Hulaj dusza – piekła nie ma, czyli na drodze i bezdrożu.....

inho

Well-Known Member
1 635
4 516

Moim zdaniem, jeśli ktoś jeździ z tak dużą prędkością, na takiej drodze, wśród zwykłych kierowców, to nie ważne jak jest uzdolniony - bystry nie jest i na 100% brak mu wyobraźni.
Po drugie, kierowca nagrywającego samochodu nie jest winny w żadnym stopniu kolizji, ale to, że również jest zjebem (choć innego typu) jest moim zdaniem bardzo prawdopodobne. Wygląda bowiem na to, że kiedy zorientował się, że będzie kolizja, to hamując specjalnie zmienił kierunek jazdy do środka jezdni – stawiam, że po to, żeby mieć lepsze nagranie wypadku. Dopiero kiedy z dymu wyłonił się drugi motocyklista na kolizyjnym torze - odbił z powrotem w prawo, ale jechał już bardzo wolno (zakładając małe opóźnienie wskaźnika: 15-20 km/h) i w ciągu 1-1.5 sekundy nie zdążył usunąć się ze środka. Nie wiem, czy gdyby kierowca kontynuował kierunek do zewnątrz jezdni, to czy wystarczyłoby, żeby motocyklista się zmieścił, ale moim zdaniem kierowca dla lepszego ujęcia ogromnie zmniejszył szanse na uniknięcie drugiej kolizji, czym naraził siebie i pasażerów.
 

bombardier

Well-Known Member
1 413
7 091
Stąd zapierdalanie motocyklem po publicznej drodze 200 km/h to proszenie się o kłopoty, bo możesz być zajebistym kierowcą a i tak załatwi cię jakiś niedzielny kierowca w zdezelowanym fiacie, który wymusi na tobie pierwszeństwo.
Można bezpiecznie cisnąć i ponad 300, ale jak są do tego warunki: odpowiednia ilość miejsca na ewentualny manewr, odpowiednia widoczność, znajomość terenu (pewność że nikt nie zajedzie ci drogi). Tutaj takich warunków nie było, na pewno nie na tym odcinku drogi.
 

Claude mOnet

Well-Known Member
1 034
2 339
Można bezpiecznie cisnąć i ponad 300, ale jak są do tego warunki: odpowiednia ilość miejsca na ewentualny manewr, odpowiednia widoczność, znajomość terenu (pewność że nikt nie zajedzie ci drogi). Tutaj takich warunków nie było, na pewno nie na tym odcinku drogi.
Ty Mistrzu jeździłeś szybszym motocyklem kiedy? Wiesz, że motocykl ma dłuższą drogę hamowania niż samochód?!

Nie można bezpiecznie jeździć 300km/h motocyklem nigdzie na drodze, nawet na autostradzie. Zdarzało mi się przekraczać magiczną liczbę 200km/h, ale na autostradzie, i pomimo to nie czułem się pewnie (wystarczy że coś wyskoczy na Twoim pasie... lub plama oleju na zakręcie). Jedyny poważny wypadek jaki miałem to gleba przy 30km/h, efekt złamana dłoń (brak rękawic).

Dla motocyklisty każda prędkość jest niebezpieczna, debil może na motocyklu zabić się przy 30km/h, wystarczy odpowiednie zderzenie z samochodem, czy ciężarówką + mózg debila...
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Moim zdaniem, jeśli ktoś jeździ z tak dużą prędkością, na takiej drodze, wśród zwykłych kierowców, to nie ważne jak jest uzdolniony - bystry nie jest i na 100% brak mu wyobraźni.
Po drugie, kierowca nagrywającego samochodu nie jest winny w żadnym stopniu kolizji, ale to, że również jest zjebem (choć innego typu) jest moim zdaniem bardzo prawdopodobne. Wygląda bowiem na to, że kiedy zorientował się, że będzie kolizja, to hamując specjalnie zmienił kierunek jazdy do środka jezdni – stawiam, że po to, żeby mieć lepsze nagranie wypadku. Dopiero kiedy z dymu wyłonił się drugi motocyklista na kolizyjnym torze - odbił z powrotem w prawo, ale jechał już bardzo wolno (zakładając małe opóźnienie wskaźnika: 15-20 km/h) i w ciągu 1-1.5 sekundy nie zdążył usunąć się ze środka. Nie wiem, czy gdyby kierowca kontynuował kierunek do zewnątrz jezdni, to czy wystarczyłoby, żeby motocyklista się zmieścił, ale moim zdaniem kierowca dla lepszego ujęcia ogromnie zmniejszył szanse na uniknięcie drugiej kolizji, czym naraził siebie i pasażerów.
Droga to nie miejsce dla cweluchów nie potrafiących utrzymać się na swoim pasie ;) Zresztą od kiedy ucieka się w kierunku wypadku (vide) motocyklista? Tak samo go wyniosło jak pierwszego + szok bo reakcja u niego też żadna.
 

bombardier

Well-Known Member
1 413
7 091
Ty Mistrzu jeździłeś szybszym motocyklem kiedy?
Jeżdzę regularnie. Na drogach i na, dzięki bogu, coraz liczniejszych track day'ach w Polsce i u sąsiadów.

Wiesz, że motocykl ma dłuższą drogę hamowania niż samochód?!
Nie ma to nic do rzeczy. Zawsze należy zostawić sobie odpowiednią ilość miejsca na reakcję.

Nie można bezpiecznie jeździć 300km/h motocyklem nigdzie na drodze, nawet na autostradzie. Zdarzało mi się przekraczać magiczną liczbę 200km/h, ale na autostradzie, i pomimo to nie czułem się pewnie (wystarczy że coś wyskoczy na Twoim pasie... lub plama oleju na zakręcie).
Szybka jazda jest znacznie bardziej ryzykowna i ryzyko to nie rośnie liniowo, to oczywiste. Nie trzeba nawet jeździć żeby to wiedzieć, wystarczy znać wzór na prędkość kinetyczną, kwestii sterowności i drogi hamowania też idzie się domyślić. Wciąż jednak w pewnych warunkach, wymienionych wcześniej, można jechać szybko i względnie bezpiecznie. Jeśli ktoś ma przesadnie ciężką rękę, wstręt do wciskania hamulca i szuka limitów na drodze, jak dwójka naszych wątpliwych bohaterów, to jest debilem i prędzej czy później podzieli ich los. Bez znaczenia czy ze swojej winy, czy z winy innych - na drodze trzeba mieć ograniczone zaufanie. Tym bardziej ograniczone im większą wartość wskazuje prędkościomierz.

Jedyny poważny wypadek jaki miałem to gleba przy 30km/h, efekt złamana dłoń (brak rękawic).
Ja na sporcie obojczyk+łopatkę, na crossie kość strzałkową i przedramię (promieniową i łokciową). Mniejszą ilość wypadków chcesz traktować jako argument?

Dla motocyklisty każda prędkość jest niebezpieczna, debil może na motocyklu zabić się przy 30km/h, wystarczy odpowiednie zderzenie z samochodem, czy ciężarówką + mózg debila...
Jesteś na forum dla debili, żeby obwieszczać takie truizmy?
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Trzy trupy i tyle dziwnej dyskusji? Co z wami ludzie?
Bo chodzi nie o ilość, a o zasady.

Na ułamek (pół?) sekundy przed zderzeniem z drugim motocyklistą kierowca ruszył w prawo, więc instynkt ucieczki u kierowcy zadziałał, tylko zabrakło czasu,
Inni jakoś zdążyli.

Nie miał obowiązku odbijać gwałtownie w prawo, zresztą też może nie przypuszczał, że zza wypadku wystrzeli kolejny motocyklista, nie dając mu zresztą czasu na reakcję.
Oczywiście że nie miał żadnego obowiązku. A ponieważ nie zareagował jak powinien, to zapłacił za swą cieluchowatość skasowaniem auta. I nie jest mi go żal.

Jedyny poważny wypadek jaki miałem to gleba przy 30km/h, efekt złamana dłoń (brak rękawic).
Ja cztery wypadki na osiołkach miałem przy małych prędkościach <50.


Otóż jest nagranie z innego kierunku, przeciwnego. Kolesie na nim wyprzedzają jadące normalnie samochody z prędkością, która dla każdego, kto choć trochę jeździł, za dużą na zbliżający się zakręt i warunki drogowe.
No to od tego momentu jest inna rozmowa.

Zarzucasz komuś skurwysyństwo, który robił to co trzeba - zahamował i zaczął zjeżdżać do prawej.
Tak.
Skurwysyństwo nie ma żadnego związku z łamaniem lub przestrzeganiem przepisów.
Jak widział co jest grane, od razu powinien robić optymalny unik. Jak ktoś chroni swoją dupę, to przy okazji chroni dupę innych.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Nie o takie ryzyko w życiu chyba chodzi, żeby się zajebać (i innych przy okazji) z powodu skretynienia płata czołowego mózgu. Pojeby, dramatyczne buractwo. Im więcej ich się rozpierdoli, tym lepiej. Zero żalu, chuj im w silnik. Tosia, propsy. Krzyś, czasem Cię nie kumam.
Ja chyba jestem w stanie wytłumaczyć ci tę egzotyczną perspektywę.

Całe niezrozumienie bierze się z tego, że Ty uznajesz najwyraźniej, iż drogi są infrastrukturą służącą do przemieszczania się w czasie i przestrzeni, z jakiegoś punktu startowego do docelowego, a ludzie korzystają z nich, żeby załatwiać swoje sprawy i nic więcej. Jakże to ekstrawaganckie rozumowanie!

Drogi naprawdę nie mają służyć tak przyziemnym celom. W istocie służą przyspieszeniu (sic!) selekcji nadludzi, obdarzonych cechami niedostępnymi zwykłym śmiertelnikom. Kiedy wyjeżdżasz na drogę, to nie po to, aby gdzieś pojechać, ale żeby wziąć udział w egzystencjalnym teście jakości Twoich genów, który zadecyduje ostatecznie, czy masz prawo do istnienia.

Droga, w krzysiowym rozumieniu, nie służy transportowi jakichś osób czy dóbr, bo to przecież jest tylko pretekst i cel drugo-, jeśli nie trzeciorzędny, lecz wyeliminowaniu wszystkich poza garstką samców alfa, charakteryzujących się super-refleksem, znakomitą koordynacją ruchową, bogatą wyobraźnią pozwalającą radzić sobie w sytuacji, kiedy nie można niczego przewidzieć i należy spodziewać się niespodziewanego, nie pozwalając sobie nawet na setną sekundy dekoncentracji. Wiadomo - inaczej skończy się śmiercią i odpadnięciem z puli genowej na rynku rozrodczym.

Stąd się bierze naczelny aksjomat drogowy, że trzeba zapierdalać. Powolna lub po prostu bezpieczna jazda niczego nie testuje, nie jest żadnym heroicznym wyzwaniem i nie eliminuje zbyt wielu spośród żywych. Niczemu więc ewolucyjnie nie służy. Nie tworzy odpowiednich warunków do sprawdzenia jakości genów, więc nie da się nią zweryfikować, kto winien przetrwać, a kto zginąć, zmiażdżony w morderczym uścisku blachy, w huku madmaksowej eksplozji paliwa. Dlatego trzeba zapierdalać - takie jest minimum przyzwoitości. Jakiekolwiek reguły drogowe czy inne przepisy też są zbędne, bo zbytnio porządkują ruch i niszczą jego nieprzewidywalność. A przecież to ma pierwszorzędne znaczenie w testach poznawczej giętkości, szybkiego przetwarzania ogromnej liczby danych z otoczenia, które coś wskazują.

W krzysiowym świecie kierowca wchodzący do przydrożnego dinera, z miejsca jest bohaterem, któremu ledwo udało się przeżyć piekło, o czym zaświadcza sama jego obecność i fakt, że w ogóle dotarł z domu do takiej oazy. Chętne samice osaczają go i doprowadzają do stolika, pod jakim sobie zasiadają i zaspokajają go oralnie, licząc, że pozyskają w ten sposób jego drogocenne nasienie, które w toalecie chyłkiem wyplują i wprowadzą sobie do picz, aby zajść w ciążę. Dobre geny nie mogą się przecież zmarnować. A od razu wiadomo, że nosiciel dobrych genów zaszczycił je własną obecnością, nie?

Bez samic lepiej nie jeździć samochodami, bo i po co? Przejażdżka ma przecież być wstępem do kolejnych zachowań godowych. Bierzesz kabrioleta, wsadzasz pannę, ciśniesz ile fabryka dała, omijając jakichś cweluchów, stanowiących elementy areny, na jakiej trzeba się sprawdzić, omijasz chyłkiem rozpierdalających się motocyklistów, popisując alfa-spostrzegawczością, alfa-zręcznością i przebiegłością. Przemykacie obok miażdżonych właśnie innych śmiałków, którzy byli nie okazali się dość dobrzy. Oleje z ich maszyn obmywają wasz wehikuł, a ich krew tryska wam na twarze. Spijacie ją, chwilowo upajając się swoją wyższością - w końcu wy jeszcze żyjecie. Jeżeli dojedziesz z dziewczyną do kolejnej przystani, od razu ci się tam odda.

A jak nie dojedziecie, to też w sumie dobrze. Nie będziesz przynajmniej zaśmiecał świata swoimi genami - ona zresztą też. Skoro błędnie oceniła jakość Twojego DNA, to też jej się należało, widocznie jej geny też nie były najlepsze, w innym razie poprawnie wybrałaby prawdziwego zwycięzcę.

Infrastruktura drogowa nie ma służyć czemuś tak prozaicznemu jak transport. Powinna przede wzystkim sprawdzać charakter i eliminować z puli genowej odpady ludzkiego gatunku. :) To jest przecież jej główny cel w krzysiowym światopoglądzie. Wyjeżdżasz na drogę, czyli bierzesz udział w grze zręcznościowej, w której trzeba się zachowywać zgodnie z instynktem samozachowawczym. A kto tego nie robi, ten cweluch, lewak albo i cyklista czy też inny kretyn, który nie wie, że przepisy są tylko dla zmyły i mają testować podatność umysłu na jakieś wyheglowe fikcje. Liczą się tylko przeszkody, które masz omijać i nic więcej.

Proste. Skoro trzeba ci to tłumaczyć, widocznie też neurony nie do końca ci stykają i sam jesteś lewakiem a jakieś negry powinny wychędożyć ci pannę, skoro nie chcesz do niej zapierdalać. :)
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Ja chyba jestem w stanie wytłumaczyć ci tę egzotyczną perspektywę.

Całe niezrozumienie bierze się z tego, że Ty uznajesz najwyraźniej, iż drogi są infrastrukturą służącą do przemieszczania się w czasie i przestrzeni, z jakiegoś punktu startowego do docelowego, a ludzie korzystają z nich, żeby załatwiać swoje sprawy i nic więcej. Jakże to ekstrawaganckie rozumowanie!

Nigdy nie wątpiłem w Twój intelekt. Dokładnie tak właśnie uważam. Dodam, że Krzysiu jako redukcjonista genetyczny przejawia zgoła odmienną ... szkołę jazdy :)
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Drogi naprawdę nie mają służyć tak przyziemnym celom. W istocie służą przyspieszeniu (sic!) selekcji nadludzi, obdarzonych cechami niedostępnymi zwykłym śmiertelnikom.
problem w tym że cweluchy i lamusy uwazaja jak jezdza i wygrywaja a to samce alfa sie rozpierniczaja na drzewach i przegrywaja xD no ale to chyba prawda ze jak juz jakis samiec alfa dotrze gdzies po zapierdalaniu bo mu sie uda to ma przewage w konkurencji o panny. czyli albo bierzesz wszystko albo giniesz!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Ale pomyślcie tylko - gdyby tak Krzysiowi zlecić zaprojektowanie i budowę placów zabaw, to na drodze nie byłoby już tak strasznie, bo wstępna selekcja w dzieciństwie zawczasu wyeliminowałaby większość cweluchów... ;)
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Krzysio projektował huśtawki w Rabce ;)
W tamtejszym parku, w latach 80-tych były wielkie, metalowe huśtawki-łódki na 4 osoby (GAZDA będzie wiedział, o co cho). Zaopatrzone w dzioby i 4 pasażerów mogły z powodzeniem eliminować ciosem w czaszkę złośliwe małe cweluszki, które zaopatrzone w chujowy zestaw genów, zanadto się zbliżały. Nic takiego się nie wydarzyło, więc dawniej za komuny geny były lepsze. Przynajmniej w Rabce.
 

Alu

Well-Known Member
4 633
9 694
Co racja to racja. W późnych latach PRL bywały place zabaw, na których bez trudu można było połamać ręce i nogi, jeśli było się nieprzystosowanym do akapu cweluchem. Same zabawy były maksymalnie ryzykowne, przy użyciu akcesoriów jak potłuczone szkło, cegłówki, petardy i noże - i nikt nas nie kontrolował. Dzisiaj pewnie odebrano by nas rodzicom.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
problem w tym że cweluchy i lamusy uwazaja jak jezdza i wygrywaja a to samce alfa sie rozpierniczaja na drzewach i przegrywaja xD no ale to chyba prawda ze jak juz jakis samiec alfa dotrze gdzies po zapierdalaniu bo mu sie uda to ma przewage w konkurencji o panny. czyli albo bierzesz wszystko albo giniesz!
To nie tak. Giną najczęściej ci co przelicytowali. Czyli ci co uznali, że mają większego siusiaka niż w rzeczywistości.
Natomiast dzisiejszy świat jest od lat urządzony przez zorganizowanych cweluchów, którzy tak naprawdę stanowią mniejszość. W ruchu drogowym przejawia się to tym, że na drogach ginie za dużo przypadkowych.

@FatBantha
Dzięki za ten post. :)
Wprawdzie nie uważam do końca, że tak jest, niemniej przy okazji zwykłego nudnego przemieszczania na drogach, należy sobie jakoś umilić życie. Od lat mamy notoryczną walkę z nadmierną prędkością. Punkty, wysokie mandaty, odbieranie prawka... I co? Kierowy jeżdżą znacznie gorzej niż kiedyś. Ale mimo to większość kierowców chce jeździć szybciej, a ograniczenia ją uwierają.

W latach 80-tych i na początku 90-tych najbardziej lubiłem jeździć w Opolskim. Bo tam kierowca ciężarówki jak widział, że ktoś z tyłu zapierdala, to jak przed nim było wolne, to włączał prawy kierunkowskaz i zjeżdżał trochę na pobocze. Jak było coś niebezpiecznego, to włączał lewy na dwa mignięcia. Wyprzedziłeś i pozdrawiałeś go łapką, lub mignąłeś mu hazardem. Kultura, życzliwość i bezpieczeństwo. Jak gdzieś były pały, to wszyscy solidarnie ostrzegali. Jak jakiś hujek nie ustępował i nie zachowywał się jak należy, to wszyscy po kolei pokazywali mu arschlocha. Taki albo przestawał jeździć, albo zaczął się zachowywać kulturalnie jak reszta. Anarchia stosowana. By było ciekawiej epicentrum tego zjawiska było w pobliżu Twojej okolicy.

@tomkiewicz
Czy nie zauważyłeś, że niemal wszyscy za pierwotną przyczynę wypadku uznali prędkość? Jak psy Pawłowa. Bo zawsze jest winna nadmierna prędkość, alkohol (opcjonalnie narkotyki) i brawura. IMO - efekt dobrej tresury. Radio i tv mantrują to od pół wieku. Mój intelekt mając do dyspozycji tylko to jedno nagranie uznał, że mogły być i inne przyczyny. Gdyby ten pas był pusty, to zakręt można by spokojnie przejechać około 300. Stąd obrona motocyklistów.


______________________________
Wracając do tematu wątku.
Nie może tu zabraknąć Gruzina Giorgi Tevzadze (✟ R.I.P.), przy którym nasze rodzime «Bogusie BMW», zadaniowane w większości przez oficerów prowadzących, mogą się schować do nor.

 
Ostatnia edycja:

Pestek

Well-Known Member
688
1 879
Co racja to racja. W późnych latach PRL bywały place zabaw, na których bez trudu można było połamać ręce i nogi, jeśli było się nieprzystosowanym do akapu cweluchem. Same zabawy były maksymalnie ryzykowne, przy użyciu akcesoriów jak potłuczone szkło, cegłówki, petardy i noże - i nikt nas nie kontrolował. Dzisiaj pewnie odebrano by nas rodzicom.

Może to jednak nie było takie złe. Przynajmniej się za wczasu nauczyliśmy obchodzić z niebezpieczeństwem. Parę zdartych kolan, pociętych palców, guzów i podartych spodni, i nie trzeba teraz się sprawdzać czy 300 km/h to "na spokojnie" w zakręt wchodzić na motorze.
 
Ostatnia edycja:

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
13 003
Czy nie zauważyłeś, że niemal wszyscy za pierwotną przyczynę wypadku uznali prędkość? Jak psy Pawłowa. Bo zawsze jest winna nadmierna prędkość, alkohol (opcjonalnie narkotyki) i brawura. IMO - efekt dobrej tresury. Radio i tv mantrują to od pół wieku. Mój intelekt mając do dyspozycji tylko to jedno nagranie uznał, że mogły być i inne przyczyny. Gdyby ten pas był pusty, to zakręt można by spokojnie przejechać około 300. Stąd obrona motocyklistów.

Co do alko lub innych dragów. Żadną miarą nie przekonasz mnie, że człowiek po gorzale nie mogący idąc utrzymać linii prostej, będzie pilnował drogi i myślał jak jedzie za kółkiem. No nie, tego psa Pawłowa nie przekonasz.

Ten pas nie był jednak pusty, ale za to łeb w kasku, na co wszystko wskazuje, był taki u jednego i drugiego.

Pewnie powinienem dopisać, że nie jestem przeciwnikiem popierdalania jak jest okazja, ale nie, chyba tego nie zrobię, bo to dość oczywiste :)
 
Ostatnia edycja:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Żadną miarą nie przekonasz mnie, że człowiek po gorzale nie mogący idąc utrzymać linii prostej, będzie pilnował drogi i myślał jak jedzie za kółkiem.
Od razu podajesz skrajny przypadek. Większość pijanych za kółkiem jest po jednym kielonie lub po jednym, dwóch browcach.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
W latach 80-tych i na początku 90-tych najbardziej lubiłem jeździć w Opolskim. Bo tam kierowca ciężarówki jak widział, że ktoś z tyłu zapierdala, to jak przed nim było wolne, to włączał prawy kierunkowskaz i zjeżdżał trochę na pobocze. Jak było coś niebezpiecznego, to włączał lewy na dwa mignięcia. Wyprzedziłeś i pozdrawiałeś go łapką, lub mignąłeś mu hazardem. Kultura, życzliwość i bezpieczeństwo. Jak gdzieś były pały, to wszyscy solidarnie ostrzegali. Jak jakiś hujek nie ustępował i nie zachowywał się jak należy, to wszyscy po kolei pokazywali mu arschlocha. Taki albo przestawał jeździć, albo zaczął się zachowywać kulturalnie jak reszta. Anarchia stosowana. By było ciekawiej epicentrum tego zjawiska było w pobliżu Twojej okolicy.
Może nie jest to dziś już tak częste, ale dalej się czasem zdarza, zwłaszcza, gdy się jedzie głównymi drogami, które są dość szerokie - na przykład 94 do Opola.

Sam to kultywuję, zarówno aktywnie jak i biernie. Korzystam, gdy mi zjeżdżają, a gdy mi się nie spieszy, to sam zjeżdżam. Ale to też zależy od regionu w kraju, bo w wielu miejscach ludzie tego nie rozumieją. Tutaj rzeczywiście najmniejszy z tym problem. Ale to, co opisujesz działa na jednak nieco innej zasadzie i trudno porównywać to z sytuacją z filmiku.

Jak ktoś się nie mieści po swojej stronie drogi na zakręcie i wpierdala się na mój pas a przy tym trafia niemal stojący samochód (bo co to jest te 40 km/h), to nie mam wątpliwości, że jednak to on źle sobie prędkości skalkulował a nie ja. Tym bardziej, gdy na mojej stronie drogi wszyscy zmierzają do pełnego stopu, bo wypadek i przeszkoda leży tuż przed. Równie dobrze na moim miejscu mogłyby stać barierki maskujące wykop i też by się wjebał, więc nie ma za bardzo tutaj jakichkolwiek dylematów moralnych.

Zresztą jak już zapierdalasz, to zakładaj, że sytuacja na drodze jest chujowa, ale stabilna i samochody nie będą gwałtownie zmieniać swojego kierunku jazdy, tylko dlatego, że jako nadczłowiek chcesz sobie depnąć. Bo wtedy to już popadasz w nierealistyczny optymizm. Trudno powiedzieć, czy akurat ten motocyklista był optymistą, liczącym, że wszyscy się rozstąpią a przy tym zrobią mu elegancki szpaler, bo nie wiadomo czy zdążył coś pomyśleć, gdy już się wyłonił zza wywróconego kolegi i wjebał się w wóz autora filmu, ale samochód ten nie wykonywał żadnych gwałtownych czy w inny sposób niemożliwych do przewidzenia manewrów, utrudniających połapanie się w sytuacji. A w zasadzie tylko wtedy można byłoby lecieć na kogoś z pyskiem. Bierność jest najprostszą opcją do przewidzenia, bo nikt na ogół nie wyjeżdża na drogę, żeby grać z innymi w cykora. To jeszcze nie akap...

Nadczłowiek trafił na betę bez refleksu no i tyle - Drogowe Bóstwo Odjebanych Genów zważyło na szali sytuację i postanowiło, że skończyły się szanse na dalszą reprodukcję. I nie ma o co strzępić ryja, bo takie wyroki losu.
 
Ostatnia edycja:

Claude mOnet

Well-Known Member
1 034
2 339
problem w tym że cweluchy i lamusy uwazaja jak jezdza i wygrywaja a to samce alfa sie rozpierniczaja na drzewach i przegrywaja xD no ale to chyba prawda ze jak juz jakis samiec alfa dotrze gdzies po zapierdalaniu bo mu sie uda to ma przewage w konkurencji o panny. czyli albo bierzesz wszystko albo giniesz!
Wystarczy nie zapierdalać i mieć motór, panny same wchodzą do łóżka... i to wcale nie dresiary-blachary...
 
Do góry Bottom