D
Deleted member 427
Guest
Dodatkowym elementem decyzji o szczepieniu lub nieszczepieniu może być udział w tworzeniu tzw. odporności zbiorowiskowej. Konieczność jej wytworzenia lub podtrzymania jest argumentem za koniecznością stosowania przymusu i represji, którym posługują się środowiska sanitarno-epidemiologiczne, jak i wielu fanatycznych zwolenników przymusu szczepień nie swoich dzieci. Środowiska te powołują się nawet na art. 31 ust. 3 Konstytucji mówiący o możliwych ograniczeniach w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw.
Z moich obserwacji wynika, że argument ten jest bezpodstawny, często bywa też nadużywany i stosowany w odniesieniu do wszystkich możliwych szczepień. Nigdy nie jest też poparty precyzyjnymi danymi dotyczącym rzekomo największych beneficjentów tego zjawiska, czyli osób zwolnionych ze szczepień ze względu na medyczne przeciwwskazania do szczepienia. Stawiam zatem tezę, że koncepcja „solidarność” z tymi osobami to idea sztuczna, stworzona wyłącznie na potrzeby promocji i przymusu szczepień. Poniżej przedstawię argumenty pokazujące, że „odporność zbiorowiskowa” i „ochrona osób nieszczepionych” nie jest i nigdy nie była rzeczywistą motywacją do szczepienia dzieci i dorosłych, co można wyraźnie zaobserwować u wielu nieszczepiących lub szczepiących wybiórczo rodziców (fałszywie etykietowanych jako 'ruch antyszczepionkowy').
Tekst + komentarze: http://nowadebata.pl/2012/05/11/odporno ... olecznego/
Ja chciałbym zwrócić uwagę na coś, co uświadomiłem sobie dopiero podczas lektury tego tekstu. Wydaje mi się, że tzw. "odporność zbiorowiskowa" nie ma nic wspólnego z odpornością. Ten zwrot bardzo wprowadza w błąd. "zapobiegają rozprzestrzenianiu się choroby zakaźnej, chroniąc również osoby nieszczepione" - Chroniąc - nie uodparniając. To tak, jakbym malutkie dziecko ciągle prowadził za rękę, aby nie upadło (bo taki upadek jest bardzo ryzykowny, rozumiecie, naraża na powikłania, nie tylko tę jednostkę, wręcz całą populację; przecież inni rodzice mogą wziąć przykład i również pozwalać swoim dzieciom raczkować, uczyć się chodzić, upadać - im więcej takich upadków, tym większe ryzyko dla społeczeństwa). To nie jest ochrona, lecz uzależnianie. Sterylizacja świata, antybiotyczny świat, życie w paranoicznym lęku przed demonem, diabłem, wirusem, bakterią - to nie jest dobry kierunek.