Spoko ludzie

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Musk
112b0ccf75077cc36ab1cf14498ee88673a71e189943587f9e46596334a4ef1a.jpg

ale tylko troche xd
 
Ostatnia edycja:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Facet jest stałym gościem Russia Today, ogłasza poparcie dla Trumpa i pozostaje cytowanym przez Krytykę Polityczną, dziennik The Guardian. Za samą umiejętność odpowiedniej sprzedaży produktu zasłużył na wyróżnienie.
Gdybyś zobaczył jego cytaty w Wikicytatach, to nie wiem czy dalej ten gość byłby spoko.
Lajka masz za te pozytywne cytaty, a nie za samego Žižka.
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 410
4 438
Porter Robinson - młody DJ i muzyk. Zrobił dobry wiksiarski kawałek dubstepowy-edmowy, w ktorym w tle lecą fragmenty Rothbarda i od tego momentu został ogłoszony "libertarianskim dubstepowcem". Ja dopiero go odkrylem, wiec nie wiem czy libertarianskie motywy przewijaja sie w innych jego kawałkach, ale ten jest naprawde dobry (jeżeli ktoś lubi takie wiksy ;)).



Artykul sprzed paru lat:

In any case, Robinson is a 19-year-old whose interest in electronic music was fueled by his pre-teen fascination with the video game Dance Dance Revolution. He says he's not active politically, but stands by the political opinions expressed in the song.

(...)

"The most compelling anti-statist argument, I always found, is that taxation is armed robbery because -- I'm getting really into it now-- taxation is essentially armed robbery because every government action is backed by the threat of force."


http://www.laweekly.com/music/porter-robinson-the-libertarian-dubstep-guy-2406794


Robinson został nominowany do Grammy:



Mógłby popuszczać Rothbarda na gali wręczenia xD
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Porzucili miasto i żyją jak w średniowieczu. Szybki skok w dziesiąty wiek
Ewa Furtak
15 lutego 2019 | 00:01

Katarzyna jedną nogą jest jeszcze w XXI wieku, ale jej mąż Sylwester żyje jak ludzie setki lat temu.

Mieszkańcom takich osad jak Białogród w gminie Strumień w okresie wczesnego średniowiecza groziło mnóstwo niebezpieczeństw. Budowane były z drewna, więc pożar mógł je strawić w ciągu kilku godzin, wystarczyło zaprószenie ognia czy uderzenie pioruna. Osady często były plądrowane przez bandy rabusiów, zdarzały się najazdy zwaśnionych, walczących ze sobą rodów.

Świnie, kozy i drób mieszkańcy trzymali na podgrodziu, poza palisadą, więc były łatwą zdobyczą dla wilków czy niedźwiedzi. Ludzie chorowali i czasem umierali także od wody. Nie wiedzieli, że trzeba ją przegotować, żeby się pozbyć groźnych bakterii i wirusów. Nic dziwnego, że preferowali piwo. Słabiutkie, nie uderzało do głów, ale po fermentacji, więc wolne od zanieczyszczeń.

Na szczęście mamy XXI wiek, więc Katarzyna i Sylwester, mieszkańcy Białogrodu, mogą spać spokojnie.

Oderwać się od rzeczywistości
Według szacunków prof. Tomasz Szlendaka, socjologa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, rekonstrukcjami historycznymi zajmuje się w Polsce nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Można ich spotkać m.in. na Wielkim Turnieju Rycerskim w Golubiu-Dobrzyniu, Zlocie Grup Rekonstrukcji Historycznych w Leszczynku koło Kutna, rekonstrukcji Bitwy pod Grunwaldem czy Festiwalu Słowian i Wikingów na wyspie Wolin. Podobnych spotkań odbywają się setki.

W grupach rekonstrukcyjnych działają ludzie w różnym wieku, wykonujący różne zawody: menedżerowie, lekarze, policjanci. Nie jest to tania rozrywka, przygotowanie strojów i eksponatów, wyjazdy na zloty i turnieje są bardzo kosztowne. Ale dla miłośników rekonstrukcji historycznych każde pieniądze warte są tego, by choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości.

Osada tętni życiem
Sylwester Zalewski, w Białogrodzie znany jako Dziadosz, z zawodu jest stolarzem. Już w szkole zaczął się interesować średniowieczem, a jego fascynacja zaczęła się od słowiańskich mitów. W 2002 roku zaczął działać w grupach rekonstrukcyjnych. – We wczesnym średniowieczu urzekło mnie choćby to, że człowiek wtedy nie był tak bardzo uzależniony od państwa. Płacił dziesięcinę, a nie tak wysokie podatki, jakie płaci się dzisiaj – mówi.

Gdy ubierał własnoręcznie przygotowany, średniowieczny strój, stawał się człowiekiem szczęśliwym. Postanowił więc postawić wszystko na jedną kartę. Sprzedał mieszkanie, kupił kawałek ziemi w gminie Strumień na Śląsku Cieszyńskim i zaczął na niej budować osadę. Za drewnianą palisadą stoi już pięć drewnianych chałup, a zmieści się jeszcze dziesięć.

W X wieku w takiej osadzie mieszkałoby około setki osób. W Białogrodzie mieszkają tylko Sylwester ze swoją narzeczoną Kasią Czylok, czyli Katlą, ale osada tętni życiem, bo często bywają tutaj goście.

Skoki do XXI wieku
Mieszkańcy osady przyznają, że w XXI wieku nie da się żyć dokładnie tak, jak w X wieku. Kontakt ze światem jest niezbędny. – Przecież nikt, kto będzie chciał nas odwiedzić, nie przyśle gońca, raczej zadzwoni albo wyśle mail – śmieje się Sylwester. Osadnicy musieli się ugiąć i kupić telefony komórkowe. Jak je ładują, skoro w osadzie nie ma prądu?

Z pomocą przyszli przyjaciele, którzy co tydzień przywożą do Białogrodu akumulator. Energii starcza na tyle, by naładować telefony. – Słyszałem już, że ponoć trwają prace nad power bankiem, który byłby jak miniatura elektrowni atomowej. Zgromadzona w nim energia mogłaby wystarczyć na pół wieku. Byłoby to dla nas idealne rozwiązanie – mówi Dziadosz.

Kasia częściej niż Sylwester wpada do XXI wieku, bo codziennie jeździ do pracy. Mieszkańcy osady nie potrafili też zrezygnować z nieznanej w średniowieczu kawy – o poranku w Białogrodzie roznosi się aromat, który stawia na nogi nawet największego śpiocha. Marzą o samowystarczalności, ale nadal muszą kupować niektóre produkty, jak paszę dla zwierząt.

– Kupujemy także jedzenie, bo inaczej jedlibyśmy tylko mięso, jajka i mleko – mówią mieszkańcy osady.

Piękne, własnoręcznie zrobione przez siebie stroje zostawiają na specjalne okazje. Szkoda ich do codziennych zajęć w gospodarstwie, szybko by się zniszczyły. Teraz, gdy zaczęły się roztopy, chodząc po osadzie grzęźnie się w błocie.

Świniodziki i staropolskie kaczki
Nasza wiedza na temat wczesnego średniowiecza nie jest zbyt bogata. Sylwek i Kasia czerpią ją przede wszystkim z zachowanych kronik oraz wykopalisk archeologicznych. Starali się jak najwierniej odtworzyć osadę z tamtych czasów. – Jeśli spojrzeć na średniowieczne ryciny, to widać, że świnie, które hodowali wtedy ludzie, wyglądały inaczej niż te, które trzymamy dzisiaj w gospodarstwach. Trudno nawet mówić o hodowli, bo wtedy zwierzęta chodziły praktycznie wolno – mówi Dziadosz.

Skąd wziąć zwierzęta podobne do średniowiecznych świń? Kasia i Sylwester odkryli, że najbardziej przypominają je świniodziki, czyli krzyżówka świni domowej i dzika. Zwierzę wygląda jak dzik, ale ma znacznie łagodniejsze od niego usposobienie. Mięso świniodzików ma zaś smak podobny do dziczyzny. – Obecność tych zwierząt wymusiła na nas praktyki w średniowieczu kompletnie nieznane. Ze względu na ASF kazano nam wybudować drugie ogrodzenie i zamontować dezynfekcyjne maty – śmieje się Sławek.

W osadzie żyją także kury zielononóżki, rasa chyba najbardziej podobna do kur spotykanych w średniowieczu, kaczki staropolskie, gęsi gęgawy i kozy. Gdy Kasia wyjeżdża do pracy, osadą zajmuje się Sylwester. Wiele czasu zajmuje mu właśnie karmienie oraz pojenie zwierząt. – Kozy mają trudne charaktery, nie chcą razem jeść, muszę im sypać owies do pięciu różnych pojemników – mówi Sylwek. Na samym końcu idzie do świń, które lubią pospać nawet do godziny 9.

Zimą wody trzeba narąbać
W ciągu dnia jest mnóstwo pracy z rozbudową osady oraz różnymi naprawami. Zimą trzeba zadbać o opał, latem przygotować drewno, by nadawało się na materiał budowlany. – Trzeba je okorować, opalić, zakonserwować – mówi Sylwester. Czasem zdarza mu się upiec chleb, wszyscy mówią, że pyszny.

Osada ma własną studnię, wodę można czerpać także z fosy. Zimą, gdy woda zamarza, trzeba jej narąbać, aby się umyć czy zaparzyć poranną kawę. Zimą, gdy dzień jest krótki, mieszkańcy osady poświęcają mniej godzin na pracę, bo niewiele rzeczy da się robić po zapadnięciu zmroku. Latem pracy jest znacznie więcej.

Katarzyna obsiała niewielkie pole lnem, zbiera też zioła. Wiosną osadnicy chcą zrobić w Białogrodzie grządkę permkulturową. – Marzymy, żeby nasza osada była kiedyś samowystarczalna – mówi Sylwester.

Osada może być większa
Mieszkańcy osady lubią się bawić. Okazji nie brakuje. Organizują jare gody, dziady, szczodre gody, postrzyżyny czy urodziny. Piją wtedy piwo, wino i miody. – We wczesnym średniowieczu o miód było trudno, bo pszczelarstwo dopiero się rozwijało. Trzeba było poszukać w lesie dziupli zasiedlonej przez pszczoły – mówi Katarzyna. Wino przyrządzano przede wszystkim w klasztorach.

– Trunków w osadzie nie przyrządzamy, znajomi przywożą nam wino i piwo własnej roboty – mówi Katla.

Budowa osady miała być tylko spełnieniem pasji. Okazało się jednak, że kultura średniowiecza interesuje bardzo wiele osób. Do Białogrodu zaczęło zaglądać coraz więcej turystów, odbywają się tutaj lekcje historii, a w sierpniu festiwal kultury wczesnomorawskiej. Odwiedzający zostawiają datki, które pomagają utrzymać osadę. Mieszkańcy Białogrodu jeżdżą też po Polsce z prezentacjami dawnych rzemiosł, strojami i opowieściami o kulturze średniowiecza – z tego przede wszystkim żyją.

Żeby rozbudować osadę, potrzebne są pieniądze. Kasia i Sylwester utworzyli zbiórkę na patronite.pl/Białogród. – Wspomogło nas na razie kilkanaście osób, ale na Facebooku mamy już kilka tysięcy polubień. Wierzę, że się uda – mówią.

Jak dojechać?
Gospodarze w weekendy zwykle są na miejscu, ale najlepiej zapowiedzieć swoją wizytę. Można skontaktować się mailowo: sylwester.zalewski@o2.pl lub telefonicznie: 531 371 108.

Z Katowic do osady jest niewiele ponad godzinę jazdy samochodem. Wybudowana w Strumieniu, położona jest niedaleko malowniczego Jeziora Goczałkowickiego, przy granicy z Wisłą Małą. Dojazd samochodem możliwy jest od ul. Granicznej lub ul. Leśnej. Więcej informacji o osadzie oraz organizowanych w niej wydarzeniach można znaleźć na Facebooku: www.facebook.com/bialogrod.fortified.settlement/
 
Do góry Bottom