Polska - hoplofobia, broń palna

D

Deleted member 427

Guest
Poniżej kopiuję w całości (na wypadek wygaśnięcia albo usunięcia źródła) tekst Mikołaja Stachowiaka opisujący jego doświadczenia z państwem polskim przy okazji ubiegania się o zezwolenia na broń palną. Link do artu --> Policyjne państwo w państwie vs. Prawo posiadania broni w Polsce

Jak pisze sam autor: Zdaję sobie sprawę z tego, że artykuł jest dość długi, ale chciałem bardzo dokładnie wytłumaczyć osobom spoza kręgu miłośników broni, jaką gehenną jest otrzymanie pozwolenia w Polsce i dlaczego tak jest. Opisałem też jak wygląda kwestia oskarżeń o nielegalny handel i posiadanie broni.

Mikołaj Stachowiak zaczyna od stwierdzenia, iż w III RP pozwolenia na broń to prawniczy Dziki Zachód, biurokracja i czeski film w jednym. Z czeskim filmem i biurokracją - zgoda, ale co ma do tego "prawniczy Dziki Zachód"? Przecież gdybyśmy mieli "prawniczy Dziki Zachód" (jak w Arizonie albo Utah), to by facet chodził już z Glockiem przy pasie i AR15 na plecach. Więcej szacunku dla "prawniczego Dzikiego Zachodu" proszę.

Choć mało, kto o tym wie, istnieje jedna dziedzina życia w Polsce, w której notorycznie naginane lub łamane jest prawo. Chodzi tutaj o wydawanie pozwoleń na broń. Paradoksalnie stroną, która owe prawo łamie jest instytucja, która ma za zadanie pilnować ładu i praworządności w naszym kraju, czyli polska policja. Niestety ze względu na złożoność sytuacji za pośrednictwem mediów (które opierają się na tym, co mówią polscy policjanci, błędnie uznając to za rzetelne informacje) do szarego obywatela bardzo często dociera zniekształcony lub wręcz zakłamany obraz rzeczywistości. Przykładem mogą być ostatnie wydarzenia w Gdańsku, gdzie zamordowano trzyosobową rodzinę, a jedną z ofiar Adama K., znanego w środowisku kolekcjonerów sprzedawcę militariów, niemającego nic wspólnego ze światem przestępczym, media przedstawiały jako gangstera i groźnego handlarza bronią. Tak, więc zapraszam was w podróż po świecie polskich kolekcjonerów i miłośników broni, a jest to świat, w którym króluje prawniczy absurd, biurokracja i samowola funkcjonariuszy polskiej policji.

Samowola policji

Jest rok 1999. Dziesięć lat po upadku komunizmu dochodzi do zmiany starej komunistycznej ustawy o broni i amunicji (skrót UoBiA), która z racji, że została stworzona przez system totalitarny była bardzo restrykcyjna i ograniczała wolność obywatelską. Nowa ustawa określała warunki, które trzeba spełnić, by dostać pozwolenie. Mogła je dostać osoba, która ma skończone 21 lat, nie stanowi zagrożenia dla porządku publicznego, przeszła testy lekarskie i zdała egzamin praktyczny i teoretyczny z obsługi broni. Dodatkowo trzeba było uzasadnić potrzebę posiadania broni. Tworzyła kategorie pozwoleń ze ze względu na cel. Były to kolejno pozwolenie do celów ochrony osobistej, sportowych, kolekcjonerskich, pamiątkowych, szkoleniowych. Kiedy przygotowywano nową ustawę, cała społeczność strzelecka miała nadzieję, że znormalizuje ona kwestie wydawania pozwoleń w Polsce i przybliży nas do standardów zachodniego, wolnego świata. Stało się jednak inaczej, praktyka wydawania pozwoleń przypominała tę sprzed 1989 roku.

Łatwy dostęp do broni mieli praktycznie tylko myśliwi (łatwo było im uzasadnić potrzebę posiadania broni), osoby ze znajomościami lub te osoby, które dały łapówkę. Wynikało to głownie z postanowienia, że za kwestię wydawania pozwoleń dalej będzie odpowiedzialna policja, ponieważ pozornie wydaję się, że będzie to organ najbardziej kompetentny i rzetelny, co więcej, dano policji duży margines zaufania w postaci zapisów ustawy o uzasadnianiu potrzeby posiadania broni, które powodowały, że wydanie pozwolenia było decyzją dalece uznaniową. Niestety polska policja, tkwiąca mentalnie w PRL-u, okazała się bardzo stronnicza. Wykorzystując możliwości prawne, jakie jej dano, bardzo mocno ograniczyła prawo do posiadania broni w Polsce, oczywiście tłumacząc to bezpieczeństwem obywateli.

Polska była państwem, w którym prawo i praktyka wydawania pozwoleń były jednymi z najbardziej rygorystycznych w Europie. Najczęściej osoba, która spełniała warunki ustawy, pozwolenia nie dostawała z powodu "widzimisię" policyjnego organu wydającego pozwolenia, czyli Wydziału Postępowań Administracyjnych, w skrócie WPA. Wyobraźcie sobie, że przeszliście kurs na prawo jazdy, zdaliście egzaminy, zapłaciliście za wszystko, a potem na komendzie, gdzie przyszliście po wasze zdane prawko, dowiedzieliście się, że go nie dostaniecie. Dlaczego? A no dlatego, że pan policjant z WPA stwierdził, że prawo jazdy nam nie potrzebne, bo np. możemy sobie dojeżdżać do pracy autobusem.

Właśnie tak wyglądało wydawanie pozwoleń przed 2011 rokiem. Zwrotu pieniędzy za kurs i egzamin oczywiście nie było. W przypadku pozwoleń do celów sportowych częstą praktyką było to, że WPA wymagało pozaustawowych wymyślonych przez siebie warunków np. domagały się przedstawienia wyników z zawodów sportowych, po czym stwierdzali z własnej subiektywnej oceny, że są za niskie i odmawiali wydania pozwolenia. Mieli nadzieję, że ludzie się zniechęcą, bo w takim przypadku trzeba było walczyć na drodze sądowej, a to trwało i nie wszyscy mieli ochotę na takie batalie.

Prawniczy bałagan i nadinterpretacja prawa przez policję

Nadchodzi rok 2004, a wraz z nim nowelizacja ustawy UoBiA. A w niej dwie najciekawsze zmiany. Pierwsza to zmiana definicji broni pneumatycznej. Od 1999 r. bez pozwolenia można było posiadać broń wiatrówki z lufą gładką, natomiast moc nie odgrywała żadnej roli. Od 2004 r. można posiadać wiatrówki gwintowanie i gładkie do mocy 17 J. Problemem okazało się tzw. Rozporządzenie Millera, które mimo zmiany w ustawie nadal wymagało koncesji na handel wiatrówkami gwintowanymi. Był to zapis sprzeczny z ustawą, a tym samym był niezgodny z zasadą hierarchiczności aktów prawnych. Niestety konstytucja nie wygasza takich zapisów z automatu. Prokuratorzy i sędziowie musieli zdać się na własną wiedzę prawniczą. W praktyce wyglądało to tak, że bardzo dużo osób zostało, oskarżonych o handel wiatrówkami bez koncesji i musieli bardzo długo walczyć przed sądami o uniewinnienie. Dopiero w 2009 roku uchylono ten jeden z największych bubli w historii polskiego prawa.

Druga zmiana dotyczyła broni historycznej. Wcześniej można było posiadać broń wyprodukowaną przed 1850 rokiem, zmiana pozwoliła, bez zezwoleń posiadać również w pełni funkcjonalne repliki broni opracowanej przed ta datą. Podobnie jest w wielu państwach europejskich. I znowu pojawił się problem. Dotyczył on amunicji, a dokładniej czarnego prochu. Replikę można było mieć bez pozwolenia, natomiast z czarnym prochem był kłopot, żeby go kupić trzeba było okazać pozwolenie, co było kuriozalne. W końcu głos zabrał Sąd Najwyższy, który stwierdził, że prawo upoważnia posiadaczy replik do posiadania czarnego prochu. Radość wśród miłośników starej broni nie trwała jednak zbyt długo. Czujna policja, która sprawia wrażenie, że jedyny cel jej istnienia jest taki, żeby nie dopuścić do normalnego dostępu do broni w Polsce, zareagowała bardzo szybko. Stróże prawa stwierdzili, że owszem proch można posiadać bez zezwolenia, ale kupić go bez zezwolenia już nie można! Była to ewidentna nadinterpretacja prawa. Taką sytuację umożliwił wyrok,który odnosił się tylko do posiadania prochu, nie wspominając o jego nabywaniu. Sklepy z bronią, pod policyjną groźbą odebrania koncesji na wykonywanie swojej działalności, nadal wymagały okazania pozwolenia przy zakupie prochu. Z tą sytuacją radzono sobie, sprowadzając proch z Czech, gdzie można taki proch nabyć bez żadnych problemów. Obecnie, żeby kupić proch do repliki trzeba wyrobić Europejską Kartę Broni, co jest stosunkowo proste i nie ma z tym kłopotów, to zakończyło problemy związane z replikami historycznej broni.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Wprowadzanie w błąd opinii publicznej przez policje

Andrzej Czuma, minister sprawiedliwości 2009 roku, poseł na sejm z ramienia PO przygotował projekt nowelizacji UoBiA, która miała znieść uznaniowość. Każdy, kto spełniał warunki (a były one takie same jak wcześniej, czyli ukończone 21 lat, zamiast zapisu o podejrzeniu o stanowieniu zagrożenia, skonkretyzowano, że nie można być skazanym prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, trzeba było wykazać w badaniach lekarskich zdrowie psychiczne i fizyczne, zdać egzamin praktyczny i teoretyczny), miał otrzymać pozwolenie. Tak jak jest w każdym cywilizowany kraju. Nie miało być żadnego uzasadniania potrzeby posiadania broni. Likwidował też kategorie ze względu na cel, a wprowadzał podział na cztery kategorie A, B, C, D, wzorowany na innych państwach UE i zalecany przez samą dyrektywie unijną:

A - broń i amunicja, której posiadanie jest zabronione
B - broń i amunicja, którą wolno posiadać na podstawie pozwolenia na broń
C - broń i amunicja, którą wolno posiadać na podstawie obywatelskiej karty broni
D - broń i amunicja, którą wolno posiadać bez pozwolenia

Zmiana rodzaju kategorii miała polepszyć przejrzystość przepisów, dostosować ją do dyrektywy unijnej dotyczącej broni. Po za tym likwidowała kolejną nieprzemyślaną konstrukcje prawną. Porównując to do wydawania prawa jazdy, to tak, jakby wydawać jedno pozwolenie na kierowanie autem osobowym do celów dowożenia dzieci do szkoły, a drugi rodzaj pozwolenia na używanie tego samego samochodu do dojazdu do pracy. Projekt wprowadzał kategorie, podobne jak w przypadku prawa jazdy, gdzie kategorie określają, jakimi rodzajami pojazdów możemy się poruszać. W przypadku broni określały, jaką broń można posiadać na podstawie pozwolenia, europejskiej karty broni, bez pozwolenia, czy jakiej nie można było w ogóle posiadać. Następną chyba najważniejszą zmianą było przyznanie kwestii wydawania pozwoleń administracji samorządowej, tak jak miało to miejsce w Polsce międzywojennej. Usuwało to problem stronniczości organu wydającego pozwolenia.

Policja bardzo wściekle atakowała ten projekt, ponieważ likwidował ich samowolę, podle korzystając przy tej okazji z pewnego nieporozumienia, jakie może zajść w przypadku rozmowy miłośnika broni do broni z osobą z zewnątrz. Otóż większość przeciętnych nieobeznanych w temacie osób myśli, że wydawanie pozwoleń wygląda tak jak przy wydawaniu innych uprawnień, czyli są w ustawie warunki, które trzeba spełnić i wtedy dostaję się pozwolenie, myślą, że nie ma uznaniowości. Pasjonat broni mówiąc, że chce liberalizacji przepisów, oczywiście ma na myśli likwidację uznaniowości, ale osoba z zewnątrz pomyśli, że chodzi i liberalizację warunków potrzebnych do spełnienia, aby otrzymać pozwolenie. Dlatego policja (a wraz z nią bezmyślnie media), by wywołać strach przed zmianami, przedstawiała ten projekt, jako taki, który doprowadzi do tego, że broń będzie dostępna od tak dla każdego w supermarkecie, co było oczywiście nieprawdą.

O tym jak do tematu podchodzą media świadczy jedno głośnie w środowisku miłośników broni wydarzenie.

Dnia 30 stycznia 2009 roku telewizja TVP wyemitowała jeden z najbardziej tendencyjnych programów w swojej historii "Pryzmat" (Program jest dostępny na serwisie Youtube. Tytuł "Czy poszerzyć w Polsce dostęp do broni palnej"). Najlepszym komentarzem do tego programu jest opis pod filmem: "Wyjątkowo tendencyjnie przygotowany program publicystyczny w celu udowodnienia z góry założonej tezy. Czterech uczestników i prowadzący są przeciwko dostępowi uczciwych obywateli do broni i tylko jeden z uczestników dyskusji jest tego zwolennikiem. Pokazane w programie materiały filmowe ukazują WYŁĄCZNIE przeciwników dostępu do broni i sytuacje pełne agresji, które mają uzasadniać konieczność ograniczenia dostępu do broni palnej i przy okazji zastraszyć widzów." Niestety ze względu na nagonkę medialną i wprowadzenie opinii publicznej w błąd, projekt pozostał projektem.

Nowelizacja i dalsze łamanie prawa przez policję

Rok 2011, wchodzi w życie nowelizacja UoBiA. Zmieniono na rok 1885 datę graniczną broni historycznej, której oryginały i repliki można mieć bez pozwolenia, ale tylko rozdzielnego ładowania (proch i kula ładowane osobno, a broń odpala kapiszon, umieszczony na specjalnym kominku). Jeżeli chodzi o pozwolenia, zamysł zmian był taki sam jak w przypadku projektu posła Czumy. Każdy, kto spełniał kryteria w ustawie, miał otrzymać pozwolenie. W tej postaci ustawa obowiązuje do dnia dzisiejszego. Nadal trzeba spełnić kryterium wieku, zdrowia i zdać egzaminy. Znowu zapis o tym, że pozwolenia nie może otrzymać osoba wobec, której uzasadniona obawa, że mogą użyć broni w celu sprzecznym z interesem bezpieczeństwa lub porządku publicznego, zmieniono na bardziej konkretny, mówiący o tym, że nie może pozwolenia dostać osoba, która została skazana prawomocnym wyrokiem sądu. Kategorie ze względu na cel pozostały, dodano pozwolenie do celów rekonstrukcji historycznych. Usunięto uznaniowość poprzez wskazanie konkretnych sytuacji, w których zasadne jest wydanie pozwolenia (prócz pozwolenia do celów ochrony osobistej, osób i mienia, gdzie dalej obowiązuje uznaniowość):

(…) 3. Za ważną przyczynę, o której mowa w ust. 1, uważa się w szczególności: 1) stałe, realne i ponadprzeciętne zagrożenie życia, zdrowia lub mienia - dla pozwolenia na broń do celów ochrony osobistej oraz mienia; 2) posiadanie uprawnień do wykonywania polowania, ustalonych na podstawie odrębnych przepisów - dla pozwolenia na broń do celów łowieckich; 3) udokumentowane członkostwo w stowarzyszeniu o charakterze strzeleckim, posiadanie kwalifikacji sportowych, o których mowa w art. 10b, oraz licencji właściwego polskiego związku sportowego - dla pozwolenia na broń do celów sportowych; 4) udokumentowane członkostwo w stowarzyszeniu, którego statutowym celem jest organizowanie rekonstrukcji historycznych oraz zaświadczenie potwierdzające czynny udział w działalności statutowej - dla pozwolenia na broń do celów rekonstrukcji historycznych; 5) udokumentowane członkostwo w stowarzyszeniu o charakterze kolekcjonerskim - dla pozwolenia na broń do celów kolekcjonerskich; 6) udokumentowane nabycie broni w drodze spadku, darowizny lub wyróżnienia - dla pozwolenia na broń do celów pamiątkowych; 7) posiadanie Uprawnień, określonych w odrębnych przepisach do prowadzenia szkoleń o charakterze strzeleckim oraz udokumentowane zarejestrowanie działalności gospodarczej w zakresie szkoleń strzeleckich - dla pozwolenia na broń do celów szkoleniowych. (…)
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Niestety policja nadal stosuje bezprawne pozaustawowe wymagania np. domagając się wyników ze strzelania i uznając je za zbyt słabe lub domagając się rodzajów licencji sportowych, które nie istnieją. Sprawy nie ułatwia niekompetencja polskich sądów. Np. Niedawno w Warszawie sędzia uznał, że wnioskodawca nie spełnia wymogów, gdyż nie przedstawił licencji sportowej na "strzelectwo czarnoprochowe". Problem w tym , że coś takiego jak "licencja na strzelectwo czarnoprochowe" nie istnieje.

Ważną rolę w nowelizacji odegrały pozwolenia do celów kolekcjonerskich. Wcześniej żeby je otrzymać, trzeba było wykazać policji, że jest się miłośnikiem militariów i np. ma się już kolekcję z tym związaną i jak wiemy była to decyzja bardzo uznaniowa. Teraz ustawa wskazuje na udokumentowane członkostwo w stowarzyszeniu o charakterze kolekcjonerskim jako sytuacje uzasadniającą wydanie pozwolenia. Wcześniej ta kategoria była "martwa", również dlatego że broni kolekcjonerskiej nie można było wynosić poza własne mieszkanie, miała służyć jedynie do wiszenia na ścianie lub leżenia w szafie na broń. Dlatego bardziej opłacało się kupić replikę, niż błagać policje o pozwolenie. Nowelizacja umożliwiła przenoszenie niezaładowanej broni na strzelnicę. Z tej przyczyny kategoria ta stała się idealną dla największej z grupy miłośników broni, tj. osób, które nie chcą uprawiać ani łowiectwa, ani strzelectwa sportowego, ani mieć muzeum, tylko chcą ot tak mieć broń, by od czasu sobie czasu sobie pójść z nią na strzelnicę, bo to lubią. Policja zaczęła jednak kombinować z kwestią uznania stowarzyszeń za kolekcjonerskie. Stwierdzili, że o tym czy stowarzyszenie ma charakter kolekcjonerski, ma decydować nie zapis w statucie, lecz "realnie podejmowane przez te podmioty przedsięwzięcia wskazujące na rzeczywiste zainteresowanie problematyką kolekcjonerstwa".

WPA uznały jednak, że za długo nie będą mogły stosować swojej metody naginania prawa poprzez pozaustawowe wymogi, ponieważ coraz częściej będą przegrywać w sądach, które coraz to lepiej będą obeznane z tematem. Dlatego wymyślili nową taktykę, polegającą na niwelowaniu skutków ustawy poprzez zmianę rozporządzeń. Jak wiadomo, rozporządzenie dużo łatwiej zmienić niż ustawę. Wystarczy dotrzeć do urzędników średniego szczebla, a ministrowie, którzy odpowiadają za wydawanie rozporządzeń, uważają policje za organ godny zaufania i opierają się głownie na ich opinii. Pierwsi odczuli to polscy myśliwi. Nowelizacja umożliwiła im nabywanie broni krótkiej na pozwolenie myśliwskie. Na świecie jest to norma, w Polsce jednak do tej pory tak nie było. Myśliwi z uśmiechem na ustach pobiegli do sklepów z bronią, kupowali rewolwery i pistolety. Niestety zapis ustawy brzmiał:

(…) 4. Pozwolenie na broń, wydawane w celach, o których mowa w ust. 2, uprawnia do posiadania następujących rodzajów broni i amunicji do niej: - do celów łowieckich - broni dopuszczonej do wykonywania polowań na podstawie odrębnych przepisów (…)

Więc co zrobiono? Zmieniono odrębne przepisy, czyli rozporządzenie. Policja dopilnowała, by nowe rozporządzenie zakazywało wykonywania polowań z bronią krótką. Teraz myśliwi znowu nie mogą nabywać pistoletów ani rewolwerów. Przypomnę, że rozporządzenie jest aktem wykonawczym wobec ustawy. Dlatego taka taktyka niwelowania skutków poprzez wydawanie sprzecznych z nią rozporządzeń jest niekonstytucyjna i bezprawna.

Na dzień dzisiejszy prowadzona jest druga próba zastosowania tej metody. Tym razem chodzi o obowiązkowe szafy na broń. Do tej pory trzeba było mieć metalową szafkę z atestowanym zamkiem. Zmiana ma polegać na tym, że teraz cała szafa ma być atestowana. Koszt szafy z zamkami atestowanymi to kilkaset złotych, cała szafa atestowana to koszt kilku tysięcy złotych. Wcześniej do posiadania broni zniechęcała biurokracja i uznaniowość, teraz policja chce, by zniechęcały koszty. Co więcej nowe rozporządzenie jest zagrożeniem dla strzelnic. Nie wszystkie bowiem udźwigną koszty, związane z wymiana szaf. "Tu chodzi o bezpieczeństwo", krzykną pewnie, niektórzy z was. Jednak żadne statystyki kradzieży nie sugerują, by obecne przepisy były zbyt łagodne, zdarzały się nawet przypadki, kiedy kradziono samą szafę, a broń zostawiano, ponieważ złodziej wie, że jeżeli weźmie broń, determinacja policji, by go złapać, bardzo rośnie.

Policja zawsze zasłania się bezpieczeństwem, nawet jak jej funkcjonariusze wyskakują z radarem z krzaków na prostej bezpiecznej drodze. Trzeba dodać, że pojawia się tutaj wątek korupcyjny, ponieważ producenci szaf, zanim jeszcze ogłoszono projekt rozporządzenia, wycofali z ofert szafy starego rodzaju, co świadczy o tym, że mają istotny wkład w tworzenie nowych przepisów.

Ciężka sytuacja kolekcjonerów

Mój artykuł będzie niepełny, jeżeli nie wspomnę o kolekcjonerach i handlarzach militariami. Są to osoby, które zarabiają na swojej pasji. Szukają po lasach starych części broni, kupują na wyprzedażach z demobilu rzeczy, które kupują kolekcjonerzy, sprzedają stare łuski, magazynki itp. Jak to wygląda z prawnego punktu widzenia? Pozwolenia wymagają istotne części broni: szkielet broni, baskila, lufa z komorą nabojową, zamek, komora zamkowa oraz bęben nabojowy. Każdą inną częścią broni można legalnie sprzedawać, a na jej posiadanie nie trzeba mieć żadnych papierów. Jeżeli chodzi o amunicję, to posiadać bez zezwolenia można łuski i pociski, natomiast nie może być w nich prochu, a spłonki, jeżeli są muszą być zbite Można posiadać też skorupy granatów, ale nie może w nich być materiałów wybuchowych.

Skąd więc oskarżenia o nielegalny handel i posiadanie broni lub jej części? Zdarzają się czasami całkowicie bezpodstawne oskarżenia, ale najczęściej chodzi o posiadanie istotnych części broni, które zostały wykopane z ziemi. Są to przedmioty jednak na tyle zniszczone, że jedynym sensowym bojowym ich użyciem jest przyłożenie komuś w głowę. Niestety, polskie prawo nadal wymaga posiadania pozwoleń na broń i części, które nawet laik oceni jako nieszkodliwe i w bardzo złym stanie, nienadające się do użytku. Owszem, zdarzają się pełnosprawne mosiny lub Mauser, ale kupują je kolekcjonerzy, a nie gangsterzy.

Przypomina to problem ze starymi pianinami z klawiaturą z kości słoniowej - żeby je sprzedać trzeba uzyskać pozwolenie, którego koszt wyrobienia najczęściej przewyższa wartość instrumentu. Ponadto wymaganie pozwolenia na na części i broń wykopaną z ziemi, która nie jest i nigdy nie będzie już sprawna jest po prostu głupie. W taki sposób złe prawo zachęca do sprzedawania takich przedmiotów "po cichu". Owszem, łamane jest prawo, ale porównywanie tego do działania zorganizowanych grup przestępczych, mafii i tym podobnych rzeczy jest nie na miejscu!

Niestety, polska policja zamiast łapać prawdziwych przestępców wybiera łatwe cele, jakimi są handlarze militariami. Wiec wpada policja (najczęściej antyterroryści) do takiego "gangstera" i go zatrzymuje. Następnie dochodzi do prezentacji i filmowania zabezpieczonej "nielegalnej" broni. A przeważnie wychodzi z tego istny cyrk. Bo oglądając taki film czy zdjęcia widać wyraźnie, że jako nielegalne prezentowane są przedmioty, które jak najbardziej można trzymać bez pozwoleń, w tym łuski pociski, magazynki, kolby, wiatrówki, broń sprzed 1885 roku, ale również rzeczy niezwiązane z bronią palną jak szable, bagnety, łuki itd. Rzeczy nielegalne (jeżeli w ogóle są takie) to tylko niewielka cześć prezentowanego arsenału (o ich nielegalności pisałem wcześniej). To tak, jakby złapać kogoś na posiadaniu 2 g marihuany na własny użytek, a przedstawiać go, jako groźnego bosa narkotykowego. To oszukiwanie opinii publicznej przez policję. Problem komplikują jeszcze media, które chłoną te policyjne bzdury niczym prawdę objawioną. Taka jest geneza Adama K. handlarza bronią, który został zabity w porachunkach mafijnych. ZGROZA!!!
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
Broni do obrony osobistej w praktyce dostać nie można przez uznaniowość kryteriów. Najlepiej aby mafia zabiła cię ze 3 razy, ale nie wiadomo czy to by wystarczyło. Nie jest to łamanie prawa bo nikt nie powiedział czym jest stałe, realne i ponadprzeciętne zagrożenie życia.

Co ciekawe, nowelizacje ustawy, która zabierała uznaniowość policji (nie zmniejszała kryteriów a nawet zwiększała ale formowała je tak, że były oczywiste i policja nie miałaby nic do powiedzenia) nazywano w mediach powszechnym dostępem do broni, więc ostatecznie zmieniono tylko kwestie pozwoleń na broń kolekcjonerską i sportową.

Oczywiście, nawet potem mogły się zdarzać bezpodstawne wymagania.

Sądy również potrafią orzekać wbrew prawu. Z lepszych sytuacji, które pamiętam:
-Prokurator, który twierdził, że nie doszło do obrony koniecznej bo ofiara miała ze sobą broń przed nadejściem konieczności ataku;
-Sędzia, który skazał za posiadanie noża (które to można posiadać i nosić), twierdząc przy tym, że czynnikiem obciążającym było naruszenie dóbr chronionym prawem jakimi są (uwaga!) zasady rejestracji i posiadania broni;
-Prokurator w sprawie wymienionej w artykule "Działa Brevika" twierdzący, że posiadana armata nie jest repliką ponieważ nie jest wierną kopią (ktoś tu nie odróżnia słowa replika od kopii) a łoże (które nie jest istotnym elementem broni więc chuj komu do tego) jest niehistoryczne;

Ale i tak są lepsi hoplofoby nazywające się dla niepoznaki miłośnikami broni, którzy zawsze stawiają sobie i innym 2 poprzeczki wyżej niż mówi prawo. No bo przecież nie można nosić załadowanej broni palnej więc pewnie o wiatrówki i pistolety na wodę też chodziło. A zresztą to państwo jest i tak zbyt łagodne bo jeszcze jakiś psychol się dorwie do czarnoprochowca i zacznie mordować ludzi. To powinno być na pozwolenie!
 

Hitch

3 220
4 872
Broni do obrony osobistej w praktyce dostać nie można przez uznaniowość kryteriów.

Osoba związana z obydwoma środowiskami (tj. policją i strzelcami) zalecała jako środek zapobiegawczy poproszenie kogoś, żeby rozpalił nam pod drzwiami małe ognisko, a na wejście nakleił karteczkę w stylu "zginiesz, kurwo!". Oczywiście "załatwi" to kwestie argumentacji na posiadanie, niestety nie opłaci lekarza, psychiatry, testów ani papierów...
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
Powiem wam, że owego "groźnego handlarza bronią" Adama K. znałem osobiście bo kiedyś byliśmy sąsiadami i rodziny jego i mojej żony się znają. Dopiero dzisiaj się dowiedziałem że to Adaś był ofiarą tego morderstwa i żona popędziła z kondolencjami. To był normalny chłop, który latał po lasach z wykrywaczem metalu i znajdował różne "fanty" - zardzewiałe granaty, bagnety itp. Na podwórku czasem trzymał to żelastwo. Myślę, że pewnie co druga osoba na tym forum albo sama się w to bawiła, albo robiła jakieś mieszanki wybuchowe i odpalała na polu. Trochę to przypomina sprawę Brunona Kwietnia, z którego też zrobili terrorystę, albo tego 20-letniego chłopaka, który za interesowanie się islamem i oglądanie filmów o al-Kaidzie poszedł na wiele miesięcy do aresztu.
W tym kraju każdy jest przestępcą.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Zbyszek_Z napisał:
Ale i tak są lepsi hoplofoby nazywające się dla niepoznaki miłośnikami broni, którzy zawsze stawiają sobie i innym 2 poprzeczki wyżej niż mówi prawo. No bo przecież nie można nosić załadowanej broni palnej więc pewnie o wiatrówki i pistolety na wodę też chodziło. A zresztą to państwo jest i tak zbyt łagodne bo jeszcze jakiś psychol się dorwie do czarnoprochowca i zacznie mordować ludzi. To powinno być na pozwolenie!

Też nie znoszę tego bydła. W Polsce takich jest od groma wielkich kurwa miłośników strzelectwa. Przypominają współczesną szlachtę, która myśli, że osiągnęła dwunasty stopień wtajemniczenia w niewiadomoco.
 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 123
Policja zaczęła jednak kombinować z kwestią uznania stowarzyszeń za kolekcjonerskie. Stwierdzili, że o tym czy stowarzyszenie ma charakter kolekcjonerski, ma decydować nie zapis w statucie, lecz "realnie podejmowane przez te podmioty przedsięwzięcia wskazujące na rzeczywiste zainteresowanie problematyką kolekcjonerstwa".

Miodzio. Z dedykacją dla wszystkich zwolenników państwa minimum i libertariańskiej konstytucji.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Tak to właśnie jest, gdy forsuje się półśrodki i świętuje je jako sukces. <Krzysio mode on>Dostaje się potem takie gówno jak broń do celów kolekcjonerskich, na którą pozwolenie i tak dostaje się po zrobienia loda jakiemuś biurokracie. Potem taki upodlony "kolekcjoner" onanizuje się w zaciszu domu patrząc na swoją kolekcję i cieszy się, że należy już do elity i różni się od reszty tego bezbronnego bydła.

Bardzo sprytne zagranie. Podzielić zwolenników (miłośników - jak ja nie lubię tego określenia) posiadania broni na rozmaite grupy, które niezależnie i mozolnie będą skamlać o te pozwolenia. A potem każda z nich będzie walczyć o zachowanie tego przywileju kosztem dowolnej pozostałej grupy. Będą mieli swoje fora, swoje czasopisma i nie będą krytykowali za mocno obecnego stanu, bo przecież władzuchna zawsze będzie mogła im broń odebrać - więc "zabierzcie im, im!"

Każde odejście od prostej idei, że broń należy się każdemu, musi skończyć się tym, że będziemy latać na postronku władzy. Każdy pragmatyzm niechybnie prowadzić będzie do skurwienia się i kolaboracji.<Krzysio mode off>

Taki świąteczny wpis mi się zrobił.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
tosia mnie zainspirował:

Untitled_1.jpg


Untitled_2.jpg


Tutaj macie oryginalną fotkę do wykorzystania --> full size
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Przypadkową, ale kilka lat temu regularnie uczestniczyłem w wypadach na polowania z grupą myśliwych (jako operator kamery) i wiem, że większość z nich reprezentuje dokładnie taką postawę - "dwa lata się starałem o pozwolenie na dwururkę, więc nie pierdol mi o liberalizacji, dzifko"
 
D

Deleted member 4151

Guest
Ostatnio postanowiłem kupić sobie magazyn świat (nie)wiedzy a tam typowo lewacki artykuł na temat broni palnej w USA. I to oburzenie na to, że nawet dzieci uczą się strzelać toż to zgroza! Plus mapa ze stanami z największą liczbą zabójstw z broni palnej (czemu nie po prostu liczby zabójstw?). Płacz o to jak to możliwe, że można kogoś zabić na własnej posesji. A na koniec "Około 8500 morderstw rocznie przy użyciu broni palnej (24 ofiary dziennie), strzelający w amoku mordercy, który w ciągu zaledwie kilku minut pozbawiają życia dziesiątki osób w szkołach i kinach. Czy w takiej sytuacji nie powinno się ograniczyć prawa do posiadania broni? (..) Liczba posiadaczy broni stale wzrasta- a wraz z nią rośnie ryzyko, że pewnego dnia zadzwoni się do niewłaściwych drzwi...''
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
Liczba posiadaczy broni stale wzrasta - a wraz z nią rośnie ryzyko, że pewnego dnia zadzwoni się do niewłaściwych drzwi...''
Współczuję wszystkim włamywaczom, wiem, że nie mają tam łatwo :(

Ostatnio w telewizji mówili o broni palnej w kontekście masakry w Denver. Ani słowa o GFZ.
 
D

Deleted member 4151

Guest
A i była jeszcze historia o tym jak koleś (jak by to kogoś interesowało zwał się Christopher Cote) przyszedł porozmawiać z sąsiadem a ten otworzył drzwi i go odjebał.
 
Do góry Bottom