GAZDA
EL GAZDA
- 7 687
- 11 169
taa, a żołnierze wyklęci wprowadzali akap...Za własność czeskich rodziców. Czechy są dość liberalne, w konserwatywnym tego słowa znaczeniu, jeśli idzie o takie kwestie.
taa, a żołnierze wyklęci wprowadzali akap...Za własność czeskich rodziców. Czechy są dość liberalne, w konserwatywnym tego słowa znaczeniu, jeśli idzie o takie kwestie.
Wywiad z matką:Po ratunek do Polski
Wtorek, 19 września 2017 (01:24)
Rodowita Norweżka prosi o azyl w Polsce, bo w ojczyźnie grozi jej odebranie dziecka przez urzędników państwowych
Do Urzędu ds. Cudzoziemców trafiła precedensowa sprawa Silje Garmo i jej córki, którą norweskie władze usiłowały kobiecie odebrać. Jak się okazuje, nie tylko ona uciekła do Polski. Wkrótce kilka kolejnych osób złoży wnioski o ochronę przez nasze władze przed zakusami wszechwładnego w Norwegii Urzędu ds. Opieki nad Dziećmi Barnevernet (BV).
Wprawdzie Norwedzy z racji międzynarodowych porozumień mogą przebywać w Polsce praktycznie bez ograniczeń, ale Oslo może wnioskować o wydanie Eiry, która ma niecałe osiem miesięcy, a jej matce grozi ekstradycja. Silje Garmo nie chce się w Polsce ukrywać przez norweskimi organami, ale walczyć o swoje prawa, godność i reputację.
Większość interwencji BV dotyczy osób ubogich, z nizin społecznych, imigrantów. Ale Garmo jest wykształcona, zamożna, dobrze zorientowana w prawie i norweskich realiach, nie ma mowy o tzw. niedostosowaniu kulturowym. – Teraz rozumiem, skąd się wzięło stwierdzenie, które słyszałam w USA, że Norwegia to ostatnie komunistyczne państwo nowoczesnego świata. Ten, kto się sprzeciwia władzy, jest wysyłany do psychiatry i pozbawiany wszelkich praw. To jest dla mnie bardzo smutne, bo zawsze byłam bardzo dumna z Norwegii. Mój przodek pisał norweską konstytucję, a ja z tego kraju muszę uciekać – mówi.
Kobiecie odebrano starszą córkę Frøyę mającą obecnie 12 lat. Urząd zainteresował się nią z powodu donosu. Bez bliższego zbadania sprawy stwierdzono, że nadużywa leków przeciwbólowych, potem doszedł zarzut „chaotycznego stylu życia” i przewlekłego przemęczenia. Rzecz w tym, że ani w Norwegii, ani w Polsce żaden lekarz nie stwierdził, by była pod wpływem leków przeciwbólowych, choć pojawiła się ku temu okazja podczas dłuższego pobytu w szpitalu.
Kobieta przy swoim rzekomo chaotycznym stylu życia była jednak w stanie uciec ze specjalnego ośrodka dla młodych matek i z Norwegii, zorganizować sobie życie w obcym kraju, gromadzić dowody, dokumenty i prowadzić obszerną korespondencję, cały czas zajmując się dzieckiem. Podczas drugiej ciąży BV cały czas monitorował wyniki badań krwi Silje Garmo, by znaleźć dowód na lekomanię matki. Niczego nie stwierdzono, ale to nie przekonało urzędników. Matkę postawiono przed wyborem: albo odebranie dziecka od razu po urodzeniu, albo pobyt na obserwacji w specjalnym ośrodku.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/189325,po-ratunek-do-polski.html
Miałem to właśnie wkleić, bo news jest związany z ekstremalnym ograniczaniem wolności. Nie wiem tylko czy kobieta dobrze wybrała, bo w Polsce powoli tworzy się podobne mechanizmy, niedawno było polowanie na rodzinę która "porwała" własne dziecko ze szpitala, a polski MSZ jest bardzo nieruchawy gdy na Zachodzie zabierają dzieci obywatelom III RP.
Głównym polem aktywności konsula było atakowanie urzędu ds. ochrony dzieci Barnevernet. Instytucja ta zajmuje się bezpieczeństwem dzieci. Jej celem jest zapewnienie młodym obywatelom dorastania w warunkach bez przemocy. Przemoc w postaci krzyku, klapsów czy bicia jest z kolei jest powszechnie praktykowaną przez emigrantów z Polski. Kowalski wielokrotnie bronił prawa polskich rodziców do stosowania takich metod.
O tym, że część Polaków mieszkających w kraju fiordów nie szanuje miejscowych zasad można przeczytać na forach norweskiej polonii. „Kiedyś byłam u znajomych rodaków na kawie i pogaduszkach Heheszki a tu nagle znajoma rzecze: – Tylko ja to jak będę miała dzieci, to nie chciałabym ich mieć tutaj. Bo tu nie wolno własnego dziecka bić” – czytamy w jednym z wpisów.
Niestety, nie mamy kanonierekZastanawia mnie brak zdecydowanej reakcji polskiego MSZ. W tego typu przypadkach retorsja to najbardziej łagodny z możliwych do zastosowania środków.
Moim zdaniem polski ambasador powinien zostać "wezwany na konsultacje" a kierować placówką powinien chargé d'affaires.
Ta a jakie zachowanie? Może obecność do której miał prawo?