Zabawa w literki (MBTI) i testy osobowości

Czy literki to druga w kolejności najważniesza rzecz w życiu (po lajkach)?

  • Tak!

    Votes: 15 32,6%
  • Nie!

    Votes: 11 23,9%
  • Nie wiem.

    Votes: 3 6,5%
  • Wiem, ale nie powiem.

    Votes: 8 17,4%
  • Nie obchodzi mnie to, ale się wypowiem.

    Votes: 9 19,6%

  • Total voters
    46

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Co ciekawe INTJ przedstawiał jako osoby, które ze wszystkich typów mają najmniej skupułów przy kończeniu relacji i dlatego często palą mosty. W zasadzie spalił swój most, usuwając widea z kanału.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 772
Ale muszę przyznać, że mnie zaciekawił, stawiając tezę o babilońskim pochodzeniu jungowskiej typologii. Tylko, że wypadałoby się upomnieć o jakieś źródła, bo [citation needed]...

Tym ciekawsze jest to narzędzie, zwłaszcza jeśli się jest miłośnikiem starożytności. Z punktu widzenia osoby religijnej, która obawia się wpływów innych, starszych wymarłych religii, taki freak-out staje się nawet zrozumiały.

A swoją drogą religijni INTJ są, jak to mawiają Anglosasi, creepy as fuck. :D
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 110
A swoją drogą religijni INTJ są, jak to mawiają Anglosasi, creepy as fuck. :D

hmmm, ...INTJ-T o_O

"Na samym szczycie panuje samotność, a osoby o tym jednym z najrzadszych i najbardziej uzdolnionych strategicznie typów osobowości wiedzą o tym aż nazbyt dobrze. Architekci stanowią zaledwie dwa procent ludności."

Zawsze wiedzialem, ze jestem pojebany...

Do tego 83% introwertyk i 94% czujny. Co to wogole znaczy "czujny"?!
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Najfajniesza końcówka



ok...

na pewno jak ktoś nie radzi sobie sam ze sobą i szuka oparcia w literkach to może być problem :)
Religijny był już wcześniej, gdy opowiadał o MBTI. Z tego 50-cio minutowego filmu pierwsze 30 minut to był IMO sensowny rant na co najmniej przesadne zapatrzenie w MBTI.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 772
Religijny był już wcześniej, gdy opowiadał o MBTI. Z tego 50-cio minutowego filmu pierwsze 30 minut to był IMO sensowny rant na co najmniej przesadne zapatrzenie w MBTI.
Tak, ale to podpada pod kategorię "misused tool" o której on wspomniał, po czym stwierdził, że tak naprawdę to nie jest wina ludzi, że używają typologii jak używają, bo ona została zaprojektowana przez babilońskich kapłanów, aby korumpować umysły...

qMKXZKh.gif


Queen_of_the_Night_%28Babylon%29.jpg

Podziękujcie Isztar za literki, niewdzięcznicy!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 772
Na następnym zlocie będziemy mogli w ramach integracji (albo i terapii) pobawić się oknem Johari:

Johari_Window.PNG

https://en.wikipedia.org/wiki/Johari_window

Okna Johari (właśc. okno Johari) - pojęcie z zakresu psychologii oraz psychiatrii. Okno Johari obrazuje sposób percepcji rzeczywistości i (samo)świadomość danej osoby oraz postrzeganie tej osoby przez zewnętrznych obserwatorów dzieląc go na cztery obszary:
  • Obszar pierwszy - świadomy. "Ja wiem, widzę, inni wiedzą, widzą". Oznacza aspekty rzeczywistości wiadome i dostępne wszystkim, również danej osobie.
  • Obszar drugi - ukryty. "Ja wiem, widzę, inni nie widzą, nie wiedzą". Oznacza obszar dostępny jedynie danej osobie, niewidoczny dla otoczenia.
  • Obszar trzeci - niewidoczny. "Ja nie wiem, nie widzę, inni wiedzą, widzą". Oznacza aspekt rzeczywistości niewidoczny dla zainteresowanego/pacjenta, a widoczny dla otoczenia. W jego poznaniu może pomóc danej osobie informacja zwrotna.
  • Obszar czwarty - podświadomość. "Nikt nic nie widzi, nie wie".
Modelu percepcji w postaci okna Johari używa się w coachingu, w trakcie warsztatów psychologicznych służących samorozwojowi, a także w terapii psychiatrycznej (ciężkich nerwic), oraz w terapii uzależnień, podczas pracy w grupach terapeutycznych. Uświadamiają one zainteresowanym bądź pacjentom, iż żaden człowiek nie wie o sobie wszystkiego, a całkowita wiedza o nim samym składa się z wiedzy, którą posiada i tej, której nie posiada (wiedza innych o danej osobie, której ona sama nie posiada - przykładem takiej wiedzy są plotki, zazwyczaj nieznane zainteresowanemu).

Zrobi się intymnie i przytulaśnie. :) W sam raz na imprezę z gorzałą i innymi środkami psychoaktywnymi jak herbata i dziurawiec.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 772
Najlepszy moim zdaniem jest test na: http://hexaco.org/hexaco-online
Zamiast systemu mbti, pokazuje wyniki w systemie Big-5 z wyróżnieniem składowych. Dopiero po tym teście widzę, dlaczego mam problem z mbti. Część moich wyników wygląda tak (czarna kropka to mój wynik, czerwona kreska to mediana wyników badanych osób, szare pole oznacza środkowe 80% badanych - czyli lewa granica szarego pola to 10. percentyl, a prawa 90. percentyl):

RaMOWV2.png


Tu widać np.:
W kategorii "Skrupulatność" jest składowa "organizacja", która jest poniżej mediany, a reszta składowych daleko powyżej mediany. Gdyby na "organizację" składałoby się więcej pytań systemowych, a nie osobistych, to byłoby jeszcze bardziej na lewo.
W kategorii "Otwartość" jest składowa "wrażenia estetyczne", którą najwidoczniej mam w d... ( ;) ) za to pozostałe składowe są po przeciwnej stronie mediany.

W innej kategorii, której nie widać na screenie powyżej, jest taka sytuacja, że w ogólnej kategorii mam wynik tuż przy medianie, natomiast w składowych mam 2 podkategorie poniżej 10. percentyla i 2 podkategorie powyżej 90. percentyla. Te dwie pary się nawzajem znoszą i wychodzi ogólna mediana. :)

Nie dziwi mnie więc teraz niedokładność pomiarów mbti. Jeśli mam wysoko osobisty perfefekcjonizm, rozwagę i staranność, to choć mam np. wysoko otwartość, to w niektórych mbti wychodzi mi typ osobowości lubiący ściśle narzucone reguły i hierarchię...

Może @kr2y510 też nie jest takim typowym intp-em z opisu mbti... ;)

Zrzut ekranu z 2017-11-15 00-14-52.png
 
A

Antoni Wiech

Guest
Robiłem ten test parę razy w różnych odstępach czasu. Wynik jest ten sam, jedyne co się zmienia to suwak Ekstrawertyk/Introwertyk (potrafi się machnąc w stronę gdzie przeważa intro nieznacznie) oraz chyba natura w kierunku większej logiki. I co Wy na to? :D

entp.jpg
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 772
Ale jakie?

Na początku chciałem to sobie wklepać w arkusz kalkulacyjny i policzyć przyrosty czy spadki, zrobić z tego jakieś wykresiki, ale Calc z LibreOffice mnie późną nocą pokonał, a Excela nie chciało mi się instalować. Może wrócę do tego pomysłu, kiedy będę miał więcej czasu. Chodzi o to, aby posprawdzać co będzie najbardziej stałymi elementami, które w sobie postrzegam.

W sumie nie znam Big Five na tyle, żeby coś o nim stanowczo orzekać. Po prostu nie za bardzo rozumiem, co on w gruncie rzeczy mierzy, a zatem trudno mi powiedzieć, jak mam interpretować wahania na przestrzeni dwóch badań rok po roku.

Niby jako narzędzie czysto empiryczne, zakłada i upiera się przy tym, że cechy, które chce mierzyć istnieją realnie, ale robi to na podstawie, albo ocen osób trzecich, albo samooceny. Nie przekonuje mnie coś takiego, bo aby faktycznie zmierzyć w empirii jak wygląda czyjaś rzetelność, należałoby policzyć incydenty, w których ten ktoś na przykład coś zawala. Albo odnosi się do innych obcesowo, ocenia niesprawiedliwie, unika kontaktów towarzyskich, jak w przypadku innych cech, które ten test ma mierzyć.

Ja tam nie zauważyłem, aby w moim życiu przez ten rok się cokolwiek zmieniło. Nikt z mojego otoczenia również nie zauważył jakichś zmian w moim zachowaniu, a przynajmniej nie mam żadnych sygnałów, które powinienem otrzymać na przykład przy spadkach Forgivingness (z 2.0 do 1.0) czy tym bardziej Gentleness (z 4.25 na 2.50!). Więc może to ja nazbyt krytycznie oceniam się akurat pod tym względami? Chuja z tego w sumie rozumiem.

Natomiast jest kilka rzeczy, które ten test wyraźnie unaocznia. Na przykład bardzo wysoki kontrast między otwartością na doświadczenia a ugodowością, a tym bardziej tym co tutaj określają pod mianem Flexibility (The Flexibility scale assesses one's willingness to compromise and cooperate with others). Mnie akurat zawsze bawiło, kiedy ludzie to pierwsze brali u mnie za dobrą monetę, po to tylko, aby przekonać się, że mimo przejawianego zainteresowania ich odmienną perspektywą, ostatecznie nie uda im się do niej do niej przekonać, tym bardziej sprawić, bym potraktował ją jako równie wartościową i zechciał przyjąć czy jakkolwiek iść im na rękę. Na ogół często wychodzą z założenia, że dopóki ktoś ich wysłuchuje, to możliwe jest jakieś wpłynięcie na niego. W moim przypadku takie podejście kończy się ich rozczarowaniem i poczuciem straty czasu, bo całe to gadanie i urabianie mnie służy w zasadzie zaspokojeniu mojej ciekawości a oni ostatecznie nie osiągają, tego co sobie zamierzyli.

Działa to trochę na zasadzie "o, takiego dziwnego konika jeszcze nie miałem w mojej szklanej menażerii"; nie jest to jednak powód do jakiejś nagłej reorganizacji całej kolekcji i porzucania wypracowanych wzorców postępowania czy ogólnej kompozycji. Nowością można być zainteresowanym, z góry zaplanować dla niej jakieś miejsce, ale niekoniecznie od razu się jej podporządkowywać, bo inne kategorie i tak są od niej istotniejsze.

Jest to normalna rzecz u empatów, bo jeżeli jesteś wrażliwy na uczucia czy pragnienia innych ludzi, a nie równoważysz i nie zarządzasz nimi jakimiś swoimi wewnętrznymi zasadami, szybko staniesz się ich popychadłem. Możesz mieć doskonały wgląd w ich sprzeczne interesy, ale i tak żeby sobie z tym poradzić, dość szybko wybudujesz dla nich dodatkowy metapoziom - moralności albo ideologii, któremu wszystkich podporządkujesz. Po prostu w tym całym bałaganie trzeba wprowadzić jakiś nienegocjowalny porządek, z którego zaczniesz ich później rozliczać i wedle którego oceniać, zachowując się tak, a nie inaczej. A że to porządek nienegecjowalny z zewnątrz, to czasem ludzie mają żale, bo nie mają wpływu na jego kryteria. Stąd się bierze czasem skrajna sztywność i upór przy zasadach, bez robienia wyjątków dla kogokolwiek.

Jeżeli powiąże się to z wysokim poziomem niepokoju i lękliwości (Fearfulness 3.75 Anxiety 4.00), to tym bardziej nowości nie można lekceważyć, bo stamtąd przecież może przybyć zagrożenie i na ogół stamtąd przybywa. Lepiej kogoś wysłuchać, dowiedzieć się jakie ma deklarowane i rzeczywiste motywy, aby zawczasu nawet zapobiec niebezpieczeństwu, niż zignorować i może nawet do niego doprowadzić.

O tym, to ja nawet wiem z okolic socjoniki i MBTI, bo okazuje się, że ludzie z mojego typu (INFp/IEI, INFJ) mają podniesiony poziom kortyzolu - ktoś tam kiedyś robił badania. Poniekąd może to wyjaśniać skąd bierze się Ni i jej charakter. Socjonika Ni uznaje za funkcję intuicji czasu:

is responsible for the imagination of how things will develop over time, a sense of what is meaningful or transcendent and the understanding that some things are inevitable. T understands how causes in the past lead through to outcomes in the future. T is acutely aware of long-term trends and tendencies that are occur across any single present moment, and sees events as part of a continuous flow. T perceives the possible ramifications of future events and notices ties to the past.​

A po co, generalnie ludziom, tak z ewolucyjnego punktu widzenia, potrzebne jest przewidywanie nieoczekiwanych sekwencji zdarzeń, jeśli nie do wypatrywania zagrożeń i niebezpieczeństw? Dużo kortyzolu i inteligencji i mamy przepis na introwertyczną intuicję. Później można nauczyć się z niej korzystać na bardziej abstrakcyjnych własnościach, jak pojęcia i relacje, aby osiągać te momenty Eureka! dla nieoczekiwanych konkluzji wnioskowań, ale najbardziej prawdopodobnym z pierwotnych zastosowań jest funkcja ostrzegawcza przed dalekosiężnymi zagrożeniami.

Różne profetyczne inklinacje także biorą się od tej funcji - bo nawet jeśli z wierzchu wydaje się, że nie ma się czym martwić i nie ma bezpośrednich zagrożeń, zawyżony poziom kortyzolu i tak nigdy nie pozwala na utrzymanie dłuższej beztroski, po prostu kieruje uwagę na zagrożenie bardziej oddalone w czasie i mniej oczywiste, gdzieś ukryte. Something is rotten in the state of Denmark...

Wyjaśnia to też, dlaczego poranki to dla mnie totalna udręka, wstawanie to etap, który najchętniej bym pominął, a kreatywnie pracować mogę dopiero późnymi wieczorami i w nocy, co w sumie przekłada się na sowi tryb życia.

Podobnie jak ACTH, kortyzol charakteryzuje się dobowym rytmem wydzielania, na skutek czego jego stężenie w surowicy krwi jest najwyższe w godzinach rannych (150–700 nmol/l o godzinie 08:00), zaś najniższe w późnych godzinach wieczornych (30–120 nmol/l o godzinie 00:00)[5].

Gdybym miał być skowronkiem, jakość mojego życia znacząco by podupadła, podobnie zresztą jak samoocena. Znam to dobrze z czasów szkolnych i wolałbym do tego już nigdy nie wracać.

Kompleks Kasandry jest bardzo częstą przypadłością u takich jak ja. W sumie ten cały libertarianizm jest bardzo przydatny psychologicznie, bo mogę ostrzegać przed wzrostem państwa i niewolą jaka z niego płynie: lewackie lemingi i tak nie posłuchają ostrzeżeń, nawet jeśli się je dobrze uzasadni, albo im poda nawet przykłady z przeszłości i powie, że to się może powtórzyć. Najwyżej później się powie nędznikom: "A nie mówiłem?", radując z nadchodzącej katastrofy. (Bo "groźba silniejsza, niż jej wykonanie".)


A w moim podsumowaniu mogę co najwyżej powróżyć:

Skoro znacząco spadają mi w statystykach współczynniki wybaczania i delikatności, to już jasny znak, że ta jesień się zbliża. Widzicie przecież, że Dzień Sznura gra mi w kościach i trzewiach. Nieubłagalnie nadchodzi dzień odpłaty i krwawej sprawiedliwości!
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 514
Ale jakie?

Na początku chciałem to sobie wklepać w arkusz kalkulacyjny i policzyć przyrosty czy spadki, zrobić z tego jakieś wykresiki, ale Calc z LibreOffice mnie późną nocą pokonał, a Excela nie chciało mi się instalować. Może wrócę do tego pomysłu, kiedy będę miał więcej czasu. Chodzi o to, aby posprawdzać co będzie najbardziej stałymi elementami, które w sobie postrzegam.

W sumie nie znam Big Five na tyle, żeby coś o nim stanowczo orzekać. Po prostu nie za bardzo rozumiem, co on w gruncie rzeczy mierzy, a zatem trudno mi powiedzieć, jak mam interpretować wahania na przestrzeni dwóch badań rok po roku.

Niby jako narzędzie czysto empiryczne, zakłada i upiera się przy tym, że cechy, które chce mierzyć istnieją realnie, ale robi to na podstawie, albo ocen osób trzecich, albo samooceny. Nie przekonuje mnie coś takiego, bo aby faktycznie zmierzyć w empirii jak wygląda czyjaś rzetelność, należałoby policzyć incydenty, w których ten ktoś na przykład coś zawala. Albo odnosi się do innych obcesowo, ocenia niesprawiedliwie, unika kontaktów towarzyskich, jak w przypadku innych cech, które ten test ma mierzyć.

Ja tam nie zauważyłem, aby w moim życiu przez ten rok się cokolwiek zmieniło. Nikt z mojego otoczenia również nie zauważył jakichś zmian w moim zachowaniu, a przynajmniej nie mam żadnych sygnałów, które powinienem otrzymać na przykład przy spadkach Forgivingness (z 2.0 do 1.0) czy tym bardziej Gentleness (z 4.25 na 2.50!). Więc może to ja nazbyt krytycznie oceniam się akurat pod tym względami? Chuja z tego w sumie rozumiem.

Natomiast jest kilka rzeczy, które ten test wyraźnie unaocznia. Na przykład bardzo wysoki kontrast między otwartością na doświadczenia a ugodowością, a tym bardziej tym co tutaj określają pod mianem Flexibility (The Flexibility scale assesses one's willingness to compromise and cooperate with others). Mnie akurat zawsze bawiło, kiedy ludzie to pierwsze brali u mnie za dobrą monetę, po to tylko, aby przekonać się, że mimo przejawianego zainteresowania ich odmienną perspektywą, ostatecznie nie uda im się do niej do niej przekonać, tym bardziej sprawić, bym potraktował ją jako równie wartościową i zechciał przyjąć czy jakkolwiek iść im na rękę. Na ogół często wychodzą z założenia, że dopóki ktoś ich wysłuchuje, to możliwe jest jakieś wpłynięcie na niego. W moim przypadku takie podejście kończy się ich rozczarowaniem i poczuciem straty czasu, bo całe to gadanie i urabianie mnie służy w zasadzie zaspokojeniu mojej ciekawości a oni ostatecznie nie osiągają, tego co sobie zamierzyli.

Działa to trochę na zasadzie "o, takiego dziwnego konika jeszcze nie miałem w mojej szklanej menażerii"; nie jest to jednak powód do jakiejś nagłej reorganizacji całej kolekcji i porzucania wypracowanych wzorców postępowania czy ogólnej kompozycji. Nowością można być zainteresowanym, z góry zaplanować dla niej jakieś miejsce, ale niekoniecznie od razu się jej podporządkowywać, bo inne kategorie i tak są od niej istotniejsze.

Jest to normalna rzecz u empatów, bo jeżeli jesteś wrażliwy na uczucia czy pragnienia innych ludzi, a nie równoważysz i nie zarządzasz nimi jakimiś swoimi wewnętrznymi zasadami, szybko staniesz się ich popychadłem. Możesz mieć doskonały wgląd w ich sprzeczne interesy, ale i tak żeby sobie z tym poradzić, dość szybko wybudujesz dla nich dodatkowy metapoziom - moralności albo ideologii, któremu wszystkich podporządkujesz. Po prostu w tym całym bałaganie trzeba wprowadzić jakiś nienegocjowalny porządek, z którego zaczniesz ich później rozliczać i wedle którego oceniać, zachowując się tak, a nie inaczej. A że to porządek nienegecjowalny z zewnątrz, to czasem ludzie mają żale, bo nie mają wpływu na jego kryteria. Stąd się bierze czasem skrajna sztywność i upór przy zasadach, bez robienia wyjątków dla kogokolwiek.

Jeżeli powiąże się to z wysokim poziomem niepokoju i lękliwości (Fearfulness 3.75 Anxiety 4.00), to tym bardziej nowości nie można lekceważyć, bo stamtąd przecież może przybyć zagrożenie i na ogół stamtąd przybywa. Lepiej kogoś wysłuchać, dowiedzieć się jakie ma deklarowane i rzeczywiste motywy, aby zawczasu nawet zapobiec niebezpieczeństwu, niż zignorować i może nawet do niego doprowadzić.

O tym, to ja nawet wiem z okolic socjoniki i MBTI, bo okazuje się, że ludzie z mojego typu (INFp/IEI, INFJ) mają podniesiony poziom kortyzolu - ktoś tam kiedyś robił badania. Poniekąd może to wyjaśniać skąd bierze się Ni i jej charakter. Socjonika Ni uznaje za funkcję intuicji czasu:

is responsible for the imagination of how things will develop over time, a sense of what is meaningful or transcendent and the understanding that some things are inevitable. T understands how causes in the past lead through to outcomes in the future. T is acutely aware of long-term trends and tendencies that are occur across any single present moment, and sees events as part of a continuous flow. T perceives the possible ramifications of future events and notices ties to the past.​

A po co, generalnie ludziom, tak z ewolucyjnego punktu widzenia, potrzebne jest przewidywanie nieoczekiwanych sekwencji zdarzeń, jeśli nie do wypatrywania zagrożeń i niebezpieczeństw? Dużo kortyzolu i inteligencji i mamy przepis na introwertyczną intuicję. Później można nauczyć się z niej korzystać na bardziej abstrakcyjnych własnościach, jak pojęcia i relacje, aby osiągać te momenty Eureka! dla nieoczekiwanych konkluzji wnioskowań, ale najbardziej prawdopodobnym z pierwotnych zastosowań jest funkcja ostrzegawcza przed dalekosiężnymi zagrożeniami.

Różne profetyczne inklinacje także biorą się od tej funcji - bo nawet jeśli z wierzchu wydaje się, że nie ma się czym martwić i nie ma bezpośrednich zagrożeń, zawyżony poziom kortyzolu i tak nigdy nie pozwala na utrzymanie dłuższej beztroski, po prostu kieruje uwagę na zagrożenie bardziej oddalone w czasie i mniej oczywiste, gdzieś ukryte. Something is rotten in the state of Denmark...

Wyjaśnia to też, dlaczego poranki to dla mnie totalna udręka, wstawanie to etap, który najchętniej bym pominął, a kreatywnie pracować mogę dopiero późnymi wieczorami i w nocy, co w sumie przekłada się na sowi tryb życia.

Podobnie jak ACTH, kortyzol charakteryzuje się dobowym rytmem wydzielania, na skutek czego jego stężenie w surowicy krwi jest najwyższe w godzinach rannych (150–700 nmol/l o godzinie 08:00), zaś najniższe w późnych godzinach wieczornych (30–120 nmol/l o godzinie 00:00)[5].

Gdybym miał być skowronkiem, jakość mojego życia znacząco by podupadła, podobnie zresztą jak samoocena. Znam to dobrze z czasów szkolnych i wolałbym do tego już nigdy nie wracać.

Kompleks Kasandry jest bardzo częstą przypadłością u takich jak ja. W sumie ten cały libertarianizm jest bardzo przydatny psychologicznie, bo mogę ostrzegać przed wzrostem państwa i niewolą jaka z niego płynie: lewackie lemingi i tak nie posłuchają ostrzeżeń, nawet jeśli się je dobrze uzasadni, albo im poda nawet przykłady z przeszłości i powie, że to się może powtórzyć. Najwyżej później się powie nędznikom: "A nie mówiłem?", radując z nadchodzącej katastrofy. (Bo "groźba silniejsza, niż jej wykonanie".)


A w moim podsumowaniu mogę co najwyżej powróżyć:

Skoro znacząco spadają mi w statystykach współczynniki wybaczania i delikatności, to już jasny znak, że ta jesień się zbliża. Widzicie przecież, że Dzień Sznura gra mi w kościach i trzewiach. Nieubłagalnie nadchodzi dzień odpłaty i krwawej sprawiedliwości!
Pytasz: jakie? ...i wstawiasz długą, pogłębioną analizę. Bylibyśmy dobrymi kumplami IRL. :)

Odnośnie otwartości i ugodowości, móglbym napisać to samo o sobie - historia mojego życia. :)

Nie powiedziałbym, że masz wysoki poziom niepokoju i lękliwości - mieścisz się z zapasem w głównym "dzwonie". Strach, tak jak piszesz, ma swoje ewolucyjne uzasadnienie; nie odczuwają go lub odczuwają nadmiernie ci, którzy nie potrafią właściwie ocenić możliwych negatywnych konsekwencji. Mógłbyś się martwić, gdybyś wyskoczył daleko za 90 percentyl - tam są nieuzasadnione lęki i fobie.

Spadek wybaczania i delikatności może być naturalną reakcją na wzrost zagrożenia społecznego (np. wynikającego z sytuacji politycznej). Obserwując wydarzenia w Europie i USA jest to zrozumiałe. Tak już jest, że przy radykalizacji oponentów tolerancja wobec nich musi spadać. Poza tym masz całkiem spory bezpiecznik w postaci dużego wzrostu sprawiedliwości, co wydaje się być skorelowane ze spadkiem powyższych: w życiu często jest tak, że delikatność ogranicza sprawiedliwość, a sprawiedliwość ogranicza delikatność. :)
 
Do góry Bottom