Muza

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Jakiś sentyment mam do tego filmu. Piękne czasy młodości.
Ja mam sentyment do ścieżki dźwiękowej z tego filmu.

Jak wszedł do polskich kin, byłem na nim w kinie w Białymstoku, zaraz po seansie dostałem "bardzodobry" wpierdol od łysych patriotów na przystanku koło kina. I film i ścieżka dźwiękowa utrwaliły mi się do dziś :)
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Muza z tej gry wymiata!

QW3OYKfidpuietkj7dPgPnYDo1_500.gif




Polecam zagrać, bo jedna z najlepszych strategii! MUSIAŁEM TEGO SŁUCHAĆ PRZEZ BITĄ GODZINĘ, AAARGGHH!
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Ale mnie wnerwił Jose Padilha - koleś od nowego "Robocopa". Piszę o tym w muzycznym, bo ktoś wpadł na pomysł, by jedną ze scen w tym badziewiu zilustrować znaną humoreską rockową autorstwa holenderskiego Focus. To był dla mnie jedyny plus w morzu gówna, jakie Padilha zaserwował ludziom. BTW: Na co kiep do chuja liczył? Że ludzie zapomnieli o Verhoevenie i Wellerze? O strzelającej z gumy Nancy Allen z cwaniackim, a zarazem uroczym spojrzeniem?
Dobra, mniejsza z Padilhą i jego Robojełopem.

Czas na ziomali Verhoevena i ich trzecią, zarazem najlepszą płytę w dorobku. Na okładce nie widać niczego ciekawego poza japą Thijsa V.Leera podłączoną do fletu poprzecznego. "Trójkę" w przeciwieństwie do wypieszczonej do ostatniej nuty i perkusyjnego tremola legendarnej "Moving Waves", oparto bardziej o bazę jazzową niż mocno klasycyzującą poprzedniczkę (którą btw otwiera ów "Hocus Pocus" wykorzystany w filmie), dlatego wybrałem właśnie ją.

Duże znaczenie ma też sposób nagrywania. Nie ma żadnych bajerów, muzyka brzmi garażowo, spontanicznie, głównie w dwóch długich i najważniejszych nagraniach, będących totalnymi improwizacjami. Okazało się, że Focus brzmi najlepiej, kiedy znika (no prawie znika) klasyka, a pojawia się swobodne, pozornie niedbałe rockujące jazzowanie, dlatego można sobie w sumie darować wszystkie kompozycje ze znienawidzoną przez mnie "Sylwią" na czele (po chuj nagrali taki lukrowy badziew? Zapomnieli jak piękny był "Janis"?) i skupić się na dwóch sporych wizytówkach tego, co w Focus najbardziej cenne.

Tak nieco na marginesie: uwielbiam ichniejszego drummera!! Facet, jak można zobaczyć na filmikach z okresu drugiej i trzeciej płyty, używał tak skąpego zestawu perkusyjnego, że wprost nie do wiary jest ta jego karkołomna, gęsta, bardzo jazzowa i lekka gra!! Gość musi mieć coś nie tak z głową, że na kilku garach gra jakby miał zestaw dwukrotnie większy. Szacun cholera!!!!

Wkrótce po nagraniu tej płyty, zespół jak dla mnie był skończony. Słaba pierwsza, druga znakomita, trzecia byłaby jakimś kurwa arcydziełem, gdyby oparto ją tylko o improwizacje bez mrugania w stronę wielbicieli klasyki, czego dowodziła generalnie reszta nagrań, tych krótszych.



Zaczyna się od wpływów mocno klasycznych (i tak też kończy), ale to tylko chwila, bo potem rusza niczym nie skrępowane łojenie. I ten pałker, ja jebię!! To jak akcentuje!! Takiej perki mogę słuchać godzinami, jest zupełnie nieobliczalna.

 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 792
Czas na ziomali Verhoevena i ich trzecią, zarazem najlepszą płytę w dorobku. Na okładce nie widać niczego ciekawego poza japą Thijsa V.Leera podłączoną do fletu poprzecznego. "Trójkę" w przeciwieństwie do wypieszczonej do ostatniej nuty i perkusyjnego tremola legendarnej "Moving Waves", oparto bardziej o bazę jazzową niż mocno klasycyzującą poprzedniczkę (którą btw otwiera ów "Hocus Pocus" wykorzystany w filmie), dlatego wybrałem właśnie ją.
A ja nie przepadam za "Trójką". Round Goes the Gossip czy Answers? Questions! Questions? Answers! tak mnie wynudzają, że mam ochotę wyłączyć ten album.

Duże znaczenie ma też sposób nagrywania. Nie ma żadnych bajerów, muzyka brzmi garażowo, spontanicznie, głównie w dwóch długich i najważniejszych nagraniach, będących totalnymi improwizacjami. Okazało się, że Focus brzmi najlepiej, kiedy znika (no prawie znika) klasyka, a pojawia się swobodne, pozornie niedbałe rockujące jazzowanie, dlatego można sobie w sumie darować wszystkie kompozycje ze znienawidzoną przez mnie "Sylwią" na czele (po chuj nagrali taki lukrowy badziew? Zapomnieli jak piękny był "Janis"?) i skupić się na dwóch sporych wizytówkach tego, co w Focus najbardziej cenne.
A ja u nich właśnie lubię u nich tę klasyczność właśnie. No i część tych dłuższych, ekstatycznych kawałków. I prawda, że Janis był wspaniały, chociaż Kloszard mimo swej prostoty podobał mi się jeszcze bardziej, w ogóle Moving Waves najbardziej chyba lubię z ich twórczości, mimo nad wyraz eksploatowanego Harry'ego Pottera (taki żart).

Sylwia w swej lukrowatości również mi nie przeszkadza, bo lubię jej hammondowe pierdolnięcie, przypomina mi zresztą w charakterze, to co robił później Steve Vai - na przykład takie Liberty. Taki lajtowy patos dla ubogich z wodewilu albo innych produkcji Disneya... :) A zresztą przecież jest generalnie ekstraktem z innego utworu (a może to Tommy był ekstraktem z któregoś Focusa? Nie pamiętam już w sumie teraz, muszę sobie przypomnieć...)

Wkrótce po nagraniu tej płyty, zespół jak dla mnie był skończony. Słaba pierwsza, druga znakomita, trzecia byłaby jakimś kurwa arcydziełem, gdyby oparto ją tylko o improwizacje bez mrugania w stronę wielbicieli klasyki, czego dowodziła generalnie reszta nagrań, tych krótszych.
Ja jeszcze koncertowego Focusa obczaiłem, zdaje się że Live at the Rainbow, ale to był kompletnie bezpłciowy występ i zniechęcili mnie do dalszych prób sprawdzania ich dyskografii.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Idę dziś na cmentarz, w ręku mam łopatę - martwe dziewczyny są takie łatwe :)

 
Do góry Bottom