P
Przemysław Pintal
Guest
Jest to temat o opresji społeczności, o tym dlaczego anarchokapitalizm jest potrzebny i czemu jak najwięcej ludzi powinno przyswoić wolnościową etykę (chodzi mi o przekonanie innych ludzi).
Kilka razy pisałem, że przesiaduję też na historycy.org z racji moich zainteresowań, chociaż niewiele się tam wypowiadam. Poznałem tam użytkownika o nicku Phouty. Z tego co wiem, to piszę on też na http://bron.iweb.pl pod tym samym pseudonimem (nie zaznajomiłem się jeszcze z jego postami tam). Zamieniłem z nim kilka prywatnych wiadomości i przeczytałem trochę jego wiadomości na forum historycznym. Zezwolił mi na opowiedzenie Wam treści naszej prywatnej korespondencji. Dlaczego o tym piszę? Jego kontakt z nim uświadomił mi, że niesienie dobrej nowiny (ewangelii) św. Murray'a pośród prostego ludu , jest o wiele bardziej palącą potrzebą. Jeżeli w wyniku jakiejś wojny, katastrofy lub kryzysu zniknie państwo, to jest wielce prawdopodobne, że nie narodzi się wolnościowe społeczeństwo. Ludzie podążą za szemranymi "autorytetami". Okopanie się na pozycji że z komuchami, bydełm nie gadam, jest niebezpieczne.
Kim on jest? Ma na imię George, jest po 60, mieszka w Kalifornii. Świetnie zna język polski, bo dzieciństwo spędził w Polsce. Nie jest Polakiem, jest Amerykaninem. Posiada broń, jest zamożny, pracował w biznesie związanym ze zbrojeniówką i przemysłem kosmicznym, był w jakimiś zespole eksperckim który negocjował z Rosjanami budowę ISS. Teraz chyba siedzi na emeryturze. Jeżeli chodzi o podatki, to jak sam twierdzi - "jestem ultrakonserwatywny" i krytykuje rząd federalny za to, że tłamsi wolny kapitalizm. Przede wszystkim jest on amerykańskim demokratą w dobrym znaczeniu tego słowa (oddolność). Niestety nie jest anarchokapitalistą, raczej w tym wieku trudno zmienić poglądy, jeśli wszystko lokalnie działa tak jak się tego chce. Na pewno jest wolnościowcem, ale nie jest libertarianinem.
Musiałem z nim porozmawiać, bo mnie bardzo zdziwiło, że posiada broń, często wypowiada się w duchu wolnościowym, ale kiedyś w jakiejś dyskusji pozytywnie ocenił Patriot Act (sic!)! Dlatego postanowiłem, że muszę mu zadać pytanie, bo to dla mnie był mindfuck. Uzyskałem odpowiedź, chodzi o to, że Amerykanie sami sobie nakładają ograniczenia i prawa, ale nie w sensie libertariańskim (dobrowolna umowa, prawo prywatne), ale w sensie społecznościowym i tyranii większości. Że oni nie widzą rządu, tak jak Europejczycy, ale widzą administrację.
Poza tym posiadał paszport elektroniczny (chyba biometryczny), na własną prośbę, gdy to jeszcze nie było obowiązkowe, było w fazie eksperymentalnej. Dzięki temu śmigał przez bramki na lotniskach, gdy inni stali w kolejkach. W dyskusji o walce z pedofilią, którą z początku skupiała się na waleniu w pedofilski establishment, a przekształciła w gadkę o klerze i polskich realiach. Napisał, że nie widzi nic złego, że Amerykanie są ścigani za granicą, gdy tam seks z 16-latką jest OK (w USA dorosły może się kochać z co najmniej 18-latką). Jeżeli w danym kraju para 14-latka i 40-letni facet nie jest widziana źle, umożliwia to prawo, to nie widzi nic przeciwko. Nie jest to anarchokapitalistyczne podejście, gdzie jednostka jest wyzwolona spod opresji tradycji i kolektywu i liczą się dobrowolne relacje. A gdy jeszcze rodzice nie mają nic przeciwko, to wszystko jest jak najbardziej dozwolone. Posłużył się on tam przykładem, opisał chyba zdarzenie osobiste, córka 16-lat, chłopak 19-lat, odbył z nim męską rozmowę i przy okazji pokazał kolekcję broni .
W sumie jeszcze trochę można by napisać, ale myślę, że już wystarczy. Podzielił się on kiedyś anegdotą o Korwinie. Jego starsza siostra, została w szkole pociągnięta za włosy przez Korwina , matka poszła do szkoły, odnaleziono chuligana i go ukarano. Cieszy się, że kończył to samo liceum co Korwin.
Poniżej prezentuję za zgodą rozmówcy, naszą prywatną korespondencję. Która dobrze obrazuje potrzebę anarchokapitalizmu, dostarcza potwierdzenia, że firma policyjna wypełniająca zadania postawione przez lokalną społeczność, to nie jest bajanie, ale coś co już teraz ma miejsce (w jego mieście policja jest opłacana z podatków mieszkańców i wypełnia ich lokalne ustawy, nie jest stricte państwowa). Raczej piszą tutaj ludzie inteligentni, umiejący czytać ze zrozumieniem, więc chyba nie muszą dalej streszczać i każdy sam wyciągnie sobie wnioski i zrozumie, że główna różnica pomiędzy anarchokapitalizmem, a lokalnym demokratyzmem, sprowadza się do jednej podstawowej rzeczy. My chcemy prawa na podstawie dobrowolnych umów, prawa prywatnego, jeszcze większego poszanowania własności. Oni zaś mają prawo lokalne, ale siłą narzucane przez większość. Są to niuanse, określone nastawienie, ale większość tego co on pisze, jest jak najbardziej możliwa na wolnym rynku (ludzie tak podpiszą umowy, że będą musieli godzić się na tyranię większości lokalnego samorządu). Oczywiście każdy z tego forum, pewnie znalazł by sobie jakieś miejsce w Ameryce dla siebie.
Od dawna było dla mnie jasne dlaczego libertarianizm narodził się w USA, dlaczego tam a nie w gdzie indziej pojawili się "bostońscy anarchiści" (piersi akapowie). Teraz sądzę, że jeżeli państwo gdzieś padnie, to właśnie tam są największe szanse na anarchokapitalizm.
Teraz to ja mam pytanie. Czy zaniedbanie estetyczne posiadłości to agresja, jeśli uczestnicy lokalnego rynku widzą w tym zaniżanie wartości, sąsiednich nieruchomości?
PS. Na forum jest ograniczenie 10k znaków, moja wiadomość przekracza limit dwuipółkrotnie. Proszę nie zamieszczać postów, dopóki nie zamieszczę naszej korespondencji. Są 4 pytania i 4 obszerne odpowiedzi. Wrzucam tutaj, a nie na jakieś pastebin, bo nie chcę by to zginęło i odpowiedzi moim zdaniem są na prawdę ciekawe i w temacie tego forum.
EDYCJA:
Jeżeli USA się rozlecą, to w jego mieście na drugi dzień policjanci pójdą normalnie do pracy. U nas przekształciliby się w zbrojne bandy, napadające, zmuszające. Dlatego nim libertarianie wprowadzą dekret likwidujący państwo, muszą wpierw uzbroić społeczeństwo i dać chwilę czasu, na zaznajomienie się z obsługą i powstanie różnych stowarzyszeń.
Kilka razy pisałem, że przesiaduję też na historycy.org z racji moich zainteresowań, chociaż niewiele się tam wypowiadam. Poznałem tam użytkownika o nicku Phouty. Z tego co wiem, to piszę on też na http://bron.iweb.pl pod tym samym pseudonimem (nie zaznajomiłem się jeszcze z jego postami tam). Zamieniłem z nim kilka prywatnych wiadomości i przeczytałem trochę jego wiadomości na forum historycznym. Zezwolił mi na opowiedzenie Wam treści naszej prywatnej korespondencji. Dlaczego o tym piszę? Jego kontakt z nim uświadomił mi, że niesienie dobrej nowiny (ewangelii) św. Murray'a pośród prostego ludu , jest o wiele bardziej palącą potrzebą. Jeżeli w wyniku jakiejś wojny, katastrofy lub kryzysu zniknie państwo, to jest wielce prawdopodobne, że nie narodzi się wolnościowe społeczeństwo. Ludzie podążą za szemranymi "autorytetami". Okopanie się na pozycji że z komuchami, bydełm nie gadam, jest niebezpieczne.
Kim on jest? Ma na imię George, jest po 60, mieszka w Kalifornii. Świetnie zna język polski, bo dzieciństwo spędził w Polsce. Nie jest Polakiem, jest Amerykaninem. Posiada broń, jest zamożny, pracował w biznesie związanym ze zbrojeniówką i przemysłem kosmicznym, był w jakimiś zespole eksperckim który negocjował z Rosjanami budowę ISS. Teraz chyba siedzi na emeryturze. Jeżeli chodzi o podatki, to jak sam twierdzi - "jestem ultrakonserwatywny" i krytykuje rząd federalny za to, że tłamsi wolny kapitalizm. Przede wszystkim jest on amerykańskim demokratą w dobrym znaczeniu tego słowa (oddolność). Niestety nie jest anarchokapitalistą, raczej w tym wieku trudno zmienić poglądy, jeśli wszystko lokalnie działa tak jak się tego chce. Na pewno jest wolnościowcem, ale nie jest libertarianinem.
Musiałem z nim porozmawiać, bo mnie bardzo zdziwiło, że posiada broń, często wypowiada się w duchu wolnościowym, ale kiedyś w jakiejś dyskusji pozytywnie ocenił Patriot Act (sic!)! Dlatego postanowiłem, że muszę mu zadać pytanie, bo to dla mnie był mindfuck. Uzyskałem odpowiedź, chodzi o to, że Amerykanie sami sobie nakładają ograniczenia i prawa, ale nie w sensie libertariańskim (dobrowolna umowa, prawo prywatne), ale w sensie społecznościowym i tyranii większości. Że oni nie widzą rządu, tak jak Europejczycy, ale widzą administrację.
Poza tym posiadał paszport elektroniczny (chyba biometryczny), na własną prośbę, gdy to jeszcze nie było obowiązkowe, było w fazie eksperymentalnej. Dzięki temu śmigał przez bramki na lotniskach, gdy inni stali w kolejkach. W dyskusji o walce z pedofilią, którą z początku skupiała się na waleniu w pedofilski establishment, a przekształciła w gadkę o klerze i polskich realiach. Napisał, że nie widzi nic złego, że Amerykanie są ścigani za granicą, gdy tam seks z 16-latką jest OK (w USA dorosły może się kochać z co najmniej 18-latką). Jeżeli w danym kraju para 14-latka i 40-letni facet nie jest widziana źle, umożliwia to prawo, to nie widzi nic przeciwko. Nie jest to anarchokapitalistyczne podejście, gdzie jednostka jest wyzwolona spod opresji tradycji i kolektywu i liczą się dobrowolne relacje. A gdy jeszcze rodzice nie mają nic przeciwko, to wszystko jest jak najbardziej dozwolone. Posłużył się on tam przykładem, opisał chyba zdarzenie osobiste, córka 16-lat, chłopak 19-lat, odbył z nim męską rozmowę i przy okazji pokazał kolekcję broni .
W sumie jeszcze trochę można by napisać, ale myślę, że już wystarczy. Podzielił się on kiedyś anegdotą o Korwinie. Jego starsza siostra, została w szkole pociągnięta za włosy przez Korwina , matka poszła do szkoły, odnaleziono chuligana i go ukarano. Cieszy się, że kończył to samo liceum co Korwin.
Poniżej prezentuję za zgodą rozmówcy, naszą prywatną korespondencję. Która dobrze obrazuje potrzebę anarchokapitalizmu, dostarcza potwierdzenia, że firma policyjna wypełniająca zadania postawione przez lokalną społeczność, to nie jest bajanie, ale coś co już teraz ma miejsce (w jego mieście policja jest opłacana z podatków mieszkańców i wypełnia ich lokalne ustawy, nie jest stricte państwowa). Raczej piszą tutaj ludzie inteligentni, umiejący czytać ze zrozumieniem, więc chyba nie muszą dalej streszczać i każdy sam wyciągnie sobie wnioski i zrozumie, że główna różnica pomiędzy anarchokapitalizmem, a lokalnym demokratyzmem, sprowadza się do jednej podstawowej rzeczy. My chcemy prawa na podstawie dobrowolnych umów, prawa prywatnego, jeszcze większego poszanowania własności. Oni zaś mają prawo lokalne, ale siłą narzucane przez większość. Są to niuanse, określone nastawienie, ale większość tego co on pisze, jest jak najbardziej możliwa na wolnym rynku (ludzie tak podpiszą umowy, że będą musieli godzić się na tyranię większości lokalnego samorządu). Oczywiście każdy z tego forum, pewnie znalazł by sobie jakieś miejsce w Ameryce dla siebie.
Od dawna było dla mnie jasne dlaczego libertarianizm narodził się w USA, dlaczego tam a nie w gdzie indziej pojawili się "bostońscy anarchiści" (piersi akapowie). Teraz sądzę, że jeżeli państwo gdzieś padnie, to właśnie tam są największe szanse na anarchokapitalizm.
Teraz to ja mam pytanie. Czy zaniedbanie estetyczne posiadłości to agresja, jeśli uczestnicy lokalnego rynku widzą w tym zaniżanie wartości, sąsiednich nieruchomości?
PS. Na forum jest ograniczenie 10k znaków, moja wiadomość przekracza limit dwuipółkrotnie. Proszę nie zamieszczać postów, dopóki nie zamieszczę naszej korespondencji. Są 4 pytania i 4 obszerne odpowiedzi. Wrzucam tutaj, a nie na jakieś pastebin, bo nie chcę by to zginęło i odpowiedzi moim zdaniem są na prawdę ciekawe i w temacie tego forum.
EDYCJA:
Jeżeli USA się rozlecą, to w jego mieście na drugi dzień policjanci pójdą normalnie do pracy. U nas przekształciliby się w zbrojne bandy, napadające, zmuszające. Dlatego nim libertarianie wprowadzą dekret likwidujący państwo, muszą wpierw uzbroić społeczeństwo i dać chwilę czasu, na zaznajomienie się z obsługą i powstanie różnych stowarzyszeń.
Ostatnio edytowane przez moderatora: