Jaki system audio posiadasz w domu?

Jaki masz system dźwiękowy w domu?

  • Stereo (Wysoka jakość- Audiofilska/Prawie Audiofilska)

    Votes: 7 24,1%
  • Stereo (Średnia)

    Votes: 8 27,6%
  • Stereo (Bieda)

    Votes: 13 44,8%
  • 5.1

    Votes: 5 17,2%
  • 6.1

    Votes: 0 0,0%
  • 7.1

    Votes: 1 3,4%
  • 10.2

    Votes: 0 0,0%

  • Total voters
    29

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Po przemyśleniu sprawy uznałem, że w grę może wchodzić rzecz podobna do tej znanej w świecie wizualiów.

Ludzie czerpią przyjemność z oglądania filmów w klasycznych 24 klatkach na sekundę i nie życzą sobie, aby w kinie serwowano im materiałów w innym frame rate. "Hobbit" był krytykowany między innymi za swoje 48 fps, które ludziom przypominało grę komputerową, często też określali to jako efekt opery mydlanej i telewizyjnego obrazu.

Im więcej fpsów, tym ruch bardziej przypomina rzeczywisty, a jednak ogółowi nie pasuje, aby filmowy obraz podawał się za rzeczywistość. Być może zachodzi coś podobnego do zjawiska doliny niesamowitości. 50 fpsów jest fajne, gdy oglądasz mecz, ale przestaje być fajne, gdy chcesz obejrzeć coś fabularnego. Ot, magia kina. W konwencji fikcyjnej opowieści leżą te 24 klatki i dodawanie ich więcej nie jest mile widziane.

Podobnie może być z tym lampowym dźwiękiem - właśnie dlatego, że brzmi nieco inaczej niż w rzeczywistości jest bardziej do zaakceptowania jako reprodukcja, zwraca na siebie uwagę, przykuwa słuchacza do swoich drobnych, unikalnych niesamowitości i sprawia, że ten zaczyna je śledzić, czerpiąc z całego procesu przyjemność.
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Meh, ktoś w ogóle kupuje te modele sygnowane przez takich czy owakich celebrytów? Dla mnie to zawsze było ostrzeżenie, że produkt nie daje rady samodzielnie wypracować swojej pozycji na rynku, skoro jest potrzebna znana gęba, aby go w ogóle opchnąć...
 
648
1 208
jbl-flip-3-08.jpg


;D

Taki głośniczek i tak jest za głośny do mieszkania w bloku. Kiedy raz włączyłem na maksa, to po 10 minutach była ochrona osiedla.

Dlatego też preferuję słuchawki. Mam 2 pary: pierwsza para to "darmowe" AKG, które były w zestawie z telefonem, a druga to jakieś Phillipsy za nie więcej niż 100 zł. Obie pary dokanałowe, bo z ~5 par nausznych jakie miałem, to każde obsysały w tym sensie, że po godzinie-dwóch na głowie pojawiał się dyskomfort.

Poza tym, ze słuchania dobrej muzyki (typu rap) nawet na słabym sprzęcie zawsze będzie większa przyjemność niż ze słuchania pomyj w styl prog-rocka czy metalu na najbardziej wypasionym. ;)
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Idealne słuchawki powinny być dokanałowe, bezprzewodowe, wchodzić lekko i trzymać się mocno, wytrzymywać na baterii 12 godzin minimum, ładować się bezprzewodowo leżąc na podstawce lub będąc zwiniętymi w jakimś etui zawierającym większy akumulatorek, mierzyć puls (jak Jabra Sport Pulse) oraz mieć jakąś taką konstrukcję która np. po nieco głebszym wciśnieciu odcina dźwięki otoczenia a po płytszym nieco je przepuszcza. Aha, do listy życzeń dopisuję przyciski vol+, vol-, next, prev, play/pause, a tekże mozliwość sparowania z conajmniej dwoma tradycyjnymi źródłami dźwięku (przełaczane przez użytkownika) oraz telefonem.
 

chaplean

Well-Known Member
181
427
przy takim (albo podobnym) głośniku jak counter wkleił siedzieliśmy tydzień w plenerze
dz05NDkmaD00OTg=_src_43125-jbl_flip3_glosnik_bezprzewodowy.jpg


i byłem w szoku, że takie małe gówno może tak grać
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Ciekawostki o wymarłych formatach: systemy redukcji szumów na płytach winylowych - dbx i CX


O ile w przypadku taśm pomysł nie był taki niespotykany i ludzie miewali - zwłaszcza w latach '90 - magnetofony z redukcją szumów Dolby B (też byłem takim szczęściarzem), o tyle w przypadku podobnych pomysłów dotyczących czarnych płyt, mamy do czynienia z pełną egzotyką...
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
ludzie miewali - zwłaszcza w latach '90 - magnetofony z redukcją szumów Dolby B (też byłem takim szczęściarzem)

To żaden tam mecyj, Dolby B było rozpowszechnionym standardem, miewali z Dolby C, a nawet z dbx. Kurde, taki sprzęt z dbx, metalową taśmą spokojnie mógłby konkurować z obecnym MP3. Kurde, kiedyś mnie to rajcowało, a teraz mam całkiem w dupie.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
E, z obecnym mp3 to mogłaby sama metalowa taśma bez żadnych dodatkowych redukcji szumów konkurować, o ile byłaby nagrywana i odtwarzana na porządnym decku.


Tak czy owak, ten winylowy dbx mnie zaskoczył, bo osiągnąć dynamikę 100 dB (a maksymalnie w teorii 120 dB) to przecież pobić specyfikację CD z jej 96 decybelami - i to wszystko jeszcze na analogowym nośniku na początku lat '70! Tak czy owak, wysiłek oldskulowego high-endu, który robi wrażenie - efekt należy docenić.

Ale też mnie to niespecjalnie rajcuje - tak naprawdę cieszę się, że to wszystkie upierdliwości związane z analogowymi nośnikami i sprzętami odeszły w zapomnienie. Kalibrowanie gramofonów, konserwacja szpulowców, czyszczenie głowic - jak ja się cieszę, że większość z tego mnie już nie dotyczy. Dziś od jakiegoś wielkiego dzwonu można sobie co najwyżej soczewkę w napędzie optycznym przetrzeć i to by było na tyle... To samo z wyścigiem zbrojeń na typy taśm i systemów redukcji szumu, aby przynajmniej troszkę więcej jakości z tego wycisnąć.

Pamiętam, że jako dziecko za każdym razem robiłem kopie oryginalnie kupionych kaset a później starałem się ich nigdy nie odtwarzać, chyba, że na specjalne okazje, bo obawiałem się degradacji cennego materiału. Tylko najlepszym kumplom pożyczało się do odegrania swoje oryginały, więc niegdyś potęga przyjaźni była olbrzymia.

Chore czasy!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Ha! Ale cudo!

Standalone'owy odtwarzacz MIDI na dyskietki z monofonicznym dźwiękiem! Nie wiedziałem, że takie rzeczy nawet istniały... Cóż, to chyba byłby najbardziej irytujący prezent, jaki można byłoby sprezentować melomanowi, kochającemu muzykę... :)

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
U mnie Old schoolowa Yamaha A 1020 z preampem - topowy model z '90 .
Jaki to ma odstęp sygnału od szumu? To są te Yamahy, co osiągają 124 decybele na czysto czy jeszcze coś innego?

Całość na używce Infinity Reference 41 mkII. Takie większe monitory , miały byc tymczasowe ale jakoś tak zostały. Może uda mi się wyrwać kiedyś B&W 802 te starsze piekne brzydale :D ...
Też jadę na Infinity, ale budżetowych, Alpha 50, 20 i centralnym z tej serii.

Ostatnio ojciec znalazł u kogoś na strychu jakiś niemiecki szmelc, wziął za flaszkę, a okazało się, że to Canton ct-1000. Z rozpieprzonymi twitterami, które odpalały zabezpieczenia antyzwarciowe we wzmaku, ale po wstawieniu odpowiednich wysokotonowców grają całkiem przyzwoicie. Nie spodziewałem się, że będzie to można odratować, jako, że obudowa nie zachęcała, podobnie jak chęć ich pozbycia się przez poprzedniego właściciela, ale najbardziej mnie zaskoczyły tym, jak nisko potrafią zejść - kopią jak subwoofer:

b2d9999577c6b22a449420d592c9e7c2.jpg

Manufacturer: Canton
Model: CT 1000
Years: 1984-1990
Manufactured in: Germany
Color: black ash, white ash, oak, walnut
Dimensions: 355 x 660 x 320 mm (WxHxD)
Weight: 21.5 kg
Price about 2400, - DM (pair MSRP)


Specifications

Design: 3-way, floorstanding loudspeaker
chassis:
Woofer: 1x 310 mm
Midrange: 1x 120 mm
Tweeter: 1x 25 mm titanium dome
Resilience (Nenn-/Musikb.): 110/160 watts
Efficiency: 93.4 dB
Frequency response: 20 - 30,000 Hz
Transition zones: 450 / 3,100 Hz
Impedance: 4 Ohm

Teraz napędzają wiejskie imprezy u nas w agroturystyce... :)
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
przy takim (albo podobnym) głośniku jak counter wkleił siedzieliśmy tydzień w plenerze
dz05NDkmaD00OTg=_src_43125-jbl_flip3_glosnik_bezprzewodowy.jpg


i byłem w szoku, że takie małe gówno może tak grać

Jak będziesz miał okazję, posłuchaj tego. Nie tylko prezentują równowagę między zakresami, nie zdudniają dołu, ale zapewniają potężny, kulturalny dźwięk, w który aż ciężko uwierzyć. Kupiłem jakiś rok temu. Służy jako fajny power bank przy okazji i jest cudnie wykonany. Sprawdzają się jak w mordę na imprezach i pracach przydomowych, na wyjeździe, w domu i zagrodzie ;) Bateria potężna. Przy średnim natężeniu głośności, ok. 30h :) Mocna sztuka, ale trzeba wysupłać ok. 800 zeta. Miałem przez chwilę ból dupy, ale kiedy zagrał, szybko mi przeszło ;)
Dostępne w wielu kolorach, ale to oczywiste.

title.jpg
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Tosia, Ty jesteś bogatystą. Może byś słupa kupił. Audiofilskiego, prosto z Japonii?

Japończycy mają audiofilskie słupy energetyczne
Pogoń za najwyższą jakością dźwięku nie zna kompromisów – szczególnie jeśli jesteście audiofilami na poziomie Azjaty.


Ten od słupów mi jednak nie zaimponował tak bardzo jak Itsushi Hamasaki, który nie kupił nowych ubrań od 15 lat i nie ma miejsca na pomieszkiwanie, bo sprzęt ważniejszy. Wreszcie ktoś, z kim mogę się identyfikować. <3 <3 <3

Przejrzałem ten paper i to były testy na 20 studentach, którzy porównywali audio nieskompresowane z kompresję MP3 w 112, 56 i 32 kbps. Jest to test zupełnie nieadekwatny do powszechnie przyjętych standardów, gdzie 320 kbps jest powszechnym standardem, a nawet nie podjęto próby z kiedyś popularnym bitratem 128 kbps.

Każdy zauważy różnicę przy 56 i 32 kbps, bo jest olbrzymia, 112 może w pewnych sytuacjach sprawić problem mniej kumatym słuchaczom, ale też daje zauważalne rezultaty.

Tak przeprowadzony eksperyment nie ma żadnego przełożenia na prawdziwe życie i prezentowane w tekście tezy nie znajdują potwierdzanie w badaniu. Inaczej, wyciąganie tak daleko idących wniosków z tego eksperymentu jest nadużyciem, nawet nie wchodząc w dalsze analizy jego metodologii, bo się na tym nie znam.

Generalnie - ciekawe, ale to clickbait.
A tutaj można sobie posłuchać błędów różnych stratnych kodeków przy najpopularniejszych przepływnościach. 320 kbps też jest:

https://romaco.ca/blog/2015/03/23/experimental-differences-in-audio-compression-formats/
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
A tutaj można sobie posłuchać błędów różnych stratnych kodeków przy najpopularniejszych przepływnościach. 320 kbps też jest:

To jest jakaś metodyka z dupy. To nie są żadne błędy kompresji, ale różnice pomiędzy plikiem oryginalnym, a plikiem odtworzonym z kompresji. Różnica pomiędzy konkretnymi próbkami w konkretnym momencie czasowym - można nazwać to "błędem", aczkolwiek jeszcze nie oddaje to właściwie nic.

Dla przykładu, dla pliku monofonicznego jestem w stanie wygenerować drugi taki, w którym ów błąd będzie maksymalny - każda próbka będzie miała wartość zupełnie przeciwną do oryginalnej, a na słuch nikt nie będzie w stanie tych plików odróżnić. Po prostu wystarczy jeden plik odwrócić w fazie.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Masz jakieś ciekawsze pomysły na zilustrowanie odstępstw od oryginalnego sygnału po kompresji stratnej?
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Nie mam, ale ten to żaden wskaźnik. Wydaje mi się, że w kompresji stratnej najbardziej są irytujące artefakty kompresji, a ten mają charakter zmienny w czasie i wpływający pewnie na wiele parametrów: rozkład częstotliwości, zmiany fazowe, itd. Z kolei sam charakter muzyki ma wpływ na zauważanie tych artefaktów, więc może tak być, że nawet gdyby udało się jakoś je zdefiniować i zmierzyć, to też nie byłby to dobry wyznacznik jak dany system kompresji (i stopnień) psuje muzykę. To jest trudna tematyka.
 

Łukash

Well-Known Member
261
527
Jaki to ma odstęp sygnału od szumu? To są te Yamahy, co osiągają 124 decybele na czysto czy jeszcze coś innego?

Też jadę na Infinity, ale budżetowych, Alpha 50, 20 i centralnym z tej serii.

Ostatnio ojciec znalazł u kogoś na strychu jakiś niemiecki szmelc, wziął za flaszkę, a okazało się, że to Canton ct-1000. Z rozpieprzonymi twitterami, które odpalały zabezpieczenia antyzwarciowe we wzmaku, ale po wstawieniu odpowiednich wysokotonowców grają całkiem przyzwoicie. Nie spodziewałem się, że będzie to można odratować, jako, że obudowa nie zachęcała, podobnie jak chęć ich pozbycia się przez poprzedniego właściciela, ale najbardziej mnie zaskoczyły tym, jak nisko potrafią zejść - kopią jak subwoofer:

b2d9999577c6b22a449420d592c9e7c2.jpg

Manufacturer: Canton
Model: CT 1000
Years: 1984-1990
Manufactured in: Germany
Color: black ash, white ash, oak, walnut
Dimensions: 355 x 660 x 320 mm (WxHxD)
Weight: 21.5 kg
Price about 2400, - DM (pair MSRP)


Specifications

Design: 3-way, floorstanding loudspeaker
chassis:
Woofer: 1x 310 mm
Midrange: 1x 120 mm
Tweeter: 1x 25 mm titanium dome
Resilience (Nenn-/Musikb.): 110/160 watts
Efficiency: 93.4 dB
Frequency response: 20 - 30,000 Hz
Transition zones: 450 / 3,100 Hz
Impedance: 4 Ohm

Teraz napędzają wiejskie imprezy u nas w agroturystyce... :)

Tu masz specyfikację : https://www.hifiengine.com/manual_library/yamaha/a-1020.shtml
To te które grają piekielnie czysto. Natomiast choruję na Accuphase e 305 albo nawet 405 tylko to już wyższa półka cenowa. Myślałem też o pre Yamahy na teraz cx 1000 i końcówce mocy MX 1000 z tymi czerwonymi wyświetlaczami.
Na razie póki co gram na A 1020. A od stycznia stałem się szczęśliwym posiadaczem B&W Matrix 3 series 2 tych old schooli znanych z grania w studiach szwajcarskiej TV. No powiem przesiadka z Infinity 41mkII na te Matrixy to niebo a ziemia. Przybyło od cholery głębi, takie jakby czarne tło , szczególnie wieczorem , to już nie jest zwykłe stereo z ajkimis tam wychyłami w stronę , jasności, klarowności, szczegółowości czy sprężystego basu. Te Bowersy otaczają jakas taką aurą. Nie wiem jak to nazwać, takie tło do całości robią. Jest głębia , bas jest sprężysty i zwarty - w końcu to obudowa zamknięta :) .. Jestem cholernie zadowolony. Takie rzeczy jak Lunatic Soul, Pink Floyd ida teraz taką przestrzenią że nie chce się wyłączać płyty. Z resztą siedzę już z nimi 3 miesiąc i czego bym nie zapuścił z Thorensa to słucham od deski do deski z zachwytem. Nawet ostatnio zdurniałem kiedy złapałem się z synem i żoną kiedy słuchaliśmy po raz nie wiem który znane płyty do obrzygu np Michaela Jacksona - Bad, czy Thriller , ileż można.. znamy te płyty na wylot a tu masz jakbym się z czasie przeniósł.
Co do tych Cantonów to tez miałem je na uwadze, na OLX gościu z wielkopolski miał je białe zjechane z zewnątrz chyba za ok 1500pln. Niemiecki szmelc - kurwa żeś napisał :D .... Podobno fajnie to gra górą. Bardzo dobre monitory i ciężko je dostać w dobrym stanie. Z resztą ostatnio poedukowane ruskie wykupiły kawał dobrego sprzętu. Co rusz widzę Accuphase'y czy B&W , Cantony, Thorensy z gramofonów, od ciula wkładek na zmianę na YT . Ja swoje Matrixy upolowałem z Wiednia z takiego austriackiego prawie allegro. Akurat mam rodzinę tam i udało się wszystko ogarnąć . Stan gabinetowy od starego żydka co to dba o wszystko.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
@Łukash, ja stwierdziłem, że będę sobie polował na Yamahę MX-1000. O ile trafi się jakaś ciekawa oferta dla biedystów, to tym razem dla odmiany sobie poskładam zestaw stereo. Kręci mnie to THD na poziomie 0.003% i SNR 126dB. Z podobnie czystym, burżujskim źródłem - Essence STX II (THD 0,0003%, SNR 124 dB) może dać to ciekawy efekt.

Wtedy wąskim gardłem pozostaną jedynie kolumny. W ramach strzelania hat-tricka może się wtedy szarpnę na jakieś elektrostaty? Taki plan na kolejne lata sobie przyjąłem. Pewnie zrealizuję go, gdy już ogłuchnę i słuchanie czegokolwiek nie będzie miało sensu. ;)


Z ostatnich zmian, to zaanektowałem na próbę tamte Cantony, bo było mi ich żal marnować na głupie, wieśniacze umpa-pumpa. Zabrałem je do siebie, frontowe Infinity przesunąłem na tyły, bookshelfy zostały tam gdzie były i ostatecznie wylądowałem w konfiguracji 7.1. Brzmieniowo się to nie gryzie, ładnie się topi ze sobą, więc ostatecznie zostały.

W końcu na coś przydało się to rozszerzenie do karty dźwiękowej - H6, bo przez lata leżało niewypakowane w pudełku. Jeśli oglądałem jakieś filmy, to i tak były w 5.1 puszczanym przez wyjście optyczne na ampa, a karta osobiście grała w analogu jedynie przy stereo. Teraz wykorzystałem w pełni też tylną ściankę amplitunera - wybrałem wcześniej wspomnianego Marantza między innymi dlatego, że miał akurat 8 wejść RCA, więc cinchami można było wypuścić całą kartę dźwiękową, by słuchać wszystkiego na jej DAC w trybie Direct, co jest lepszym pomysłem. Uznałem, że to się może przydać, gdyby dołożyć kiedyś te dwie kolumny więcej, sprawdzając przy okazji co jest warte to całe 7.1.

Teraz więc z wyjścia optycznego nie korzystam już wcale, wewnętrzny DAC w Marantzu przeszedł na technologiczne bezrobocie, wszelkie passthrough zostały wyłączone, więc nawet przy filmach z wielokanałowym dźwiękiem źródłem jest karta dźwiękowa. Wreszcie.

No i co z tego wynika? W sumie niewiele. Różnica z przejścia z 5.1 na 7.1 jest już niewielka. Nie ma w tym żadnego przełomu, ot trochę poprawiony ambient. Dla muzyki 7.1 jest w zasadzie bezużyteczne, bo nikt nie robi miksów dla takiej konfiguracji. Niby jest dostępny sprzętowy upmix stereo -> 7.1, ale to trochę tak jakby kochać się z żoną w masce Megan Fox. Nikogo się w ten sposób nie oszuka, a poza tym to bez sensu.

Filmy w 7.1 się zdarzają i będzie ich pewnie więcej, ale w większości to same nowości a nie ulubione pozycje z którymi człowiek jest emocjonalnie zżyty. Na razie w tym formacie obejrzałem nowego "Blade Runnera", który pewnie podobałby mi się tak samo w 5.1 a nawet Dolby Surround 3.0. Ot, na tyłach ląduje w większości ambient, nieco inny niż w kanałach bocznych; albo jak w scenie z Joe przechodzącym przez zaśnieżone miasto, koło pługu, dodali na tyłach dźwięk ostrzeżeń ze szczekaczek. Niby coś to wnosi, ale też wygląda trochę tak, jakby ten format powstał przede wszystkim dla leniwych realizatorów dźwięków, którym nie chce się kombinować ze sprytnymi miksami oddziałującymi na wyobraźnię w tylnych kanałach 5.1.

Bo technologia technologią, ale jej wykorzystanie w praktyce to inna para kaloszy. Pamiętam jak pierwszy raz oglądałem u znajomych film z dźwiękiem przestrzennym. To była druga część "Parku Jurajskiego" a z tego co pamiętam, miks tam był wyjątkowo sprytny i udany jak dla filmu bądź co bądź siurwiwalowego. Tylne kanały nie były jakoś specjalnie nadużywane, człowiek zapominał o ich istnieniu, ale w scenie, w której raptory otaczają protagonistów, nagle zaskakująco odzywają się zarośla z tyłu, po lewej. Świetnie sygnalizowane, zasugerowane zagrożenie, jakiego nie widać bezpośrednio na ekranie, ale człowiek spodziewa się ataku w swoim domu. Wiadomo - dźwięk wielokanałowy to trochę taka cyrkowa sztuczka, ale wtedy, na początku ery DVD coś takiego robiło wrażenie - zwłaszcza jeśli było wykorzystane mądrze, tak żeby wnieść coś do widowiska. To zresztą po tym pokazie u znajomych, skłoniliśmy z siostrą rodzinę do wydania hajsu na podobny sprzęt u siebie i wreszcie rezygnacji z VHSa.

Niestety, ale w większości przypadków miksy wielokanałowe są daremne: albo zupełnie zbędne, albo wręcz błędne i wybijające z immersji - bo źródło dźwięku które mamy niby z tyłu, widzimy na ekranie, co jest bez sensu biorąc pod uwagę całą geometrię sceny. Serio, zdarzają się takie kwiatki i nie są to odosobnione przypadki. Ktoś po prostu tak złożył dźwięk, ale nikt nie sprawdził czy to się w ogóle broni i poszło w świat. MIało być efektownie, ale że wyszło absurdalnie, to można machnąć ręką.

Być może warto pokusić się o zdobycie wielokanałowej kopii filmu, o ile wygra on różne techniczne nagrody za montaż dźwięku, ale w 90% przypadków nie ma to sensu. Prawo Sturgeona jest nieubłagane - większość wszystkiego to gówno. Większość miksów dźwięku wielokanałowego to też gówno. Majstersztyki z topu mogą się zdarzać od wielkiego dzwonu, ale one zaliczają się do tych pozostałych 10%. Filmy wybitne pod względem audio mogą zresztą mieć słabą fabułę albo i tak się nam nie podobać z innych względów, więc czy kompletowanie systemu 7.1 ma sens? Z doświadczenia napiszę, że jest on wątpliwy.

Można to zrobić, gdy na przykład odziedziczysz po zmarłym dziadku kolumny i nie masz co z nimi zrobić, a dysponujesz amplitunerem, który pozwala na rozbudowę konfiguracji, bo rodzina już wcześniej wywierciła ci dziurę w brzuchu, żeby kupić kino domowe. No to dokładasz te dwie kolumny, tak jak ja, bo nie chcesz, żeby stały w przedpokoju zabierając miejsce i voila! Masz 7.1.

Ale jeżeli ktoś by mnie zapytał, czy składałbym taki zestaw od zera, jako celowy, to odpowiem, że nie. W moim przypadku dokonałem rozbudowy, bo było to po prostu dogodne i w domu mieliśmy akurat klęskę urodzaju, gdy idzie o kolumny. Ale generalnie można o wiele lepiej wydać pieniądze. Efektu "wow" na pewno nie ma i wątpię aby się pojawił. Generalnie po tej przygodzie wiem, że nie będę się pchał dalej w dokładanie kolejnych kanałów - nie tylko dlatego, że na tym kończą się możliwości mojej karty dźwiękowej, ale po prostu nie ma to większego sensu. Królestwo za dobre stereo!

A wiecie czego słuchałem po raz pierwszy po rozbudowie tego systemu? Pierwszych płyt Sinatry w mono, bo jestem przewrotny.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Fajna....

https://allegro.pl/yamaha-mx-10000-limited-edition-43-kg-high-end-i7499334996.html

43 kilogramy audiofilskiej wagi... ;)

Power output: 250 watts per channel into 8Ω (stereo)
Frequency response: 2Hz to 300kHz
Total harmonic distortion: 0.001%
Damping factor: 1000
Input sensitivity: 1.5V
Signal to noise ratio: 132dB
Speaker load impedance: 4Ω to 16Ω

Dimensions: 475 x 220 x 543mm
Weight: 43kg
25 900,00 zł

Widzę, że za zejście do tysięcznych procenta przy współczynniku zawartości harmonicznych płaci się jak za zboże...

MX-10000 The Holy Grail
img35.jpg

MX-10000 Features:
Only 250 of these made, and is rumored to cure any disease.​

Do tego można by dołożyć jakiegoś Orfeusza od Sennheisera - starego bądź nowego - i na tym dożywotnio zakończyć zakupy audio.
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom