Wojna domowa w Syrii

Pestek

Well-Known Member
688
1 876
Czyli jednak zbombardował Syrię. W odwecie za rzekomy atak chemiczny Assada, co jest niepotwierdzone, i pewnie jak w wypadku wcześniejszych ataków to nie on.
BTW, w ataku biorą udział siły USA, Francji i Wielkiej Brytanii.
Biorąc pod uwagę fakt, że Rosja i Iran stoją po stronie Assada, to bardzo niemądre posunięcie, które zagraża konfliktem militarnym Rosja - USA.
https://www.nytimes.com/2018/04/13/world/middleeast/trump-strikes-syria-attack.html

A rozwalenie kolejnego kraju przybliża nas do nich, czyli do ISIS, które już atakuje południe Damaszku. Prawdopodobnie sami wykonali atak, żeby ściągnąć bomby USA na Assada.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
WOJENNY TEATR NAD SYRIĄ
Dzisiaj, 14 kwietnia (10:33)
Nocne naloty zachodniej koalicji na Syrię mogłyby przejść do historii wojskowości jako dowód skrajnej nieskuteczności. Amerykanie mieli wystrzelić ponad sto pocisków, nieznaną, ale zapewne nie mniejszą liczbę bomb zrzucili Brytyjczycy i Francuzi. W efekcie wartej kilkaset milionów dolarów operacji… nikt nie zginął.

Lecz o to w tym wszystkim chodziło - druga strona (Zachód wykorzystał do tego Rosję), została o celach ataku uprzedzona. Personel ośrodka badawczego i fabryki produkującej bojowe chemikalia zdołał się ewakuować. Również w wojskowych magazynach nikt nie ucierpiał. Kwintesencją "dokuczliwości" nalotu były zdjęcia z syryjskiej telewizji, przedstawiającej prezydenta Baszszara Assada, udającego się, jak gdyby nic, w sobotni poranek do pracy.

Syryjska "wojna zastępcza"?
Tymczasem jeszcze kilkadziesiąt godzin temu sytuacja wyglądała dużo groźniej. Po tym, jak Syryjczycy po raz kolejny użyli wobec własnych cywilów broni chemicznej, Trump zagroził karnymi bombardowaniami. W odpowiedzi na to Rosjanie - których kontyngent od kilku lat wspiera władze w Damaszku - zapowiedzieli, że będą zestrzeliwać amerykańskie rakiety. Biorąc pod uwagę zebrany na miejscu potencjał (rosyjskie systemy S-400 są zdolne do strącania zachodnich rakiet samosterujących), chęć odwetu Moskwy za masakrę rosyjskich najemników, jakiej kilka tygodni temu dopuściły się siły powietrzne Stanów Zjednoczonych, starcie dwóch mocarstw wisiało na włosku. Tak to przynajmniej wyglądało.

Jednak twitterowe prężenie muskułów przez Donalda Trumpa oraz pomruki dochodzące z rosyjskiego MSZ i sztabu generalnego od początku należało traktować jako... teatrzyk. Mówiąc wprost, ani Zachód, ani Rosja nie będą umierać za Syrię. Koncepcja "wojny zastępczej" - miejsca, gdzie można się bezkarnie mierzyć, nie narażając własnych terytoriów i żywotnych interesów - ma wobec Syrii ograniczone zastosowanie. Syria nie stała się i nie stanie bliskowschodnią Koreą czy Wietnamem. Na taki scenariusz (swoistej wojny totalnej), nie stać nie tylko Moskwy - Waszyngton, Londyn czy Paryż też nie mogą sobie na niego pozwolić.

Tego już "nie widzimy"
Jednak gdy w świat poszły kolejne wstrząsające zdjęcia zagazowanych ofiar, Zachód coś zrobić musiał. Demokratyczne rządy działają bowiem pod presją opinii publicznych. Te co prawda nie zaakceptują długotrwałych działań zbrojnych wobec syryjskiego dyktatora (a zwłaszcza skutków jego obalenia; iracka lekcja wciąż jest żywa w USA i Wielkiej Brytanii), niemniej dla spokoju sumienia oczekują ograniczonej reakcji. I właśnie ją dostały.

Wojskowi załatwili rzecz w taki sposób, by nie razić Rosjan (częściowo koordynując z nimi działania), Moskwa zatem nie ma powodów, by zrobić coś więcej poza wyrażeniem rytualnego oburzenia. Ostatecznie przecież jej prestiż nie ucierpiał. Assadowcy też specjalnie nie oberwali, operacja zatem nie stworzyła ryzyka, że będą naciskać na rosyjskich sojuszników, by ci przeprowadzili jakąś akcję odwetową. Innymi słowy, media mają swoje show, a status quo zostało zachowane. Co w tym przypadku oznacza, że w syryjskiej wojnie domowej wciąż ginie dziennie co najmniej kilkadziesiąt osób. Ale tego już "nie widzimy"...

Marcin Ogdowski
Amerykanie chcą chyba zrobić miejsce w magazynach dla nowych rakiet i nie mają co robić ze starymi, więc zrzucają je gdzie popadnie, aby jeszcze poparadować przed opinią publiczną, chełpiąc się swą mocarstwową pozycją.

Rozejść się, tu nic się nie dzieje!
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
To już nowa świecka tradycja, że gdy proizraelscy dżihadyści mogą stracić miasto, to Zachód ogłasza, że ewentualne zdobywanie miasta okaże się katastrofą humanitarną. Oto portal bankier.pl należacy do rodziny szwedzkich Żydów Bonnier (Izrael jest w stanie wojny z Syrią) zamieścił komunikat:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Sz...a-katastrofa-humanitarna-w-Syrii-4102068.html

Szef francuskiej dyplomacji ostrzegł, że w Syrii może dojść do kolejnej katastrofy humanitarnej. Jean-Yves Le Drian mówił o mieście Idlib w północno-zachodniej Syrii. Jest ono kontrolowane przez rebeliantów i może być kolejnym celem syryjskiej armii. W ostatnich latach dziesiątki tysięcy bojowników i cywilów uciekło tam z innych części Syrii; są wśród nich także dżihadyści.

Bardzo sprytny bełkocik. Urządzamy w mieście Polpotownię, ale deklarujemy, że są tam przede wszystkim cywile i "bojownicy". Jednak wojsk Pol Pota nie wypieramy się. Przyznajemy, że one tam również są. Dzięki temu miasto jest w stanie nieokreślonym. Za mordy odpowiada Pol Pot (czy jak tam się nazywa, np. ISIS), ale zostawiamy sobie moralne prawo darcia ryja by nie naruszać spokoju miasta.

@FatBantha
Ciekawe rzeczy pisze ten Marcin Ogdowski:
Demokratyczne rządy działają bowiem pod presją opinii publicznych.
Nie ma żadnej presji opinii publicznej aby bombardować Syrię, np. z tego co pamiętam 40% Brytyjczyków jest przeciw interwencji, a 20% za interwerncją. Presja jest nakręcana odgórnie, przez media, przez polityków, służby itd. A w ogóle jak chcą interweniować, to czemu nie powstrzymają Saudów w Jemenie albo Izrael w Palestynie? Akurat w Syrii zachciało im się interweniować? :)
Już ja widzę te rozmowy przy stole: "wiesz co Harry, jak oni nie zbombardują Asada, to na nich nie zagłosuję. Te dziatki maleńkie....!!! trzeba działać! Nie byłem tak wkurzony od czasu gdy dowiedziałem się, że Kadafi gwałcił dziewczynki".
A Dobry Zachodni Rząd na to:
"nie lubimy używać siły oraz ingerować w innych krajach, ale skoro nasza opinia publiczna nalega, to trudno. Tak czy siak uczynimy Dobro, więc co nam szkodzi".

Jednak gdy w świat poszły kolejne wstrząsające zdjęcia zagazowanych ofiar, Zachód coś zrobić musiał.
Tak, Asad zaczął gazować ofiary na chwilę przed zdobyciem miasta. Wiedząc, że oskarżanie go o gazownictwo od kilku lat jest motywem przewodnim propagandy krajów szukających pretekstu do ataku na jego wojsko.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Ciekawe rzeczy pisze ten Marcin Ogdowski:

Nie ma żadnej presji opinii publicznej aby bombardować Syrię, np. z tego co pamiętam 40% Brytyjczyków jest przeciw interwencji, a 20% za interwerncją. Presja jest nakręcana odgórnie, przez media, przez polityków, służby itd. A w ogóle jak chcą interweniować, to czemu nie powstrzymają Saudów w Jemenie albo Izrael w Palestynie? Akurat w Syrii zachciało im się interweniować? :)
Już ja widzę te rozmowy przy stole: "wiesz co Harry, jak oni nie zbombardują Asada, to na nich nie zagłosuję. Te dziatki maleńkie....!!! trzeba działać! Nie byłem tak wkurzony od czasu gdy dowiedziałem się, że Kadafi gwałcił dziewczynki".
A Dobry Zachodni Rząd na to:
"nie lubimy używać siły oraz ingerować w innych krajach, ale skoro nasza opinia publiczna nalega, to trudno. Tak czy siak uczynimy Dobro, więc co nam szkodzi".
Może ta presja opinii publicznej, to taki fantomowy ból demokratycznej władzy. Ja bym podobnej możliwości nie wykluczał.
W monarchii poczynaliby w imię Boga i wyższego porządku, któremu jakieś brudasy brużdżą, wywołując dysharmonię w muzyce sfer, co już samo w sobie niewybaczalne.

Tak ironicznie, to chętnie zostałbym urządziłbym jakąś masakrę i uzasadnił jej dokonanie ważnymi, nieweryfikowalnymi czynnikami metafizycznymi, bo nudzą mnie te wszystkie socjologiczne preteksty... Rozlew krwi w imię szlachetnych imponderabiliów - to rozumiem!
;)
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Roger Wates o tzw. białych hełmach. Nic specjalnie odkrywczego i bez konkretów, ale wyłamuje się ze statystycznej reguły mowiącej, że przytłaczająca większość artystów, celebrytów etc. bezmyślnie powiela coś co sama usłyszała z telewizora.

 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Mapa pokazująca rozlokowanie poszczególnych grup etnicznych i religijnych w Syrii, oraz szacunkową zmianę ich liczebności i udziału w populacji kraju w wyniku wojny :

umzbb3cu7lc21.png


Widać wyraźny spadek udziału arabskich sunnitów, głównej bazy społecznej rebelii przeciw Asadowi. Prawdopodobnie stanowią ogromną większość spośród kilku milionów ludzi, którzy od wybuchu wojny opuścili Syrię.
 
Do góry Bottom