Reklama zewnętrzna/ład przestrzenny a inicjowanie agresji

  • Thread starter Deleted member 427
  • Rozpoczęty

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
W sumie nieważne, czy infrastruktura 5G zabija ptaki i ludzi, ale na pewno szpeci otoczenie.


Pół biedy, kiedy coś takiego ląduje na i tak szpetnym socrealistycznym bloku.
g_-_500x250_1.0_s_x43cb4a1f-41a0-4d48-94dc-6ddfeae64024.jpg


Ale w bardziej zabytkowych miejscówkach wypadałoby to jakoś poukrywać. Niemcy mieli na to lifehacka:
 
Ostatnia edycja:

dzwonek polifoniczny

Active Member
116
121
Osiedla dla najuboższych, które stają się jeszcze gorszymi ogniskami przestępczości, wandalizmu i społecznego marazmu niż slumsy, które miały zastąpić.
Słyszeliście o Lunik IX?
Osiedle posiada bardzo niskie standardy życia: media takie jak gaz, elektryczność czy woda zostały odcięte, ponieważ Romowie nie płacili za ich użytkowanie[3]. Przez zalegające śmieci oraz palenie w piecach czym popadnie, również standardy zdrowotne są niskie, a choroby takie jak biegunka, świerzb, wszawica, zapalenie wątroby i zapalenie opon mózgowych są powszechne. Bezrobocie na osiedlu jest bliskie 100%[3]. Na obszarze osiedla istnieje jedna szkoła i jedno przedszkole[2].

Luník IX obsługiwany jest przez linię autobusową numer 11, która zatrzymuje się tylko na wybranych przystankach autobusowych. Wejście na pokład autobusu jest dozwolone tylko przez drzwi frontowe. Z powodu częstych ataków agresywnych mieszkańców, kierowcy autobusów jeżdżący na linii otrzymują dodatkowe bonusy pieniężne za ryzyko w pracy[4].
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Waldemar Deska dowalił z grubej rury:

Ład Przestrzenny = Eugenika! Mają wspólny fundament, wspólny fundament rasizmów, dyskryminacji, nierównego traktowania, niesłusznych uprzywilejowań – tu dotyczy grup uprzywilejowanych: architektów, inżynierów, prawników i usłużnych biurokratów. (Inne wartościowe elementy Ładu Przestrzennego, infrastruktura, urbanistyka, przeznaczenie gruntów to tylko margines nie mający w tym równaniu zastosowania).

Przypomnę. Eugenika to ideologia czystości. „Ład Przestrzenny” to idea ładności.

W imię eugeniki najpierw nie dopuszczano do narodzin dzieci z wadą, zezowatych, niedosłyszących, brzydkich, potem zaczęto je likwidować, najpierw ułomnych, potem homoseksualistów, Cyganów, na końcu Żydów.

W imię ładu przestrzennego najpierw się nie dopuszcza, potem likwiduje domy, domy w których mieszkają ludzie. Różnica pomiędzy eugeniką a „Ładem Przestrzennym” jest mikroskopijna. Tam likwidowano brzydoty biologiczne człowieka, tutaj likwiduje się „brzydoty” stanowiące Godność człowieka – domy mieszkalne. Domy rodzinne. Tam i tu najpierw zapobiegano (generalna prewencja) potem likwidowano (bezwzględny obowiązek pozwolenia na budowę i bezwzględny nakaz rozbiórki).

Zwolenników tego przepisu argumentującym: zaostrzyć przepisy bo nie chcemy „Gargameli” zapytam, jak byście się czuli, gdy Wasza Córeczka urodziła się z wadą, z zezem, z wargą… a inni domagaliby się…

Otrząśnijcie się. Piękno czy Ładność to też wartości ale nie kosztem krzywd, niesprawiedliwości, przymusu.


[link]
Kurde, kiedyś to było... Od razu stawiało się urbanistów każących rozebrać szopę Waldka Deski obok nazioli z Lebensbornu. Nie było przebacz na libnecie. :)

Swoją drogą, przypomniała mi się dawna wrzutka Ziemkiewicza z jego "Polactwa", wyglądająca na jakąś urbanistyczną teorię spiskową o PRLu.

Zrzut ekranu z 2020-09-19 21-03-35.png

Czy istnieje dowód na to, że kliny napowietrzające miały jakiekolwiek zastosowania przydatne do mitygacji skutków uderzenia atomowego na miasto, czy to efekt sławetnego researchu ziemkiewiczowskiego?

Nie rozumiem za bardzo, na czym miałaby polegać fałszywość "przepływu w stronę odwrotną". W sumie, co za różnica, w którą stronę wentylacja wentyluje? Grunt, że jest przewiew w którąkolwiek ze stron, żeby to spełniało swoje zadanie, nie?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736

Polska
Dzisiaj, 7 lipca (11:57)
Dlaczego kolejne rynki w polskich miastach zamieniają się w betonowe pomniki bezmyślności władzy? Bo samorządy dostają na to pieniądze. Unia Europejska zapowiada jednak zmiany i stawia sprawę jasno: dofinansowania na betonozę z kasy UE już nie będzie.
Setki artykułów i zdjęć nie pomagają. Tysiące krytycznych komentarzy w mediach społecznościowych również. Książka "Betonoza" napisana przez Jana Mencwela także. Nowe wytyczne generalnej konserwator zabytków, która zaleca ochronę i przywracanie zieleni na rynkach, też na nic się zdają.
Samorządy w Polsce zaszczepiły się na zdrowy rozsądek i wyrobiły sobie odporność. Argumenty, że drzewa w mieście to skarb, spływają po decydentach błyskawicznie. Chyba nawet szybciej niż pot z ciała po przejściu w upalny dzień przez "zrewitalizowane" przez nich place. Przejściu, a nie zatrzymaniu się, bo zatrzymywać się po prostu nie ma sensu (chyba że po to, by skorzystać z kurtyny wodnej, które stają się najnowszymi atrakcjami tak "odnowionych" przestrzeni).
Ostatnio do rynków, które nie mają sensu, dołączył Leżajsk. To kolejna z dziesiątek już miejscowości, w przypadku której po zobaczeniu zdjęć "przed" i "po" idzie się załamać. Zielona kiedyś przestrzeń, z dużymi drzewami i trawnikami, poszarzała. Choroba zwana betonozą, o której napiszę w książce także i ja (premiera jesienią), zaatakowała również to miasto.

Skąd w Polsce betonoza?

Ale tego typu choroby nie biorą się z przypadku. Więc skąd? Odpowiedź jest prosta, bolesna i trzyczęściowa.
Po pierwsze: samorządowców drzewa nie obchodzą, a wręcz uznają je za problem.
Nie chodzi nawet o samo przecięcie wstęgi przy oddawaniu inwestycji będącej pomnikiem własnego ego. Drzewa zasłaniają przecież architekturę. Utrudniają możliwość zrobienia wielkiej imprezy będącej dowodem wielkości władzy. A zwłaszcza w tak reprezentacyjnych miejscach, jak rynki i place, wypadałoby o nie zadbać. Z kostką, betonem, marmurem czy granitem jest inaczej. Leżą spokojnie, by oddawać wielkość. Architektury. Obchodów święta. Władzy.
Po drugie: samorządowcy żyją w innym świecie.
Są oderwani od rzeczywistości. Nie mają kontaktu z prawdziwym miastem na co dzień. Dla nich miasto to przetargi, umowy i cyferki, a przestrzeń publiczna to droga, którą trzeba pokonać samochodem (rzecz jasna służbowym i z prywatnym kierowcą). Drzewa to punkty na mapie, a zieleń to słowo, które pojawia się w komunikatach PR-owych (przepraszam, prasowych).
Współpraca z mieszkańcami to z kolei informowanie o decyzjach bez realnego pytania ich o zdanie, a wygrana w wyborach to przyzwolenie na robienie wszystkiego, na co ma się ochotę. Ci, którzy ich krytykują, to po prostu nieuki. A jeśli ludzie chcą mieć drzewa, niech idą sobie do parku. Z takim podejściem trudno oczekiwać, by ktoś zrozumiał. By dostrzegł, jak ważna jest przyroda w mieście.
W efekcie ci, którzy mają największy wpływ, są jednocześnie tymi, którzy najmniej rozumieją rzeczywiste potrzeby współczesnego miasta. Jak jednak mają stworzyć miasto na miarę współczesnych potrzeb, skoro sami ze swoimi poglądami zabetonowali się w przeszłości?

Po trzecie: samorządy nie betonują same z siebie
Samorządy są uzależnione od funduszy unijnych niczym narkoman od heroiny. Zatracają zdolność do myślenia i działania samodzielnie. Zasada jest prosta: "Nie ma kasy z Brukseli - nie zrobimy choćby najsensowniejszej inwestycji, jest kasa z Brukseli - zrobimy choćby najgłupszą". Liczy się zrealizowanie inwestycji i rozliczenie projektu. Nie to, czy był sensowny.
Dlatego w krytyce samorządów nie można zapomnieć też o tych, którzy to wszystko umożliwili. To Unia Europejska wspierała finansowo jeśli nie każdą, to prawie każdą tego typu "dewitalizację" w Polsce, przeznaczając na nią większość budżetu.
Tak było także w Leżajsku, gdzie za modernizację rynku oraz dwa inne projekty zapłacono 14 mln zł, z czego prawie 9 mln zł pochodziło z Unii. Owszem, pieniądze rozdzielał Zarząd Województwa Podkarpackiego, ale to żadne wyjaśnienia. Jeśli Unia nie potrafi kontrolować, na co wydawane są przekazywane przez nią pieniądze, to funkcjonuje źle. Jeśli Unia potrafi to kontrolować i takie projekty popiera, to funkcjonuje źle.

Z dumą betonowali, z dumą odbetonują?

I tak dochodzimy do ostatnich dni. Przy okazji podpisania z Polską umowy partnerstwa (dzięki niej otrzymamy rekordowe 76 mld euro) Komisja Europejska poinformowała na Twitterze, że od tej perspektywy finansowej unijne fundusze nie będą wspierać "nieprzyjaznych klimatowi rewitalizacji polskich miast i miasteczek".
To plan większego planu UE, która chce do 2030 r. powstrzymać tracenie zielonych przestrzeni miejskich (w ogólnym bilansie każdego miasta) do 2030 r., a do połowy wieku zwiększyć je przynajmniej o 5 proc. W planach jest też zwiększenie ilości terenów zieleni zintegrowanych z budynkami i infrastrukturą (np. poprzez zielone ściany i dachy).
Wychodzi więc na to, że Bruksela i polskie samorządy będą teraz bohatersko naprawiać to, co same zniszczyły. Patrząc na stawiane przez kolejne samorządy drzewka w donicach i wsadzane przez nie patyczki szczelnie pokryte betonem (urzędnicy twierdzą, że to podobno też drzewa), zastanawiam się, czy powinny.
Już teraz zaczynam się pocić ze strachu. Gdybym tylko miał miejsce, w którym mógłbym schłodzić się w cieniu...
Szymon Bujalski
Wprost uwielbiam ten temat.
Dlaczego?

Ano dlatego, że jeszcze kilkanaście lat temu dyskutowało się o tym, że planowanie ładu przestrzennego i urbanistyka to nie rurki z kremem i nie można wolnemu rynkowi pozwalać, aby ludzie coś robili na własną rękę. Przestrzeń wszak nie może być przecież chaotyczna ani zamienić miasta w jakiś Kowloon, a jedynie samorządy zatrudniające w ramach doradztwa natchnionych urbanistów są w stanie uratować sytuację, podejmując optymalną decyzję tego jak... ekhem... przestrzeń wspólna... khe, khe... powinna być zagospodarowana.

No to macie swoje optymalne decyzje...
 

Frosty2

Gdzie się kończy normalne, a zaczyna nienormalne?
383
220
Czy symbol podświetlonego krzyża na kościołach, to agresja taka sama jak symbol Żabki na neonie?
 
Do góry Bottom