Zapodaj coś ciekawego

pikol

Od humanitarystów nie biorę.
1 004
1 635
Bardzo ciekawe. W amerykańskim systemie prawnym ława przysięgłych ma prawo do ignorowania prawa, czyli np. mogą uznać oskarżonego za niewinnego wbrew dowodom. Werdykt przysięgłych nie może być bowiem podany w jakąkolwiek wątpliwość.

Jury nullification has a long history in the US. Jurors in the past have ignored unpopular laws created and enforced by the government. For example, many juries ignored alcohol control laws during the 1930s Prohibition era when the sale and transportation of alcohol was illegal.

Many people view the jury nullification power as a means to keep the government in check and to prevent any injustice from unfair laws. It's a safeguard of last resort to protect people from a government that attempts to wrongfully imprison them.

Obecnie jest to jednak temat tabu w sądach i sędziowie nie instruują przysięgłych nt. takiej możliwości.
http://criminal.lawyers.com/crimina...lification-when-the-jury-ignores-the-law.html

 
Ostatnia edycja:

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Przeglądam nowe materiały z Braunem i po wyjściu z więzienia oraz wyroku nie zmiękła faja, a wręcz przeciwnie.

Tutaj ciekawa teoria i słychać wkurwienie w głosie.


Tutaj już nowszy i bardziej wyważony materiał, a dyskusja ze znaczkiem jakości ode mnie.


Chociaż moim zdaniem to za bardzo ten protestantyzm demonizują.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Jesteś altruistą? Szybciej się wypalisz zawodowo

PAP
Tak wynika z badań. Pielęgniarki, które podjęły pracę z chęci pomagania innym, są bardziej zagrożone wypaleniem zawodowym niż ich koleżanki, którymi kierowały mniej altruistyczne motywy.

Naukowcy z University of Akron przebadali ponad 700 zawodowych pielęgniarek z północno-wschodniej części stanu Ohio.

Okazało się, że panie, które wybrały swoją profesję z przyczyn innych niż chęć pomagania innym, oceniały pracę jako mniej stresującą. Miało to z kolei związek z mniejszym ryzykiem wypalenia zawodowego oraz lepszym zdrowiem.

Co ciekawe, pielęgniarki nie-altruistki bardziej angażowały się w swoje obowiązki. Wyniki stoją w sprzeczności ze stereotypami na temat pielęgniarek.

Jak komentuje główna autorka badań Janette Dill, zwykle sądzi się, że chęć pomagania innym to dobra motywacja, by podjąć się zawodu pielęgniarki. Okazuje się jednak, że grozi ona szybkim wypaleniem zawodowym.

(ew/PAP)

Polska dla Polaków, Ziemia dla ziemniaków, altruiści na Altair!

Rywalizacja zabija kreatywność kobiet
PAP
17.08.2014
Kiedy rywalizacja staje się bezwzględna, panie tracą kreatywność oraz zapał do współpracy.
Jak wynika z badań publikowanych na łamach “Organization Science”, kobiety reagują na rywalizację odwrotnie niż mężczyźni.

Naukowcy z Washington University w St. Louis (USA) oraz badacze z Indii i Holandii przeprowadzili eksperymenty wśród studentów obu płci współpracujących ze sobą w małych grupach oraz obserwacje 50 zespołów naukowych i technicznych.

- Kobiety miały coraz mniejszy udział w kreatywnych pomysłach grupy, gdy rywalizacja między zespołami stawała się bezwzględna, a spadek kreatywności był najbardziej widoczny w zespołach złożonych wyłącznie z pań – mówi główny autor pracy dr Markus Baer z Washington University.

Co ciekawe, gdy zespoły pracują ramię w ramię, kobiety wykonują swoje zadania dobrze, a nawet lepiej niż mężczyźni, ponieważ są bardziej kreatywne. Tę sytuację radykalnie zmienia rywalizacja.

Zdaniem autorów pracy, powinno to stanowić ostrzeżenie dla managerów. Bardzo często stosuja oni współzawodnictwo jako zachętę do kreatywności. To na pewno nie pomoże kobietom - podkreśla badacz.

(ew/PAP)

Teraz już wiem, czemu nie znoszę zaciętych, zawziętych babsk.
 

Jack Ruby

Rezerwowy pies.
114
420
Amerykańskie miasta Jackpot w Nevadzie oraz Phenix City w Alabamie dokonały secesji ze swoich stref czasowych. Chociaż de iure wciąż znajdują się w tych oficjalnych, ze względu na powiązania ekonomiczne z aglomeracjami sąsiadujących stanów (obie miejscowości leżą blisko granicy) zdecydowały się na samowolną zmianę.
Skąd w Stanach wzięły się strefy czasowe? Maldwyn Jones w swojej historii USA pisze:

Komunikację kolejową utrudniała zadziwiająca różnorodność w obliczaniu czasu lokalnego. Dla przykładu, kiedy w Chicago było południe, w Omaha była godzina 11.27, w St. Louis 11.50, w Louisville 12.09, w Toledo 12.17, a w Pittsburghu 12.31. Dla skończenia z tym bałaganem Amerykańskie Stowarzyszenie Kolei (American Railway Society) podzieliło cały kraj na cztery strefy czasowe, różniące się między sobą o jedną godzinę. Zmiana ta, która weszła w życie 18 listopada 1883 roku, została przyjęta z zadowoleniem, ale kongres czas standardowy zatwierdził dopiero w 1918 roku.

Historia kolei w Stanach jest niezwykle ciekawa. Pokazuje typową amerykańską przedsiębiorczość i skuteczne działanie wolnego rynku, które jak w przypadku stref czasowych wyprzedzały interwencje państwa. Niestety rozwojowi kolejnictwa przeszkadzał rząd federalny wymuszający nacjonalizację gruntów w bezpośrednim sąsiedztwie torów. W ten sposób po wojnie secesyjnej państwo uzyskało dostęp do najatrakcyjniejszych działek, które wcześniej były tylko równiną pełną bizonów. Budowa pierwszego interkontynentalnego połączenia była początkowo subsydiowana, jednak po wykryciu w 1873 afery Credit Mobilier, w której spółki-córki firm budowlanych zawyżały koszty w celu wyłudzenia pieniędzy, zrezygnowano z tego pomysłu. Cztery kolejne połączenia z Pacyfikiem powstały za prywatne pieniądze. Rząd otrzymał jednak 50% zniżki na korzystanie z pociągów. Ostatecznym ciosem dla rozwoju transportu żelaznego okazały się skargi farmerów na zbyt wysokie ceny przewozów płodów rolnych, które pochłaniały połowę ich dochodów. Trzeba jednak pamiętać, że wyłącznie dzięki obecności sieci kolejowej stany takie jak Kansas, Nebraska czy Kolorado nadawały się do zakładania farm. Pojawienie się, w wyniku tych protestów, cen maksymalnych podcięło skrzydła całej gałęzi gospodarki. Podczas I wojny światowej wszystkie tory i cały tabor zostały znacjonalizowane i nigdy już nie odzyskały dawnego blasku. Obecnie jedynym przewoźnikiem międzymiastowym w USA jest państwowy Atrak. Od momentu powstania w 1971 utrzymuje się tylko dzięki federalnym dotacjom.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Kiedy sugerowałem związki typa z CIA, to jakiś kolo z neta nazwał mnie oszołomem. Uj mu w dupę, a Dalajlamie kasa od CIA.

1410462476_by_Fudal_500.jpg
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Braun jak Michalkiewicz zabawia pisowców i robi ich w chuja, a ci jeszcze mu brawo biją.
Relacja z jednego ze spotkań Brauna z przeważającą ilością pisowców na widowni.

Grzegorz Braun ma ten niezwykły dar dzięki któremu potrafi przemówić do elektoratu PiS przekazując zarazem wartości wolnościowe. Ten ceniony reżyser, monarchista oraz konserwatywny-liberał wystąpił ostatnio z serią wykładów związanych z promocją swojego najnowszego filmu "Eugenika" zarówno na spotkaniach autorskich oraz w specjalnym programie w Radio Maryja gdzie... ostro zaatakował PiS.
...
Grzegorz Braun podczas swojego spotkania zdołał przemycić następujące treści za które ja oraz moi wolnościowi koledzy na salonie24 jesteśmy bezlitośnie prześladowani przez tzw. pisowski elektorat (przesadzam z tym prześladowaniem, ale po prostu delikatnie mówiąc nie budzimy sympatii). A więc co takiego powiedział Braun? Stworzyłem specjalną listę:

- demokracja to bzdura

- należy zlikwidować telewizję publiczną

- należy zlikwidować Krajową Radę Radiofonii i Telewizji

- rządzą nami socjaliści którzy zagrabiają 80% naszych dochodów

- prawdą jest, że PO i SLD to zaprzańcy i socjaliści, ale PiS niewiele się od nich różni gdyż po dojściu do władzy również zafundują nam socjalizm.

- nie ma mowy o wolnej Polsce jeśli nadal będzie panoszył się w kraju socjalizm odpowiedzią jest wolny rynek

- Unia Europejska to bankrutujący socjalistyczny kołchoz

- edukacja powinna być prywatna, wolna od propagandy państwa i pisanych odgórnych programów nauczania


Jeśli ktoś jeszcze nie skojarzył to przypominam, że jest to dokładnie kalka tego co mówi od lat Janusz Korwin-Mikke oraz polscy wolnościowcy. Ale najbardziej zaskakująca jest reakcja publiczności która przerywała panu Grzegorzowi głośnymi i długimi brawami. A był to bez wątpienia elektorat PiS gdyż po zapewnieniu Brauna, że głosował na Kaczyńskiego otrzymał owacje prawie na stojąco. Świetnie ustawił sobie publiczność gdyż po chwili uświadomił wszystkim na sali, że co prawda głosował na Kaczyńskiego, ale nie na PIS (co również zostało nagrodzone brawami! Klaskały nawet moherowe berety). Następnie rozpoczął delikatnie, tłumacząc pisowcom czym i kim jest ich wódz podstępnie przemycając powyższe wypisane przeze mnie wolnościowe punkty które można opisać jednym słowem jako prawicowe. Jednego jednak nie jestem w stanie zrozumieć. Dlaczego jeśli to samo co Grzegorz Braun mówimy my wolnościowcy na salonie to zamiast braw otrzymujemy rózgi?
...
Natomiast pan Grzegorz Braun tym razem w audycji w Radio Maryja poszedł po bandzie stwierdzając między innymi:

- Korwin-Mikke ma rację nazywając PO/SLD/PSL/PiS bandą czworga

- Unia Europejska to kołchoz i eurokomuna niszcząca nas podatkami, hamująca wzrost gospodarczy oraz jawnie kradnąca pieniądze używając w tym celu takich wynalazków jak opłaty za CO2

- nigdy nie będzie wolnej Polski bez prawdziwej wolności gospodarczej

- PIS to żoliborscy socjaliści

Ksiądz prowadzący audycje nie zareagował na ten "plugawy bezlitosny atak" na PiS, a nawet dało się wyczuć w jego głosie satysfakcje, że zostało powiedziane to czego on nie może powiedzieć wprost. Tym samym zyskał ojciec prowadzący moją sympatię. O dziwo również telefonujący słuchacze przytakiwali panu reżyserowi nieśmiało krytykując pisowskie jądro czyli Kaczyńskiego i jego otoczenie. Nieśmiało, bo raczej z naciskiem na jego otoczenie.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Wolę Brauna od Ziemkiewicza. Braun gada czasem o edukacji i gospodarce, chociaż gada też jakieś pierdoły, a Ziemkiewicz gada już wyłącznie o pierdołach i o nie wiadomo czym.
 

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
http://kulturawplot.pl/2013/11/03/wojna-swiatow-panika-mit/

PANIKA, KTÓREJ NIE BYŁO: MIT SŁUCHOWISKA „WOJNA ŚWIATÓW” ORSONA WELLESA
Jeśli nie uczą tego na lekcjach historii, na pewno znacie to z telewizji. Stany Zjednoczone, 30 października 1938 roku. Radio CBS w ramach cyklu The Mercury Theatre on the Air nadaje adaptację powieści H.G. Wellsa „Wojna światów”, a miliony spanikowanych słuchaczy jeśli nie przeciążają linii telefonicznych, próbując dodzwonić się do rozgłośni, to wylegają na ulicę w panice, wierząc, że właśnie rozpoczęła się inwazja przybyszów z innej planety. Tak wygląda wersja zdarzeń utrwalana po dziś dzień w wielu programach dokumentalnych i zapisana w niejednej encyklopedii. Tymczasem prawda jest zgoła inna: feralna audycja nie doprowadziła rzesz ludzi do histerii – nie było takiej możliwości, gdyż… niewiele osób tak naprawdę jej słuchało. A spośród tych, którzy surfując po falach radiowych na nią trafiły, niewielu dało się nabrać. Tak przynajmniej podaje magazyn Slate w jednym z najnowszych tekstów.

NARODZINY MITU

Podczas trwania wielkiego kryzysu w USA ogromną rolę w życiu obywateli zaczęło odgrywać radio. Zdobywające coraz większą popularność medium siłą rzeczy zaczęło przyciągać do siebie coraz więcej reklamodawców, którzy jednocześnie zaczęli masowo rezygnować z ogłaszania się w prasie. Wydawcy gazet robili co mogli, aby powstrzymać ten narażający biznes na straty trend, ale na niewiele się to zdawało. I wtedy spadła im gwiazdka z nieba – Welles przygotował audycję, która przy odpowiednim podkręceniu przez redakcje, mogła zdyskredytować radio jako źródło rzetelnych informacji.

W dzień po nadaniu „Wojny światów” w prasie ukazała się niezliczona liczba artykułów na temat rzekomej paniki, histerii i zamieszek oraz wprowadzających w błąd informacji, które miały obniżyć poziom zaufania do stacji radiowych, powodując wzrost sprzedaży dzienników i napływ gotówki od reklamodawców. Co ciekawe, w tej nagonce wziął też udział, uważany za nieskalany, dziennik The New York Times, gdzie przeczytać można było ostrą krytykę osób, które zezwoliły na przedstawianie fikcji w sposób przypominający programy informacyjne, doprowadzając do dantejskich scen na ulicach amerykańskich metropolii. Jak widać słowo pisane zatriumfowało nad słowem mówionym i po dziś dzień wierzy się w wersję wydarzeń przedstawioną na papierze.


BRZUCHOMÓWCA KONTRA MARSJANIE
Im więcej czasu mijało od dnia emisji, tym większa liczba osób twierdziła, że słuchała „doniesień o inwazji” na żywo i faktycznie była świadkiem paniki. Po kilku latach przekonanie, że „Wojna światów” była najchętniej słuchaną audycją tego dnia stało się tak powszechne, że można by uwierzyć, iż przed radioodbiornikami faktycznie zgromadziły się całe Stany Zjednoczone. Prawda jest jednak taka, że Amerykanie woleli tego dnia słuchać kogoś innego. Skąd to wiemy?
W wieczór emisji niesławnego programu firma specjalizująca się w badaniu słuchalności radiowej wykonała ponad pięć tysięcy telefonów do gospodarstw domowych w całym kraju, zadając jedno pytanie: „Jakiego programu słuchają Państwo w tej chwili”? Jak czytamy w Slate, jedynie 2 procent ankietowanych odpowiedziało, że „sztuki” lub „programu Orsona Wellsa”. Innymi słowy, 98 procent Amerykanów słuchało czegoś innego albo nie włączało tego dnia radia w ogóle! I chociaż nas może to zaskakiwać, wówczas nikogo to nie dziwiło – The Mercury Theatre on the Air nadawany był w tym samym czasie co audycja szalenie popularnego brzuchomówcy i komika Edgara Bergena. To on pochłonął większą część „słuchanego tortu”, co zdaje się potwierdzać tegoroczny dokument telewizji PBS.

NIE MA ZBRODNI, NIE MA KARY
Wszystkie doniesienia o zamieszkach, wywołanym szoku, zamknięciach histeryków w szpitalach psychiatrycznych, samobójstwach zdesperowanych słuchaczy i innych konsekwencjach wywołanych przez Orsona Wellesa i jego ekipę w kolejnych latach zostały obalone. Pozew jednej z osób twierdzących, że 30 października wierząc w informacje zawarte w „Wojnie światów” doznała trwałego uszczerbku na psychice został oddalony. Nie ma absolutnie żadnych dowodów na to, że audycja wywarła na ludziach tak silny wpływ, jak jest to przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Zadziwiający jest też fakt, że nawet osoby święcie przekonane, że miliony uwierzyły w fikcyjne sceny zaadaptowane z H.G. Wellsa, nie biorą pod uwagę jednego zastanawiającego faktu. Skoro panika miała być tak ogromna, to dlaczego ani Orsona Wellesa, ani nikogo z aktorów i ekipy tworzącej słuchowisko nigdy nie ukarano? Odpowiedź jest banalna – skoro nie było zbrodni i o karze nie mogło być mowy.

WIARA W FIKCJĘ WCIĄŻ ŻYWA
Po dziś dzień przekonanie, że doniesienia prasowe z halloweenowego poranka w 1938 roku są prawdą. Winą za to można obarczyć stację CBS, która co jakiś czas urządza okolicznościowe audycje wspominkowe, uwiarygadniające rzekomą panikę. Winnym jest też z pewnością Hadley Cantril, autor jedynej pracy naukowej na temat słuchowiska, w której opierając się tylko i wyłącznie na plotkach i gazetowych paszkwilach, starał się zbadać i wyjaśnić zachowanie tłumu, twierdząc, że panika rzeczywiście miała miejsce. Niestety wyjątki z jego dzieła trafiły do wielu podręczników akademickich, zatruwając umysły kształcących się medialnie, niczego nieświadomych studentów.

Morał z tego taki, że ślepo ufać nie należy nie tylko mediom i internetowi, ale i z dystansem podchodzić należy również do tego, co próbują robić uczeni dla rozwoju (albo ratowania) swojej kariery uniwersyteckiej.

EPILOG:
Na zakończenie list wystosowany do Federalnej Komisji Łączności od słuchacza, który wbrew temu co napisano w gazetach nie wyskoczył z okna, nie próbował popełnić samobójstwa, niezłamał ręki uciekając w panice, nie spodziewał się strasznej śmierci, a także nie widział i nie słyszał samych Marsjan. To co słyszał, było znakomicie zrobionym słuchowiskiem, na podstawie świetnej książki. Autor listu nie chce, aby wobec twórców były stosowane jakiekolwiek kary i domaga się powtórki emisji „Wojny światów”, tak aby można było zbadać faktyczną reakcję wszystkich słuchaczy.

Podkreślenie moje.

http://www.war-ofthe-worlds.co.uk/war_worlds_quito.htm i tu link z komentarzy co wydarzyło sie w Ekwadorze.
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Żydówka, która wydała na śmierć setki Żydów.

Największym postrachem Żydów ukrywających się przed Niemcami podczas II wojny światowej byli ludzie, którzy w zamian za pieniądze zajmowali się ich tropieniem i wydawaniem na pewną śmierć. W Berlinie najbardziej osławionym Greiferem („łapaczem”) wcale nie był fanatyczny nazista ani nawet Niemiec, lecz… Żydówka – Stella Kübler.

StellaKubler.jpg


Stella Goldschlag – bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko – urodziła się 10 lipca 1922 r. w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie „aryjskim” wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim.

Żydówka jak każda inna?

Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia hańbiącej żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra „tysiącletniej Rzeszy”. Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 r. wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.

Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja „fabryka”) z 27 lutego 1943 r., będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku – jak pisze w swej książce „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie” Roger Moorhouse – funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi „U-Bootami”, określanymi również mianem „nurków” (Taucher).

arbeitmachtfrei.jpg

Stella zbiła małą fortunę skazując na Auschwitz lub zsyłkę do innych miejsc śmierci setki pobratymców. W obozie zagłady skończyli także jej rodzice…

Z początku wszystko układało się dobrze. „Aryjski” wygląd Stelli oraz „papiery” załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z „łapaczy”. Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 r. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie wrócił).

Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania „łapaczem”. Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom.

„Blond trutka”

Jak opowiada w swojej książce Roger Moorhouse: Stella szybko stała się wzorowym „łapaczem”. Funkcjonariusze byli już wcześniej pod wrażeniem jej pomysłowości […]. Kiedy już zaczęła dla nich pracować, absolutnie nie zawiodła – miała doskonałą pamięć do nazwisk, dat i adresów, a jej niewymuszona kokieteria stanowiła prawdziwą broń masowego rażenia.



Artykuł powstał na podstawie książki Rogera Moorhouse’a pt. „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie” (Znak, 2011)

Dzięki nieprzeciętnej „skuteczności” bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich „nurków” miano „blond trutki”, stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób!

Mimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym „łapaczem” do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ja do ostatnich dni życia? Jeśli tak to dlaczego zabiła się dopiero po 50 latach?

Źródła:

Podstawowe:
  • Roger Moorhouse, Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie, Znak, 2011

Uzupełniające:

  • Diana Tovar, Stella: The Story of Stella Goldschlag
www.ciekawostkihistoryczne.pl
 
Ostatnia edycja:

MaxStirner

Well-Known Member
2 775
4 721
Kiedy sugerowałem związki typa z CIA, to jakiś kolo z neta nazwał mnie oszołomem. Uj mu w dupę, a Dalajlamie kasa od CIA.

Bez obrazy ale w twoim przypadku to nie dziwi. Równie dobrze mógłbyś napisać, że związki z CIA miała moja babcia.
Warto sprawdzać źródło to raz - demot raczej wiarygodny nie jest. A dwa, że trzeba na to patrzeć w kontekście historycznym - pomyśl w opozycji do kogo on stoi. W świetle tego faktu, utrzymywanie go przez amerykańskie służby nie wydaje mi sie dziwne.

Amel: Dzięki, już czytam :D
 
Ostatnia edycja:

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Linki dawno sprawdziłem, a wklejam demota po latach. Coś w tym dziwnego? Zresztą pod nim masz linę na stronce źródłowej. Ja pierdolę, darowałbyś se taką kontrargumentację z babcią, bo słabe to.

edit: zerknij se na ten tekst choćby, albo poszukaj w anglojęzycznych. Nawet wiki podaje, że CIA sypała kasą.
http://pokazywarka.pl/92lak0/
 
Ostatnia edycja:

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
"Jedzenie dupy" przeżywa renesans (za sprawą czarnych celebrytów hip hopowych).

http://gawker.com/the-booty-eating-renaissance-1633706123/+jparham

Najlepszy komentarz:

How can you not eat butt?

I think everybody has eaten butt. If you don't eat your partner's butt, do you really love them? If you're introducing a woman to your parents and you haven't eaten her butt, there's something afoot.

 
Do góry Bottom