Hitch
悟
- 3 220
- 4 877
Urzekła mnie twoja historia.
Jaki z tego morał?Nie wiem czy to dobry pomysł pisać o swoich snach na ogólnodostępnym forum, dlatego nikogo specjalnie nie namawiam do pisania tutaj.
Madlock mnie zainspirował do założenia tematu
Śniło mi się że w jakimś niedużym miesteczku było jakieś święto, spotkanie, czy coś takiego. Mieszkańcy siedzieli przy stołach stojących pod gołym niebem. Ja siedziełem przy jednym ze stołów obok szeryfa, który wyglądał jak Kessler. Ostro kłóciłem się z szeryfem i z jego zastępcą o prawo (w jakiejś kwestii mieli nielibertariańskie podejście). Ludzie byli raczej po stronie szeryfa. W pewnym momencie pojawili się jacyś federalni, tacy typowi "ważni goście" w oczach plebsu. Rzecz jasna był duży konflikt między szeryfem a federalnymi. Jak tylko się pojawili zacząłem głośno chwalić szeryfa, że dobrze pilnuje tu porządku i że wcale nie potrzebujemy tu federalnych. Ktośtam zaczął mnie uciszać, że tak nie wypada i w ogóle. Wtedy federalni zaczeli nalewać ludziom rosół ( ). Wszyscy ten rosół wpierdalali, nawet zastępca szeryfa. Podstawili mi talerz ale go nie ruszyłem, tak samo szeryf, który siedział wkurwiony na nich.
Niestety nie pamiętam co było dalej.
Mnie się śniło, że jestem w Łodzi i widzę jak na horyzoncie w miejscu gdzie powinna być Warszawa pojawia się grzyb atomowy. Pamiętam tego stracha, że się zaczęło i jebnie zaraz na pewno w Łódź.Nagle rozbłysło światło i na horyzoncie pojawił się grzyb atomowy.
Ci kosmici to jakaś wypaczona wersja libówZiemię odwiedzili kosmici. Wielkie statki na niebie. Ale zamiast zrzucać bomby czy jakieś czołgi desantowe, zrobili coś innego. Nagle wszystkie granice prywatnych działek zostały wyposażone w ... działka. Ja akurat byłem u sąsiadów, więc utknąłem tam, bo działka miały tylko jeden cel, niedopuścić by ktoś przekroczył granicę działki. Nieważne czy był jej właścicielem czy nie. A czasem waliły ot tak, bez powodu. Przynajmniej była studnia, więc była woda, nie wiem co się działo z tymi co mieli wodę z wodociągów. Dalsza część snu była niejasna i w międzyczasie śniły mi się jakieś koty, psy i mrówki. Później w jakiś sposób przez kosmitów zaczęły mutować bakterie czy inne małe stworzenia, normalnie niewidoczne. To dotyczyło tylko niektórych gatónków. Zaczęły rosnąć. Czyli było widać jakieś ameby wielkości piłeczki pinpongowej. Pomyślałem, że to jest szansa, i że jeśli te stworzenia urosną i będzie ich dużo (a zaczęły pokrywać całą podłogę), to jakoś to załatwi kosmitów. Tylko na ten czas trzeba będzie schować się w piwnicy.
Ciesz się, że skończyło się jedynie na zabawach oralnychBudzę się ze zdartym gardłem i mega bólem głowy...
Poszukiwania mieszkania tak mnie zajęły, że nie miałem nawet czasu siedzieć na libnecie. Po przejrzeniu setek ogłoszeń i poświęcaniu każdej wolnej chwili na zwiedzanie (w większości beznadziejnych) nieruchomości na wynajem, wydawało mi się, że w końcu trafiłem w dziesiątkę. Mieszkanie było wspaniałe. I do tego tak tanie, że nie mogąc pozbyć się podejrzeń, zamiast od razu podpisać umowę, postanowiłem podjąć decyzję rano. Wsiadłem do autobusu, żeby wrócić do mojej piwnicy, ale w myślach już planowałem przeprowadzkę. Z zamyślenia wybiło mnie to, że na następnym przystanku do pojazdu wchodzi... we własnej osobie Szumi. I siada naprzeciwko mnie. Nie jest to początek jakiejś chujowej copypasty. Szumlewicz po prostu siada, wyjmuje telefon i zaczyna paplać o tym, że musi w końcu zorganizować zaległą imprezę urodzinową. Od razu przypomniał mi się sen sprzed trzech miesięcy i myślę sobie "o ty Piotrze Szumlewiczu, imprezowiczu, jeśli w taki pokrętny sposób kosmiczne siły przekazują mi informacje, to trzeba brać to mieszkanie i się nie zastanawiać".Niedługo mam zamiar przeprowadzić się do innego mieszkania. Dziś w nocy śniło mi się, że znalazłem fajne lokum, wprowadziłem się, a tam sąsiadem z góry okazuje się Szumlewicz. Z żoną i dwiema córkami (chyba nie ma w realu). Od słowa, do słowa, pożyczanie przysłowiowego cukru... poznaję go coraz lepiej, okazuje się niejako odwrotnością swojego medialnego wizerunku. Jakby żadne cechy charakteru się nie zgadzały (tylko wciąż świszczy, jak mówi), a o poglądach nawet nie chce rozmawiać, tłumaczy że ma dość tego w telewizji. W końcu okazuje się, że cały jego image państwowca i lewackiej ciapy to przykrywka, żeby maksymalnie zmylić otoczenie. Bowiem Szumi organizuje nielegalne walki i przemyt przez ocean.