- Moderator
- #21
- 3 591
- 1 504
@FatBantha - wiadomo, I wojnie światowej winna jest demokracja, której jeszcze nie było a II wojnie światowej demokracja, której już nie było
Doprawdy, wielka mi różnica czy o moim życiu decyduje motłoch, czy efekt dziesięciu pokoleń chowu wsobnego...
Powiedziałbym raczej, że egalitaryzm i nie winien co raczej jest współodpowiedzialny, bo na katastrofy, tak jak jest z tymi lotniczymi, składa się wiele przyczyn. A hierarchiczność feudalizmu może miała i różne wady, ale jej niezaprzeczalną zaletą było to, że lepiej zabezpieczała przed powszechnym poborem i masowością wojny - zwłaszcza przy kontynentalnej zasadzie, że "wasal mojego wasala nie jest moim wasalem". Przy braku powszechnego poboru wojna nie może przybiera tak masowego charakteru, ani tym bardziej masowego poparcia.@FatBantha - wiadomo, I wojnie światowej winna jest demokracja, której jeszcze nie było a II wojnie światowej demokracja, której już nie było
Niestety, ale to co twierdzi też m.in. Hoppe - brak wojen totalnych między monarchiami - nie jest do końca prawdą. Przykład z naszego podwórka (Potop szwedzki), straty:Powiedziałbym raczej, że egalitaryzm i nie winien co raczej jest współodpowiedzialny, bo na katastrofy, tak jak jest z tymi lotniczymi, składa się wiele przyczyn. A hierarchiczność feudalizmu może miała i różne wady, ale jej niezaprzeczalną zaletą było to, że lepiej zabezpieczała przed powszechnym poborem i masowością wojny - zwłaszcza przy kontynentalnej zasadzie, że "wasal mojego wasala nie jest moim wasalem". Przy braku powszechnego poboru wojna nie może przybiera tak masowego charakteru, ani tym bardziej masowego poparcia.
No to teraz należałoby ustalić, co uznajemy za absolutyzm. Dlaczego starożytnym monarchom absolutnym, często teokratom, nie przychodziły do głowy podobne pomysły jak było to w przypadku tych nowożytnych i de facto ich władza nie sięgała tak daleko?Chwalisz monarchę feudalną, czyli zdecentralizowaną. Władcy absolutni walczyli ze szlachtą (władzą lokalną) i przejęli ich wasali pod swoje panowanie przez tzw. uwłaszczenie chłopów. W ten sposób mogli chłopów opodatkować i wcielać do swojej narodowej i masowej już armii.
Jakich starożytnych władców masz na myśli albo jakie pomysły które im nie przychodziły?No to teraz należałoby ustalić, co uznajemy za absolutyzm. Dlaczego starożytnym monarchom absolutnym, często teokratom, nie przychodziły do głowy podobne pomysły jak było to w przypadku tych nowożytnych i de facto ich władza nie sięgała tak daleko?
Może po prostu patrzeć tylko na to jak bardzo dany władca był opresyjny, jakie prowadził wojny i czy wybuchały pod jego rządami bunty i porównać to z wielkością zarządzanego przez niego państwa?Może należy podzielić absolutyzmy na formalne i realne? Na papierze czy ustrojowo ktoś może się cieszyć nieograniczoną władzą, ale co z tego, jeśli w rzeczywistości musi liczyć się z solidnym oporem, opozycją i interesami innych ośrodków władzy?
Ja bym chciał uniknąć w ogóle brania pod uwagę idei jakie mają usprawiedliwiać władzę. Uważam, że idee są czymś wtórnym wobec układu sił, odkryć naukowych i rozwoju gospodarczego.Wtedy jeśli weźmiemy pod uwagę nowożytni absolutyzm oświecony, to on w przeciwieństwie do tego zwykłego, był absolutyzmem realnym, bo w praktyce każdy mu się poddawał - no bo przecież umowa społeczna i władza monarchy pochodzi tak naprawdę już od nas, ludu, więc nie będziemy się buntować przeciwko samym sobie.
A i w tej formie ustrojowej widać już zaczątki ewolucji w stronę demokracji - na razie tylko w formie legitymacji władzy monarchy i liczenia się z interesem ludu, co już pacyfikuje powstawanie jakichś konkurencyjnych ośrodków władzy, bo po co, skoro to dla nas się rządzi i w naszym imieniu. Od tego romansu z egalitaryzmem i oddolnością pochodzenia władzy zaczyna się początek rozpadu monarchii i cała dzisiejsza demokratyczna urawniłowka.
No chociażby tych z przeszło trzydziestu dynastii panujących w Egipcie. Dlaczego w przeciągu pięciu tysięcy lat nie trafił się nikt, kto by sobie zorganizował powszechny pobór i opanował basen Morza Śródziemnego jak demokratyczni Rzymianie czy nie poszedł narzucać egipskiej kultury reszcie znanego świata? Jakby nie było, to jest kupa czasu, kupa ludzi z różnymi charakterami przewijającymi się przez trony - a jednak Egipt nigdy nie stał się militarną potęgą i przez większość swej historii prowadził politykę izolacjonistyczną. Czemu?Jakich starożytnych władców masz na myśli albo jakie pomysły które im nie przychodziły?
Sama opresyjność władcy, rozmiar jego państwa, nic nam nie mówią o sile dworu czy autonomicznej względem jego władzy religijnej czy sile konkurencji za granicą. Ani tym bardziej o formalnych granicach uprawnień jego urzędu. W sumie należałoby zrobić jakieś grafy z układami wpływów, wziąć pod uwagę właśnie formalny zakres władzy danych urzędów, stanowisk, wewnętrzną dynamikę między nimi, a potem wziąć pod uwagę także nieformalne czynniki takie jak charyzma poszczególnych ludzi je zajmujących, by określić jak bardzo coś było monarchią i jak bardzo absolutystyczną.Może po prostu patrzeć tylko na to jak bardzo dany władca był opresyjny, jakie prowadził wojny i czy wybuchały pod jego rządami bunty i porównać to z wielkością zarządzanego przez niego państwa?
No i co - rozwój nauki i techniki wpływa na ogólną demokratyzację społeczeństw i stąd zmianę struktury władzy? To tym bardziej nie ma co optować za danym ustrojem, bo są one tylko wynikiem zmian, na przykład technologii informacyjnej. Tak?Ja bym chciał uniknąć w ogóle brania pod uwagę idei jakie mają usprawiedliwiać władzę. Uważam, że idee są czymś wtórnym wobec układu sił, odkryć naukowych i rozwoju gospodarczego.
To nie może być tak, że najpierw nazywamy kogoś władcą absolutnym, a potem się zastanawiamy, dlaczego nie mógł robić poboru do wojska. Ma być odwrotnie. Widocznie jedni faraonowie mieli większą władzę, a za panowania innych większą władzę miały nomy. I przecież Egipt podbijał. Na południu masę terenów, na wschodzie też podbił, aż nie wszedł w zasięg wpływów potężnej Mezopotamii. Na zachodzie nie było co podbijać, bo Kartaginy nawet jeszcze nie było (dopiero Ptolemeusze zaczęli się zbliżać niebezpiecznie do Kartaginy). Floty morskiej potężnej nie mieli, może z braku drewna, ale nie każde imperium musi mieć wszystko. A Egipt izolowała też sama geografia.No chociażby tych z przeszło trzydziestu dynastii panujących w Egipcie. Dlaczego w przeciągu pięciu tysięcy lat nie trafił się nikt, kto by sobie zorganizował powszechny pobór i opanował basen Morza Śródziemnego jak demokratyczni Rzymianie czy nie poszedł narzucać egipskiej kultury reszcie znanego świata? Jakby nie było, to jest kupa czasu, kupa ludzi z różnymi charakterami przewijającymi się przez trony - a jednak Egipt nigdy nie stał się militarną potęgą i przez większość swej historii prowadził politykę izolacjonistyczną. Czemu?
No właśnie nie, bo dalej już nie poszli.Teza o braku ekspansywności Egiptu też wynika raczej z chciejstwa:
Ależ ja się zgadzam z tym postulatem! Tylko zastanawiam się, czy przyjmując go będzie się dało w ogóle z kimkolwiek rozmawiać, bez totalnego rozpieprzania całej terminologii. Bo skoro do wora z absolutystami wrzucamy równo egipskich faraonów, europejskich monarchów oświeconych i na koniec Kima, zapewne na podstawie samych ustrojowych uprawnień, nie licząc się z realnymi ograniczeniami, jakimi byli poddani, to wychodzi zupełny pierdolnik, z którego zupełnie nic nie wynika.To nie może być tak, że najpierw nazywamy kogoś władcą absolutnym, a potem się zastanawiamy, dlaczego nie mógł robić poboru do wojska. Ma być odwrotnie.
Niewątpliwie. I jak w przypadku tych innych ma się sensowność uznawania ich władzy za absolutną? Zresztą można na to spojrzeć inaczej: to, że ktoś jest w teorii ponad prawem i może dajmy na to, bezkarnie zabić kogokolwiek, bo został przez niego przykładowo obrażony, wcale nie musi się przekładać na sprawne łupienie pozostałych czy tym bardziej - brak innych centrów władzy, z jakimi ktoś taki musiałby się liczyć.Widocznie jedni faraonowie mieli większą władzę, a za panowania innych większą władzę miały nomy.
No właśnie w porównaniu z innymi państwami to słabo podbijał. Może dlatego, że aparat władzy centralnej był na tyle zajęty łupieniem swoich rolników podatkami, że nie zostawało mu już czasu, aby zorganizować łupienie kogokolwiek innego za granicą.I przecież Egipt podbijał. Na południu masę terenów, na wschodzie też podbił, aż nie wszedł w zasięg wpływów potężnej Mezopotamii. Na zachodzie nie było co podbijać, bo Kartaginy nawet jeszcze nie było (dopiero Ptolemeusze zaczęli się zbliżać niebezpiecznie do Kartaginy). Floty morskiej potężnej nie mieli, może z braku drewna, ale nie każde imperium musi mieć wszystko. A Egipt izolowała też sama geografia.
Wątpię, czy tego rodzaju badania są w ogóle wykonalne, ale tak - to byłoby całkiem ciekawe.Co do reszty, to powinien być fascynujący (pionierski?) temat badań.
Niewielkie, jeśli nie żadne - to była tylko dygresja. Sądzę, że ustroje mogą mieć raczej lepszy potencjał centralizacji czy decentralizacji niż samej ekspansywności.Zdobywać może i zawsze jest co, ale nie zawsze są możliwości. Jakie są podstawy do przypisywania większej ekspansywności jednemu czy drugiemu ustrojowi?
Religia straciła na znaczeniu po odkryciach naukowych (Kopernik, Galileusz, Newton itd.). Więcej ludzi wątpiło w cuda i boską ingerencję, a wierzyło w prawa fizyki i znaczenie nauki. Stąd wg mnie szukanie takich pojęć jak "umowa społeczna". I już żaden władca nie będzie robił barier między sobą a państwem (tak jak to myśli Korwin czy Hoppe) tylko będą twierdzić, że są sługami państwa, opiekunami ludu, który mu pozwala rządzić itd.To ja już wolę jakieś łatwe do przejrzenia historyjki o pochodzeniu władzy z góry, od jakichś bóstw, które czynią z władcy jakiegoś totalnego reptilianina, kompletnie mi obcego, który niczego nie robi ze względu na mnie, ani ze względu na moje dobro, bo to tworzy dystans, podejrzliwość i utrudnia łatwe zaangażowanie na rzecz jego władzy, a tym bardziej uznanie jej za swoją. Prościej o anarchistyczną higienę.