"Wykupiom nas niemce i ruskie" - jak przełamać ten stereotyp?

Grundman

New Member
22
12
Jeśli nie wprowadzimy w końcu wolnego rynku to na wykupią całkiem. To naturalna zależność w świecie - kraje które kiedyś przeszły akumulację kapitału, wykupują kraje biedniejsze. Polska akumulacji kapitału nigdy nie przeszła. Więc to nie Polacy kupują za granicą, i to nie Polacy podbijają zagraniczne rynki...
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
Jeśli nie wprowadzimy w końcu wolnego rynku to na wykupią całkiem.
po pierwsze: coby było lepiej niech ludzie pozbędą sie tego komuszego bakcyla zaszczepionego im przez państwową edukacje i przestaną myśleć jak w państwowym kolektywie...
jesli nie wprowadzimy... kto my? komu chciecie wprowadzać coś?
chcesz wolny rynek to bądź nim kurwa, wtedy cie nikt nie wykupi jak nie bedziesz tego chciał oczywiście... bo niby jak?

po drugie: kraje nie kumulują kapitału a ni nic nie kupują... kraj to ino region, który poza tym że gdzieś tam se jest nic nie robi...
 

deith

Active Member
230
169
Oczywiście, że wykupią.

Mają dużo większy kapitał a inwestycje w rozwijającym się kraju to jedne z bardziej lukratywnych jakie można zrobić. To bardzo dobry argument i można powiedzieć powiedzieć, że emocjonalny - ktoś jest patriotą i woli jak polacy są lepsi, mądrzejsi i bogaci.
Wydaje mi się, że to nieuniknione i próbowa udowodnienia innych scenariuszy jest skazana na porażkę.

Ale co z tego, że nas wykupią? Dają lepszą płacę, lepsze warunki i bardziej szanują pracownika, dodatkowo przestrzegają umów i jest mniej chujków którzy chcą Ciebie wyruchać. Co więcej, jak przyjadą na Polski rynek to będą musieli się dostosować do warunków i np prowadzić wszystko w języku polskim, jednym zdaniem - dostajemy mini-zachód we własnym kraju (etc etc).
Nawet prosty człowiek wie, że na zachodzie lepiej.

Chińszczyzna też nas zaleje i będzie jeszcze tańsza niż teraz.

Tacy ludzie to elektorat ruchu narodowego a nie libertarian.
 
C

Cngelx

Guest
Nawet prosty człowiek wie, że na zachodzie lepiej.

To jakiś kretyński dogmat, prawdopodobnie z czasów PRL.

Na zachodzie pod pewnymi względami jest lepiej, pod pewnymi gorzej.
Przenoszenia zachodnich "wartości" jak poprawność polityczna, gloryfikacja donosicielstwa czy pseudoekologiczne spierdolenie do Polski jednak nie chcę.

Co do lepszej płacy to jest prawda. Ale czy praca jest w lepszych warunkach i z większą poszanowaniem pracownika to bym jednak polemizował. Często jest trudniej się dogadać, ze względu na przesadne przestrzeganie pr
Kwestia przestrzegania umów i różnych chujków, którzy dążą do wyruchania kogoś to już sprawa indywidualna. Nie można tego generalizować.

Dla mnie zachodnie firmy w Polsce to niesamowite kurwy, którzy wysokość wynagrodzenia uzależniają od narodowości.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Polska nie jest krajem rozwijającym się, tylko zwijającym się :) Nie wiem co dokładnie "oni" mieliby wykupić, ale zawsze była mowa przede wszystkim o ziemi rolnej, a z nią jest pewien problem. Mianowicie ceny gruntów w Polszy są już wyższe niż we Francji i byłym DDRowie, więc nie widzę powodów dla których ktoś miałby stamtąd przyjechać i coś u nas kupić, skoro może kupić taniej u siebie. Co więcej, grunty te są również zazwyczaj gorszej jakości. Tzw. "ochrona" przed chuj wie czym jest i tak wielką lipą ponieważ decyzji odmownych na nabycie ziemi od początku naszego cudu transformacji było około 10%, przy czym wskaźnik ten obniżył się po wejściu do UE. Tak więc jak ktoś chciał, to sobie mógł zwyczajnie wystąpić o pozwolenie i zazwyczaj je dostawał. Nadmienić należy również, że rygory te odnośnie "cudzoziemców" można w bardzo prosty sposób obejść nabywając grunt na utworzoną w Polszy spółkę.

Samo w sobie nabywanie ziemi przez "onych" to prawdziwe dobrodziejstwo, no ale o tym już deith napisał. Dla wioskowych tubylców nie ma nic lepszego niż wielkopowierzchniowe gospodarstwa nastawione na produkcję i nic gorszego niż rozdrobnione gospodarstwa niskoobszarowe, których płody w ogóle nie są kierowane na rynek, tylko przeżerane przez użytkowników, albo jeszcze gorzej, które w ogóle nie są obrabiane, tylko zamieniane w nieużytki dla dopłat obszarowych i KRUSu. W tym pierwszym można znaleźć robotę, z tego drugiego nic nie ma.

Obrót ziemią rolną jest jednym z klasycznych przykładów bohaterskiej walki socjalizmu z problemami, które sam generuje, a które w normalnym świecie nie są znane. W naszym zamordyzmie opłaca się kupić ziemię by ją odłogować, to i nabywcy się zlatują, bez różnicy czy to "oni", czy "my". W miejscach normalnych, praktycznie nikt nie kupi ziemi by na niej nic nie robić, bo i po co, dlatego zarówno podaż, jak i ceny są atrakcyjniejsze. No i oczywiście pozwala to na rozwój gospodarki, zachęcam do zapoznania się z opracowaniem:
http://www.pte.pl/pliki/2/12/Subsydiowanie_rolnictwa.pdf

Do tego dochodzi jeszcze fakt pojawiania się w systemie coraz większej ilości kasy "z helikoptera". Kasę trzeba w coś lokować skoro ją dodrukowują. Większość idzie w giełdę ale część ładuje się w ziemię, złoto, czy tam jeszcze co. Ot, dyskretny urok kajnesizmu :)
 
Ostatnia edycja:

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
Chyba sie nawet sami nie wykupim.
http://www.pressreader.com/poland/angora/20150719/281711203323953/TextView
ANGORA nr29 (19.07.2015)
Ze Zbigniewem Kubińskim rozmawiał Krzysztof Różycki
– To wszystko oznacza, że gruntów rolnych nie będzie mógł nabyć żaden mieszczuch, nawet gdyby resztę życia chciał spędzić na wsi?

– Ustawa w wersji przekazanej do Senatu nie zakazuje wprost nabycia nieruchomości rolnej przez osobę, która nie jest rolnikiem indywidualnym, o ile spełni ona warunki uzasadniające wydanie decyzji dopuszczającej podział gospodarstwa przez dyrektora ANR.

– W praktyce może to oznaczać, że mieszkańcy miast nie będą mogli kupić nawet tzw. siedliska?

– Jeżeli będzie to nieruchomość rolna, stanowiąca część gospodarstwa rolnego w rozumieniu ustawy, to, niestety, nie będą mogli jej kupić bez spełnienia wyżej wymienionych warunków. Warto jednak zauważyć, że w rozumieniu tej ustawy nie jest gospodarstwem rolnym gospodarstwo o obszarze mniejszym niż 1 ha użytków rolnych.

– Czy projekt przewiduje prawo pierwokupu?

– Będzie ono przysługiwało w pierwszej kolejności dzierżawcy nieruchomości rolnej. W następnej kolejności rolnikowi indywidualnemu, którego grunty graniczą ze sprzedawaną nieruchomością. Gdy jest kilku sąsiadów, jednego z nich wskaże sprzedający. Gdy nie będzie żadnych uprawnionych lub nie skorzystają oni z tego przywileju, wówczas prawo pierwokupu będzie przysługiwało Agencji Nieruchomości Rolnych.

– A skąd sprzedający czy też działający w jego imieniu notariusz będą wiedzieli, że ich sąsiad spełnia wszystkie tak liczne wymienione w projekcie ustawy warunki, by być uprawnionym do prawa pierwokupu?

– Nie będą wiedzieli. Przerasta to nawet możliwości notariusza, bo niby skąd on ma wiedzieć, czy sąsiad sprzedającego spełnia wymogi wykształcenia, czy jest rolnikiem indywidualnym w rozumieniu ustawy? Czy jest właścicielem w sensie prawnym, czy tylko posiadaczem? Konsekwencją takiej sytuacji może być nieważność umowy sprzedaży.

– Agencja Nieruchomości Rolnych i jej poprzedniczka Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa miały istnieć tylko przez ograniczony czas – do chwili sprzedaży ziem po dawnych PGR-ach. Tymczasem ten moloch z roku na rok zyskuje coraz więcej kompetencji.

– Nie mam żadnych wątpliwości, że Agencja powinna zostać zlikwidowana, a uprawnienia, które dziś sprawuje w imieniu Skarbu Państwa, powinni przejąć starostowie. To twór budzący bardzo wiele zastrzeżeń i kosztujący nas ogromne pieniądze. PRL przestał istnieć 26 lat temu i przez tak długi czas nie potrafiono sprywatyzować wszystkich gruntów?

– Problemem wiejskich nieruchomości jest brak ksiąg wieczystych.

– Zaledwie jedna trzecia wszystkich nieruchomości w Polsce ma księgi wieczyste. Wśród nieruchomości wiejskich jest jeszcze gorzej. Nie mogę zrozumieć, dlaczego przez ponad ćwierć wieku wolnej Polski nie uczyniono nic, by poprawić tę sytuację. Ostatni raz państwo próbowało uporządkować kwestie własności na wsi w latach siedemdziesiątych, kiedy rolnicy dostawali akty własności gruntów, które użytkowali od lat, a nie mieli dokumentów potwierdzających, że są ich właścicielami.

– Bez księgi wieczystej także można sprzedać ziemię.

– Tak, ale wówczas osoba sprzedająca musi udowodnić prawa do nieruchomości na podstawie zbioru dokumentów, np. aktu notarialnego czy postanowienia o nabyciu spadku, wykazać się nieprzerwanym łańcuchem nabycia tych praw. Zdarza się, że w przeszłości przekazywano sobie ziemię nie w wymaganej formie aktu notarialnego, ale zwyklej umowy pisemnej i wówczas pojawia się problem, gdyż taka forma sprzedaży czy darowizny jest nieważna.

– Jeżeli ustawa zostanie podpisana przez prezydenta, czy powinna być zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego?

– Jedną z przesłanek uznania kogoś za rolnika indywidualnego jest wymóg mieszkania w danej gminie przez określony czas. Czy nie jest to przywrócenie w zmodyfikowanej formie pańszczyźnianej zasady przywiązania chłopa do ziemi?
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
W sposób oczywisty jest lepiej wykupywać niż być wykupionym. Przecież z inwestycji czerpiemy zyski, a bogatsi są zwykle posiadacze niż pracownicy. Gdyby warunki dla wszystkich były podobne, to problem wykupywania byłby neutralny. tzn. trochę ktoś by u nas wykupywał, trochę my kogoś. Jednak temat neutralny nie jest. np. taka historia jak Romana Kluski albo Malmy (to był spolonizowany Francuz) nie ma szans zajść np. wobec Auchan.

Przejrzałem wątek i widzę, że ani słowa nie ma na temat za co ma się odbywać wykupywanie. Wszak pewne mocarstwa (FED, ECB) drukują "międzynarodowy" pieniądz, a kraje prowincjalne muszą najpierw ciężko zarobić na dewizy aby pójść za granicę z zakupami. Przykładem jest Lidl który jako dziecko specjalnej troski dostał kredyty od Banku Światowego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Do pewnej niemieckiej rodziny trafił dodruk EBC i preferencyjny kredyt. Generalnie trudniej konkurować gdy przeciwnik ma tańszy kredyt. Albo ktoś rozumie naturę pieniądza i wojny o jego kontrolę (jak w tytule serii "Wojna o pieniądz) albo mentalnie będzie tkwił na poziomie dziecka.

Nie wiem skąd w "wykupieniowych" fobiach Polaków wzięły się akurat Niemcy i Rosja. Bo to sąsiedzi w starciu z którymi kiedyś daliśmy dupy, których się boimy i będziemy się bać na wieki wieków amen? :D. Niemcy to przypadkiem akurat owszem - wykupują nas... ale Rosja? To jest chyba poniżej 1% inwestycji zagranicznych o ile pamiętam. Więcej widzę tu Francji i Włoch. Przynajmniej jako oficjalne kierunki, bo nieoficjalnie to nie wiadomo. No tak. Bo Włosi i Francuzi nie są już tacy "straszni" he he. A kto wykończył Malmę? Włosi. Włoski bank powiązany z włoską Barillą - konkurentem Malmy.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
W sposób oczywisty jest lepiej wykupywać niż być wykupionym. Przecież z inwestycji czerpiemy zyski, a bogatsi są zwykle posiadacze niż pracownicy.

Oczywiście. Ci którzy mają pieniądze na inwestycję, zazwyczaj są bogatsi niż ci którzy nie mają.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Dlatego trzeba zapewnić sobie warunki do akumulacji kapitału. Ja robie różnicę między "wykupieniem" a zagranicznymi inwestycjami, zwłaszcza typu greenfield i joint venture. Wykupienie ma miejsce wtedy gdy zagraniczny kapitał dogaduje się polskimi kacykami i albo wziął coś za bezcen albo dostał koncesję o jakiej tubylcy mogliby pomarzyć. Przykładowe cytaty:

komputery z importu były zwolnione z cła i 22-proc. VAT, a krajowe – nie, przez co były o 30 proc. droższe.
http://forsal.pl/artykuly/780660,op...-od-lat-niszczy-polska-przedsiebiorczosc.html
komentarz: prawo ewidentnie skrojone pod zagraniczne firmy i wykoszenie polskiej konkurecji.
Choćby Zakłady Produkcji Papieru i Celulozy w Kwidzynie. Były one jedną z licznych inwestycji zaplanowanych w czasach Gierka. Zakłady wytwarzały połowę papieru gazetowego w Polsce i były największym w Europie producentem celulozy. Sprzedano je w 1990 r. amerykańskiemu koncernowi International Paper Group. Inwestor zapłacił 120 mln dol. za 80 proc. akcji. Dostał jeszcze za to od rządu kilkuletnie zwolnienie podatkowe, które – jak się potem okazało – opiewało na kwotę 142 mln dol. To był efekt jednej z pierwszych decyzji nowego właściciela, który podniósł ceny papieru o 150 proc. Kilka lat później jeden z dyrektorów International Paper Group pochwalił się transakcją w rozmowie z branżowym czasopismem „Journal of Business Strategy”. Mówił, że polski rząd wydał na zbudowanie fabryki trzy do czterech razy tyle, za ile ją sprzedał. I że za podobną cenę takiej fabryki nie udałoby się dziś kupić nigdzie na świecie.
Wiem, o czym mówię, bo akurat na przełomie lat 80. i 90. pracowałem w Burundi (Witold Kieżun kierował tam misją rozwojową ONZ w tym kraju – red.). Widziałem tam bardzo podobne procesy i patologie. Pamiętam historię pewnej burundyjskiej fabryki kawy, która miała zostać sprywatyzowana. Oczywiście natychmiast pojawili się komercyjni zachodni doradcy, którzy mieli obiektywnie wycenić wartość fabryki. Jak zobaczyłem wyniki ich analiz, złapałem się za głowę i zaproponowałem prezydentowi Burundi, że powołamy tajną komisję ekspertów ONZ, którzy sprawdzą tę wycenę. I faktycznie. Moim ludziom wyszło, że fabryka jest warta 5 razy tyle. Nabywcy natychmiast podnieśli swoją ofertę trzy i pół razy. I nadal im się to świetnie opłacało. W Polsce było niestety bardzo podobnie. Może nawet było to jeszcze smutniejsze.
http://forsal.pl/artykuly/744722,ki...nsformacja-byla-klasyczna-neokolonizacja.html
komentarz: NIE JEST mitem, że prywatyzowano poniżej wartości. Mikke mówił kiedyś by sprzedawać na licytacji. Propaganda czasów transformacji wmawiała, że ch tam z licytacją, że trzeba "inwestora strategicznego". W ten sposób uzasadniono pasmo wrogich przejęć za bezcen. Swoją drogą, jeśli propaganda potrafi "wrogie przejęcie" określić jako "inwestycję strategiczna", wojnę jako "misję pokojową", a zwolenników wolności słowa jak nazistów, to chyba może już wszystko. Może np. wmówić ludziom, że dupa jest do jedzenia, a usta do srania i zapewne część zacznie sobie wkładać w dupę pokarm, a japę wsadzi do kibla.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że kontrakt z 2001 na zakup 8 samolotów CASA C295M był wart... 212 mln USD. C295M ma udźwig 9,5 t, a M28 tylko 2,3 t. W ramach offsetu związanego z zakupem samolotów F-16 Amerykanie nie chcieli płacić za M28 więcej niż 5 mln USD, a w ramach wynegocjowanej, a zablokowanej przez Amerykanów umowy z Indonezją, M28 miał kosztować 6 mln USD. Cena, którą zapłaci MON amerykańskiej spółce jest blisko 3 razy wyższa.
http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=2145
komentarz: rząd III RP nie chciał kupować Bryzy, nie chcieli kupować jej Amerykanie, Amerykanie też utrącili eksport, ale....od Amerykanów - gdy Amerykanie przejęli zakłady - te Bryzy kupowano 3 razy drożej niż cena rynkowa.

Polska ma być jedną wielką specjalną strefą ekonomiczną. A nie łatwiej po prostu obniżyć podatki wszystkim?
Im dłużej czytam założenia do najnowszego projektu Morawieckiego, tym bardziej przypominają mi się słowa Miltona Friedmana (noblista, guru wolnorynkowej ekonomii), który w 1990 roku wyraźnie ostrzegał polityczne elity naszego kraju: "Pamiętajcie jedno: zagraniczni inwestorzy nie będą inwestować w Polsce po to, by pomóc Polsce, lecz po to, by pomóc sobie. Cudzoziemcy powinni mieć pełną swobodę inwestowania w Polsce, ale tylko wtedy, gdy będzie to w interesie Polski. Można to zrobić poprzez stworzenie cudzoziemcom takich samych reguł gry, jakie obowiązują Polaków, nie należy dawać im żadnych specjalnych przywilejów, ulg czy zwolnień podatkowych".

Wiązanie libertarianizmu z negacją patologii III RP to strzał w kolano. Potem niektórzy narzekają, że gdzieś tam w Internecie adwersarze komuszą, odwracają się od tematyki wolnościowej. No komuszą, bo jak im ktoś przedstawia się:
hej! Jestem libem i chciałem wam powiedzieć, że kapitał nie ma narodowości. :)
No to tak jakby przeciwnik zbrojeń zaczynał dyskusję:
hej, jestem przeciw przemocy. Zlikwidujmy armię, a inni pójdą naszym śladem, bo dobro jest dobre, a Bozia lubi dobrych....Kumbaya my Lord...
tacy ludzie są wkurwiający i prowokują do przyjęcia stanowiska całkowicie negującego. Nie ma gorszego pogrążania idei niż jej nieudana promocja.
 
Ostatnia edycja:

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
po pierwsze: coby było lepiej niech ludzie pozbędą sie tego komuszego bakcyla zaszczepionego im przez państwową edukacje i przestaną myśleć jak w państwowym kolektywie...
jesli nie wprowadzimy... kto my? komu chciecie wprowadzać coś?
chcesz wolny rynek to bądź nim kurwa, wtedy cie nikt nie wykupi jak nie bedziesz tego chciał oczywiście... bo niby jak?

po drugie: kraje nie kumulują kapitału a ni nic nie kupują... kraj to ino region, który poza tym że gdzieś tam se jest nic nie robi...
bakcyl jest zaszczepiony jeszcze przed pojsciem do szkoly imo
 
Do góry Bottom