Wielki coming out libnetu, czyli obciach jak skurwysyn

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Wiele razy schlałem się tak solidnie, że budziłem się gdzieś w jadącym autobusie albo idąc przed siebie na jakimś zadupiu. Co ciekawe, nigdy nikt mnie nie okradł, nie pobił ani nie wziął na izbę wytrzeźwień (odpukać). Kiedyś jak trochę wypiłem, to zdarzało mi się pierdolić głupoty w stylu JKM, czyli żeby było kontrowersyjnie i wszystkim szczena opadła.
Na szczęście to było jak miałem naście lat, teraz już się nauczyłem na błędach...
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Nigdy nie jadłem kremówek, a z jego śmierci miałem niezły ubaw.

image1.jpeg
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Dobra, lista mniej lub bardziej poważnych obciachów sprzed lat:

- studiowałem rok filozofię, a drugi straciłem na religioznawstwo. Dwa lata wyjęte z życia plus państwowa edukacja. Żałuję, że zdałem maturę, mogłem uczyć się czegoś praktycznego, przydatnego dla siebie i innych.
- zlałem ostatecznie przygotówkę na medycynę
- odrysowałem szczegół po szczególe okładkę "Triodante" Armii, bo miałem fazę na Ojców Kościoła i innych tego typu popierdoleńców.
- zmarnowałem mnóstwo czasu na imprezy, leczenie się z kaca i przepalenia fajami. Dziś nie piję wódki w ogóle, w ogóle nie palę, korzystam jedynie z dobrodziejstw małego litewskiego browaru produkującego piwo żywe, tj niepasteryzowane i niefiltrowane (nie więcej jak 250 ml piwa na dzień, nie co dzień, nigdy w dzień)
- pisanie na pewnych forach żywieniowych (jedno i drugie i tak już zdycha od nadmiaru
kretynów i przygłupów, więc krzyżyk na drogę)
- kolejna strata czasu i mega obciach: 5 letni związek z osobą współuzależnioną od toksycznych starych (psycholog kliniczny). Zmarrrrrnowany czas i ciężka krwawica. Po tym jak podziękowałem, czułem się jak grecki heros, myślałem, że odlecę z poczucia ulgi.
- nieudana próba podjęcia pracy w kostnicy (nie zostałem przyjęty z powodu braku miejsc, gość powiedział, że raczej "po jego trupie" he he)
- próby z wegetarianizmem ideowo zaprawione. Po kilku miesiącach rzuciłem się na kiełbasę i by nie skłamać, wpierdoliłem późnym wieczorem jakieś 1,5 kg, które matka kupiła dla wszystkich. Głód na mięso był znacznie bardziej dotkliwy niż ten po marihuanie. Rano obciach i wytykanie: a nie mówiłam? Słabo.
- nosiłem koszulkę z Che, ale tylko dlatego, że słuchałem namiętnie RATM i nie znałem bliżej tego komuszego mordercy.
- próbowałem wyznawać pacyfizm, ale po kilku tygodniach zaczęły się bóle głowy, ucisk w skroniach, zatykały mi się zatoki szczękowe, co jak sądzę było rezultatem tłamszenia emocji i mamienia siebie różnym ideo-gównem.
- jestem raczej dobrym zawodnikiem w marnowaniu czasu :(
- nie udała się mi podróż stopem. Kilka nieprzespanych dni skończyło się halunami z wycieńczenia. Desperacja była tak wielka, że na przedmieściach Hamburga, włamałem się nocą do ogródka jakiejś chrześcijańskiej oazy, by tam rozbić namiot, zjeść chińską zupkę i kimnąć się wreszcie, bo coś czułem, że tracę kontrolę nad sobą. Rozumiecie, Niemcy (na dziko się nie rozbijesz). Próbowałem zresztą dzwonić, krzyczałem do okien, ale bezskutecznie, więc przelazłem przez ogrodzenie licząc się z pogryzieniem przez jakiegoś psa. W akapie zostałbym z miejsca odjebany ... i słusznie. Rozbiłem namiot, zagrzałem se zupala... nie macie pojęcia, jak smakuje sen, gdy tracisz zmysły z niewyspania i w końcu zasypiasz. Rano po prostu wyszedłem i o dziwo NIKT mnie nie wygonił. Chrześcijaństwo, dziffko;)

edit: zapomniałbym: piłem z biurwami.
 
Ostatnia edycja:

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Wiele razy schlałem się tak solidnie, że budziłem się gdzieś w jadącym autobusie albo idąc przed siebie na jakimś zadupiu. Co ciekawe, nigdy nikt mnie nie okradł, nie pobił ani nie wziął na izbę wytrzeźwień (odpukać). Kiedyś jak trochę wypiłem, to zdarzało mi się pierdolić głupoty w stylu JKM, czyli żeby było kontrowersyjnie i wszystkim szczena opadła.
Na szczęście to było jak miałem naście lat, teraz już się nauczyłem na błędach...

been there, done that ...
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Rozumiecie, Niemcy (na dziko się nie rozbijesz).

kurwa nawet nie wiem ile razy rozbijałem gdzieś na dziko namiot w niemczech i nigdy nic sie nie działo, poza jednym razem jak ognisko sie zdećka spod kontroli wymknęło...

a to z brakiem snu znam, bo sie raz rozjebałem tirem jak zasnąłem a raz tydzień nie spałem i też miałem halucynacje... ale czy to obciachowe było to nie wiem...

w sumie tez nie wiem czy obciachowym jest ze grałem sowieckiego podoficera w syberiadzie...

obciachowe może jest że 4 razy usiłowałem wysadzić w powietrze urząd skarbowy ale mi nie wyszło... tak samo jak z wykolejeniem pociągu...

łażenie po pijaku tez mi sie często włancza...
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
@Zbyszek: nie to ruski aktor był, taki z ważną rolą ja ino statysta byłem...

@ Gość: no co? nie jest to obciachowe?
 
T

Tralalala

Guest
Przepierdalałem życie chlejąc dzień w dzień od rana do nocy, nie pamiętam chuj wie ile może z 3 miechy za jednym razem, miałem takich więcej nie wiem nawet ile i po ile dokładnie trwały. Masa rzeczy odjebanych po pijaku, oczywiście połączone z zerwanym filmem. Też miałem koszulkę z che jak miałem 12 lat. Też byłem skinheadem. Nie sypiałem na działkach innych osób ale zdarzało się sypiać na klepisku dla świń z kamieni lub w korycie ale świnek tam ze mną nie było oczywiście napierdolony. Masa spierdolonych szans i możliwości. Wyjebałem ojcu podczas gdy prowadził samochód bo mi laska wkręciła, że się do niej dobierał (albo i nie wkręciła, i byłem napierdolony oczywiście). No i różne inne dziwne rzeczy też się zdarzały.
 
Do góry Bottom