Wkurzające newsy z rana

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Jestę kolaborantę. Co zrobić? Wypieprzaj w szarą strefę - wolna droga. Póki co, będę odbierał zwroty podatku, bo to moja kasa.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Trzeba nazywać rzeczy po imieniu
Właśnie o to mi chodziło.

Zgadza się, cieszy mnie ta zwrócona kasa, emocja to emocja,
Po prostu.
Jeśli ktoś się cieszy, to jest to dowód na to, że świadomie lub nieświadomie przyzwolił na to by ONI oszukiwali jego zmysły. Gdyby mógł sobie odliczać na bieżąco to mimo tego, że bilans wyszedłby na to samo, nie wiem czy by się cieszył. Ulgi i odpisy podatkowe, które są ogólnodostępne dla wszystkich, są właśnie po to by niewolić. Dać uczucie zadowolenia, by zamaskować upokorzenie.

Cukier czy zastępczy słodzik też oszukują mózg. Działają jak zatrzask smaku. Wpierw jesz coś smacznego i słodkiego czując smak, potem dopóki to jest słodkie czujesz smak pierwszego kęsa. Polecam eksperyment z guma do żucia. Wystarczy porzuć trochę, wyciągnąć z ust, wypić zwykłą wodę bez smaku, włożyć gumę i smak znika... Tyle że cukier nie jest beneficjentem naszych podatków. To tylko substancja chemiczna, a nie Pan Cukier.

Inny przykład. Od dwóch dni boli ząb. Nic nie pomaga. A tu przychodzi wieśniak, bierze młotek i pac w palucha od nogi. Ból zęba zniknął, paluch wprawdzie napierdala, ale w ustach ulga jak skurwysyn. Bo mózg został oszukany.

Moje przesłanie jest takie - bądźmy świadomi oszustwa i nie pozwólmy ONYM oszukiwać naszych zmysłów.

Ponadto, Krzysio ma rację - seryjnie powinniśmy wypieprzać w szarą strefę, to najlepszy sposób na realną walką z hydrą.
Ja nikogo do tego nie namawiam ani nie zachęcam. Mi chodzi o to, by nie mieć pretensji do tych co są w szarej strefie. Jeśli ktoś nie ma jaj lub ma za dużo do stracenia, by iść w szarą strefę, to niech nie ma pretensji do innego, który tam jest i sprzedaje identyczny bzdet co my, ale taniej i do tego więcej na nim zarabia.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 466
Ale do kogo ty to mówisz, krzysio? Czy ktoś na tym forum wielbi państwo za to co mu "daje"? Nie, jak ktoś ma możliwość to bierze i tyle. Straconych możliwości i tak nie odrobi ale nie jest aż tak w plecy. Jakbym wielbił państwo to nie siedziałbym tutaj. Moich zmysłów nikt nie oszukał, wiem, że jestem przekupywany moimi własnymi pieniędzmi, ale wiem także, że jak nie wezmę tego co dają, to nie będą bogatszy o grosz, bo obciążenia dalej będą takie same.

Nie słyszałem też aby ktokolwiek krytykował tu szarą strefę. Proszę bardzo, to jest dobre rozwiązanie, ale nie zawsze warte ryzyka. Poza tym, można też łączyć szarą strefę z pewnymi profitami (nie mam tu na myśli odliczania podatku).
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
Przyzwyczajeni jesteśmy do marnego działania instytucji publicznych, ale to już kompletna degrengolada. "Polityka" opisuje działanie urzędów pracy: 299 z 381 urzędów kompletnie olewa swoje podstawowe zadanie. (wklejam bo dostęp płatny)

Dlaczego w Polsce bezrobotny szuka pracy średnio aż 18 miesięcy, a w tym samym czasie pracodawcy nie mogą znaleźć kandydatów na 700 tys. stanowisk? Żeby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba się było uciec do naukowej prowokacji.

Prowokatorką okazała się dr Joanna Tyrowicz, specjalistka od rynku pracy, i jej studenci z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, przyszli kandydaci na bezrobotnych. Zaintrygowało ich, dlaczego pracodawcy nie korzystają z darmowego, państwowego pośrednictwa urzędów pracy? Z najświeższych badań NBP wynika bowiem, że zaledwie 10–15 proc. aktualnych ofert pracy trafia do pośredniaków. Jeśli więc – tak jak obecnie – państwowe służby zatrudnienia raportują, że dysponują 70 tys. wolnych miejsc pracy, pulę tę należy pomnożyć przez dziesięć. Latem liczba nieobsadzonych stanowisk sięga zapewne miliona.

Co tu nie gra? Dlaczego potencjalni pracodawcy i pracownicy zachowują się, jakby się bawili w ciuciubabkę, w której nie mogą na siebie trafić? Może tak bardzo do siebie nie pasują? Firmy szukają innych ludzi niż ci, którym brakuje pracy? Albo tym bezrobotnym – to dzisiaj taki modny argument – po prostu nie chce się pracować? Jak rekordzistce z Szydłowca, która w rejestrze bezrobotnych figuruje od 23 lat i odrzuciła przez ten czas 90 ofert pracy. Na wszystkie te pytania częściowo można odpowiedzieć „tak”. Ale tylko częściowo.

Eksperyment przeprowadzono w lutym. To miesiąc, w którym bezrobocie jest zwykle najbardziej dotkliwe, a w tym roku okazało się szczególnie bolesne. GUS alarmował, że liczba poszukujących pracy przekroczyła 2 mln 300 tys. osób. O tej porze roku popyt na pracę jest najniższy, nie zaczynają się jeszcze roboty sezonowe. Każda więc oferta powinna być przez służby zatrudnienia witana z radością.

Studenci dr Tyrowicz na oficjalne adresy mailowe 381 powiatowych urzędów pracy (PUP) i ich 33 filii, czyli do wszystkich pośredniaków w kraju, wysłali po cztery oferty pracy. Prowokacja polegała na tym, że w każdym przedstawili się jako nowa, lokalna firma, która poszukuje kierowcy, osoby sprzątającej magazyn, specjalisty do działu księgowości oraz handlowca. Chodziło o takie sformułowanie oczekiwań, by łatwo mogło im sprostać wielu spośród 2 mln 300 tys. poszukujących zajęcia. Bez konieczności uciążliwego dojazdu do pracy, bez dodatkowych szkoleń i zdobywania brakujących kompetencji – wystarczy tylko, że rzeczywiście chcą pracować. Fikcyjni pracodawcy zaznaczyli w ofercie, że sprawa jest pilna. Liczą, że stosowni kandydaci zostaną do firmy skierowani w ciągu tygodnia. I co się stało?

Mnogość formularzy

Aż 299 państwowych urzędów pracy na oferty nie odpowiedziało w ogóle. Zero zainteresowania. Żadnych pytań. Nie wiadomo, czy bezrobotni w ogóle się dowiedzieli, że były jakieś propozycje.

78 placówek, które podjęły dialog, zamiast wyszukać kandydatów, odbiło piłeczkę z powrotem na pole pracodawcy. Zastanowią się nad wyborem chętnych dopiero wtedy, gdy przedstawiciel firmy wypełni formularz Krajowej Oferty Pracy. To wymóg Ministerstwa Pracy i Spraw Społecznych. Dr Tyrowicz nie bardzo wie, czemu ma służyć. Może celom statystycznym? Na pewno nie jest do niczego potrzebny ani pracodawcy, ani pracownikowi, zabiera tylko firmie czas. – Wśród pytań, na które pracodawca ma odpowiedzieć, zanim jeszcze dojdzie do przedstawienia mu kandydata, jest takie, ile mu zapłaci – dziwi się Joanna Tyrowicz. Jeśli więc ktoś nie zniechęci się biurokracją i formularz wypełni, to wpisuje zwykle 1,6 tys. zł. Tyle wynosi płaca minimalna. Tylko 28 urzędów w celu wypełnienia ankiety przysłało formularz możliwy do edytowania elektronicznie.

Część z tych placówek, oprócz ankiety, zażądało także innych uzupełnień, niewymaganych przez żadne przepisy. Takich jak NIP, REGON itp. Niektóre poprosiły o kontakt telefoniczny. Poczta elektroniczna i telefon w kontaktach pracodawcy z polskim urzędem nie służą jednak do szybkiego załatwienia sprawy, ale do… umówienia się na wizytę w urzędzie. Jeden z urzędów wykazał się tak dużym zaangażowaniem, że zgłosił gotowość przysłania do firmy własnego pracownika w celu uzupełnień oferty. Zanim zastanowi się nad kandydatami do pracy.

Targi pracy zamiast kandydatów

Zaledwie 7 powiatowych urzędów pracy, zwanych pupami, zareagowało na oferty pozytywnie. Ich rekrutacyjny wysiłek ograniczył się jedynie do wywieszenia propozycji na tablicy ogłoszeń. Następne dwa umieściły oferty na swojej stronie internetowej. Kolejne cztery były tak szczęśliwe, że – zamiast wskazać chętnych do pracy – zaproponowały pracodawcy… zorganizowanie w urzędzie targów pracy. Takie targi są dobrze widziane przez starostę, któremu podlegają PUP. Świadczą o aktywności służb zatrudnienia. Bezrobotni mogą poczekać.

Jeden z pupów, które zignorowały oferty pracy, najwyraźniej jednak – zamiast bezrobotnym – nieoficjalnie przekazał je znajomej firmie księgowej. Zgłosiła się z propozycją współpracy.

Eksperyment pokazał, że spośród ponad 1600 ofert, zgłoszonych do pośredniaków na terenie całego kraju, w ani jednym przypadku urząd pracy nie wysilił się, żeby poszukać i znaleźć w swoim rejestrze kandydatów, którzy spełniają kryteria, i poinformować ich o możliwości uzyskania pracy. – Z wcześniejszych badań, robionych w 2010 r., wynika, że 85 proc. urzędów zatrudnienia nie zdaje sobie sprawy, że mogą do tego wykorzystać wdrożony od dawna system informatyczny – twierdzi Joanna Tyrowicz. Po to przecież wydano na niego sporo pieniędzy. Wcześniej należało tylko zakodować w nim dane poszukujących pracy i wyłonić tych, którzy spełniają wymogi pracodawców. Aby to zrobić, pośrednik lub doradca zawodowy musi jednak wcześniej z bezrobotnym porozmawiać. Zapytać o kwalifikacje, doświadczenie, ale także ocenić tzw. kompetencje miękkie. Można figurować w rejestrze trzy lata i takiej rozmowy się nie doczekać.

600 tys. szuka pracy nie rejestrując się w urzędzie

Wnioski, jakie płyną z eksperymentu, są przygnębiające. Zarówno dla pracodawców, jak i poszukujących pracy. Państwowe służby zatrudnienia funkcję pośrednika pełnią fatalnie. Nawet wtedy, gdy pracy jest dużo, a co dopiero, gdy jej brakuje. Skąd ta drętwota? To pytanie zadali urzędnikom organizatorzy eksperymentu, kiedy już się ujawnili. Większość w ogóle nie chciała z nimi rozmawiać. Obrazili się. Ci, którzy się zgodzili, jako główną przeszkodę swojej nieruchawości podali… zbędną biurokrację, której sami są często twórcami.

Więc przedsiębiorcy omijają urzędy szerokim łukiem. Coraz częściej robią to także ludzie poszukujący zatrudnienia. Z badań wynika, że aż 600 tys. osób kwartalnie rozgląda się za pracą, nie rejestrując się w ogóle w urzędzie. Do pośredniaka idzie się po zasiłek lub zaświadczenie uprawniające do pomocy społecznej. Ocenia się, że stanowczą niechęć do utraty statusu bezrobotnego przejawia co najmniej 500 tys. osób. Publiczne pośrednictwo pracy w zasadzie nie istnieje, choć gwarantuje je nam konstytucja.

Poszukiwanie pracy i pracowników odbywa się więc poza strukturami państwowej służby zatrudnienia.
 

military

FNG
1 766
4 727
Urzędy pracy są nikomu niepotrzebne i nic się w nich nie robi - no po prostu odkrycie roku. Raz w życiu, przed pierwszą pracą, chciałem zarejestrować się w urzędzie (wtedy chyba jeszcze myślałem, że to coś da, albo musiałem dopełnić jakichś formalności). Pojechałem raz - nie miałem jakiegoś papierka. Pojechałem drugi - akurat był chyba jakiś coroczny spęd bezrobotnych, bo kolejka wykręcała się poza osiedle. Olałem i nie wróciłem, i nigdy mi to nie było potrzebne, i zapomniałem w sumie o istnieniu urzędów pracy (choć moje podatki nie zapomniały). Raz zdarzyło mi się później pójść do urzędu z żoną. Zero ludzi. Przy okienkach i gabinetach pusto. Nikt nic nie robi. Powietrze stoi. Czas się zatrzymał. Ogłoszeń na tablicy: może z trzy na 60-tysięczne miasto. A pensja dla biurw oczywiście leci. Podobno ktoś dzisiaj podłożył w ZUSie niewypał (nie wypalił, ale brawa za inicjatywę). Na wszystkie te bezsensowne pupy chyba nie wystarczyłoby niewypałów z całej Burmy.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Mi na studiach nawet lewacki wykładowca (członek SLD) tłumaczył, że jedyny sposób w jaki urzędy pracy likwidują bezrobocie to poprzez zatrudnianie tam ludzi ;)
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727

Till

Mud and Fire
1 070
2 288
http://www.cyfryzacja.media.pl/opłata-audiowizualna-możliwa-jeszcze-w-tym-roku

Opłata audiowizualna możliwa jeszcze w tym roku

Przewodniczący KRRiT Jan Dworak stwierdził, że opłata audiowizualna może zostać wprowadzona jeszcze w bieżącym roku.

- Media publiczne w Polsce wymagają nowego sposobu finansowania. Obecny jest niewystarczający do tego, by media publiczne pełniły swoją rolę. Jest też niesprawiedliwy wobec osób, które płacą - powiedział w poniedziałek na antenie radiowej Jedynki Jan Dworak.

Przypomniał, że minister administracji i cyfryzacji Michał Boni już na początku marca ub.r. zapowiadał, że nowa ustawa o mediach publicznych powstanie w ciągu kilku miesięcy, ale dotychczas nic z tego nie wynikło.

Zdaniem Dworaka lepszym systemem finansowania mediów publicznych jest opłata audiowizualna Zdecydowanie niższa od abonamentu radiowo-telewizyjnego, ale pobierana od wszystkich osób, a nie tylko tych, które zarejestrują swoje odbiorniki. W br. abonament RTV wynosi 5,65 zł miesięcznie za radio oraz 18,65 zł miesięcznie za radio i telewizor. Za ub.r. Telewizja Polska otrzymała z abonamentu 236,5 mln zł, Polskie Radio - 148,8 mln zł, a jego regionalne rozgłośnie - 144,8 mln zł. Jednocześnie zaległości Polaków z tytułu tej opłaty na koniec ub.r. wynosiły 2,265 mld zł, a dłużej niż miesiąc zalegało z nią ponad 2,9 mln osób.

Według Jana Dworaka opłata audiowizualna jest o wiele bardziej sprawiedliwa i współczesna od abonamentu. Szef KRRiT zwrócił uwagę, że obecnie wielu młodych ludzi nie ma odbiorników radiowych, ale słucha radia w telefonach i internecie.

Dworak przypomniał, że opłatę audiowizualną z początkiem br. wprowadzono, mimo pewnych oporów społecznych, w Niemczech.
- Polski nie stać na to, by odstawać od innych krajów europejskich, które stawiają na kulturę tworzoną w mediach publicznych - ocenił. I dodał, że taka opłata powinna zostać wprowadzona u nas jeszcze w br. Zaznaczył jednak, że zależy to od działań parlamentu.

Pod koniec ub.r. minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski stwierdził, że opłata audiowizualna może wynosić 11-12 zł miesięcznie, powinna obowiązywać wszystkie gospodarstwa domowe i zostanie wprowadzona najwcześniej z początkiem 2014 roku.


Wytłuściłem najbardziej skurwysyńsko-bezczelne fragmenty.
Mój komentarze: NO ŻESZ KURWA W DUPĘ PIERDOLONA MAĆ!
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
jak to ma być pobierane, każda osoba dostanie rachunek czy z pita czy z zusu czy jak według adresu czy pesela?
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
http://forsal.pl/artykuly/706838,bilfinger_lepiej_budowac_drogi_w_nigerii_niz_dla_gddkia.html
Jeśli zapowiedzi o wyjściu z Polski się sprawdzą, będzie to kolejna z dużych spółek, która rezygnuje ze współpracy z autostradową agencją w nowej perspektywie unijnej 2014–2020. Wcześniej takie deklaracje złożyły m.in. PBG, Polimex-Mostostal, SRB, SiAC i Alpine Bau
W GDDKiA pewnie strzelają szampany, bo im mniej poważnych firm w przetargu tym łatwiej ustalić cenę, za kilka lat będzie się można dodatkowo ludziom tłumaczyć, że autostrady takie drogie bo się na nas obraziły najlepsze firmy budowlane i nie było wśród kogo wybierać wykonawców, oczywiście zawiódł rynek.
 

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Temat rzeka : Jak wypłacać emerytury z OFE

Rozwiązanie proponowane przez Jeremiego Mordasiewicza jest banalnie proste :)
Poddaję więc pod rozwagę kolejną propozycję: powołajmy Powszechny Zakład Emerytalny (PZE), który będzie wypłacał dożywotnie emerytury z oszczędności zgromadzonych w OFE i przejmie odpowiedzialność za dalsze inwestowanie tych środków. To nie jest nowy pomysł, ale najbardziej naturalny. Twórcy reformy emerytalnej w latach 90. przewidywali powołanie zakładów emerytalnych. W 2008 r. z inicjatywy rządu Donalda Tuska Sejm uchwalił ustawę o zakładach emerytalnych, którą zatrzymało weto prezydenta Kaczyńskiego. Teraz najbardziej praktycznym i tanim rozwiązaniem wydaje się jeden PZE. Byłby on państwową osobą prawną powołaną na mocy ustawy. Ta niewielka, ekspercka instytucja wykorzystywałaby istniejącą infrastrukturę informatyczną ZUS. Dzięki temu koszty jej funkcjonowania można by ograniczyć do minimum. Kontrolę właścicielską sprawowałby skarb państwa, a nadzór merytoryczny - Komisja Nadzoru Finansowego.

Jakiś banner trzeba zrobić "Do Dnia Sznura pozostało, i odliczanie ..."
 
Do góry Bottom