Propaganda, manipulacja i ordynarne kłamstwo, czyli mass media

Tomasz Panczewski

Well-Known Member
699
3 849
http://www.spj.org/divguidelines.asp

hmsBeyH.jpg
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 466
Marek TWAIN: "Jak kandydowałem na gubernatora?"

Przed kilkoma miesiącami wysunięto moją kandydaturę na gubernatora stanu Nowy Jork z listy niezależnych. Moimi kontrkandydatami byli pp. John I.Smith oraz Blank J.Blank. Wiedziałem, że posiadam niewątpliwą przewagę nad tymi panami w postaci dobrej reputacji. Wystarczyło spojrzeć na gazety, aby dowiedzieć się, że jeśli panowie ci cieszyli się kiedyś dobrą opinią, to czasy te minęły już bezpowrotnie. Nie ulegało wątpliwości, że mieli oni w ostatnich latach do czynienia z najbardziej podejrzanymi i brudnymi sprawkami. Kiedy jednak cieszyłem się w cichości ducha z mojej przewagi moralnej, to z radością tą mieszało się uczucie zażenowania, że moje nazwisko wymieniane będzie jednym tchem z nazwiskami tego typu indywiduów. Długo zwlekałem z przyjęciem kandydatury, aż wreszcie postanowiłem napisać w tej sprawie do mojej babki. Odpowiedź jej była zarówno szybka, jak i dobitna:

Nie popełniłeś w swym życiu niczego takiego, co mogłoby przynieść Ci ujmę. Spójrz tylko na gazety, a zrozumiesz, jakimi osobnikami są panowie Smith i Blank. Zastanów się dobrze, czy chcesz poniżyć się do tego stopnia, aby rywalizować z ludźmi tego pokroju.

Tak samo i ja myślałem! W nocy nie mogłem zmrużyć oka. Mimo wszystko jednak nie widziałem sposobu wycofania swej kandydatury. Byłem już zaangażowany i musiałem stanąć do walki. Przeglądając przy śniadaniu dzienniki natrafiłem na taką oto wzmiankę, która wytrąciła mnie całkiem z równowagi:

KRZYWOPRZYSIĘSTWO!
Może by pan Mark Twain wytłumaczył nam dzisiaj, gdy staje jako kandydat na gubernatora przed swym narodem, jak to się stało, że w roku 1863 w miejscowości Wakawak, w Kochinchinie, 44 świadków udowodniło mu krzywoprzysięstwo, które popełnił, aby wydrzeć szmat pola bananowego z rąk nieszczęśliwej wdowy malajskiej i jej bezbronnej rodziny, dla której pole to było jedynym środkiem utrzymania. Nie wątpimy, że p.Twain w interesie zarówno swoim, jak i ludu, o którego głos zabiega, zechce sprawę tę wyjaśnić jak najrychlej. Czy jednak to uczyni?

Myślałem, że pęknę ze zdumienia, Cóż za okrutne, straszliwe oskarżenie. Nie widziałem nigdy na oczy Kochinchiny! Nie słyszałem o żadnym Wakawaku! Nie potrafiłbym odróżnić pola bananowego od kangura! Nie wiedziałem, co począć. Byłem oszołomiony i bezradny. Dzień minął, a ja nic nie zrobiłem w tej sprawie. Nazajutrz ta sama gazeta zamieściła króciutką notatkę:

CHARAKTERYSTYCZNE!
Godzi się zauważyć, iż p. Twain zachowuje znamienne milczenie w sprawie krzywoprzysięstwa w Kochinchinie.

(Nb. przez cały czas walki wyborczej dziennik ten nie nazywał mnie inaczej, jak „Twain, ohydny krzywoprzysięzca”.)
Następnie wpadła do mych rąk „Gazette”, w której przeczytałem, co następuje:

PROSIMY O ODPOWIEDŹ!
Może by nowy kandydat na stanowisko gubernatora zechciał wyjaśnić nam pewną sprawę. Idzie o jego współlokatorów w Montanie, którym od czasu do czasu ginęły różne drobne, choć wartościowe drobiazgi. Dziwnym trafem znajdowano je zawsze u p. Twaina. Współlokatorzy byli zmuszeni udzielić mu dla jego własnego dobra przyjacielskiego napomnienia, po czym dali mu niezłą nauczkę i poradzili, aby pozostawił na stałe próżnię w miejscu, w którym zwykł był przebywać w obozie. Czekamy na wyjaśnienia p. Twaina w tej sprawie.

Czy można było zdobyć się na większą złośliwość? Nigdy w życiu nie byłem w Montanie.
(„Gazette” nie nazywała mnie odtąd inaczej, jak „Twain, złodziej z Montany”.)
Brałem teraz do rąk dzienniki tak ostrożnie, jak człowiek, który podnosi kołdrę, spodziewając się znaleźć w łóżku żmiję. W parę dni później znalazłem znów taki oto artykulik:

KŁAMSTWO PRZYGWOŻDŻONE!
Złożone pod przysięgą zeznania pp. Michała O’Flanagana,Esq. z Five Points, oraz Snub Rafferty i Catty Mulligana z Water Street jednogłośnie dowodzą, iż fałszywe oświadczenie p.Marka Twaina na temat dziadka naszego kandydata pozbawione jest wszelkiego pokrycia w rzeczywistości . P. Twain ośmielił się mianowicie stwierdzić, iż zmarły dziadek powszechnie szanowanego p. Blanka J. Blanka powieszony został za rabunek uliczny, co jest ohydnym i ordynarnym łgarstwem. Jest rzeczą odrażającą, iż dla doraźnych celów politycznych nie daje się spokoju ludziom nawet w grobach, obrzucając błotem ich czcigodne nazwiska. Kiedy pomyślimy o tym, jak wielce boleć muszą podobne zniewagi rodzinę i przyjaciół nieodżałowanego nieboszczyka, nie możemy oprzeć się chęci zaapelowania do szanownych wyborców, aby udzielili nauczki zdziczałemu oszczercy. Ale nie! Pozostawmy go raczej na pastwę wyrzutów sumienia (chociaż jeśliby szlachetniejsi spośród czytelników zadali kłamcy obrażenia cielesne, nie ulega wątpliwości, że nie znalazłby się sąd, który potępiłby ich za ten wzniosły uczynek).

Misterne ostatnie zdanie tego artykułu wywarło taki skutek, że „najszlachetniejsi spośród czytelników”, opanowani szlachetnym oburzeniem, wyrzucili mnie w nocy z mojego własnego mieszkania, łamiąc meble oraz unosząc ze sobą wszystko, co byli w stanie unieść. A jednak gotów jestem przysiąc na wszystkie świętości, że nigdy nie obraziłem pamięci dziadka p.Blanka. Więcej jeszcze, nie słyszałem o nim aż do chwili ukazania się wspomnianego artykułu.
(Nawiasem mówiąc, dziennik ten nazywał mnie odtąd „Twain, profanator zwłok”).
Następna wzmianka, która przykuła moją uwagę, brzmiała następująco:

ŁADNY KANDYDAT!
Marek Twain, który miał wczoraj wygłosić mowę na wiecu niezależnych, nie przybył wcale na wiec. Lekarz jego doniósł telegraficznie, że p. Twain ma nogę złamaną w dwóch miejscach. Pacjent cierpi okropnie – itd., itd. i całe mnóstwo podobnych bredni. Niezależni wzięli to za dobrą monetę, teraz zaś udają, że nie wiedzą nic o prawdziwej przyczynie nieobecności tego indywiduum, które w swym zaślepieniu wybrali na kandydata. A przecież widziano wczoraj wieczorem, jak jakiś pijany osobnik zmierzał do mieszkania p.Twaina w stanie zupełnego zamroczenia. Jest obowiązkiem niezależnych dostarczyć nam dowodów, iż osobnik ten nie był p.Markiem Twainem. Nareszcie mamy ich w ręku! W tej sprawie nie ma miejsca na żadne kruczki i wybiegi! Lud zadaje im z całą mocą pytanie: „Kim był ten pijak?”

Było to fantastyczne, całkiem fantastyczne, że właśnie moje nazwisko zamieszane było w podobną sprawę. Przeszło trzy lata minęły już od chwili, kiedy miałem w ustach ostatnią kroplę alkoholu.
(Już od następnego numeru dziennik ów nazywał mnie stale: „Pan Delirium Tremens Twain”.)
W tym samym czasie zaczęły do mnie napływać w wielkiej ilości listy anonimowe. Treść ich była zawsze niemal jednakowa:

Jak to było z tą kobietą, którą pan pobił, kiedy prosiła o jałmużnę?

Pol Pry.

Albo:

Popełnił pan szereg łajdactw, o czym nie wie nikt prócz mnie. Radziłbym więc panu przesłać mi odwrotnie kilka dolarów, gdyż inaczej zrobię z tego użytek w gazetach.

Handy Andy.

To chyba wystarczy. Mógłbym cytować więcej, gdybym chciał zmęczyć czytelnika.
Wkrótce potem centralny organ republikański zarzucił mi przekupstwo na wielką skalę, zaś centralny organ demokratyczny przytoczył „fakty”, świadczące, iż usiłowałem zyskać bezkarność w pewnych sprawkach za pomocą szantażu.
Z tej racji otrzymałem dwa przydomki: „Twain brudny łapownik” i „Twain, podły szantażysta”.
Odtąd domagano się ode mnie odpowiedzi ze wszystkich stron i z taką natarczywością, że nie tylko redaktorzy, ale również i przywódcy mego stronnictwa orzekli, iż dalsze milczenie z mej strony stanie się moją zgubą polityczną. Na domiar złego nazajutrz ukazał się w jednym z dzienników następujący artykuł:

PRZYJRZYJCIE MU SIĘ DOBRZE!
Kandydat niezależnych wciąż jeszcze milczy. Robi to dlatego, że nie ma dość odwagi, aby zabrać głos. Wszystkie oskarżenia przeciwko niemu są w pełni umotywowane, zaś swym milczeniem potwierdza on jeszcze stokrotnie ich słuszność. Niezależni, przyjrzyjcie się swojemu kandydatowi! Spójrzcie na ohydnego krzywoprzysięzcę, złodzieja z Montany, profanatora zwłok! Podziwiajcie tego deliryka, brudnego łapownika, podłego szantażystę!
Zastanówcie się i powiedzcie, czy możecie złożyć wasze głosy na człowieka obciążonego tak wstrętnymi zbrodniami, który nie posiada nawet dość odwagi, aby pisnąć słówko w swojej obronie!

Nie, dłużej nie mogłem milczeć. Zanim jednak przygotowałem „odpowiedź” na tę potworną ilość zarzutów, jeden z dzienników zarzucił mi, że spaliłem dom wariatów li tylko dlatego, że przysłaniał mi widok z mojego okna. To wprawiło mnie w jakiś niesamowity lęk. Zaraz potem przeczytałem zarzut, iż otrułem mego wujaszka, pragnąc zawładnąć jego majątkiem – zarzut połączony z żądaniem ekshumacji zwłok. Omal że nie zwariowałem! Następnie oskarżono mnie, że będąc dyrektorem w przytułku używałem do najcięższych robót zniedołężniałych i bezzębnych staruszków. Zacząłem poważnie się wahać, czy nie wycofać się z tej całej awantury. Na koniec jednak, jako ukoronowanie wszelkich oszczerstw, rzucanych na mnie przez przeciwników politycznych, nastąpiło zwołanie całej chmary dzieciaków różnej wielkości i maści i nakazanie im, by wołały w czasie mego przemówienia na wiecu: „Tatuś, tatuś!”
Dałem za wygraną. Uległem . Nie dorosłem widać do wysokiego stanowiska gubernatora stanu Nowy Jork. Wycofałem moją kandydaturę, przy czym tak podpisałem się na mym liście:

Z szacunkiem
Marek Twain
niegdyś porządny człowiek, dziś ohydny krzywoprzysięzca, złodziej z Montany, profanator zwłok, deliryk, brudny łapownik, podły szantażysta itp.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 792
A widzieliście antyreligijną propagandę sowiecką?

The gory and grotesque art of Soviet antireligious propaganda

06.17.201409:52 am
russiananti1pindfopdma1_465_664_int.jpg


The images below are from the Soviet anti-religious magazine, Bezbozhnik, which translates to “Atheist” or “The Godless.” It ran from 1922 to 1941, and its daily edition, “The Godless at the Workplace,” ran from 1923 to 1931. The scathing publication was founded by the League of Militant Atheists, an organization of the Soviet Communist Party members, members of its youth league, workers and veterans, so while it was in many ways a party project, it was not state-sponsored satire.


The Soviet Union adopted a formal position of state-atheism after the revolution but it wasn’t a clean break. The expropriation of church property and the murder or persecution of clergy was certainly the most obvious supplantation of power, but the USSR was a giant mass of land, most of it rural and much of it pious, so the cultural crusade against religion was an ongoing campaign for the hearts and minds of citizens who might resist a sudden massive secularization. The monstrous, violent art you see below depicted religion as the enemy of the worker and footman to capitalism. You’ll notice a wide array of religions depicted, as the USSR was very religiously diverse.

russiananti2lnbdgnla1_465_651_int.jpg

Depicting the Muhammad, the Christian god, and a Jewish Kabbalist. Despite the ethnic cartoons, the founder and majority of staff were Jewish.

russiananti3pobndpdnfa1_465_665_int.jpg

Mocking the “piety” of racist America with the title, “God’s country”

russiananti4poantpqa_465_637_int.jpg

The Pope, with Jesus and the Bible astride a cannon, aimed at the 35 million European unemployed

russiananti5pknetlewm_465_633_int.jpg

Jesus, dumped like so much industrial waste

russiananti6posndfgponsa_465_678_int.jpg

Deities getting smooshed by a Five Year Plan

russiananti7pmeflqa_465_607_int.jpg

Even Buddha gets his share of hate

russiananti8alsnfa_465_523_int.jpg

God is responsible for plagues

russiananti9lknsaaklrds_465_583_int.jpg

Luring the people to church with music

russiananti10lkbnkl_465_622_int.jpg

A soldier literally skewering god. The books under his arm read “Lenin” and “Technology.”

Via The Charnel-House

Posted by Amber Frost
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Sobotnie wydanie programu Wildsteina, poświęcone stosunkom polsko-ukraińskim (zaprosił Winnickiego i gościa z portalu prawy.pl):



Przyznam szczerze, tak ordynarnej propagandy nie widziałem nawet u Lisa... Rany, co za cham!
 
Ostatnia edycja:

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 412
4 448
Polak walczący w Donbasie: włączyłem TVN24 i oniemiałem. Jedna wielka manipulacja

Zobaczyłem taki tytuł na stronie Newsweeka i sam oniemiałem. Jak to, wprost piszą, że TVN manipuluje? Zaraz, ale czego właściwie dotyczy ta manipulacja?

Konrad (chce zostać anonimowy) to Polak, od października 2014 walczący w ukraińskim batalionie „Donbas”.

Niedawno wróciłeś z frontu. Jesteś już w Polsce. W niedzielę była rocznica masakry w Kijowie, włączyłeś telewizor...

I oniemiałem. Jest tyle dobrych filmów o Majdanie, a TVN24 wybrało ze wszystkiego rosyjską propagandówkę „Maski Majdanu” w reżyserii Francuza, Paula Moreiry. To dla Ukraińców po prostu obraza. Majdan był zrywem całego narodu ukraińskiego przeciw dyktaturze Janukowycza. A film przedstawia rewolucję jako zamach stanu wykonany przez zamaskowanych nazistów. To jedno wielkie przekłamanie i manipulacja.

No tak. Manipulacja, bo nie pokazuje Majdanu jako wolnościowego zrywu całego narodu ukraińskiego. A już przez sekundę myślałem... Kurde, świecie, znowu mi to zrobiłeś.
 
D

Deleted member 427

Guest
WikiLeaks otwartym tekstem:

"There is no US election. There is power consolidation. Rigged primary, rigged media (...)"



W innym miejscu:

"What election? It has been clear from the beginning who is going to win. This is, in effect, a power consolidation exercise."

 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Do góry Bottom