną misję na tyłach wroga) i możesz być w tym oddziale. Co ci wtedy ze zwycięstwa całej armii, skoro zginąłeś.

"jak mając 5 milionów ludzi przegrać z 20 tysiącami"? Problem w tym, że nie znam przykładu, gdzie armii konwencjonalnej przeciwstawiłaby się armia liczniejsza, lepiej wyposażona, z dowództwem lub dowództwami wyłonionym spontanicznie na zasadzie dobrowolnych umów.

W Kampanii Francuskiej to Niemcy mieli przewagę we wszystkim. Mieli nieco mniej czołgów, ale były to czołgi lepsze do zadań jakie stały wtedy przed czołgami.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Dobra, to teraz na serio, żebyście nie myśleli, że nie mam nic poza kpinami do powiedzenia w tym temacie. (Chociaż na tak zadane pytanie tytułowe zawsze odpowiem, że Thrawn...)

W akapie nie byłoby żadnego wojska. Po prostu. Wojsko to zawsze zaczątek, nasiono władzy państwowej. Tego nie da się obejść. Jeżeli pozostawicie armię jako instytucję z jej autorytetem, to prędzej czy później wyrośnie wam z niej rząd, chociażby w formie junty. Pozostawić wojsko przy istnieniu to strzelić w finale samobója całej myśli anarchokapitalistycznej. Przy pomyślnych wiatrach, przy takim obrocie spraw, można liczyć na jakieś państwo minimum, ale to ma oczywiste tendencję do rozrostu i zwiększania swoich wpływów i zamordyzmu, a więc w perspektywie mamy powrót do dzisiejszego status quo.

Zasadniejszym pytaniem jest inne: jak zorganizować skuteczną obronę jakiejś społeczności bez armii? Zakładamy, że akap będzie mógł wypracować swoje instytucje prawodawcze, prywatną egzekutywę tego prawa oraz siły porządkowe w postaci rozdrobnionych PAO, czy też lokalnych milicji, ale będą one za słabe, aby mierzyć się z profesjonalnymi armiami sąsiadujących sił politycznych. Czy akap będzie na straconej pozycji? Czy bez własnej armii będzie zupełnie niemożliwy do obrony?

Otóż ja, częstokroć będąc dość eklektycznym w poszukiwaniu różnych rozwiązań, sięgając do inspiracji odległych od najbardziej utartych tradycji, a przede wszystkim - wyłamawszy się z czysto oświeceniowego paradygmatu, w jakim tkwi większość libów, mam chyba środek zaradczy na tę naszą bolączkę. A jest on poniekąd bardzo blisko związany z metodą, jaką uznaję za najlepszą do wypracowania akapowego społeczeństwa z akapowymi ideałami, czyli religią.

Tak się składa, że w historii świata była już grupa, która stanęła przed podobnym wyzwaniem jak nasi hipotetyczni anarchokapitaliści. W zasadzie nie dysponowała żadną armią, a znajdowała się w kompletnie wrogim otoczeniu, które chciało ją zniszczyć lub podporządkować. Dowiedziałem się o nich jakieś dwanaście lat temu, na zaocznych studiach z kulturoznawstwa Bliskiego Wschodu.

Grupą tą byli nizaryci, odłam isma'ilitów. Mówi wam coś imię Hassana ibn Sabbaha albo Raszida ad-Dina Sinana? Powinno, bo właśnie oni wypracowali interesujące nas rozwiązanie. W islamie, jak wiadomo, herezje to nie rurki z kremem, natomiast obaj panowie jednak poradzili sobie z obroną społeczności nizaryckiej przy totalnych dysproporcjach sił. Jak to uczynili?

Prosto - zauważyli oczywistą prawdę o tym, że wrogie armie nie mają w zwyczaju działać spontanicznie. Wrogie armie nie przeprowadzają inwazji w czasie spacerów podjętych pod jakimś natchnieniem. Armia, nawet ta największa lub najpotężniejsza, musi dostać polecenie, rozkaz od kogoś, kto nią rozporządza. Jeżeli rozkaz nie zostanie wydany, żadna armia sama z własnej woli nigdzie nie ruszy, bez względu na to, jak przerażająca i silna by nie była. Hassan a później i Raszid skrupulatnie zajęli się więc tym, aby nikt nigdy nie wpadł na pomysł wydawania rozkazu ataku na społeczność nizarycką. Wyszkolili znakomitych skrytobójców i zaczęli przedkładać liderom wrogich środowisk oferty nie do odrzucenia. Wcześniej wypracowali swoją renomę, odjebując tych nieprzychylnych spośród władnych do wydawania różnych im niemiłych rozkazów. Później wystarczyła już nawet marchewka w postaci przekupstwa - ot, takiej nagrody za niewydawanie idiotycznych rozkazów. Zrobili to bez zaciągania populacji współwyznawców do jakiejś swojej armii, bo ta była raczej szczątkowa czy tez szkieletowa, jak na zachodzie mawiają. Zresztą pod względem liczebności armii i tak nigdy by nie dorównali ani konkurencji szyickiej, ani tym bardziej potędze sunnitów, więc taki werbunek nie miał żadnego sensu. Kontrolując zachowania dowódców i wodzów, kontrolowali również ich armie, uzyskując pożądane korzyści - pokój i spokój. Oraz czas... Dzięki wysiłkom Asasynów, bo tak popularnie zwie się nizarytów, Persja - a dziś Iran - jest teraz szyicka. To wymierny wynik ich działalności sprzed kilkuset lat.

Nam, anarchokapitalistom, nie jest potrzebna armia. Nam jest potrzebne, aby żadna inna armia nie przyszła na zamieszkiwane przez nas tereny. A to się naprawdę da zrobić, a z całą pewnością dało zrobić w przeszłości, o czym świadczy historyczna empiria. Trzeba tylko po mistrzowsku opanować sztukę wpływu na władnych podejmowania nie do końca przemyślanych decyzji i nauczyć się tworzyć do nich dojścia. Resztę załatwia psychologia; budzenie się z odciętą głową konia w łóżku i tym podobne. Politycy są gotowi skazać na śmierć pionki ze swojej armii w walce o własne interesy, ambicje i kariery, ale na ogół nie są gotowi sami za nie cierpieć i ponosić ofiar we własnych rodzinach. Dajcie mi odpowiednią dźwignię a ruszę z posad Ziemię. Tutaj dźwignią jest mord polityczny, który trzeba konsekwentnie wynieść do rangi polityki zagranicznej i dyplomacji.

Można oczywiście powątpiewać, że ta metoda będzie równie skuteczna w demokracji, jak była w stosunku do monarchistów. Ale to jest kwestia liczebności - w demokracji do obstawienia jest po prostu więcej osób. Nawet jeśli będzie to znacznie kosztowniejsze, to i tak tańsze niż tworzenie własnej armii, która kiedyś w końcu przejmie inicjatywę i wprowadzi zamordyzm, srając na akap.

Świątynia, pracująca nad akapową mentalnością populacji (normami społecznymi i etyką), wzorem nizarytów może dopracować się ukrytej instancji, werbującej i szkolącej tego rodzaju pierwszą i jednocześnie ostatnią linię obrony akapu. A kapitalistów, którym zależy, by nie być atakowanymi i tak stać, żeby w datkach ofiarnych przekazać w intencji obrony swojej bezpaństwowości kasę na łapówki ułatwiające utrzymanie pokoju i dojścia swoich ludzi do osób mających za granicami wpływ na potencjalną inwazję lub jej odwołanie. Jeżeli uświadomi się ludzi, że od tego zależy ich bezpieczeństwo i wprowadzi taki etos, że przychylnie będą patrzeć na dających w tej intencji, model asasynów można spokojnie utrzymać, nawet zupełnie dobrowolnie.

Oprócz tego, w ramach odstraszania warto zadbać o to, aby ludność była przeszkolona i gotowa do partyzanckiej walki o swoją własność, dziedzictwo i propową suwerenność. Ale to raczej tak pro forma, do utrzymania pozorów i odpowiedniego morale, bo i tak kluczowe, decydjące są bezpośrednie, skrytobójcze naciski na zagranicę. To jest naprawdę krucha strategia obrony (o czym przekonali się również sami Asasyni, zadzierając z Mongołami), ale jedyna sensowna bez regularnej armii, na którą i tak nie możemy sobie pozwolić, bo jest wewnętrznym zagrożeniem dla naszego wymarzonego ładu.

Dla tych od TL;DR filmy - takie sobie, na siłę sensacyjne i popularyzujące temat, ale lepszych nimo.



Ja i tak raczej naszym Starcem z Gór nie zostanę, mogę się zajmować oficjalną, jasną stroną przedsięwzięcia i misjonarstwem, ale mówię jak jest i co można zrobić, gdy będzie już kogo bronić i akapów będzie tylu, żeby zacząć się zastanawiać nad wybijaniem na niepodległość od państw.
 
Ostatnia edycja:

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Zasadniejszym pytaniem jest inne

:) ....mianowicie jak doprowadzić do sytuacji w której cały świat to AKAP, ewentualnie są jakieś pomniejsze państwa które gówno mogą. Uważam, że w militarnej konfrontacji akapu i zamordyzmu, zamordyzm wygrywa. Prawo Kopernika.
Partyzantka wraz z postępem technologii będzie traciła na znaczeniu. Ona już teraz nie ma sensu gdy przeciwnik jest ogarnięty. III Rzesza za działania partyzanckie odpowiadała odpowiedzialnością zbiorową. Będziesz walczył w lesie wiedząc, że za to wróg wymorduje tych którzy do lasu nie poszli?
To, że w istnieje "partyzancki" ISIS wynika tylko z tego faktu, że ma wsparcie NATO. Tak samo Wietkong miał wsparcie komuchów. Putek załatwił sprawy z Czeczenami i teraz Kadyrowców to on ma na posyłki, choć Kadyrow walczył w wojnie czeczeńskiej przeciw Rosjanom. Fujimori raz dwa opanował sprawę z maoistaowską partyzantką. Zapłacił za to nawiasem mówiąc wysoką cenę.Żydki które kontrolowały tę partyzantkę nie wybaczyły mu.

Dlatego moim priorytetem jest piętnowanie wszelkich procesów integracyjnych. Walę w UE, duginowskie pierdy o eurazji, nato, CETA itd. W konfrontacji z supermocarstwem jesteś niczym. Możesz być bardziej wydajny, mieć rację. Jesteś niczym.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Supremacja kulturowa, demograficzna, tworzenie równoległego społeczeństwa z odrębnymi instytucjami, trzymanie tylko z sobą. Muzułmanie na Zachodzie pokazują, jak to się robi.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Francuzi w 1940 mieli więcej czołgów niż Niemcy. Ich czołgi po prostu "strzelały do wroga i tyle". Francuzi rozsmarowali je po wszystkich dywizjach na całej długości frontu. Niemcy natomiast porobili dywizje pancerne i lokalnie koncentrowali tyle czołgów, że nic nie mogło ich zatrzymać. Tymi dywizjami wykonywali śmiałe manewry. I tak wygrali wojnę.

Armia dowodzona reaguje inteligentnie. np. gdy wróg uderza w punkcie A, to ustala się jakie siły należy ściągnąć w celu obrony A.
Armia niedowodzona naraża się na szereg błędów. Może na przykład ściągnąć do A wszystko co ma (bo wszyscy panikują) i odsłonić obronę w innych miejsach; a może też nie ściągnąć nic (bo każdy myśli, że inni tym się zajęli). Odbierając dowodzenie pozbawiasz armię zdolności koncentracji sił i manewru. Narażasz ją też na friendly fire.
Przeciwnik nimi dysponuje.
To co proponujesz to przepis jak mając 5 milionów ludzi przegrać z 20 tysiącami.
I to w imię porypanego doktrynerstwa które boi się słowa "dowodzenie", bo przecież dowódca polowy to wg. Ciebie zamordysta. W ten sposób sprowadzasz pożyteczne idee do absurdu.
w czasach hiszpańskiej wojny domowej anarchiści takie mieli dowodzenie że wybierali dowodzącego i on wydawał rozkazy a "podwładni" sami decydowali czy się zastosować do jego zarządzeń czy nie

Dowiedziałem się o nich jakieś dwanaście lat temu, na zaocznych studiach z kulturoznawstwa Bliskiego Wschodu.
serio? jesteś tak "stary"? myślałem że masz 2X lat
 
D

Deleted member 4683

Guest
Zasadniejszym pytaniem jest inne: jak zorganizować skuteczną obronę jakiejś społeczności bez armii? Zakładamy, że akap będzie mógł wypracować swoje instytucje prawodawcze, prywatną egzekutywę tego prawa oraz siły porządkowe w postaci rozdrobnionych PAO, czy też lokalnych milicji, ale będą one za słabe, aby mierzyć się z profesjonalnymi armiami sąsiadujących sił politycznych. Czy akap będzie na straconej pozycji? Czy bez własnej armii będzie zupełnie niemożliwy do obrony?

Otóż ja, częstokroć będąc dość eklektycznym w poszukiwaniu różnych rozwiązań, sięgając do inspiracji odległych od najbardziej utartych tradycji, a przede wszystkim - wyłamawszy się z czysto oświeceniowego paradygmatu, w jakim tkwi większość libów, mam chyba środek zaradczy na tę naszą bolączkę. A jest on poniekąd bardzo blisko związany z metodą, jaką uznaję za najlepszą do wypracowania akapowego społeczeństwa z akapowymi ideałami, czyli religią.

Tak się składa, że w historii świata była już grupa, która stanęła przed podobnym wyzwaniem jak nasi hipotetyczni anarchokapitaliści. W zasadzie nie dysponowała żadną armią, a znajdowała się w kompletnie wrogim otoczeniu, które chciało ją zniszczyć lub podporządkować. Dowiedziałem się o nich jakieś dwanaście lat temu, na zaocznych studiach z kulturoznawstwa Bliskiego Wschodu.

Grupą tą byli nizaryci, odłam isma'ilitów. Mówi wam coś imię Hassana ibn Sabbaha albo Raszida ad-Dina Sinana? Powinno, bo właśnie oni wypracowali interesujące nas rozwiązanie. W islamie, jak wiadomo, herezje to nie rurki z kremem, natomiast obaj panowie jednak poradzili sobie z obroną społeczności nizaryckiej przy totalnych dysproporcjach sił. Jak to uczynili?

Prosto - zauważyli oczywistą prawdę o tym, że wrogie armie nie mają w zwyczaju działać spontanicznie. Wrogie armie nie przeprowadzają inwazji w czasie spacerów podjętych pod jakimś natchnieniem. Armia, nawet ta największa lub najpotężniejsza, musi dostać polecenie, rozkaz od kogoś, kto nią rozporządza. Jeżeli rozkaz nie zostanie wydany, żadna armia sama z własnej woli nigdzie nie ruszy, bez względu na to, jak przerażająca i silna by nie była. Hassan a później i Raszid skrupulatnie zajęli się więc tym, aby nikt nigdy nie wpadł na pomysł wydawania rozkazu ataku na społeczność nizarycką. Wyszkolili znakomitych skrytobójców i zaczęli przedkładać liderom wrogich środowisk oferty nie do odrzucenia. Wcześniej wypracowali swoją renomę, odjebując tych nieprzychylnych spośród władnych do wydawania różnych im niemiłych rozkazów. Później wystarczyła już nawet marchewka w postaci przekupstwa - ot, takiej nagrody za niewydawanie idiotycznych rozkazów. Zrobili to bez zaciągania populacji współwyznawców do jakiejś swojej armii, bo ta była raczej szczątkowa czy tez szkieletowa, jak na zachodzie mawiają. Zresztą pod względem liczebności armii i tak nigdy by nie dorównali ani konkurencji szyickiej, ani tym bardziej potędze sunnitów, więc taki werbunek nie miał żadnego sensu. Kontrolując zachowania dowódców i wodzów, kontrolowali również ich armie, uzyskując pożądane korzyści - pokój i spokój. Oraz czas... Dzięki wysiłkom Asasynów, bo tak popularnie zwie się nizarytów, Persja - a dziś Iran - jest teraz szyicka. To wymierny wynik ich działalności sprzed kilkuset lat.

Nam, anarchokapitalistom, nie jest potrzebna armia. Nam jest potrzebne, aby żadna inna armia nie przyszła na zamieszkiwane przez nas tereny. A to się naprawdę da zrobić, a z całą pewnością dało zrobić w przeszłości, o czym świadczy historyczna empiria. Trzeba tylko po mistrzowsku opanować sztukę wpływu na władnych podejmowania nie do końca przemyślanych decyzji i nauczyć się tworzyć do nich dojścia. Resztę załatwia psychologia; budzenie się z odciętą głową konia w łóżku i tym podobne. Politycy są gotowi skazać na śmierć pionki ze swojej armii w walce o własne interesy, ambicje i kariery, ale na ogół nie są gotowi sami za nie cierpieć i ponosić ofiar we własnych rodzinach. Dajcie mi odpowiednią dźwignię a ruszę z posad Ziemię. Tutaj dźwignią jest mord polityczny, który trzeba konsekwentnie wynieść do rangi polityki zagranicznej i dyplomacji.

Można oczywiście powątpiewać, że ta metoda będzie równie skuteczna w demokracji, jak była w stosunku do monarchistów. Ale to jest kwestia liczebności - w demokracji do obstawienia jest po prostu więcej osób. Nawet jeśli będzie to znacznie kosztowniejsze, to i tak tańsze niż tworzenie własnej armii, która kiedyś w końcu przejmie inicjatywę i wprowadzi zamordyzm, srając na akap.

Świątynia, pracująca nad akapową mentalnością populacji (normami społecznymi i etyką), wzorem nizarytów może dopracować się ukrytej instancji, werbującej i szkolącej tego rodzaju pierwszą i jednocześnie ostatnią linię obrony akapu. A kapitalistów, którym zależy, by nie być atakowanymi i tak stać, żeby w datkach ofiarnych przekazać w intencji obrony swojej bezpaństwowości kasę na łapówki ułatwiające utrzymanie pokoju i dojścia swoich ludzi do osób mających za granicami wpływ na potencjalną inwazję lub jej odwołanie. Jeżeli uświadomi się ludzi, że od tego zależy ich bezpieczeństwo i wprowadzi taki etos, że przychylnie będą patrzeć na dających w tej intencji, model asasynów można spokojnie utrzymać, nawet zupełnie dobrowolnie.

Oprócz tego, w ramach odstraszania warto zadbać o to, aby ludność była przeszkolona i gotowa do partyzanckiej walki o swoją własność, dziedzictwo i propową suwerenność. Ale to raczej tak pro forma, do utrzymania pozorów i odpowiedniego morale, bo i tak kluczowe, decydjące są bezpośrednie, skrytobójcze naciski na zagranicę. To jest naprawdę krucha strategia obrony (o czym przekonali się również sami Asasyni, zadzierając z Mongołami), ale jedyna sensowna bez regularnej armii, na którą i tak nie możemy sobie pozwolić, bo jest wewnętrznym zagrożeniem dla naszego wymarzonego ładu.

Jeśli odecedzić ten cały świątynno-operetkowy entourage to idea sprowadza się do starego dobrego terroryzmu. Z kolei skuteczność terroryzmu z punktu widzenia zbiorowości walczących o swoje interesy (narodów, grup społecznych) wydaje się niewielka. Skoro już jednak wybierać terroryzm to w śmiałej, nowoczesnej wersji. Bomby atomowe podłożone w miastach wroga, prezentacja możliwości śmiertelnego wirusa z przekazem: jeśli choć jeden czołg przekroczy granicę to go uwolnimy itd. To mogłoby okazać się skuteczne ale nie hodowanie mnichów-killerów celem eliminacji poszczególnych łatwo zastępowalnych pionków przeciwnika. W dodatku mam dziwne przeczucie, że w przypadku pokoju bractwo z tej świątyni dorabiałoby sobie wymuszaniem kasy od miejscowych i rozszerzaniem swojej sfery wpływów.
 

Finis

Anarcho-individual
439
1 922
Uważam, że w militarnej konfrontacji akapu i zamordyzmu, zamordyzm wygrywa.
To jest niestety gorzka prawda. Banda niepokornych indywidualistów przegra z bandą pokornych i uległych pożytecznych idiotów. I na tym polega problem. Akap, akapem, ale czy w przypadku zagrożenia i prowadzenia działań wojennych nie lepiej byłoby przełączyć się w "chwilowy zamordyzm"?

Cały czas biję się ze sobą myślami: z jednej strony piętnowanie "order followers (pol. wykonawcy rozkazów)", ale z drugiej strony jak np. efektywnie prowadzić operacje militarne przeciwko nim? Jaki model dowodzenia przyjąć? Jeżeli zacznę bezrefleksyjnie wykonywać polecenia mojego dowódcy, to sam stanę się bezmyślnym "order follower'em". A jeśli powstanie junta, to co, też mam ją wspierać, bo "rozkaz to rzecz święta"? Oczywiście, że nie. W takim przypadku, to dowodzący powinni mieć świadomość, że każda próba stworzenia junty zakończy się dla nich sznurem i workiem.
 

Non Serviam

Well-Known Member
834
2 247
To jest niestety gorzka prawda. Banda niepokornych indywidualistów przegra z bandą pokornych i uległych pożytecznych idiotów. I na tym polega problem. Akap, akapem, ale czy w przypadku zagrożenia i prowadzenia działań wojennych nie lepiej byłoby przełączyć się w "chwilowy zamordyzm"?
A po co? Zakładam, że w czasie pokoju, ludzie będą mieć broń, natomiast armiami mniejszymi lub większymi będą dysponować jedynie korporacje, w czasie wojny 'banda indywidualistów' może się przyłączyć się do regularnej armii korporacyjnej i być dowodzona i organizowana przez ichniejszych oficerów, co więcej reszta ludności która walczyć nie chce może dać korporacjom środki na najemników, bądź oddawać zaopatrzenie (ludzi którzy nie walczyliby za akap, ale za pieniądze już tak). Zakładam, że korporacje są efektywniejsze od państwa i sobie lepiej poradzą ze szkoleniem ludzi, logistyką, taniej kupią uzbrojenie.
 

Finis

Anarcho-individual
439
1 922
(...)w czasie wojny 'banda indywidualistów' może się przyłączyć się do regularnej armii korporacyjnej i być dowodzona i organizowana przez ichniejszych oficerów(...)
Ech... Problem właśnie polega na tym, że raczej indywidualista nie będzie chciał działać w grupie, dlatego też o jego udziale w np. Armii Korporacyjnej można zapomnieć.

Armia Korporacyjna nie jest moim zdaniem dobrym rozwiązaniem.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Jeśli odecedzić ten cały świątynno-operetkowy entourage to idea sprowadza się do starego dobrego terroryzmu. Z kolei skuteczność terroryzmu z punktu widzenia zbiorowości walczących o swoje interesy (narodów, grup społecznych) wydaje się niewielka. Skoro już jednak wybierać terroryzm to w śmiałej, nowoczesnej wersji. Bomby atomowe podłożone w miastach wroga, prezentacja możliwości śmiertelnego wirusa z przekazem: jeśli choć jeden czołg przekroczy granicę to go uwolnimy itd. To mogłoby okazać się skuteczne ale nie hodowanie mnichów-killerów celem eliminacji poszczególnych łatwo zastępowalnych pionków przeciwnika. W dodatku mam dziwne przeczucie, że w przypadku pokoju bractwo z tej świątyni dorabiałoby sobie wymuszaniem kasy od miejscowych i rozszerzaniem swojej sfery wpływów.
Kilka spraw.

1. Zachęcam jednak do powstrzymywania się od fantazjowania o broniach masowego rażenia a zwłaszcza traktowania takiej wyobrażonej opcji jako jedynej słusznej, której niezrealizowanie przekreśla w ogóle jakąkolwiek chęć do podejmowania wysiłków na rzecz obrony. Jest to kompletnie jałowe - na początku nie będziemy mieli żadnych możliwości by taką broń przejąć, zdobyć i kontrolować - bo nawet podmioty, którym już dziś na tym zależy, niekoniecznie potrafią sobie ją zapewnić. Gadanie o tym, to dystrakcja i strata czasu. Masz pomysł jak zajumać atomicę albo wirusa? Nie? To, albo siedź cicho, albo idź o tym śmieszkować do wątku "Tak będzie w akapie".

2. Czy terror ma być indywidualny, czy masowy, jest również kwestią posiadanego potencjału i możliwości. Jeżeli kiedyś akapowcy dopracują się takiego stanu, że będą mogli skutecznie zastraszać całe społeczeństwa opanowane przez etatyzm, to fajnie. Ale z całą pewnością na początku nie będzie to możliwe, więc należy mierzyć siły na zamiary. Rządzi jednak nie plebs na ulicach a funkcjonariusze państwa - jest ich mniej, więc trzeba to wykorzystać i działać punktowo, sensownie na nich polując, zastraszając i trzymając później w szachu. Karabin snajperski, pistolet, nóż czy koktajl Mołotowa może być dostępny już od dziś. Broń chemiczna, biologiczna, atomowa - nie. Więc chuj z nią. Zaczyna się od tego, co jest możliwe a nie niemożliwe. Inaczej kończy się demotywacją i nicnierobieniem.

3. Zaczynamy od swojego podwórka. Żeby dojebać lokalnym, polskim politykom nie potrzebujemy żadnego wąglika. Polska to "chuj, kupa i kamieni kupa", jak powiedział klasyk - bardziej przypomina latynoską republikę bananową niż cokolwiek bardziej zorganizowanego. Kartele narkotykowe w Amerykach Niepółnocnych potrafią jakoś zdobywać wpływy, przejmować komisariaty i zachęcać je do przymykania oka na swoją działalność - nie muszą kontrolować całego społeczeństwa, działają punktowo, albo korumpując, albo odjebując niepokornych. Skoro handlarze narkotyków są w stanie coś takiego robić, nie widzę powodu, by jakakolwiek inna grupa nie mogła pójść w ich ślady. Grunt to odpowiednia moc socjologiczna, kasa, chęci i organizacja.

4. "Świątynno-operetkowy entourage" to nie żadna fanaberia, tylko fundament do stworzenia równoległego społeczeństwa, które zresztą będzie finansowało terrorystyczne wysiłki pozwalające mu działać zgodnie z jego tożsamością. Na razie akap różni się tym od produkcji i handlu narkotykami, że nie ma na niego popytu. Ale może być, jeśli odblokuje się pewne potrzeby, zbuduje wokół nich etos i uczynil społecznie nobilitującym trzymanie się pewnego rdzenia wierzeń. Terroryzm stanie się wtedy po prostu środkiem obrony godności grupy.

Powodzenia w organizowaniu ludzi do walki z państwem bez jakiejkolwiek operetki.

5. Kwestia walki o władzę w samej świątyni powinna załatwić sprawę z wymuszaniem kasy od wiernych. A przynajmniej zredukować problem. Zawsze bowiem pozostaje argument herezji i bezbożności, zwłaszcza jeśli wiara opiera się na etyce dobrowolności. Ci, którzy nie wymuszają, mają przewagę nad tymi, którzy wymuszają, bo nie ma na nich żadnych kompromitujących haków, które można ujawnić i zniszczyć pozycję rywala do danego stanowiska czy awansu.
 
Ostatnia edycja:
D

Deleted member 4683

Guest
Masz pomysł jak zajumać atomicę albo wirusa? Nie? To, albo siedź cicho, albo idź o tym śmieszkować do wątku "Tak będzie w akapie".

Atomica albo wirus to i tak mniejszy poziom abstrakcji niż twoje złote myśli w stylu "należy zbudować nowy etos", "zmienić system wartości", "potrzebna nowa religia", "grunt to moc sosjologiczna", "należy to i tamto".

Pewnie sam zauważyłeś jak ciężko ci idzie wypełnianie tych banałow konkretem. Jak ma wyglądać nowa religia ? Jak sprawić żeby ludzie chcieli ją wyznawać ? Żeby wygrała konkurencję z innymi religiami ? Jak obudzić otępiałe umysły wyzwolić w ludziach pragnienie wolności ? To takie proste ? Jesteś w stanie coś zaproponować ? Pamiętam, że ostatnio skończyło się na bredniach o religijnej celebracji zakupów :D Łatwiej i szybciej kupić promieniotwórcze odpady i zrobić kilka brudnych bomb niż wymyśleć i "zbudować nowy etos".


Na razie akap różni się tym od produkcji i handlu narkotykami, że nie ma na niego popytu. Ale może być, jeśli odblokuje się pewne potrzeby, zbuduje wokół nich etos i uczynil społecznie nobilitującym trzymanie się pewnego rdzenia wierzeń.

To jest właśnie doskonała próbka stylu o którym pisałem wyżej. I ty śmiesz zarzucać komuś brak konkretów ?
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Atomica albo wirus to i tak mniejszy poziom abstrakcji niż twoje złote myśli w stylu "należy zbudować nowy etos", "zmienić system wartości", "potrzebna nowa religia", "grunt to moc sosjologiczna", "należy to i tamto".
Poziom abstrakcji może i mniejszy, zresztą podobnie jak poziom użyteczności takich pomysłów, gdy celem ma być sensowne działanie.

Pewnie sam zauważyłeś jak ciężko ci idzie wypełnianie tych banałow konkretem.
Owszem, jak najbardziej zauważyłem. I nie będzie szło mi lekko, skoro urodziłem się i żyję w czasach uwiądu duchowości oraz ogólnej niemożności, w których u nikogo nie można się nauczyć jak od zera w rok albo dwa stworzyć religię, pozyskać wiernych i zmienić świat. Nie za bardzo mam pod ręką pouczających przykładów z przeszłości, bo do tej pory religię stosowano do tego, aby władzę państwa wzmacniać a nie osłabiać. Tym bardziej nie będzie szło mi lekko, skoro nikt nigdy nie przygotował mnie do roli, jaką teraz będę musiał na siebie wziąć i uczyć się wszystkiego od nowa. Ale i tak ją podejmę, starając się zrobić dla wolności tyle, na ile wystarczy mi talentu i samozaparcia. Nie zamierzam kończyć na dożywotnim, piwniczarskim pieprzeniu o krasnalach, z którego nic nie wynika, bo stać mnie na zdecydowanie więcej.

Jak ma wyglądać nowa religia ? Jak sprawić żeby ludzie chcieli ją wyznawać ? Żeby wygrała konkurencję z innymi religiami ? Jak obudzić otępiałe umysły wyzwolić w ludziach pragnienie wolności ? To takie proste ? Jesteś w stanie coś zaproponować ? Pamiętam, że ostatnio skończyło się na bredniach o religijnej celebracji zakupów :D Łatwiej i szybciej kupić promieniotwórcze odpady i zrobić kilka brudnych bomb niż wymyśleć i "zbudować nowy etos".
Obawiam się, że prędzej ja rozwiążę wspomniane problemy i zacznę swoją działalność misyjna, niż Ty położysz rękę na jakiejkolwiek broni masowego rażenia. Ścigamy się?
To jest właśnie doskonała próbka stylu o którym pisałem wyżej. I ty śmiesz zarzucać komuś brak konkretów ?
Przecież ja Ci nie zarzucam braku konkretów, lecz najzwyklejszy, nieskalany głębszą myślą, prymitywizm. A niechbyś nawet i zdobył jaką bombę, to co z nią zrobisz? W czyim imieniu? Kto za Tobą stanie? Jakaś skromna grupka odpałowców bez żadnego zaplecza, poparcia społecznego, po których nikt nie wzruszy nawet ramionami? Może nawet ją odpalisz, zabijesz x-ową liczbę ludzi i co dalej? W najlepszym razie zostaniesz kolejnym Andersem Breivikiem czy Timothym McVeigh - jednoosobowym symbolem sprzeciwu, który dla ogółu nic nie znaczy. A nie znaczy, bo nie reprezentuje żadnego trwałego, społecznego kontekstu, z jakim można, a tym bardziej - warto się identyfikować. Ot, epizodyczny akt spowodowany frustracją, zwykła manifestacja gniewu, powiedzą. Albo nawet nie powiedzą, bo zrzucą odpowiedzialność na agenturę innego kraju, jeśli będzie im akurat potrzebny pretekst do napaści.

Nawet jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście "łatwiej i szybciej kupić promieniotwórcze odpady i zrobić kilka brudnych bomb" niż stworzyć nowy etos, to w istocie bez etosu te bomby są bezużyteczne, skoro nie tworzą stronnictwa, które mogłoby chcieć je wykorzystać dla obrony swoich racji.
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom