Pestek
Well-Known Member
- 688
- 1 880
Uczyniło, jeżeli ktoś ukradnie mi pieniądze i kupi sobie za nie radiowóz, to ten radiowóz nie należy ani do mnie, ani do złodzieja, bo ten pozyskał go na drodze przestępstwa (akurat w przypadku państwa sprawa jest jasna jak słońce, bo państwo nie posiada żadnych środków, które pochodziłby nie z rabunku). Do kogo więc należy państwowy radiowóz? Do nikogo. Bycie złodziejem z automatu sprawia, że tracisz prawo do swojej własności, staje się niczyja (ty ukradniesz mi pieniądze, ja mogę zawłaszczyć twój telewizor). Jeżeli widzę, że ktoś okrada ludzi, to mogę "okraść" też i jego, nawet jeżeli on mi osobiście nic nie ukradł. Inny przykład - jest grupa ludzi, których okradła pewna osoba. Jestem jednym z okradzionych. Odnajduję złodzieja i żądam zwrotu kasy, ale kasy nie ma, bo za tą kasę on kupił sobie jacht. W tym momencie musiałbyś stwierdzić, że nie mogę zawłaszczyć sobie tego jachtu, bo przecież on go kupił za kasę również innych ludzi. Prowadzi to do oczywistego impasu, gdyż żadna ze stron - reszta okradzionych, ja, a nawet złodziej - nie możemy być właścicielem tego jachtu i jednocześnie nie możemy pozwolić innym na zawłaszczenie... Co implikuję prawo do posiadania tego jachtu. Jak widać, prowadzi to o paradoksu, w którym jacht musi tkwić w swoistym "własnościowym limbo".
Nawet w państwowym sądownictwie, jeśli stwierdzi się kradzież, to można komuś zająć jego majątek i sprzedać, chociażby tak działa komornik. W przypadku prywatnych usług sądowniczych i policyjnych jak np. DRO, to wyglądałoby podobnie. Po stwierdzeniu kradzieży taki delikwent dostałby wezwanie do zapłaty, jeśli by nie zapłacił, DRO uzyłoby siły aby mu odebrać majątek i opłacić swoje koszty i stratę powoda. Oczywiście w porozumieniu z innymi DRO, w których to interesie leżałoby nie ubezpieczać takiego, który łamie wspólne zasady. Więc zupełnie nie rozumiem stwierdzenia, że po kradzieży przedmiot jest niczyj. Nawet jeśli ktoś go sprzedał, to można udowodnić kradzież i dalej rządać zadośćuczynienia.
Można by też było zrobić tak, że dana osoba miałaby odpracować daną kradzież w przypadku braku środków, i to wszystko w granicach działania DRO. Więc analogicznie można uważać, że w przypadku kradzieży mienia prywatnego przez państwo, można od tego państwa żądać jakiejś usługi, w tym wypadku nie wpuszczać mi imigrantów, których nie chcę. Tylko, że sprawa jest o tyle skomplikowana, że pokrzywdzonych są miliony. Jednak zasada pozostaje.