Dywagacja ekonomiczna

military

FNG
1 766
4 727
O rany, ledwie przebrnąłem przez ten wątek. Wam naprawdę nadal chce się dyskutować? 21-latek, niesplamiony zapewne żadną pracą i mieszkający z rodzicami, z niezachwianą pewnością siebie tłumaczy wam jak żyć i co jest najlepsze dla każdego z was. Jak to sobie uświadomicie, to to się staje naprawdę zabawne.:) Myślę, że kolega Kukuryku powinien najpierw uświadomić sobie rozmiar własnej ignorancji - to jest pierwszy krok do zrozumienia świata.
 
OP
OP
K

kordikos

Member
76
0
Innymi słowy, takie wędliny były sprzedawane, bo ludzie z Constar zdawali sobie sprawę z tego, że ujdą bezkarni i korzystniejsze dla nich było oszukiwać niż być uczciwym.
Kwestia reformy systemu sprawiedliwości.

Jeśli ten system będzie działał (dużo) lepiej w waszym libertariańskim (k)raju to to ma sens. Ale zaznaczę jeszcze raz, to jest odpowiedzialność karna a nie obawa przed konkurencją , stratą reputacji wśród klientów i tego typu motywy.

Ale nawet najlepiej ogarnięty aparat sprawiedliwości nie załatwi tego, że większość ludzi nie patrzy na znaczki czy skład i sporo firm nie będzie w takie coś specjalnie inwestować.

Takie dublowanie funkcji ma miejsce tylko wtedy, gdy ludzie nie mają do siebie zaufania i płacą za dodatkowe kontrole. To nie jest cecha immanentna wolnego rynku, tylko wypadkowa wartościowań okolicznej społeczności. Tam, gdzie będą się oszukiwać, koszta będą rosły, tam gdzie będą uczciwi, prowadzenie interesu będzie tańsze.
Wiadomo że nie żyjemy w utopii tak więc kolejna taka instytucja która posiada takie same zaplecze jak firma certyfkikująca która wydała ogromną kasę na badania - będzie potrzebna. (A kto wie, czy nie te wszystkie korporacje razem wzięte)

Wy powiecie że tak jest dobrze, bo ma to miejsce na wolnym rynku.

No to dobra, wy kierujecie się maxymalną wolnością, ja kieruję się rachunkiem korzyści i strat jakie nastąpi dla ogółu społeczeństwa i tutaj do żadnego kompromisu raczej nie dojdziemy, tak więc tutaj kończę już dyskusję a potem opiszę jak można sensownie zorganizować aparat państwa.

A military popada w swego rodzaju narcyzm którym tylko się ośmieszacie. "Jak on w ogóle może z nami się 100% nie zgadzać? Na pewno to jakiś dzieciak który nic nie wie jeszcze o życiu i o świecie". Wbrew pozorom, ja mam elastyczny światopogląd. Ty zachowujesz się jak oburzony dzieciak, któremu ktoś chce wmówić że nie ma Świętego Mikołaja...
 

Aterlupus

Well-Known Member
474
971
Dziwisz się, że ktoś wytyka ci arogancje gdy w każdym poście piszesz: "uważam, że moralne i dobre jest istnienie posiadającej monopol na przemoc organizacji, która będzie atakować ludzi i pozbawiać ich własności tak, aby mogła ona realizować cele, które uważam za słuszne"? ;)
 

military

FNG
1 766
4 727
Kolego (sorry, ale masz trudną do zapamiętania ksywkę): ja swój światopogląd ukształtowałem dzięki praktyce, tzn. pracując u prywaciarzy w Polsce i poza Polską, przeprowadzając się w poszukiwaniu szans, mając do czynienia z najróżniejszymi urzędami, a wreszcie zakładając własną firmę. Spędzając łącznie parę dobrych tygodni na pierdoleniu się z systemem, przekonałem się, co nie działa, co jest bezsensowne, co mnie ogranicza; poznałem system nie tylko od strony klienta-roszczeniowca, ale i sprzedającego (co nie sprawia, że nagle przestaję być klientem).

Żyję na własną rękę, więc przede wszystkim interesuję się sobą. Kiedy zorientujesz się, że nie możesz realizować ambicji, bo jesteś po prostu okradany, będziesz miał w dupie rachunek korzyści i strat dla społeczeństwa. Społeczeństwem najłatwiej interesować się, kiedy mamusia płaci za ciebie rachunki. Wiem, bo też byłem na tym etapie. Wtedy liczy się świat, ludzkość, a nie ty - bo co znaczy jeden człowiek, kiedy tylu jest w potrzebie? Przekonasz się, kiedy sam będziesz musiał zająć się własnym życiem.

Ale najbardziej różni nas coś innego: nawet mimo tego, że jestem od ciebie trochę starszy i, jak mniemam, bardziej doświadczony w tym i owym, nie mam śmiałości żeby z taką nieskończoną pewnością siebie pouczać innych; żeby decydować za nich o ich życiu i wmawiać im, że wiem lepiej, co dla nich dobre. Dlatego jestem na tym forum, na którym najważniejsza jest filozofia: rób co chcesz, po prostu nie wchodź mi w drogę. Nie rozumiesz filozofii tego forum i nie rozumiesz naszych motywacji - bo gówno wiesz. Ignorancja i pogarda dla ludzi (których traktujesz jak bezmózgą masę, co to zacznie wpierdalać kamienie jeśli ktoś im tego nie zabroni) po prostu wypływa z twoich postów.

Kiedy wreszcie oderwiesz się od cyca i spróbujesz zrealizować ambicje - pod warunkiem, że jakieś masz - przekonasz się, jaki jest problem z socjalizmem. Kiedy dojdziesz do wniosku, że mógłbyś spełniać się tak jak marzysz, ale nie możesz, bo musisz oddawać górę pieniędzy w myśl umowy, której nikt ci nie proponował i której nie możesz odrzucić, zobaczysz kto ma utopijny światopogląd. A kiedy znajdziesz jakąś enklawę ludzi myślących podobnie, i kiedy wparuje tam jakiś gówniarz-studencik, co myśli że wie lepiej od ciebie, jak powinieneś żyć, znienawidzisz taką osobę i być może w złości powiesz jej coś w rodzaju "odpierdol się od mnie, skurwysynu".

Pożyj więc jeszcze kilka lat zanim zaczniesz przekonywać wszystkich, że potrafisz lepiej pokierować ich losem; zdobądź doświadczenie, zmień pracodawców, zacznij żyć na własny rachunek, poznaj system od obu stron i w praktyce, a nie z książek. Zrób to i skonfrontuj swój światopogląd z rzeczywistością, a dopóki tego nie zrobisz, dopóki nie zadasz sobie tego trudu - odpierdol się ode mnie, skurwysynu.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
No to dobra, wy kierujecie się maxymalną wolnością, ja kieruję się rachunkiem korzyści i strat jakie nastąpi dla ogółu społeczeństwa i tutaj do żadnego kompromisu raczej nie dojdziemy, tak więc tutaj kończę już dyskusję a potem opiszę jak można sensownie zorganizować aparat państwa.
Stary, ja też kieruje się rachunkiem zysków i strat, tylko za cholery nie potrafię dostrzec zalet państwa. Wcale nie są bardziej ekonomiczne, wręcz przeciwnie. Oczywiście są korzystne dla wąskiej grupy rządzących ale jak sam pisałeś, chodzi o ogół społeczeństwa.

Ty zachowujesz się jak oburzony dzieciak, któremu ktoś chce wmówić że nie ma Świętego Mikołaja...
To ty wierzysz w świętego mikołaja (państwo) i my próbujemy cię uświadomić ale bronisz się jak możesz.
"No dobra, może i nie ma magicznych latających reniferów, ale na pewno musi istnieć bo nie byłoby stać moich rodziców na taki prezent."
(autentyczna wypowiedź jednego z moich kolegów w podstawówce, kiedy mówiłem mu, że nie ma mikołaja).

"No dobra, może nie zawsze nie jest idealne i też jest korupcja, ale jakoś to wszystko działa więc państwo się sprawdza."

Co do wypowiedzi military, ja w sumie jestem nierobem mieszkającym z mamą a mimo wszystko mam poglądy jakie mam. To co mówisz, zazwyczaj wypowiadają etatyści "Jak żyjesz na garnuszku u mamusi to możesz być idealistycznym utopistom ale jak zaczniesz dorosłe życie to będziesz wiedzieć, że jednak państwo się przydaje, kiedy pracodawca ciebie wypierzy a państwo, którego tak nie znosisz daje ci środki do życia".

Tak więc, doświadczenie życiowe może prowadzić w stronę wolności, jak i zupełnie przeciwnie. Wszystko zależy od założeń. Jeżeli są błędne, to wnioski także będą błędne.

Przykładowo, jeżeli wyrzuci mnie pracodawca a nie będę miał żadnej roboty, to ja utwierdzę się w przekonaniu, że wolny rynek jest potrzebny, bo byłoby więcej pracodawców a sam mógłbym prowadzić działalność, zaś etatystę utwierdza w przekonaniu, że państwo jest potrzebne, bo uratowało go zasiłkiem przed 'krwiożerczym' kapitalizmem a nawet potrzeba go jeszcze więcej aby zakazać zwalniać pracowników itp.
 

military

FNG
1 766
4 727
No ja jestem jednak przekonany, że dopóki nie zaczniesz sam odprowadzać podatków (zamiast dostawać netto od pracodawcy, lać na brutto i jojczyć, że tak mało), nie będziesz w stanie tak naprawdę doświadczyć kradzieży.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
Dzięki państwu nigdy nie założyłem żadnego biznesu, choć planowałem. Składki i podatki mnie wystraszyły.

To jest na zasadzie, że ktoś do mnie celuje z karabinu i mówi, że zastrzeli mnie jeżeli tylko spróbuję uciec. Ja oczywiście nie uciekam, ale nie wydaje mi się, że nie dostałem krzywdy tylko dlatego, że wymusił na mnie takie zachowanie abym nie poniósł najgorszych konsekwencji.

A podatki płacę jak każdy inny, nawet kupując głupiego batona płacę VAT, akcyzę i czyiś dochodowy (zwiększa to koszty pracowników a więc i cenę produktu pośrednio).

A swoją droga, brutto i tak nie jest pełną kwotą, jaką płaci za ciebie pracodawca.
 

military

FNG
1 766
4 727
Dzięki państwu nigdy nie założyłem żadnego biznesu, choć planowałem. Składki i podatki mnie wystraszyły.

Czyli inny przypadek, ale też próbowałeś i też państwo sprowadziło cię na ziemię. Jedno licho, w jaki sposób to zrobi - w każdym razie musisz spróbować, żeby się przekonać. Jeśli nigdy nie próbowałeś, będziesz przeświadczony że państwo wcale nie jest takie złe, bo przecież nie odczuwasz skutków jego działania (co najwyżej pozytywne - siedzisz i dostajesz zasiłek za nic).

EDIT:
Albo ujmę to inaczej: jeżeli nigdy nie zostałeś ograniczony, próbując coś osiągnąć (bo nie próbowałeś), nic dziwnego, że nie będziesz miał nic przeciwko ograniczaniu innych ludzi. Każdy mierzy według swojej miary.

EDIT2:
Wiem że brutto nie jest pełną kwotą - sam przelewam własnoręcznie każdy grosz haraczu - ale ludzi nie interesuje nawet brutto. Z jednej strony słusznie (bo to pieniądze których nie widzą i nie dostają), ale z drugiej - gdyby wiedzieli, ile tak naprawdę jest im zabierane, inaczej by patrzyli na państwowego anioła stróża.
 
OP
OP
K

kordikos

Member
76
0
Wy myślicie że wszyscy poza libertarianami to nieroby na utrzymaniu rodziców lub państwa, tacy co nigdy nie próbowali założyć działalności gospodarczej itd.?
 

military

FNG
1 766
4 727
Kolejny przykład pogardy dla ludzi - traktujesz wszystkich jak jedną masę. Tu nie ma "wy". Odpowiadasz chyba na mojego posta, więc zwracaj się do mnie, ew. do Zbyszka; najlepiej określ, co komentujesz i do kogo. Jeśli przez "wy" masz na myśli "wy, obywatelu military", odpowiadam: nie, myślę że konkretnie ty jesteś nierobem. A nawet nie tyle nierobem, co osobą, która jeszcze nie weszła na rynek pracy, a już próbuje go regulować.
 
OP
OP
K

kordikos

Member
76
0
nie, myślę że konkretnie ty jesteś nierobem. A nawet nie tyle nierobem, co osobą, która jeszcze nie weszła na rynek pracy, a już próbuje go regulować.
Przesadzasz ziomek, po prostu przesadzasz... W swoim otoczeniu też bojkotujesz wszystkich, którzy nie są libertarianami?
 

military

FNG
1 766
4 727
Kolego towarzyszu, zacznijcie używać słownika - gdybym cię bojkotował, nie rozmawiałbym z tobą (na tym polega pieprzony bojkot). Jak możemy dyskutować, skoro nie znasz znaczenia prostych słów?
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 052
Kolejny przykład pogardy dla ludzi - traktujesz wszystkich jak jedną masę. Tu nie ma "wy". Odpowiadasz chyba na mojego posta, więc zwracaj się do mnie, ew. do Zbyszka; najlepiej określ, co komentujesz i do kogo.
Hehe, Military, ale podobne posty Ty pisałeś na początku, też Cię prosiłem, żebyś się zwracał pojedynczo do mnie albo kogoś innego :p
Edytowano

kordikos napisał:
No to dobra, wy kierujecie się maxymalną wolnością, ja kieruję się rachunkiem korzyści i strat jakie nastąpi dla ogółu społeczeństwa i tutaj do żadnego kompromisu raczej nie dojdziemy, tak więc tutaj kończę już dyskusję a potem opiszę jak można sensownie zorganizować aparat państwa.
Nie istnieje coś takiego jak korzyść ogółu społeczeństwa. Przepisz 100 razy. Kierujesz się rachunkiem korzyści i strat... co to znaczy?

Zauważyłem ogromną różnicę między anarchokapitalistami a zwolennikami państwa ultraminimum. Ci drudzy wciąż patrzą na ludzi jak na bydło, które musi się podporządkować hodowcy. Nie patrzą z perspektywy człowieka (czyli siebie!) tylko z perspektywy jakiegoś nieokreślonego "społeczeństwa". Dalej siedzi w nich inżynier społeczny. Wg mnie nie różnią się wiele od komunistów, dlatego dla mnie to jedna banda jest. I nie dziw się, jak ktoś cię zwyzywa tu od komucha, podczas gdy byłeś przekonany, żeś wolnorynkowiec.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
O rany, ledwie przebrnąłem przez ten wątek. Wam naprawdę nadal chce się dyskutować? 21-latek, niesplamiony zapewne żadną pracą i mieszkający z rodzicami, z niezachwianą pewnością siebie tłumaczy wam jak żyć i co jest najlepsze dla każdego z was. Jak to sobie uświadomicie, to to się staje naprawdę zabawne. Myślę, że kolega Kukuryku powinien najpierw uświadomić sobie rozmiar własnej ignorancji - to jest pierwszy krok do zrozumienia świata.
Nawet jeśli, to jest forum dyskusyjne i służy do dyskutowania, a nie czekania aż kordikos znajdzie sobie robotę, dojrzeje i zmieni zdanie. Albo polemizujesz z tym co aktualnie ma w głowie, albo sobie odpuszczasz. Narzekanie, że nie jest taki, jaki chciałbyś aby był, nie jest ani konstruktywne, ani dekonstruktywne (nie pomoże mu nijak zmienić światopoglądu, obalając obecny) - jedyne co spowoduje, to że się zamuruje przed personalnymi wycieczkami, słusznymi czy nie.

Ja mogę z nim pogadać, chociażby z tego powodu, że nie chce mi się czekać na wspomniane próby podjęcia przez niego pracy. Zresztą i one nie gwarantują, że zmienią mu się poglądy - przecież może się tylko utwierdzić, że ma rację, gdy nie znajdzie normalnej pracy, bo pracodawcy zobaczą jaki ma stosunek do ewentualnych klientów i skończy faktycznie jako urzędas, pośród podobnie myślących. Warto więc przechodzić nad tym obojętnie i nic nie robić? Koleś tu przyszedł, więc zadał sobie więcej trudu niż większość jego rówieśników - to, że zrobił to z lekka aroganckim nastawieniem i myślał, że będzie mu łatwiej niż się wydawało, dowodzić wyższości swego światopoglądu, to już co innego i mnie to nie przeszkadza, bo też nic nie zmienia. Ma we łbie najlepszą rzecz na jaką go aktualnie stać, jak każdy zresztą, i na tym trzeba pracować, zamiast narzekać.

Widzicie - sądzę, że w takich niezłożonych dyskusjach netowych, aby naprawdę skłonić kogoś do zakwestionowania własnego stanowiska, albo przynajmniej nad solidnym zastanowieniem się nad nim, trzeba znaleźć i wypreparować jego główne założenia. Mogą one być przez oponenta przyjęte nie do końca świadomie i on sam może nie zdawać sobie sprawy, tym bardziej ze względu na młody wiek czy niewielkie doświadczenia erystyczne. Z racji tego, że Ty, kordikosie, stanowisz wciąż młodzież, uznałem że w w Twoim przypadku te założenia nie będą specjalnie złożone i można będzie je ująć w jednym zgrabnym ideale, przez jaki patrzysz na świat i oceniasz państwo czy rynek. Poszukajmy więc tej Twojej soczewki, która zniekształca Ci ocenę rzeczywistości.

Na początku, faktycznie myślałem, że interesuje Cię problem źle opisanych produktów i jesteś ciekawy jak można rozwiązać ten problem bez państwa. Może zresztą i byłeś, ale potem zauważyłem coś zastanawiającego. Po otrzymaniu całkiem rozsądnych odpowiedzi, zacząłeś kwestionować podane rozwiązania, optując za rozwiązaniami etatystycznymi, jako lepszymi. Kiedy próbowano Ci uzmysłowić, że etatystyczne rozwiązania nie są wcale lepsze, zacząłeś podwyższać poprzeczkę dla rozwiązań wolnościowych, twierdząc że zapewniają one co najwyżej tendencję, ale nie gwarantują pewności (tak jakby państwo ją gwarantowało...).

I właśnie to dało mi do myślenia: Twoje zafiksowanie na pewności. Ale ono samo to było jeszcze za mało. Drążyliśmy temat i dotarliśmy do "negatywnych przykładów" na działanie rynku w postaci plastrów aikido, dewocjonaliów i zawirusowanych komputerów. Ludzie są zabobonni bądź ignoranccy i ma to przełożenie na rynek, że pojawiają się odpowiednio skrojone dla nich usługi. Dla mnie to jest normalne, że obraz rynku wynika z obrazu społeczności. I dalej: że obrażanie się na jakieś produkty, w zasadzie jest obrażaniem się na ludzi i potrzeby, które są powodem istnienia tych produktów. Wreszcie rzuciłeś takimi tekstami:

"W tym przypadku widać, że nie jest to ogólnie korzystne dla ludzkości, mimo że jest optymalne z punktu widzenia rynku."

"O k***a to może wszystko co ma miejsce na rynku jest dobre dla ludzkości?"

I po tej reakcji dotarło wreszcie do mnie, co jest tym Twoim punktem wyjścia, pod który wszystko podporządkowujesz. To ideał bezbłędności. Starasz się stworzyć model organizacji społeczeństwa nie popełniającego błędów lub minimalizującego ich liczbę do minimum. Czepiasz się powstałej i wyznawanej dobrowolnie zabobonności, chcesz z nią walczyć, zabraniając handlu rzeczami opartymi na zasadzie placebo, w których działanie ludzie chcą wierzyć. (Niech zgadnę, z tego samego powodu, postulowałbyś państwowy zakaz obrotu środkami homeopatycznymi, tak?)

I teraz wszystko staje się jasne:
  • socjalizm krytykowałeś tylko z powodu tego, że skłania ludzi do błędów, co jest zresztą prawdą,
  • wolny rynek nie wystarcza Ci dlatego, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż ludzie mogą całkiem dobrowolnie popełniać błędy i część biznesu może opierać się na tym, że chcą te błędy popełniać bądź je popełniają,
  • bronisz państwa, bo widzisz w nim niezależny mechanizm do zapobiegania błędom popełnianych na wolnym rynku i nie możesz się pogodzić z jego utratą, bo straciłbyś narzędzie do eliminowania błędów powstałych w warunkach dobrowolności.
Ale aby zweryfikować czy to faktycznie bezbłędność stoi za tym wszystkim, pozwoliłem sobie na małą podpuchę. Na Twoje pytanie:

W zależności od specyfiki produktu z innych - generalnie jednak od ludzi, którzy znają się na danej branży i są, można powiedzieć, naturalnymi autorytetami w danej dziedzinie.
I na podstawie TEGO się będziesz kierował czy dany produkt jest rakotwórczy, czy nie? Będziesz się wypytywał profesorów albo jakichś innych znawców?
najpierw chciałem odpowiedzieć twierdząco, ale uznałem, że rozmowa potoczy się w kierunku, który nie da mi właściwego rozpoznania. Odpowiedziałem więc, zgodnie z prawdą zresztą, ale inaczej: że rakotwórczość nie jest moim głównym zmartwieniem i nie będę przeznaczał środków na prewencję akurat w stosunku do raka. Natomiast gdyby mi zależało, to bym przeznaczał.

A jaka była Twoja odpowiedź?
To jest ładne gadanie na aktualnym rynku. Tak to nawet taki inteligent nie będzie miał pewności co ma dany produkt.
Generalnie więc była wątpiąca i kwestionująca moje decyzje i preferencje. Wątpi i kwestionuje się czyjeś decyzje wybory wtedy, gdy:
  1. są one niezgodne z doświadczeniem
  2. są one niezgodne z wyznawanym przez siebie ideałem
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Rozważmy więc: czy moja obojętność wobec swojego stanu zdrowia jest niezgodna z doświadczeniem? Na świecie pełno jest wujków, którym lekarz zabronił coś jeść, pić czy palić, ale oni upierają się przy swoim, nawet szybszy zgon nie robi na nich większego wrażenia i nie zamierzają się podporządkowywać zaleceniom konowała. Jakość życia z używkami stanowi dla nich wyższą wartość niż jego długość. Ja mogę być jednym z nich. W końcu wyżej mogę wyceniać beztroskę i nonszalancję względem rakotwórczych zagrożeń niż dłuższe, ale ostrożniejsze życie, prawda? Nie masz więc powodów by mi nie wierzyć. Podobnie zgodne z doświadczeniem jest istnienie maniaków zdrowego trybu życia, którzy czytają wszelkie możliwe ekspertyzy, by wyeliminować czynniki chorobotwórcze. Jesteś w końcu praktykiem, a nie teoretykiem, cenisz empiryzm, żyjesz ponad dwie dekady, więc musisz znać zarówno przypadki ludzi jednego i drugiego rodzaju. Z tego powodu uznaję, że kwestionowałeś moją wypowiedź, nie ze względu na 1. a na 2.

Dlaczego? Dlatego, że dałem Ci odpowiedź, w świetle której Twój ideał robi się kompletnie nieistotny. Jest zbędny. Powiedziałem mianowicie, że w sumie nie zależy mi w tym wypadku na pewności wiedzy, ani wiedzy w ogóle, bo niczego ona w moim zachowaniu nie zmieni. Czy zachoruję na raka, czy nie - nie uznam swoich poprzedzających to zdarzenie czynów za błędne i tak czy owak nie będę ich żałował. Wyminąłem więc cały ten Twój protekcjonalizm, bo Ty chcesz w zarodku minimalizować ryzyko popełnienia przeze mnie błędu i dlatego starasz się udowodnić mi, że lepiej by było, gdybym zdał się na państwo. W momencie, w którym nie obchodzi mnie czy moje zachowanie jest błędne czy nie, bo godzę się z jakimkolwiek rezultatem moich czynów, zaprzeczam sensowności Twojego ideału. Czynię go zbędnym.

Poza tym, znowu mantrujesz o pewności. Ciągle mantrujesz o pewności. Dlaczego? Dlatego, że pewność jest jakąś gwarancją bezbłędności. Kiedy mamy pewność czegoś, nie możemy się pomylić. Nie możemy popełnić błędu. Gdy mamy pewność, możemy wybrać tak czy inaczej, ale z pełną świadomością. Jeśli wybierzemy gorsze rozwiązanie, to tylko w wyniku złej woli, ale nie pomyłki.

Ideał społeczeństwa bezbłędnego wyjaśnia wszystko, całą Twoją twórczość na tym forum, łącznie z pierwszym postem aspertanowym. Dla Ciebie optymalne znaczy bezbłędne. I właśnie dlatego tworzysz sobie listę błędów popełnianych przez ludzi (takich jak religijność czy zabobonność przykładowo), które chcesz później rugować i mówisz, że jakieś dobrowolnie tworzone produkty powinny być zakazane. Znamy więc głównego dowodzącego armią Twoich wątpliwości oraz argumentów i przyczyną dla której nas nimi zarzucasz. Wystarczy więc zniszczyć Twój ideał bezbłędności. Kiedy wiemy już z czym mamy do czynienia, łatwo sobie z tym poradzić.

Można na przykład wykazać wewnętrzną sprzeczność takiego ideału. Udowodnić Ci, że błędem jest dążenie do bezbłędności, zwłaszcza bezbłędności innych poza sobą samym. Albo pokazać Ci, że Twój stosunek do błędu jest błędny. Że nie należy dążyć wcale do sytuacji, w której ludzie nie mogą błędów popełniać, bądź nie ponoszą za nie odpowiedzialności, bo ktoś natychmiast je za nich koryguje. Uzmysłowić, iż ludzie popełniający błędy, gdy one ich dotykają, czegoś się na nich uczą i ta wiedza by ich ominęła, gdyby ich nie popełnili. Błędy mogą zatem stanowić kapitał, którego pozbawione byłoby społeczeństwo, w którym dążonoby do tego, by ich nie popełniać. Państwo utrzymuje się z podatków - jeśli pilnuje jednych i robi to za pieniądze innych, społeczeństwo traci na tym w dwójnasób: jedni nie zdobywają doświadczenia, które zdobyliby działając niepilnowani, inni którzy mogliby przeznaczyć środki zabierane na podatki, mogliby natomiast przeznaczyć je na coś bardziej konstruktywnego, niż odbieranie innym szans na zdobywanie nowych doświadczeń.

Jesteś zwolennikiem empiryzmu, więc posłuchaj o doświadczeniach i roli płacenia frycowego w rozwoju na przykładach Polski i USA. Która postawa jest bardziej opłacalna?



Tak samo może być przecież z tymi Twoimi aikido - ktoś kto sobie zda sprawę z tego, że dał się nabrać, wyciągnie jakieś wnioski i najprawdopodobniej nie popełni drugi raz tego samego błędu. Ktoś, komu uniemożliwi się popełnienie takiego błędu, nawet się nie dowie, że jest naiwny, albo dowie się tego w dużo gorszej sytuacji. Czy uczyni go to lepszym człowiekiem? Nie. Ideał bezbłędności jest więc w dużej mierze szkodliwy i dlatego jest marnym ideałem. Perfekcję osiąga się często przez uporczywą wędrówkę zapełnioną całymi pasmami błędów. Strach przed ich popełnianiem, nie dopuszczanie do ich popełniania często przekłada się na brak działania w ogóle. I takiego modelu społeczności bronisz - biernego.

Nie zamierzam zmieniać Ci ręcznie poglądów, bo też mam lepsze zajęcia od tego, ale ten post, myślę, powinien skłonić Cię do zastanowienia się nad tym w co wierzysz i z jakich powodów. Jeśli włączysz krytyczny głos z tyłu głowy, to już będzie nasz wspólny sukces. Pierwszy krok jednak należy wyłącznie do Ciebie.


"Więc idę sam".
 
OP
OP
K

kordikos

Member
76
0
Dobra, trochę dało mi to do myślenia, szacunek że tyle chciało ci się ze mną dyskutować.

Ale są milion razy ważniejsze tematy mianowicie system monetarny i bankowość - ktoś się więcej wypowie w tym temacie?
 
Do góry Bottom