Fronda, Polonia Christiana i inne prawackie przypały

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Jeżeli ludzie nie chcą gadać na jakiś temat, bo nie uznają go za specjalnie istotny albo co lepsze - są nieprzygotowani, żeby o nim mówić - mogą go zbywać lub zaniżać jego wartość. To w zasadzie powszechne zachowanie w takich sytuacjach. Nikt nie lubi przyznawać się do swojej niewiedzy.

Rzadkością jest otwarte postawienie sprawy i przyznanie, że się na czymś nie znam, więc nie będę się o tym wypowiadał. Tym bardziej u szurii, która chce się oportunistycznie znać na wszystkim, byle tylko pozostać chwilę dłużej w błysku jupiterów.

Myślę, że należy zacząć od najbardziej prawdopodobnych wyjaśnień cudzego zachowania, a nie wyskakiwać z sensacyjnymi teoriami. Nie wiem zresztą, czy zdążyły powstać loże masońskie rytu szurskiego i w co w XXI wieku bawią się panowie w fartuszkach.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172
Dla przypomnienia film z debaty

kr2y510 napisał:
Do wad należy skażenie lewicowymi ideami (dla niego istnieje taka bzdura jak "wolność do czegoś"), a do zalet należy to, że zainteresował tematem pełzającego marksizmu szerokie rzesze. Za rozpropagowanie tematu należy mu się pełen szacun.
Karoń pieprzy jakieś farmazony, snuje wizje spiskowe o marksistach kulturowych, zarzuca innym marksizm na podstawie idiotycznych przesłanek, a sam powtarza marksistowskie banialuki nie używając tej etykietki. Świadomie stosowana czy nie, działa to jak zasłona dymna. Ciężko jest promować marksizm wśród ludu, który ucierpiał przez marksistów. Jak się ubierze maskę antymarksisty robota jest łatwiejsza.
Pooglądaj sobie powyższy film z debaty a potem poczytaj komentarze zamieszczone pod tym materiałem filmowym. Jest tam mnóstwo wypowiedzi przedstawicieli tej jego sekty. Proponuję Ci ponownie dokonać oceny jaka jest rola Karonia w kształtowaniu postaw względem pełzającego marksizmu.

Przy okazji wstawię podsumowanie debaty z Karoniem dokonane przez Jakuba Bożydara Wiśniewskiego z jego fb:

Słynny marksistowski slogan głosi, że historia lubi się powtarzać - pierwszy raz jako tragedia, drugi jako farsa. Slogan ów został później sparafrazowany przez Nozicka, który stwierdził, że to marksizm lubi się powtarzać - pierwszy raz jako tragedia, drugi jako farsa. Otóż okazuje się, że to konkretne sformułowanie - w obu swoich wersjach - jest bardzo wnikliwe i nieomal profetyczne.

Marksizm tragiczny zdewastował w XX wieku połowę świata, pod względem zarówno fizycznym i gospodarczym, jak i mentalnym oraz kulturowym. Natomiast dzisiejszy marksizm farsowy jest jednym z istotnych czynników utrudniających odbudowę świata po owej dewastacji, zwłaszcza w zakresie drugiej pary wspomnianych wyżej względów. Przejawia się on np. w pojawieniu się coraz pokaźniejszej grupy osób, których pojmowanie procesów gospodarczych jest w wielu kluczowych punktach stricte marksistowskie, podczas gdy jednym z głównych elementów ich ideologicznej autoidentyfikacji jest silnie akcentowany deklaratywny antymarksizm.

Innymi słowy, mowa tu o osobach, które implicite w pełni akceptują założenia laborystycznej teorii wartości czy "eksploatacyjnej" teorii zysku, nie widząc w tym żadnej niezgodności ze swoim rzekomo antymarksistowskim światopoglądem, opartym przeważnie na założeniu, że ekonomia jest drugorzędna względem "walki rewolucyjnej" toczonej obecnie na polu kultury czy obyczajowości.

Tymczasem być może jest tak, że jednym z największych osiągnięć neomarksizmu spod znaku Szkoły Frankfurckiej i "teorii krytycznej" jest nie tylko zakażenie ideologią "walki klas" obszaru kultury, ale też całkowite odwiedzenie deklaratywnych obrońców kultury od zdobywania rzetelnej wiedzy ekonomicznej, a tym samym świadomości, że marksizm jest przede wszystkim zbiorem zideologizowanych i zhistoriozofizowanych potocznych gospodarczych przesądów. Rezultatem jest to, że ignoranckie frazesy o "złodziejskiej wymianie czegoś za nic" czy "spekulacyjnym odrywaniu cen od obiektywnej wartości dóbr" słyszy się już nie tylko od jawnych ideologów marksizmu, ale też od płomiennych orędowników rzekomego antymarksizmu.

Nie trzeba dodawać, że w obliczu tego rodzaju mętliku pojęciowego krzewienie rzetelnej wiedzy ekonomicznej - a tym samym budowanie autentycznie antymarksistowskiego systemu globalnej współpracy społecznej opartego o naturalne harmonie ekonomiczne - obarczone jest dodatkowymi trudnościami. Stąd tak istotne jest dziś to, aby w kontekście solidnego nauczania ekonomii - oraz innych nauk społecznych - dbać w sposób szczególny o uporządkowanie owego mętliku. Tylko wówczas uda się skutecznie wyjść naprzeciw nie tylko staroświeckiemu kłamstwu, ale też nowoczesnemu bełkotowi, który z tych dwojga jest być może groźniejszym wrogiem prawdy.
 

The Silence

Well-Known Member
429
2 591
Kaja Godek chce zakazu manifestacji LGBT. Jest gotowy projekt ustawy. "To próba kneblowania obywateli"
Pod projektem ustawy zakazującym zgromadzeń, podczas których "propagowane byłyby m.in. związki osób tej samej płci", trwa już zbiórka podpisów. - Trzeba w sposób systemowy ograniczyć homopropagandę na ulicach, bo państwo jest niewydolne - twierdzi w rozmowie z WP Kaja Godek, założycielka Fundacji Życie i Rodzina, która zainicjowała projekt. Karnista komentuje: - To próba kneblowania obywateli.


Rozumiem, że ktoś może nie przepadać za takimi czy innymi środowiskami, ale ograniczanie prawa do manifestacji to zwykły zamordyzm.
 

The Silence

Well-Known Member
429
2 591
Sebiksowa husaria chwali się z własnego troglodytyzmu. Nie wiem jak głupim trzeba być, żeby publicznie przed kamerą przyznać się do napaści.



EDIT: Oryginalny film został usunięty przez youtube, wiec wrzucam omówienie Szymona.
 
Ostatnia edycja:

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
Grecjan, to nawet Słowianie i Polanie by wsparli zaiste.
Szkoda, że oryginał zniknął bo komentarze tego Szymona są zupełnie zbędne.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Patrz pan, to z pewnością Trudeau i Biedroń są również krypto-kalwinistami, jak my.

Zadziwiające, że jeśli nie można wprost postawić liberalizmowi sensownych zarzutów, to się wymyśla takie naciągane bzdury i sądzi, że to ujdzie bez uszczerbku dla własnej reputacji.

Adam Wielomski otwiera Kabareton Filozofii Polityki i wystawia swoje skecze. Desperacka wręcz próba dezawuacji Misesa Biedroniem ma jakieś tam walory komediowe, ale może najzabawniejsze jeszcze przed nami.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wolność jednostki jako cel sam w sobie, z jednej strony prowadzi do agendy LGBT, a z drugiej do prowadzenia konserwatywnych portali i zakładania fundacji z żoną.

Dzieje się tak, ponieważ wolność jednostki umożliwia robienie w ogóle czegokolwiek, czymkolwiek by to nie było.

Wielomski zatem według własnej logiki powinien dość do wniosku, że sam jest tylko liberałem oraz wnuczkiem ideowym Misesa, który wprawdzie nie spodziewał się, co ten Wielomski będzie ze swoją wolnością robił, ale co nas to obchodzi, mówimy przecież o tym, do czego się realnie przyczynił.

Do jego własnej ławy oskarżonych go doprowadzić, niech siedzi na niej z innymi liberałami!
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Dzieje się tak, ponieważ wolność jednostki umożliwia robienie w ogóle czegokolwiek, czymkolwiek by to nie było.

No nie, w jego konserwatywnym świecie, cokolwiek będzie Wielomski chciał robić, będzie dobre i dozwolone. I tak właśnie będzie dobrze, a nie jak każdy będzie robił co tam sobie chce.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Ach ten dylemat - konsumpcjonizm albo ludobóstwo. Cóż tu wybrać?

Kiedy tak ostatnio przerzucałem kanały telewizyjne napotkałem na dwa przeciwstawne sobie obrazy, w równym stopniu będące odzwierciedleniem sytuacji, która ma aktualnie miejsce na świecie. Tragiczne obrazy spalonych miast Charkowa, Mariupola, Mikołajewa, Czernihowa czy Kijowa przeplatają się z obrazami reality show, pełnymi błyszczących twarzy celebrytów, opalonych ciał modelek po rekonstrukcjach plastycznych, luksusu hotelów i basenów w kurortach wypoczynkowych, piaszczystych plaży, gdzie nagrywane są rozmaite programy, jak choćby emitowany przez TVN „Hotel Paradise”. Na najbardziej antyrosyjskiej stacji tragizm wojny przeplata się z rozkoszą i błogą nieświadomością tego co się dzieje na Ukrainie. Widzimy blichtr wielkich miast rozpromienionych neonami, a z drugiej strony rozpaczliwą walkę o przetrwanie w miastach, które wyglądają jak po katastrofie nuklearnej. Widzimy reklamy zachęcające do kupna rozmaitych produktów, z drugiej – obrazy wojny, które skądinąd również dobrze się sprzedają, gdyż olbrzymi popyt na nie wykreowały w ostatnich dziesięcioleciach setki produkcji hollywoodzkich epatujących przemocą.
W jednej ze stacji telewizyjnych nazajutrz po katastrofie zrozpaczona prezenterka pytała korespondenta i eksperta ds. wschodnich: jak to jest możliwe, że XXI wieku dochodzi do wojny w Europie, przecież żyjemy w tak wspaniałym i ucywilizowanym świecie, którego technologie umożliwiają nawet robienie sobie operacji plastycznych? Przytomny komentator – chyba z „Rzeczpospolitej” – odpowiedział, że robienie operacji plastycznych akurat o niczym nie przesądza, gdyż Władimir Putin najprawdopodobniej też przeszedł kilka operacji plastycznych twarzy, by stać się bardziej piękny dla swoich wyborców. Scenka ta trafnie pokazuje jednak jaki, jest stan świadomości naszych elit, i co uważają one za największy problem naszych czasów.
Dla mnie osobiście oba z emitowanych obrazów są równie wstrętne i nie chciałbym żyć w świecie, w którym będę musiał wybierać pomiędzy jednym, a drugim. Rosyjska wojna nie ma w sobie nic z patosu wojen rycerskich, to raczej akt desperacji, i walenie głową w mur. Nawet doświadczenia I wojny światowej, która była jak wiadomo, pierwszą wojną totalną, wprawiały w zachwyt literatów i estetów, by wymienić Ericha Marię Remarque’a czy Ernsta Jüngera z jego „Stalowymi Burzami” bądź „Księciem Piechoty”. Raczej nie przytrafi to się wojnie obecnej, gdyż nie sądzę by znaleźli się jacyś ludzie pióra chcący sławić jej przymioty i cele strategiczne, może za wyjątkiem rosyjskich filozofów tradycjonalizmu integralnego. Nawet jeśli ta wojna ma w sobie coś heroicznego, choć jest to w istocie heroizm tchórzostwa i heroizm bezsilności, któremu towarzyszy bezsensowna śmierć i zniszczenie, przy nikłym morale żołnierzy.
Wojna jest wstrętna, wstrętne jest jednak także to co jest jej rewersem – królujący w społeczeństwach wysokorozwiniętych konsumpcjonizm i hedonizm, zgodnie z którym przyjemność jest najwyższym celem w życiu człowieka. To ostatnie znamionuje zresztą okres zmierzchu bądź upadku, schorowanej na starość zachodniej demokracji. Tam blichtr wielkich miast i rozradowanego z byle powodu społeczeństwa dobrobytu miesza się z jałowością postaw duchowych. Nie przez przypadek Emil Cioran – Zachód utożsamiał ze zgnilizną, która ładnie pachnie i uperfumowanym trupem. Obawiam się, że patrząc długookresowo taki model kultury będzie w ofensywie i to pomimo chwilowej hegemonii rosyjskiej. Świat demoliberalny stopniowo poszerza swe wpływy, a globalne korporacje przy błogosławieństwie Billa Gatesa i George’a Sorosa już przebierają nogami by uczynić z Ukrainy, z Białorusi czy z Rosji społeczeństwa konsumentów.
„Rosja i wirus wolności” – taki tytuł nosi znakomity, profetyczny esej przytaczanego wyżej Ciorana z 1960 roku. Dobrze ujmuje on istotę rzeczy. Autor zmaga się w nim z dylematem. Z jednej strony pociąga go Szwajcaria i pisze, że wszystkie kraje powinny być takie jak ona oraz „jej wzorem rozmiłować się i wycieńczyć w higienie, jałowości, bałwochwalstwie praw i kulcie człowieka”. Wolność „na modłę szwajcarską” jest tu wirusem, rozprzestrzeniającym się po świecie w sposób lawinowy i niekontrolowany, podobnie jak rozprzestrzenia się dziś pandemia covid-19. Czy możliwy jest wyłom? Rumuńskiego aforystę pociągają też narody rozgorączkowane i nienasycone, takie jak Rosja, która pomimo jej barbarzyństwa i opętania mają do odegrania ważną rolę w Europie i których wigor – jak powiada z kolei Aleksander Hercen – przyćmi dawny wigor narodów germańskich. Po której zatem stronie stanąć?
Dylematy tak rozumianego zderzenia kulturowego są też fabułą pamiętnego filmu „Szczęśliwego Nowego Jorku” Janusza Zaorskiego opiewającego losy grupki polskich emigrantów na Greenpoincie w Nowym Yorku. Niezapomniane są dialogi z udziałem Bogusława Lindy, który chwali uśmiechnięte do wszystkich twarze Amerykanów, na tle zrozpaczonych i zakazanych polskich „mord”. Mi jednak przychodzi do głowy inny kadr z tego filmu, w którym grany przez Cezarego Pazurę Leszek „Azbest” w monologu przed kamerą zapewnia, że Ameryka to przyszłość, a kiedyś „wszędzie będzie Ameryka” – w Polsce, w Rosji, w Chinach, wszędzie.
Gdy dotarło do mnie przesłanie tej sceny poczułem w sercu głęboki niepokój i oblałem się zimnym potem. Ujrzałem demoliberalny walec niwelujący wszystkie różnice kulturowo-cywilizacyjne i sprowadzający je do różnych smaków tego samego w gruncie rzeczy, bo zmodyfikowanego genetycznie jogurtu. Nie, nie chcę tego. Spraw Boże, by to się nie stało. Ocal Chiny, ocal Rosję, ocal Turcję, ba ocal Koreę Północną i wszystkich tyranów świata, byleby tylko świat nie stał się jednym wielkim Disneylandowskim parkiem rozrywki, gdzie o tożsamościach narodowych będziemy się uczyć w muzeach, a jedynym problemem obywateli będzie dylemat: zrobić czy nie zrobić sobie operację plastyczną.
Z drugiej jednak strony patrząc, zrozumiałem, że wizja Leszka „Azbesta” to tylko utopia, kolejna z gatunku tych, co teoria „końca historii” Francisa Fukuyamy, choć wystarczająco powabna by mogły jej ulegać naiwne zachodnie środowiska intelektualne zamknięte w swych bańkach mydlanych. W rzeczywistości zawsze będzie alternatywa, o poza demoliberalnym, sytym i pysznym Zachodem będą też inne kręgi cywilizacyjne. Tyle tylko, że będą się one coraz bardziej dystansować od Europy, a pomiędzy Wschodem i Zachodem kontynentu wyrośnie nowa Żelazna Kurtyna.
Michał Graban

Może powinienem uznać cały portal Konserwatyzm.pl za rosyjską agenturę wpływu i przestać się dziwić, ale raz po raz zaskakuje mnie, że ci ludzie nie wyobrażają sobie żadnej możliwości wewnętrznego oporu wobec trendów, jakie ich niepokoją na Zachodzie i liczą jak jeden mąż, że zmienić może coś jedynie napaść z zewnątrz.

Jeśli to nie jest ostateczna dekadencja, to nie wiem, co miałoby nią być.
 
Do góry Bottom