Tomasz Gabiś

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Ja pierdolę, ale bzdura. To jest dobry temat dla jakichś "młodych demokratów" z PO, czy dla innych pokemonów intelektualnych.
Taki byt wymaga gigantycznej inżynierii społecznej (większej niż obecnie! bo trzeba jeszcze obalić marksistowskie paradygmaty), która to wymaga zamordyzmu i socjalizmu, które to wykluczają tę koncepcję. Nich lepiej Gabiś się zastanowi nad tym, jak będzie wyglądał upadek tego Imperium Europeanum. Ja wolę o tym nie myśleć.
Według mnie ankap od Łaby do Wołgi będzie bardziej stabilny i odporny na militarne ataki zewnętrzne, niż to Imperium Europeanum.

Na marginesie, pytanko:
Czy Tomasz Gabiś jest masonem?
Mnie się widzi, że tak.
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 386
Nie wiem czy jest masonem, ale dużo hegluje. Mniej literaturoznawczej filozofii niemieckiej, habermasowania, a więcej cybernetyki by się przydało...
 

kowaI

Well-Known Member
422
560
Nie jest masonem, co widać wyraźnie:
"
Warto zająć się pokrótce jeszcze jedną duchową patologią, która od innych patologii racjonalistycznego konstruktywizmu różni się tym, że jej korzenie tkwią w innej jeszcze tradycji ideologicznej, mianowicie w marksizmie (choć sam marksizm – ideologiczny kot gryzie się we własny ogon – również wywodzi się częściowo z racjonalistycznego konstruktywizmu). Mamy na myśli „Teorię Krytyczną”, czyli doktrynę tzw. Szkoły Frankfurckiej reprezentowanej przez takie postaci jak Max Horkheimer, Theodor Adorno, Herbert Marcuse i Jürgen Habermas. W jej przypadku idzie o szczególnie „skuteczny” wariant hiperracjonalistycznego konstruktywizmu z jednej strony i o („rewizjonistyczny”) neomarksizm z drugiej.
Ziarna tej ideologii rozsiewane od wczesnych latach 30. XX wieku wzeszły w latach 60. wydając plon w postaci tego, co popularnie określa się jako „pokolenie 68″ lub „rewolucję kulturalną 68 roku”. Było to tchnienie duchowej dżumy, która rozpostarła się nad krajami europejskimi – przede wszystkim nad Niemcami (i której do dziś nie udało się zwalczyć). Wyziewy wydzielane przez ten zgniły popłód marksizmu zatruły myślenie i dusze milionów młodych ludzi. Intelektualne spustoszenia, jakie poczyniła „Szkoła Frankfurcka” miały tak wielki zasięg dlatego, że zdobyła ona ogromny wpływ na uniwersyteckie kształcenie pedagogów i nauczycieli. Przez czterdzieści lat „Teorią Krytyczną” musiały nasiąkać pokolenia uczniów i studentów. Ważną rolę odegrało również publicystyczne wsparcie otrzymane od wydawnictwa Surkhamp, które pomiędzy rokiem 1962 a 1980 wydało około tysiąca pozycji odwołujących się „Teorii Krytycznej”.
Główną przyczyną tak szybkiego i masowego upowszechnienia się „frankfurckiej” ideologii było (i jest) to, że – podobnie jak w przypadku całego marksizmu i socjalizmu – idealnie trafiła w cały wachlarz duchowych i psychologicznych dyspozycji opisywanych w niniejszej książce. Natomiast właściwym praźródłem tej intelektualnej nędzy, a może raczej warunkiem koniecznym rozprzestrzenienia się „frankfurckiej” dżumy był – trzeba to w tym miejscu bardzo mocno zaakcentować – państwowy system edukacji. Jest czymś po prostu nie do pojęcia, z jak stoickim spokojem, ba, kiwając z aprobatą głowami, miliony obywateli zgadza się na to, żeby ściągnięte od nich, w postaci podatków, pieniądze szły na opłacenie chmary profesorów i nauczycieli, których główne zajęcie polega na literalnym zatruwaniu serc i umysłów młodzieży, na wszczepianiu w jej myślenie i uczucia nihilizmu, cynizmu, ducha rebelii, żądzy zniszczenia, zamiłowania do rozkładu."

http://www.tomaszgabis.pl/2009/11/11/morowe-powietrze-nad-europa/

Gabiś to taki współczesny Władysław Studnicki- niby germanofil..ale
 

kowaI

Well-Known Member
422
560
Żaden mason nie będzie promował chrześcijaństwa, jako czynnika wiodącego w procesie kontrrewolucji.
To jest oczywiste.
 
D

Deleted member 427

Guest
Czytuję Gabisia regularnie. Gość opublikował kiedyś serię artykułów o gangu neonazistów mordujących obcokrajowców w Niemczech. Z detalami opisał całą sprawę, w której nic nie trzymało się kupy.

Ze wstępu:

W listopadzie 2011 roku Niemcami wstrząsnęło odkrycie, że na terenie kraju przez ponad 10 lat bez przeszkód działała trzyosobowa grupa terrorystyczna o nazwie Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSP), która – jak się podejrzewa – dokonała 2 zamachów bombowych, 18 napadów na banki oraz 9 morderstw, których ofiarą padli drobni przedsiębiorcy pochodzenia tureckiego oraz (jeden) greckiego. Terroryści Beate Zschäpe, Uwe Mundlos i Uwe Böhnhardt mieli również strzelać do patrolu policyjnego zabijając policjantkę i ciężko raniąc w głowę jej kolegę.

cz. I: http://www.tomaszgabis.pl/2013/04/12/przeglad-niemiecki-xxi/
cz. II: http://www.tomaszgabis.pl/2013/04/28/przeglad-niemiecki-xxii/
cz. III: http://www.tomaszgabis.pl/2013/05/31/przeglad-niemiecki-xxiii/

Bardzo polecam lekturę wszystkich trzech części.
 

kowaI

Well-Known Member
422
560
Czytuję Gabisia regularnie. Gość opublikował kiedyś serię artykułów o gangu neonazistów mordujących obcokrajowców w Niemczech. Z detalami opisał całą sprawę, w której nic nie trzymało się kupy.

Ze wstępu:

W listopadzie 2011 roku Niemcami wstrząsnęło odkrycie, że na terenie kraju przez ponad 10 lat bez przeszkód działała trzyosobowa grupa terrorystyczna o nazwie Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSP), która – jak się podejrzewa – dokonała 2 zamachów bombowych, 18 napadów na banki oraz 9 morderstw, których ofiarą padli drobni przedsiębiorcy pochodzenia tureckiego oraz (jeden) greckiego. Terroryści Beate Zschäpe, Uwe Mundlos i Uwe Böhnhardt mieli również strzelać do patrolu policyjnego zabijając policjantkę i ciężko raniąc w głowę jej kolegę.

cz. I: http://www.tomaszgabis.pl/2013/04/12/przeglad-niemiecki-xxi/
cz. II: http://www.tomaszgabis.pl/2013/04/28/przeglad-niemiecki-xxii/
cz. III: http://www.tomaszgabis.pl/2013/05/31/przeglad-niemiecki-xxiii/

Bardzo polecam lekturę wszystkich trzech części.

Przebrnąłem.
Stopień inwigilacji i nakręcania ludzi przez służby opłacające "śpiochów" z budżetu jest powalający.
Wychodzi na to, że są wszędzie.
Każda forma działania "oddolnych" ruchów spali na panewce.
Kurwa jak żyć..
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Przede wszystkim nie tracić nadziei. A po drugie: kiedy powstanie rzeczywisty oddolny ruch - poprzeć go, odróżniając od tych pozorowanych.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172
Gabiś to konserwatysta, więc to nie moja bajka. Jego twórczość merytorycznie nie przedstawia dla mnie większej wartości. Doceniam niemniej to, że mówił o libertarianizmie w czasach, w których mało kto o libertarianizmie słyszał. Nie oglądałem filmiku powyżej, bo nie mam zwyczaju oglądać youtubowych pogadanek, jego książki "Gry Imperialne" też nie czytałem. Znam za to jego poglądy ze starych artykułów. Mam do dziś stary numer Stańczyka, w którym dużo pisał o imperium. Sam tekst "Historia Europy i Polski w Imperium Europejskim" to czterdzieści stron. Nie będę tego streszczać, bo i tak nie wiedziałbym jak to zrobić sensownie. Zrobię taki trailer z luźno powrzucanych cytatów wyjętych z kontekstu.

Najważniejszą postacią z najnowszej historii, którą my Polacy możemy posługiwać się jako argumentem w debatach o historii i przyszłości Imperium Europejskiego jest Marszałek Józef Piłsudski, którego polityka dokładnie antycypuje dzisiejszą i przyszłą polityką polskiej frakcji działającej w ramach elity Imperium Europejskiego.


Po 1926 roku Piłsudski próbował na nowo podjąć historyczną misję Polski jako Przedmurza Imperium Europejskiego na wschodzie, zrozumiał jednak wkrótce, że Polska sama nie jest w stanie tej misji wypełnić. Dlatego zawarł w 1934 roku pakt z Adolfem Hitlerem. Ten pakt Piłsudski-Hitler jest jednym z najważniejszych wydarzeń politycznych w historii Imperium Europejskiego w XX. wieku i jego dziejowe znaczenie powinno być bardzo mocno akcentowane i eksponowane w propagandzie i pedagogice Imperium.


II. wojna światowa kończy się likwidacją Imperium Europejskiego, likwidacją jego historycznego wcielenia na płaszczyźnie geopolitycznej i geostrategicznej czyli Imperium Germanicum, likwidacją narodowego socjalizmu i wszystkich pozostałych ideologii europejskiej "prawicy" oraz ich politycznych, państwowo-politycznych, partyjno-politycznych, organizacyjnych, kulturalnych, medialnych, propagandowych i edukacyjnych struktur: zlikwidowane zostają praktycznie wszystkie ideologie europejskiej "prawicy" wrogie zarówno wobec sowieckiego marksistowskiego komunizmu jaki i amerykańskiego demokratycznego liberalizmu,




Polscy wojownicy na Monte Casino czy pod Arnhem na płaszczyźnie politycznej i narodowej walczyli z Niemcami i realizowali geopolityczne interesy Imperium Americanum, ale równocześnie ich karabiny wymierzone były w wojowników Imperium Sovieticum, to przeciwko nim tak naprawdę walczyli - strzelali do żołnierzy Wermachtu, ale na płaszczyźnie geopolitycznej i geostrategicznej ich kule trafiały w żołnierzy Armii Czerwonej.



Jakie jeszcze wydarzenia z najnowszej historii narodu polskiego wchodzą do geopolitycznej historii Imperium Europejskiego i winny stać się składnikami imperialnej pedagogiki i propagandy? Najważniejszym wydarzeniem jest oczywiście powstanie "Solidarności" w 1980 roku, gdyż to wówczas rozpoczął się proces odrywania prowincji polskiej od Imperium Wschodniego, a tym samym geopolityczna potencjalność Imperium Europejskiego przesunęła się bliżej ku historycznej możliwości i historycznej rzeczywistości.



Słowa takie jak "Ruch", KOR, KPN, ROBCIO, PPN, Studenckie Komitety Solidarności, Ruch Młodej Polski, NSZZ "Solidarność", nazwiska Adama Michnika, Wiesława Chrzanowskiego, Jacka Kuronia, Zbigniewa Romaszewskiego, Stefana Niesiołowskiego, Jana Lityńskiego, Jana Józefa Lipskiego, Piotra Naimskiego, Haliny Mikołajskiej, Anieli Steinbergowej, Ludwika Cohna, Władysława Goldfingera-Kunickiego, Stanisława Barańczaka, Bronisława Geremka, ks. Jana Ziei, Tadeusza Mazowieckiego, Jana Olszewskiego, Anki Kowalskiej, Andrzeja Celińskiego, Leszka Moczulskiego, Anny Walentynowicz, Antoniego Macierewicza, Seweryna Blumsztajna, Andrzeja Gwiazdy, Władysława Frasyniuka, Grzegorza Boguty, Bogdana Lisa, Jadwigi Staniszkis, Arkadiusza Rybickiego, Joanny Szczęsnej, Andrzeja Czumy, Mariana Gołębiowskiego, Emila Morgiewicza, Karola Modzelewskiego, Zbigniewa Bujaka, Henryka Wujca, Witolda Kulerskiego, Jana Rulewskiego, Grzegorza Palki, Krzysztofa Turkowskiego, Tomasza Wójcika, Aleksandra Halla, Jarosława Kaczyńskiego (...) i nazwiska wielu, wielu innych zapisane są złotymi zgłoskami w imperialnych kronikach Imperium Europejskiego. Oczywiście nazwiskiem najważniejszym i pierwszym jest nazwisko legendarnego już dziś działacza Wolnych Związków Zawodowych na Wybrzeżu, pierwszego przywódcy NSZZ "Solidarność", laureata pokojowej nagrody Nobla, pierwszego prezydenta III Rzeczpospolitej Lecha Wałęsy.

Porozumienie "Okrągłego Stołu" powinno być stale obecne w imperialnej pedagogice i propagandzie jako przykład niezwykle zręcznej taktyki obozu solidarnościowego, która przyniosła mu pełen sukces. "Okrągły Stół" został znakomicie rozegrany taktycznie przez obóz solidarnościowy, pozwolił mu umocnić się, wymusić ustępstwa a w konsekwencji sięgnąć po pełnię władzy nad prowincją. Przedstawiciele obozu solidarnościowego przechytrzyli namiestników Moskwy, co było szczególnie widać podczas rozmów w Magdalence, kiedy niby się bratali, pili z nimi wódkę, wznosili toasty i uśmiechali się życzliwie, cały czas realizując na zimno swój przemyślany i wykalkulowany plan zdobycia władzy. Niektórzy z członków dawnej elity działającej w ramach Imperium Wschodniego zostali wprawdzie dokooptowani do nowej elity, ale ceną za to było porzucenie przez nich Moskwy i przejście na stronę Waszyngtonu a w istocie na stronę Imperium Europejskiego, co zasługuje na umiarkowaną pochwałę. Pochwała ta musi być umiarkowana dlatego, że zwykli poddani Imperium pochwałę zdrady na rzecz Imperium są skłonni traktować jako pochwałę zdrady w ogóle, nie zawsze dobrze rozumując, że zdrada na rzecz Imperium jest czymś zasadniczo odmiennym od zdrady Imperium. Stąd postępowanie ludzi takich jak Kwaśniewski czy Miller powinno być przede wszystkim lansowane jako wzór dla elit tych prowincji, które nie weszły jeszcze w skład Imperium Europejskiego. Należy jednak uczciwie przyznać, że Kwaśniewski, Miller i ich koledzy bardzo stanowczo opowiadają się za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i za zjednoczeniem Europy czyli, w konsekwencji, za geopolitycznym odrodzeniem Imperium Europejskiego.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172

Z historii XX. wieku należy wybrać symboliczne epizody ważne dla stosunków polsko-niemieckich: spotkanie Piłsudski-Besseler, wydanie dzieł Piłsudskiego w Niemczech ze wstępem Hermanna Göringa, wizyta Josepha Goebbelsa w Warszawie i jego audiencja u marszałka Piłsudskiego, marszałek Rzeszy Hermann Göring na polowaniu w Puszczy Białowieskiej i na pogrzebie Józefa Piłsudskiego, Reichsfűhrer SS Heinrich Himmler z wizytą przyjaźni w Warszawie, niemiecka warta honorowa przed grobem Piłsudskiego, generalny gubernator Hans Frank przyjmujący polskich biskupów w Krakowie, oficerowie niemieccy oddający honory wojskowe generałowi Borowi-Komorowskiemu, żołnierski uścisk dłoni generała Ericha von dem Bacha-Zalewskiego i Bora-Komorowskiego, zapisy z dziennika von dem Bacha-Zalewskiego dotyczące powstańców warszawskich: "Polacy walczą jak bohaterowie"; "Wy polscy żołnierza, których mężną walkę muszę uznać także i ja, Wasz wróg", przekazanie przez von dem Bacha-Zalewskiego urny z sercem Chopina biskupowi Szlagowskiemu podczas Powstania Warszawskiego, Msza Pojednania w Krzyżowej i przekazujący sobie znak pokoju, obejmujący się premier Mazowiecki i kanclerz Kohl, prezydent Roman Herzog na uroczystościach 50. rocznicy Powstania Warszawskiego, prezydent Aleksander Kwaśniewski i prezydent Johannes Rau na moście granicznym między Frankfurtem nad Odrą a Słubicami i na koncercie pojednania w Gdańsku i na Westerplatte, spotkanie weteranów wojny - żołnierzy z Westerplatte i marynarzy z pancernika "Schlezwig-Holstein", żołnierzy Wołyńskiej Brygady Kawalerii i 4 dywizji pancernej Wermachtu walczących we wrześniu 1939 roku pod Mokrą, premier Jerzy Buzek i kanclerz Gerhard Schröder na cmentarzu w Palmirach etc.



Należy również mocno akcentować wszelkie momenty współpracy Polaków i Ukraińców, wysuwając na pierwszy plan wydarzenia i postaci, które tę współpracę symbolizują: porozumienie Badeni-Romaniuk, pakt Piłsudski-Petrula, polsko-ukraińskie braterstwo broni w czasie wyprawy kijowskiej i w okresie walki z "nawałą bolszewicką", Grot-Rowecki i Stefan Bandera w obozie Sachsenhausen, współpraca AK-WIN i UPA przeciw Sowietom w latach 1945-1947, gen. Omelanowycz-Pawłenko, dowódca 6. siczowej dywizjo strzeleckiej płk Marko Bezruczko, czy gen. Pawło Szandruk kawaler orderu Virtuti Militari za udział w kampanii wrześniowej i dowódca Ukraińskiej Armii Narodowej walczącej z Armią Czerwoną (w skład UAN wchodzili m.in. żołnierze dywizji SS "Hałaczyna" ukraińskich oddziałów Waffen-SS), spotkanie gen. W. Andersa i gen. P. Szandruka w 1950 roku w Nowym Jorku poswięcone współpracy polsko-ukraińskiej.

Przed 200 laty rozbiory Polski zainaugurowały nową epokę w dziejach świata. Na płaszczyźnie "transhistorycznej" nastąpi "odwrócenie" tych rozbiorów w skali eurazjatyckiej, co również zainauguruje nową epokę w dziejach świata (lata 1989-1999 możemy interpretować jako pierwszy rozbiór Imperium Wschodniego). Odpowiednikiem powstania Stanów Zjednoczonych i ich oderwania się od Imperium Europejskiego, a w konsekwencji powstania Imperium Americanum dążącego do przekształcenia się w Amerykańskie Imperium Mundi będzie na płaszczyźnie "transhistorycznej" geopolityczna restytucja Imperium Europejskiego, jego oderwanie się od Amerykańskiego Imperium Mundi, zwycięstwo w walce o panowanie nad światem i utworzenie Europejskiego Imperium Mundi. Na płaszczyźnie "transideologicznej" nastąpi odwrócenie ideologicznych skutków Rewolucji Francuskiej: Imperium Europejskie jako idea metapolityczna, jako koncepcja polityczna i jako realny byt polityczny przezwycięży liberalizm, nacjonalizm i demokratyzm. Zdecyduje o tym nie walka ideologiczna prowadzona przez przeciwników liberalizmu, nacjonalizmu i demokratyzmu (choć jest ona bardzo istotna i musi być stale prowadzona) ale fakt, że ideologie te okażą się szkodliwe dla powstania, trwania i ekspansji Imperium Europejskiego. Obecna elita Imperium (Unii Europejskiej) zwalcza polityczny nacjonalizm, bo uważa go, całkowicie słusznie, za zagrożenie wewnętrznego ładu Imperium. Zaczyna ona dostrzegać, że i demokratyzm staje się coraz większą przeszkodą dla funkcjonowania i umacniania Imperium. Zostanie on zachowany jako ideologiczny kamuflaż do momentu aż można będzie go bezpiecznie porzucić. Równocześnie europejska elita imperialna chciałaby zachować liberalizm (którego składnikiem jest wrogość wobec kulturalnej tożsamości narodów europejskich) gdyż jest on ideologią zwycięskiego Imperium Americanum, którą zinternalizowała, uznała za swoją (bo dobrze jest być po stronie zwycięzcy) i widzi w niej pożyteczny instrument polityczny. Ale w miarę jak postępować będzie "przebudowa" Imperium i jego eskalacja, także liberalizm jako oficjalne ideologia zacznie ulegać wewnętrznej dekompozycji i obumierać. Imperialna elita prędzej czy później przekona się, że liberalizm jest ideologią, która osłabia Imperium od wewnątrz, że propaganda imperialna oparta na hasłach liberalnych nie wypełnia swojej funkcji, że jednym słowem, liberalna formuła imperialna jest dla Imperium bezużyteczna.
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Wklejam bo dobre :)

http://nowadebata.pl/2016/12/17/ksiazki-pod-choinke-2016/

Kiedy nasz waloński waffenesesman walczył dzielnie z bolszewikami nad Donem czy w kotle pod Czerkasami, w Szwajcarii działy się o wiele ważniejsze rzeczy: w dniach 16 – 19 kwietnia 1943 roku Albert Hoffmann dokonał syntezy LSD: Albert Hoffmann, LSD …moje trudne dziecko (przeł. Krzysztof Lewandowski, Cień Kształtu, Warszawa 2016). To już drugie wydanie tej książeczki, którą w księgarniach ustawia się zwykle na półkach o wychowaniu dzieci. Nasuwa się tu pytanie, czy aby Degrelle też od czasu do czasu nie był na haju, ponieważ było to dość powszechne w armii niemieckiej, jak dowodzi Norman Ohler w książce Trzecia Rzesza na haju. Narkotyki w hitlerowskich Niemczech (przeł. Bartosz Nowacki, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2016) – wcześniejsza praca to: Werner Pieper, Nazis on Speed. Drogen im 3.Reich (2002). Na gruncie polskim wnikliwie badał te kwestę Łukasz Kamieński z UJ w pracy Farmakologizacja wojny (2012). Problematykę poruszaną przez Ohlera należy umieścić w szerszym globalnym kontekście, wszak amfetamina, benzedryna, metamfetamina były używane w armii brytyjskiej, amerykańskiej i japońskiej, Szacuje się, że w czasie II wojny światowej armia amerykańska zużyła 200 mln tabletek amfetaminy a brytyjska 72 miliony; mówiło się nawet, że to „metedryna zwyciężyła w bitwie o Anglię”. Bernard Montgomery zamówił duże ilości przed bitwą o El Alamein. Żołnierze Armii Czerwonej zagrzewali się do boju wódką, ale na pewno doprawioną niekiedy grzybami (amanita muscaria) Innymi słowy, II wojna światowa była „wojną najaranych”. Ciekawe, czy wygrali ci bardziej, czy ci mniej nawaleni. Proponuję nieśmiało, aby twórcy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku te fakty uwzględnili – to mogłoby przyciągnąć do muzeum więcej młodzieży.
 
D

Deleted member 4683

Guest
"...Żołnierze Armii Czerwonej zagrzewali się do boju wódką, ale na pewno doprawioną niekiedy grzybami (amanita muscaria).."

Ruszanie na akcję po muchomorze to chyba jednak niezbyt dobry pomysł ? Rozumiem, że wiadomość o planowanym frontalnym ataku na gniazdo karabinów maszynowych może budzić pewne fatalistyczne postawy ale wątpię żeby przeciętny żołnierz dodatkowo redukował swoje szanse grzybem
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

tolep

five miles out
8 555
15 441
Ruszanie na akcję po muchomorze to chyba jednak niezbyt dobry pomysł ? Rozumiem, że wiadomość o planowanym frontalnym ataku na gniazdo karabinów maszynowych może budzić pewne fatalistyczne postawy ale wątpię żeby przeciętny żołnierz dodatkowo redukował swoje szanse grzybem
Wódka to też słaby pomysł w sumie. A pierwszy raz o konsumowaniu muchomorów czerwonych przeczytałem w ruskiej książce (Generation P, Wiktor Pielewin). Może w Rosji to jest bardziej popularna używka?
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Mój dziadek był w Wehrmachcie, cały czas służył na froncie wschodnim (aż do Berlina) i raz opowiedział mi zdarzenie, które miało miejsce w 43r. Pewnego razu podczas szturmu Ruskich, jeden osobnik z pepeszą niepostrzeżenie się przedarł i wpadł do okopu. Wszyscy omal się nie zesrali. Ruska trzepało i gębą robił: dadadadada... ale wszyscy żyli. Na szczęście jeden przytomny koleś (znów ciekawostka: nazwisko miał Zajonc, nic nie kumał po polsku, pochodził gdzieś z Saary więc Ślązacy nadali mu ksywkę "Hazok" czyli po śląsku zając) walnął kolbą Ruksa w czerep i ten spłynął. Po chwili sprawa się wyjaśniła. Rusek miał pusty magazynek, ale szturmował twardo, bo był najebany bardzo poważnie. Odór mocnego trunku z jego gęby rozchodził się na parę metrów i nawet wzbudził podziw Feldwebla, który ściągnął oficerów i pokazywał ten egzemplarz, a tamci kiwali głowami z niedowierzaniem. Potem przygód z pijanymi ruskimi sołdatami mieli więcej.

Tak mniej więcej działał alkohol na ruskich sołdatów, a czy był zaprawiany muchomorkiem, to nie mam wiedzy w temacie, ale z wątku wnioskuję, że pewnie tak.
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 410
4 438
Jakiś czas temu rozmawiałem ze znajomym, który zajmuje się korektą tekstu i jakoś przez przypadek wyszło, że pracował z tekstami Gabisia. Mówił, że tyle baboli składniowych i ortograficznych to chyba nigdy wcześniej ani później nie widział, a pracował nad różnymi rzeczami :D
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736

01.23.22
Zaczynamy zmieniać świat na lepsze od tej chwili, kiedy przestajemy słuchać tych, którzy twierdzą, że chcą go ulepszyć. (Michael Klonovsky)
Dobrym uzupełnieniem artykułu Tomasza Szczerbiny Wymieranie narodów Europy („Arcana” nr 157–158) jest, zamieszczony w „Rzeczpospolitej Plus Minus” (19-20 czerwca 2021), tekst izraelskiego dziennikarza i publicysty Eyala Nadava zatytułowany Dlaczego Europa wymrze, będący fragmentem jego książki Rewolta, która ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa W.A.B. Nadav przywołuje znaną, dość szeroko komentowaną, także w mediach głównego nurtu, opublikowaną w 2017 r. metaanalizę wyników badań nasienia męskiego dokonaną na podstawie stu osiemdziesięciu pięciu recenzowanych prac naukowych, które ukazały się na przestrzeni ponad czterdziestu lat. Badania objęły prawie 43 000 mężczyzn z 50 krajów.
Metaanalizę, zamieszczoną na łamach „Human Reproduction Update”, sporządził międzynarodowy zespół badawczy złożony z naukowców z Izraela, USA, Danii, Brazylii i Hiszpanii, kierowany przez Hagaia Levine`a z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie oraz Shannę H. Swan z Mount Sinai Medical School w Nowym Jorku ( zob. Hagai Levine, Niels Jørgensen, Anderson Martino-Andrade, Jaime Mendiola, Dan Weksler-Derri, Irina Mindlis, Rachel Pinotti, Shanna H. Swan, Temporal trends in sperm count: a systematic review and meta-regression analysis https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6455044/).
W 2021 r. dr Shanna H. Swan opublikowała (razem z dziennikarką medyczną Stacey Colino) książkę Count Down: How Our Modern World Is Threatening Sperm Counts, Altering Male and Female Reproductive Development, and Imperiling the Future of the Human Race, w której rozwija problematykę obniżania się jakości męskiego nasienia.
Jak wynika z badań, w latach 1973-2011 w nasieniu mężczyzn Ameryki Północnej, Europy, Australii i Nowej Zelandii o ponad połowę spadła koncentracja plemników – z 99 milionów na mililitr nasienia w 1973 r. do 47 milionów w roku 2011 i nie ma oznak, że ten mocny i stały spadek zatrzyma się na pewnym poziomie. Mężczyźni produkują obecnie mniej nasienia zawierającego mniej plemników. Zmniejszył się także odsetek żywych, ruchliwych plemników. Ogólnie rzecz biorąc, produkcja zdrowo funkcjonujących plemników z wysokim potencjałem płodności maleje, biologiczna wartość męskiego nasienia się obniża. Hagai Levine stwierdził, że odkrycia te stanowią „głośny dzwonek alarmowy”: „Nawet gdybyśmy obecnie zmienili kurs statku, nie ma żadnej pewności, czy osiągnęlibyśmy pozytywny skutek. Spadek może utrzymywać się jeszcze długo”. Na razie przeciętny poziom koncentracji plemników umożliwia zapłodnienie, pytanie, co będzie, jeśli nadal będzie spadał. Shanna Swan zwraca uwagę, że jeśli przeciętny poziom spada, oznacza to, iż przybywa mężczyzn z nienormalnie niską koncentracją plemników a maleje grupa mężczyzn z bardzo wysoką koncentracją. Jeśli obecne trendy się utrzymają, to – prognozują Hagai Levine i Shanna Swan – czeka nas kryzys męskiej bezpłodności.
Optymiści uważają, że na spadającą płodność mężczyzn remedium będzie nowoczesna technologia – znajdująca się na razie w stadium początkowym tzw. gametogeneza in vitro (IVG), dzięki której naturalne nasienie męskie nie będzie już do niczego potrzebne. Nadzieje na poprawę sytuacji rozbudziły latem tego roku masowe media, podając sensacyjnie brzmiącą informację, że zespół naukowców z uniwersytetu w Miami kierowany przez prof. Daniela C. Gonzaleza przeprowadził badania, które wykazały poprawę jakości męskiego nasienia po przyjęciu szczepionki przeciwko Covid-19 produkowanej przez firmy Pfizer/BioNTech i Modernę. Zachęciło to niechybnie do zaszczepienia się wielu mężczyzn.
* * *
Badacze i lekarze łamią sobie głowy nad przyczynami degeneracji męskiego nasienia i wymieniają stałych podejrzanych: otyłość, alkohol, narkotyki, niektóre leki i terapie nowoczesnej medycyny, nadmierną medykalizację, jak również gorące kąpiele, saunę, noszenie zbyt obcisłych slipów zamiast luźnych bokserek, zbyt długie i zbyt częste jeżdżenie na rowerze, wreszcie intensywne treningi, maratony, triathlon czy crossfit, które narażają organizm na nadmierne obciążenie i powodują wytwarzanie dużej ilości kortyzolu negatywnie wpływającego na produkcję testosteronu (zob. wywiad z dr n. med. Ewą Kempisty-Jeznach, specjalistką medycyny męskiej; https://rodzajmeski.onet.pl/a/wspol...z-dr-n-med-ewa-kempisty-jeznach-o-meskim-tabu). Inni badacze podkreślają generalny problem zmian zachodzących w ludzkim środowisku: po II wojnie światowej eksplodowała na świecie, przede wszystkim w krajach tzw. Zachodu, rewolucja chemiczna, będąc swego rodzaju eksperymentem na żywych ludziach, albowiem po raz pierwszy w historii świata zachodzi tak intensywne wchłanianie do organizmu substancji i związków chemicznych, które nie występują naturalnie w przyrodzie. Od 2000 r. globalna produkcja syntetycznych chemikaliów podwoiła się i nadal rośnie. Do ludzkiego krwiobiegu dostają się chemiczne związki syntetyczne ( endocrine-disrupting chemicals) np. ftalany, zaburzające funkcjonowanie i pracę systemu hormonalnego, naruszające równowagę hormonalną, czego skutkiem może być właśnie spadek jakości nasienia i obniżenie poziomu testosteronu.
Winą obarcza się również przemysłową hodowlę bydła, karmionego hormonami przyspieszającymi wzrost takimi jak estradiol, progesteron, testosteron, zeranol, trenbolon, octan melengestrolu. Kładzie się też nacisk na skutki zażywania sterydów anabolicznych, egzogennego podawania testosteronu, które powoduje m.in. wyłączenie jego produkcji przez jądra. Wskazuje się ponadto na negatywne efekty zażywania tamoksifenu, antybiotyków, leków na nadciśnienie oraz narażania organizmu na oddziaływanie parabenów, triklosanu czy bisfenolu BPA. Mechanizm działania tych związków endokrynnie czynnych polega na naśladowaniu endogennych hormonów, co prowadzi m.in. do nieprawidłowych parametrów nasienia (zob. Wojciech Moskal, Plemniki potrzebują pomocy, „Gazeta Wyborcza”, 20 września 2019 ). Dr Kempisty-Jeznach podejrzewa, że pewną rolę może odgrywać, powszechnie stosowana – jako wypełniacz – soja, zawierająca fitoestrogeny, które mają podobne właściwości co hormony kobiece. Do organizmów mężczyzn przenika coraz więcej żeńskich hormonów lub substancji estrogenopodobnych, proces, który dr Kempisty-Jeznach bardzo trafnie nazywa „estrogenizacją męskiego życia i świata”.
* * *
Spadek poziomu koncentracji plemników i pogorszenie innych parametrów nasienia stwierdzono przede wszystkim w badaniach mężczyzn przeprowadzonych w krajach zachodnich. Wymaga to dalszych badań na innych kontynentach, ale z dotychczasowych wynika, że u mężczyzn z krajów nie-zachodnich (Ameryka Południowa, Azja, Afryka) nie występuje tak znaczące obniżenie jakości nasienia. W każdym razie wolno zakładać, że „kryzys niepłodności”, który Shanna Swan określa jako „kryzys egzystencjalny”, dotyka (dotknie) w pierwszym rzędzie narody Zachodu, co, jeśli przyjmiemy wyjaśnienie o jego chemicznych przyczynach, wynikałoby z tego, że kraje te wcześniej i w większym zakresie objęte zostały chemiczną rewolucją i zalewem wszelkiego rodzaju substancji zaburzających funkcjonowanie męskiego układu hormonalnego. Niezależnie jednak od zupełnie słusznego uwzględnienia czynników materialnych warto widzieć te procesy na tle zjawisk i trendów społeczno-ideologiczno-kulturalnych, występujących przede wszystkim w krajach tzw. Zachodu a dotyczących chłopięcości i męskości, a tym samym mogących mieć związek z potencjałem prokreacyjnym mężczyzn.
* * *
Niemieccy krytycy systemu „państwowego feminizmu” panującego w ich kraju uważają, że sytuacja chłopców pogarsza się. Więcej chłopców niż dziewcząt nie kończy szkoły, więcej ich jest w szkołach specjalnych, o wiele częściej popełniają samobójstwa. Chłopcy mają przeciętnie gorsze oceny, częściej zostają na drugi rok, wyraźnie rzadziej uzyskują maturę, więcej jest wśród nich analfabetów.
Program nauczania sformułowano tak, że służy zainteresowaniom i potrzebom dziewcząt. Fatalne dla chłopców okazało się wyrugowanie mężczyzn i pierwiastka męskiego z systemu oświatowego. Badania wykazują regularną korelację: im wyższy udział nauczycielek w szkołach podstawowych, tym gorsza sytuacja chłopców i tym słabsze osiągają wyniki. Opanowanie systemu przedszkolnego i edukacyjnego przez feministycznie zindoktrynowane nauczycielki pogarsza szanse edukacyjne, życiowe i zawodowe chłopców; w gimnazjach stanowią mniejszość, wolniej rozwijają się motorycznie i językowo, częściej występują wśród nich różne formy tzw. legastenii, przeciętnie dostają za te same wyniki gorsze oceny niż dziewczęta; mimo iż chłopcy gorzej wypadają np. w czytaniu a dziewczęta w matematyce i przedmiotach ścisłych, wagę przykłada się tylko do problemów dziewcząt, wspierając je na różne sposoby, aby tę różnicę zniwelować.
Feministyczny system edukacyjny powoduje moralną i emocjonalną destabilizację chłopców: drzemiący w nich intelektualny, duchowy, fizyczny potencjał jest marnotrawiony; pęd do rywalizacji i wyróżnienia się, są (po)tępione jako „asocjalne” i sprzeczne z „kobiecym duchem czasu” i „kobiecymi wartościami” (empatia, empatia!!!). Blokuje się agresywną a zarazem twórczą, chłopięcą a potem, męską energię, zamieniając ją w siłę destruktywną (na temat roli agresywności jako warunku wybitnych osiągnięć zob. Glenn Wilson, The Great Sex Divide. A Study of Male-Female Differences, London 1989).
Według ideologii feminizmu chłopcy z natury są dzicy, bezczelni i nieposłuszni, dlatego system państwowego feminizmu nastawiony jest na pozbawienie ich chłopięcości i męskości, i reedukowanie w duchu „kobiecym” . Według niektórych badań nawet czterokrotnie częściej występuje u chłopców tzw. ADHD, co jest normalnym typowym dla nich aktywnym, buntowniczym, agresywnym, impulsywnym zachowaniem. Aby takie „maczystowskie” zachowania ukrócić aplikuje się im ritalin i prozac (na temat „reżimu feministycznego” w Niemczech i jego krytyków zob. mój tekst Antyfeministyczna opozycja w Niemczech http://www.tomaszgabis.pl/2014/06/21/glosy-zza-odry-xxxviii/)
* * *
W sposób oczywisty negatywny wpływ na rozwój psychiczny i emocjonalny chłopców ma fakt, że są dziś wychowywani i formowani głównie przez matki, ciotki, babcie, przedszkolanki, nauczycielki, pracownice socjalne, pedagożki, psycholożki. Zwłaszcza wpływ tych ostatnich jest niekorzystny, gdyż sięga głęboko w chłopięce dusze. Tymczasem większość psychologów i psychoterapeutów to kobiety i ich przewaga liczebna w tym zawodzie cały czas się zwiększa się. Według danych z Niemiec z ostatnich lat na 70 000 studiujących psychologię 75% to kobiety, wśród otrzymujących dyplom magisterski jest ich 85% a doktorat – 72%. W niemieckiej Federalnej Izbie Terapeutów 71% członkiń to kobiety, a w grupie poniżej 35 lat jest ich już 91%. Liczba męskich psychoterapeutów dramatycznie w Niemczech spada. Psychologia i psychoterapia stają się zawodem kobiecym a jednocześnie liczba chłopców i mężczyzn poszukujących pomocy psychologicznej rośnie. Skutki takiego stanu rzeczy są oczywiste – ponieważ psychologia jest związana z jakimś systemem aksjologicznym, to w tym przypadku są to „wartości kobiece”, które wpaja się chłopcom od wczesnego dzieciństwa.
* * *
We współczesnych mieszanych, sfeminizowanych szkołach niemożliwe byłoby powstanie Stowarzyszenia Umarłych Poetów.
* * *
Hasło „spudlonej” niemieckiej SPD : „Kto chce ludzkiego społeczeństwa, ten musi przezwyciężyć męskie społeczeństwo”. Wniosek: męskie społeczeństwo to społeczeństwo nieludzkie.
* * *
Seria powieści Alfreda Szklarskiego z Tomkiem Wilmowskim jako głównym bohaterem była niegdyś masowo czytana przez chłopców, dostarczając im wzoru zachowania: czynnego, energicznego, dzielnego, nastawionego na eksplorację świata i przygodę. Jak z atrakcyjnej powieści dla chłopców zrobić „postkolonialnego” knota pokazał literat Maciej Dudziak, który, podobno na podstawie notatek autora, wyprodukował Tomka na Alasce. Dudziak to typowy wielokulturowiec powtarzający milion razy przeżute frazesy o „koegzystencji w różnorodności”, o „spotkaniu z Innym” , o szkodliwości „europocentryzmu” i „homogeniczności” itp. Wtłaczając w głowy chłopców tę demokratyczno-postępową breję ideologiczną, niszczy w istocie „chłopięce” przesłanie powieści Szklarskiego.
Częstujący czytelnikazdawkową monetą gazeciarskiej frazeologii” Wojciech Szot artykuł na temat wybrakowanego produktu Dudziaka zatytułował Samokrytyka Tomka („Gazeta Wyborcza”, 14 czerwca 2021). Owszem, samokrytyka jak najbardziej, ale to za mało, polskim chłopcom potrzeba czegoś więcej – samobiczowania. Składający samokrytykę za poprzednie wyprawy, za niedostrzeganie „systemowego rasizmu” i kolonializmu flagelant Tomek Wilmowski – oto z kim mają się chłopcy identyfikować i kogo naśladować.
W dążeniu do eliminacji „toksycznej chłopięcości” nie chciał pozostać w tyle za Dudziakiem i Szotem Wojciech Orliński, który ze swojej papierowej ambony (zob. „Gazeta Wyborcza – Duży Format”, 5 lipca 2021), grzmi, nie, nie grzmi, raczej smędzi na temat „przemocowego” charakteru powieści Edmunda Nizurskiego i Chłopców z Placu Broni Ferenca Molnara. Orliński wyznaje, że marzy o świecie, kiedy te „ponure arcydzieła” będą już dla młodzieży niezrozumiałe. Doprawdy, współczuję chłopcom, którym przyjdzie żyć w świecie wymarzonym przez Orlińskiego.
Orlińskiemu dedykuję dwa cytaty z Portretu artysty z czasów młodości Jamesa Joyce`a ( przeł. Zygmunt Allan, Warszawa 1977) odnoszące się do „ponurych”, pełnych „przemocy”, czasów:
Stefan zawarł przyjaźń z pewnym chłopcem, który nazywał się Aubrey Mills, i założył z nim watahę zbójecką w alei. Aubrey nosił w dziurce od guzika gwizdek na sznurku i rowerową lampkę u pasa, inni zaś chłopcy pozatykali za pasy, niby to sztylety, krótkie pałki. Stefan, jako że czytał o skromnym sposobie ubierania się Napoleona, wolał obywać się bez ozdób i przez to tym większe czuł zadowolenie, gdy przed wydaniem rozkazów naradzał się ze swym oficerem. Wataha urządzała najazdy na ogrody starych panien albo też maszerowała na zamek i staczała bitwy na poszarpanych, porosłych zielskiem głazach. Potem strudzone łaziki wracały do domu przynosząc w nozdrzach mdły zapach wybrzeża, a na rękach i we włosach cuchnącą maź i resztki morskich wodorostów. (s.66)
Stefan skierował roześmiany wzrok na twarz przyjaciela, gdyż pochlebiało mu zaufanie, a prostoduszne słowa go ujmowały.
– Cały dzień nie było mnie wtedy w domu, byłem w Buttevant — nie wiem, czy wiesz, gdzie to jest – na meczu hokejowym. Grała drużyna Croke’s Own Boys z drużyną Fearless Thurles. Żebyś ty wiedział, Stefku, co to była za haratanina! Okropna! Mój stryjeczny, Fonsy Davin, grał tego dnia w bramce drużyny z Limerick i podarli na nim całe ubranie, a połowę czasu był w ataku i wrzeszczał jak zwariowany. Nie zapomnę tego dnia do końca życia. Naraz jeden z graczy z drużyny Croke’s huknął go okropnie kijem hokejowym i przysięgam Bogu, że o mały włos nie dostał w samą skroń. Bóg mi świadkiem, że byłoby po nim, gdyby go był wtedy trzasnął zagiętym końcem. (s.196)
* * *
Australijski dziennikarz Fred Pawle ubolewa nad przemianami australijskiego futbolu (footy), na którym się wychował. Był on przez dziesiątki lat zasadniczo kontrolowaną przemocą, katarktycznym ujściem dla agresywnych emocji zarówno dla graczy, jak i kibiców, cotygodniową ucieczką od konwencji panujących w społeczeństwie uprzejmości i bezpieczeństwa. Obecnie footy jest tylko kolejnym nośnikiem do realizacji celów „wokizmu”, a akcja została zredukowana z brutalnego teatru dla facetów z klasy pracującej do bezpiecznego demonstrowania sprawności fizycznej i technicznych umiejętności graczy. Nie tylko specyficzny futbol australijski, ale w ogóle piłka nożna ciągle jeszcze przechowuje wartości i emocje Männerbundów, nic zatem dziwnego, że chce się odebrać futbolowi męski charakter . Coraz częściej w meczach męskiego futbolu kobiety są sędziami, komentują je w radio czy w telewizji.
Za przejawy demaskulinizacji piłki nożnej uznać można, propagowane ostatnimi czasy noszenie tęczowych opasek, które niejako przenosi piłkarzy z Männerbundu do „LGBT community”, oraz klękanie na murawie, które, jako symboliczny gest, wyraża, kompletnie obce duchowi męskiemu „wartości” – masochistyczne samoponiżanie się, płaszczenie się przed moralnymi szantażystami, podlizywanie się medialnym „autorytetom”.
* * *
Agata Bielik-Robson opowiedziała Michałowi Sutowskiemu , jak w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku była przez pewien czas kibicką trzecioligowego Millwall FC „wzorcowego chuligańskiego klubu Londynu”, jak przeżywała londyńskie derby, czyli doroczny, kultowy mecz dwóch odwiecznych wrogów – West Ham United z Millwall FC (zob. Agata Bielik-Robson, Żyj i pozwól żyć, rozmawia Michał Sutowski, Warszawa 2012, s.128n). Zacytujmy fragmenty wskrzeszające plastycznie świat dawnego męskiego futbolu, stanowiącego jeden z najważniejszych składników kultury klasy pracującej:
[…] to bardzo męski klub. Kobiety na trybunach należały do rzadkości. Owszem, pojawiały się, ale to były takie pubowe babony (śmiech), czasem bardziej męskie od faceta, z wielkimi kuflami piwa, którym chlapały naokoło i wrzeszczały: „Fuck you!” (śmiech). […] Coroczne derby to straszna jatka, wybucha nienawiść, kibice idą na noże. […] Żeby dojść na stadion Millwall, trzeba było przedostać się przez tak zwany Cold Blow Lane — doskonała, bardzo adekwatna nazwa: Zaułek Zimnego Podmuchu. Jest wyjątkowo obskurny, przebiega pod wiaduktem i częściowo przez tunel. Wszyscy obcy kibice muszą przejść przez niego, żeby dostać się na stadion; to jest miejsce najbardziej paskudnych zasadzek i potwornych jatek, które potrafią trwać kilka godzin. Pamiętam, że przedzieraliśmy się właśnie przez niedobitki takiej kilkugodzinnej akcji. […] Tak, jak na wojnie – leżały półtrupy zakrwawione, posiniaczone, z jakimiś tulipankami powbijanymi w ramiona i w uda. Sporo krwi… To był kosmos, ale dzielnie szłam dalej (śmiech). W życiu czegoś takiego nie widziałam. […] pojawili się wszyscy kibice West Ham i wszyscy kibice Millwall, wrzeszczeli na siebie potwornie, hałas niewiarygodny, wszyscy z piwem — potworne ilości piwa, to nie były już nawet pinty, tylko litrowe kufle. Nie było słychać meczu, nic nie było słychać, przez półtorej godziny panował niewiarygodny hałas i wrzask. Tylko od czasu do czasu któraś z grup kibiców intonowała jakiś chant. Nie wiadomo, co gorsze — czy werbalne pogróżki, czy śpiewy, bo od tego też uszy więdły. Mój ulubiony chant to Fuck ’em all! (śmiech). […] I tak można wyć przez dwadzieścia minut, do absolutnego upojenia, fuck ’em all, fuck ’em all. A jak już im się znudzi śpiewanie chantów, to zaczyna się tak zwany drone, z którego Millwall jest słynne. To też jest niesamowite. Drone działa na podobnej zasadzie: tysiące męskich gardeł po prostu buczy. Robią coś takiego: Milllllll — ciągną, ciągną –lllll-wallllllll. I tak przez cały czas, jak jeden rząd opadnie, następna grupa to podejmuje. To jest potwornie głośne, wibruje cały stadion, wszystko się trzęsie. Gracze przeciwnych drużyn, które przyjeżdżają grać na The New Den, mówią, że niczego się tak nie boją jak drone; wszystko zniosą — wrzaski, butelki, papier toaletowy, oblewanie piwem, plucie — wszystko, byleby nie drone.
* * *
Jednymi z ostatnich bastionów männerbundowskich klimatów były restauracje, knajpy, piwiarnie, kluby i puby, w których zbierali się sami faceci, by przy piwie, winie, whisky, wódce i innych napojach wyskokowych , w kłębach tytoniowego dymu z papierosów, cygar, cygaretek , fajek debatować nad ważnymi kwestiami sportowymi, politycznymi i filozoficznymi. Bastiony te postanowiono zburzyć pod pretekstem walki z paleniem tytoniu.
* * *
Socjolog z UAM prof. Zbyszko Melosik dostrzega narastającą krytykę słabości i wad mężczyzn, nieustanne poszukiwanie słabych stron mężczyzny w sferze intelektualnej, emocjonalnej i seksualnej (zob. Melosik, Kryzys męskości w kulturze współczesnej, Poznań 2002, str.9). O wiele ostrzej wypowiedział się na ten temat austriacki socjolog i politolog Michael Ley w książce Nationalmasochismus (Schnellroda 2018,s.36):
Białego mężczyznę obwołano nowym antychrystem, pardon, wiecznym faszystą. Stał się inkarnacją rasizmu, ludobójstwa i ciemiężenia całych kontynentów. Remedium na przezwyciężenie tej typowo europejskiej aberracji ma być ksenofilia, islamofilia i feminizm. Ponadto wszystkie interesujące mniejszości – homoseksualiści, transseksualiści, lesbijki i wszystkie inne „kwirowe” osobowości – mają być wspierane poprzez pozytywną dyskryminację. Biały heteroseksualny mężczyzna ma zostać sfeminizowany a za pomocą multikulturacji wyzuty władzy społecznej i politycznej: oto pluszowy zwierzaczek nowego porządku.
* * *
Przedstawiany kiedyś na tych łamach niemiecki powieściopisarz, eseista, aforysta Michael Klonovsky zestawił tytuły książek i innych publikacji wydanych w Niemczech w ostatnich kilkunastu lat: Mężczyźni nie mają przyszłości, Biała Księga Kobiet/Czarna Księga Mężczyzn, Kryzys męskości, Tylko martwy mężczyzna to dobry mężczyzna, Znak Zodiaku – dupek, Mężczyzna–pomyłka natury?, Nie ma przyszłości dla Adama, Fiasko mężczyzn, Zablokowany mężczyzna, Dlaczego mężczyzna nie potrafi kochać, Do wszystkiego można się przyzwyczaić, tylko nie do mężczyzny, Tępi mężczyźni, Mężczyźni są głupi, Mężczyźni nie nadają się do niczego, Mężczyzna jako przekleństwo świata, Nigdy nie ufaj mężczyźnie, Jak wychowam swojego męża, Trochę nienawiści do mężczyzn jest do twarzy każdej kobiecie, Psy są lepszymi mężczyznami, Mężczyzna – model wychodzący z użycia, Co zrobić z bezużytecznymi mężczyznami?, Mimozy w spodniach. Naturalna historia mężczyzny, Mężczyźni – słaba płeć? Klonovsky odnotował też nowe niemieckie wydanie kanonicznego dla radykalnego feminizmu SCUM Manifesto Valerie Solanas , która – warto wiedzieć – głosiła biologiczną niższość mężczyzn wobec kobiet.
* * *
W kulturze masowej, w medialnej propagandzie, w edukacji dewaloryzuje się i ojcostwo, i męskość, którą oszczerczo nazywa się „toksyczną męskością” – pod pretekstem walki z nią przeprowadza się demontaż męskich cnót i przymiotów. Prawdą jest, że zjawisko „toksycznej męskości” faktycznie dziś występuje, ale jest ona wynaturzonym produktem ubocznym systemu feministycznego. W nasilającej się z każdym rokiem oficjalnej propagandzie feministycznej europejscy i euroamerykańscy mężczyźni (czyt. biali mężczyźni, których pociąga płeć przeciwna) przedstawiani są jako wieczni sprawcy, rzeczywiści lub potencjalni gwałciciele, istoty agresywne, zdefektowane, godne pogardy lub litości. Według niemieckiego politologa Thomasa Gesterkampa „nastąpił rodzaj kulturowej reinterpretacji mężczyzny z godnego szacunku żywiciela rodziny na wyśmiewanego głąba“. Agitacja feministyczna zniesławia mężczyzn jako bezużytecznych pasożytów, jako uosobienie przemocy i niepohamowanych instynktów, lub wyśmiewa jako przygłupów, histeryków i beksy– w zależności od potrzeb przedstawia się mężczyzn albo jako śmiesznych fajtłapów, albo jako strasznych brutali. Klasyczne prace na ten temat to: Paul Nathanson, Katherine K. Young, Spreading Misandry: Teaching Contempt for Men in Popular Culture (2001), ciż, Legalizing Misandry: From Public Shame to Systemic Discrimination Against Men ( 2006) oraz Jim R. Macnamara Media and Male Identity: the Making and Remaking of Men (2006)
W ramach coraz bardziej rozszerzającej się dominacji ideologicznej feminizmu systematycznie deprecjonuje się, poniża, stygmatyzuje i demonizuje mężczyzn , utrwala ich negatywny stereotyp; wszystko, co męskie patologizuje się a niekiedy wręcz kryminalizuje – jedyne co u mężczyzny zasługuje na pochwałę to jego „cechy kobiece“. Na tzw. Zachodzie przeżywa koniunkturę „przemysł pogardy” wobec mężczyzn. Pomniejsza się ich zasługi i osiągnięcia, pozbawia możliwości odczuwania dumy, ich kultury i tradycje chce się zlikwidować jako „fallogocentryczne”, „mizoginiczne”, „rasistowskie”, „faszystowskie”. Polityka feminizmu polega na stałej inscenizacji kobiet jako odwiecznych ofiar męskiego ucisku a mężczyzn jako ich odwiecznych ciemiężycieli. Nawet szefowa koncernu, redaktorka wielkiego portalu internetowego, zarabiająca krocie na swoich powieściach pisarka czy premierka rządu nadal ma przypisany na zawsze status „wiecznej ofiary”. Jest to dość typowa strategia martyrologiczna i autowiktymizacyjna, która daje feministycznej elicie swoisty immunitet wobec krytyki i jest sposobem na łatwiejsze robienie kariery.
Chłopcy i mężczyźni z europejskiego i euroamerykańskiego kręgu kulturowego są obiektami pedagogiki wstydu; propaganda feministyczna wpaja im „poczucie winy“ za trwający tysiące lat ucisk kobiet a także innych ludów i narodów – wszelkie dawne grzechy i przewiny Europejczyków i Euroamerykanów są zwykle konkretyzowane w postaciach mężczyzn. Ciąży na nich zbiorowa wina nie tylko za tysiąclecia ucisku kobiet, ale także za przemoc domową, za blokowanie kobietom karier, za ich niskie zarobki, za „szklany sufit”, w końcu za całe zło tego świata. Europejski i euroamerykański mężczyzna ma nienawidzić samego siebie zarówno za to, że jest Europejczykiem, jak i za to, że jest mężczyzną. Tworzy się w ten sposób instrumenty moralnego szantażu i psychologicznej manipulacji, buduje instrumenty sprawowania władzy moralnej, symbolicznej i politycznej.
Demontaż tożsamości białego, heteroseksualnego, europejsko-amerykańskiego mężczyzny jest w oczach feministek i feministów („liliowych pudli”) istotny z jeszcze jednego powodu – zakłada się bowiem, iż każdy z nich nosi w sobie „faszystowskiego karła” a wartości męskie to wartości ex definitione „faszystowskie”. Ponieważ tzw. antyfaszyzm jest obecnie zasadniczą składową oficjalnej ideologii tzw. Zachodu, to, aby raz na zawsze zapobiec groźbie odrodzenia się „faszyzmu”, należy wszystkie wartości męskie wykorzenić, wszelkie formy Männerbundów zlikwidować jako jego psychologiczne, polityczne i społeczne podłoże.
Na pewien praktyczny cel antymęskiej agitacji zwrócił uwagę amerykański pisarz polityczny i ekonomiczny Doug Casey. Ponieważ biali heteroseksualni mężczyźni z klasy średniej i wyższej dysponują jeszcze bogactwem zgromadzonym dzięki pracowitości, wytrwałości, pasji, innowacyjności, energii, kreatywności, agresywnej aktywności, zmysłowi rywalizacji i konkurencji, robi się z nich kogoś w rodzaju „wroga klasowego”, który, złamany moralnie i bezbronny psychologicznie, bez oporu „podzieli się” swoimi oszczędnościami i zasobami finansowymi. Feministyczny atak na nich to propagandowa „podgotowka” pod rozgrabienie ich własności, przy czym, nie chodzi, rzecz jasna, o własność należącą do wielkich technooligarchów, wielkich bankierów, wielkich kapitalistów, szefów wielkich funduszy inwestycyjnych itd. Ci mogą spać spokojnie, wszak to oni m.in. tę propagandę współfinansują i to oni zamierzają przejąć wywłaszczone aktywa. Podkreślmy tu, że kiedy piszemy „mężczyźni”, nie mamy na myśli tychże Big Men, stanowiących wszak wśród mężczyzn mikroskopijną mniejszość. Nawet kiedy nadejdzie czas, kiedy będzie można powiedzieć, że „a man is a nigger of the world”, to do nich nie będzie się to odnosić.
* * *
Część krytyków feminizmu uważa, że pod uniwersalistycznymi hasłami skrywa on ściśle partykularne interesy, którymi są seksualne interesy twardego jądra ruchu, czyli lesbijek. Nie mogą one być otwarcie formułowane , ponieważ sprzeczne są z heteroseksualnymi interesami większości kobiet. Jeśli spojrzeć na tę ideologię przez pryzmat interesów seksualnych, to kampania zniesławiania, zohydzania i deprecjonowania mężczyzn przy jednoczesnym kierowaniu do dziewcząt i kobiet przesłania, żeby nie dały się „uwięzić” w roli żony i matki, ma na celu wywołanie wstrętu do mężczyzn, skłonienie do odwrócenia się od nich, co w efekcie zwiększy podaż dziewcząt i kobiet na lesbijskim rynku seksualnym.
* * *
Nowe wzorce zachowań najłatwiej propagować w ramach kultury masowej, której propaganda jest najbardziej powszechna i wyjątkowo skuteczna. Poprzez kino, literaturę wszelkiego rodzaju, muzykę, telewizję, internet i prasę powoli, metodycznie i skutecznie rozpowszechnia się nowy ideał mężczyzny-cwela – słabego, delikatnego, podległego, rozchwianego emocjonalnie, niedojrzałego i lękliwego – przekonując mężczyzn, że tacy właśnie powinni chcieć być, kobiety zaś, że takich mężczyzn powinny szukać. Zmiany dokonujące się na Zachodzie we wzorcach zachowań płciowych oraz w sferze seksualnej oznaczają nie tylko rewolucję społeczną, ale też psychiczną, ponieważ tworzą nowy typ mentalności – nowych mężczyzn. (Robert Tumski, Globalna demaskulinizacja, „Opcja na Prawo” nr 155, czerwiec 2019)
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
* * *
W eseju opublikowanym na łamach czasopisma „eigentümlich frei” (lipiec 2012) zatytułowanym Czy żyjemy w czasach wyjątkowych? Michael Klonovsky pisał, że kobiety są coraz bardziej zainteresowane optymalizacją swojej urody, co na pierwszy rzut oka wydaje się należeć do strategii „seksualno-darwinistycznej” – zdobyć najlepszego samca dla swoich dzieci. Tymczasem dzieje się na odwrót: kobiety stają coraz atrakcyjniejsze i zarazem coraz bardziej niepłodne. Kult piękności, szczupłości, fizycznej atrakcyjności, sportowego młodzieńczego wyglądu aż do późnego wieku łączy się z feministycznym ideałem wyemancypowanej, tzn. konkurującej z mężczyznami, kobiety, przesuwającej macierzyństwo na jak najpóźniejszy moment lub w ogóle go unikającej. W istocie upiększanie kobiecego ciała, emancypacja kobiet i kobieca niepłodność to paralelne i współzależne procesy. W historii nie znajdziemy niczego podobnego. Tak samo jak nie znajdziemy prób kwestionowania biologicznej płci człowieka, która – jak się głosi – jest socjalnie wyuczoną lub wymuszoną przez społeczeństwo rolą. Ten ekstremalny przejaw socjalnego egalitaryzmu nie jest jedynie szaloną fantazją intelektualisty, ale wszedł w stadium realizacji w momencie, kiedy medycy ogłosili, że są w stanie przeprowadzić „zmianę płci”.
Biologiczna płeć, jak i inne dotychczasowe biologiczno-historyczne konstanty typu heteroseksualizm i macierzyństwo są relatywizowane; chce się nimi dysponować wedle swoich wyobrażeń i pragnień. Dalej pisze Klonovsky, że dzięki postępom medycyny i wzrostowi materialnego poziomu życia niemal zniesiono umieralność niemowląt, ale towarzyszy temu ogromny wzrost umieralności embrionów poddawanych aborcji. To jest coś całkowicie nowego, czegoś podobnego nie było nigdy w dziejach ludzkości –całe społeczeństwo, z czysto prywatnego egoizmu, wydało prenatalną wojnę następnemu pokoleniu, gdyż samo zapragnęło możliwie wygodnie i jak najdłużej żyć. W 1900 r. w Niemczech przypadało 36 urodzeń na 1000 mieszkańców, dzisiaj osiem, z tego połowa to dzieci imigrantów. Ten trend objął wszystkie kraje europejskie, zwłaszcza warstwa inteligencka prawie się nie rozmnaża. Duch czasu obrócił się o 180 stopni – za objaw choroby uważa się nie kolektywną rezygnację z rozmnażania, u podłoża której leżą hedonizm, aborcja, antykoncepcja, gloryfikacja homoseksualności itd., lecz krytykę tego stanu rzeczy. Zdaniem niemieckiego pisarza, te i inne zjawiska dowodnie świadczą o tym, że żyjemy w czasach wyjątkowych.
* * *
Coraz częściej spotkać można chłopców i młodych mężczyzn stosujących makijaż, używających kobiecych kosmetyków, depilujących całe ciało, czyli eksponujących to, co dotychczas uchodziło za atrybuty kobiecości; najbardziej zdeterminowani starają się upodobnić z wyglądu do drag queens. Coraz więcej chłopców chce mówić jak dziewczęta, z dziewczęcą intonacją, dziewczęcymi słowami. We współczesnej modzie i w reklamie coraz intensywniej lansuje się wizerunek androgynicznych chłopców i młodych mężczyzn (leży to w interesie seksualnym homoseksualistów, bo zwiększa na rynku seksualnym podaż pasywnych – mówiąc po staropolsku – „niewieściuchów”. Zbyszko Melosik (s.12n) wskazuje na „inwersję ról płciowych” i dostrzega coraz silniejszą tendencję do „feminizacji męskiej tożsamości” i „feminizacji ciała męskiego”; pokazywani w magazynach mody chłopcy nie różnią się znacząco od dziewcząt.
W walce z „toksyczną męskością” przoduje firma Gucci; jej główny projektant Alessandro Michele kolekcję na mediolański tydzień mody męskiej zaplanował właśnie jako wezwanie do walki z „toksyczną męskością”. W materiale reklamowym można było przeczytać: „Toksyczna męskość wspiera nadużycia seksualne, przemoc i seksizm. I nie tylko to. Skazuje mężczyzn na dopasowanie się do fallicznej męskości, aby zostać zaakceptowanym przez społeczeństwo”. Ideałem jest dla projektanta męskość „nie-falliczna”. Jeden z modeli Gucciego – młody mężczyzna, ale o dziewczęcej sylwetce i urodzie nosi tiszert z napisem impotent , na który nakłada się słowo impatient . Ma on zapewne reprezentować „męskość niefalliczną”. Najdalej w kierunku „niefalliczności” idą mężczyźni określający się jako nullo lub smoothie (od smooth – „gładki”), którzy poddają się chirurgicznemu usunięciu genitaliów , czyli dokonują autokastracji.
Nie dążą oni do zmiany płci, ale do unieważnienia różnicy płciowej, do egzemplarycznego zniesienia dualizmu płciowego. Ich ideałem jest bycie w pełni neutralnym płciowo, uczynienie strefy genitalnej możliwie gładką.
Charakterystyczne, że lekarze o mężczyznach, którym usuwają jądra, mosznę i penisa, mówią „pacjenci”, mimo iż organy te są całkowicie zdrowe. Nadmieńmy tu, że Thomas Szasz za moment narodzin państwa terapeutycznego uznał wprowadzenie, uzasadnianego medycznie, obrzezania męskich noworodków, czyli usuwania zdrowej i funkcjonalnej części ciała – napletka.
* * *
Cytowany wyżej Hagai Levine zwraca uwagę, że ludzka płodność to rzecz bardzo delikatna, którą łatwo można zaburzyć; wpłynąć na nią mogą także zmiany społeczne. Niewielkie odstępstwo od normy np. stres, może wywołać zmiany w układzie hormonalnym. Dr Kempisty-Jeznach podkreśla, że kortyzol, czyli hormon stresu, jest największym przeciwnikiem, wpływającego na płodność, testosteronu; kortyzol zaburza gospodarkę hormonalną zmniejsza żywotność i ilość plemników. Kiedy rośnie poziom kortyzolu, spada poziom testosteronu, co odbija się na męskim libido. Spadki stężenia męskiego hormonu płciowego zwiększają ryzyko depresji i zaburzeń lękowych. I odwrotnie, depresja i zaburzenia lękowe powodują obniżenie poziomu testosteronu.
Czyż mężczyźni (pominawszy tych z elity polityczno-finansowej) nie żyją w wiecznym stresie, spowodowanym gorszą sytuacją społeczną i zdrowotną? Zbyszko Melosik uważa, że dane statystyczne potwierdzają tezę o wzrastającej, intelektualnej, emocjonalnej i fizycznej degradacji mężczyzn. Mężczyźni żyją (średnio) około siedmiu lat krócej niż kobiety, które w związku z tym dłużej pobierają emerytury, są też od nich relatywnie mniej zdrowi, gorzej się odżywiają. Mężczyźni stanowią 75% ofiar morderstw, 80% samobójców, 75% bezdomnych, znacznie więcej mężczyzn uzależnionych jest od narkotyków i alkoholu (Melosik, s.9n).
Należy tu brać pod uwagę, że mężczyźni stanowią większość we wszystkich możliwych dewiacjach i odchyleniach od przeciętnych norm moralnych i społecznych (zob. na ten temat: Glenn Wilson, The Great Sex Divide…). Wniosek z tego taki, że męska „wola mocy”, musi być etycznie powściągana, gdyż inaczej degeneruje się w czysto egoistyczną żądzą władzy.
We wszystkich grupach wiekowych od noworodków do starców udział zgonów mężczyzn na 100 000 osób jest większy niż kobiet, w grupie lat 15-35 dwa razy większy; w przypadku najstarszych osób mamy do czynienie z olbrzymią skalą feminizacji, bowiem np. dla wieku 95+ na 1 mężczyznę przypadają obecnie 3-4 kobiety, a prognozuje się, że za 20 lat na jednego stulatka przypadać będzie niemal 6 jego rówieśniczek. W najbardziej niebezpiecznych, najcięższych i najbrudniejszych zawodach prawie 100% stanowią mężczyźni, ale o parytetach kobiecych mówi się tylko w odniesieniu do zawodów lukratywnych i prestiżowych; najpoważniejsze wypadki w pracy, w tym śmiertelne, dotykają w 90% mężczyzn, tymczasem dla ideologii feministycznej ważniejsze jest to, że w najwyższym promilu społeczeństwa jest więcej menedżerów niż menedżerek albo więcej posłów niż posłanek, czyli w obszarach życia, które dla przeważające większości i kobiet, i mężczyzn nie mają żadnego znaczenia.
Socjologia zdrowia mówi, że jest to jeden z najważniejszych wskaźników społecznej sytuacji danej grupy: im krótsza średnia życia, tym gorsza sytuacja grupy. Tą grupą są mężczyźni. Jeśli połączyć to z psychicznym obciążeniem, jakie przynosi życie w warunkach „przemysłu pogardy” i pedagogiki wstydu, ośmieszania, deprecjonowania wartości i osiągnięć męskich, odbieranie mężczyznom poczucia dumy i godności, przy jednoczesnej nachalnej propagandzie wmawiającej im, że są uprzywilejowani, to zaburzenia układu hormonalnego, zmniejszanie liczby plemników i obniżenie poziomu testosteronu nie są czymś zaskakującym . Badania wykazują, że w pierwszej dekadzie XXI w. 65-letni mężczyzna miał poziom testosteronu niższy o 15% od 65-latka w 1987 r. Podobny spadek poziomu testosteronu notuje się u chłopców i młodych dorosłych. Lekarze alarmują, że coraz więcej jest trzydziestolatków i czterdziestolatków z obniżonym poziomem testosteronu, z czym wiąże się zmniejszona produkcja plemników oraz zaburzenia libido i potencji.
* * *
Jeśli na „kryzys płodności” przewidywany przez Hagai Levine`a i Shannę H. Swan spojrzymy przez pryzmat duchowy i ideologiczno-kulturalny, łatwo dostrzeżemy, że wszystkie powyżej opisane trendy w kulturze i ideologii ( zacieranie tożsamości płciowej, homoseksualność jako ideał, gloryfikacja aborcji, pogarda dla wielodzietności, apelowanie o nieposiadanie potomstwa dla ratowania świata, zakwestionowanie rodziny jako niezbędnej instytucji społecznej, pornografizacja wyobraźni etc.) odrzucają, pomijają, deprecjonują męską płodność i rolę mężczyzny jako ojca stanowiąc część szeroko pojętego antynatalizmu (zob. Christian Godin, Koniec ludzkości, przeł. Zofia Pająk, Wydawnictwo WAM, Kraków 2004).
* * *
Coraz trudniej przychodzi młodym mężczyznom pełnienie roli ojca. Parafrazując znane powiedzenie o monarchii można powiedzieć, że „kiedyś bycie ojcem było instynktem, dziś trzeba się go uczyć”.
* * *
Znana niemiecka feministka Alice Schwarzer zapytana, czy nie martwi jej, że w Niemczech rodzi się coraz mniej dzieci, odparła: „Na szczęście nie potrzeba już żadnego dziecka ofiarowywać w darze führerowi”, w domyśle – płodzenie i rodzenie dzieci było aktem „faszystowskim”. I może być nim dzisiaj, ponieważ nikt nie może zagwarantować, że Niemka , a właściwie każda Europejka, nie urodzi nowego „Hitlera”. Nic dziwnego, że w Niemczech wydaje się takie „antyfaszystowskie” książki jak na przykład . Bzykać się dla ojczyzny? Nie, dziękuję!, Zegar, który nie tyka: szczęśliwe bez dzieci; No kids: 40 powodów dla nieposiadania dzieci, Kłamstwo o szczęściu bycia matką itp.
* * *
Groteskowym przejawem opisywanej tu tendencji, jest kampania przeciwko tzw. manspreading, czyli typowej dla mężczyzn pozycji siedzącej z rozstawionymi nogami. Mężczyźni mają trzymać nogi złączone, najlepiej mocno ściśnięte; jest to sprzeczne z ich budową ciała i nie pozwala na odpowiednie wygodne ułożenie jąder, co z pewnością negatywnie wpływa na ich funkcjonowanie. Zatem ukrytym celem zwalczania manspreading jest „ścieśnienie” męskości w aspekcie anatomiczno-fizjologicznym.
* * *
Z uchwalonej we wrześniu br. w Szwajcarii ustawie „Małżeństwo dla wszystkich” wykreślono słowo ojciec zastępując je określeniami „rodzic” i „dawca nasienia”. Redaktor naczelny „Die Weltwoche” Roger Köppel tak ją skomentował: „Ojciec jako rodzaj certyfikowanego zwierzęcia rozpłodowego, któremu pod nadzorem władz zezwala się na oddanie nasienia, łączącego się gdzieś u kogoś z wyselekcjonowaną, genetycznie już zoptymalizowaną komórką jajową, aby wytworzyć embrion, który – o ile nie zostanie wcześniej wyabortowany – może być jako dziecko wychowywany przez dwie kobiety lub dwóch mężczyzn, przy czym jeden mężczyzna może być faktycznie biologicznym ojcem, pardon, dawcą spermy, podczas gdy drugiemu mężczyźnie wolno będzie przyjąć rolę matki”.
* * *
Bardziej jednak intryguje inna kategoria zachowań, na swój sposób skuteczniejsza w przygotowaniu ludzkości do zgaszenia światła. Mam na myśli antynatalistów uznających dalszą prokreację za błąd, zaniechanie czy wręcz postawę nieludzką, czy to ze względu na przeludnienie planety, czy to ze względu na zagładę czekającą niechybnie nienarodzone jeszcze potomstwo, czy z powodów społecznych i genderowych, demitologizujących macierzyństwo. […] Nazwy ich mikrospołeczności czy ruchów robią wrażenie: Voluntary Humań Extinction Movement czy Birthstrike. Gdyby najbardziej skrajnych ich zwolenników zapytać, czy są za prawem do aborcji, odpowiedzieliby, że nie są za prawem, lecz za jej obowiązkiem. Z ich fantazyjnej perspektywy ostatni ludzie na ziemi zmarliby, licząc od dzisiaj, najpóźniej za 100-110 lat. (Marek Bieńczyk, Przeraźliwe echo trąby, „Tygodnik Powszechny” 2021 nr 38)
* * *
Antynatalizm zarówno w wersji filozoficznej, jak i popularno-medialnej, wrogość wobec macierzyństwa (kampanie w mediach o kobietach, które żałują, że urodziły dziecko), ojcostwa i posiadania większej liczby dzieci, czyli, jak to zjawisko nazywa Godin, „pedofobia”, mogą mieć swoje korzenie w tym, co Malcolm Muggeridge nazwał The Great Liberal Death Wish – nie tyle culture of cancel jest największym zagrożeniem, ale culture of self-cancel. Narody europejskie same wymazują się z historii.
* * *
Michael Klonovsky pisał, że nasza epoka przyniosła wyzwolenie seksualności od prawie wszystkich konwencji i reguł moralnych; ten proces jest w historii absolutnym ewenementem. Przeczuwając skutki, wszystkie dotychczasowe społeczeństwa stawiały bariery i hamulce chroniące przed rozpętaniem erosa; to z czym mamy do czynienia dziś jest rzeczywiście bezprecedensowe. Obserwujemy usportowienie i „oddemonizowanie” seksu, które pozbawia sferę erotyczną napięć, tajemnicy, uroku. Wyzute ze wstydu publiczne demonstrowanie seksualnych zachowań będące dotychczas domeną pornobiznesu, staje się udziałem całkiem zwyczajnych ludzi. We wszystkich przeszłych społeczeństwach – zauważa Klonovsky – zachowania tego typu uznawano za przejaw niedorozwoju umysłowego lub za przestępstwo.
* * *
Nie jest wykluczone, że niezamierzonym biologicznym, fizjologicznym skutkiem rewolucji obyczajowo-seksualnej jest właśnie degradacja męskiego nasienia. Podobnie jak są nim: coraz większa liczba mężczyzn cierpiących na bezpłodność, wzrost nieprawidłowości w strefie genitalnej, spadek poziomu testosteronu, wzrost zaburzeń erekcji występujących u coraz młodszych mężczyzn, („problemy z erekcją to plaga współczesności” – Kempisty-Jeznach), obniżenie wśród mężczyzn popędu płciowego, spadek witalności i aktywności seksualnej, zmniejszenie zainteresowania seksem, poza seksem „wirtualnym”, „zdalnym” także w formie podglądactwa (pornografia). Jarema Piekutowski pisze o „recesji seksualnej”, zaś dr Shanna Swan wręcz o „głębokiej seksualnej zapaści” (massive sexual slump). Tak kończy się rewolucja w imię „seksualnego wyzwolenia” – jak każda rewolucja pozostawia po sobie pogorzeliska i ruiny.
* * *
W 1998 r. Jacques Attali opublikował Słownik XXI wieku (wyd.pol. Wrocław 2002), w którym znajduje się hasło „Kobieta”, ale nie ma hasła „Mężczyzna”. Według Attali`ego w XXI wieku „każdy człowiek tak kobieta, jak i mężczyzna, będą mogli wyrażać swoją kobiecość” a „świat będzie dążył do tego, by stać się kobiecy” (s.105). W haśle „Ludzie” czytamy: „Na Północy [na Zachodzie] „panie uzyskają przewagę a większość mężczyzn zacznie przejmować wartości kobiece (s.119). W innym miejscu Attali przewiduje możliwość „supremacji cech kobiecych” w XXI w. (s.185).
* * *
Jesteśmy świadkami i uczestnikami z jednej strony procesu „estrogenizacji męskiego życia i świata” (Kempisty-Jeznach) zachodzącego pod wpływem wszelkiego rodzaju „feminizujących” substancji, a z drugiej dotychczasowa męska płeć kulturalno-społeczna (gender), tradycyjnie uznawana za „dopasowaną” do płci biologicznej, ulega erozji i demontażowi; ośmiesza się i tępi składające się na nią ideały, wzorce, role i cnoty – poczucie siły, zaufanie do siebie, pozytywna agresywność, twórcze dążenie do dominacji, skłonność do podejmowania ryzyka, honor itd.
Ponieważ płeć biologiczna nadal jest męska, ale męski gender przekształca się w gender „kobiecy”, to – taką hipotezę można postawić – biologiczna płeć mężczyzn zaczyna przystosowywać się do kobiecego gender; nie tylko w sensie duchowym, ale i w sensie biologicznym mężczyźni upodobniają się do kobiet; mężczyzna produkujący coraz mniej plemników i mający minimalny poziom testosteronu staje się mniej męski, czyli dostosowany do swojego zmienionego gender. Innymi słowy kultura zaczyna zmieniać biologię, duch determinuje cielesność. „Feminizacja ciała” (Melosik) w sensie kulturowym, pociąga za sobą feminizację w sensie biologicznym, duchowa eunuchizacja mężczyzn – ich eunuchizację biologiczną w postaci degradacji jakości nasienia, obniżenia poziomu stężenia testosteronu, niskiej płodności lub bezpłodności. Może ona sięgać wręcz poziomu anatomicznego. Jak wiadomo, jednym z najbardziej istotnych wyznaczników płci jest anogenital distance, czyli odległość genitalno-odbytnicza, mająca związek z poziomem testosteronu, liczbą i koncentracją plemników w nasieniu. U mężczyzn jest ona dłuższa niż u kobiet. Jednak, jak pokazała praca zbiorowa z udziałem wzmiankowanej Shanny Swan et al. Decrease in Anogenital Distance among Male Infants opublikowana na łamach „Environmental Health Perspectives” (sierpień 2005), obserwuje się coraz więcej przypadków jej skrócenia u chłopców, co fizjologicznie upodabnia ich do dziewcząt.
* * *
Swego czasu mówiło się o „strajku macic”, zatem to, z czym mamy do czynienia w przypadku mężczyzn, można by określić jako „strajk jąder”, które zaprzestają produkcji plemników. Po co je produkować, skoro są do niczego niepotrzebne? Organizm mężczyzn reaguje spadkiem potencjału płodności wraz z przekształcaniem się ich płci społeczno-kulturowej z męskiej w kobiecą. Oczywiście, jest to tylko nieudowodniona hipoteza, być może mamy do czynienia nie ze związkiem przyczynowo-skutkowym, ale z korelacją, ze „znakiem towarzyszącym wygaśnięciu demograficznemu”. (Godin)
* * *
W cywilizacji zachodniej model męskości i ojcowskości dawnego typu opisywany jako „patriarchat” uległ rozkładowi, przy czym „upadek patriarchatu” jest de facto przejściem do epoki postmałżeńskiej i postrodzinnej. Zadecydowały o tym czynniki technologiczne, gospodarcze i społeczne – w tym sensie „femininizm-dżenderyzm” jest w dużej mierze surferem płynącym na fali, którą wywołują siły znacznie odeń potężniejsze. Nastąpił rozpad modelu ojcowsko-monarchicznego (demokracje i republiki są w sensie systemowym i symbolicznym kobietami): Bóg Ojciec w Niebie, Król-Ojciec na Ziemi i Ojciec-Mężczyzna w Rodzinie ( Pater Familias).
O ile niegdyś pierwiastki męskie i ojcowskie były wyraźnie obecne i eksponowane w systemach religijnych i mitologicznych, o tyle obecnie – jak pokazuje Jack Donovan w poświęconej tej problematyce książce Fire in the Dark: Men and Gods (Ogień w ciemności. Mężczyźni i bogowie, 2020) – ulegają, niestety, rozpadowi, z fatalnymi tego skutkami dla „konceptualnego ładu świata”. Dodajmy, że, reprezentujący współczesny maskulinizm w wersji männerbundowskiej o radykalnie prawicowym obliczu, Donovan jest autorem znanej, wydanej także w Polsce, książki Droga mężczyzn (Wyd. Czerwona Pigułka, 2020).
Na zanikanie figury Ojca, wygasanie ojcowskości i opartych na niej prawach, prawdach i więziach, wskazywał Ernst Jünger w, będącej poniekąd uzupełnieniem Robotnika, książce An der Zeitmauer (Przy murze czasu, 1959). Według niego jest to element powszechnodziejowego procesu, mającego wręcz wymiar „kosmiczny”. Ludzkość przebija się przez mur czasu; epoka monarchów i patriarchów z ich metafizycznymi formami i symboliką przeminęła.
* * *
Zdaniem Zbyszko Melosika mamy do czynienia z „narastającą intelektualną, emocjonalną i fizyczną degradacją mężczyzn”. Jednakże degradacja to jednocześnie autodegradacja. Dlatego też Michael Klonovsky mówi zarówno o likwidacji męskości, jak i samolikwidacji mężczyzny, który pozwala się udomowić, posłusznie przechodząc kursy dżenderowej tresury. Jest egzystencjalnie wyczerpany, zorientowany na wellness, wierzący w feministyczne bajdy, które w multimedialnie skołowanych głowach usadowiły się jako rzekome fakty. Zatem, oskarża Klonovsky, zachodni mężczyzna stał swoim własnym grabarzem.
Z irytacją i smutkiem pytała przed laty konserwatywna publicystka niemiecka, edytorka i tłumaczka związana obecnie z pismem „Sezession”, Ellen Kositza: „Komu mają dzisiaj kobiety rodzić dzieci? Płciowodemokratycznemu groszorobowi i weekendowemu tacie? Udomowionemu domatorowi? Egomańskiemu lanserowi z mięśniami wyprodukowanymi na siłowni? Systemowi emerytalnemu? Paktowi międzypokoleniowemu, który nie jest już nawet teoretyczną konstrukcją?” (Kositza jest matką siedmiorga dzieci). W tym kontekście warto wspomnieć o książce Anthony`ego M. Ludovici Man: An Indictment (Mężczyzna – akt oskarżenia, Londyn 1927) opisującej degenerację nowoczesnego mężczyzny, jej przyczyny i skutki.
* * *
Palącą koniecznością jest przełożenie wreszcie na polski książki argentyńskiej pisarski żydowsko-niemieckiego pochodzenia Esther Vilar Der dressierte Mann (Tresowany mężczyzna, 1971). Napisana z pamfletowym zacięciem wywraca na nice feministyczny dyskurs. W kolejce na przekład czeka też książka Martina van Crevelda The Privileged Sex (2013).
Tomasz Gabiś
Pierwodruk: „Arcana” nr 162 (nr 6, 2021). Wersja nieco zmieniona i rozszerzona.
 
Do góry Bottom