Att
Manarchista
- 286
- 495
Co do natury ludzkiego poznania:
Uważam nawet nie tylko, że nasze poznanie jest w sposób konieczny niepełne, ale że nasze poznanie wręcz nie może się zbliżyć do natury rzeczy. Owszem, możemy odkryć pewne zasady, które umożliwią nam przewidywanie zdarzeń, jednak cały czas będziemy stali z boku, niezdolni dotknąć istoty badanych przedmiotów. Postaram się to w następnych akapitach wyjaśnić.
Na przykład dla człowieka głównym wyznacznikiem natury jakiegoś przedmiotu może być jego wygląd. Kiedy jednak się zastanowić, to wychodzi na to, że wygląd nie ma z obiektywnym stanem rzeczy prawie żadnego związku. No bo jakie to ma znaczenie dla samego przedmiotu jakie fale elektromagnetyczne się od niego odbijają? A obraz w naszych głowach to jakieś dziwne przetworzenie fal o bardzo arbitralnie wybranych długościach. Dla cywilizacji ślepców nasze opisy wyglądów byłyby zupełnie niezrozumiałe i nie wydaje się zasadnym stwierdzenie, że my jesteśmy bliżej poznania świata niż oni. Owszem, dochodzi nam jedno dodatkowe narzędzie do badania świata, ale wyobrażenia, które zyskujemy dzięki niemu w naszych umysłach, mają niewielki związek z istotą rzeczy.
Podobnie jak ze sposobem postrzegania świata poprzez jego wygląd jest moim zdaniem z każdym innym sposobem. Zawsze mamy do czynienia z ograniczeniami i formami narzuconymi nam przez naszą ludzką naturę. Mówiąc dalej o wyglądzie, będę dalej miał na myśli szersze pojęcie opisujące to nasze wyobrażenie o rzeczach, które tak naprawdę ma z nimi związek tylko bardzo pośredni.
Oczywiście w dzisiejszych czasach odkryliśmy, że światło to fala elektromagnetyczna, i nawet wyjaśniliśmy, dlaczego poszczególne materiały odbijają fale o odpowiednich długościach. Warto jednak zauważyć, że cały czas wygląd stanowi dla nas główny sposób pojmowania świata, i jedynie mamy świadomość, że nie jest to istota rzeczy, a jedynie projekcja wynikająca z tej istoty oraz budowy naszego mózgu. Mamy tego świadomość, ale nie zrozumienie. Takie rzeczy jak fale elektromagnetyczne musimy sobie tłumaczyć jakoś w pośredni sposób za pomocą tych narzędzi, które mamy - za pomocą tego, szeroko rozumianego, wyglądu. Nie rozumiemy ich jako takich, zrozumienie takich zjawisk wykracza poza możliwości naszych mózgów stworzonych do radzenia sobie z taką przyziemną rzeczywistością jak roślinki, zwierzątka, góry, lasy i tp.
Naturę fal elektromagnetycznych możemy więc próbować sobie przybliżyć tylko przez porównanie do rzeczy nam znanych. Wywołujemy w swoich głowach skojarzenia przy pomocy takich słów jak "fala", "elektryczność", "magnetyzm". W ten sposób zapoznając się ze światłem, mamy szansę opracować matematyczne zasady rządzące nim i być w stanie przewidywać zjawiska fizyczne. Wydaje mi się jednak, że zdolność poprawnego przewidywania zjawisk nie jest równoznaczna ze zrozumieniem ich.
W przypadku takiego bytu jak Bóg, zazwyczaj odwołujemy się do całego mnóstwa skojarzeń. Dla jednych są to "pan z brodą", "sędzia", "ojciec". Dla innych takie określenia mają charakter wyłącznie metaforyczny, ale cały czas za bardzo trafne uważają oni słowa "pierwsza przyczyna", "dobro", "osobowość". Nie wiem jednak, czy ktokolwiek umie dobrze wytłumaczyć, co oznaczają te wyrazy w kontekście Boga. Człowiek napotyka tutaj bowiem problem nie do przejścia - problem opisu świata nieludzkiego przy pomocy ludzkich pojęć.
Natomiast jak już pisałem w poprzednim poście: uważam za możliwe odrzucanie jednych pojęć i zastępowanie ich innymi, które trafniej oddają rzeczywistość.
Co do mierzalności poznania:
Uważam, że o ile wymyślanie miar jest bardzo praktycznym zajęciem, to jednak miary wymyślane dla różnych pojęć, spłycają je i zwyczajnie nie mogą oddać ich znaczenia. Miara odległości wydaje się być bardzo zasadną. Jednak już np. z miarą temperatury jest trochę gorzej. Termometry nie mierzą nam temperatury odczuwalnej, nie uwzględniają wiatru w taki sposób, w jaki uwzględnia go ciało człowieka. Twierdzenie, że zawsze 22 stopnie Celsjusza będą cieplejsze od 20 stopni Celsjusza, stanowi nagięcie pojęcia temperatury, przedefiniowanie go w celach praktycznych. Gdybyśmy natomiast chcieli wymyślić jakąś miarę oddającą dokładnie to, co czuje człowiek, to okazałoby się to niemożliwe ze względu na subiektywizm odczuć każdego człowieka.
Jeszcze lepszym przykładem wątpliwej miary jest miara ilorazu inteligencji. Natomiast w przypadku miary poznania byłoby to problematyczne nawet bardziej. Owszem, możemy sobie zdefiniować jakąś miarę, ale będzie to przedefiniowanie naszego pojęcia. W takim potocznym rozumieniu na stopniach poznania nie ma określonego porządku.
W sumie to tak się rozpisałem dosyć naokoło naszego tematu rozmowy (oraz całkiem daleko od tematu wątku ), ale może przynajmniej przybliżę tym wywodem, jak ja postrzegam kwestię poznania.
Uważam nawet nie tylko, że nasze poznanie jest w sposób konieczny niepełne, ale że nasze poznanie wręcz nie może się zbliżyć do natury rzeczy. Owszem, możemy odkryć pewne zasady, które umożliwią nam przewidywanie zdarzeń, jednak cały czas będziemy stali z boku, niezdolni dotknąć istoty badanych przedmiotów. Postaram się to w następnych akapitach wyjaśnić.
Na przykład dla człowieka głównym wyznacznikiem natury jakiegoś przedmiotu może być jego wygląd. Kiedy jednak się zastanowić, to wychodzi na to, że wygląd nie ma z obiektywnym stanem rzeczy prawie żadnego związku. No bo jakie to ma znaczenie dla samego przedmiotu jakie fale elektromagnetyczne się od niego odbijają? A obraz w naszych głowach to jakieś dziwne przetworzenie fal o bardzo arbitralnie wybranych długościach. Dla cywilizacji ślepców nasze opisy wyglądów byłyby zupełnie niezrozumiałe i nie wydaje się zasadnym stwierdzenie, że my jesteśmy bliżej poznania świata niż oni. Owszem, dochodzi nam jedno dodatkowe narzędzie do badania świata, ale wyobrażenia, które zyskujemy dzięki niemu w naszych umysłach, mają niewielki związek z istotą rzeczy.
Podobnie jak ze sposobem postrzegania świata poprzez jego wygląd jest moim zdaniem z każdym innym sposobem. Zawsze mamy do czynienia z ograniczeniami i formami narzuconymi nam przez naszą ludzką naturę. Mówiąc dalej o wyglądzie, będę dalej miał na myśli szersze pojęcie opisujące to nasze wyobrażenie o rzeczach, które tak naprawdę ma z nimi związek tylko bardzo pośredni.
Oczywiście w dzisiejszych czasach odkryliśmy, że światło to fala elektromagnetyczna, i nawet wyjaśniliśmy, dlaczego poszczególne materiały odbijają fale o odpowiednich długościach. Warto jednak zauważyć, że cały czas wygląd stanowi dla nas główny sposób pojmowania świata, i jedynie mamy świadomość, że nie jest to istota rzeczy, a jedynie projekcja wynikająca z tej istoty oraz budowy naszego mózgu. Mamy tego świadomość, ale nie zrozumienie. Takie rzeczy jak fale elektromagnetyczne musimy sobie tłumaczyć jakoś w pośredni sposób za pomocą tych narzędzi, które mamy - za pomocą tego, szeroko rozumianego, wyglądu. Nie rozumiemy ich jako takich, zrozumienie takich zjawisk wykracza poza możliwości naszych mózgów stworzonych do radzenia sobie z taką przyziemną rzeczywistością jak roślinki, zwierzątka, góry, lasy i tp.
Naturę fal elektromagnetycznych możemy więc próbować sobie przybliżyć tylko przez porównanie do rzeczy nam znanych. Wywołujemy w swoich głowach skojarzenia przy pomocy takich słów jak "fala", "elektryczność", "magnetyzm". W ten sposób zapoznając się ze światłem, mamy szansę opracować matematyczne zasady rządzące nim i być w stanie przewidywać zjawiska fizyczne. Wydaje mi się jednak, że zdolność poprawnego przewidywania zjawisk nie jest równoznaczna ze zrozumieniem ich.
W przypadku takiego bytu jak Bóg, zazwyczaj odwołujemy się do całego mnóstwa skojarzeń. Dla jednych są to "pan z brodą", "sędzia", "ojciec". Dla innych takie określenia mają charakter wyłącznie metaforyczny, ale cały czas za bardzo trafne uważają oni słowa "pierwsza przyczyna", "dobro", "osobowość". Nie wiem jednak, czy ktokolwiek umie dobrze wytłumaczyć, co oznaczają te wyrazy w kontekście Boga. Człowiek napotyka tutaj bowiem problem nie do przejścia - problem opisu świata nieludzkiego przy pomocy ludzkich pojęć.
Natomiast jak już pisałem w poprzednim poście: uważam za możliwe odrzucanie jednych pojęć i zastępowanie ich innymi, które trafniej oddają rzeczywistość.
Co do mierzalności poznania:
Uważam, że o ile wymyślanie miar jest bardzo praktycznym zajęciem, to jednak miary wymyślane dla różnych pojęć, spłycają je i zwyczajnie nie mogą oddać ich znaczenia. Miara odległości wydaje się być bardzo zasadną. Jednak już np. z miarą temperatury jest trochę gorzej. Termometry nie mierzą nam temperatury odczuwalnej, nie uwzględniają wiatru w taki sposób, w jaki uwzględnia go ciało człowieka. Twierdzenie, że zawsze 22 stopnie Celsjusza będą cieplejsze od 20 stopni Celsjusza, stanowi nagięcie pojęcia temperatury, przedefiniowanie go w celach praktycznych. Gdybyśmy natomiast chcieli wymyślić jakąś miarę oddającą dokładnie to, co czuje człowiek, to okazałoby się to niemożliwe ze względu na subiektywizm odczuć każdego człowieka.
Jeszcze lepszym przykładem wątpliwej miary jest miara ilorazu inteligencji. Natomiast w przypadku miary poznania byłoby to problematyczne nawet bardziej. Owszem, możemy sobie zdefiniować jakąś miarę, ale będzie to przedefiniowanie naszego pojęcia. W takim potocznym rozumieniu na stopniach poznania nie ma określonego porządku.
W sumie to tak się rozpisałem dosyć naokoło naszego tematu rozmowy (oraz całkiem daleko od tematu wątku ), ale może przynajmniej przybliżę tym wywodem, jak ja postrzegam kwestię poznania.