Seriale - wątek ogólny

Hitch

3 220
4 877
Też nie czaję fenomenu tej telenoweli. Za pierwszym razem, jak Happy, odpadłem po pilocie. Za drugim po jakichś 3-4 odcinkach. Za trzecim chyba dobiłem do 6, nie pamiętam. Ogólnie strasznie nudne toto. Nie bardzo wiem o czym to serial. O kulisach pracy agencji reklamy? Ale wątek ten prowadzony jest na wyrywki i bardzo anegdotycznie. O dramacie bycia Donem Draperem? Luzakiem z klasą, który z fajkiem w ryju wyrywa każdą dupę bez problemu? Gdzie tu konflikt? Jedynym plusem tej serii dla mnie to to, że połowa obsady pojawiła się potem w "L.A. Noire" :)
 

Caleb

The Chosen
511
271
Detektyw - historia dwóch gliniarzy, którzy kiedyś byli partnerami. Nie wiem co napisać, żeby za duzo nie zdradzić. Panowie pracowali nad rozwiązaniem pewnego morderstwa na amerykańskiej wiosce, które wyglądało na rytualne. Następnie ich drogi się rozeszły. Z pozoru banalne, ale po seansie opadła mi szczęka. Fajna zabawa z retrospekcją, przygnębiająca atmosfera z nutką filozoficznych rozważań. Czuć ducha Twin Peaks, Archiwum X i Millenium. Niezły Harrelson i niesamowity McConaughey. Poleciał dopiero pierwszy odcinek, zobaczę jak się rozkręci.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Ogólnie strasznie nudne toto. Nie bardzo wiem o czym to serial. O kulisach pracy agencji reklamy? Ale wątek ten prowadzony jest na wyrywki i bardzo anegdotycznie. O dramacie bycia Donem Draperem? Luzakiem z klasą, który z fajkiem w ryju wyrywa każdą dupę bez problemu? Gdzie tu konflikt?
Ja obejrzałem 6 sezonów i nadal nie wiem o czym jest ten serial ;) Poza tym "luzak" to chyba jedna z ostatnich cech jakie przypisałbym Donowi, a w tym wyrywaniu lasek nie ma nic dziwnego - koleś jest przystojny, ma klasę, kasy jak lodu, a do tego jest wymiataczem w branży reklamowej for fuck's sake! Inna sprawa, że później sporo lasek mu jednak nie daje, a jego popędy są źródłem wielu realnych problemów, to nie jest Californication :p A tak w ogóle, to zazwyczaj obyczajowe seriale ciężko opisać jednym zdaniem o co w nich chodzi, prezentują jakiś wycinek społeczeństwa w konkretnych czasach i albo kupujesz to w jaki sposób twórcy o tym opowiadają albo nie, Ty akurat nie kupiłeś.
Przy okazji, to pierwszy sezon jest taki sobie w porównaniu do szczytowego 4., no ale jak komuś nie spasował serial po pierwszych odcinkach, to cudów nie ma.
 

Racibor

Well-Known Member
408
2 160
Detektyw - historia dwóch gliniarzy, którzy kiedyś byli partnerami. Nie wiem co napisać, żeby za duzo nie zdradzić. Panowie pracowali nad rozwiązaniem pewnego morderstwa na amerykańskiej wiosce, które wyglądało na rytualne. Następnie ich drogi się rozeszły. Z pozoru banalne, ale po seansie opadła mi szczęka. Fajna zabawa z retrospekcją, przygnębiająca atmosfera z nutką filozoficznych rozważań. Czuć ducha Twin Peaks, Archiwum X i Millenium. Niezły Harrelson i niesamowity McConaughey. Poleciał dopiero pierwszy odcinek, zobaczę jak się rozkręci.
Też oglądałem pierwszy odcinek i podobał mi się. Ponury klimat i znakomite aktorstwo dwóch głównych bohaterów. Sezon ma mieć 8 odcinków i to będzie koniec sprawy, więc nie powinno być niepotrzebnego rozwlekania i mnożenia wątków.

W dodatku serial to dowód, że nihilistyczna propaganda Kelthuza przynosi efekty i zaczyna inspirować mainstream - oto postać świetnie grana przez McConaugheya jest antynatalistą i uważa, że ludzkość powinna wymrzeć:

 
648
1 212
Też zwróciłem uwagę na ten dialog, który mi się również skojarzył z Kelthuzem.

R: Świadomość człowieka jest tragicznym błędem ewolucji.
R: Staliśmy się zbyt samoświadomi.
R: Natura stworzyła przypadek, który się od niej odseparował.
R: Stworzenia, które nie powinny istnieć.
M: Brzmi w chuj depresyjnie, Rust.
R: Jesteśmy rzeczami, które łudzą się, że posiadają osobowość.
R: Ukształtowaną z przeżyć i doświadczeń.
R: Zaprogramowano nas na przekonanie, że jesteśmy kimś, podczas kiedy jesteśmy nikim.
M: Na twoim miejscu nie gadałbym o tym nikomu.
M: Ludzie tutaj myślą inaczej. Ja myślę inaczej.

R: Najlepszą rzeczą dla naszego gatunku byłoby odrzucenie naszego zaprogramowania, zaprzestanie reprodukcji i pójście w kierunku wyginięcia.
R: Wszyscy razem, rezygnując z nierównej walki.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Pierwszy odcinek Detektywa świetny, szykuje się kapitalny serial.

Pobieżnie przejrzałem wikipedie i zastanawia mnie tylko, jak ci antynataliści tłumaczą fakt, że jeszcze nie popełnili samobójstwa? Ten koleś w serialu tłumaczy, że nie ma odwagi na samobójstwo - ok, ale cała reszta? Tak sobie filozofują dla samego filozofowania, a żyją według innego światopoglądu, takiego w którym jednak lepiej żyć niż nie żyć? Chodzi im chyba o to, że lepiej jakby cała ludzkość zaprzestała reprodukcji i wyginęła, ale oni sobie jeszcze pożyją do naturalnej śmierci, bo czemu nie. Nie ogarniam.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
A dla Ciebie samobójstwo jest równie łatwe co wyłączenie telewizora? "A, nudzi mi się, może się zabiję?"
Antynatalizm łatwiej jest zrozumieć na przykładzie dzieci w Afryce. Jest wysokie prawdopodobieństwo, że urodzony dzieciak przez cały czas będzie cierpiał z głodu, żeby wreszcie po kilku latach umrzeć w męczarniach. Antynataliści po prostu twierdzą, że lepiej gdyby to dziecko się w ogóle nie urodziło. Nataliści (czyli np. katolicy) będą twierdzić, że życie to największy dar, a cierpienie to jest zajebista rzecz i te dzieciaki miały farta, że mogły zobaczyć dzieło Boże na własne oczy.
Przenosząc to na nasze warunki, jest jasne że życie nie wszystkich będzie tak beznadziejne jak dzieci w jakiejś afrykańskiej wiosce. Jest trochę bogatych ludzi, którzy mogą sobie egzystować bez stresu, a swoim dzieciom również zapewnić byt na poziomie. Ale reszta nie będzie miała takich luksusów. Ludzie są różni, jedni będą się cieszyć z życia nie mając nic, inni będą ciągle nieszczęśliwi, zamknięci w klatce istnienia.
Antynatalizm rozumiem w ten sposób, że nawet jak nasze życie jest "znośne", to nie znaczy, że możemy decydować za innych i ściągać ich na nasz świat, gdzie być może szczęścia nie zaznają.
 

Rebel

komunizm warstwowy
679
822
Tyle że takie podejście jest podbudowane poglądem że życie jest po to żeby było przyjemnie. A nie wydaje mi się żeby to była prawda. Życie to walka, w której jak to w walce jest dużo cierpienia ale też dużo radości czy satysfakcji. I takie życie jest bardziej wartościowe od takiego w którym jest ciągle przyjemnie. Jakbym był zajebiście bogaty i miałbym syna to wysłałbym go na jakieś treningi walki wręcz, mimo żeby to nie było wcale konieczne. Żeby zdobył parę siniaków, zgarnął parę razy opierdol i pomęczył się. I byłoby to lepsze niż siedzenie cały czas w luksusach.
Podejrzewam że życie w którym jest tylko przyjemność przestałoby być dość szybko przyjemne. Ale to nieistotne bo nie w tym rzecz.

Z drugiej strony nie uważam żeby życie samo w sobie miało wartość bo niewartościowe życie jak sama nazwa wskazuje, nie ma wartości.
Nie jestem też zwolennikiem rozmnażania się we wszelkich warunkach, ale jest to dla mnie kwestia wyczucia.
Właściwie zdecydowanej większości dzisiejszej populacji ludzkiej odradzałbym rozmnażanie się, bo mała szansa że wyjdzie z tego coś dobrego.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
A dla Ciebie samobójstwo jest równie łatwe co wyłączenie telewizora? "A, nudzi mi się, może się zabiję?"
Antynatalizm to raczej poważniejsza rozkmina niż "nudzi mi się, może się zabiję". Ci ludzie nie są po prostu wkurzeni, że im coś w życiu nie wyszło, tylko uważają, że lepiej jest nieżyć sobie w spokoju, niż żyć; skoro tak na serio uważają, to jak dla mnie każdy z nich powinien się zabić, nikt ich nie zmusza do cierpienia dalej na tym świecie. Jeśli nie chcą się zabijać, to znaczy, że jednak wyżej stawiają życie niż jego zaprzestanie.
Jest wysokie prawdopodobieństwo, że urodzony dzieciak przez cały czas będzie cierpiał z głodu, żeby wreszcie po kilku latach umrzeć w męczarniach. Antynataliści po prostu twierdzą, że lepiej gdyby to dziecko się w ogóle nie urodziło.
Ale zostając na poziomie rozkminiania własnego działania i życia, to ten antynatalizm jest o dupę rozbić - nie podoba się na tym świecie? droga po żyletki/tabletki nasenne/sznur wolna, nikt cię tutaj siłą nie trzyma, po co to całe pierdzielenie? Natomiast na poziomie mówienia innym ludziom co mają robić i decydowania za nich("lepiej, żebyś nie miał tego dziecka, bo będzie cierpieć") również jest tak samo przydatna, bo każdy ma swój rozum i nawet młoda afrykańska para decydująca się na kolejne dziecko, którego nie będzie w stanie wykarmić uznaje(albo po prostu chce się ruchać i ma w dupie konsekwencje), że lepiej, żeby to dziecko żyło w cierpieniu, niż żeby nie żyło w ogóle - ich wybór. Antynataliści to takie defetystyczne komuchy: "świat jest zły, więc ludzie mają się więcej nie rozmnażać, bo z tego jest więcej problemów niż pożytku, ludzkość powinna wyginąć ALE my sobie jeszcze pożyjemy".
Antynatalizm rozumiem w ten sposób, że nawet jak nasze życie jest "znośne", to nie znaczy, że możemy decydować za innych i ściągać ich na nasz świat, gdzie być może szczęścia nie zaznają.
Skoro natura sprawiła, że jednak mogę decydować czy ktoś przyjdzie na świat, czy nie, to sobie z tego prawa korzystam, oczywiście przy założeniu, że moim moralnym obowiązkiem jest zaspokojenie potrzeb tego nowego człowieka. Jak już uzyska świadomość i mu się nie będzie tutaj podobało, to może skończyć swój żywot i przeklinać mnie, że go sprowadziłem na ten świat, ja chciałem dobrze w każdym razie.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Tyle że takie podejście jest podbudowane poglądem że życie jest po to żeby było przyjemnie. A nie wydaje mi się żeby to była prawda. Życie to walka, w której jak to w walce jest dużo cierpienia ale też dużo radości czy satysfakcji.
"W życiu piękne są tylko chwile", reszta jest chujowa.
Życie to cierpienie, to jest w zasadzie jego definicja. Gdyby ktoś był w stanie nieustającej ekstazy, nie miał żadnych zmartwień, nie odczuwał żadnego dyskomfortu to nie musiałby podejmować żadnego działania, czyli w zasadzie tak jakby umarł. Jest cierpienie/niedogodność/dyskomfort -> jest życie. Był taki temat nawet gdzieś na forum.

Antynatalizm to raczej poważniejsza rozkmina niż "nudzi mi się, może się zabiję". Ci ludzie nie są po prostu wkurzeni, że im coś w życiu nie wyszło, tylko uważają, że lepiej jest nieżyć sobie w spokoju, niż żyć; skoro tak na serio uważają, to jak dla mnie każdy z nich powinien się zabić, nikt ich nie zmusza do cierpienia dalej na tym świecie. Jeśli nie chcą się zabijać, to znaczy, że jednak wyżej stawiają życie niż jego zaprzestanie.
Ale nie rozumiesz, że jak już raz człowiek został "włączony", to tak łatwo się sam nie wyłączy. Jest w pułapce. Może Ty jesteś jakiś wybrakowany, ale ludzie ogólnie mają wbudowane silne mechanizmy obronne, zapobiegające samookaleczniu i samobójstwu.

Natomiast na poziomie mówienia innym ludziom co mają robić i decydowania za nich("lepiej, żebyś nie miał tego dziecka, bo będzie cierpieć") również jest tak samo przydatna, bo każdy ma swój rozum i nawet młoda afrykańska para decydująca się na kolejne dziecko, którego nie będzie w stanie wykarmić uznaje(albo po prostu chce się ruchać i ma w dupie konsekwencje), że lepiej, żeby to dziecko żyło w cierpieniu, niż żeby nie żyło w ogóle - ich wybór.
A jak w akapie będą organizacje broniące zwierząt i ze swoich prywatnych środków będą robiły kampanie społeczne, wskazujące na problem przemocy wobec zwierząt, to też powiesz, że to głupie? Przecież ludzie mają swój rozum, mogą torturować zwierzęta - ich wybór.
No dobrze, ale co by było złego w takich kampaniach. Siłą nikt nikogo nie zmusza, jedynie zwraca uwagę na pewne sprawy. I w przypadku antynatalizmu jest podobnie.

Jak już uzyska świadomość i mu się nie będzie tutaj podobało, to może skończyć swój żywot i przeklinać mnie, że go sprowadziłem na ten świat, ja chciałem dobrze w każdym razie.
Jak już uzyska świadomość to będzie za późno na wybór.
 

Rebel

komunizm warstwowy
679
822
"W życiu piękne są tylko chwile", reszta jest chujowa.
Życie to cierpienie, to jest w zasadzie jego definicja. Gdyby ktoś był w stanie nieustającej ekstazy, nie miał żadnych zmartwień, nie odczuwał żadnego dyskomfortu to nie musiałby podejmować żadnego działania, czyli w zasadzie tak jakby umarł. Jest cierpienie/niedogodność/dyskomfort -> jest życie. Był taki temat nawet gdzieś na forum.

Pierdolenie. Zarówno cierpienie jak i radość czy ekstaza są nierozerwalnie związane z życie bo bez tego nic nie ma. Jest radość-> jest życie, a jeśli tak nie jest, to niech mi ktoś dowiedzie że trup jest radosny.

A co do "niemożności" samobójstwa, to dla mnie płacz że "nie można" popełnić samobójstwa jest szczytem pizdowatości. Miliony ludzi popełniają, czyli da się. Wbudowane mechanizmy to żadna wymówka, bo są też wbudowane mechanizmy dotyczące ruchania i jedzenia, a jak trzeba człowiek może się powstrzymać. No chyba że jest lewakiem to wtedy obowiązujący go determinizm mu nie pozwala. Ale o podludziach tu chyba nie będziemy gadać?:)
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Miliony ludzi popełniają, czyli da się.
To że miliony osób popełniają samobójstwo to chyba nie świadczy najlepiej o ich zadowoleniu z życia?
Wbudowane mechanizmy to żadna wymówka, bo są też wbudowane mechanizmy dotyczące ruchania i jedzenia, a jak trzeba człowiek może się powstrzymać.
Niektórzy jednak nie potrafią się powstrzymać.

Pierdolenie(...)
Może, musiałbym solidnie to przemyśleć i napisać klarownego posta, a niestety nie mam czasu na to w tym momencie.
 

Rebel

komunizm warstwowy
679
822
To że miliony osób popełniają samobójstwo to chyba nie świadczy najlepiej o ich zadowoleniu z życia?

Jasne, ale nie mówię ż każdy musi być zadowolony. Nie potępiam tez samobójstwa jako takiego.
Chodzi mi o to że podejście antynatalistów, które mówi że życie jest złe bo nie jest radosne i mało w nim ekstazy to według mnie niewłaściwe podejście do tego zjawiska. To tak jakby iść do sklepu i kupić płytę zatytułowaną "Ponura muzyka" a potem narzekać że nie ma na niej wesołych piosenek. Po prostu zły wybór produktu. To że w życiu jest mało radości (chociaż ja bym tego tak nie ujął) nie świadczy że życie jest do dupy.
Słuchanie ponurej muzyki też może być fajne.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Szynka napisał:
Ale nie rozumiesz, że jak już raz człowiek został "włączony", to tak łatwo się sam nie wyłączy. Jest w pułapce. Może Ty jesteś jakiś wybrakowany, ale ludzie ogólnie mają wbudowane silne mechanizmy obronne, zapobiegające samookaleczniu i samobójstwu.
Oczywiście, że rozumiem, tylko po pierwsze miliony samobójców w historii potwierdzają, że te silne mechanizmy wcale nie takie silne jeśli człowiek uzna, że jest dostatecznie źle i on jednak wysiada z tego świata, po drugie to na tym właśnie polega ta filozofia/światopogląd, że człowiek pozbywa się naturalnego pociągu do życia, przedłużania i chronienia go, bo racjonalizuje sobie, że lepiej nie żyć; skoro doszedł do takiego wniosku, to powinien się zabić, jeśli tego nie zrobi, to jak dla mnie jest hipokrytą.
Oczywiście nic do antynatalisów nie mam, niech sobie uważają i robią co chcą, po prostu dziwi mnie to, jak ktoś może uważać życie za tak kłopotliwe, ale się go nie pozbywać. Ciekawe, czy jest jakiś antynatalistyczny filozof, który doszedł do wniosku, że życie jest do dupy, spisał swoje przemyślenia i strzelił samobója.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Skończyłem Spartacus:war of the damned. Nie ukrywam, że mnie się poprzednie części bardziej podobały z różnych względów ("live to become a god ... or die trying" - to takie anarchokapitalistyczne ...) , ale ta też jest na wypasie. Nie jestem zbyt mocny w te recenzenckie klocki, bo, wicie - rozumicie, mnie zawsze najbardziej interesowało, by ptaszek znalazł swe gniazdko, a robaczek dziurkę. No i w Spartacusie znajdują zadziwiająco często, a jak chwilowo nie znajdują, to idzie odjebka łbów równie częsta i zajadła jak w shoutboxowych komentarzach na lib.necie bezpośrednio przed, w trakcie lub zaraz po jakiś większych wyborach w demokratycznym państwie prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej, zwanym przeze mnie w skrócie Ubekistanem. Jeśli komuś podobało się 300, to Spartacus zdecydowanie go nie zawiedzie.

Zajawka:


Co tu dużo mówić, jedyne co mnie rozczarowało, to fakt, że w końcu się wzięło i skończyło w sposób, który zna chyba każdy, kto ma jako tako obcykaną historię stariożytności, chociaż na szczęście filmy takie jak Aliens 4 i wiele innych uczą, że "koniec" to jest pojęcie z dziedziny finansów, a nie fabuły ;)
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Detektyw - historia dwóch gliniarzy, którzy kiedyś byli partnerami. Nie wiem co napisać, żeby za duzo nie zdradzić. Panowie pracowali nad rozwiązaniem pewnego morderstwa na amerykańskiej wiosce, które wyglądało na rytualne. Następnie ich drogi się rozeszły. Z pozoru banalne, ale po seansie opadła mi szczęka. Fajna zabawa z retrospekcją, przygnębiająca atmosfera z nutką filozoficznych rozważań. Czuć ducha Twin Peaks, Archiwum X i Millenium. Niezły Harrelson i niesamowity McConaughey. Poleciał dopiero pierwszy odcinek, zobaczę jak się rozkręci.

Serial stał się klimatyczny na siłę. Do 3 odcinka włącznie, brak akcji ... jakiejkolwiek akcji ...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
A ja skończyłem Ripper Street. Oczywiście serial do końca nie jest koszerny, bo skupia się na działaniu policji, ale osadzony jest w tym wspaniałym dla kuców, XIX wieku. Jak dla mnie klimaty nieziemskie - mniej więcej tak wyobrażam sobie Katowice z opowieści Krzysia, jak Whitechapel zostało tutaj odmalowane - dzielnica żyje. A zostało odmalowane wręcz zajebiście i dla samego klimatu tej miejscówy warto się skusić. Wizualnie ten serial mnie zmiażdżył, dbałość o scenografię i stroje - w najmniejszych detalach.

Na uwagę zasługuje przedstawienie "nowinek" i ewolucji technik śledczych i pracy laboratoryjnej, w ogóle cały motyw przewijającej się wiary w naukę i pojawiania się kolejnych wynalazków, mających wynieść świat z ogólnego syfu i chociaż trochę ułatwić ludziom życie - świetnie poprowadzony. To w zasadzie jedyna nadzieja na zmianę i na szczęście nie spierdolili tego żadną ideologią, więc ten nastrój się udziela widzowi. Cóz, taki mieli klimat... Zeitgeist epoki, w której było tak chujowo, że aż fajnie, bo wszyscy chcieli się z tego wydźwignąć, zwłaszcza w takich dzielnicach.

Zakres tematów też epicki - irlandzcy separatyści poprzedzający IRA, darwinizm i lamarkizm jako klucz do jednego ze śledztw, elektryfikacja i kwestia wyboru między prądem stałym i zmiennym, korupcja władz będąca tajemnicą poliszynela, początek budowy londyńskiego metra, przewały bankowców, strajki 'klasy robotniczej', anarchizm i wiele, wiele, więcej. Sporo wrzucili tego do "Ripper Street", więc jest epa.

Dziwki, burdele, puby, podziemie - akap prawie non-stop. Tak fajnie było i komu to przeszkadzało? :(
 
D

Deleted member 427

Guest
"Black Sailes" - o piratach, bez fantastyczno-baśniowych wiks. Jeszcze nie oglądałem, ale zbiera bardzo dobre recki. A zaczyna się tak:

Rok 1715 Indie Zachodnie

Piraci z wyspy New Providence zagrażali handlowi morskiemu w regionie. Prawa każdego cywilizowanego narodu ogłosiły ich hostis humani generis. Wrogami całej ludzkości.

W odpowiedzi piraci ogłosili własną doktrynę - Wojnę przeciwko światu.
 
Do góry Bottom