Zapodaj coś ciekawego

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
Nazwiska żydowskie w Polsce

Bardzo istotna jest kwestia nazwisk żydowskich na ziemiach polskich — jako zagadnienie historyczne i jako przyczynek do ogólnych dziejów Żydów w Polsce.


Nazwiska mogą pochodzić od wyrazów pospolicie używanych, które z czasem stać się mogą przezwiskiem, a następnie nazwiskiem dziedzicznym. Mogą również pochodzić od nazw własnych, już ustalonych, a więc od imion własnych a także od nazw miejscowych.

Tak też dzielimy nazwiska na: 1. pospolite, 2. odimienne, 3. odmiejscowe.

Żydzi, którzy osiadali na ziemiach polskich od niepamiętnych czasów, mówili między sobą po hebrajsku.

Ulegali jednak z biegiem lat polonizacji. Świadczą o tym procesie w XIV w. w pierwszym rzędzie imiona - Dobrensco, Swońka, Kaschyza (kobieta), jak i nazwiska (Drobny, Pytacz, Pusty, Mały itd.).

800px-Reception_oh_Jews_in_Poland_1096.JPG

Przyjęcie Żydów w Polsce w 1096, obraz Jana Matejki


Następnie w XV i XVI w. spotykamy takie nazwiska Żydów, jak: Chłopko, Dętko, Głownia, Grzywka, Jagnię, Koza, Latoszek, Miłosza, Miętus, Motyka, Muszka, Osep, Pszczółka, a kobiety noszą imiona takie, jak: Sojka, Witosława, Czarnula, Chwała — jak więc widzimy, niczym nie różniące się od nazw włościańskich, a świadczące oczywiście o daleko posuniętym procesie asymilacji.

Proces ten został wstrzymany i odwrócony przez napływ rzesz żydowskich z zachodu.

Przynosili oni ze sobą wysoko rozwiniętą kulturę religijną, poczucie odrębności narodowej, dialekt niemiecki, który wzbogacony pewną ilością słów hebrajskich i słowiańskich stał się dzisiejszym potocznym, językiem „Idysz".

Ten wpływ niemiecki daje się też zauważyć i w nazwiskach. Już pod koniec XV wieku seniorem Żydów krakowskich jest Mojżesz Fiszel.
Za Batorego na czele Żydów polskich wysuwa się rodzina Wall lub Katzenellenbogen z Brześcia nad Bugiem1).

Z biegiem czasu powstają również i nazwiska żargonowe. O nazwiskach dziedzicznych można mówić dopiero z końcem XVIII wieku, gdy władze administracyjne zmusiły Żydów do przyjęcia stałych nazwisk.

Przede wszystkim, rzecz zrozumiała, mamy do czynienia z nazwami odimiennymi (najpierw więc patronimika).

Jeżeli polskie nazwy odimienne wykazują całą rozmaitość form, to cóż dopiero żydowskie, gdzie mamy do czynienia z odmianami hebrajskimi, żargonowymi, polskimi, ruskimi itp. Mojżesz syn Jakuba może być nazwany Mojsze ben Jaków, Mojżesz Jakubowicz, Mojżesz Jakuba, Moszek Kuby (w Poznańskim), Moszko Kuby (na Rusi). Syn Mojżesza może być Mojżeszowiczem, Mojsiejowiczem, Moszkowiczem. Spotyka się też podpisy niemieckie (w starych aktach krakowskich) Moyses zon Effraym, Jozue zon Effraym.

Patronomiczną nazwą są też wyrazy z końcówką son, np. Berenson, Jakobson, Joselson, Aronson itd. Przypuszczalnie formom żargonowym używanym powszechnie w stosunkach pomiędzy Żydami, odpowiadały w aktach urzędowych końcówki -wicz, Mojżesz Fabiszowicz, Marek Jeleniowicz (syn Cwi lub Hirscha).

Były to sprawy dość dowolne, zależne od uznania pisarza sporządzającego akta2. Zamiast imion ojcowskich dopisywano czasem imiona teściów. Bywały też nazwy, pochodzące od imion matki lub żony: Mojżesz Cyrełes itd.

Zdarzały się wypadki noszenia nazwy od imienia ojcowskiego i matczynego. Tak np, można się nazywać Izrael Józefowicz i Izrael Ejdeles. Zidentyfikowanie osoby noszącej rozmaite nazwy jest nader trudne i jedynie dzięki szczególnemu przypadkowi może to się udać.

Spotykamy też często nazwiska Żydów, pochodne od miejscowości (odmiejscowe), lub kraju, jak np. Bytomski, de Premyśla, de Sandec, Bocheński, Drohobycki, Kaliszer, Rawer itp.

Nazwisk tych do dzisiaj zachowało się bardzo dużo i to zarówno z polską, jak i niemiecką końcówką. Zresztą było to rzeczą zupełnie przypadkową, czy nazwisko zapisano w decydującej chwili w polskiej czy też w żargonowej formie. Żyd pochodzący, powiedzmy, z Poznania mówił o sobie w żargonie Pozner, a po polsku zwał się Poznański, podobnie Warszauer, Warszawski itd.

Nazwiska te pochodzą po największej części od miast, gdzie Żydzi przeważnie osiadali. Powszechnie nawet uważa się nazwiska na ski, utworzone od miast, za żydowskie, co jest tylko po części słuszne, gdyż spotyka się dość dużą ilość nazwisk Polaków na ski, pochodzące od miast, jak np. Tarnowski z Tarnowa, Buczacki itd.

Obcych oznaczono nazwą narodową, jak np. Abraham Czech, Aszkenaz itp.

Liczni Horowitzowie osiadli w Polsce na przełomie XVI i XVII w. otrzymali swoje nazwisko od miasta czeskiego Horowice. Nazwisko lekarza nadwornego Zygmunta Augusta i Batorego, Salomona Kalahora, pochodziło od miasta hiszpańskiego Calahora.

Poza tym spotykamy licznych Żydów, którzy nosili nazwy swoje od zawodów.

Wreszcie widzimy wśród Żydów przezwiska tych samych zresztą kategorii co i w stosunku do przezwisk polskich, np. przezwiska cech fizycznych: Tłusty, Mały, Niger (Czarny), cech społecznych: Bogaty itp.

Jeden i ten sam człowiek mógł mieć kilka określeń, bowiem był synem ojca, miał jakiś zawód, mógł mieć jakąś cechę szczególną lub też pochodzić z obcego miasta. Tak np. założyciel nowej synagogi krakowskiej (1644) Izak Jakubowicz zwany był także reb Ejzyk, reb Jejkeles, albo też Izak Bogaty. Lekarz nadworny Jana III Simcha Menachem zwany był powszechnie Emanuel de Jona (od miasta tej nazwy w południowej Francji). Jeżeli taka różnorodność panowała w stosunku do ludzi znanych, cóż dopiero o szarym tłumie.

Wobec takiej różnorodności, a nawet i chaosu należało sprawę tę uregulować. Stabilizacji nazwisk żydowskich nie dokonały jednak władze Polski Przedrozbiorowej. Dokonały tego dopiero władze zaborcze. Sprawa przybierania względnie nadawania Żydom nazwisk stałych ciągnęła się na ziemiach dzisiejszej Rzplitej z przerwami przeszło pół wieku. W różnych zaborach, w różnym czasie, nadawano Żydom nazwiska stałe, które miały być, zdaniem niektórych projektodawców, krokiem przedwstępnym do całkowitej asymilacji i upodobnienia się Żydów do narodów wśród których mieszkali.


Cztery były etapy nadawania Żydom nazwisk stałych. Pierwszym a zarazem najwcześniejszym był okres rządów władcy absolutnego Józefa II. Jedna z jego reform, wprowadzona patentami z r. 1785 i 1787, nakazywała Żydom polskim zaboru austriackiego przybierania nazwisk stałych. Na podstawie tych patentów już 1 stycznia 1788 r. musiał każdy ojciec rodziny wybrać nazwisko rodowe, które wraz ze swoim potomstwem obowiązany był stale i nieodmiennie nosić i we wszystkich czynnościach używać. Nazwisko obrane musiało zostać stwierdzone przez kahał i rabina obwodowego i aprobowane przez „kreishauptmana".

Według bardzo prawdopodobnych wersyj, do dnia dzisiejszego niezaprzeczonych, najdrożej płacono za nazwiska o ładnym brzmieniu, zestawione z metali szlachetnych, kwiatów itd., tańszą nieco kategorię miały stanowić nazwiska tworzące kombinację metali zwykłych, kamieni, przedmiotów, natomiast zupełnie bezpłatnie można było otrzymać nazwiska pochodne od nazw zwierząt.

Jeśli pierwszy okres z r. 1787 obejmował Żydów zaboru austriackiego, to drugi obejmuje Żydów zaboru pruskiego. Rozporządzeniem z 17 kwietnia 1797 r. rząd pruski nakazał Żydom swojego zaboru przybranie nazwisk stałych3).

Trzecim z kolei etapem to czasy Księstwa Warszawskiego. W którym roku, wśród jakich okoliczności, nadawano Żydom nazwiska, nie wiadomo. Akta Księstwa Warszawskiego milczą o tym zupełnie. Nie mniej jednak pewnym jest, że Żydzi w tym okresie przybierali sobie nazwiska stałe, gdyż akta Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Policji od r. 1821 wskazują, że Komisja Rządowa nakazywała organom podwładnym przy nadawaniu Żydom nazwisk wybadać, jakie nazwiska przybrali sobie w zaborze austriackim, pruskim, względnie w Księstwie Warszawskim.

Podczas gdy Żydzi innych zaborów posiadali już po części nazwiska, to są one rzadkością wśród Żydów, zamieszkujących granice Królestwa Polskiego. Tu większa część Żydów nie posiadała jeszcze wcale nazwisk. O tym świadczą księgi deklaracyj nazwisk żydowskich archiwum miejskiego miasta Warszawy, które najczęściej na pytanie, jakie nazwisko nosił dotychczas zgłaszający się Żyd, zawierają odpowiedź „żadne"4).

1) Saul Wall, potentat finansowy i doradca króla miał być wedle legendy wybrany królem polskim.

2) Między sobą Żydzi najprawdopodobniej tak się nie nazywali.

3) Niestety dotychczas nie udało mi się znaleźć aktów w sprawie nadania nazwisk Żydom w zaborze austriackim i pruskim.

4) Należy wątpić, czy faktycznie ci wszyscy Żydzi nie posiadali już nazwisk przed tym nadanych, gdyż w tym czasie kiedy w r. 1797 rząd pruski nadawał Żydom nazwiska, Warszawa należała do Prus. Należy więc raczej przypuszczać, że Żydzi zgłaszający się po nazwiska nie podawali swych nazwisk poprzednio nadanych.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Heh. To nie jest koszerny biznes, ale cóż zrobić...

Bot trump2cash zamienia słowa Donalda Trumpa w czyste zyski na giełdzie
13.02.2017 11:18
W świetnej powieści „Accelerando” Charlesa Strossa znajdziemy m.in. zdziczałe instrumenty finansowe – autonomiczne sztuczne inteligencje, które obracając na giełdach kapitałowych ogromnymi kwotami, są w stanie zrujnować gospodarkę każdego pomniejszego państwa. Do tego poziomu jeszcze nam dzisiaj daleko, ale wydaje się, że bot do gry na giełdzie, opracowany przez Maxa Brauna, szefa zespołu programistów w Google X, może być zapowiedzią takich właśnie AI.

Donald Trump od dawna jest miłośnikiem Twittera – i nawet teraz, jako prezydent USA, nie zaprzestał korzystania z konta @realDonaldTrump, na którym nierzadko publikuje tweety, po których giełdowym inwestorom może zrobić się słabo. To nie przesada. Na początku stycznia prezydent USA skomentował plany Toyoty dotyczące budowy nowej fabryki w Meksyku. Po dosadnym komentarzu prezydenta, giełdowa wartość Toyota Motors poleciała na łeb na szyję.

Takich sytuacji było już wiele, to nie jest zbieg okoliczności. Ćwierkanie jednego z najpotężniejszych ludzi na świecie ma realny wpływ na giełdę – i właśnie to wykorzystał Max Braun z laboratorium Google X, gdzie powstają najbardziej śmiałe i ambitne projekty Google’a. Stworzył on autonomicznego bota trump2cash, który analizuje tweety z konta @realDonaldTrump, a następnie na tej podstawie podejmuje konkretne inwestycje, kupuje i sprzedaje akcje.

Bot nie zawsze radzi sobie z poprawną interpretacją prezydenckich wpisów, ale ogólnie jest dobrym inwestorem. Startując w grudniu 2016 r. z kapitałem początkowym na poziomie 100 tys. dolarów, do tej pory zarobił na nim ponad 7 tysięcy dolarów. Zarobione pieniądze zostały przeznaczone na cele dobroczynne.

Co szczególnie ciekawe, bot napisany przez Brauna jest całkowicie opensource’owy i może być wykorzystany i dalej rozwijany przez innych programistów. Jego kod źródłowy znajdziecie na GitHubie. Najważniejszy element układanki to jednak własnościowa usługa Google’a – aby „zrozumieć”, co prezydent Trump pisze w swoich tweetach, bot wykorzystuje Google Cloud Natural Language API. Działająca w chmurze usługa potrafi wydobyć kluczowe obiekty i relacje między nimi z wypowiedzi w języku naturalnym, oceniając ich intencje i korzystność.
 
U

ultimate

Guest
Więźniów z tatuażami kazała mordować, a z ich skóry – wytwarzać ozdoby. Żona komendanta obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie przeszła do historii jako jedna z najbardziej odrażających sadystek wszech czasów.

W czasie procesu morderców z Buchenwaldu więźniowie zeznawali, że Ilse Koch z ludzkiej skóry kazała wyrabiać rękawiczki, torebki, oprawy książek, pokrowce na sztylety, a nawet... abażury do lamp.

Salon jadalny jej obozowej willi zdobiły ludzkie czaszki. Osadzeni przekazywali sobie przerażające opowieści o spreparowanych kciukach służących za włączniki do światła czy obrusie z ludzkiej skóry.

To z tego powodu nazywano ją „wiedźmą” i „suką” z Buchenwaldu – opowieści o okrucieństwie frau Koch przerażały nawet esesmanów. Do historii przeszła jako jedna z największych zbrodniarek II wojny światowej
0006E2A6EIA04MT6-C122-F4.jpg



Czytaj więcej na http://facet.interia.pl/historia/ne...e=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
 
A

Antoni Wiech

Guest
Wiedziałem, że CNN to jest stacja patrząca raczej na lewo, ale ten reportaż to dojebali w stylu "Wyborczej" po maksie. To są jaja, serio. Jedna z lepszych wstawek w 5:29 minucie to jak dojebali statystykę, o "hate incidents" (co to kurwa znaczy?), które pojawiły się przed wyborem Trumpa. Nie wiadomo o co chodziło, nie wiadomo ile było wcześniej itd.

No i dobre jest to na siłę podłączanie Milo pod jakiś białych nazioli (chociaż chuj wie dokładnie kim są, bo jak tu wierzyć CNN).

 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
To co robi ten facet w miarę regularnie - czyli obżera się do granic ludzkich możliwości - jest może nie tyle ciekawe co w pewnym sensie niezrozumiałe z punktu funkcjonowania ludzkiego organizmu. Władowanie w siebie na raz 10 tys lub i więcej kalorii śmieciowego jedzenia jest zabójcze dla tarczycy, układu hormonalnego, wydzielania insuliny, dalej jadąc rozpychanie żołądka, obciążenie dla układu trawiennego itd. Ale dla niego nic to nie znaczy, żre i żre. Jestem ciekaw ile tak pociągnie bez trwałego uszczerbku na zdrowiu.

 
A

Antoni Wiech

Guest
To co robi ten facet w miarę regularnie - czyli obżera się do granic ludzkich możliwości - jest może nie tyle ciekawe co w pewnym sensie niezrozumiałe z punktu funkcjonowania ludzkiego organizmu. Władowanie w siebie na raz 10 tys lub i więcej kalorii śmieciowego jedzenia jest zabójcze dla tarczycy, układu hormonalnego, wydzielania insuliny, dalej jadąc rozpychanie żołądka, obciążenie dla układu trawiennego itd. Ale dla niego nic to nie znaczy, żre i żre. Jestem ciekaw ile tak pociągnie bez trwałego uszczerbku na zdrowiu.


Niektórzy się objadają, niektórzy ćpają, niektórzy chodzą w wysokie góry. Są różne sporty ekstremalne. Co nie zmienia faktu, że ten film jest pocięty i tak naprawdę może być na luzie fake'iem.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Władowanie w siebie na raz 10 tys lub i więcej kalorii
Podobną rzecz widziałem dawno temu w Hiszpanii. W Madrycie, w supermarkecie była knajpa typu, płacisz raz na wejściu (~$18) i jesz ile zmieścisz. Żarcie dobre, gotowane, nie fastfood. Nawet tam była zapiekanka ryżowa z żabimi nóżkami. Nie można w trakcie żarcia wychodzić (nawet do toalety), a za napoje się płaci osobno. Więc żrę na maksiora, pomału i popijam najtańszym wytrawnym winem, bo wtedy najwięcej wejdzie. Nie wiem ile zjadłem, ale musieli mi pomóc zejść na dół. Potem przez do końca dnia nic nie piłem, bo nie mogło wejść, a przez trzy dni nic nie jadłem, bo nie miałem głodu.
Ale to nic.
Przy stoliku obok widziałem szczupłą staruszkę, która widać znała to miejsce i miała strategię, by się tanio a pysznie nażreć. Mianowicie jadła powoli i systematycznie, brała łyk kompotu (bezpłatny, wyśmienity, ale kurewnie słodki), po czym przysypiała na 15-30 minut i jadła dalej. Ja pierdolę, nie mogliśmy uwierzyć, że w takiej drobnej kobiecinie tyle się zmieści. Ten koleś przy niej to cieniarz.
 
Do góry Bottom