O co chodzi w ideologii Gender - krótki samouczek dla libów

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 141
.. dla tych którzy nie są w stanie ogarnąć bełkotu mainstreamu - krótki samouczek na czym polega ideologia Gender i tzw "równouprawnienie płci"

„Wziąłem udział w kwalifikacji uczestników kursu pod hasłem bodajże Kapitał Ludzki (patrz: https://libertarianizm.net/threads/szumlewicz-oraz-inne-lewackie-przypaly.4764/page-3#post-92763 ), który był dotowany z funduszy UE” – pisze w e-mailu do nas Jarosław Michalak. „Moje oburzenie wywołał jeden z zapisów regulaminu, który dodawał punkty osobie tylko dlatego, że była kobietą, a temat kursu nie miał żadnych inklinacji w tym kierunku. Liczba tych dodatkowych punktów w praktyce dawała zwycięstwo kobiecie nawet niewykwalifikowanej, bo posiadanie stopnia naukowego doktora miało mniejszą wagę. Złożyłem dokumenty i protest w związku z nierównym traktowaniem płci. Na kurs mnie nie przyjęto, do protestu się nie odniesiono” – dodaje nasz czytelnik.

Na podobną dyskryminację żali się więcej mężczyzn. Inny czytelnik podesłał nam całą prezentację z zasadami starania się o dotację na własną działalność gospodarczą w programie „Moja firma – Moja szansa” organizowanym przez Wyższą Szkołę Przedsiębiorczości i Marketingu w Chrzanowie także ze środków Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Maksymalnie chętny na zdobycie dofinansowania może za swój projekt uzyskać 100 pkt, przy czym aż 15 pkt przysługuje za sam fakt bycia kobietą. „Jeżeli dodatkowo ma się mniej niż 25 lat i mieszka się w małej miejscowości, to łącznie można w taki sposób zdobyć aż 50 pkt. I gdzie tu jest zasada równości wobec prawa?” – pyta rozgoryczony czytelnik.

http://forsal.pl/artykuly/771848,dy...y-byc-kobieta-by-dostac-dodatkowe-punkty.html
 
Ostatnia edycja:

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 052
To samo tyczy się "tolerancji" oraz "antyrasizmu". Przecież gdyby te słowa znaczyły to co naprawdę powinny znaczyć, to nie byłoby problemu.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
W olimpiadzie informatycznej, w której brat regularnie bierze udział także są dodatkowe punkty za bycie dziewczyną i młody wiek, stąd drużyna składała się z niego i 3 pierwszoklasistek. :D

W egzaminie do wojska też kobiety są uprzywilejowane. Mają ten sam licznik punktów chociaż dystans jest o 1/5 krótszy (a ja wiadomo, w biegach liczy się każda setna sekunda).

I gdzie tu jest zasada równości wobec prawa?
Jak to gdzie? Przecież nikt panu nie zabraniał bycia kobietą. :D
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Ja tak tylko formalnie - teoretycznie samo "gender" nie jest normatywne (normatywny jest feminizm). Gender oznacza jedynie badanie kultury pod kątem tego, jakie "role społeczne" ludzie przypisują innym w zależności od ich płci i co najwyżej postuluje, że niektóre spośród tych ról nie wynikają z płci biologicznej, a wynikają z kultury i są kształtowane w procesie wychowania. I to może być zarówno neutralna obserwacja (że takie czy inne role wynikają z kultury, ale bez potępiania ich), jak i feministyczna teza, że "żyjemy w patriarchacie", ale równie dobrze konstatacja, że "kobiety mają lepiej". Więc teoretycznie gender nie musi się łączyć z feminizmem, może się równie dobrze łączyć z maskulinizmem. I, do pewnego stopnia, ten post dataskina jest w nurcie gender IMO. :)
 

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 123
Nic nowego, kiedyś były punkty za robotnicze/chłopskie pochodzenie

Dotacje z urzędu pracy na własną działalność gospodarczą w pierwszej kolejności otrzymują kobiety, mieszkańcy wsi oraz osoby młode, bodajże poniżej 30 roku życia.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Beata Kempa nie powinna lecieć na międzynarodową konferencję poświęconą gender do Malezji, bo jest przeciwniczką gender – twierdzi prof. Magdalena Środa, zwolenniczka gender.
Na konferencje poświęcone gender powinni latać tylko miłośnicy gender, tak samo jak na konferencję poświęconą, dajmy na to, ochronie lasów Amazonii powinni latać tylko działacze Greenpeace, na konferencję naukową dotyczącą życia na Marsie – jedynie ci, którzy widzieli życie na Marsie, a na konferencję na temat twórczości Jana Klaty – wyłącznie Jan Klata.
Logiczne? Bez dwóch zdań.
 

deith

Active Member
230
169
Zawsze mnie to fascynowało, takie gnębienie silniejszych i torowanie drogi słabszym.

Jakby to od lekkiego życia słabsi stawali się lepsiejsi.
 
OP
OP
dataskin

dataskin

Well-Known Member
2 059
6 141
Ja tak tylko formalnie - teoretycznie samo "gender" nie jest normatywne (normatywny jest feminizm). Gender oznacza jedynie badanie kultury pod kątem tego, jakie "role społeczne" ludzie przypisują innym w zależności od ich płci i co najwyżej postuluje, że niektóre spośród tych ról nie wynikają z płci biologicznej, a wynikają z kultury i są kształtowane w procesie wychowania. I to może być zarówno neutralna obserwacja (że takie czy inne role wynikają z kultury, ale bez potępiania ich), jak i feministyczna teza, że "żyjemy w patriarchacie", ale równie dobrze konstatacja, że "kobiety mają lepiej". Więc teoretycznie gender nie musi się łączyć z feminizmem, może się równie dobrze łączyć z maskulinizmem. I, do pewnego stopnia, ten post dataskina jest w nurcie gender IMO. :)

Mnie teoria w zasadzie nie interesuje, bo w teorii komunizm też miał być piękny a skończyło się tak, jak się skończyło.

Mnie interesuje to, jak to wygląda od strony praktycznej. A wygląda tak, jak powyżej - czyli cała ta walka genderowa o równouprawnienie to, w praktyce - po prostu wybiórcza dyskryminacja płci.

Czyli nic nowego. Tak jak każdy pomysł lewactwa - rezultat jestw praktyce zawsze odwrotny od zamierzonego i kończy się jakąś katastrofą, kryzysem albo czyjąś krzywdą.

To jak w tym żarcie z socjalistą i małpą.
Otóż małpa byłaby o wiele lepszym wyborcą w demokracji, gdyż głosując losowo - statystycznie myli się raz na dwa razy. Natomiast - lewak myli się zawsze.

Nie mam nic przeciwko by ktośtam sobie studiował te gender studies na jakichś uniwersytetach czy robił wykłady za swoje pieniądze.
Problem pojawia się wtedy, gdy zaczyna się robić z tego politykę, a temat wkracza do mediów.
W tym momencie, doświadczenie życiowe podpowiada mi, że wymyślono i opracowano jakiś nowy przekręt do którego próbuje się teraz urobić pospólstwo, bo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.
Zastanawiałem się, na co te pieniądze idą. Teraz już wiem.
 
Ostatnia edycja:

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
cała ta walka genderowa o równouprawnienie to, w praktyce - po prostu wybiórcza dyskryminacja płci.
Ja rozumiem i się zgadzam, ale w samej definicji "studiów gender" nie ma w ogóle nic o równouprawnieniu. Owszem, ogólnie jest to jakaś tam nazwa kolejna na feminizm III fali, ergo marksizm kulturowy, ale teoretycznie, z definicji, zakres zainteresowań gender nie musi być normatywny. Tak jak ekonomia etc.
 

Rebel

komunizm warstwowy
679
822
Tak się ostatnio zastanawiałem gdzie by się podzielić pewną myślą i chyba to jest dobre miejsce.
Odkąd piszę na forum zmieniłem pogląd na jedną sprawę (cośtam jeszcze było, ale zostało juz przeze mnie na forum naprostowane). Otóż pisałem kiedyś lebiediewowi że dobrze żeby kroś zajął się oraniem lewactwa i argumentowaniem za libertarianizmem z pomocą "nowoczesnego" dyskursu. Teraz po poczytaniu Hazlitta i przemyśleniu sprawy zmieniam zdanie. Od tego syfu trzeba się całkowicie odciąć bo podobnie jak w ekonomi marksa jest to tak przygotowane żeby język którego używają lewacy jest tak dobrany żeby sugerować średnio zainterosowanym jedyne słuszne wnioski.
Tak więc jebać ten cały gender, obojętnie czy jest normatywny czy nie.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Otóż pisałem kiedyś lebiediewowi że dobrze żeby kroś zajął się oraniem lewactwa i argumentowaniem za libertarianizmem z pomocą "nowoczesnego" dyskursu. Teraz po poczytaniu Hazlitta i przemyśleniu sprawy zmieniam zdanie. Od tego syfu trzeba się całkowicie odciąć bo podobnie jak w ekonomi marksa jest to tak przygotowane żeby język którego używają lewacy jest tak dobrany żeby sugerować średnio zainterosowanym jedyne słuszne wnioski.
Nie jestem pewien, czy to prawda. Myślę, że każdy powinien argumentować na możliwie najbardziej naturalnym dla siebie gruncie. Logika jest prosta - jeśli jesteś zaprzysięgłym postmodernistą, trafiłeś na libertarianizm i ci się spodobał, to znaczy, że libertarianizm może być kompatybilny z postmodernizmem. Cody Wilson jest znanym przypadkiem bardzo zaczytanego w nowoczesnych dyskursach młodego człowieka.

Ja bym powiedział tak - jeśli postmodernizm jest zły, to nauka historii (raczej ceniona na tym forum) jest jeszcze gorsza, bo ona jest cała skrojona na pochwałę dla "przedstawicieli narodu", abstrakcyjny kolektywizm metodologiczny (państwa, narody) i zachęca do doszukiwania się "praw historii", a więc podsyca heglowanie.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 052
jeśli postmodernizm jest zły, to nauka historii (raczej ceniona na tym forum) jest jeszcze gorsza, bo ona jest cała skrojona na pochwałę dla "przedstawicieli narodu", abstrakcyjny kolektywizm metodologiczny (państwa, narody) i zachęca do doszukiwania się "praw historii", a więc podsyca heglowanie.
O, właśnie! Teraz mnie olśniło dlaczego tak tej historii nie lubię...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Tak się ostatnio zastanawiałem gdzie by się podzielić pewną myślą i chyba to jest dobre miejsce.
Odkąd piszę na forum zmieniłem pogląd na jedną sprawę (cośtam jeszcze było, ale zostało juz przeze mnie na forum naprostowane). Otóż pisałem kiedyś lebiediewowi że dobrze żeby kroś zajął się oraniem lewactwa i argumentowaniem za libertarianizmem z pomocą "nowoczesnego" dyskursu. Teraz po poczytaniu Hazlitta i przemyśleniu sprawy zmieniam zdanie. Od tego syfu trzeba się całkowicie odciąć bo podobnie jak w ekonomi marksa jest to tak przygotowane żeby język którego używają lewacy jest tak dobrany żeby sugerować średnio zainterosowanym jedyne słuszne wnioski.
Zgadzam się. Zresztą kłóciłem się o to z pampalinim swego czasu, bo przeszkadzało mi to u lebiediewa. Niby można każdym językiem wyrazić wszystko, na rękach też na upartego można chodzić, ale po co? Skoro pewne działania ergonomiczniej wykonuje się za pomocą odpowiednich środków, należy skupić się właśnie na nich. Jeżeli jakiś język służy do manipulacji w pewną wybraną stronę i sprawia, że jest to łatwiejsze, z góry utrudnia się sobie samemu zadanie przekonywania kogoś w przeciwnym kierunku, pozostając przy tym języku. Należy oddać lewicy tu respekt za skuteczność w wytwarzaniu języka podporządkowanego jej celom, ale głupotą jest już jego przyjmowanie. Bo wtedy trudno jest się upilnować się, by w którymś momencie, nawet mimowolnie i nieświadomie tym celom nie sprzyjać.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Niby można każdym językiem wyrazić wszystko, na rękach też na upartego można chodzić, ale po co? Skoro pewne działania ergonomiczniej wykonuje się za pomocą odpowiednich środków, należy skupić się właśnie na nich.
Nie odpowiedziałeś na to, co napisałem w tym wątku. Jeśli ktoś jest zaprzysięgłym postmodernistą i mu się libertarianizm spodobał, i "doszedł do libertarianizmu" przez postmodernizm właśnie, dlaczego miałby odrzucać swoją metodologię?

Zresztą to, co napisałeś, jest totalnie postmodernistyczne, bo określoną filozofię utożsamiasz z określonym językiem i dobierasz sobie taki, który najlepiej się zgadza z Twoimi poglądami. A więc nie postrzegasz filozofii jako metody dojścia do prawdy, tylko jako produkcję dyskursu. Wulgarny postmodernizm! Nie różnisz się od feministek, które krytykują fizykę za to, że ta dyskryminuje mechanikę cieczy.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Nie odpowiedziałeś na to, co napisałem w tym wątku. Jeśli ktoś jest zaprzysięgłym postmodernistą i mu się libertarianizm spodobał, i "doszedł do libertarianizmu" przez postmodernizm właśnie, dlaczego miałby odrzucać swoją metodologię?
No pewnie gdyby chciał pozostać zaprzysięgłym postmodernistą z upodobaniem do libertarianizmu, nie musiałby niczego zmieniać. Natomiast gdyby chciał zostać zaprzysięgłym libertarianinem, wypadałoby poczynić jakieś zmiany, by skuteczniej ten libertarianizm głosić.

Ja widzę różnicę między libertarianinem z upodobaniem do postmodernizmu a postmodernistą z upodobaniem do libertarianizmu. Pytanie czego jest więcej i co jest ważniejsze?

Zresztą to, co napisałeś, jest totalnie postmodernistyczne, bo określoną filozofię utożsamiasz z określonym językiem i dobierasz sobie taki, który najlepiej się zgadza z Twoimi poglądami. A więc nie postrzegasz filozofii jako metody dojścia do prawdy, tylko jako produkcję dyskursu. Wulgarny postmodernizm! Nie różnisz się od feministek, które krytykują fizykę za to, że ta dyskryminuje mechanikę cieczy.
Bez jaj. Pierwszym wulgarnym postmodernistą był w takim razie już Konfucjusz.

If language is not correct, then what is said is not what is meant; if what is said is not what is meant, then what must be done remains undone; if this remains undone, morals and art will deteriorate; if justice goes astray, the people will stand about in helpless confusion. Hence there must be no arbitrariness in what is said. This matters above everything. (lub tutaj to samo po polsku)
Inni chińscy starożytni postmoderniści.

Akurat samo akcentowanie powiązania języka z działaniem nie czyni nikogo postmodernistą, ma długą tradycję, jak widać.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Akurat samo akcentowanie powiązania języka z działaniem nie czyni nikogo postmodernistą, ma długą tradycję, jak widać.
Języka z działaniem nie, ale utożsamianie określonej filozofii/metodologii z językiem - owszem.

Albo filozofia jest szukaniem prawdy, wtedy nie liczy się to, czy łatwo się przy jej pomocy mówi o libertarianizmie, czy trudno, ale to, czy jest prawdziwa, czy nie. Albo filozofia jest jedynie językiem i wtedy dobiera się taki, w jakim najłatwiej wyrazić nasze sympatie i antypatie, i nie istnieją żadne narzędzia, żeby ocenić jej "prawdziwość", a możemy oceniać jedynie "użyteczność". To drugie to IMO podejście bardzo antyintelektualne, postmodernistyczne właśnie i gardzę nim. Dlatego gardzę postmodernizmem, chociaż tutaj przekornie go bronię, bo akurat linia ataku pod tytułem "ta filozofia nie ułatwia libom życia, więc jest zła" jest słaba i sekciarska.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Najwyraźniej obcowanie z wykwitami intelektualnymi postmodernistów automatycznie zmienia w postmodernistę. Bo skoro oni uznają za słuszne podporządkowywanie języka, aby służył konkretnemu celowi i robią to w praktyce, to ten który zauważa, iż faktycznie tak robią i chce odwrócić te zmiany na swą korzyść, nieubłaganie sam się takowym staje. :)

Więc niech Ci będzie - jestem feministką à rebours...

A tak serio, to sądzę, iż w postmodernizmie istotniejsze od samego stosunku do języka jest przekonanie o kompletnej płynności wszystkiego, niemożliwości poznania - daleko idącym sceptycyzmie.

P.S. OK, widzę, że edytowałeś posta, to ja też zaktualizuję mojego.

Albo filozofia jest szukaniem prawdy, wtedy nie liczy się to, czy łatwo się przy jej pomocy mówi o libertarianizmie, czy trudno, ale to, czy jest prawdziwa, czy nie.
Zawsze będzie się liczyło, czy o tej prawdzie możesz powiedzieć łatwiej czy trudniej za pomocą danego języka! Inaczej Konfucjusz nie pisałby tego, co pisał. Nie uciekniesz od tego. Nie chodzi o użyteczność filozofii lub prawdy, ale samego języka.

Możesz sobie zdecydować, że poszukujesz prawdy albo wręcz przeciwnie, będziesz zwodził ludzi, ale język i tak pozostanie do tego narzędziem, czegokolwiek byś nie wybrał.

Albo filozofia jest jedynie językiem i wtedy dobiera się taki, w jakim najłatwiej wyrazić nasze sympatie i antypatie, i nie istnieją żadne narzędzia, żeby ocenić jej "prawdziwość", a możemy oceniać jedynie "użyteczność". To drugie to IMO podejście bardzo antyintelektualne, postmodernistyczne właśnie i gardzę nim. Dlatego gardzę postmodernizmem, chociaż tutaj przekornie go bronię, bo akurat linia ataku pod tytułem "ta filozofia nie ułatwia libom życia, więc jest zła" jest słaba i sekciarska.
W wypadku języka możemy jak najbardziej oceniać jego użyteczność. I przecież od początku czepiam się doboru języka, a nie tego, czemu ma służyć. Nie zarzucałem lebiediewowi, że jest krypto-libertarianinem, tylko raczej to, że wybrał coś, co marnie temu libertarianizmowi służy, a we mnie w dodatku budzi estetyczne obrzydzenie.

A to czy się uznaje za Rothbardem, czy libertarianizm jest prawdziwy i zwycięży, czy nie - to jest kwestią drugorzędną w tym sporze.
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom