Rządy Prawa i Sprawiedliwości

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
A skurwysyny z PO już chcą przelicytować PiSokomuchów w socjaliźmie!:mad:

"Polska po PiS": PO pracuje nad nowym programem

Dzisiaj, 5 czerwca (08:53)
W połowie czerwca PO zainauguruje cykl 16 debat regionalnych będących formą konsultacji wewnątrzpartyjnych przy tworzeniu nowego programu Platformy. Na 20 czerwca w Warszawie zaplanowano dużą konferencję na temat samorządu z udziałem m.in. prezydentów miast i ekspertów. Natomiast we wrześniu odbędzie się konwencja PO, która przyjmie nowy program partii zatytułowany "Polska obywatelska 2.0". "To będzie program 'Polski po PiS'" - zapowiada szef ugrupowania Grzegorz Schetyna.

0005JW2AW4RJEFV8-C116-F4.jpg

Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna

/Paweł Supernak /PAP
(...)"To będzie program 'Polski po PiS'"

Zgodnie z zapowiedziami Grzegorza Schetyny, we wrześniu odbędzie się konwencja, która przyjmie nowy program zatytułowany "Polska obywatelska 2.0". "To będzie program 'Polski po PiS', da odpowiedź na pytanie jaką Polskę będziemy chcieli budować, kiedy już odsuniemy PiS od władzy" - powiedział szef klubu PO. Zastrzegł jednak, że za wcześnie, by mówić o szczegółach nowej oferty. "Dziś trudno jest przedstawić ostateczne rozstrzygnięcia, bo one mają się wykuć w debacie. Ja osobiście jestem zwolennikiem chadeckiej partii, która ma wolnorynkowy rys gospodarczy i naukę społeczną w tej części socjalnej - bez socjalizowania, ale też bez pozostawiania tych najsłabszych grup samym sobie" - zaznaczył Neumann. Jednym z elementów nowej oferty programowej ma być postulat rozszerzenia rządowego "Programu 500 plus" na wszystkie dzieci (obecnie jest to na każde drugie i kolejne dziecko; a na pierwsze tylko w rodzinach, których dochód na osobę nie przekracza 800 złotych; w przypadku rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym - 1200 zł). "Uważam, że 500 złotych na dziecko zostanie, bo tego już nikt nie wycofa, to będzie element programu społecznego każdej poważnej partii. Chodzi teraz o to, żeby tak to opisać, żeby było kompatybilne z resztą działań, żeby nie było tylko 'bonusem wyborczym' PiS, ale też znalazło się w szerszym pakiecie działań prorodzinnych, czy to na rynku pracy, w szkole, opiece zdrowotnej, czy społecznej" - powiedział szef klubu PO.


http://fakty.interia.pl/polska/news...e=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
 
Ostatnia edycja:

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Podczas gdy rząd z pompą zaprezentował projekt "Mieszkanie plus", w zaciszu Ministerstwa Środowiska toczą się prace nad nowymi zasadami oceny zanieczyszczenia powierzchni ziemi. Mówiąc najprościej: niebawem pojawią się restrykcyjne wymogi, którym będzie musiała sprostać polska gleba. Dla zwykłego obywatela oznacza to konieczność przeprowadzania kosztownych badań. Gdy zaś okaże się, że ziemia będzie w złym stanie, na jej właściciela spadnie obowiązek zapłaty za jej oczyszczenie (tzw. remediacja).

Urzędnicy zaprojektowali nowe przepisy z myślą o największym biznesie: branżach energetycznej, paliwowej czy kolejowej. Problem w tym, że nie wyłączyli spod regulacji milionów Polaków, a także deweloperów sprzedających mieszkania.

Ile zapłacimy?
Koszt badania czystości ziemi jednoarowej działki to około 10 tys. zł. Tego typu test powinno się powtarzać co 10 lat.
Gorzej jeśli uzyskany wynik wskaże, że gleba wymaga oczyszczenia. To już wydatek nawet do 60 tys. zł.
Jeśli efekt nie będzie zadowalający, będzie trzeba oczyszczać do skutku.

W wielu przypadkach jednak oczyszczanie i tak może być konieczne. Wystarczy bowiem wspomnieć, że m.in. na Podkarpaciu w glebie naturalnie znajdują się metale w ilościach przekraczających dopuszczalne w projektowanych przepisach limity.

Jeśli urzędnicy każą obywatelowi sprawdzić stan gleby, a ten tego nie uczyni, poniesie surowe konsekwencje. Prawo ochrony środowiska przewiduje bowiem nie tylko sankcje administracyjne, lecz także te w rozumieniu prawa karnego. MŚ planuje, że zaostrzone regulacje wejdą w życie już we wrześniu 2016 r.

Projekt przewiduje, że władający ziemią (właściciel fabryki albo właściciel działki, na której stoi dom jednorodzinny) - wyselekcjonowani przez inspektoraty i dyrekcje ochrony środowiska - będą musieli na własny koszt przeprowadzić jej badanie. Ma ono wskazać, czy ziemia jest w dobrym stanie, czy też jest zanieczyszczona. Jeśli okaże się, że określone w rozporządzeniu limity są na danym terenie przekroczone, właściciel będzie musiał zainwestować w jego oczyszczanie. Urzędnikom nie będzie można odmówić. Niedostosowanie się do ich decyzji to ryzyko sankcji administracyjnej oraz sankcji karnej (kara grzywny).

http://biznes.interia.pl/wiadomosci...zczania-ziemi-to-koszt-nawet,2341412,4199?utm
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 465
Czy PiS zmieni zasady wyborów? Eksperci szukają sposobu na drugą kadencję (art z GóWna)

Według opozycji kolejnym krokiem po sparaliżowaniu Trybunału Konstytucyjnego i podporządkowaniu sobie prokuratury będą zmiany w ordynacji, które zapewnią PiS władzę po następnych wyborach, nawet jeśli poparcie dla niego spadnie.
Prace nad projektem nowej ordynacji wyborczej są utrzymywane w ścisłej tajemnicy. Jak przyznała posłanka PiS Marzena Machałek w Polsat News, zajmują się tym eksperci. Według polityków opozycji po sparaliżowaniu Trybunału Konstytucyjnego i podporządkowaniu sobie prokuratury kolejnym krokiem będą zmiany w ordynacji, które zapewnią PiS władzę po następnych wyborach, nawet jeśli poparcie dla niego spadnie.

Korzystne dla siebie zmiany w ordynacji przeforsował na Węgrzech Viktor Orbán. Dzięki nim uzyskał dwie trzecie mandatów, mimo że dostał 45 proc. głosów.

Za przygotowanie propozycji zmian w ordynacji odpowiada marszałek Sejmu Marek Kuchciński. To on zamawia opinie u ekspertów. Tuż po wyborach na jego zlecenie Biuro Analiz Sejmowych zamówiło opinię u socjologa z UJ Jarosława Flisa, który przygotowywał projekty zmian ordynacji także w czasie poprzednich rządów.

System badeński Flisa

Flis zaproponował tzw. system badeński. To modyfikacja niemieckiego systemu mieszanego - połączenie jednomandatowych okręgów wyborczych z zasadą proporcjonalności, co nie wymaga zmiany konstytucji.

Flis proponuje, by obecne 41 okręgów wyborczych podzielić na 230 podokręgów jednomandatowych. Pozostałych 230 posłów byłoby wybieranych spośród kandydatów, którzy przegrali w podokręgach, ale dostali najwyższe poparcie. Partie mogłyby też opcjonalnie wystawić listy zamknięte, w których o wejściu do Sejmu decyduje miejsce na liście, a nie jak dziś, liczba głosów zdobyta przez kandydata.

- Korzyść z tego systemu jest taka, że posłowie z tylnych rzędów, którzy mają bazę w jednym powiecie, mogą się czuć bezpieczni, bo zawdzięczają sukces tylko sobie. Natomiast jeśli partia chce mieć grupę posłów, którzy dostaną się do Sejmu bez lokalnej popularności, to może wystawić listę i sobie to zapewnić. W tym systemie kandydaci lokalni i ogólnopolscy nie konkurują. Obecnie poseł lokalny zajmuje się tym, żeby przekonać wyborców, by nie głosowali na jedynkę - mówi Flis.

System zachowuje dzisiejszą premię z metody D'Hondta do obliczania głosów - daje około 20 dodatkowych mandatów największej partii, która dostanie w wyborach blisko 40 proc. głosów.

Według Flisa korzyścią dla PiS byłoby to, że wychodzi w stronę Kukiza, który domaga się okręgów jednomandatowych.

PiS ma projekt z 2004 roku

Jest też stary projekt zmian w ordynacji PiS z 2004 r., który stanowi odwzorowanie systemu niemieckiego. Zakłada, że każdy wyborca miałby dwa głosy: 230 posłów wybieralibyśmy w okręgach jednomandatowych, a 230 w głosowaniu na 16 list wojewódzkich, w którym mandaty przydziela się proporcjonalnie. Też nie wymaga zmiany konstytucji.

Gdy w 2006 roku rząd Kazimierza Marcinkiewicza miał problemy, Jarosław Kaczyński zgłosił ten projekt wraz z wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu. Liczył, że taka ordynacja pomoże zminimalizować przewagę PO nad PiS.

Jednak zdaniem ekspertów jest mało prawdopodobne, by PiS się na ten projekt zdecydował, bo nie da on większych korzyści od dzisiejszego systemu. - Może być co najwyżej bazą do dalszych prac - mówi osoba zaangażowana w prace nad ordynacją.

Jednomandatowe premiują największych

Według politologa prof. Radosława Markowskiego bardziej prawdopodobne jest, że PiS zdecyduje się na jeszcze inną koncepcję - chodzi o system mieszany, w którym część proporcjonalna i jednomandatowa są od siebie całkiem niezależne. W takim układzie pomimo że, powiedzmy, cztery partie mogłyby w proporcjonalnej części zyskać każda po 25 proc. głosów, to w jednomandatowej rozkład mógłby być korzystniejszy dla największej partii - 60:20:10:10.

- Okręgi jednomandatowe premiują największe ugrupowania. W takiej sytuacji jedyną szansą dla opozycji jest porozumienie się i wystawienie wspólnego kandydata przeciwko kandydatowi PiS, np. Nowoczesna wystawia kandydata w Warszawie, a PO we Wrocławiu. Jeśli mniejsze partie będą między sobą konkurować, to wygra zdecydowanie partia największa - mówi nam Markowski.

System binarny korzystniejszy

Jest jeszcze jeden wariant, który może być korzystny dla PiS. To system binarny. - W takim systemie dzieli się Polskę na 230 okręgów dwumandatowych albo nawet na 110 dwumandatowych i 80 trzymandatowych. Taki system, mimo że będzie mógł być formalnie nazywany proporcjonalnym, będzie działał jak większościowy, a większość mandatów przypadnie dwóm największym partiom, w tym przy pewnej konfiguracji w trzymandatowych - dwa mandaty tej silniejszej - podkreśla prof. Markowski.

Według politologa w przypadku okręgów jednomandatowych PiS może także manipulować granicami okręgów.

Manipulacje liczbą okręgów

Regiony, w których partia cieszy się najwyższym poparciem, np. Podkarpacie, Podhale, Rzeszowszczyzna, mogą zostać poszatkowane na wiele okręgów jednomandatowych, a regiony na ścianie zachodniej, gdzie wysokie poparcie mają PO i Nowoczesna, będą podzielone na większe okręgi jednomandatowe.

- PiS może tłumaczyć, że frekwencja na Podkarpaciu, Rzeszowszczyźnie czy Podhalu jest półtora raza wyższa niż frekwencja na Ziemiach Odzyskanych, dlatego dzielimy okręgi, biorąc pod uwagę ludność chodzącą do wyborów, a nie liczbę uprawnionych do głosowania - mówi Radosław Markowski.

Gdyby się okazało, że w jakimś okręgu jakiejś partii będzie brakowało do wygranej kilkuset czy kilku tysięcy głosów, to wyborcy mogą być dowożeni autobusami, bo kodeks wyborczy przewiduje możliwość głosowania poza miejscem zamieszkania.

Zdaniem ekspertów pospieszne zmiany w ordynacji i pisanie jej pod siebie przez partie polityczne nie służy demokracji. - Powinna być zakazana zmiana ordynacji wyborczej pod nadchodzące wybory, a możliwa jedynie w stosunku do następnych, tak by polityczni aktorzy nie mogli manipulować ordynacją "pod siebie" - podkreśla prof. Markowski.

Dodaje, że ewentualne zmiany w ordynacji wyborczej w Polsce powinny być poprzedzone długą debatą publiczną, np. w Nowej Zelandii, zanim doszło do zmiany ordynacji wyborczej, przez dwa lata trwała dyskusja na temat różnych jej wariantów i obywatele mogli dwukrotnie wypowiedzieć w referendum, czy chcą zmiany, a jeśli tak - to jaką nową ordynację pragną mieć.

Wystarczy zwykła większość

Zasady przeprowadzania w Polsce wyborów reguluje kodeks wyborczy uchwalony w 2011 r. To on zbiera dawne ordynacje wyborcze. Wybory do Sejmu zgodnie z konstytucją muszą być proporcjonalne. Zmiany, które nie naruszają tej zasady, Sejm uchwala zwykłą większością głosów.

--------------------------------------------------

Jeśli dobre sondaże PiS się utrzymają to będą dążyli, żeby robić zmianę systemu. Zmiana ordynacji będzie na niekorzyść mniejszych partii. Może ich powstrzymać, tak jak pisałem, znaczny spadek poparcia i fakt, że okołoKODowska opozycja razem ma podobne poparcie i jeśliby się zjednoczyła/ wystawiła wspólnych kandydatów, mogłaby wygrać z karakanami.
 
A

Antoni Wiech

Guest

Zgodnie z zapowiedziami Grzegorza Schetyny, we wrześniu odbędzie się konwencja, która przyjmie nowy program zatytułowany "Polska obywatelska 2.0".
Mnie to mocno bawi Schetyna. Tusk wygląda jakby ciągle miał kaca, ale dość hej do przodu jest. Schetyna jest za to jakby ciągle zawstydzony i jakby zaraz miał gdzieś uciec, bo głośnym pierdnięciu.

I nie wiem kto mu doradza, ale dorzucenie kolejnego dziecka do 500+ to tak naprawdę przecież uznanie polityki PiS za dobrą. PRowy strzał w plecy, chociaż znając wyborców to nie takie już rzeczy kupowali, więc mogę się mylić. Co nie zmienia faktu, że pod rządami Schetyny wg mnie PO ma zapewnione pikowanie.

No zobaczcie jak on wygląda heheh, no lol:

 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 465
I to ma być pocieszające? Przecież to druga strona tej samej ferajny.
Co jest pocieszające? Jeśli wprowadzą system jednomandatowy czy jakiś mieszany to wiadomo co będzie z mniejszymi partiami antysystemowymi.

Może to ich powstrzymać przed zamiarem zmiany ordynacji, a nie w sensie, że kodziarze przejmą władzę.
 
Ostatnia edycja:

tolep

five miles out
8 576
15 476
Jest w tym rządzie całkiem sporo drobnych wysepek RiGCzu.

Proponują, by zwiększyć dopuszczalne minimum stężenia alkoholu we krwi kierowców

Do ministerstwa infrastruktury trafia projekt zmian w przepisach, które mają zwiększyć limity dopuszczalnego stężenia alkoholu we krwi kierowców.

- Skończmy z fałszywym obrazem przedstawiającym pijanych Polaków za kierownicą - mówi Maciej Banaszak z grupy doradców ministra infrastruktury w dziedzinie bezpieczeństwa ruchu drogowego. To właśnie do niego trafiła propozycja wprowadzenia zmian w ilości dopuszczalnych promili u kierowców. - W Polsce panuje swoista legenda szczególnie propagowana przez policję i niektóre media, że większość wypadków powodują w naszym kraju pijani kierowcy - stwierdza M. Banaszak. Jego zdaniem to nieprawda.

Czytaj więcej: http://www.gloswielkopolski.pl/motofakty/a/proponuja-by-zwiekszyc-dopuszczalne-minimum-stezenia-alkoholu-we-krwi-kierowcow,10072742/
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 193
Kukiz GROZI Kaczyńskiemu? Przedterminowe wybory macie jak w banku
Paweł Kukiz grozi PiS przedterminowymi wyborami. Powód? Jak twierdzi polityk partia Jarosława Kaczyńskiego chroni urzędników. Kukiz'15 proponowało ostatnio obniżenie budżetu Państwowej Inspekcji Pracy o 21 milionów. PiS się na to nie zgodził.

Partia Kukiz'15 złożyła ostatnio propozycję, aby zmniejszyć budżet Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) o kwotę 21 milionów złotych. Według polityków partii urzędnicy pieniądze z budżetu wydają na imprezy i bankiety. - Są organizowane rauty, bale, wydawane są publiczne pieniądze, np. koszt jednego balu w listopadzie 2015 na Zamku Królewskim w Warszawie wyniósł ponad 120 tysięcy złotych - zaznaczył Krzysztof Sitarski z Kukiz'15. Partia nie wyraża na to zgody. Jednak PiS nie poparł tej propozycji. W związku z tym sam Paweł Kukiz na swoim Facebooku zagroził przewodniczącemu PiS przedterminowymi wyborami. Zarzucił mu, że chroni urzędników, którzy marnotrawią pieniądze państwa. - Chcieliśmy cięcia budżetu PIP bo przeżerają na bankietach naszą kasę ale PiS nie zgodził się na nasze poprawki. Partiokracja trwa. Róbta tak dalej, chrońcie urzędasów, marnotrawcie nasze pieniądze a przedterminowe wybory macie jak w banku. Dacie radę! - pisze na profilu Kukiz.

BTW, będę się śmiał, jeśli faktycznie znowu dojdzie do przedterminowych wyborów :).
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 288
Paweł Kukiz grozi PiS przedterminowymi wyborami.

Kukiz może co najwyżej grozić swojemu żółwiowi. Jeśli gada takie rzeczy to znaczy, że nie zna konstytucji i nawet nie wie, że nie ma w ręku żadnych instrumentów, które mogłyby być użyte do skrócenia kadencji. Cała opozycja może się spinać i nadymać, ale jeśli PiS nie zechce szybszych wyborów to ich nie będzie.
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Ech, coraz bardziej szlag mnie trafia, jak sobie czytam o kolejnych "dobrych" zmianach. Przyznam szczerze, w duchu miałem taką nadzieję, że te socjalne obiecanki PiS-u to typowa propaganda przedwyborcza. Nie bardzo chciałem wierzyć że serio wezmą się za 500+ i resztę no bo z czego mieli by na to brać i jak długo by im starczyło? Taka była zresztą dotąd praktyka kolejnych rządów - najpierw coś obiecywali przed wyborami, a potem udawali że nic takiego nie mówili albo: "wicie rozumicie, dziura budżetowa, Unia nam nie pozwala, koalicjant nie pozwala, ten wredny prezydent wierzga" itd. No i za swoich pierwszych rządów pisuary były całkiem liberalne. Nie doceniłem poziomu ich zdebilenia.
 

Yavin le Cretin

New Member
2
6
Wczoraj senat RP przegłosował bez poprawek ustawę dotyczącą energetyki wiatrowej. Co to oznacza?

- wiatraki można stawiać w odlegółości conajmniej 10 wysokości od najbliższych zabudowań - co wyklucza w Polsce 99,9% kraju;
- podatki rosną 4-krotnie co powoduje, że wiatraki są ekonomicznie nieopłacalne;

A do tego szereg pomniejszych regulacji, które praktycznie zabijają polską energetykę wiatrową. W zeszłym roku wiatraki wyprodukowały w Polsce 10 TWh energii. Czystej, bez emisji CO2. Najwyraźniej komuś to przeszkadzało. Polska staje się dziś oficjalnie skansenem energetycznym. Jedyną nadzieją jest przekonanie prezydenta, żeby to zablokował - wiemy, szansa praktycznie zerowa ale warto to rozpowszechnić - może presja społeczna jeszcze jest w stanie coś zdziałać?


Dziękuję pan PiS.

Jeśli ktoś wypali z nieopłacalnymi wiatrakami, to poprosiłbym o statystyki z 2012 w górę, wcześniej rzeczywiście były dość nieopłacalne.
 

tolep

five miles out
8 576
15 476
Gdy skomentowałęm tego newsa o wiatrakach na fanpeju Wyborczej, to rozpętała się niezła gównoburza :)

 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
- wiatraki można stawiać w odlegółości conajmniej 10 wysokości od najbliższych zabudowań - co wyklucza w Polsce 99,9% kraju;
- podatki rosną 4-krotnie co powoduje, że wiatraki są ekonomicznie nieopłacalne;
Nie kapuję o co tu chodzi. Ile to jest te 10 wysokości? Ile wiatrak musi mieć wysokości?
Jakie podatki wzrastają 4-krotnie?
Skoro wiatraki są nieopłacalne, to po co ustawa antywiatrakowa?
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Ile wiatrak musi mieć wysokości?
w latach 90tych sporo jeździłem z wiatrakami i składały sie wpierw z 2 elementów słupa po 20 m więc całość dochodziła do 60m wysokości, później robiły si ecoraz większe, teroz przeważnie 3 elementy wieży po 20 m, turbina sama ma ok 5 m szerokości, no i płaty po 20-25m długości...
 

tolep

five miles out
8 576
15 476
Nie kapuję o co tu chodzi. Ile to jest te 10 wysokości? Ile wiatrak musi mieć wysokości?
Jakie podatki wzrastają 4-krotnie?
Skoro wiatraki są nieopłacalne, to po co ustawa antywiatrakowa?

Od końca.
- Wiatraki produkują "certyfikaty zielonej energii" (60-70% przychodów) i energię (30-40% przychodów). Te pierwsze są dobrem poszukiwanym przez konwencjonalna energetyke, zobowiązaną do generowania jakiegoś tam procenta (rosnącego) energii ze "źródeł odnawialnych" (OZE).
- Z tego samego powodu, nawiasem mówiąc, konwencjonalna energetyka zasysa z rynku np. zrębki drewna (gałęzie itp.) co powoduje np. wzrost cen płyt wiórowych stosowanych w meblarstwie.

Podatki, pewnie gruntowe. To jednak mniej istotne.

Wiatraki są wysokie. Sięgają wraz z łopatami 200 metrów. Co oznacza, że taki wiatrak będzie musiał znajdować się minimum 2 kilometry od najbliższych zabudowań. Cholernie mało jest takich miejsc w Polsce. łatwo sobie wyobrazić, że dla limitu jednego kilometra takich miejsc może być np. 100-krotnie więcej powierzchniowo.. A nie na każdym polu da się postawić wiatrak, głownie z uwagi na warunki terenowe, czyli właśnie wiatr.
=========

Kto straci: producenci wiatraków, głównie niemieccy, Układ. (Za czasów PO NIK wykryła, że bodaj 70% wiatraków stawianych jest na ziemi należącej do urzędników gminnych lub ich rodzin). Poza tym państwowe elektrownie nie dogadują się z byle Kowalskim z ulicy. Mówimy o bardzo dużych pieniądzach, kilka procent zapotrzebowania na energię takiej Polski to nie są jakieś miedziaki.

Kto zyska: energetyka konwencjonalna, potencjalnie biznes elektrowni słonecznych (produkcja w Chinach), teoretycznie konsument. W praktyce, energetyka konwencjonalna w Polsce potrzebuje masy pieniędzy na inwestycje, bo jest silnie niedoinwestowana.

Tak więc, podsumowując, w tle opowieści dziwnej treści o zagrożeniu dla zdrowia ludności, kryją się duże cyfry i wielka polityka, w tym międzynarodowa.
 
Ostatnia edycja:

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
Polska za 1.7 mld wybudowała łącznik energetyczny z Litwą licząc na eksport energii. Okazuje się jednak że prąd ze Szwecji jest ~30% tańszy i ta linia służy do importu energii. Macherzy z PISu już kombinują jak utrudnić tę działalność bo przecież tak nie może być aby do czegoś nie dopłacać.
 
Do góry Bottom