Muza

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Mieliście już okazję posłuchać nowej płyty Opeth - "Sorceress"?

Chyba najlepsza z nowości, jakie miałem okazję sprawdzić w tym roku. Niezmiernie podoba mi się kierunek, w którym Szwedzi rozwijają swój zespół. Mimo tego, że nominalnie nagranie nie może pochwalić się wielką dynamiką (DR 8), to w rzeczywistości ten album technicznie jest zrealizowany znakomicie. Brzmienie instrumentów i akustyczne partie materiału - jak spod igły. Proszę - metal może być jednak aksamitny. Jestem niezmiernie zadowolony, że ta kapela odeszła już chyba na dobre od darcia ryja w stronę czegoś bardziej wyrafinowanego - a może po prostu zwyczajnie bardziej przemyślanego. Pierwsza połowa płyty jednak zrobiła na mnie lepsze wrażenie, później poziom trochę siada.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
Mieliście już okazję posłuchać nowej płyty Opeth - "Sorceress"?

Chyba najlepsza z nowości, jakie miałem okazję sprawdzić w tym roku. Niezmiernie podoba mi się kierunek, w którym Szwedzi rozwijają swój zespół. Mimo tego, że nominalnie nagranie nie może pochwalić się wielką dynamiką (DR 8), to w rzeczywistości ten album technicznie jest zrealizowany znakomicie. Brzmienie instrumentów i akustyczne partie materiału - jak spod igły. Proszę - metal może być jednak aksamitny. Jestem niezmiernie zadowolony, że ta kapela odeszła już chyba na dobre od darcia ryja w stronę czegoś bardziej wyrafinowanego - a może po prostu zwyczajnie bardziej przemyślanego. Pierwsza połowa płyty jednak zrobiła na mnie lepsze wrażenie, później poziom trochę siada.

Słuchałem i jestem ogromnie rozczarowany, zwłaszcza kompletnym uwiądem kompozycyjnym, głosem Akrefeldta (Coverdalem nie będzie, mógł pozostać przy balladowo-poetyckim klimacie), ekwilibrystyką gitarową (gdzie podział się ten smak, piękno i umiar w układaniu solówek?) jak i niemiłosiernym odgrzewaniem kotletów.

Z zespołu, który wyniósł death metal na absolutne wyżyny ("Blackwater Park") utworzyła się odtwórcza formacja, choć całkiem dobrze radząca sobie na "Heritage" i "Pale Communion". IMO "Sorceress" to smutne i gorzkie epitafium dla Opeth.

A było tak dobrze, przecież z ogromnym powodzeniem dokonali fuzji starego z nowym na "Ghost Reveries" - płycie prawie doskonałej. Ponadto, zupełnie nie pojmuję dlaczego w zespole, który ewidentnie porzucił ciężkie brzmienie, gra perkusista z metalowym sznytem. Axe zupełnie nie odnajduje się w progu, który z reguły wymaga horyzontalnego warsztatu i finezji. Do nowej muzyki bardziej nadawałby się np. Andy Ward. Nie, już nie czekam na nowe nagrania tej grupy. A szkoda, bo Akerfeldt pospołu z Wilsonem nagrali nie tak dawno temu arcydzieło: "Storm Corrosion" - jak się okazało, projekt jednorazowy. Chyba target wymarł. Zdaję sobie sprawę, że Akerfeldt poszukuje, ale nazwałbym to nieco inaczej - on kluczy w labiryncie.
 
Ostatnia edycja:
U

ultimate

Guest
Proszę - metal może być jednak aksamitny. Jestem niezmiernie zadowolony, że ta kapela odeszła już chyba na dobre od darcia ryja w stronę czegoś bardziej wyrafinowanego - a może po prostu zwyczajnie bardziej przemyślanego.

Z tym darciem ryja to zależy co kto lubi. Mój kolega zachwyca sie Opeth. Ma chyba wszystkie płyty.Jego zdaniem to najlepszy undergroundowy zespół. Ja nie znam dobrze tej kapeli. Kupiłem kiedys ich album 'Morningrise"dla okladki:D
Nie bede opisywał każdego kawałka z tej płyty, ale z Black Rose to przesadzili. Ponad 20 min trwa.Dla mnie za długi. Może"Sorceress" też kupię dla okładki bo podoba mi się większość robionych przez Travisa Smitha.

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Słuchałem i jestem ogromnie rozczarowany, ekwilibrystyką gitarową (gdzie podział się ten smak, piękno i umiar w układaniu solówek?)
Nie mów. Dla mnie to odstępstwo od prostoty było właśnie miłym zaskoczeniem.
jak i niemiłosiernym odgrzewaniem kotletów.
Oj, tam. Opeth dla mnie pozostanie tą kapelą od niepokojących kawałków pisanych często w skali frygijskiej. Trzymanie się takiej stylówy zawsze może skutkować oskarżeniami o wieczne podawanie tego samego. Taka specyfika, koła chłopcy nie wymyślą, ale sięgając po ich produkcje, otrzymam mniej więcej tego, czego się po nich spodziewam.

Z zespołu, który wyniósł death metal na absolutne wyżyny ("Blackwater Park") utworzyła się odtwórcza formacja, choć całkiem dobrze radząca sobie na "Heritage" i "Pale Communion". IMO "Sorceress" to smutne i gorzkie epitafium dla Opeth.
E, a mnie się zaczęli podobać właśnie przez takie łagodniejsze "Damnation" czy "Pale Communion". "Ghost Reveries" też było spoko. Nowy album wcale mnie nie uraża, ale ja się nie trzymałem z zespołem od samego początku, tylko parę lat temu usłyszałem na festiwalu i wywarł na mnie dość mocne wrażenie, zwłaszcza w porównaniu z mielizną na tle jakiej wystąpili.

Ponadto, zupełnie nie pojmuję dlaczego w zespole, który ewidentnie porzucił ciężkie brzmienie, gra perkusista z metalowym sznytem. Axe zupełnie nie odnajduje się w progu, który z reguły wymaga horyzontalnego warsztatu i finezji. Do nowej muzyki bardziej nadawałby się np. Andy Ward.
A tu masz rację, jak najbardziej. Na perkusję można trochę psów zawiesić. Ale żeby od razu rozczarowanie? Zupełnie nie odebrałem tak tej płyty. Ale też nie miałem wobec niej żadnych oczekiwań.

Nie, już nie czekam na nowe nagrania tej grupy. A szkoda, bo Akerfeldt pospołu z Wilsonem nagrali nie tak dawno temu arcydzieło: "Storm Corrosion" - jak się okazało, projekt jednorazowy. Chyba target wymarł.
Spoko, to też sobie obczaję.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
Z tym darciem ryja to zależy co kto lubi.

Święte słowa. Mnie na przykład można z łatwością wkurzyć wokalem LaBrie lub G. Lee (ciekawe, że wystąpił rym, przypadek?), za to porządny growl wchodzi z reguły łatwo. Gdybym miał go dyskwalifikować, musiałbym podobnie odnieść się do pomruków tuwi. Nie przepadam generalnie za tzw heavy metalem, więc jakakolwiek płyta zdolna mnie w tej materii zachwycić, świeci podwójnym blaskiem. Doceniam Death, Anthrax itd, potrzebuję od czasu do czasu mocnego pierdolnięcia, ale dopiero odsłuch rzeczy pokroju "Blackwater Park" czy "Deliverance" dał mi pełną radość. Opeth był jak ledwo odnaleziony nowy gatunek, całkiem nowe zjawisko. Środkowy okres w ich dyskografii to w zasadzie perła za perłą, poczynając od "Still Life" aż do "Ghost Reveries" włącznie.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
Nie mów. Dla mnie to odstępstwo od prostoty było właśnie miłym zaskoczeniem.
Przeciwnie. Ich najnowsza płyta jest prosta formalnie, nic nad czym trzeba się szczególnie pochylić. Trochę akustycznych fragmentów, jak zawsze fajnych, coś ewidentnie spod znaku Jethro Tull, szczypta The Beatles, których nienawidzę, nieco hardrocka, trochę proga, ot i cały album. Jedynie "Sorceress" odstaje w stronę heavy, ale raczej w niewielkim stopniu.

Oj, tam. Opeth dla mnie pozostanie tą kapelą od niepokojących kawałków pisanych często w skali frygijskiej. Trzymanie się takiej stylówy zawsze może skutkować oskarżeniami o wieczne podawanie tego samego.
.
Koła może i nie wymyślą, ale własny, natychmiast rozpoznawalny styl i owszem. Tego zabrakło dopiero na "Sorceress" i to na rzecz topornego powielania wzorców. Nawet okładka jest podobna do jednej z płyt Nazareth.

E, a mnie się zaczęli podobać właśnie przez takie łagodniejsze "Damnation" czy "Pale Communion". "Ghost Reveries" też było spoko.
"Damnation" jest wspaniała i prosta jednocześnie. Pamiętam kolegę, któremu kopara opadła, jak posłuchał po niej "Deliverance". Mówił w odniesieniu do "Damnation", cyt. "fajnie, że nie grają więcej, niż potrafią". Nie wiedział, że panowie z pełną premedytacją zaciskali muzycznego pasa, a popuścili na "Deliverance". I za tym tęsknię. Za wrażeniem oszczędności współistniejącym z odczuciem obcowania z naprawdę rewelacyjnymi muzykami. Słyszałem, że Akerfeldt to niezły wymiatacz, ale że robi wszystko, by słuchacz skupił się na emocjach w muzyce, a nie na szrederskich popisach

A tu masz rację, jak najbardziej. Na perkusję można trochę psów zawiesić. Ale żeby od razu rozczarowanie? Zupełnie nie odebrałem tak tej płyty. Ale też nie miałem wobec niej żadnych oczekiwań.
Axe jest obecnie najsłabszym ogniwem w zespole. Rozczarowuje nie tylko grą, ale także samym brzmieniem.

Spoko, to też sobie obczaję.
To raczej minimalistyczna rzecz. Coś pokroju Popol Vuh w połączeniu właśnie z duchem Porków i Opeth. Dużo pejzaży, przestrzeni, delikatnych smaczków.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 006
Znam Gavina od lat, wiem co potrafi, ale ciągle mnie czymś zaskakuje. To już chyba legenda perkusji rockowej i jednocześnie chyba NAJDOKŁADNIEJSZY perkusista ever. Jest perfekcyjny niczym Bruford albo Part, ale gra jeszcze gęściej, potrafi wygenerować mnóstwo dźwięków naraz. Fenomenalne wyczucie rytmu, ale też potworna szybkość. Niesamowite, ile można zagrać przy ograniczeniu możliwości, jakie narzuca tempo. Ryje beret po całości.



Ktoś, nie pamiętam, może Ginger Baker, powiedział, że zespół jest tak dobry jak jego perkusista. W obecnym składzie King Crimson zasiada aż trzech. I jest tam Gavin oraz Pat Mastelotto. Dłuższy czas nie wracałem do King Crimson, ale kilka dni temu napotkałem ten oto fragment koncertu. To chyba najlepszy skład od czasu "Larks ..."

 
Do góry Bottom