Muza

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
A ja znalazłem chyba najlepszy z typowo syntezatorowych albumów. O ile dawałem kiedyś szansę Isao Tomicie i jego moogowym interpretacjom muzyki klasycznej (Mussorgskiego, Strawińskiego i Holsta), to jednak wychodziło mu to tak dosyć płasko. Tymczasem węgierska grupa Solaris (tak, inspirowana Lemem...) ze swoich syntezatorów wyciągnęła naprawdę symfoniczne brzmienie - przesłuchałem ich Kroniki marsjańskie (Marsbéli Krónikák - The Martian Chronicles) i dawno żaden album tak bardzo mi nie podszedł jak ten!

Nie przeholowali z instrumentami, całość uzupełnili tymi bardziej organicznymi i wyszło przepysznie. Przede wszystkim to jest znakomita kompozycja - zabrzmiałaby świetnie również w innych aranżacjach. Rip winyla do zdobycia w najbliższej wypożyczalni AvaxHome. ;)
 
Ostatnia edycja:

Troglodytka

dama ze wsi
58
207
Może coś odrobinę dyskusyjnego, jak RATM. Zamieszczam z tłumaczeniem, bo o tyle ile brytyjski angielski nie jest Polakom obcy, to ciężej jest nadążyć za amerykańskim i takimi facetami jak Zack de la Rocha.

Warto ich znać i wiedzieć jakie poglądy przedstawiają... Mianowicie stoją w opozycji do amerykańskiego kapitalizmu i popierają komunę, ale biorąc pod uwagę korzenie ich front-men'a (Meksyk), to w zasadzie nie dziwi. Cóż, w Europie inaczej się na nich patrzy.

A żeby nie było tak "politycznie", wrzucam Arktyczne Małpy:
 

Troglodytka

dama ze wsi
58
207
Chyba powinnam była wstawić tę piosenkę, w której Turner z AM śpiewa, że chce być odkurzaczem... Ale za nic nie mogę sobie przypomnieć tytułu. Jak już jesteśmy przy brytyjskich zespołach, to nasuwa mi się The Clash i ich słynne "Should I stay or should I go?", do kompletu z "London Calling". Tak jak Babyshambles mieli w sobie ten angielski pierwiastek. Tylko byli mniej ześwirowani... Ale w tej chwili słucham tego pana, też nie do końca teges gościu jest:
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
Nie może to być?! Jeden z lepszych perkusistów ever wygląda jak ... Tusk :mad:

PMOERLENPIC.GIF




 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
I jak? Przesłuchałeś?

Zapoznałem się też z pozostałymi albumami, ale nie podeszły mi już tak bardzo - zbyt współczesne, wygładzone brzmienie jak dla mnie. Nostradamus... pod pewnymi względami jest dużo bardziej złożonym dziełem, pod pewnymi - mniej (jeden główny motyw powtarzający się w różnych wersjach do samego końca), ale Kronikom... nie dorównuje, IMO.

Tymczasem sięgnąłem po kolejny progresywnorockowy zespół z babką na wokalu - holenderski Earth & Fire i jestem mile zaskoczony. W zasadzie nie jest to jakaś wyjątkowo super-hiper-ambitna kapela, która byłaby zdolna do tworzenia jakichś wybitnie skomplikowanych kawałków, nafaszerowanych kreatywnymi, zaskakującymi pasażami. Nazwałbym to raczej glamrockiem progresywnym, bo opierają się na prostych riffach, eksploatując je powtórzeniami ponad miarę, łącząc je dość przewidywalnie, ale nadrabiają to entuzjazmem, dość hałaśliwą sekcję rytmiczną i zadziorną wokalistką. Zgrabne, chociaż czasami siermiężne połączenie.

Przede wszystkim - te kawałki, przynajmniej w moim przypadku, są niezłymi brainwormsami - cholernie wpadają w ucho, a jak już wpadną, nie chcą wylecieć. W efekcie, jestem skazany na nieprzerwane nucenie tych motywów.

Najczęściej nuconym jest w zasadzie cały Storm and Thunder z Song of the Marching Children, który zresztą postawił mi włosy dęba na rękach, gdy słyszałem go pierwszy raz. Bardzo kingcrimsonowskie i zdecydowanie się tego po tym zespole nie spodziewałem:



Nie spodziewałem się, bo zacząłem od pierwszego albumu, na którym pojawiały się rzeczy w ciut innym klimacie. Albo takie babskie piosenki, w których dziewczyna żali się, że chłopak o takim fajnym, libowym poglądzie na świat jej nie dostrzega i nie chce zabrać do swojej piwnicy. Albo takie o narkotykach. Albo kołysząco-bujające sewentisowe lesbijskie przyśpiewki. Goddamn'd fuckin' sexappeal!

Albo euforyczne, ale też niezbyt skomplikowane piosenki o radości spotkania po rozłące z ukochanym. (Na marginesie: pierdolić pedałów w rurkach, bo pedałki w dzwonach są lepsze! O!)

Ale mają niewątpliwie też takie perełki, przywodzące na myśl innych Holendrów - Focusa. A jeśli potrafią komponować rzeczy takie jak In the Mountains , to talentu naprawdę nie można im odmawiać. Szkoda tylko, że po trzech czy czterech niezłych albumach poszli w zupełnie popowym kierunku i nie zbliżyli się do tego poziomu.

Tak czy siak - kilka niezłych mózgotrzepów napisali, o czym zaświadczam własną osobą, bo kurwa, wciąż coś z ich twórczości zdarza mi się mamrotać pod nosem i przeradza się to w jakieś natręctwo...
 

Troglodytka

dama ze wsi
58
207
Znalazłam stare winyle i kasety z fajnymi kawałkami:







W ogóle nie mogę znaleźć części kawałków wymienionych na winylach w Internecie, np. "Nie zamykaj drzwi" i "Z godziny na godzinę" Homo Homini.
 
Do góry Bottom