Monarchia czy demokracja - co jest lepszą opcją dla państwa libertariańskiego

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Co do brak wojen totalnych między monarchiami:
- wojny napoleońskie
- wojna 30-letnia
A z czego wnioskujesz, że wojna trzydziestoletnia była totalna? Z porównania liczebności populacji sprzed jej wybuchu i zakończenia? Bo wyjaśnienie tego jest całkiem proste:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarna_śmierć#Nawroty

Jak podaje Biraben, zaraza była obecna w każdym roku w okresie 1346–1671[63]. Druga epidemia dżumy była szczególnie widoczna w latach 1360–1363, 1374, 1400, 1438–1439, 1456–1457, 1464–1466, 1481–1485, 1500–1503, 1518–1531, 1544–1548, 1563–1566, 1573–1588, 1596–1599, 1602–1611, 1623–1640, 1644–1654 i 1664–1667.

Niektóre późniejsze wybuchy epidemii w centralnej Europie (wliczając w to wielką zarazę w Italii (1629–1631) były związane z przemieszczaniem się wojsk podczas wojny trzydziestoletniej.
Więc to zależy od przyjętej metodologii, ale sądzę, że najpierw należałoby określić jaka część populacji zmarła w wyniku działań wojennych (fizycznej odjebki przy użyciu ludzkich sił i właściwych konfliktów na polach bitew), a jaka - chorób. Bądź co bądź - monarchowie nie odpowiadają za istnienie Yersinia pestis.

Demokratyczne wojny oparte na masowym, powszechnym poborze "obywateli" nie potrzebują dżumy do wywołania swej hekatomby.

A my tak w ogóle przecież mamy temat o wojnie trzydziestoletniej:

https://libertarianizm.net/threads/wojna-trzydziestoletnia-1618-1648-straty-w-ludziach.3673/

Zapomniałem o tym.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Przecież tu chodzi o postępy medycyny i rolnictwa (większe armie), a nie o to jaki rząd je powołał.
Większe armie ⇒ więcej ofiar, więcej złupionych wiosek itd.

A Cesarstwo Japonii w czasie II w.ś. to była demokracja? Idealny przykład gdzie duże państwo monarchy mogło korzystać z nowoczesnej technologii.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Wczoraj o 23:34 - tomahawk:
niech już urzędasy się sami siebie wybierają, tylko nie wciągają w to ludzi, masz pożniej kumpla, albo spotykasz się z dziewczyną a ona wyskakuje z tekstem, że w prezydenckich głosuje na napieralskiego i jest za SLD, i kurwa przechodzi tobie apetyt na laskę, która wcześniej wydawała się taka zajebista,kurwa demokracja jest strasznie niemoralna i chujowa

+1 Tak wygląda Ostateczny Argument za monarchią. Można zamknąć temat.
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Chciałbym w pewnym sensie odświeżyć temat.

@libertarianin.tom
Był taki okres, że strasznie najeżdżałeś na Wielomskiego. W Polsce mamy dwa środowiska monarchistyczne. Pierwsze środowisko to Klub Zachowawczo-Monarchistyczny. Klub, na którego stronie panuję duża swoboda w publikowanej treści. Była nawet afera, że pozwolili na publikowanie tekstów komuś ze skrajnie przeciwnego środowiska socjalistycznego. Większość członków KZ-M to tzw. praktycy. Wielomski nie wierzy w możliwość powrotu monarchii, choć określa się mianem monarchisty. Jest sympatykiem Korwina, krytykował Bartyzela za popieranie Marka Jurka. No i po drugiej stronie mamy wspomnianego Bartyzela i jego środowisko, tzw. mistyków. Wielomski nie wierzy, że ludzie ot tak zgodzą się na monarchistyczną rewoltę i nagle pokochają króla. Jego zdaniem musi dojść do jakobińskiej rzezi, a żeby we Francji/Hiszpanii do władzy doszli królowie ze snów Bartyzela. Do którego stanowiska jest Ci bliżej i czemu bardziej krytykujesz wolnorynkowego Wielomskiego od Bartyzela, który ma alergię na liberalizm i jest zwyczajnie popierdolony?

O mistykach:
„Mistycy”

Są efektem połączenia kilku specyficznych czynników. Mowa tu przede wszystkim o głębokiej religijności, idealizmie i tym, co ja osobiście nazywam „mistyczną błogością”. Po czym najłatwiej rozpoznać „mistyka”? Po wrodzonym legitymizmie we francuskim stylu. Rzadko kiedy zajmuje się on aspektami ustrojowymi – chyba, że dotyczą relacji z Kościołem i religią. Z pobożności wynika także silne przywiązanie do tradycyjnej stanowej struktury społecznej, oraz tradycyjnej rodziny – monarchia ma być ramą i zwieńczeniem tej zachowawczej budowli. Dwie kolejne cechy: idealizm i to co nazywam „mistyczną błogością” są silnie powiązane z tą religijnością. Przejawiają się w tym, że król, nie ważne co, zjawi się, kiedyś, gdzieś, jeśli będzie to pisane. Przywrócony zostanie stary porządek, pchnięty na swoje należne miejsce Palcem Bożym – trzeba czekać. Kombinację tych trzech cech dobrze uosabia legitymizm francuski implikowany na rodzime warunki innych krajów. Legitymizm w ogóle zajmuje się prawowitością władzy, a jego francuska odmiana rozstrzyga tą kwestię w sposób szczególny. Nacisk kładziony jest na pochodzenie władzy i jej świętość. Obok legitymizmu francuskiego stawia się hiszpański. Jego główną różnicą jest nacisk na wykonywanie władzy – to czy wykonując ją służy tradycji i religii. Jeśli tak nie jest, to traci on legitymację władzy. Wszystko powyższe tyczy się katolików, szczególnie tradycjonalistów, a także sedewakantystów (od sedes vacante – „puste miejsce”; ludzie nieuznający papieży po Soborze Watykańskim II). Podobne podejście możliwe jest także w kościele prawosławnym – Bóg ma przywrócić Matce Rosji samodzierżawie i Imperialną Rosję. Mniej możliwe jest to u protestantów. Tam gdzie już w państwach protestanckich monarchia istnieje, głos o nieprawowitości monarchii podnoszą oczywiście katolicy, nie protestanci, dla których monarcha jest głową kościoła państwowego. Kościoły te są jednak zeświecczone – niewiele tam miejsca na stary mistycyzm i prawdziwe odbicie starej hierarchii. Wyjątkiem mogą tu być różne sekty protestanckie, które, jak wiemy, zdolne są do najróżniejszych, nawet najbardziej radykalnych dziwności. Ale ludźmi pokroju tych, którzy czekają aby Jezus (koniecznie za ich życia) zstąpił na Ziemię i rządził nimi jako ludem wybranym, etc. nie będziemy się zajmować. Jest ich niewiele i nie mają żadnego wkładu w prawdziwy monarchizm – poza tym od takich rzeczy można osiwieć, a tego byśmy nie chcieli.

Podsumowując, „mistycy” podpierają swój monarchizm przede wszystkim, jeśli nie jedynie, religią. Wielu z nich robi to bardzo kompetentnie, potrafią przytoczyć konkretne papieskie encykliki, cytują duchownych oraz profesorów, zaczytują się w różnych publikacjach klasyków dziewiętnastowiecznego reakcjonizmu, np. Josepha de Maistre, a także dzisiejszych znawców, jak chociażby Jacka Bartyzela (którego chyba żadnemu polskiemu monarchiście przedstawiać nie trzeba). Nierzadko potrafią także wymienić władców, którzy zgodnie z zasadami legitymizmu, są prawowici w danym kraju, a jacy w innych już nie (np. tak jak w Hiszpanii, czy Zjednoczonym Królestwie). W tyle pozostawiane są takie przyziemne kwestie jak konstytucje, kwestie ekonomiczne, formy ustrojowe, kształt rządu, regencje, współrządy, etc.

O praktykach:
Praktycy”

Druga grupa nie jest aż tak religijna i na historię nie patrzy historiozoficznie. Ludzie ci zostają monarchistami często po analizie innych ustrojów, które istnieją i istniały, wyciągając pewne cechy, które pożądają. Ich ostatecznym wnioskiem jest to, że monarchia najbardziej im odpowiada i jest ustrojem najlepszym. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na religijne uniesienia i spełniające się przepowiednie. Co zrodziło praktyków? Utylitaryzm oraz historyczne i współczesne przykłady dobrze działających monarchii, a także polityczne zaangażowanie. To ostatnie często jest katalizatorem poszukiwań lepszej od dyktatury i demokracji formy ustroju. Wpływa także na zainteresowanie i studiowanie zagadnień ustrojowych, szczególnie w dzisiejszym kształcie – chociażby po to by mieć argumenty w dyskusji. „Praktycy” zagadnięci o monarchię na pewno wspomną o małym koszcie dworów królewskich, gospodarczym i wolnościowym raju jakim jest Liechtenstein, o stabilizacyjnym charakterze dziedzicznej głowy państwa, czy rozwijających się w różnych krajach ruchach monarchistycznych oraz wielu innych aspektach tego ustroju. Z reguły nie będą się rozwodzić nad kwestiami legitymistycznymi, czy boskim porządku, lecz skupią się na monarchiach konstytucyjnych i przykładzie Liechtensteinu, który uważany jest niekiedy za nowy i wzorcowy typ monarchii, która ma ogromne szanse na przyszłość. Za absolutyzmem zwykle nie przepadają, mając na uwadze różne wypaczenia, do których doprowadził, już bardziej bliskie są im monarchie średniowieczne. Z monarchizmem łączą się tutaj często wolnościowe poglądy jeśli chodzi o gospodarkę, czy ingerencję państwa.

Podsumowując, „praktycy” podobnie jak „mistycy” patrzą w przyszłość, lecz robią to zupełnie inaczej. Nie snują rozważań o powrocie króla, lecz starają się działać na rzecz monarchizmu, zarówno publicystycznie, społecznie jak i politycznie. Często angażują się także w aktualną politykę.


Braun (członek OLP) należy do grona mistyków, którzy na pytanie o monarchię uruchamiają gadaninę o siłach nadprzyrodzonych. Ja jednak mam więcej szacunku do monarchistów z Rozumem i Godnością Człowieka, coś ala Imperator z Gwiezdnych Wojen. Ten drugi przynajmniej robił coś namacalnego, a ten pierwszy modli się do Bożka i uważa to za walkę o powrót monarchii w Polsce.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
Fajny tekst Gabisia o książce Hoppego "Demokracja. Bóg, który zawiódł"
Poniżej ciekawsze fragmenty, ale cały tekst jest wart przeczytania choć dużo dłuższy:
http://www.tomaszgabis.pl/2011/03/28/hans-hermann-hoppe-o-monarchii-demokracji-i-ladzie-naturalnym/
Każdy podatek jest formą wyzysku naruszającego prawo własności mające swój fundament w prywatnym posiadaniu własnego ciała; własność prywatna jest w każdym przypadku lepsza (pod względem moralnym i ekonomicznym) od własności publicznej, która zawsze ustanawiana jest na drodze wyzysku podatkowego.

Wszystkie legitymizacje państwa, łącznie z hobbesowskim mitem państwa jako protektora zapewniającego wewnętrzne i zewnętrzne bezpieczeństwo, nie mogą zostać obronione na żadnej płaszczyźnie; są one wyłącznie wytworzonymi na użytek klasy rządzącej ideologiami osłaniającymi jej panowanie, które opiera się na przymusie i wyzysku podatkowym. [6] Mit hobbesowski jest jądrem całej ideologicznej propagandy państwowej, której funkcja polega na psychologicznym zastraszaniu poddanych, wbiciu im do głów wiary, że bez państwa zapanuje chaos i wojna wszystkich ze wszystkimi.

Historia polityczna w ujęciu Hoppego jest z jednej strony historią walki klasowej pomiędzy opodatkowującymi a opodatkowanymi, czyli pomiędzy wyzyskiwaczami i wyzyskiwanymi, a z drugiej historią walki pomiędzy grupami wyzyskiwaczy, której zasadniczym celem jest przyłączenie w tej czy innej formie nowych terytoriów, zwiększenie puli poddanych i w konsekwencji powiększenie swojej bazy opodatkowania. Ostatecznym efektem walki pomiędzy grupami wyzyskiwaczy jest powstanie państwa światowego, z którego nie będzie można już donikąd wyemigrować w poszukiwaniu niższego opodatkowania.

przejście od monarchii do epoki demokratyczno-republikańskiego Nowego Porządku Światowego pod egidą USA, zapoczątkowane w okresie I wojny światowej, nie przyniosło ludzkości niczego dobrego- jedynie większy ucisk podatkowy, większą centralizację, inflację, dewaluację walut, rosnącą przeciętność intelektualną, konflikty etniczne, destrukcję moralnych norm i cnót społecznych, zwiększenie jednostkowej nieodpowiedzialności etc.[9] Powszechna demokratyzacja zwiększyła poziom agresywności społecznej i zrodziła demokratyczne wojny totalne.[10] Demokracja nie ma absolutnie żadnego udziału w gospodarce rynkowej, rozwoju przemysłu, podniesieniu poziomu życia, wynalazkach technicznych i odkryciach naukowych, wzroście produktywności – wszystko to nastąpiło wyłącznie dzięki temu, że nadal w demokracji istnieją prawa własności, choć gwałcone są w stopniu nieporównywalnie większym niż miało to miejsce w dawnych monarchiach.

Teoria ekonomiczna Szkoły Austriackiej uczy, że monopol w produkcji dóbr jest zły dla konsumentów, zaś konkurencja w produkcji dóbr – dobra. Jednak w polityce jest inaczej: tutaj monopol władzy króla jest lepszy dla poddanych (konsumentów) niż demokratyczna „wolna konkurencja”, co wynika stąd, że państwo produkuje same „złe dobra”, zatem demokratyczna konkurencja może być tylko konkurencją w produkcji „złych dóbr”. A jako że każda wolna konkurencja jest wydajna, to i demokratyczna wolna konkurencja powoduje, że podaż „złych dóbr” rośnie. Monopol władzy króla natomiast jest, jak każdy monopol, mało wydajny, co jest dobre dla poddanych (konsumentów), bo wówczas podaż „złych dóbr” spada.

Ponieważ , niezależnie od formy państwa, uczestnictwo w aparacie państwowym jest zawsze uczestnictwem w podziale cudzej własności, to im mniejsza konkurencja w dziedzinie władzy (monarchia dziedziczna), im węższa grupa rządząca (arystokratyczna oligarchia), im mniej ludzi ma prawa wyborcze (cenzus wyborczy) , tym lepiej, bo tym mniej aspirantów do uczestnictwa w podziale cudzej własności. Ogólna zasada brzmi zatem: „im bardziej demokratyczne jest państwo, tym gorzej”, albowiem każdy krok w kierunku większej demokratyzacji, to krok w kierunku większej redystrybucji dochodów i majątków.

U wybieralnych i wymienialnych władców demokratycznych ta motywacja jest słabsza, gdyż obiektywna sytuacja skłania ich do maksymalizowania dochodów w trakcie dość krótkiego czasu, kiedy uczestniczą we władzy. Jako tymczasowi zarządcy publicznej własności (państwa jako publicznej firmy) „przejadają kapitał”, trwonią go i marnotrawią, dokonują błędnej alokacji środków, powiększają deficyt budżetowy etc. Muszą tak robić, bo inaczej ryzykują, że jeśli nie skonsumują natychmiast , to nie skonsumują nigdy.

Monarcha „ma dużo czasu”, jego horyzont czasowy jest dłuższy, bo patrzy na swoje dożywotnie panowanie i na dzieci, którym pozostawi swoją własność w spadku. Wyzyskuje poddanych, ale robi to nieco łagodniej, mądrzej, bardziej umiarkowanie, z większym dalekowzrocznym i rozważnym namysłem; jest pasożytem i krwiopijcą jak każdy rządzący, ale nie tak dokuczliwym pasożytem i nie tak nienasyconym krwiopijcą jak rządzący w demokracji. [11]

demokracja jest największym wynalazkiem z zakresu techniki rządzenia i organizacji władzy mającym na celu poszerzenie obszaru państwowej przemocy i wyzysku, stworzenie jak największej przestrzeni dla działania władzy (opodatkowania i regulowania) a równocześnie zapewniającym stabilizację systemu politycznego. Demokratyczna struktura decyzyjna jest najlepszym ze znanych nam sposobów wyzyskiwania i wywłaszczania poddanych, wspaniale działającą maszynerią do zwiększenia dochodów państwa, utrzymywania ich na wysokim poziomie i rozdzielania przez aparat państwowy, który posługuje się metodą „dziel i rządź” w sposób tak doskonały, że dawni monarchowie, widząc to, mogliby tylko westchnąć z zazdrości.

Partie, grupy i frakcje zaangażowane w „demokratyczną konkurencję” rywalizują tylko w jednej dziedzinie: kto przechwyci więcej zasobów od poddanych i najsprawniej je podzieli. Aby ustabilizować poziom dochodów państwa na możliwie najwyższym poziomie, stosuje się takie metody redystrybucji, które można najlepiej „sprzedać” opinii publicznej np. metodę polegającą na oferowaniu poddanym coraz większej ilości dóbr takich jak edukacja, opieka społeczna, opieka zdrowotna, autostrady, etc. Ta funkcja producenta dóbr stanowi osłonę dla jeszcze wyższych podatków, jeszcze większej redystrybucji dochodów, jeszcze większej regulacji życia ekonomicznego.

systematyczna polityka redystrybucji ma uczynić nas wszystkich wspólnikami w rabunku ewentualnie paserami. Hasło „demokratyzacji” to nic innego jak zaproszenie nowych ludzi do partycypacji w podziale łupu.

prawa własności ludzi „kulturalnie i moralnie nienormalnych” byłyby szanowane, ale wyłącznie oni sami ponosiliby koszty swojej „nienormalności”, dzisiaj finansowanej przez państwo.

Państwo demokratyczne opanowało wszak najistotniejsze z punktu widzenia utrzymania władzy dziedziny życia społeczno-ekonomicznego takie jak edukacja, komunikacja i propaganda oraz, co szczególnie ważne, zmonopolizowało w swoich rękach bankowość tworząc banki centralne, czyli Wydziały d/s Fałszowania Pieniędzy (terminologia profesora Hoppego – T.G.) , i emisję pieniądza. Weszło ponadto w strategiczny sojusz z bankierami prywatnymi i wielkim biznesem w celu sprawniejszego wyzyskiwania poddanych i lepszego kontrolowania ich politycznych zachowań.

Demokracja jest, zdaniem Hoppego, niereformowalna [20], żadnego sensu nie mają próby opanowania na drodze wyborów lub rewolucji aparatu państwowego, gdyż niczego by to nie zmieniło. Ale Hoppe jest przekonany, że demokratyczne państwo czeka nieuchronny upadek, zatem ład naturalny musi być koncepcyjnie dopracowany jako teoretyczna i realna alternatywa. Po „końcu demokracji” nie będzie restauracji monarchii, ale nastanie Nowe Średniowiecze. Hoppe używa pojęcia „ład naturalny” właśnie ze względu na jego średniowieczno-scholastyczne konotacje. Historia rozpoczęła się od względnie bezpaństwowego ładu feudalnego i do tego ładu powróci.

Hoppe za najlepszą drogę ku Nowemu Średniowieczu uznaje secesję: w miarę jak państwo demokratyczne będzie pogrążać się w coraz głębszym kryzysie, prowincje, regiony, kantony, ziemie, gminy, miasta i wsie a nawet pojedyncze rodziny, rody, klany i jednostki będą ogłaszać niezależność od dotychczasowych stolic i ogłaszać się „wolnymi terytoriami”.[22] Świat będzie złożony z wolnych terytoriów takich jakimi dziś są Monaco, Andora, San Marino, Lichtenstein, wolnych miast typu Hong-Kong czy Singapur [23], i innych małych jednostek terytorialnych. Wraz z ogłoszeniem niezależności następować będzie reprywatyzacja całej własności publicznej. [24] Dopiero wówczas nastąpiłaby , oparta na całkowicie wolnym handlu, prywatnym pieniądzu i złotej walucie, pełna integracja ekonomiczna świata (globalizacja), w której nie brałyby udziału jedynie te wspólnoty, które zdecydowałyby się na dobrowolną samoizolację i gospodarczą autarkię.

I żyć będziemy długo i szczęśliwie w manarchii. A potem…..potem, po 200, 300 latach wszystko zacznie się od początku: znowu absolutne monarchie, znowu narodowe demokracje, znowu powszechne prawo wyborcze, znowu podatki, wyzysk i ucisk. Aż pojawi się jakiś nowy profesor Hoppe i nowi m-anarchiści.

z dwojga złego lepiej jest być prywatnym niewolnikiem niż państwowym niewolnikiem w Gułagu.
 

kompowiec

freetard
2 580
2 645
libertarianizm + demokracja = anarchokomuna
libertarianizm + monarchia = akap
osoba posiadająca własność prywatną, co może robić co chce na swoim, można nazwać organizacją społeczności jako monarchistyczną.
Z czystego formalnego wręcz widzenia, libertarianizm może być tylko monarchistyczny...
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 387
Monarchia to centralizacja władzy, czyli gówno nad gównami. Demokracja to z kolei decydowanie dwóch profesorów i trzech meneli nad tym jak mnie wywłaszczyć. Libertarianizm to - w skrócie - teoria, która mówi, że każdy człowiek powinien żyć tak jak chce dopóki nie robi komuś krzywdy, czyli król odpada, a menele i profesorowie mogą się wywłaszczać nawzajem, jak chcą, mnie mogą zaprosić do swojego związku, ale ja mogę się nie zgodzić na to.

libertarianizm + demokracja (może równać się) anarchokapitalizm

libertarianizm + monarchia (generalnie nie ma czegoś takiego, przynajmniej w wersji, w której wasal mojego wasala jest moim wasalem)
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
libertarianizm + demokracja ≠ akap, bo ktoś i tak decyduje o tym co i jak miałbym na swoim robić, w tym wypadku większość

libertarianizm + monarchia ≠ akap, bo ktoś i tak decyduje o tym co i jak miałbym na swoim robić, w tym wypadku jakiś pojeb co sie uważa za lepszego i że ma do tego prawo
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 387
@GAZDA

Co do pierwszego zdania to zależy od interpretacji zależności pomiędzy demokracją a libertarianizmem - przy pewnej interpretacji ("menele i profesorowie mogą się wywłaszczać nawzajem, jak chcą, mnie mogą zaprosić do swojego związku, ale ja mogę się nie zgodzić na to") napisałem, że może być tak a nie inaczej, a nie że jest to konieczne.

Pewne stany rzeczy można różnie konceptualizować, więc nie można definitywnie stwierdzić w pewnych sprawach tak lub nie.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
no demokracja to takie coś co wiekszość decyduje o nieswoim, w akapie właściciel decyduje o swoim
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 387
Pytanie nie jest o to co jest czym, ale jak można rozumieć, połączenie A z B, podałem więc taką interpretację tego połączenia ("menele i profesorowie mogą się wywłaszczać nawzajem, jak chcą, mnie mogą zaprosić do swojego związku, ale ja mogę się nie zgodzić na to"), która zakłada taką definicję demokracji i libertarianizmu, jak Twoja. Jeżeli ludzie np. w jakieś demokracji lokalnej zdecydują się tak żyć, to będzie można określić to a-k.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
A Cesarstwo Japonii w czasie II w.ś. to była demokracja? Idealny przykład gdzie duże państwo monarchy mogło korzystać z nowoczesnej technologii.

Cesarz byl juz wtedy marionetka. W zeszlym roku czytalem, ze opublikowali dokumenty z ktorych wynika, iz cesarz nie chcial wojny. Decyzje podejmowal zdominowany przez parafaszystowska armie rzad.

Chciałbym w pewnym sensie odświeżyć temat.

@libertarianin.tom
Był taki okres, że strasznie najeżdżałeś na Wielomskiego. W Polsce mamy dwa środowiska monarchistyczne. Pierwsze środowisko to Klub Zachowawczo-Monarchistyczny. Klub, na którego stronie panuję duża swoboda w publikowanej treści. Była nawet afera, że pozwolili na publikowanie tekstów komuś ze skrajnie przeciwnego środowiska socjalistycznego. Większość członków KZ-M to tzw. praktycy. Wielomski nie wierzy w możliwość powrotu monarchii, choć określa się mianem monarchisty. Jest sympatykiem Korwina, krytykował Bartyzela za popieranie Marka Jurka. No i po drugiej stronie mamy wspomnianego Bartyzela i jego środowisko, tzw. mistyków. Wielomski nie wierzy, że ludzie ot tak zgodzą się na monarchistyczną rewoltę i nagle pokochają króla. Jego zdaniem musi dojść do jakobińskiej rzezi, a żeby we Francji/Hiszpanii do władzy doszli królowie ze snów Bartyzela. Do którego stanowiska jest Ci bliżej i czemu bardziej krytykujesz wolnorynkowego Wielomskiego od Bartyzela, który ma alergię na liberalizm i jest zwyczajnie popierdolony?

Bartyzela zadko krytykuje bo zadko go czytam. Oczywiscie Wielomski jest lepszy od Bartyzela, bo podobnie jak socjaldemokraci, nie lubi kapitalizmu, ale z bolem sie na niego zgadza z braku lepszych obecnie opcji. A Bartyzel to psychol nienawidzacy wolnosci z zasady i wierzacy, ze feudalizm moze i powinien wrocic.

Niestety Wielomski czesto pisuje na lamach NCzasu i odciaga na swoja strone zablakane owieczki czyli kolibry, ktore gdyby nie on moglyby nawrocic sie na libertarianizm. Sieje on tam wraze mi poglady jakoby pedaly, stanisci, obrazajacy religje dziennikarze i (nieinicjujacy bezposredniej agresji) komunisci powinni isc do paki; chwali Jaruzela; chce zakazac publicznej manifestacji innych religij niz katolicyzm i twierdzi, ze ludzie maja Boski nakaz sluchania sie kazdej wladzy.

Ogolnie czesciej krytykuje konserwy od lewakow, bo konserwy maja przeblyski rozumu wiec mozna probowac z nimi dyskutowac, a lewaki sa jak dzieci z zespolem Downa, wiec szkoda na nich strzepic klawiatury. A Bartyzel to dla mnie taki prawicowy lewak. Zakuty leb na poziomie Zandberga albo Adama Danka.

Braun (członek OLP) należy do grona mistyków, którzy na pytanie o monarchię uruchamiają gadaninę o siłach nadprzyrodzonych. Ja jednak mam więcej szacunku do monarchistów z Rozumem i Godnością Człowieka, coś ala Imperator z Gwiezdnych Wojen. Ten drugi przynajmniej robił coś namacalnego, a ten pierwszy modli się do Bożka i uważa to za walkę o powrót monarchii w Polsce.

Braun i Bartyzel w jednej paczce? Jakim cudem? Przeciez Braun popiera kapitalizm i prawa zblizone do libertarianskich... Dziwne.
 

Violinovy

Udzielny książę na 20m²
78
234
Nikt jeszcze nie napisał; jaka monarchia i jaka demokracja? W jakiej skali? Jest wiele różnych modeli. Co innego monarchia patrymonialna, co innego stanowa, co innego absolutna. Jaka jest struktura stosunków lennych? Demokracja bezpośrednia, czy przedstawicielska, z wieloma cenzusami i niewielkim odsetkiem uprawnionych, czy "powszechna" - obarczona nielicznymi wymogami by uzyskać status obywatela? Jeszcze modele w różnym stopniu mieszane. Do tego kwestia skali. Czy mówimy o wielkoobszarowych imperiach, czy o licznych księstwach, hrabstwach, baroniach i marchiach? Czy demokratyczne państwa totalne, czy polis?
Generalnie oczywiście każda forma rządów, to uzurpowanie sobie prawa do decydowania o czyimś życiu, ale z punktu widzenia stopnia zamordyzmu, konkretna forma ma znaczenie...

Różnicą jest też w jaki sposób rządzący uzasadnia swą władzę. Pierwotnie była to siła, w postaci brutalnej siły fizycznej, doświadczenia, tradycji, czy poparcia najmożniejszych. Później pojawiła się koncepcja bożego pomazańca, którego władza miała podłoże metafizyczne i była niebiańskiej proweniencji. Obecnie żyjemy w demokracjach, które opierają się na "społecznej legitymizacji władzy", więc uznają, że wszyscy je uznają, a jak nie uznają to są wrogami i zasadnego państwa, i demokracji, i w ogóle wszystkich tych świeckich świętości. Od plemiennego watażki, do parlamentarzysty, każdy z władyków uzasadnia swój zamordyzm jakąś przerażającą siłą. Własną, niebiańską, czy też "społeczeństwem". Aczkolwiek, rzekome pochodzenie tej władzy, ogranicza w jakiś sposób rządzącego. Inne są ograniczenia w każdym w przypadków, co też może generować jakościowe i ilościowe różnice.

W libertarianizmie natomiast mogłyby istnieć zarówno organizacje o charakterze feudalnym, jak i demokratycznym. Jednakże ich władza nie mogłaby być uzasadniona niczym innym, niż dobrowolnym uczestnictwem i poszanowaniem własności prywatnej. Tym samym nie mogłaby być rozciągnięta, na niechętnych partycypacji w danej organizacji, wbrew ich woli.

Jednocześnie uważam, że libertarianizmowi bliżej do monarchii patrymonialnej, niż do jakiegokolwiek innego ustroju.
To co my dziś nazywamy państwem, w zasadzie nim nie jest. Państwo etymologicznie wywodzi się od osoby rządzącej się na swojej własności (państwo patrymonialne) a więc pana na danym terenie. Vide dominium, domena. W zasadzie, to dobrze by było odzyskać to pojęcie, a na lewiatana mówić inaczej. Stan, lewiatan? Aparat zinstytucjonalizowanego przymusu (Azap)??? W końcu chcemy, aby każdy był ostatecznym decydentem na swojej ziemi, z jedynym ograniczeniem w postaci poszanowania NAPu. Czyli panem na swych włościach. Dokładnie; władcą swego państwa. Udzielnym i nikomu nie podległym o ile sam nie postanowi inaczej.
 
Ostatnia edycja:

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
no jesli se jakaś grupa na swoim (które to powstało na wskutek dobrowolnych umów) ustali że bedzie demokracja to ok bo o swoim wspólnym se można decydować...
ale o czyimś to juz agresja, nieważne co se tam lokalna społeczność wymyśli
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 387
@Violinovy

Libertarianizmowi jest bliżej do demokracji lokalnej (federacyjnej) niż monarchii patrymonialnej, gdyż w demokracji lokalnej ludzi mają możliwość umówienia się na coś, np. na zasady libertariańskie (ukonkretnienie: Free State Project). Ponadto demokracja jest ustrojem żerującym na kapitalizmie, więc można tutaj próbować coś modyfikować, natomiast monarchia patrymonialna jest oparta na gospodarce feudalnej, w której państwo stanowiło własność władcy, w razie sporu on też był sędzią we własnej sprawie. Państwa takie powstały w wyniku podboju grupy rzezimieszków, która narzucała innym co mają robić na "ich własności".
 

Violinovy

Udzielny książę na 20m²
78
234
@jkruk2

Libertarianizm uznaje indywidualizm, samoposiadanie, własność prywatną a w efekcie samorządność (decydowanie o sobie samym i swoich dobrach). Demokracja to etymologicznie, rządy ludu, zaś patrimonium to ojcowizna, odziedziczony majątek. W tym przypadku ewidentnie widać co oscyluje bliżej koncepcji libertarianizmu.

Historycznie monarchia patrymonialna opierała się na feudalizmie, racja, ale historycznie demokracja opierała się na niewolnictwie i ucisku większości, przez mniejszość o statusie obywatela. Demokraci nie znali nawet tak cywilizowanej (szczególnie w stosunku do niewolnictwa) koncepcji jak feudalizm (i odnoszę wrażenie, czytając większość tekstów traktujących ogólnie o średniowieczu, że współcześni demokracji również jej nie znają). Dzisiaj demokracje żerują na kapitalizmie, zgadza się, nawet Marks o tym pisał, że do wprowadzeniu socjalizmu potrzebny jest najpierw kapitalizm. Trzeba mieć co ukraść i rozdawać... Istnienie kapitalizmu nie wykluczyło możliwości pojawienia się ponownie opartej pierwotnie na niewolnictwie demokracji, więc czemu miałoby uniemożliwić zaistnienie monarchii patrymonialnej przy takiej organizacji gospodarczej? Poza tym kapitalizm nie wyklucza ani niewolnictwa, ani koncepcji stosunków lennych. Mogłyby istnieć równocześnie, pozostaje jedynie kwestia wydajności gospodarki wolnorynkowej w takiej sytuacji, bo to jest pytanie, czy każdy na takich samych zasadach może partycypować w dobrowolnej wymianie dóbr i usług i jak efektywnie dochodzi do akumulacji kapitału.

Demokracja również nie bierze się z powietrza. Też jakaś banda zbirów dokonuje podboju, lub przewrotu i decyduje jak ma wyglądać porządek na obszarze, nad którym są w stanie zaprowadzić swój reżim. Co najwyżej można mówić o większej bandzie, lub o braku dominującego przywódcy z jajami.

Co do procedury; Gdyby trzydzieści siedem milionów, dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy, dziewięciuset dziewięćdziesięciu dziewięciu ludzi jednogłośnie zdecydowało o tym, jak ma żyć trzydzieści osiem milionów ludzi, to też jest zamordyzm. To, że ucisk de facto dotyka jednej osoby a wychodzi od milionów, nie zaś odwrotnie, to nie zmienia faktu, że istota rzeczy pozostaje taka sama. To czy jedna osoba się nie zgadza na traktowanie z buta, czy też milion się temu sprzeciwia, to różnica ilościowa, nie jakościowa. Nie uznaję czegoś takiego, jak koncepcja umowy społecznej Rousseau.
Na swojej ziemi rządzę się po swojemu i najpewniej zostawiam swój majątek dzieciom, wedle swego uznania. Jako libertarianina ogranicza mnie jedynie aksjomat o nieagresji. Podobieństwo znów bliższe monarchii patrymonialnej - władca sam decyduje o swoim majątku.
Poza tym demokracja dopuszcza istnienie res publica - własności publicznej. W monarchii patrymonialnej nie ma miejsca na takie głupoty. Sposób uzyskania majątku i władzy - w obu przypadkach nie libertariański, jasne. Procedura zarządzania - bliższe libertarianizmowi jest samodzielne władanie monarchy niż demokratyczne zarządzanie dobrami (w tym ideami, czy relacjami).

Tak jak pisałem, uważam że libertarianizmowi najbliżej do monarchii patrymonialnej, a nie że nią jest. Powyżej argumentacja, oczywiście nie została ona wyczerpana. To jak się będziemy umawiać w akapie to już inna sprawa. Wtedy wygrają najlepsze koncepcje na wolnym rynku idei.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
każdy właściciel na swoim decyduje, jaki se bedzie realizował rodzaj stanowienia władzy na swoim, jeden bedzie robił se dyktature inny monarchie inni bedom z całą rodziną demokratycznei se podejmować decyzje...
a każdy z góry narzucany system to agresja
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 387
Monarchia patrymonialna była narzucona z góry. Historyczny przykład Piastowie...
 

GoldenColt

Well-Known Member
817
3 627
Monarchia mogłaby być, gdyby poszła w parze z decentralizacją, czyli np. każe miasto, czy wręcz osiedle miałoby takiego "krula", prywatnego właściciela terenu. Z małego regionu zawsze się łatwiej przeprowadzić niż z całego państwa, więc monarcha musiałby dbać o swój teren, żeby ludzie chcieli się tam osiedlać. Taka federacja mini-monarchii. W każdym powiecie lichtensztajn ;)
 

Violinovy

Udzielny książę na 20m²
78
234
Monarchia patrymonialna była narzucona z góry. Historyczny przykład Piastowie...
A na demokrację każdy się zgodził? Np. monarchiści? To co najwyżej różnica ilościowa, nie jakościowa.

Z ciekawości; pisząc o demokracji lokalnej masz na myśli coś podobnego arystotelejskiej politei, czy raczej samorząd gminny?

Monarchia mogłaby być, gdyby poszła w parze z decentralizacją, czyli np. każe miasto, czy wręcz osiedle miałoby takiego "krula", prywatnego właściciela terenu. Z małego regionu zawsze się łatwiej przeprowadzić niż z całego państwa, więc monarcha musiałby dbać o swój teren, żeby ludzie chcieli się tam osiedlać. Taka federacja mini-monarchii. W każdym powiecie lichtensztajn ;)
Jeżeli mam swoją ziemię, a z takim królem zawieram umowę podobna do umowy lennej, więc mogę dokonać w razie czego secesji i znaleźć nowego seniora, albo sam się rządzić, to czemu nie?
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom