Tak będzie w AKAPie

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
W Turcji osmańskiej, strażacy, którzy pojawiali się na miejscu pożaru negocjowali stawki za ugaszenie zanim rozpoczynali akcje. Poszkodowany był w dość niekorzystnej sytuacji negocjacyjnej chyba, że przyjechała kolejna ekipa.
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 193
Więził kobietę przez trzy dni, kazał sprzątać. Miała to być zapłata za kurs
f1c3db87-4fde-45d4-b758-49b42a9657a1.jpg

Odebrał kobietę z dyskoteki w Zielonej Górze, zawiózł ją do swojego mieszkania i przez trzy dni więził. Następnie wraz z kolegą okradł jej partnera. Prokuratura ujawnia nowe szczegóły dotyczące tej sprawy. Kierowca auta odpowie za rozbój i pozbawienie wolności.

To nie scenariusz filmowy, a historia, która wydarzyła się naprawdę. Para z Żar (woj. lubuskie) bawiła się w jednej z zielonogórskich dyskotek. Po zakończeniu zabawy oboje zamówili kurs taksówką do Żar. Kierowca przewiózł ich do domu. W sumie pokonali około 50-kilometrową trasę.


Po dojechaniu na miejsce pomiędzy kierowcą a pasażerem doszło do kłótni o pieniądze. - Mężczyzna nie chciał zapłacić za ten kurs. W niejasnych jeszcze, a obecnie wyjaśnianych okolicznościach, kobieta została odwieziona przez kierowcę taksówki do jego mieszkania - mówi tvn24.pl Zbigniew Fąfera z zielonogórskiej prokuratury.

Miała odpracować kurs
- Tam miała odpracować niezapłacony kurs, sprzątając w jego mieszkaniu - zdrada prokurator. Miała też gotować.


- Faktycznie przez około 3 dni kobieta przebywała w mieszkaniu tego mężczyzny, a następnie została odwieziona przez kierowcę taksówki do swojego mieszkania - potwierdza Fąfera.

Na tym jednak historia się nie skończyła. Kierowca wspólnie ze swoim kolegą odwieźli kobietę do domu i zażądali od jej znajomego pieniędzy za tamten przejazd.

Ukradli portfel

- Kiedy mężczyzna dłużnik wyjmował z portfela pieniądze, mężczyźni wyrwali mu z ręki portfel i uciekli - informuje Fąfera.

W ich ręce trafiło ponad 2 tys. zł. – Pieniądze zostały odzyskane. Poinformowani o zdarzeniu policjanci ujęli obu sprawców rozboju - mówi prokurator.

Sprawą porwania i rozboju zajmuje się teraz Prokuratura Rejonowa w Żarach. - Prokurator przedstawił kierowcy taksówki i jego znajomemu zarzuty dokonania rozboju. Dodatkowo kierowcy taksówki przedstawiono zarzut pozbawienia wolności. W stosunku do obu mężczyzn, na wniosek prokuratora, sąd zastosował środki zapobiegawcze w postaci aresztu tymczasowego na 3 miesiące - kończy Fąfera.

Zgodnie z kodeksem karnym, za rozbój obu mężczyznom grozi nawet 12 lat więzienia. Za pozbawienie wolności kierowcy grozi kolejne 5 lat za kratkami.
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 193
W akapie po tym jak wytną lasy na opał, z braku drewna pójdą ławki, drewniane domki itd. A jak drewna zabraknie to pójdą kości, bo te się dobrze palą :).

Gm. Krasnobród: Ktoś ukradł myśliwską ambonę z pola w Wólce Husińskiej
s4_gm_krasnobrod_ktos_ukradl_mysliwska_ambone_z_pola_w_wolce_husinskiej_.jpg

Brak ambony zauważył łowczy jednego z kół łowieckich. Natychmiast zareagował. Wczoraj (środa, 22 marca) poinformował o tym policjantów z Krasnobrodu. – Drewniana konstrukcja, ustawiona jesienią ubiegłego roku, skradziona została z pól uprawnych w miejscowości Wólka Husińska. Straty oszacowano na kwotę 1500 złotych – informuje Joanna Kopeć, rzeczniczka zamojskiej policji.

Mundurowi zgłoszenie przyjęli i rozpoczęli poszukiwania złodzieja i łupu. Szybko ustalili, że rabusiem jest 33-letni mieszkaniec gm. Krasnobród. Ambonę znaleźli na jego podwórku. Drewniana konstrukcja była już pocięta na kawałki.

33-latek już usłyszał zarzut kradzieży. Podczas przesłuchania przyznał się do winy. Wkrótce stanie przed sądem. – Zgodnie z kodeksem karnym zabór w celu przywłaszczenia cudzego mienia to przestępstwo, za które grozić może kara do 5 lat pozbawienia wolności – precyzuje Joanna Kopeć.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Uber is forcing drivers in Seattle to listen to anti-union propaganda

Over the past few years, Uber has been fighting to avoid acknowledging its drivers as employees, as doing so would cost them a lot more money than it does now to keep its ‘partners’ on its platform.

But as things begin to come to a head in Seattle, where drivers are inching closer towards forming a union, the company is struggling to find ways to dissuade them. Its latest tactic: forcing drivers to listen to Uber podcasts about voting rights, collective bargaining and city council hearings, reports The Wall Street Journal.

Drivers must reportedly listen to the company-run programming before they can begin accepting rides each day. In addition, they’re also receiving text messages and invites to meetings that may help convince them to ditch unionization plans. It hardly sounds like the dream freelance gig the company touts for its ‘partners’.

In December 2015, Seattle’s City Council voted unanimously to grant Uber drivers the ability to unionize. That would allow them to collectively bargain over working conditions and pay.

Of course, Uber wants none of that. According to The Stranger, it’s previously run TV ads urging drivers to avoid unionizing, over concerns that doing so would erode their freedom to work flexibly, accepting rides on the platform only when convenient to them.

However, the Teamsters labor union, which is working to organize Uber drivers, says that it has no interest in negotiating fixed schedules The situation is still in limbo, as Uber sued Seattle in January to block an ordinance allowing drivers to unionize and the hearing is yet to take place.

The tussle underlines Uber’s refusal to take responsibility for the welfare of its drivers, who it repeatedly says are crucial to the company’s success, but doesn’t care to spend on. Last April, it paid $84 million to settle lawsuits in California and Massachusetts to the 385,000 plaintiffs in cases brought against it in 2013, over whether its drivers should be classified as employees (and therefore receive benefits like fuel and vehicle maintenance costs being taken care of).

The news comes soon after a former Uber engineer detailed numerous instances depicting sexism within the organization; the company’s culture has since been under scrutiny and an internal review is underway. CEO Travis Kalanick also noted last week that he is looking for a new Chief Operating Officer to partner with him in writing “the next chapter in our journey.” Whoever’s eyeing that role better have a strong stomach.

https://thenextweb.com/us/2017/03/1...n-seattle-to-listen-to-anti-union-propaganda/
 

Finis

Anarcho-individual
439
1 925
Co za idiota. Wyrzuca trofeum mogące zapewnić mu szacun na dzielni:
W akapie, to ci trzej napastnicy/złodzieje już dawno raczej leżeliby martwi z dziurami po kulach w głowie.

Odnośnie zaś całego przebiegu "akcji". Skoro poszkodowany odzyskał skradzioną rzecz (rozumiem, że chodziło o torbę), to po kiego grzyba wdawał się z tym lumpiarstwem w pyskówkę? Zabrać fant, dać gazem po oczach (jeżeli takowy się posiada) i spierdalać. Na koniec był klasyczny przykład tego, co się dzieje, jak zawodnik czeka na atak agresora. Ruszyli wszyscy na razi i powalili gościa na ziemię. Miał szczęście, że to się dla niego tak "lajtowo" skończyło. Wiem, wiem - łatwo mi się piszę zza klawiaturki.
 

novicar

Member
51
185
W akapie, to ci trzej napastnicy/złodzieje już dawno raczej leżeliby martwi z dziurami po kulach w głowie.

Odnośnie zaś całego przebiegu "akcji". Skoro poszkodowany odzyskał skradzioną rzecz (rozumiem, że chodziło o torbę), to po kiego grzyba wdawał się z tym lumpiarstwem w pyskówkę? Zabrać fant, dać gazem po oczach (jeżeli takowy się posiada) i spierdalać. Na koniec był klasyczny przykład tego, co się dzieje, jak zawodnik czeka na atak agresora. Ruszyli wszyscy na razi i powalili gościa na ziemię. Miał szczęście, że to się dla niego tak "lajtowo" skończyło. Wiem, wiem - łatwo mi się piszę zza klawiaturki.
Poczuł się jak Bond. Tylko środków zabrakło. Niestety.
 
OP
OP
Ciek

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 874
12 260
Chiński pisarz S-F Liu Cixin pisze, że w akapie technologiczne bezrobocie będzie takie, że się tow. MichałowiD i tow. Shogu nawet nie śniło:

“I would not be able to explain the highly complex process of wealth concentration to you,” the alien said, “but in essence it was no different than the operations of capital markets in your world. In the time of my great-grandfather, sixty percent of the wealth of the First Earth was under the control of ten million; in the world of my grandfather, eighty percent of our world's wealth was in the hands of a mere ten thousand. And, when my father was young, ninety percent of the wealth was held by no more than forty-two individuals.
“When I was born, capitalism on the First Earth had reached the peak of peaks, producing an almost unbelievable marvel of wealth: Ninety-nine percent of the wealth of our world was now in the hands of single person! That person was known as the 'Last Entrepreneur'.
“Even though there was still a gap between rich and poor among the other two billion, they were vying for nothing more than the remaining one percent of the world's wealth. And so the First Earth became a world with one rich man and two billion poor. The constitution remained and with it the inviolability of private property. And the Machine continued to faithfully carry out its duty, protecting the private property of that sole individual.
“Do you want to know what the Last Entrepreneur owned?” the alien asked, but gave Mr. Smoothbore no chance to answer. “He owned the entire First Earth! Every last continent and ocean of our planet became his private halls and gardens. Even the very air and atmosphere became his private property. The remaining two billion poor lived in completely sealed homes, separated from the world outside. Inside, these homes were equipped with entirely autonomous miniature eco-cycle systems that used their own pitiful supplies of water, air, and soil to provide for the tiny world sealed within them. The only thing they could take from the outside world was the last resource not the property of the Last Entrepreneur: Sunlight.
“My family's home was next to a river and surrounded by green grass. The grass stretched to the banks of that river and beyond, to the azure feet of the mountains in the distance. We could hear the song of the birds in the air and the splashing of the fish in the water. We saw herds of deer leisurely drink at the river's bank; and, most intoxicating to me, we could see the wind rippling through the great grasslands just outside. But none of it belonged to us. Our family was completely cut-off from the outside world. All we could do was watch it through our hermetically sealed portholes that were never to be opened. To leave our home, we had to go through an airlock, much as one might leave a spaceship for a spacewalk. In fact, there was little separating my family's life from life on a spaceship. The only real difference was that the hostile environment was inside – not out!
“We only breathed the foul air provided to us by our life-support system, only drank water that had been re-filtered a million times over, and only ate barely edible food recycled from our own excrements. And all along, there was nothing more than a single wall separating us from the bountiful, vast world outside. Yet, when we left the house, we had to wear suits like astronauts. We had to bring our own food and water, even our own oxygen. After all, the air did not belong to us. It was the private property of the Last Entrepreneur.
“Of course, we had our luxuries,” the alien continued. “On holidays or weddings, for example, we would leave our sealed homes and venture into the great outdoors of the First Earth. The first breath of fresh air was what always got to us the most. The air was ever so slightly sweet – sweet enough to make you cry. But of course it cost us money. Before leaving our home, we had to swallow a pill-sized air-vendor. This device could monitor and measure how much air we breathed and with every breath, money was deducted from our bank account. For the poor it was a true luxury, something they could only do once or twice a year. When we were outside, we never dared to exert ourselves. In fact, we mostly just sat around to limit the amount we would breathe. Before returning home we needed to carefully scrape and clean our shoes; after all, the soil outside did not belong to us.
“Let me tell you how my mother died. To save money, she had not left the house for three years. She did not even go outside on holidays. On the night that it happened, she – entirely by accident – sleepwalked into the airlock and right out! She must have been dreaming about nature. When the Enforcer found her, she was already a good ways from our home. It saw that she was without an air-vendor, so it dragged her back home. As it hauled her along, the Enforcer clasped her neck with its mechanical pincher. It had no intention of killing her; it was just protecting a citizen's inviolable private property – the air. When it arrived at our home, my mother was already dead, strangled. The enforcer dropped her corpse in front of us with the following words: 'She is guilty of larceny. A penalty has been imposed, but your funds are insufficient to cover it. For this reason we will confiscate your mother's remains to collect the debt.' I should also tell you that a corpse was very valuable to poor families. After all – it is made up of seventy percent water and many other useful resources. Even so, the value of her body in the end was not enough to pay the fine, so the Machine also confiscated a good chunk of our family's air.
“The air supply of our family's life-support system was already critically low at the time and we lacked the funds to refill it. After the Enforcer took its share, we were left with so little that our very lives hung in the balance. To replenish used air, the life-support system was now forced to separate oxygen from water via electrolysis. However, doing so rapidly degraded the system in its entirety. Soon the master control issued a warning: If we did not add fifteen liters of water to the system, it would completely collapse within thirty hours. The glow of the red warning lights flooded every room. For a while we planned to steal some water from the river outside, but we soon discarded the idea; the omnipresent Enforcers would kill us before we ever made it home with the water. My father silently mulled over the situation for many long moments, telling me not to worry and go to sleep. I was very afraid, but I still went to bed – more for the lack of oxygen than anything else. I do not know how long I slept before a robot woke me. It had come from a resource conversion vehicle that had docked onto our house. It pointed to a bucket of crystal clear water and told me, 'This is your father.' The resource conversion vehicles were mobile installations that converted human bodies into resources for life-support systems. My father had let it extract all the water from his body, even while a beautiful river gurgled in the moonlight a mere three hundred meters from our home. The resource conversion vehicle had also extracted some other parts of his body for our life-support system: A small box of organic fats, a bottle of calcium, even a bit of iron, about as large as a coin.
“My father's water saved the home's life-support system and so I lived on.

100% akapu w akapie. Znaczy się 99,9999999999999999999999%, bo jakieś niepotrzebne nikomu biedaki gdzieś tam siedzą jeszcze w słoiku.

Źródło: Amazon product ASIN 1489502858
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Piękna wizja. Szumlewicze powinny cytować jako dowód, do czego doprowadzi krwiożerczy kapitalizm (bo dla nich to gra o sumie zerowej).
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 412
4 448
"Jak się handluje kobietami? Absolutnie łatwo". Były sutener o kulisach swojej pracy i... braku wyrzutów sumienia

To jakbyś nazwał sam siebie?

W moich czasach mówiło się opiekun. Nie w takim rozumieniu, że anioł stróż, a menadżer. Ale chodzi w tym też o podkreślenie, że w tej robocie ważne jest zadbanie o bezpieczeństwo. Po to właśnie dziewczynom opiekunowie, by mogły pracować możliwie bezpiecznie. No i żeby znalazły dobrych klientów.

Bo wbrew pozorom, to wcale nie byłoby tak pięknie, że wszystkie chętne same znalazłyby klientelę. Tych, co wychodzą z inicjatyw a pierwsi jest maksymalnie może połowa. Resztę klientów trzeba odpowiednio zachęcić, stworzyć im warunki. Do tego trzeba kontaktów, przebojowości, zmysłu biznesowego żeby wynegocjować dobre warunki.

Masz wyrzuty sumienia?

Nie należę do jakichś nawróconych. Za dobrze na tym żyłem i dobrze pozwalałem żyć innym.

Dobrym życiem nazywasz zarabianie na seksie z dziesięcioma partnerami dziennie?

A jak inaczej te dziewczyny miały zarobić na to żeby nakarmić i ubrać siebie, swoje dzieciaki, albo i całą rodzinę - od faceta bezrobotnego po swoich staruszków? No jak? Wywalone z domu, wywalone ze szkoły. Czasem już z jednym albo dwoma dzieciakami zmajstrowanymi pod koniec podstawówki. One same nie raz mówiły, że jedyne co potrafią to dawać du... I były zadowolone, że mogą chociaż dzięki temu godnie żyć.
Cały wywiad w linku w tytule.
 
Do góry Bottom