Spoko ludzie

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Étienne de La Boétie

Étienne de La Boétie (ur. 1 listopada 1530 w Sarlat, zm. 18 sierpnia 1563 w Le Taillan-Médoc) – radca parlamentu Bordeaux, przyjaciel Montaigne’a i autor Rozprawy o dobrowolnej niewoli (Discours de la servitude volontaire), pisarz, eseista, filozof polityczny.

Życie
Syn królewskiego urzędnika w południowo-zachodniej Francji i siostry marszałka parlamentu w Bordeaux. Osierocony we wczesnym wieku, został oddany na wychowanie do wuja, który pełnił funkcję wikarego (prawdopodobnie w Bouilhonnas).

W 1553 po uzyskaniu dyplomu prawnika na uniwersytecie w Orleanie, La Boétie został deputowanym parlamentu Bordeaux. Zmarł 18 sierpnia 1563 roku, w wieku 32 lat.

Poglądy
Na wiek przed Johnem Lockiem i Tomaszem Hobbesem, La Boétie użył abstrakcyjnego, dedukcyjnego rozumowania argumentując za absolutnym, uniwersalnym i naturalnym prawem wolności dla każdego człowieka.

W swoim nigdy nie opublikowanym dziele „Rozprawa o dobrowolnej niewoli” przekonywał, że tyrana nie trzeba zwalczać, ani zabijać – wystarczy, że obywatele odmówią mu posłuszeństwa: „Unicestwi się sam, byleby tylko kraj nie chciał mu dłużej służyć. Nie chodzi o to, by czegoś go pozbawiać, ale by niczego mu nie dawać”[1].

Tyranem dla la Boetie nie był tylko władca, ale – po raz pierwszy w historii – rozszerzył tę definicję na całe państwo. Tyran posiada “nic więcej jak tylko władzę, którą sami mu przekazujecie, by was zniszczył. Skąd miałby wziąć oczy do szpiegowania was, jeśli sami mu ich nie dacie? Skąd weźmie broń do zadawania wam krzywdy, jeśli nie pożyczy jej od was? Stopy, którymi depcze po waszych miastach, skąd pochodzą, jeśli nie od was? Skąd ma nad wami władzę, jeśli nie od was?”[1]

Tłumaczył, że jeżeli pozbawić tyrana dopływu funduszy, stanie się niczym.

Cytaty z niego też są zacne:
  • Pewne jest, że tracąc wolność, tracimy też męstwo.
  • Do natury człowieka należy wolność i to, że chce być wolny, łatwo jednak nabiera on przyzwyczajenia do czegoś innego, gdy skłania go ku temu edukacja.
  • Pierwszą przyczyną dobrowolnej niewoli jest przyzwyczajenie.
  • Ludzie urodzeni w niewoli, karmieni i wychowani w poddaństwie, niezdolni patrzeć w przyszłość, zadowalają się życiem w warunkach, w jakich się urodzili, i w ogóle nie myślą o posiadaniu innych dóbr ani innych praw oprócz tych, jakimi dysponują; stan, w jakim się urodzili, uznają za naturalny.
  • Miałbym ochotę zapytać: co wybraliby ludzie, którzy osobliwym trafem nie doświadczyli niewoli ani nie zasmakowali wolności – nie znając nawet miana ni jednej, ni drugiej – gdyby zaproponowano im być poddanymi lub żyć w sposób wolny? Bez wątpienia woleliby podlegać jedynie rozumowi niż służyć jakiejś jednej personie.
  • Nieszczęśnicy, bezrozumni, z uporem trwający przy swej niedoli i ślepi na własne dobro! Pozwalacie, by jawnie pozbawiano was tego, co w waszym dobytku najcenniejsze, by grabiono wasze pola, okradano was, zabierano z domów stare meble przodków! Żyjecie w taki sposób, że nic już do was nie należy. (…) A wszystkie te szkody i niedole, całą tę ruinę zawdzięczacie nie waszym wrogom, ale jednemu wrogowi, temu właśnie, którego sami uczyniliście tym, kim jest (…) . Ma przewagę tylko w zakresie środków, jakich mu dostarczacie, aby was niszczył. Skąd bierze on oczy, które was szpiegują jeśli nie od was? Skąd bierze tyle rąk, aby was chwytać jeśli nie od was? A czy stopy, które depczą wasze miasta, nie są waszymi stopami? Czy ma nad wami władze, która nie pochodziłaby od was? (…) Obsiewacie pola, by on mógł je pustoszyć, wyposażacie domy, by miał co grabić (…) Od tych niegodziwości, których nie zniosłoby nawet zwierzę, moglibyście się uwolnić, gdybyście tylko zechcieli spróbować.
 

zoozgive

Well-Known Member
93
313
Jon Roberts

Jon Roberts (ur. 21 czerwca 1948 jako John Riccobono w Nowym Jorku, zm. 28 grudnia 2011) – diler narkotykowy oraz przemytnik, który został okrzyknięty najważniejszym przedstawicielem kartelu z Medellin w USA. Działał w okolicach amerykańskiego miasta Miami w latach wzrostu handlu kokainą (1975-1986), a według rządu i FBI wraz ze swoim wspólnikiem Mickey Munday'em przemycili na terytorium USA kokainę wartości 2,3mld dolarów. (Chociaż inne źródła federalne podają, że wartość przemyconej przez nich kokainy grubo przekraczała 15mld dolarów). Faktem jest, że przemycili zdecydowaną większość kokainy jaką produkował kartel z Medellin.
jon-roberts.jpg

latest

Roberts_And_Wife.jpg
 
Ostatnia edycja:

Crov

Well-Known Member
558
1 557
Porter Robinson - młody DJ i muzyk. Zrobił dobry wiksiarski kawałek dubstepowy-edmowy, w ktorym w tle lecą fragmenty Rothbarda i od tego momentu został ogłoszony "libertarianskim dubstepowcem". Ja dopiero go odkrylem, wiec nie wiem czy libertarianskie motywy przewijaja sie w innych jego kawałkach, ale ten jest naprawde dobry (jeżeli ktoś lubi takie wiksy ;)).



Artykul sprzed paru lat:

In any case, Robinson is a 19-year-old whose interest in electronic music was fueled by his pre-teen fascination with the video game Dance Dance Revolution. He says he's not active politically, but stands by the political opinions expressed in the song.

(...)

"The most compelling anti-statist argument, I always found, is that taxation is armed robbery because -- I'm getting really into it now-- taxation is essentially armed robbery because every government action is backed by the threat of force."


http://www.laweekly.com/music/porter-robinson-the-libertarian-dubstep-guy-2406794
 
D

Deleted member 4476

Guest
To głupie, nie znam gościa, ale strasznie drażni mnie jego japa. Widzę Adamczyka i mam wrażenie, że z ryła mu nie schodzi ten kretyński uśmieszek.
Miałem podobnie. Do czasu...

http://www.se.pl/rozrywka/gwiazdy/piotr-adamczyk-chcia-zabic-jerzego-urbana_915956.html
Piotr Adamczyk chciał zabić Jerzego Urbana
Na nietypowe wyznanie pokusił się Piotr Adamczyk (44 l.). Gwiazdor zdradził, że w młodości razem z kolegami chcieli zabić... Jerzego Urbana (83 l.)!

- On był dla nas żywym przykładem zła. Losowaliśmy zapałki, kto dokona tego zamachu przed Sejmem - tłumaczy aktor i zdradza, że do zamachu miał posłużyć znaleziony w lesie granat.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
200px-Benjamin_De_Casseres_Leslies_Weekly_Oct_29_1921.png

Benjamin De Casseres
(April 3, 1873 – December 7, 1945) (often DeCasseres) was an American journalist, critic, essayist and poet. He was born in Philadelphia and began working at the Philadelphia Press at an early age, but spent most of his professional career in New York City, where he wrote for various newspapers including The New York Times, The Sun and The New York Herald.[1] He was married to author Bio De Casseres, and corresponded with prominent literary figures of his time, including H. L. Mencken,[2] Edgar Lee Masters,[3] and Eugene O'Neill.[4] He was a distant relative of Baruch Spinoza[2] and was of Sephardic descent.[5]

De Casseres was interested in politics from an early age. His first signed editorial, published in 1890 when De Casseres was 18, praised the administrative changes Thomas Brackett Reed had recently made as Speaker of the House.[12]

De Casseres described himself as an individualist anarchist, and as such he was both a strong advocate of capitalism and a frequent critic of socialism. In October 1909, a letter to the editor of The Sun in which De Casseres called socialism the "illusion of the twentieth century" sparked a series of responses in the same publication and others.[30][31][32][33] His frequent comments against socialism peppered the articles that he wrote for popular magazines and journals as well.[34][35] As a Hearst columnist, De Casseres routinely railed against socialism, communism, and other forms of collectivism,[36] and he excoriated those who promoted such political structures, including H. G. Wells,[37] Upton Sinclair,[38] and Franklin Delano Roosevelt.[39]

De Casseres was also a staunch opponent of Prohibition. He used his position as a well-known editorialist to criticize, often satirically, prohibition policies.[40][41] In particular, he wrote about the effect of Prohibition on New York City, especially its ineffectiveness of actually preventing drinking.[42][43] De Casseres was widely reported as the first person to take a legal drink after the ratification of the Twenty-first Amendment, he having previously arranged to receive a "flash" telegram from Utah, the last state to ratify the amendment.[44][45]

At various times De Casseres defended free speech. In 1909, he signed onto a petition calling out the police departments of New York City, Brooklyn, Yonkers and East Orange for their respective activities in preventing anarchist Emma Goldman from speaking in those cities.[46]

https://en.wikipedia.org/wiki/Benjamin_De_Casseres
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 412
4 448
mor65%20MoragIs_wyprawa2007283.jpg


Marka "Jarmeryka" Szablińskiego możecie kojarzyć z mediów, jako znanego "pasjonata Wikingów". Tu wywiad z nim:

Bycie wikingiem to sposób na życie

Ja jednak chciałem przedstawić jego postać od strony, z której opowiedział mi o nim jego przyjaciel ze szkolnych czasów, pan Janusz. Pana Janusza spotkaliśmy wraz z moją kobietą w przedziale pociągu PKP przed świętami. Podczas czterogodzinnej podróży opóźnionym o godzinę składem na trasie Kraków - Zamość, pan Janusz, z początku rozsądnie nieufny, zdradził nam sporo ciekawych informacji na temat Szablińskiego. Ciekawych szczególnie dla libertarianina. Nieco musiałem z niego wyciągać. Ale po kolei.

Cztery lata temu pan Janusz nawiązał, jak to określił, "swoimi kanałami" kontakt z dawno niewidzianym kumplem z ogólniaka, Markiem Szablińskim. W liceum łączyło ich zamiłowanie do sportu, przez co mocno się skumplowali. Już wtedy Szabliński przejawiał sporą niechęć do organów władzy. Jego ojciec był podobno jakimś wysoko postawionym partyjniakiem, a syn, jak to często bywa, prezentował nieco odmienne podejście. Milicji nienawidził, a do wojska nigdy nie poszedł (jak mu się to udało, tego już nawet pan Janusz nie wiedział, pozostawiam domysłom). Po szkole ich drogi się rozeszły, Szabliński skończyła jakieś studia, ożenił się, pracował przez pewien czas jako nauczyciel. Jednocześnie rozkwitało jego zainteresowanie kulturą wikingów, a nawet zrobiło się o nim głośno, kiedy w latach 60. zaczął budować repliki wikingowskich łodzi i pływać nimi po polskich rzekach. Na tym etapie fascynacji zatrzymały się chyba media. Facet musi być mocno inteligentny, bo mówiąc płynnie kilkoma językami, nawiązał kontakt z jakimiś Norwegami, którzy sponsorowali mu wykłady w norweskich szkołach. Nieźle, Polak jeździ uczyć norweskie dzieci o historii Wikingów. To pozwoliło mu rozwijać swoją pasję, którą niektórzy nazwaliby pewnie obsesją. Szabliński kupił sobie wyspę. Chyba właśnie w tym czasie rozwiódł się z żoną i postanowił zerwać również ze społeczeństwem. Właśnie na jego prywatną wyspę na warmińskim jeziorze przypłynął kajakiem cztery lata temu pan Janusz, aby zobaczyć się z przyjacielem z dawnych lat.

To prawda, że przede wszystkim uderza oddanie Szablińskiego tej miłości do wszystkiego, co związane z Wikingami. Facet, już po siedemdziesiątce, mieszka w domu z bali, połączonych oczywiście bez użycia gwoździ, bo ich Wikingowie nie używali. Bez prądu, bez bieżącej wody. Z rozrywek pozostaje mu czytanie książek (podobno tych trzyma sporo, ale większość związanych z kulturą Wikingów) oraz tworzenie replik wikingowskich manuskryptów. Pisanych maczanym w tuszu własnego wyrobu gęsim piórem, w języku Wikingów, naśladując ich zasady kaligrafii. Podobno jeden inicjał maluje tydzień. Śpi na deskach pokrytych derami, w zimie zakłada wyprawione po wikingowsku (nie wiem, czy takie słowo w ogóle istniej, pan Janusz tak mówił) skóry i siedzi cały dzień nad przeręblem, łowiąc ryby. Nie jest oczywiście samowystarczalny, czasem chłopi przywiozą mu łodzią drewno na opał, albo zapas słoniny. Jedzenie w zimie trzyma w wyłożonym lodem głębokim rowie. Pana Janusza poczęstował szczupakiem trzymanym w siatce przy brzegu. Oprawionym nożem Wikingów, pieczonym na kamiennym ruszcie, bez jakichkolwiek przypraw. Kiedy zaczęły mu wypadać zęby nie wstawił sobie nowych, bo Wikingowie tego nie robili. Kiedy jednak pan Janusz pytał go o lekarza, pan Marek uciął rozmowę, że ma go kto leczyć i żeby się o to nie martwić. Pewnie raz na jakiś czas robi sobie przegląd gdzieś w Norwegii.

To była część interesująca dla zwykłego zjadacza cebuli, ale mnie zaciekawiły jeszcze bardziej "niewikingowskie" poglądy "Jarmeryka". Otóż wyspa ma własne prawo. Nie wolno na niej pluć, nie wolno przeklinać i jeszcze kilka zasad. Oczywiście można na nią wejść tylko za pozwoleniem gospodarza, a jedna trzecia wyspy jest dostępna tylko dla niego. Nikt inny nie ma tam wstępu. Moja złośliwa narzeczona uknuła, że trzyma tam małą elektrownię, Play Station i lodówkę z piwem. Ja jednak obstawiałbym bardziej jakieś niedostępne Wikingom uzbrojenie, na wszelki wypadek. Kiedy pan Janusz zapytał go o tego szczupaka, że "co, Marek, kłusujesz?", ten odparł ze złością: "Nie kłusuję. ŁOWIĘ". Policji i polityków nienawidzi, nie uznaje żadnego prawa poza własnym. Kiedy jeden z nielicznych gości, oszołomiony stylem życia gospodarza, palnął "Ty jesteś chyba obłąkany", ledwo uszedł z życiem. Wpław. Propertarianie biją brawo. Ostatnio "Jarmeryk" podobno sprowadził na wyspę syna. Widocznie ciężko jest staremu już przecież mężczyźnie funkcjonować w zupełnej samotności. A może chce jeszcze przekazać potomkowi kilka swoich zasad? Pan Janusz stwierdził, że jednak nie chce już więcej go odwiedzać. Po spotkaniu czuł się dziwnie, bo pamiętał Szablińskiego jeszcze jako niewyróżniającego się niczym szczególnym młodzieńca. Nawet swojej żonie prawdę o spotkaniu wyjawił dopiero kilka miesięcy po nim. Ponieważ również znała "Jarmeryka" z przeszłości, nie chciała uwierzyć w te opowieści. Ja uwierzyłem, bo brzmi to dość składnie. Prymitywista z własnym systemem prawnym na prywatnej wyspie. Aha, pan Janusz zapytał go jeszcze, dlaczego nie gwałci i nie morduje, skoro Wikingowie to robili. "Teraz jest czas pokoju" - brzmiała odpowiedź.

Jak dla mnie całkiem spoko gość, a dla Was?
 
D

Deleted member 5360

Guest
Przodek Mario Vargasa Llosy:

"[...] moja ukochana babcia Carmen miała w zwyczaju używać pojęcia „liberał”, opisując gentlemana prowadzącego rozwiązły tryb życia, kogoś, kto nie tylko nie chodzi na mszę, lecz również niepochlebnie wypowiada się o księżach. Według niej, wzorcowym wcieleniem „liberała” był mój legendarny przodek, który pewnego dnia w Arequipa, moim rodzinnym mieście, powiedział swojej żonie, że idzie na rynek kupić gazetę i nigdy już nie wrócił. Rodzina nie miała o nim żadnych wieści, aż do momentu, gdy 30 lat później uciekinier zmarł w Paryżu.

— >>Więc dlaczego ten wujek liberał uciekł do Paryża, babciu?<<

— >>Jak to dlaczego, synu? Żeby się łajdaczyć!<<"

http://mises.pl/blog/2010/12/10/vargas-llosa-wyznania-liberala/
 
D

Deleted member 5360

Guest
220px-Gustave_Le_Bon_1929.jpg
Gustave Le BoN:

"Nienawiść do tego, co wyższe – ten najbardziej istotny czynnik sprzyjający obecnym postępom socjalizmu, nie jest jedyną cechą nowego ducha czasu stworzonego przez idee demokratyczne. Inne konsekwencje, choć nie bezpośrednie, są nie mniej ważne. Na przykład wzrost etatyzmu, zmniejszenie roli klasy średniej, zwiększenie aktywności finansjery, walka klas, upadek dawnych hamulców socjalnych, zwyrodnienia moralne".

"Zewnętrzne >>ja<< to zazwyczaj postać zbudowana z nieprawdy. Nie tylko dlatego, że wyobrażamy sobie, iż jesteśmy obdarzeni wieloma dobrymi cechami i nie rozpoznajemy swoich wad, ale także dlatego, ponieważ nasze >>ja<<, choć zawiera małą porcję pierwiastków świadomych, to w przeważającej części uformowane jest z elementów nieświadomych, niedostępnych obserwacji. Jedynym sposobem poznania naszego rzeczywistego >>ja<< jest nasze działanie. Człowiek poznaje nieco siebie samego obserwując swoje zachowanie w danych okolicznościach. Sądzić, że wiemy z góry, jak zachowamy się w określonej sytuacji, jest wielce zwodnicze".

http://nowadebata.pl/2017/01/27/gustaw-le-bon-aforyzmy-mysli-opinie/
 

Alu

Well-Known Member
4 633
9 694
John Carmack, pozytywny przykład nerda wygrywa, który chciałby żeby rząd przestał robić większość rzeczy a silnikami gier, na których zarobił miliony, podzielił się na licencji open source.



Warto przeczytać i zalajkować ten komentarz.
 
Ostatnia edycja:

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 521
16427512_1870928636452363_2108755219112096842_n.jpg


Czarnoskóra artystka-malarka, wyemigrowała do Stanów na studia ASP z rodzinnej Jamajki. Na miejscu przeżyła szok kulturowy w zderzeniu z mentalnością lokalnych czarnych - leniwych i roszczeniowych debili. Ogólnie mocno po nich jedzie, cytuje Thomasa Sowella i Stefana Molyneux.
jej kanał YT:
https://www.youtube.com/channel/UC-uP8fChoXf3FTHyttRRkUw
 

piezol

Jebać życie
1 263
4 235
Może przesada, że od razu 'spoko ludzie', ale bardziej to niż 'mainstream gada tak jak by', bo gościa kojarzy może parę tysięcy ludzi:

AAEAAQAAAAAAAAlsAAAAJGVjNDQ2MmYwLTlhMWMtNGQzYi04OWViLWEwNzE3YzBiM2VkMg.jpg


Marcin Z. Broda

Niewiele wiem o gościu, ale średnio co dwa dni pisze artykuły i komentarze dla Dziennika Ubezpieczeniowego i czasem ukradkiem przemyca tam fakt, że nie przepada za interwencją państwową np ostatnio:

DzUb nr 148:
I to nie tylko - co stało się już niemal standardem - w zakresie ubezpieczeń obowiązkowych, które słusznie właściwie przez większość traktowane są jako przykry podatek.

DzUb nr 146:
(Swoją drogą gdzieś wyczytałem, że pożary częściej wybuchały w Wielkopolsce niż w Kongresówce. Zastanawiałem się zawsze, czy różnica w liczbach bardziej wynika z niedostatków statystyki na Wschodzie, czy z tego, że na Zachodzie ubezpieczenia ogniowe były obowiązkowe.)

 

Cptkap

Well-Known Member
701
3 229
"Whenever government does anything, they screw-up." - pastor Steven Anderson.

Tutaj w skrócie na temat rządów i demokracji:


Cały, dość ciekawy wywiad:


Tutaj pastor śmie kwestionować magiczne 6 milionów:


W skrócie opinia o homoseksualistach:


No i jeszcze uważa, że kobiety nie powinny nosić spodni.

10/10, czekałbym razem na ponowne przyjście Chrystusa.
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom