GAZDA
EL GAZDA
- 7 687
- 11 166
z dedykacją dla wszystkich członków zorganizowanej grupy przestępczej zwanej polskim państwem...
z 1979 roku...
z 1979 roku...
Ja mam sentyment do ścieżki dźwiękowej z tego filmu.Jakiś sentyment mam do tego filmu. Piękne czasy młodości.
A ja nie przepadam za "Trójką". Round Goes the Gossip czy Answers? Questions! Questions? Answers! tak mnie wynudzają, że mam ochotę wyłączyć ten album.Czas na ziomali Verhoevena i ich trzecią, zarazem najlepszą płytę w dorobku. Na okładce nie widać niczego ciekawego poza japą Thijsa V.Leera podłączoną do fletu poprzecznego. "Trójkę" w przeciwieństwie do wypieszczonej do ostatniej nuty i perkusyjnego tremola legendarnej "Moving Waves", oparto bardziej o bazę jazzową niż mocno klasycyzującą poprzedniczkę (którą btw otwiera ów "Hocus Pocus" wykorzystany w filmie), dlatego wybrałem właśnie ją.
A ja u nich właśnie lubię u nich tę klasyczność właśnie. No i część tych dłuższych, ekstatycznych kawałków. I prawda, że Janis był wspaniały, chociaż Kloszard mimo swej prostoty podobał mi się jeszcze bardziej, w ogóle Moving Waves najbardziej chyba lubię z ich twórczości, mimo nad wyraz eksploatowanego Harry'ego Pottera (taki żart).Duże znaczenie ma też sposób nagrywania. Nie ma żadnych bajerów, muzyka brzmi garażowo, spontanicznie, głównie w dwóch długich i najważniejszych nagraniach, będących totalnymi improwizacjami. Okazało się, że Focus brzmi najlepiej, kiedy znika (no prawie znika) klasyka, a pojawia się swobodne, pozornie niedbałe rockujące jazzowanie, dlatego można sobie w sumie darować wszystkie kompozycje ze znienawidzoną przez mnie "Sylwią" na czele (po chuj nagrali taki lukrowy badziew? Zapomnieli jak piękny był "Janis"?) i skupić się na dwóch sporych wizytówkach tego, co w Focus najbardziej cenne.
Ja jeszcze koncertowego Focusa obczaiłem, zdaje się że Live at the Rainbow, ale to był kompletnie bezpłciowy występ i zniechęcili mnie do dalszych prób sprawdzania ich dyskografii.Wkrótce po nagraniu tej płyty, zespół jak dla mnie był skończony. Słaba pierwsza, druga znakomita, trzecia byłaby jakimś kurwa arcydziełem, gdyby oparto ją tylko o improwizacje bez mrugania w stronę wielbicieli klasyki, czego dowodziła generalnie reszta nagrań, tych krótszych.