Papież Franciszek - ciekawostki, kontrowersje, bzdury

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Obawiam się, że papież Franciszek jednak lepiej wie, na czym polega chrześcijaństwo, niż się panu Stasiowi wydaje. Komuniści są niczym innym jak tylko świeckimi, materialistycznymi naśladowcami chrześcijaństwa - stąd biorą się tarcia i zazdrość o pozycję i nauczanie Kościoła, który chcieliby zastąpić sobą. Wrogość w ich wypadku nie bierze się z zasadniczych różnic ideologicznych a po prostu konkurencji o te same dusze i zbyt zbieżny program. Można sobie przypomnieć, jak dalece istniała redystrybucja dóbr w średniowieczu, w postaci jałmużny z jednej strony i modlitw za tych, którzy ją dawali z drugiej strony. Miała ona inny charakter i uzasadnienie metafizyczne, ale w gruncie rzeczy sprowadzało się to do tego samego.

Michalkiewiczowi po prostu nie wypada zauważyć podobieństw i woli udawać, że ich nie ma, bo publiczność przed jaką się wypowiada jest ewidentnie kościelna.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Można sobie przypomnieć, jak dalece istniała redystrybucja dóbr w średniowieczu, w postaci jałmużny z jednej strony i modlitw za tych, którzy ją dawali z drugiej strony. Miała ona inny charakter i uzasadnienie metafizyczne, ale w gruncie rzeczy sprowadzało się to do tego samego.

Ja nie znam się na średniowieczu, ale czy ta redystrybucja (w formie jałmużny i modlitw) obywała się pod przymusem, jak w komunizmie? Czy chodzi o podobieństwo, że w kapitalizmie i komunie własność zmienia właściciela, więc w zasadzie to są podobne systemy?
 
D

Deleted member 4683

Guest
Nieporozumienia powoduje mieszanie komunizmu praktycznego z komunizmem utopijnym. Jak jest w praktycznym każdy wie. Natomiast w tym drugim wszyscy dobrowolnie rezygnują z własności, dobra są wspólne zaś jeśli komuś przestało się podobać może zabrać swoje zabawki i odejść. Ten utopijny komunizm można uznać za podobny do pierwotnego chrześcijaństwa, oczywiście z tym zastrzeżeniem że podobieństwo dotyczy wyłącznie wspólnej własności. Nie dostrzegam innych podobieństw.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Ja nie znam się na średniowieczu, ale czy ta redystrybucja (w formie jałmużny i modlitw) obywała się pod przymusem, jak w komunizmie?
Trudno powiedzieć, gdyż mamy przecież olbrzymią różnicę, gdy idzie o wiarę w zaświaty. W średniowieczu sankcje metafizyczne miały zdecydowanie większy wpływ na ludzi niż dzisiaj. Jeżeli więc zagrożono komuś, że jeśli nie będzie przestrzegał odpowiednio zadekretowanej obyczajowości, jego nieśmiertelna dusza trafi tam, gdzie on tego by nie chciał, groźba zapewne była odbierana znacznie dosadniej. Czy metafizyczna groźba może zostać uznana za formę przymusu? Trudno jednoznacznie na to odpowiedzieć. Jeżeli może być środkiem kontroli, to chyba tak, ale sprawa jest nie do końca jasna.

Czy chodzi o podobieństwo, że w kapitalizmie i komunie własność zmienia właściciela, więc w zasadzie to są podobne systemy?
Nie tylko o podobieństwo tutaj chodzi. Można sobie poczytać chociażby o tym, jak Kościół traktuje samą własność:

http://prasa.wiara.pl/doc/1445433.Spoleczne-obowiazki-wlasnosci-prywatnej

Jan Paweł II, w encyklice Sollicitudo rei socialis (1987) przypomniał „typową zasadę chrześcijańskiej nauki społecznej: dobra tego świata zostały pierwotnie przeznaczone dla wszystkich. Prawo do własności prywatnej jest słuszne i konieczne, ale tej zasady nie niweczy. Ciąży bowiem na własności «hipoteka społeczna», czyli uznaje się jako jej wewnętrzną właściwość funkcję społeczną, mającą swoją podstawę i uzasadnienie właśnie w zasadzie powszechnego przeznaczenia dóbr”[7].
To znaczy, tolerują ją dopóki spełnia ona ich dodatkowe cele - bo tyle znaczy cała ta "hipoteka społeczna". A często w tej hipotece chodzi właśnie o redystrybucję.

Jakiś niechluj zresztą zebrał całkiem ciekawe cytaty z różnych pism. Zamierzam dojść do źródeł i podać je we właściwej formie, aby nie były kwestionowane ze względu na cytującego.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Aha, skoro jesteśmy na etapie przymusu metafizycznego, to rzeczywiście katolicyzm i komunizm to dokładnie to samo. Ale, gdy wrócimy na ziemię, to niezależnie od wielu głupich poglądów kościoła na gospodarkę, wciąż nie ma w tym elementu przymusu, co czyni olbrzymią różnicę jakościową i czyni wygibasy mentalne mające zrównać komunizm/socjalizm z religią katolicką po prostu śmiesznymi. Nie oznacza to, że kościół jest bez skazy i w ogóle, ale są pewne granicę bezkrytycznej krytyki, których lepiej nie przekraczać.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Niespecjalnie. Różnica jakościowa, jak widać na przykładzie Franciszka, jest niezmiernie płynna. Jeżeli Kościół już w założeniach swojej nauki ma takie poglądy na własność, jakie ma, przestają być dziwne jego sympatie polityczne skierowane ku zamordystom, którzy przynajmniej w części będą dokonywać redystrybucji w sposób miły dla Kościoła.

Dla nas przekroczenie granicy polityczności może być wyraźnie rozgraniczone moralnie, ale dla Kościoła wcale być nie musi. I na ogół nie jest, bo politykę i przymus oni też potrafią tłumaczyć i usprawiedliwiać, jeśli jest to po ich myśli.

Dla mnie to, co proponuje Kościół w kwestii własności można porównać do zatrutych cukierków. Niby smaczne, ale jednak szkodliwe. Bo co z tego, że w dekalogu jest "nie kradnij", skoro własność jest zdefiniowana i obłożona takimi obwarowaniami, że de facto tej kradzieży należy się poddawać z uśmiechem na ustach?

Zresztą ja przestałem już dawno kupować, że za wszystko co w katolicyzmie lewackie odpowiada II Sobór Watykański. Różne odpałowe, egalitarne, redystrybucyjne ciągoty są w nim od dawna, jeśli nie od samego początku. Z tym się nie da zrobić niczego sensownego, bo jest zepsute w zarodku. Można zresztą sięgnąć do tego tekstu...

Przeczytaj i powiedz czy się z tym zgadzasz:

Przekazanie przez właściciela na cele społeczne nadwyżek dochodów wiąże się z pojęciem słusznych jego potrzeb. Słuszne potrzeby właściciela obejmują potrzeby jego rodziny, a mogą rozszerzyć się na potrzeby dalszych krewnych, domowników, przyjaciół, podwładnych i pracowników. Słuszne potrzeby obejmują środki konieczne do godziwego życia. Przy ich ustalaniu niezbędne jest uwzględnienie trzech poziomów potrzeb lub konieczności: potrzeb wspólnych wszystkim ludziom tj. potrzeb życiowych (necessaria vitae), potrzeb wynikających z przynależności do danego stanu (necessaria status), oraz potrzeb reprezentacyjnych związanych z wypełnianiem określonej funkcji społecznej (status docentia). Dobra, które pozostają właścicielowi po zaspokojeniu własnych potrzeb nazywa się dobrami zbytecznymi (bona superflua). Mogą one być, paralelnie do potrzeb, zbyteczne dla życia, dla stanu i dla pełnionej funkcji społecznej.

Kościół zawsze nauczał, iż dobra zbyteczne właściciel winien obracać na rzecz potrzebujących. Św. Bazyli pisał: „Do nagiego należy płaszcz, który masz schowany w skrzyni; do bosego buty, które butwieją u ciebie”[12], zaś. św. Augustyn: „dobra zbyteczne bogatych są dobrami koniecznymi ubogich. Cudze rzeczy posiada, kto posiada rzeczy zbyteczne”[13]. Powoływano się przy tym na słowa Pisma Świętego: „Bogatym na tym świecie nakazuj, by nie byli wyniośli, nie pokładali nadziei w niepewności bogactwa, lecz w Bogu, który nam wszystkiego obficie udziela do używania, niech czynią dobrze, bogacą się w dobre czyny, niech będą hojni, uspołecznieni, odkładając do skarbca dla siebie samych dobrą podstawę na przyszłość, aby osiągnęli prawdziwe życie”(1 Tm 6, 17–19).

Obowiązek ten wyjaśnił m.in. Pius XI w encyklice Quadragesimo anno, w której czytamy: „Nasuwa się tu sprawa wolnych dochodów, to jest tych, które człowiekowi zostają po opędzeniu potrzeb związanych z utrzymaniem się na stopie przyzwoitości i odpowiednio do zajmowanego stanowiska. Człowiek nie ma zupełnej swobody w rozporządzaniu nimi. Przeciwnie, zarówno Pismo Święte, jak i Ojcowie Kościoła bardzo stanowczo uczą, że na bogaczach spoczywa poważny obowiązek praktykowania jałmużny, dobroczynności i wspaniałomyślności” (nr 50). Komentatorzy encykliki podkreślali, że w tekście tym papież sformułował trzy zasady:

1. Obowiązkowi oddania na rzecz ubogich podlegają jedynie „wolne dochody” (reditus liberi), a nie w ogóle „dobra zbyteczne” (bona superflua), czyli zbyteczne dochody, a nie zbyteczne dobra wytwórcze (ziemia, fabryki), bo te, jako źródło dochodu winny być według możności utrzymane, a nawet rozwijane, co często leży w interesie społecznym.

2. Właściciel zachowuje prawo własności w stosunku do wolnych dochodów, których naruszenie przez drugich pociąga za sobą konieczność restytucji lub odszkodowania.

3. Właściciel nie ma jednak prawa do używania ich na swoje potrzeby, gdyż te zostały w zupełności zaspokojone, a do wykonania pozostaje obowiązek oddania tych dochodów na rzecz potrzebujących.

Pius XI wskazał również na sposoby wykonania owego obowiązku. Należą do nich: jałmużna (wspieranie poszczególnych potrzebujących), dobroczynność (popieranie dzieł mających na celu opiekę nad potrzebującymi – instytucji charytatywnych, fundacji, państwowej opieki społecznej itp.) oraz wspaniałomyślność (wielkie wydatki, które przynoszą wielkie dobro społeczne; cnota o szczególnym znaczeniu dla kultury, jak popieranie sztuki, szpitali, szkół, a także tworzenie nowych możliwości pracy – wspaniałomyślność nie upokarza biednego, lecz daje mu możność zapracowania na własne utrzymanie)[14].

Jan XXIII, w encyklice Mater et Magistra, przypomniał o dużym znaczeniu dobroczynności we współczesnym świecie: „Chociaż w naszych czasach zwiększyły się znacznie i stale ulegają rozszerzeniu zadania państwa oraz innych instytucji publicznych, nie można z tego wcale wyciągnąć wniosku, że – jak to się niektórym wydaje – własność prywatna straciła swe społeczne znaczenie. Ta jej społeczna funkcja czerpie bowiem swą moc z samego prawa własności. Łączy się z tym fakt, że zawsze istnieją zarówno niezliczone ciężkie sytuacje, jak i ukryte, a palące potrzeby, których nie jest w stanie uwzględnić, i którym w żaden sposób nie można zaradzić, niezmiernie rozbudowana opieka państwa. Dlatego zawsze będzie istnieć szerokie pole do działania dla dobroczynności prywatnej i chrześcijańskiej miłości bliźniego. Jest wreszcie oczywiste, że w poczynaniach, których celem jest dobro duchowe, lepsze wyniki osiągają wysiłki jednostek względnie stowarzyszeń prywatnych aniżeli starania władz państwowych”(nr 120).

W dziedzinie produkcji obowiązki właściciela odnoszą się do takiego zarządu majątkiem, który maksymalizuje dochód i prowadzi do zwiększenia kapitału wytwórczego. Wynika to z postulatu rozumu, który nakazuje podejmować wysiłki w celu najlepszego, a nie gorszego, dochodu, a ponadto kapitał wytwórczy jest, obok pracy, czynnikiem zaspokojenia potrzeb społecznych w drodze inwestycji. Prawo natury domaga się odpowiedniej kolejności zaspokojenia potrzeb społecznych z dochodu przedsiębiorstwa: najpierw płace, następnie potrzeby właściciela, a na końcu inwestycje. Płace i potrzeby właściciela żądają zaspokojenia ze względu na prawo natury i naturalny cel pracy. Obowiązek przeznaczenia części dochodu na inwestycje dotyczy zaspokojenia przyszłych potrzeb całego społeczeństwa. Dalsza kolejność zaspokojenia tych potrzeb wynika z mniejszej ich bezpośredniości i większego oddalenia w czasie[15].

Wszyscy ludzie mają prawo do użytkowania dóbr materialnych. Prawo zakazujące pozbawienia człowieka dostępu do nich określa się mianem zabezpieczeń społecznych, które dotyczą podstawowego i powszechnego prawa osoby ludzkiej. II Sobór Watykański uczy: „Bóg przeznaczył ziemię ze wszystkim, co ona zawiera na użytek wszystkich ludzi i narodów, tak by dobra stworzone dochodziły do wszystkich w słusznej mierze – w duchu sprawiedliwości, której towarzyszy miłość”[16].

Sam już ten podział na "dobra zbyteczne" czy "słuszne potrzeby", mnie osobiście, daje raka, bo ciąży w stronę obskurantyzmu i egzystencji na jakimś minimum. Dlatego zresztą chrześcijaństwo zrobiło furorę u dołów społecznych starożytnego Rzymu - tam było kierowane, podobnie zresztą jak komunizm. Podobieństw jest znacznie więcej.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Wciąż, brakuje przymusu, poza metafizycznym i strachu przed potępieniem. Póki nie będzie to religia państwowa, to jebie mnie, ile podobieństw mozolnie wyszukasz, bo będzie to naciągane porównanie niczym guma w majtkach Kalisza.

Ale niech będzie, że kościół katolicki to taki anarchokomunizm - póki trzyma się zasady nie stosowania przymusu, to jest przez libów tolerowany i pokazywany jako wyższość akapu nad ankomem, bo tolerancja w drugą stronę nie zachodzi.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
No dobra, ale po co w ogóle propsować, jak to ująłeś, "taki anarchokomunizm", skoro nie uznaje się go za opcję najlepszą z możliwych? Dla mnie świętym nie może być coś nawet połowicznie słusznego, jeżeli tkwi w tym zalążek zgnilizny.

Poza względami czysto sentymentalnymi - wspomnieniami o religijnej babci, która uczyła paciorka, w zasadzie nie ma tego nawet jak bronić. No chyba, że na podobnej zasadzie jak Twoją wyprawę do Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale to też sentymentalizm przecie, tylko grupowy.

Everton ma takie fajne motto: Nil satis nisi optimum - warto byłoby się nim kierować, zamiast iść na kompromisy z religią, która prowadzi nie tam, gdzie powinna.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Jeżeli Kościół już w założeniach swojej nauki ma takie poglądy na własność, jakie ma, przestają być dziwne jego sympatie polityczne skierowane ku zamordystom, którzy przynajmniej w części będą dokonywać redystrybucji w sposób miły dla Kościoła.

Z tym, że kościół popiera instytucjonalną redystrybucję mogę się tylko zgodzić. Też tak uważam.

Jednak twierdzenie, że to zachowanie kościoła ma oparcie w "założeniach jego nauki" wymaga pewnego sprostowania. Jeśli bowiem przez "założenia nauki" kościoła rozumiemy dorobek jego przedstawicieli to OK. Natomiast jeśli mamy na myśli Biblię to sprawdźmy przynajmniej co właściwie mówi ona o jałmużnie ?

Czytamy tam np.: "jałmużna bowiem jest wspaniałym darem dla tych, którzy ją dają przed obliczem Najwyższego" ( Tb 4:11 ), " Woda gasi płonący ogień a jałmużna gładzi grzechy"
( Syr 3:30 ) itd.

Z powyższego wynika, że cel jałmużny polega nie tylko na zaspokojeniu czyichś potrzeb materialnych. Spełnia ona o wiele poważniejszą "mistyczną" rolę duchowo pomagając również dającemu.

Jeśli więc oderwiemy jałmużnę od dawcy to przekreślimy cały jej mistyczny sens i cel. Sprowadzimy ją do zdehumanizowanej operacji zebrania podatków, zakupu dóbr i rozdzielenia ich miedzy kompletnie anonimowych potrzebujących. Jałmużna staje się wtedy pomocą społeczną. Inaczej mówiąc: w takiej formie redystrybucji nie ma już chrześcijańskiej "magii". Zdaję sobie sprawę, że z punktu widzenia ateisty brzmi to nonsensownie ale rozmawiamy o kościele dla którego ta magia powinna mieć znaczenie.

Po drugie - przymus i jałmużna są przecież całkowicie przeciwstawne. Jałmużna dana pod przymusem nie jest już jałmużną. W Biblii czytamy np. "radosnego dawcę miłuje Bóg" (2Kor 9:7) albo: "gdybym rozdał na jałmużnę cala majętność moją (...) lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał (1 Kor 13, 3)"

Reasumując - koncepcja przymusowej redystrybucji jest ewidentnie sprzeczna z Biblią. Stanowi przejaw tej samej laicyzacji z którą kościół tak rzekomo walczy.
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 412
4 448
Zresztą ja przestałem już dawno kupować, że za wszystko co w katolicyzmie lewackie odpowiada II Sobór Watykański. Różne odpałowe, egalitarne, redystrybucyjne ciągoty są w nim od dawna, jeśli nie od samego początku.
Zdecydowanie od momentu zaakceptowania przez państwo. Cezar (jako instytucja) był uosobieniem szatana bo tępił sektę szalonego Żyda, ale gdy poklepał organizację po pleckach już był spoko. Kiedy bratasz się z lewiatanem nie ma już nadziei, że coś z ciebie będzie. Kościół miał stać na skale, ale kropla gówna etatyzmu i skałę przefedruje na wylot, jeśli dać mu trochę czasu. A KK przez wieki oblepiał się państwowym syfem z każdej strony.
 

tolep

five miles out
8 585
15 483
Południowoamerykański komuch został papieżem, a tu @FatBantha triumfalnie ogłasza "AHA TO JEST PRAWDZIWE OBLICZE KOŚCIOŁA"

Nigdzie w księgach KK ani w nauczaniu kanonicznym nie było nakazu "zabierz bliźniemu i daj drugiemu"
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Otóż to.

Zresztą, skoro sam tosia nazwał KK "takim anarchokomunizmem", mnie nie pozostaje nic innego, jak rzucić tylko z anglosaska: I rest my case. Na tym przecież polegała moja rola: aby udowodnić, że Franciszek nie myli się wcale co do podobieństw między komunistami a chrześcijanami, jak się to Michalkiewiczowi wydaje. Anarchokomunizm jest formą komunizmu, więc dalsza argumentacja jest zbędna. Uznaję, że osiągnąłem swój cel i nie będę ciągnął tego dalej.
 

tolep

five miles out
8 585
15 483
Bo z grubej rury od razu dali "bądź posłuszny władzy".

O? W żadnym przykazaniu - od dekalogu po kościelne nie ma do tego nawet aluzji. A nauka KK o wiele więcej mówi o ograniczeniach władzy niż o obowiązkach poddanych. Nawet władza papieża nad KK nie jest nieograniczona.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
O? W żadnym przykazaniu - od dekalogu po kościelne nie ma do tego nawet aluzji. A nauka KK o wiele więcej mówi o ograniczeniach władzy niż o obowiązkach poddanych. Nawet władza papieża nad KK nie jest nieograniczona.
Ale jest List do Rzymian - Jacek Sierpiński zresztą kiedyś o nim pisał...

Ustanowieni przez Boga

Czy w Biblii można znaleźć stwierdzenie, którego fałszywość została dowiedziona empirycznie? Ci, którzy uważają Biblię za tekst w całości natchniony przez Boga odpowiedzą zapewne, że jest to niemożliwe. Jednak jest pewien fragment Biblii, którego fałszywość bije wręcz w oczy. Jest to trzynasty rozdział Listu do Rzymian:

„Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy – przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, [prowadzącym] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle. Należy więc jej się poddać nie tylko ze względu na karę, ale ze względu na sumienie”.

Oczywista fałszywość tezy, że rządzący są postrachem jedynie dla tych, którzy czynią źle, a ten, kto czyni dobrze nie ma powodu obawiać się władzy i otrzyma od niej pochwałę, została dowiedziona wielokrotnie – począwszy od samego jej autora, świętego Pawła, uwięzionego i skazanego na śmierć przez władze rzymskie, a także od wielu adresatów jego listu, z których wielu było prześladowanych i mordowanych mimo iż starali się być posłusznymi obywatelami i nie występowali przeciwko „ustanowionej przez Boga” władzy cesarza Nerona. Przez stulecia rządzący masowo mordowali niewinnych ludzi, własnych poddanych i obywateli. Chrześcijan i niechrześcijan. Tych pierwszych często właśnie za to, że byli chrześcijanami – w cesarstwie rzymskim zdarzało się to do IV wieku n. e. (za „ustanowionego przez Boga” cesarza Waleriana kara śmierci groziła za samo sprawowanie kultu chrześcijańskiego, wykonano ją między innymi na papieżu Sykstusie II), w Japonii w okresie od XVII do XIX wieku (z polecenia „ustanowionej przez Boga” władzy chrześcijan torturowano w dołach z parzącymi oparami, krzyżowano i palono na stosach), w Korei Północnej czy Chinach do dziś. Jednak ofiary tych prześladowań to oczywiście tylko drobny ułamek ogółu niewinnych ofiar „ustanowionych przez Boga” władz.

I tak na przykład siedemnastowiecznemu chińskiemu władcy Zhang Xianzhongowi (był wprawdzie uzurpatorem, ale faktycznie zdobył i sprawował przez pewien czas władzę na sporym obszarze Chin, a więc zgodnie z tezą św. Pawła jego władza też pochodziła od Boga) kronikarze przypisują zamordowanie 600 milionów (!) ludzi – jest to rzecz jasna przesada, faktycznie było ich zapewne „tylko” około sto, a może dwieście razy mniej. (Zhang uwielbiał też obcinanie uszu i stóp, wsławił się usypaniem stosu ze stóp żon swoich oficerów oraz własnych konkubin). Z kolei na przełomie XIX i XX wieku „ustanowiony przez Boga” absolutny władca Wolnego Państwa Kongo, Leopold II Koburg, zmienił go w jeden wielki obóz pracy niewolniczej, w którym przez dwadzieścia kilka lat zginęło kilka milionów (różne źródła podają od 3 do 10 milionów) ludzi. W 1915 roku „ustanowione przez Boga” władze tureckie na czele z Taalatem Paszą wymordowały półtora miliona własnych poddanych, których „winą” była przynależność do narodu ormiańskiego. Od 1941 roku „ustanowiony przez Boga” rząd III Rzeszy pod przywództwem Adolfa Hitlera realizował podobną politykę systematycznego mordowania ludzi tylko z powodu ich pochodzenia – szacuje się, że w obozach zagłady zginęło kilka milionów Żydów tylko za to, że byli Żydami („za nic” hitlerowcy mordowali również m. in. Cyganów czy chorych psychicznie). Nieco wcześniej „ustanowione przez Boga” władze ZSRR podczas tzw. Wielkiego Terroru wymordowały około ośmiu milionów niewinnych ludzi (w tym wielu – między innymi ponad sto tysięcy Polaków – z powodów narodowościowych). W latach 1975-1978 „ustanowiony przez Boga” rząd Czerwonych Khmerów spowodował śmierć około 20% ludności Kambodży – wielu zabijano po prostu za sam fakt przynależenia do inteligencji, mniejszości narodowych lub wyznawania religii.

Wielkim „ustanowionym przez Boga” ludobójcom starali się dotrzymać kroku mniejsi. Po stłumieniu powstania w Wandei rewolucyjne, ale zgodnie z tezą św. Pawła mimo to „ustanowione przez Boga” władze francuskie wysłały tam „kolumny piekielne”, które dokonały rzezi ludności cywilnej – zabito około 120 tysięcy ludzi – bynajmniej nie przejmując się ustaleniami, czy zabijani naprawdę brali udział w powstaniu. W 1740 roku „ustanowione przez Boga” kolonialne władze holenderskie zainspirowały w Batawii pogrom Chińczyków, w wyniku którego zginęło około dziesięciu tysięcy ludzi w samym mieście i bliżej nieustalona liczba (niektórzy szacują ją na prawie 80 tysięcy) w jego okolicach. W pogromie brali udział bezpośrednio żołnierze oraz motłoch uzbrojony przez władze. Po jego zakończeniu miejscowi duchowni orzekli, że była to „wola Boża”. Pół roku później, Rada Indii głosowała za pogromami Chińczyków na całej Jawie – doszło do nich między innymi w Semarangu i Soerabai.

Jedenaście lat rządów „ustanowionego przez Boga” (i uważającego się samemu za boga) Francisco Maciasa Nguemy w Gwinei Równikowej kosztowały życie pięćdziesięciu tysięcy ludzi, a trzy razy tyle wygnano z kraju. Liczbę ofiar reżimu „ustanowionego przez Boga” Idi Amina w Ugandzie ocenia się na od 100 do 500 tysięcy. Wśród innych „ustanowionych przez Boga” władców odpowiedzialnych za mordowanie niewinnych ludzi można wymienić jeszcze Mengistu Hajle Mariama, Kim Ir Sena i jego syna, Efraima Riosa Montta

Liczba jednostkowych nadużyć, w wyniku których niewinni, dobrze czyniący ludzie tracą życie, zdrowie, wolność albo własność w wyniku działań „ustanowionej przez Boga” władzy państwowej była i jest niezliczona. Nie jest niespodzianką, że takie przypadki opisano również w Biblii – na czele rzecz jasna ze skazaniem i ukrzyżowaniem Jezusa z wyroku „ustanowionego przez Boga” prokuratora Piłata. Inne przypadki to: rzeź niewiniątek z polecenia „ustanowionego przez Boga” króla Heroda; wymordowanie kobiet obrzezujących swoje dzieci na mocy dekretu „ustanowionego przez Boga” króla Antiocha; nakaz zabicia wszystkich nowo narodzonych chłopców izraelskich wydany przez „ustanowionego przez Boga” faraona egipskiego (Mojżesz przeżył tylko dlatego, że matka zostawiła go w skrzynce z papirusu na rzece)… Nawet król Dawid, którego „ustanowienie przez Boga” wydawać by się mogło oczywiste, wysłał na śmierć męża swojej kochanki (Uriasza), nakazując, by celowo skierowano go w najniebezpieczniejsze miejsce w bitwie, a potem odstąpiono „aby został ugodzony i zginął”.

O tym, że rządzący są postrachem także dla uczynku jak najbardziej dobrego, przekonało się poza Jezusem i samym świętym Pawłem także wielu innych świętych. Wspomniany wyżej święty Sykstus II; święty Wawrzyniec; święty Cyprian; święty Tomasz Beckett; święty Stanisław ze Szczepanowa; święty Paweł Miki; święty Franciszek de Capillas, święty Augustyn Zhao Rong i inni z grupy 120 męczenników chińskich; 103 męczenników koreańskich; święty Maksymilian Kolbe – to tylko niektórzy ze świętych, jacy stali się ofiarami „ustanowionej przez Boga” (bo wszak innej, wg św. Pawła, nie ma) władzy.

Twierdzić, iż słowa świętego Pawła o tym, że „rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego” i że „chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę” są natchnione przez Boga, to zaprzeczać oczywistości. Te słowa nie są natchnione. Są bzdurne. Napisane najprawdopodobniej dlatego, że apostoł liczył na to, że jeśli chrześcijanie będą pokorni i posłuszni, to unikną prześladowań. Niestety, przeliczył się. „Ustanowieni przez Boga” są postrachem dla wszystkich.
 
U

ultimate

Guest
Papież zezwala na rozgrzeszenie aborcji.

Papież udzielił wszystkim kapłanom władzy rozgrzeszania osób, które popełniły grzech aborcji, przedłużając tym samym swą decyzję, która obowiązywała w Roku Świętym. Poinformował o tym w ogłoszonym w liście apostolskim z okazji zakończenia Roku.

W liście "Misericordia et misera", opublikowanym dzień po zamknięciu obchodów Roku Świętego Miłosierdzia, papież podkreślił, że spowiedź musi ponownie odnaleźć swoje centralne miejsce w życiu chrześcijańskim.
"Niech więc każdy kapłan stanie się przewodnikiem, wsparciem i pociechą, towarzysząc penitentom na tej drodze specjalnego pojednania" - zaapelował.

http://wiadomosci.onet.pl/religia/p...kich-kaplanow-do-rozgrzeszania-aborcji/p2k4c1
Ciekawe co na to Terlikowski?:D
 
D

Deleted member 4683

Guest
Papież zezwala na rozgrzeszenie aborcji.

Papież udzielił wszystkim kapłanom władzy rozgrzeszania osób, które popełniły grzech aborcji, przedłużając tym samym swą decyzję, która obowiązywała w Roku Świętym. Poinformował o tym w ogłoszonym w liście apostolskim z okazji zakończenia Roku.

W liście "Misericordia et misera", opublikowanym dzień po zamknięciu obchodów Roku Świętego Miłosierdzia, papież podkreślił, że spowiedź musi ponownie odnaleźć swoje centralne miejsce w życiu chrześcijańskim.
"Niech więc każdy kapłan stanie się przewodnikiem, wsparciem i pociechą, towarzysząc penitentom na tej drodze specjalnego pojednania" - zaapelował.

http://wiadomosci.onet.pl/religia/p...kich-kaplanow-do-rozgrzeszania-aborcji/p2k4c1
Ciekawe co na to Terlikowski?:D

Czemu dzieciobójca miałby nie podlegać zbawieniu ? Przecież Pismo Święte uczy, że nawrócenie jest możliwe dla każdego. "Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją" itd. Chyba nawet katolicy z Terlikiem na czele nie uważają inaczej ?
 
Do góry Bottom