Seriale - wątek ogólny

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Gdzieś czytałem, że Miami Vice w założeniu miało się opierać na emocjach, konfliktach, hitach muzycznych i dopracowanej warstwie wizualnej nasyconej latami 80'. I moim zdaniem to się super udało. W swoim gatnku "Policjanci.." są arcydziełem, ale to nigdy nie był i nie miał być realistyczny dramat policyjny, tylko rozrywka dla największej liczby telewidzów w prime time.
Obejrzyj sobie film Miami Vice z 2006 roku. Powinien trafić w twoje gusta jeśli chodzi o realizm, wymiany ognia, etc.
Warstwa wizualna zawierała fajne samochody:
crockett gets the testarossa
Crockett's Testarossa

Scena przekonywania szefa do tego, by dostał niezły samochód służbowy brzmi dla mnie podobnie do scen podrywania w pornosach, ale fakt - samochód fajny.
 
Ostatnia edycja:

Hitch

3 220
4 876
Supernatural

No i skończyłem 13 serię, więc tradycyjnie małe podsumowanko:

- realizacyjna bida z nędzą. Każdy odcinek praktycznie to jakiś nudny plener i 2-3 ciasne, puste dekoracje. Płakałem, kiedy w końcu pokazali niebo. Jednak dało się zrobić to taniej niż piekło.

- twórcy już sami gubią się w napisanych przez siebie zasadach, kruczkach i regułach świata. Lucyfer raz jest uber pakerem, przed którym wszyscy uciekają, a raz jest w stanie się upić i być znokautowany zwykłym ciosem. Tak samo Castiel. Niby jest aniołem i ma swoje sztuczki, ale kiedy scenariusz tego wymaga to jest słabszy niż zwykły człowiek. WTF.

- wojna w alternatywnym, postapokaliptycznym świecie (którego 99% to las, a 1% to dekoracyjka pustyni z jakimiś dziwnymi stożkami) według scenariusza i wypowiadanych kwestii to ciągłe epickie starcia z zastępami aniołów. W praktyce te zastępy to zawsze trzech statystów. I za każdym razem to trzech innych statystów, żeby przypadkiem nie musieć płacić "aktorom" za kilkuodcinkowe role. Bleh.

- wszystko, co związane z Mary w tym i poprzednim sezonie. Jej kwestie ewidentnie były pisane dla Jeffreya Dean Morgana, który niejednokrotnie mówił przecież, że chętnie by wrócił do roli Johna. Czemu więc nikt go nie zaangażuje? Wiem, trzeba by mu zapłacić. Ale wyszłoby to chyba wszystkim korzystniej niż cięcie kosztów na podstarzałej nołnejmce, której największa rola w tym serialu to było krwawienie po przybiciu do sufitu w pilocie 13 lat temu.

- totalnie zmarnowany powrót Trickstera.

- finałowa bitka. Ponownie, nie mamy kasy, więc kręcimy napierdalankę w powietrzu (ale w ciasnej dekoracji!) rodem z Dragon Balla. Czy to się może udać bez kasy i ze świadomością, że przez 13 sezonów nikt tak w serialu się nie bił? Nie? Nieważne, kręcimy! Na duble nas nie stać, więc do gotowego montażu trafiają także ujęcia aktorów ewidentnie nienawykłych jeszcze do dyndania na linkach.

A co jest najgorsze? Że znowu od katastrofy wszystko ratują główne postacie, aktorstwo czołówki obsady (tu szczególnie bryluje Lucyfer - koleś pozamiatał w tym sezonie konkretnie), odcinki jajcarskie (crossover ze Scooby Doo to jeden z najlepszych odcinków ever!) i na 14 sezon (premiera 11 października) znowu rzucę się jak szczerbaty na suchary. Znowu po paru odcinkach zatopię się w innych rozrywkach dla detoksu od biedy, potem znowu wrócę, znowu wsiąknę i znowu jakaś popierduta sprawi, że nie będę mógł doczekać się sezonu 15.

A ten raczej powstanie, bo włodarze stacji powiedzieli jasno, że Supernatural się będzie kręcić, póki Padalecki i Ackles będą chcieli grać. A chcą, bo chyba jeszcze im cokolwiek płacą za ewidentnie szampańską zabawę na planie, która udziela się i widzowi. Mogliby tylko wpłynąć na scenarzystów, żeby mierzyli siły na zamiary lub dorzucić parę groszy na ich pomysły.

 
Ostatnia edycja:

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 465
"Ślepnąc od świateł". Byłem bardzo sceptycznie nastawiony, bo wiadomo jak jest z polskimi filmami/serialami, ale ten serial jest naprawdę dobry. Dobre dialogi, nawet udźwiękowienie jest ok, a to co gra Jan Frycz jako gangster psychopata to jest miazga. Widziałem dopiero 3 odcinki, zobaczymy jak będzie dalej.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Amazon wypuścił pilot The Man in the High Castle (Człowiek z Wysokiego Zamku) - adaptację powieści Philipa K. Dicka, historia alternatywna, w której alianci przegrali wojnę i USA zostało podzielone na strefę niemiecką i japońską. Producentem wykonawczym jest Ridley Scott. Zebrał dobre recenzję, więc prawdopodobnie będzie więcej odcinków.
Jestem po pierwszych dwóch sezonach. Jak dla mnie majstersztyk. Strona wizualna bardzo mile mnie połechtała, podobnie jak kadrowanie. Świetnie się to ogląda. Sama historia również nieźle ryje beret. Zobaczyć Berlin ręki Speera to przeżycie z gatunku tych oniryczno-traumatycznych. Człowiek się brzydzi i wzdryga na samą myśl, ale jednak coś go zmusza, aby patrzył dalej...

Aktualizacja:
Trzeci sezon to w porównaniu z tymi pierwszymi dwoma totalne rozczarowanie. Pełno nieistotnych, rozwleczonych wątków, niby-problemów, dłużyzn, poupychanych zbędnych dla ogólnej fabuły postaci, ogólny spadek poziomu miodności i napięcia. Dopiero ostatni odcinek z wysadzeniem Statui Wolności, zabraniem nadczłowieczej lesbijskiej lasi na reedukację do Berlina i zamachem na Himmlera dołożył w finale do pieca.

Generalnie jednak trzeci sezon w całości to jeden wielki zapychacz. Brakuje mu uroku ekspozycji z początków - pokazywania różnych aspektów życia codziennego w tak zmienionym świecie, a sama fabuła kiepsko niesie. Ten judeo-akap ze Strefy Neutralnej również ostro mnie wynudził
 
Ostatnia edycja:

Cptkap

Well-Known Member
701
3 229
Obejrzałem z czyjegoś polecenia, podchodziłem trochę jak pies do jeża (bo Netflix i plotki, że to próba wskrzeszenia klimatu "Breaking Bad"), ale ostatecznie pierwszy sezon (drugi już zamówiony) okazał się być mega pozytywnym zaskoczeniem.

O co chodzi?

Jeden z największych meksykańskich karteli pierze forsę w Chicago za pośrednictwem niewielkiej firmy, kierowanej przez dwóch dobrych kumpli. Pewnego dnia wychodzi na jaw, że ktoś ukradł 8 milinów $$$. W odpowiedzi bossowie kartelu wysyłają zabójców. Główny bohater dostaje ostatnią szansę: ma opuścić razem z rodziną Chicago, osiedlić się w tytułowym Ozark (Missouri) i do końca wakacji wyprać 8 milionów (które odzyskał ze sprzedaży firmy i domu) w celu udowodnienia, że ciągle można na nim polegać. Oczywiście na miejscu wszystko się jeszcze bardziej komplikuje - o całej operacji dowiaduje się banda rendecków, a potem lokalna mafia handlująca heroiną. I o ile wcześniej sytuacja państwa Byrde była, delikatnie mówiąc, dramatyczna, to teraz robi się już tragicznie beznadziejna.

Z "Breaking Bad" ma ten serial tyle wspólnego, że oto zwykły białas z klasy średniej (jego małżonka pracowała dla Obamy, gdy ten był jeszcze senatorem w Illinois) wplątuje się zupełnie z własnej woli w nielegalny interes. Nikt go do niczego nie zmuszał, koleś z kartelu nawet specjalnie nie naciskał. No ale kasa była tak duża, że... też bym się skusił.

Daję 9/10 i czekam z wytęsknieniem na kolejny sezon. Sam finał pierwszego wali po ryju konkretnie. Ciężko wskazać słabe momenty.



 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 124
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył "Ślepnąc od świateł". Dialogi,

Kilka mega mocnych kwestii zapadających w pamięć, reszta raczej miałka i o niczym.


Spokojnie dałoby się ją upchnąć w dwugodzinnym seansie. Masa dłużyzn i nic nie wnoszących scen.


Genialnie zarysowane, ale żadna nie została należycie rozwinęta. Ogrom niewykorzystanego potencjału aż boli w trakcie oglądania. Zamiast tych jebanych palm na Dominikanie i innych gównozapychaczy mogli po prostu pozwolić się wygadać stworzonym przez siebie bohaterom. Serial obroniłby się sam.


Jest i on.

Nawet ten gówniany klaun Pazura dał radę.

Aktorstwo w Ślepnąc od świateł to światowy top tier. Mówię to bez cienia ironii - każdy dosłownie gra tu rolę życia. Nawet role trzecio/czwartoplanowe miażdżą. Z wyjątkiem głównego bohatera. Mózg mi rapuje Peję od tyłu jak sobie pomyślę, że gość, przy którym Steven Seagal to prawie Al Pacino dostaje taką postać. W scenach wspólnych np. z Fryczem to już jest jebana przepaść.

Od siebie dodam tyle, że autentyzm i groza tego, co się odpierdala na ekranie poprostu wgniata w fotel. Po raz pierwszy oglądając serial siedziałem jak na szpilkach. Mimo niedociągnięć warto obejrzeć.
 

Non Serviam

Well-Known Member
834
2 251
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył "Ślepnąc od świateł". Dialogi, fabuła, postacie, klimat. Nawet ten gówniany klaun Pazura dał radę.
A mnie nie zaskoczył pozytywnie. Po polskiej kinematografii spodziewam się zawsze że będą miał do czynienia z kupą i ten serial wcale mnie nie rozczarował. Drętwe dialogi, przez pierwsze 15 minut najpierw jakaś hujowa drętwa gadka ze sprzedawczynią, później drętwa gadka z mamusią, później rzut na jakiegoś podstarzałego gangstera ze śmieszną ksywką pasującą do osiedlowego sebixa alfa i znowu drętwa gadka i rzut tekstem z przełomu przedszkola/podstawówki, później jakaś przydługawa scenka z klubu z dojebanym discopolo, sceną obciągania przez jedną laskę czterem facetom i przydługi rzut na jakichś chodzących sobie ludzi - w tym momencie wyłączyłem.

Zwykle staram się obejrzeć chociaż pierwszy odcinek albo nawet kilka pierwszych i dać serialowi się rozwinąć, ale ten po prostu mnie odrzucił w mniej niż 15 minut. Nawet ruskim telenowelom się to nie udaje.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Nawet role trzecio/czwartoplanowe miażdżą. Z wyjątkiem głównego bohatera.

Fakt. Gość nadaje się tylko do roli typu "milcząc spoglądał przez szybę na skąpaną w deszczu ulicę". Zresztą to chyba nawet nie jest aktor tylko jakiś dziennikarz czy inny celebryta. Drugim nieporozumieniem jest ta jego femme fatale. Na pierwszy rzut oka widać, że blondyna jest głupia i pusta jak lej po bombie. Z jednej strony właśnie na tym opiera się cały tragizm tego związku i ja to rozumiem ale sam pomysł nawiązania z nią jakiejś głębszej relacji wywołuje uśmiech. Jakaś w miarę ogarnięta aktorka mogłaby chociaż trochę pogłębić tą postać, nadać jej jakiś charakter, uczynić niej bezbarwną a tak mamy romans dwóch manekinów.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

Pestek

Well-Known Member
688
1 879
Westworld na HBOGo.
Westworld_TV_series_title_logo-1.jpg

Pierwszy sezon bardzo przypadł mi do gustu. Zwłaszcza ostatni odcinek był godny serii i można było się poczuć jak po dobrze nakręconym filmie po wyjściu z kina - satysfakcje i szeroką paletę innych uczuć. Rozwijające się akcja, ciekawe zwroty, bohaterowie. Wszystko jakoś trzymało się kupy. Chociaż w środku sezonu dosyć spokojnie.

Drugi to kompletna porażka. Kilka razy przerywałem i już obiecywałem sobie że nie będę wracał, bo tak namieszali fabularnie i logicznie, że nie szło tego oglądać bez czteropaka(w przenośni). Nie chcę robić spoilerów, dlatego nie będę pisał szczegółów. Po prostu szczerze nie polecam drugiego sezonu. Efektowna bajka o ziemi obiecanej dla murzynów i indian. Biały człowiek nie znajdzie tu jakichś wzniosłych idei czy moralnych bohaterów, dla których chciałoby się ciągnąć dalej.
 
Do góry Bottom